Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

dlatego przez pół roku byliśmy skazani na samodzielne przygotowanie siana, ja przyjeżdżałam z rana żeby dac koniowi coś do jedzenia na padoku, wydzwaniałam do innych pytając czy stajenni po poludniu wywiesili siatki po wyprowadzeniu koni, czy w ogóle te konie wyszły (raz miałam epicka rozmowę z córką właściciela "dlaczego konie nie są na dworze? no jak nie są przecież tu stoją, jak stoją pokaż mi te konie że stoją tu na zewnątrz" - dziewczyna wmawiała mi ze konie są na zewnątrz mimo że staliśmy obok padoku na którym ich nie było  :pije🙂

konia trzymałam na pellecie, pisałam codziennie smsy czy koń wyszedł na dwór (raz nie napisałam i okazało się że nie wyszedł bo.. spadł śnieg  :zemdlal🙂, codziennie jeździliśmy je sprowadzić do boksów bo stajenny wieczorem się bał  🙇
Ale serio ile mozna.. potrzebna była tylko iskierka i daleki dojazd zamieniliśmy na jeszcze dalszy i przez miasto, na stajnię droższą i z mniej wypaśną halą, ale przynajmniej nie musze sama zap* przy koniu jeszcze za to płacąc  😂
O matko, wytrzymaliście coś takiego przez pół roku?  😵
4 miesiące? Jak się źle dzieje to wystarczają mi 4 dni 🙂
No niby wystarczą, ale u mnie było tyle zmiennych, że się nie dało. Po pierwsze - i najważniejsze - sama ogarniałam sprzątanie, ścielenie, zadawanie siana zatem nie było problemu z syfem w boksie, czy spleśniałą słomą / sianem... z tym, że w pewnym momencie miałam wybór: spleśniała słoma / beton. Spleśniałe siano / nic... Jak prosiłam o inną słomę / siano to "byłam zbyt wymagająca - przecież tylko troszeczkę przyłapało" 😵
Sama też przez 5 lat ogarniałam... podłoże na hali. Zmieniłam auto na takie bez haka i ... ups...
Ale dość marudzenia. Od czwartku nie sprzątam boksów. Dziś byłam już u Darco normalnie (nie przeprowadzkowo) i poza tym, że poszliśmy na lonżownik i karuzelę (jeszcze zwiedzamy) to nie miałam co robić. Poidło czyste, w boksie czysto, pachnąco - była z jedna kupa na krzyż... Dziwy Panie  😜
Aa Darco się ogarnia. Już tak nie wyje za matką. Pomógł i padok i czas i chyba trochę stracił głos od tego wycia  🙇

O matko, wytrzymaliście coś takiego przez pół roku?  😵

Ja wytrzymałam tak 5 lat. Jak nie mogłam pojechać do stajni - jechał ktoś inny (luzak / trener)... I ja w sumie chyba myślałam, że tak to wygląda po prostu  😁 Jak Byśka np miała gorzej z okiem to tygodniami wstawałam o 4:30 aby przed pracą zdążyć zakropić jej oko i posprzątać boks... To nie jest tak, że tak jest wszędzie i tak trzeba?  🤣
Gaga, twarda baba jesteś i tyle. Szkoda, że nie mogłaś tego wykorzystać inaczej, bo dałaś się wykorzystywać stajennym wyzyskiwaczom. Najlepiej mieć pensjonariusza, który płaci i robi za stajennego. A jeszcze lepiej, gdyby w ogóle nie przychodził, ale robił. Tyle, że na razie takich cudów nie ma.

chyba trochę stracił głos od tego wycia
Skąd ja to znam  😂
trusia jest tak jak piszesz  😉 jesteśmy wciągani w paranoję za nasze pieniądze. Potem kiedy zmieniamy stajnię  przecieramy oczy ze zdumienia i dziwimy się, że może być normalnie i że tak długo daliśmy radę w poprzednich warunkach  😉
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
25 listopada 2017 18:51
Zmiany na gorsze najczęściej idą drobnymi kroczkami.
A ja podziwiam ze macie takie warunki. Stalam bardzo długo w stajni po-panstwowej, gdzie funkcjonowało to tak jak pisze Wigor - stajenni karmili (mozna bylo zostawic wiaderko pod boksem), sprzątali boksy i scielili, ale wypuszczalo sie samemu  (chyba ze sie ktos dodatkowo dogadal z jakims stajennym), a o pomocy przy wecie/kowalu/podaniu lekow nie bylo mowy. I mam wrażenie ze dalej w wielu stajniach tak to funkcjonuje - ja teraz moge liczyc.z takimi rzeczami na pomoc stajennego i innych pensjonariuszy, i dalej uwazam ze to luksus. Malo tego, stajenny np. przebiera moim derki, a to juz zadanie ponad jego obowiązki. Nie widzialam jeszcze stajni do ktorej moglabym nie przyjeżdżać miesiac a konie bylyby super idealnie zadbane, ale piszecie ze jednak takie sa. 😉
Są, a przynajmniej ja (w drugim wyborze) się z taką spotkałam i w niej jestem. Chociaż szczerze powiedziawszy nie o samo miejsce chodzi, bo jednak ludzie są tutaj głównym czynnikiem. Aktualnie jesteśmy tak zgraną grupą, że o lepszej nie mogłabym marzyć.
karolina_ Ty jesteś z lubelskiego? To się nie dziwię, że takich nie widziałaś 😁. Stałam w 12, a jeszcze więcej obejrzałam. Zawsze na coś musiałam przymknąć oko i wybór taki, żeby to przymknięcie było jak najmniejsze 😉.
Generalnie jakbym 9,5 roku temu miała takie doświadczenia, to albo bym od razu sprzedała Muchę (była prezentem), albo bym szybciej sie budowała 😁.
Muchozol, ja jestem z Pomorza, ale mieszkam aktualnie pod Lublinem i mam wrazenie ze to jezdziecka czarna dziura... stajnie to jedno (chociaz Fiedlius to klasowy osrodek, Piker tez, no i Zamlyniec wyglada bardzo fajnie ze zdjec ale nie bylam - tyle ze wszystkie daleko), ale drugie to ogolny stan rzeczy - trzymane ogiery bez licencji, 3-4 konie w skokach powyzej klasy L... no serio czarna dziura. Za to ujezdzenie jest z kim trenowac na szczęście :-)
Ekhem... jak czytam Wasze historie o sprzątaniu boksów, samodzielnym przygotowywaniu pasz i organizowaniu dyżurów, żeby konie miały siano, albo dopłacanie stajennym za rzeczy (wydawało mi się) oczywiste to zastanawiam się czy moi pensjonariusze nie mają za dobrze 😉 - czasem zdarza się, że przez pół roku do konia przyjechać nie mogą (różne są życiowe sytuacje i nie, że mają wywalone na konia, ale np. wywieźli go daleko lub wyjechali z granicę) a te konie cholerka jasna nawet grube i względnie czyste łażą.
  Jeszcze mi się przypomniał wspomniany wcześniej problem niedogadywania się koni - właśnie przerobiłam dzisiaj ten temat - 3 tygodnie temu przyszedł nowy koń - wałach z COPD, do stada w systemie otwartym, stado to moje 3 klacze i wałach, konie 25 h na dobę razem, na padoku - stajnię im musiałam zamknąć, bo wpadały tam i robiły dym. Na padoku okazjonalne kwiki i granie wariata kto większy łogr - nie myślałam, że mój mały pogrubiany wałach drepcze pasaże i efektownie staje dęba  😎... Niestety chłopaki nie dotarły się przez te 3 tygodnie, żaden nie chciał ustąpić, a pogoda coraz gorsza i dach nad łbem by się przydał. Od 11 do 15 z pomocą wiertarki, piły, wiadra wkrętów, paru belek, kątowników i desek udało mi się przegrodzić stajnię plus paliki i pastuch do podzielenia wybiegu. Jeden wałach poszedł z jedną koleżanką, drugi z dwoma i świty spokój - stoją w stajni i żrą sianokiszonkę - chcieć to móc.
Hej Gaga to w trosce o Twoje konie w związku z przeprowadzką . Myślę że teraz konie nie będą stały na pustyni tylko na kwiecistej łące ,gdzie jest dużo pyłku kwiatowego . To jest w nawiązaniu do dawniejszego mojego postu o właściwościach pyłku a Tyś odpisała że cyt ,,Twoje konie nie jedzą pyłku ,,. Myślę że teraz będą bardziej szczęśliwe ,wkońcu sama natura . Pozdrawiam i życzę radości
Gaga, twarda baba jesteś i tyle. Szkoda, że nie mogłaś tego wykorzystać inaczej, bo dałaś się wykorzystywać stajennym wyzyskiwaczom. Najlepiej mieć pensjonariusza, który płaci i robi za stajennego. A jeszcze lepiej, gdyby w ogóle nie przychodził, ale robił. Tyle, że na razie takich cudów nie ma.

Po 15 latach posiadania własnej stajni to nie było jakoś mega trudne. Jedyna różnica: pod domem do stajni szłam "w kapciach" sprzątałam po pracy i wstawałam jak człowiek koło 6tej (pracuję od 7mej). Co do stajennego: w poprzednim miejscu był jeden - na czasami 40 koni. Do tego pomagał w żniwach, sprzątał podwórko stajenne i właścicielskie, rąbał drewno, itd itp. Praca od 8 do 19 od poniedziałku do soboty, w żniwa chyba całą dobę robił. W niedzielę tylko konie ogarniał. W takim trybie nie ma opcji sprzątania codziennie, ba - czasem nie wyrabiał się ze sprzątaniem raz w tygodniu :/ O dodatkowych usługach nie było mowy.
Tu był problem właścicieli stajni: jak najwięcej zarobić, jak najmniej wydać. Remontów, czy bieżących napraw: zero (ja sobie sama boksy wyremontowałam, bo jak je postawili tak stały: nie malowane, nie myte bleeech), podłoża równane średnio 2 razy w roku (tak w roku, nie w tygodniu :ke🙂, pastwiska nigdy nie dosiewane, pełno jakiś syfów, trawy jako takiej z roku na rok coraz mniej pomimo sporych pastwisk. Ogrodzenia to jakaś kpina - znaczy może były fajne 20 lat temu, ale aktualnie trzymają się na sznurki, część leży na ziemi (rury metalowe)... konie co rusz wracały z pastwisk z kontuzjami włącznie ze złamaniami  😲 Jak pisałam - moje konie osobno na "moim" pastwisku z moimi ogrodzeniami, a i tak jak sobie wyjechałam na kilka dni (w stajni została luzaczka), to mi dopuścili klacz do mikro stada i Byśka z leczonym międzykostnym w obu zadach - w jednym tenże naderwała do stanu wykluczającego ją z użytkowania. Odpowiedzialność właścicieli? Żadna... Po tym jak mnie potraktowali na koniec szczerze żałuję, że z tym do sądu nie poszłam żądając zwrotu kosztów leczenia i odszkodowania za wysłanie mojego najukochańszego wierzchowca na łąki  👿
Ooo z ostatnich hitów: jakoś dzień przed moją ucieczką (bo to nie była wyprowadzka nawet :hihi🙂 cośtam robili na hali. Przy hali stoi w skleconym z pastucha mini - boksie koń po operacji rekonstrukcji więzadeł krzyżowych (kontuzja pastwiskowa, jedna z wielu). A panowie sobie jeździli 2 ciągnikami i koparką tuż przy tym boksie. Nie, nie 2 czy 3 metry od niego, ślady opon "wjeżdżały" do boksu - a ten miał 3,5x4 m.  😵
O - albo jakiś czas temu koń nabił się na ogrodzenie i oskórował łopatkę, sądzę że spłoszył go jeden ze stajennych psów - nakręcany do płoszenia koni. Koń miał ranę wielkości 4 dłoni, może większą. Krew się leje, skóra zwisa sobie, konia przytomnie zamknęli w boksie i... czekali aż mu przejdzie chyba.  🤔wirek: Całe szczęście byłam w stajni w miarę wcześnie (weekend) , stajenny powiedział, że się koń "pokaleczył" - koń kolegi to zajrzałam... Wetkę ściągnęłam z wyjazdu rodzinnego nad morze. Część skóry się nie przyjęła - wypadek przed 8 , szycie po 11... I tak sobie myślę, kurcze - jakby mnie nie było rano w stajni, to by koniowi przeszło?

Eee dlaczego ja tak długo tam stałam  😵
_Gaga, no szczerze się dziwię.  Ja w sytuacji gdy mój koń złapał kontuzję z winy stajni zawinęłam się po kilku dniach jak tylko ogarnęłam miejsce w innym miejscu.
U mnie odpukać wypadku żadnego nie było,  ale jak tylko coś się dzieje (mamy konia który miewa ropę w kopycie) to informacja jest natychmiast. 2 razy klacze miały kolke nerkową i telefon do właściciela i weta to podstawa. W umowie też mam zgodę właściciela na wezwanie weta nawet jeśli nie mogę się skontaktować z właścicielem konia.
Problem polegał na tym, że stajnie w pobliżu są sporo, prawie 2 krotnie droźsze. Przy 2 użytkowyvh koniach i Byśkowych kosztacj weta nie było mnie na nie stać. Dopiero gdy Byśka poszła w boskie miejsce na emeryturę, Darco mogł zamieszkać w "złotych klamkach"
zielona stajnia, bera7, jak czyta się o opiece w Waszych stajniach to człowiek jest spokojny o miejsce na emeryturę dla koniska 🙂.  Myślę, że w 95%  stajni jest tak  podaje Zielona Stajnia - nie chce się pomysleć  zrobić wielu rzeczty choć to najczęściej sprawa paru godzin i mikrokosztów. Włascicielowi nie zależy, nie chce sie,  ma to w tyle choć często to kwestie bezpieczeństwa i zdrowia koni - czyli b.ważne. A druga sprawa to pilnowanie stajennego/stajennych - no ale jesli własciciel olewa to na pewno  stajenny też.
Jeśl nie bedzie chętnych na takie miejsca - to ich nie będzie, ale niestety chętni są, z różnych powodów.
Wy przynajmniej miałyście możliwość żeby te boksy posprzątać. Pamiętam sytuację sprzed kilku lat, zresztą miała miejsce w mojej obecnej stajni, do której wróciłam po 3 lat (obecne warunki bez porównania z tym co było kiedyś). Przychodzę w Boże Narodzenie do konia w odwiedziny a on stoi w samych kupach i sikach, zero słomy i siana, wszystko przymarza, zimno jak cholera. Piszę do znajomych, że ich konie mają podobnie. Oczywiście zero odzewu. Okazało się, że z okazji świąt stajenny ma wolne i właściciel tylko karmi. No to wzięłam taczkę i widły, konia na padok i podczas gdy moja rodzinka jadła świąteczny obiad ja wywalałam ogromną warstwę gnoju.
Na drugi dzień dowiedziałam się, że właściciel stajni i stajenny czekają na moje przeprosiny, bo sprzątając boks obraziłam ich pracę i zachowałam się bezczelnie. Przeprosin oczywiście żadnych nie było a w stajni byłam wrogiem publicznym numer jeden bo śmiałam wywalić gnój.  🤣 🤣
Sonkowa, ja stałam się wrogiem publicznym w byłej już, na szczęście, stajni, bo śmiałam powąchać siano! Tak, że ten...
To w jednej ze stajni właściciel nie ścielił i nie dawał siana kilka dni. Więc kupiliśmy i przywieźliśmy swoje siano. Jak zobaczył, to nas pogonił z widłami.
Ale to podobno coś ze mną nie tak, że stajnie zmieniam 😁. Niestety jako pensjonariusz mam jedną wadę - przymykam oko, właściciel się przyzwyczaja i próbuje coraz bardziej, aż w końcu nie wytrzymuję, bo konie mają coraz gorzej.
.
[quote author=_Gaga link=topic=67681.msg2733661#msg2733661 date=1511686629]
Problem polegał na tym, że stajnie w pobliżu są sporo, prawie 2 krotnie droźsze.
[/quote]

Niestety coś w tym jest. Zaraz się komuś narażę  😉

Jeżeli stajnia oferuje utrzymanie konia w niskiej cenie to musi iść za tym albo brak warunków do jazdy, albo nieuczciwość właściciela w stosunku do klientów i/lub pracowników.
Policzcie sobie koszty pracownika zgodnie z kodeksem pracy (40 godzin tygodniowo) nawet za minimalną krajową + ZUS a okaże się że do pracy w stajni od 7-21 przez 7 dni w tygodniu potrzeba minimum 3 osoby. Jeżeli karmi właściciel to też jest to praca.

Oczywiście to nie znaczy że w stajniach "za duże pieniądze"wszystko będzie super.
fabapi, ile stajni zatrudnia stajennych na umowy o pracę? Fakt coraz więcej, ale nadal niewiele. Zatem o czym my z tym kodeksem pracy mówimy? 🙁
Właściciel mojej ostatniej stajni sam produkował słomę , siano i owies (i sprzedawał), zatem jak  koszty jako takie nie były tam wysokie. Woda ze studni. Pracownik (niewolnik) jeden, koni w dobrych okresach - ze 40 z hakiem... czego chcieć więcej? 😉

Ja nadal czuję się jak kosmitka w nowej stajni... Na serio - nie muszę sprzątać, ani niczym się martwić więc jest mi dziwnie 😉
Do Byśki nie pojechałam bo raz że zimno, dwa że mogłam nie pojechać... znowu dziwnie  😜
Gillian   four letter word
26 listopada 2017 16:59
Sonkowa, w stajni, której nazwy nie wolno wspominać sprzątałam sobie sama popołudniu, bo chciałam, miałam ochotę i czas - jak się zorientowali, to zabrali taczkę i przyczepę 😜
Grace, dziękuje, ale jako pensjonariusz stałam przez lata w kilku stajniach i starałam się zbierać doświadczenia.  Zresztą kilka z nich było fajnynych i zmiana nie była dyktowana niezadowolenie z opieki.
Muchozol, kiedyś z koleżanką zrobiliśmy obiazd po wszystkich lubelskich stajniach wówczas istniejących i większość z nich nie spełniała wg mnie podstawowych kryteriów do wstawienia konia. Wybór był jak między dżumą A cholerą.
_Gaga, grunt to znaleźć złoty środek pomiędzy kosztami a ofertą.  Niestety koszty rosną z roku na rok (ceny paliw, nasion) a trudno podnosić ceny gdy inni wolą szukać oszczędności.
Sonkowa, w stajni, której nazwy nie wolno wspominać sprzątałam sobie sama popołudniu, bo chciałam, miałam ochotę i czas - jak się zorientowali, to zabrali taczkę i przyczepę 😜

W stajni w której krótko trzymałąm przed laty  moją obecną seniorkę (23 lata), bardzo oszczędzano na sianie.Przyjeżdżałam ok 20, a w boksach często ani żdzbłą .Właziłam więc po drabinie na strych, zrzucałam kostkę i równo dzieliłam na wszystkie .Któregoś dnia zastałam drabinę uciętą do połowy -dla mnie mającej 153 cm było to znaczące utrudnienie 🙂
Ja dziś byłam akurat w porze zadawania obiadu. Darco siana nie dość, że po kokardkę dostał (pomimo, że zaraz wychodził na wybieg), to jeszcze jakieś takie dziwnie zielone to siano i pachnące jakieś. Pleśni nie było ani smrodu zgnilizny - no dziwy Panie jak diabli 😁
Wiecie co - dobrze mi tak - niech to trwa 🙂 Pojeżdżone, wygłaskolone i do domu 🙂
Teraz wiem jak to jest mieć konia w Pensjonacie, a nie w "pensjonacie"  🏇
Sonkowa, Gillian, piateczka, tez jak trzymalam konia w pensjonacie to dostawalam regularny opr od wlascicieli stajni, ze moje samodzielne sprzatanie to marnowanie slomy... Ale tam w okresie tuz przed wyprowadzka siano bylo na klodke, a slomy nie bylo w ogole (sic!) przez kilka ostatnich dni pracownicy scielili tym, co zalegalo luzem na strychach 🤔wirek: a cena to bynajmniej nie bylo 500 zlotych 😉

fabapi, ale chyba kazdy rozumie, ze praca kosztuje, wiec dobra opieka = wysokie koszty pracy = wyzsza cena pensjonatu w stosunku do analogicznego jesli chodzi o infrastrukture osrodka z gorsza opieka. Problem w tym, ze czesto wlasciciele pensjonatow deklaruja ze praca (sprzatanie, indywidualne karmienie etc.) zostanie wykonana i cena pensjonatu jest jak najbardziej odpowiednia aby wliczenie tej uslugi bylo oplacalne, tylko jakos nikt nie sprzata i nie karmi 😉 A juz wydzielanie 1 plasterka siana zamiast normalnej porcji to niewielka oszczednosc na pracy.

U nas zagranico 😉 praca jest droga wiec kroluja doe-het-zelfy i pochodne, gdzie wlasciciel zapewnia infrastrukture, wzglednie karmienie (ale przygotowane porcje przez wlascicieli koni), na padokowanie sa wachty a sprzatanie w zakresie wlasnym. Tylko ze nikt nie deklaruje, ze to all inclusive, no i sie placi 150 czy 200 euro a nie 400, a w PL kojarze i przypadki ze cena czterocyfrowa ale lataj se pan z taczka z g*wnem 😉
rybka   Różowe okulary..
26 listopada 2017 18:04
Gaga jak ja Ciebie dobrze rozumiem, że czujesz się jak Marsjanin, który wylądował na ziemi 😁 😁 Przerabiałam to samo i dopiero od niedawna (chociaż nadal nie do końca  :lol🙂 jak jadę do stajni to się nie dziwię temu co mnie zastaje  😂
Gaga a dostanie jeszcze siana na kolacje czy ta porcja z obiadu ma wystarczyć do rana ? bo znam i takie stajnie ze konie dostają o 16 i do rana nic więcej.
Muchozol, kiedyś z koleżanką zrobiliśmy obiazd po wszystkich lubelskich stajniach wówczas istniejących i większość z nich nie spełniała wg mnie podstawowych kryteriów do wstawienia konia. Wybór był jak między dżumą A cholerą.
Piękne podsumowanie 👍. Bardzo oddające rzeczywistość.
Dosyć fajne warunki ma Enklawa. No i jak mówią tak jest. Nie wszystkire rzeczy mi się podobają (np. to, że konie wszystkie są w jednym stadzie), ale przynajmniej mówią od razu jak to wygląda.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się