Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

trusia, porównuję do tego samego konia w boksie. Mam wrażenie, że jednak brak ruchu przez kilkanaście h to mniejsze zapotrzebowanie 🙂. Poza tym, konie jedzą różne ilości w różnym tempie, przy założeniu, że na padoku mają mieć siano non stop to niestety idą spore ilości. W boksie w większości stajni koń dostaje np. pół kostki (5kg) na noc i do 7 rano nikt nie sprawdza, czy koń nie zjadł wszystkiego do 21.
Amortyzacja jest chyba tylko kalkulowana przy warszawskich stajniach na wypasie. Trudno oczekiwać, żeby stajnia za 200 tyś zł (w pipidowie) zwróciła się przy cenie 500zł za pensjonat przez np.15 lat 😉.
Ja mam jedną pensjonariuszkę jeżdżącą i jak pada a wiem, że ma przyjechać to ściągam konia do boksu i wrzucam w polarówkę. Przy większej ilości koni to by było uciążliwe, zwłaszcza, że ja mam boksy, gdzie mogę konia wrzucić. Nawet jeśli zajdzie potrzeba nagła konia zaboksować do przyjazdu weta, czy przypilnować np. po sedacji to boksy się przydają.

marysia550, mój znając życie by się obtarł.
No widzisz, sama przyznajesz, że boksowe inaczej są karmione. Czyli w sumie to mniej zależy od konia, a więcej od tego, ile siana dostanie. Więc na podstawie tego samego konia w boksie i wolnowybiegowego nie można jednoznacznie ocenić, że wolnowybiegowo zjada więcej, jeśli w obu wersjach nie dostaje dokladnie takich samych ilości siana.

Myślę, że niektóre mogą nawet więcej jeść w boksie, bo z nudów nie mają co robić, a przecież na padoku więcej się dzieje niż w boksie. Poza tym stosunkowo niewiele jest takich miesięcy, że z ziemi nic nie wystaje i nie ma co skubnąć. Nie mówię tu o padokach-klepiskach, gdzie nic nie ma, bo wiadomo, tu się skubać nie daje. Ale jak obserwuję swoje na padoku, gdzie sterczy sucha trawa, to widzę, że czasami wybierają siano, a czasami skubanie. 
trusia, wybiegowce mają inne założenia 😉 Inaczej... dając taką samą ilość koniom na wybiegu co w boksie będą pewnie chudły.
Raczej nie kładły sie w czasie deszczu, ale jak były wytarzane ( a stały w takim sosnowym lasku, więc wyobrażacie sobie podłoże ) to jeszcze lepiej po deszczu wyglądały niż przed 🙂

Z innego wątku:

Dokłądnie tak, napisałam o pensjonacie, nie o szkółce. O rekreacji nadmieniłam, bo widzę w ogłoszeniach, że jej brak jest atutem. A nasza rekreacja jest super i powinna być bonusem

W jaki sposób rekreacja może być bonusem dla pensjonariuszy? Żaden plus nie przychodzi mi do głowy.
Gillian   four letter word
06 lipca 2016 13:24
mi przychodzi. Mamy fantastyczne, ogarnięte dziewuszki w szkółce, które bardzo pomagają - osiodłają konia, zrobią strzałki jak mnie nie ma, wyczyszczą.
trusia, plus jaki mi przychodzi do głowy, to taki, że jak ktoś bliski lub znajomy chce się nauczyć jeździć, to sensowna rekreacja jest "pod ręką".
Mnie przychodzi taki, że konie się przyzwyczajają do tego, że "coś się dzieje" - ktoś chodzi, biega, hałasy, ogólnie życie wre. Jak stałam w przydomowej stajni "na końcu niczego", gdzie oprócz mnie była jeszcze tylko jedna pensjonariuszka i żywy duch całymi dniami nie zaglądał oprócz mnie, jej i właściciela stajni, to koń mi się tak odzwyczaił od tego, że w stajni coś się dzieje, że po przeprowadzce do miejsca, gdzie właśnie jest rekreacja, dziewczynki stajenne, kilku pensjonariuszy, małe dzieci i przynajmniej w niektórych godzinach dużo się dzieje naraz, to początkowo był dla niej problem.
Murat-Gazon, ale to akurat nie jest cecha rekreacji, bo jak byś stała w stajni gdzie jest dużo pensjonariuszy, też by się działo.
 
Gillian, to masz farta, że takie dziewuszki się tam kręcą. W stajni, w której stałam i była rekreacja, dziewuszki takich dzikich pomysłów nie miały. Najwyżej sobie fotki strzelały. Co nie znaczy, że gdybym miała do wyboru stajnię z pomocnymi rekreantkami lub stajnię bez rekreacji i bez pomocnych dziewuszek, bym wybrała tę pierwszą - jednak bym wybrała tę drugą.

Ale fakt, jak ktoś ma jednego konia i chce pojeździć z kimś bezkonnym, stajnia z rekreacją daje taką możliwość. Co, wg mnie, nie równoważy minusów codzienności.


Z innego wątku:

Dokłądnie tak, napisałam o pensjonacie, nie o szkółce. O rekreacji nadmieniłam, bo widzę w ogłoszeniach, że jej brak jest atutem. A nasza rekreacja jest super i powinna być bonusem

W jaki sposób rekreacja może być bonusem dla pensjonariuszy? Żaden plus nie przychodzi mi do głowy.


trusia, to ŻART był. Takie "wypierają się tej rekreacji, a my jesteśmy super ekstra". Serio, to jest nieczytelne?

Ogólnie rzecz mówiąc, jesteśmy przydatni. Nie ma kręcących się samopas dziewuszek, które mogłyby jakkolwiek zagrażać koniom, dzieci zawsze są pod kontrolą rodziców lub właścicielek stajni. Za to czasem poczochramy, moje dziecko stępowało rehabilitującego się ulubieńca itd. To pewnie specyfika stałej, ale niespecjalnie licznej rekreacji.
trusia masz rację, z tym że wydaje mi się, że rekreacja generuje jednak trochę inny rodzaj "ruchu ogólnego" niż pensjonariusze. U nas nawet jak się zdarzy, że jednocześnie przyjadą wszyscy, to właściwie nadal jest spokojnie - każdy sobie robi swoje, ktoś pojedzie na łąki, ktoś w teren, ktoś jeździ na placu i to w sumie tyle. A rekreacja, która u nas to w dużej mierze dzieci, powoduje mnóstwo bieganiny, krzyku, śmiechu, ogólnego chaosu i hałasu 😉
jujkasek, a ile macie koni rekreacyjnych w stosunku do pensjonatowych?

Nie, nie załapałam, że to był żart.
trusia, w tej chwili w stawce 10 koni mamy 2 pensjonariuszy. Bywało ich - tych pensjonariuszy - więcej.
Ja stoję w stajni gdzie jest rekreacja, ba, sama w tej rekreacji kiedyś zaczynałam. Żyjemy wszyscy razem i jest ok. Jazda na małej hali, w newraligicznych godzinach to co prawda horror, no ale cóż, życie.
Stałam również w stajni gdzie rekreacji nie ma w ogóle, i nikt mi nie powie że nie jest lepiej. Spokój, cisza, na placu zawsze ogarnięci ludzie, na hali w porywach do 4 koni 😉
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
06 lipca 2016 19:32
U nas w stajni plusem rekreacji jest to, że jest na miejscu instruktorka (zresztą całkiem dobra, bo z tych co widzi wszystko i nie przepuści żadnego błędu) i każdy pensjonariusz ma prawo, w ramach pensjonatu, przyjść do niej na jazdę, w godzinach jej pracy w Klubie. Nawet Ci pensjonariusze, którzy nie trenują, nie jeżdżą z trenerami, mają szansę na to, żeby od czasu do czasu ktoś sensowny zerknął na nich, wytknął błędy i skorygował. Często gęsto można się spokojnie załapać na jazdę indywidualną lub w parze.
Murat-Gazon, chyba jesteś osobą pozytywnie ustosunkowaną do świata. Bo duuuużo dobrej woli trzeba mieć, żeby dopatrzyć się plusów w dzieciach biegających po terenie stajni.  :kwiatek:

Oczywiście, rekreacja w pensjonacie nie jest na szczycie mojej „nie-listy” i nigdy-nie-mów-nigdy, ale o ile nieprzewidziane okoliczności by mnie do tego nie zmusiły, do takiego pensjonatu bym swoich koni nie wstawiła. Rodzice-kibice, dzieci wbiegające pod konie, grupy towarzyszące dokarmiające konie, psy, po których się nie sprząta, prywatny sprzęt traktowany  jako wspólna własność.  Taka codzieność. Naturalnie nie wątpię, że są miejsca, gdzie pensjonat i rekreacja nie wchodzą sobie w drogę i koegzystują bezkonfliktowo, bo ktoś ma nad tym kontrolę, ale trudno to ocenić z góry. Poza tym jednego się nie uniknie – stałego przepływu  nieznanych ludzi, a przez to braku komfortu polegającego na tym, że nie muszę cały czas pamiętać o pilnowaniu swoich rzeczy. Jak gdzieś zostawię telefon, to wiem, ze za 3 godziny nadal będzie tam leżał. 

ElMadziarra, super układ, ale bym powiedziała, że chyba mało typowy.  😉
Rekreacja rekreacji nierowna. Bo jesli to jest stale 5-10 osób, a stajnia nie jest otwarta dla "przechodniow", to mysle, ze to prawie tak, jakby te osoby rowniez tworzyly swojska atmosfere stajni. Jesli chodzi o miejsca takie, gdzie sa wycieczki, ogniska, bryczki, oprowadzanki i przewija sie tlum anonimowych osób to jestem na nie. Sama trzymam konia w przydomowej stajni i jest to jedyny kon na pensjonacie i bardzo sobie chwale. Do konia jade sie zresetowac, nie potrzebuje towarzystwa. Dla konia tez dobrze, bo jest stala stawka w stadzie i spokoj.
marysia, u nas właśnie tak jest, praktycznie stała grupa rekreacji, także wszyscy wszystkich znają. Rekreacja do prywatnych koni w zasadzie nie podchodzi. Dodatkowo moja ma padok na uboczu, poza "głównym korytarzem" stajni, więc i tak wszystko widzi, co się na terenie stajni dzieje, ale żeby do niej pójść, trzeba się wybrać specjalnie, także ma spokój. Zresztą ona nie jest specjalnie interaktywna z obcymi ludźmi, raczej się nie interesuje, nie przychodzi, jak ktoś stanie przy ogrodzeniu itp.
Stado też ma stałe, bo stoi z koniem właścicielki pensjonatu, za płotem też jej konie, co mnie bardzo cieszy, bo nie chciałabym dla niej zmian w stadzie. Co prawda u nas ogólnie rotacja koni jest niewielka, no ale zawsze się zdarzy.

trusia dzięki  :kwiatek: staram się  🙂 Też zawsze sądziłam, że nie wstawię konia do stajni, gdzie odbywają się jazdy dla klientów, ale u nas wygląda to zupełnie sympatycznie. Zresztą tych jazd nie jest wiele, a poza ich godzinami mamy ciszę i spokój.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=67681.msg2568116#msg2568116 date=1467884143]
Też zawsze sądziłam, że nie wstawię konia do stajni, gdzie odbywają się jazdy dla klientów, ale u nas wygląda to zupełnie sympatycznie. Zresztą tych jazd nie jest wiele, a poza ich godzinami mamy ciszę i spokój.[/quote]
Ja ewoluowałam w przeciwną stronę.  😉


Rekreacja rekreacji nierowna. Bo jesli to jest stale 5-10 osób, a stajnia nie jest otwarta dla "przechodniow", to mysle, ze to prawie tak, jakby te osoby rowniez tworzyly swojska atmosfere stajni.

Nawet w stajni gdzie rekreantów jest mało, jednak nowi ludzie przychodzą, chociażby po to, żeby się czegoś dowiedzieć na temat jazd.  A 5-10 jeżdżących osób się multiplikuje, bo najczęściej przychodzą z osobami towarzyszącymi, więc nie bardzo wierzę w tę swojską atmosferę. Zwłaszcza, że kibice z reguły mało wiedzą na temat koni i konsekwencji takiego czy innego zachowania.     

Miałam taką sytuację: jadę i nagle dziecko wybiega na ujeżdżalnię i przebiega przed moim koniem. Siostra tego dzieciaka jeżdziła i rodzice powiedzieli, żeby siostrze dziecko coś zaniosło. Chwilę później by wystartowało i wpadło by mi pod kopyta.  Myślicie, że rodzice jakoś zareagowali? Nie, patrzyli z czułym uśmiechem jak dziecko gnało na drugi koniec ujeżdżalni w ogóle nie widząc, co dzieje się wokól.

Swoją drogą ciekawa jestem, gdyby w opisanej sytuacji dziecku coś się stało, kto by poniósł odpowiedzialność? Ja? Rodzice? Właściciel obiektu? 
Szczerze dla mnie to dziwne - trzymałam konia w stajniach gdzie była rekreacja i jak tylko był sensowny instruktor to wszystko się dało. Nawet opanować "osoby towarzyszące". I zawsze mnie dziwi, czemu nie ma w takich stajniach jasnego regulaminu dotyczącego zachowania się na hali / placu oraz czemu instruktorzy nie egzekwują podstaw bezpieczeństwa. Wystarczy zrobić (i wymagać tego) konkretny zakres nakazów / zakazów  typu: zakaz wejścia osób postronnych na plac / halę. Zakaz biegania. Nakaz uprzedzania o własnych poczynaniach (głównie wejścia na halę/plac). Zakaz wejścia do boksów bez pozwolenia instruktora. I egzekwować - łącznie z wywaleniem z terenu stajni. Tylko zaraz oczywiście będzie, że to klient i klient płaci i nie można tak. Można. I znam takie rekreacje gdzie tak to działa / działało - z uśmiechem na ustach śliczna pani instruktor ustalała system zakazów i jakoś wszyscy się stosowali. Jeszcze dzieci w rekreacji pouczały swoich rodziców co wolno a co nie 😉.
efeemeryda   no fate but what we make.
07 lipca 2016 12:47
Mnie w ogóle nie przeszkadza rekreacja, ale ja w ogóle lubię jak jest dużo ludzi i coś się dzieję, a i mój koń jest na to całkowicie odporny  😉 Inna sprawa też, że mamy grafik, jazdy rekreacyjne są o stałych porach umieszczone w nim, a każdy z pensjonariuszy chcąc korzystać z infrastruktury wpisuję to w grafik i ma maneż czy hale dla siebie  😉
Swoją drogą to gdyby nie prowadzenie rekreacji to część stajni z pewnością nie miała by hali zimą. Nie oszukujmy się oświetlenie hali kosztuje i nie opłaca się świecić dla jednego konia. Podejrzewam, że tak samo jest z nawadnianiem podłoża.
Kiedyś tak z ciekawości policzyłam ile zarabia na jazdach jedna z fajnych podwrocławskich rekreacji, moje wyliczenia były dość zaniżone bo liczyłam po cenie jazdy w karnecie i tylko zastępy ( akurat te dane miałam do dyspozycji) średnio 4 zastępy dziennie, po 5 koni razy 6 dni w tygodniu. Nie liczyłam lonż ani jazd indywidualnych bo nie wiem ile ich jest w miesiącu. I tak z tego zaniżonego obliczenia po odjęciu kosztów została niezła sumka. Nie dziwię się właścicielce, że po mimo posiadania stajni z fajną infrastrukturą nie chce pensjonatu...to znaczy można tam wstawić konia, ale pod warunkiem, że będzie chodził w rekreacji.
W stajni gdzie teraz stoję rekreacji nie ma, ale można sobie wykupić treningi skokowe na koniach właścicieli, na szczęście nie koliduje mi to z moimi potrzebami co do stajni i możliwościami jazdy.
Z moich poprzednich doświadczeń muszę zauważyć jedno, że jeżeli coś z rekreacją było nie tak, to nie była to raczej wina rekreantów a osoby odpowiedzialnej za prowadzenie tejże rekreacji, instruktora czy właściciela stajni. Olewkowe podejście, brak regulaminu lub nieegzekwowanie go, puszczenie dzieciaków samopas po stajni i problemy gotowe...
To nie wiem, jak egzystują stajnie z halą bez rekreacji. Przecież takich jest dużo.

Ależ oczywiście, że nie wina rekreantów, tylko osoby prowadzącej/nadzorującej. Tylko co z tego? Fakt pozostaje faktem, że w wielu stajniach pensjonatowo/rekreacyjnych tak się dzieje i pensjonariusze są na straconej pozycji.

Olewkowe podejście, brak regulaminu lub nieegzekwowanie go, puszczenie dzieciaków samopas po stajni i problemy gotowe...
Racja, ale tylko po części.  Jeden instruktor nie zawsze jest w stanie ogarnąć wszystkich klientów. Przecież jak prowadzi zajęcia, nie jest w stanie zająć się tymi, co przychodzą na kolejne lekcje, albo siodłają konie na kolejne lekcje. 
trusia, ale jest w stanie wywiesić regulamin, kazać go czytać i WYMAGAĆ?
Kurcze, wychodzi na to, że ta nasza stajnia to naprawdę mega wyjątkowe miejsce (no mówiłam od początku). Trudno mi powiedzieć, ile dokładnie jest tych rekreacyjnych osób, ale myślę, że zamykamy się w 10 osobach. Mamy jasno okreśolone zasady - po ujeżdżalni w czasie trwania jazd się NIE CHODZI. Starzy, młodzi, matki, córki - po prostu nie. No, chyba że trzeba o coś zapytać, a jeżdżący się rozstępowują. Dzieci biegające samopas NIE WYSTĘPUJĄ w przyrodzie, ponieważ albo są pod opieką rodziców (i nie plączą się pod nogami), albo instruktorki. Fakt, że jak się dobrze zastanowię, jednak gros tej rekreacji to są ludzie dorośli, no i klienci stajni od lat. Myślę też, kiedy mieliśmy jazdę z 4 ogonami. Eeeee... nie mogę sobie przypomnieć. 3 osoby to jest full. Może dlatego, że nie istnieje u nas jazda w zastępie. Koniom wolno dawać marchew. Wszystkie jazdy są poplanowane. A jedna z pensjonariuszek pyta, kiedy będziemy jeździć, bo jej smutno samej. O! Taka to straszna, gryząca rekreacja 😀 Kwestia organizacji i zasad panujących w stajni. No i chyba wielkości tejże, mimo wszystko.

A jeszcze co do czyszczenia koni na kolejną jazdę. Znowu - insza inszość, bo stajnię prowadzą dwie instruktorki - matka i córka. Każda opiekuje się ludźmi szykującymi konie. No nie... my czasem zostajemy same, ale my tam jeździmy od 3 lat i wiadomo, że nie wypchamy konia bógwiczym, ani nie narobimy niewiadomych szkód. Jeśli np. córka prowadzi dwie jazdy pod rząd, mama nadzoruje siodłających ludzi. W ogóle zasady z kosmosu - nie czyści się koni w boksach, zawsze na podwójnym uwiązie na korytarzu. Nie ma jazd na zakładkę - na ujeżdżalni panuje ład i porządek. I odkąd tam jestem, nie pamiętam, żeby COKOLWIEK zginęło. Ludzie przychodzący zapytać o jazdy nie mają wstępu do siodlarni. Zostawiamy tam telefony, dokumenty i sprzęt. Bo i my, rekreacja, bawimy się w kantarki, czapraki, ochraniacze i inne gadżety. Nawet siodło jest. Własność - rekreacja 😀 Trochę chyba jednak demonizujecie, bo pamiętam pieprznik w stajniach, ale żeby kradzieże?
To nie wiem, jak egzystują stajnie z halą bez rekreacji. Przecież takich jest dużo.
No właśnie tak sobie myślę, że w okolicach Wrocławia to kojarzę jedną stajnie o wyższym standardzie z halą bez rekreacji jako takiej, ale ciekawe czy można wykupić jazdy na koniach właścicieli 😉 Jednak większość ośrodków dysponujących halą w okresie zimowym, prowadzi jazdy dla osób z zewnątrz, czy nazwiemy ich rekreacją czy treningami indywidualnymi, i nie ma co się dziwić to są pieniądze, a bywa że dokładane do prowadzenia pensjonatu.
I tu po raz kolejny rozbijamy się o to jak się tą rekreacje prowadzi, czy ktoś wie co robi, ma ustalony regulamin i go skutecznie egzekwuje czy ma wyje*** bo w tym czasie można sobie piwko strzelić i papieroska zapalić i też będzie okey 😉
Piszesz, że jeden instruktor nie ogarnie całej stajni, ale może mieć pomocników w postaci nastolatek i starszych dzieci od początku odpowiednio ukierunkowanych i nauczonych, zwracających się do innych z kulturą np żeby nie karmili koni. Niemożliwe...ale da się, tylko trzeba chcieć i popracować nad tym. A, że ludziom się nie chce bo mają w du... ,no cóż pensjonariusza też mają w du...
W stajni, w ktorej stoi moj kon prowadze czasem jazdy (w sezonie). Kazdy przychodzi na umowiona godzine, przygotowuje konia, jezdzi, rozsiodluje i zmyka do domu. Nie ma mowy zeby ktos sie tak samopas krecil, bo ja go pilnowac nie bede, a po drugie konie sa na lace.

Natomiast jesli chodzi o inne stajnie i kradzieze to niestety pensjonariusze kradli sobie nawzajem, albo pozyczali bez pytania. Nie pamietam zeby cos komus przez rekreacje zginelo.
U nas w poprzedniej stajni była rekreacja i powiedziałam sobie, że nigdy więcej... Ale to była taka właśnie nieogarnięta rekreacja, dzieci puszczone samopas, nie było ustalonych godzin, do tego to pensjonariusze musieli się dostosowywać do rekreacji (nie do końca wiedząc, w jakich jest godzinach i ile koni...). Do tego "wolne elektrony" w postaci ojca z dzieckiem, którzy czekali na jeżdżącą córkę - i to dziecko sobie biegało dookoła placu z zabawkowym łukiem, machając nim i krzycząc. Ojciec na to nic, instruktor też nie. Po zwróceniu uwagi ojcu przeze mnie (młody koń, wtedy jeszcze bywał elektryczny i potrafił sobie znaleźć pretekst) - przez chwilę był spokój, ale po jakimś czasie dzieciak zaczynał biegać za tujami na jednej ścianie placu... No jeszcze lepiej. 🙄 Oczywiście jak tylko ktoś z pensjonariuszy zrobił coś "niespodziewanego", typu szedł z koniem i ten koń gdzieś odskoczył (albo właściciel otworzył drzwi od mieszkania, które znajdują się obok placu), to "olaboga, bo mi się tu konie rekreacyjne płoszą i dzieci spadają". Koleżanka nie mogła jeździć w tym samym czasie, co rekreacja, bo ma ogiera i na pewno coś się wydarzy (ogier bardzo ogarnięty i miał wylane, konie rekreacyjne na niego w sumie też, plac duży i spokojnie można go było podzielić na pół i każdy miał miejsce - tyle, że rekreacja miewała problemy z jechaniem tam, gdzie powinna...). Bywały sytuacje, że przyjeżdżałam do konia dwa razy jednego dnia i nie udawało mi się wsiąść, bo za pierwszym razem rekreacja zajmowała halę (jeden koń i "nie damy rady, bo jeździec sobie nie radzi), pytałam, kiedy w takim razie kończą, to ja sobie w tym czasie skoczę zrobić zabieg u konia po sąsiedzku i wrócę... "O 18 kończymy i hala będzie wolna, bo idę do domu". Przyjeżdżam, a na hali instruktorka na swoim koniu, jej dzierżawca na drugim i jeszcze jedna pensjonariuszka. W cztery osoby tam nie było opcji czegoś zrobić (hala niewielka), plac zamarznięty... Jakbym była tylko z tą pensjonariuszką, to no problem. I nieważne, że przecież pytałam, poszłam na rękę i stwierdziłam, że się nie będę wbijać, jak jest rekreacja i poczekam, po czym się okazało, że i tak nie wsiądę. 🤔wirek: Niby ta rekreacja była mała, ale zamieszania robiła, jakby tych koni tam było z 20.
Teraz stoję w stajni wyłącznie pensjonatowej, gdzie pensjonariuszy jest więcej niż w poprzedniej stajni (choć nadal jest kameralnie) i czasem jest tak, że jak przyjeżdżam w okolicach 19, to już nikogo nie ma. 😉 I jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym jeździła z więcej niż jedną osobą jednocześnie. Cisza, spokój, żadnych biegających dzieci czy kręcących się ludzi "z ulicy", z wózkami albo małymi dziećmi, bo "ooo, koniki!" i heja na teren, do stajni, bo brama otwarta (i padok kucyków obok). Albo dzieci, które rodzice buch! na ogrodzenie placu, niech sobie popatrzy, pokrzyczy i pomacha rękami do konika, akurat w trakcie czyjegoś treningu. A w starej stajni tak to wyglądało, linka powieszona w wejściu do stajni nikomu nie dawała do myślenia, przecież można przejść pod spodem i dokładnie sobie obejrzeć wszystkie koniki... Nie zapomnę mojego poprzedniego trenera, jak kiedyś na widok kolejnej wycieczki krajoznawczej rzucił pod nosem "a co to, k..., zoo?". I tak to właśnie wyglądało, że jak stajnia i są jakieś jazdy, to na pewno każdy może wejść... I zamiast przyjechać do konia odpocząć, to się wkurza, że stado nieogarniętych ludzi się kręci albo akurat jakaś impreza dla dzieci.
Ja to wszystko rozumiem i też bywałam w takich sytuacjach, ale nadal uważam, że to co opisujesz jest głównie spowodowane olewactwem i nieogarnięciem właściciela/instruktora.
Brak grafiku, brak regulaminu brak kontroli nad odwiedzającymi stajnię, a wystarczyło by wprowadzić kilka zasad i zacząć ich przestrzegać. Można by wstawić w stajni drzwi z kraty żeby postronni ludzie nie wchodzili, można by zorganizować kącik dla rodziców, którzy czekają na swoje dzieci, które jeżdżą, z małym placykiem zabaw dla małych dzieci.Można na bramie wejściowej wywiesić wielki regulamin napisany na czerwono, z kilkoma prostymi zasadami typu nie biegamy, nie krzyczymy, nie karmimy, ale napisany prosto żeby laik zrozumiał. Można wszędzie powywieszać tabliczki, że " nie wolno" "zakaz" "zabronione". Tylko trzeba te zakazy i regulaminy egzekwować. Zawsze można też mieć zagródkę ze zwierzątkami, które można karmić kupionym w stajni odpowiednim pokarmem, dla dzieci to ogromna frajda nakarmić zwierzątko... i można to zrobić bez szkody dla zwierzątka i pod kontrolą. Jeszcze trochę to wszystkie stanie będą pozamykanymi na 4 spusty ekskluzywnymi gettami, a pokolenie dzieci, które nam rośnie będzie myślało, że każdy koń ma tęczową grzywę i różowe serduszko na zadzie 🙁
Co do sytuacji z ogierem, którą opisałaś to przychylam się jednak do decyzji instruktorki  o nie wpuszczeniu, pomyśl co by było gdyby, to koń rekreacyjny pod słabym jeźdźcem podbiegł do ogiera i sprowokował bójkę? Jak mniemam te konie nie chodziły razem na padok i o ile ogier spokojny to jakiś np. wałach mógłby wykorzystać chwilę i poustawiać hierarchię. Co nie zmienia faktu, że powinien być grafik jazd i dziewczyna z ogierem powinna mieć w nim swoje miejsce 🙂
Szczerze to niezbyt mnie interesuje, kto jest za to odpowiedzialny, ale faktem jest, że w większości wypadków tak wygląda połączenie pensjonatu z rekreacją - że wszyscy sobie przeszkadzają nawzajem. 😉 A z jakiego powodu to tak wygląda, to już z punktu widzenia pensjonariusza zaprząta mnie mniej. Co do "kącika ze zwierzątkami" - no właśnie był (drób ozdobny) i to ściągało wszystkich spacerowiczów z dziećmi z okolicy. Którzy najpierw "o, ptaszki, ptaszki, i kucyki", a potem "ooo, pani na koniku" albo "ooo, to wejdziemy sobie do stajni". Zakazy wstępu osobom postronnym i dokarmiania wisiały, a jakże, ale raz, że właśnie nie bardzo je ktoś egzekwował i też nie zawsze było komu (jeśli na terenie był akurat tylko stajenny i był w drugim budynku/dolewał wody na padokach/cokolwiek innego). Rzecz w tym, że ludzie się kompletnie nie przejmują, że to w sumie teren prywatny, że wiszą zakazy. A potem "ale jak to konik uszczypnął???".
Odnośnie ogiera - tak, szczególnie w wypadku, gdy ten drugi koń był na lonży, a właścicielka ogiera słyszała, że "przecież mieszkasz na miejscu, to możesz się dostosować" i w efekcie miała całe popołudnie wyjęte, bo była rekreacja. Pewnie, że powinien być grafik, z drugiej strony nawet jakby był, to pewnie nie byłoby w nim miejsca dla pensjonariuszy, skoro rekreacja potrafiła być od 14 do 20, była jedna hala i jeden plac, z którego nie zawsze dało się korzystać. A na dobrą sprawę rekreacja pojawiła się tam później niż pensjonariusze. Dlatego bez rekreacji jest mi o wiele lepiej. 😅
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się