Brykające konie

No jasne. O wiele łatwiej z punktu widzenia swojego EGO jest powiedzieć sobie, że się koniowi pokaże jak to ma się słuchac i iść nawet jak nie chce niż zastanowić się, czy ma do jeźdźca zbyt małe zaufanie by odejść z nim od stada zbyt daleko lub by iść z nim "w ogień" na wszystko. A przepychanie na siłę jest powszechne, bo ciagle o nim, prawie codziennie tu gdzieś czytam.
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
19 września 2011 16:13
Spokojnie dziewczyny. Już wiem co jest grane. Demetek mieszka blisko mnie (bo co to jest 15-20 km). Kupiła konia od osoby, która ją oszukała i myślała, że się nie wyda. A wyszło szydło z worka i nie ma się co dziwić, że dziewczyna ma problem. (świat jest mały, a osoba która sprzedała jej konia nie cieszy się zbyt fantastyczną opinią).
Jest tak. Młody został zajeżdżony w wieku 2 lub 2,5 lat. I pól biedy by było. Zachowanie jego wskazuje, że był zajeżdżany źle i teraz, jak poczuł siłę, pokazuje na co go stać. Demetek myślę, że zaczęła się trochę go bać i młody to wyczuł. Generalnie koń jest surowy, bo niby przyjął jeźdźca, niby kuma co to jest łydka itd ale generalnie konio jest surowy. Rozmawiałam z Demetek przez fona i stąd mam info. Jej naprawdę potrzebna jest pomoc.
A co to za koń co go trzeba jednocześnie i zajeżdżać/czy tam cywilizować/ i oprzęgać?
Na jakiś konkurs się wybiera?
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
19 września 2011 16:25
Taniu, zwyczajny koń, nie zrobiony jak trzeba od razu i teraz są problemy. Utajone to było przed obecną właścicielką. Dziewczyna szuka przyczyn w sobie, a tak naprawdę trzeba zacząć wszystko od początku i poprawnie.
Wcale się koniowi nie dziwie... poczuł siłe, przekonał się że się da i teraz są problemy...
Niestety dużo ludzi chce wszystko na szybko, nie zważając na to że za pare lat przez to moga wynikac z tego takie właśnie problemy. Sam pracowałem w stajni gdzie zajeżdzałem młodziaki i musiałem się zwolnić, bo nie zgadzałem się z poglądami włłaściciela. Zrobienie jednego konia zajmowało mi ponad miesiac (co uważam i tak za baardzo szybko), a własciel chciał żebym mu konia oddawał po tygodniu. Nie mógł tego zrozumieć, skoro płaci mi od konia, to czemu nie chce ich robić szybciej. Baaa, nawet wziął takiego faceta, żeby pokazał mi na jednym koniu, jak to się robi w tydzien, strasznie mi było tego konia żal... A konie z pastwisk, nie dotykane, bez kantarów... tydzien to mi zajmowało siedzenie z nimi na biegalniach i zdobywanie zaufania żeby dały się dotknąc wyczyścić, założyć kantar.
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
19 września 2011 17:08
I to własnie utajniono. Koń zrobiony w zbyt młodym wieku, byle jak, na szybko. Dziewczyna nic o tym nie wiedziała, informacje do niej dotarły całkiem nie dawno.
Gillian   four letter word
19 września 2011 18:24
Cejloniara, nie wiem czy powszechne, ale na pewno nie dam sobą rządzić. Chociaż kocham swojego konia nade wszystko i jakbym mogła to bym go do domu zabierała.
normalka, przeciez jaki to problem ujeździć sobie konia,.....wsiadasz jak siedzisz to jedziesz, jak kon cos odstawia to ciągniesz za wodze, przeciez on wie co to znaczy...na łydke w sumie tez reaguje, no bo wszytskie konie reagują.....jak sie nie zatrzymuje to jeszcze wędzidło na ostrzejsze trzeba zmienic itd....a potem normalny człowiek ma kłopot. Ostatnio kilka takich koni przerzuciłam.....masakra, kiedy uda mi się kupic normalnie ujeżdzonego konia? albo powinnam powiedziec ujeżdżonego konia.

julia, myślę, że kupisz bez problemu - jeśli będziesz chętna zapłacić za włożoną pracę 🙂
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
22 września 2011 15:48
A co to za koń co go trzeba jednocześnie i zajeżdżać/czy tam cywilizować/ i oprzęgać?
Na jakiś konkurs się wybiera?




Nie wybieram się na żaden konkurs  🤣    Uważam, że może ten koń może mieć inne przeznaczenie. I chyba lepiej jest próbować z oponą ,,bo koń coś robi", niż żeby (jak mi ,,życzliwie" radzą) zlać konia, założyć ostrogi i rura w teren. Albo sprzedać komuś, albo dać ,,one,one ticket".

Narazie próbuję znowu brać go na lonżę. Trochę stępa, bo wiem, że w kłusie w jedną stronę będzie szedł, ale już w drugą będzie problem (ucieczka i zabawa w łapanie lonży, itd). I niech dalej dupsko na łące pasie.
Gillian   four letter word
22 września 2011 16:02
tak tak, pozwól mu chodzić tylko w tą stronę w którą chce, a jak nie chce to poklep i wypuść na łąkę  🏇
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
22 września 2011 16:24
🙄  Ja pier... Toć piszę, że chodzi stępem w jedną i w drugą stronę i narazie nie przechodzę do kłusa, bo nie chce problemu.

A ja chyba zrezygnuję z jakiejkolwiek pracy z tym koniem, bo jaki sens ma to, że ja coś przy nim robię, a koń coś zrobi źle i ja chcę to naprawić, to tata pochwali konika, da chlebka i zadowolony, bo konik ucieka od córeczki, a idzie po pieszczoty do niego? A potem pretensje, że nic z koniem nie robię i każe go sprzedać. To to dopiero jest nie halo, więc ... ach... żal...
 
wiec widzę, że użytkowniczka z pokolenia "żal" (swoją drogą chyba nigdy nie zrozumiem tego nurtu)

Dementek, sądzę, że Gill bardzo dobrze wiedziala co chcesz powiedziec stąd komentarz. czy sądzisz, że nie trenując tego co nie wychodzi problem zniknie sam? jesli nie chcesz "problemów" nie dogadasz się nigdy z żadnym zwierzakiem, bo nie ma konia który zawsze wszystko robi dobrze, nawet najlepszemu profesorowi musiał ktoś całe wyszkolenie wsadzic do glowy i radzic sobie z problemami. mówisz, że wyszarpuje lonżę i ucieka? nic dziwnego, albo się znarowił, albo wycwanił, albo może ma problem z motorem ruchu ze strony wewnetrznej, dlatego buntuje się gdy chcesz ją poprzez lonzowanie obciążyć? podstawowy błąd to brak lonżownika. na mnie zawsze patrzyli jak na wariata jak, gdy lonzownika nie bylo tachałam kostki słomy bądz kupilam wlasne slupki i taśmę i ustawiałam. ograniczenie konia z drugiej strony bardzo pomaga w jego odpowiednim ustawieniu, nie ma możliwosci "sobie uciec", masz wieksza kontrolę. próbowałas?

czy widzisz tylko dwie strony? albo opona, albo ostrogi bat, badz trzecia opcia "one way ticket"? nie ma opcji na normalną pracę od podstaw?
Dokładnie o to pytałam.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
22 września 2011 17:43
Słowo ,,żal" odnosiło się do podejścia mojego taty, który chciałby, żebym wyprawiała cuda-nie-widy, gdy sam zakłóca proces szkolenia.

A tak:
-Wywaliłam kasy na taśmy , słupki i skończyło się połamanymi i powyginanymi słupkami, porwaną taśmą.
-Z lonżą zaczynam ponownie po rocznej przerwie.
-Nie mogę zrobić lonżownika, bo tam, gdzie chciałabym go postawić, jeżdżą maszyny. (Ostatnio wujek ,,zezwolił" na jego budowę, ale w miejscu, gdzie jest bardzo nierówno, po skosie (górka) i różne wędoły).

I poza tym kupno konia polegało na zasadzie:,,albo bierzesz tego konia, albo nie będziesz mieć nigdy". Więc wzięłam, choć chciałam innego. (Tak, proszę, zacznijcie wieszać na mnie psy, jaka to ja niedobra i w ogóle. Ja jestem świadoma, że był to błąd. Teraz mówię, że już NIGDY nie kupię konia, który ma iść na mięso. Kto chce, niech się w to bawi- ja już się poddaję. Jeździłam już na tylu koniach, ale po doświadczeniach z tym jednym koniem, ode chciało mi się już wszystkiego. You are the Champons! Szarlatan zwycięscą!)
co z tego, ze jest po skosie? to bardzo dobrze, kon popracuje. nierowno byc nie powinno- popros kogos zeby tam zrobic podorywke i przebronowac i wtedy postaw ogrodzenie lonzownika. ja problemu nie widze,
Dementek, Dobra rada: pod groźbą śmierci zabroń nieupoważnionym dotykać konia. :> [chyba, że stajenni czy instruktor] Czyli, innymi słowy, wygoń ojca z chlebkiem do piekarni. Mam nadzieję, że tak się da....

U mnie w domu każdy ma kategoryczny zakaz dokarmiania konia bez mojej wiedzy, sprowadzania konia bez mojej wiedzy, ściągania derki z konia bez mojej wiedzy... Słowem, poczułam się jak gestapo i zrobiłam srogą awanturę. I nie ma, że "ale on tak patrzy, na pewno jest głodny, to ja mu dałem owsa...." albo "on taki biedny, na pewno mu zimno w tej derce, to ja go schowam". Nie ma dobroczynności. Szczególnie nie powinno jej być w momencie, kiedy chcesz coś z koniem zrobić, bo koń potem jest skołowany i już w ogóle zaczyna słuchać tylko samego siebie.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
22 września 2011 18:12
Niestety, tam jest glina, zresztą powiedzą, że na h.. mi to i w ogóle., bo z koniem nic nie robię. A tam robota to zaprzęg lub jeżdżenie. A tak to jest DARMOZJADEM. Wyśmieją mnie tylko. I nie mam pieniędzy na drewno do lonżownika, bo musi być wysoki i porządny- żeby nie mógł ,,wziąć na klatę".


U taty udało się tylko wywalczyć nie dawanie koniowi zboża. Przychodził z wiaderkiem pszenżyta albo jęczmienia, potem zaczął z połową przychodzić, potem garstka, ale zaczęłam się drzeć i wujek mnie poparł i z tym jest spokój. Ale chlebek koń musi mieć ,,bo koń nie może samą trawą żyć, tak jak człowiek samym chlebem"
Dementek, no ale... to coś robisz z tym koniem? W sensie - ma robotę? Fizyczną?
Przecież on cię w końcu rozniesie 🙁
Czyżbyś "dostała" konia po to, żebyś sobie wybiła z głowy takie głupie pomysły?
prawda ze zle zrozumialam i nie masz tylko jednego konia? powiedz, że zle zrozumialam  🙇 na pewno zle zrozumialam i nie doczytałam.

jesli kon nie respektuje pastucha, to postaw z metalu badz drągów, wydatek nie jest koszmarny, a solidne ogrodzenie bedzie mu ciezko rozwalić. spróbuj go na tym lonzowniku po prostu pogonić stojąc z batem, bez lonzy, wyginania itp, bo moze ma do tej strony jakieś ale ze wzgledu na ból?

pewnie, źle zrobiłaś, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to naprawić. masz konia, wystarczą chęci i trochę umiejetnosci, może pomoc kogos ? niestety dla mnie praca na lonzy zawsze byla podstawą do czegokolwiek, a gdy nie wychodzilo-wracalam na lonżę zbadać co i jak, pewnie, nie wszystko da się na lonzy wypracowac, ale jak dla mnie da się zrobić wiele.

jesli jest to delikatny skos to tragedii nie będzie, sadze ze będzie mu lepiej niż bez ogrodzenia wyciągając się za pysk.

nie wiem jak u innych uzytkowników, ale kiedys z jedna kobyłką bardzo mi się sprawdził lonzownik z drewna plus pastuch, kobyłka miała tak maksymalną niechęć do czegokolwiek, że panikowala i uciekała, najpierw taranując, potem przeciskając się  bądz przeskakując. podnioslam troszkę ogrodzenie, podpiełam prąd i zajelam się pracą, raz próbowała je staranować, dostała impuls z pastucha, i się zdziwiła, po czym okrążała bliżej srodka chrumkając. gdy zauwazyla, że gdy się nie zbliża do ogrodzenia zanadto to nic jej sie nie dzieje, po którymś okrążeniu troszeczkę się rozluznila, choć nie jakoś wybitnie. ale respektu do ogrodzenia nabrała po jednym "strzale", że problemem taranowanie ogrodzen przestało być. potem aż tak oporne się nie trafiały, więc nie mogę polecic tego z czystym sercem, bo nie wiem jak inny kon mógłby zareagować 😉

edit: wysmażyłam dlugi post to nie będę w nim nic zmieniać, tylko dopiszę 😉

Dementek, a gdzie jezdzisz? mówiłas o jezdzeniu na jakiejs łące? nie masz gdzie postawić lonżownika? ZERO? nawet kosztem kawałeczka pastwiska??
no i co z tego, ze glina? ja mam wszedzie dookola gline i jakos po tym jezdze i lonzuje.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
22 września 2011 18:43
Na glinie się parę razy, biegnąc, wywalił. Teraz równowaga poprawiona, więc ślizg zaliczy, ale biegnie dalej. Gania psy, jak go wkurzą. Parę razy sąsiada pogonił.

Raz z premedytacją zrobiłam lonżownik z taśmy i słupków (w połowie słupka taśma i na wysokości 140-150). Podłączyłam pod prąd. Raz chciał zwiać, to prąd popieścił, ale potem łeb do góry i przed siebie. On tylko drut (pastuch) szanuje.

Jak ostatnio (pierwszy raz w tym roku) wyłamał 2 drewniane słupki i w miejscu połączenia drutu z taśmą wylazł, wwalił się najprawdopodobniej w drugie druty z prądem i teraz koń boi się wyjś z łąki, jak rozgrodzę łąkę,żeby mógł przejść na drugą. Muszę go złapać za kantar i przejść obok niego.
Dementek, odpowiesz na moje pytanie? Robisz coś konkretnego z koniem? Czy lata luzem strasząc psy, kury i... ludzi?
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
29 września 2011 20:04
Biega po łące, ludzi (sąsiadów) przestał ganiać. Czasem psa przegoni, jak mu po łące za długo się panoszy. Praca fizyczna? Jak jestem u konia, to go przeganiam. Po ostatniej akcji, która była totalnym przegięciem ze strony konia, nie wsiadam na ŻADNEGO konia. Odmówiłam na propozycje jazdy nawet na dobrze ujeżdżonych koniach. A teraz zaczynają się studia, więc o regularnej jakiejkolwiek pracy z koniem mogę zapomnieć.
A jak się siedzi na stołeczku na trawce i ma się nogę na nogę a konia obok na uwiązie, który sobie trawkę skubie i nagle koń twoją nogę zakłada sobie na głowę, bo musi spod niej trawę wyżreć,  a za chwilę się obok kładzie i tarza to to jest zaufanie czy brak respektu?
pytam serio bo niestety w pełnym galopie koń też mi potrafił zasadzić bryki... ale potem wsadziłam b. doświadczonych jeźdźców i im to dopiero zasadził barany takie, że spotkanie z matką ziemią nastąpiło... no i inaczej na to spojrzałam, że jednak jestem traktowana b. uprzywilejowanie.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
29 września 2011 20:22
I weryfikując swoje jazdy poprzednie doszłam do wniosku, że wina leży właśnie na podejściu do jazdy... Wcześniej jak jeździłam i koń zatrzymywał się i ,,wyłączał" widząc coś ,,strasznego" lub ,,ciekawego" to najpierw dawałam łydkę, później łydka z batem. Jak tylko był zaciekawiony, to wykopał z zadu lub lekko machnął nogą i szedł, ale jak ,,coś strasznego" (jak tylko na niego siądę, to czuję, kiedy zamierza coś kombinować, czasem daje o tym znać już na początku jazdy; po prostu to czuję) to bryknie, ale nie pójdzie, a jak już to krok do przodu, a potem do tyłu i do tyłu i do tyłu. Nic nie pomaga. Trzeba go przeprowadzić przez ,,straszne" miejsce (czasem kilka metrów wystarczy) i wsiąść, i jechać dalej.

A jak zaczęłam jeździć bardziej stanowczo, tj. próbując go ,,przepchać" zaczął robić zwroty, ale ja go spowrotem brałam na trasę. Jak się wyłączał, to łydka, łyda, potem łyda z batem, to koń trochę przeszedł do przodu, ale zaraz ,,wybuchał". Ciężko go było zrównoważyć. Ale potem zaczął odrazu odstawiać akcje (zwrot i galop z rodeo, dęba kilka razy z rzędu i zwrot i galop z rodeo).

Ale teraz koniuch już niczego się nie nauczy... Będzie raczej ,,koniem do towarzystwa" i ekologiczną kosiarką... 🙁
Bymayself, a co to za trend"żal"?

Co do kupowania koni, to nie kupuje tylko koni po 1500, zdazalo mi sie kupowac lub oglądac za zupelnie inne pieniadze, i doszlam do wniosku ze jak mam przeplacac i robic sama, to woel tanszego zrobic sama.


A swoją drogą czy ludzie się nigdy nie naucza NIE kupowac koni z rzeźni???
W końcu grzeczne i mile konie nie mając e 20 lat tam nie trafiają....

Dementek, Zrób konia w zaprzęg, przynajmniej zimą w kuligu poszalejesz🙂


Też byłabym za zaprzęgiem. Niestety podstawą wszelkiej pracy z koniem jest jej regularność (i dostosowanie obciążeń, co oznacza też - żeby pracy nie było za mało, tak samo - żeby obciążenia nie przerastały. Wychodzi na to, że rodzina ma rację - koń jest nierobem i darmozjadem, czyli - nicponiem 🙂 Takie są fakty.
Dajże konia komukolwiek do jakiegokolwiek wdrożenia do solidnej pracy. Przecież wygląda na to, że bardziej znarowić się nie da, nawet gdy ktoś będzie mało subtelny. A szansa na to, że przestanie mieć "motylki w głowie" - jest.
Dobrymi chęciami piekło wybrukowane i można koniowi "lekko" zafundować los, przed którym się chciało ocalić - "wyprodukować" "dzikiego" konia. Jeśli we współczesnym świecie, w Europie, koń rasy szlachetnej jest dziki - to czeka go 1 way ticket.
Moj koń na stare lata nauczył sie brykać  🙄 Ale dla mnie to oznak zdrowia i jak bryka wiem ze jest wesoła. Gorzej jak zobaczę swoje siodło z lotu ptaka i spotkam matkę ziemie, ale mam takiego konia który zawsze stoi przy mnie po takiej akcji. Po skokach trzeba uważać  😎
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się