fundacje ratujace konie...

wczoraj przeczytalam w gazecie ogloszenie o koniku - baska. Ogloszenie dala fundacja centaurus. Konik ten sluzyl wiele lat wlasciciekowi do pracy. Az wkoncu stwierdzil ze baska jest za stara i ma opuchniete nogi. Postanowil sprzedac tego konia do rzezni. Centaurus natrafil na tego konika i dali 200zl zaliczki - wlasciciel zazadal jeszcze 2300zl fundacja ma czas do 15 pazdziernika. Nie patrzmy na to obojetnie - pomozmy na ike mozemy- kazdy grosz sie liczy. Ja juz pomoglam    🙂 www.centaurus.org.pl
centaurusowi mowie nie
karla nie jestem w temacie chyba, mogę wiedzieć dlaczego?
dlaczego? Masz jakies powody?
mam, z resztą nie tylko  ja,był tu cały wątek albo kilka (nie pamiętam) jak znajdę to wstawię
http://www.re-volta.pl/forum/index.php/topic,63221.0.html
http://www.re-volta.pl/forum/index.php/topic,2776.0.html
bardzo chetnie poczytam... Ciekawi mnie najbardziej to czy faktycznie zbierane pieniade sa przeznaczone na wykupienie koni. Juz nie raz wplacalam pieniadze z mysla ze pomagam konika
milej lektury- na razie dwa linki, ale chyba wystarczą.
Tam znajdziesz także info jakie fundacje tutejsi użytkownicy forum sprawdzili i polecają
ja stawiam na Przystań Ocalenie🙂
a Viva albo Pegasus?tez NIE?
faktycznie dosyc ciekawe wpisy.. . Gdzie jest siedziba fundacji o ktorej wspomnialas
ja przez długi okres pomagałam pewnej fundacji. Tez byłam pewna ,że pomagam koniko, tymczasem tylko czesc pieniedzy szła na konie reszta na utrzymanie pani prezes ktora jak mi pozniej mowiła "tez ma rachunki do zapłacenia ,prad, paliwo itp".Guzik obchodzą mnie koszta utrzymania pani prezes, której swoją droga tez wczesniej pomagałam - warunek to ja decydowałam a nie ,że pienadze przeznaczone na wykupenie np 3 koni zostały wydane na inne cele a finał pomimo wpływu dużych pieniedzy ,wykupiono jednego konia.
Nie mam wiec zaufania do fundacji - ufam tylko p Dorocie z Przystan Ocalenie oraz naszej Mecik - z Naszej Szkapy. Reszcie mówię-NIE.Tymbardziej ,że co chwila "wybuchaja " u nich ajkies mneijsze czy wieksze afery.
a co myslicie (jak padlo wczesniej pytanie) o pegazusie?
Ircia   Olsztyn Różnowo
09 października 2011 19:21
Dla mnie PRAWDZIWE fundacje to tylko  Nasza Szkapa i Przystań Ocalenie  😜
Innym nie wierzę. 
Centaurus fuj, jak to już Karla zauważyła 😉
Piękne opisy, chwytające za serce, ale co z tego...
hugolina009, viva to banda oszlolomow, ktorzy umieja chowac sie za winklem i krecic filmiki, zamiast nie dopuscic do krzywdzenia zwierzat, ktorzy usiluja przepchnac idiotyczne i nierealne postulaty, zamiast skupic sie na takich, ktore faktycznie by cos zmienily, oraz ktorzy chca zakazac hodowli zwierzat.
katija spokojnie 😉 jestem na 3roku hodowli zwierzą, więc lepiej,żeby im się nie udało 😀iabeł: ale tak się składa, że u mojego weta w klinice cały czas są jakieś fundacyjne konie, z Vivy również, a on sam często tam jeździ doglądać koni... jak byłam w poniedziałek, to były chyba 3 konie, w tym kucka z przykurczem, na którą sama wpłaciłam symboliczne pare zł, może głupio zrobiłam, ale kucynka przeurocza 😍
hugolina009, 90% koni w fundacjach powinna zostac wykupiona i uspiona. u ludzi uporczywa terapia jest zakazana. szkoda, ze u zwierzat nie. dzieki temu mozna byloby wyciagnac z syfu wiecej koni, chore uspic, rokujace wyleczyc.
,
katija być może masz rację, ale wydaje mi się, że to trzeba widzieć... też myśle, że zwierząt nie należy męczyć nawet w imię dobrej sprawy, ale widziałam na własne oczy jak te konie CHCĄ żyć! w końcu mają co jeść, ktoś sie nimi opiekuje, poświęca czas, a one mimo np bólu pooperacyjnego lgną do człowieka za wszelką cenę... myśle, że watro dać im szanse na drugie życie, nawet "kalekie" 😉 nie mówie tu o skrajnych przypadkach ratowania, gdy zwierzę i tak nie ma szans w miare normalnie funkcjonować 🙁
hugolina009, dla mnie "rokujacy" kon, to kon, ktory po wyleczeniu bedzie w stanie bez bolu i cierpienia funkcjonowac- chodzic, pobierac pokarm. jesli kon ma byc ciezkim kaleka, ktory odczuwa bol przy kazdym kroku, to dla mnie to zwierze powinno zostac uspione.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
10 października 2011 07:21
Zgadzam się z Katiją.
Osobiście mam psa z fundacji Viva. O tym, że jest jej "własnością" z resztą dowiedziałam się dopiero przy podpisywaniu umowy, czym byłam mile zaskoczona- jedyna fundacja, która nie robiła miliona problemów z oddaniem zwierzęcia... Aczkolwiek nie jestem pewna, czy to dobrze.
CzarownicaSa, to w czym sie ze mna zgadzasz? bo ja vive uwazam za bande czubow.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
10 października 2011 07:36
hugolina009, dla mnie "rokujacy" kon, to kon, ktory po wyleczeniu bedzie w stanie bez bolu i cierpienia funkcjonowac- chodzic, pobierac pokarm. jesli kon ma byc ciezkim kaleka, ktory odczuwa bol przy kazdym kroku, to dla mnie to zwierze powinno zostac uspione.

Z tym 😉
Z Vivą miałąm tylko raz do czynienia w wyżej wymienionej sytuacji.
nie mówie o ciężkim kalectwie i bólu przez całe życie... w takim przypadku zwierze powinno być uśpione, zgadzam sie i tak pasałam wyżej.
mówie o sytuacji, gdy zwierze da się wyciągnąć z ciężkiego stanu, nie bedzie biegało pod siodłem, ale na spokojne życie na łąkach może liczyć
CzarownicaSa,fundacja Viva sama w sobie nie zajmuje się psami ani ich adopcjami. Do tego są oddziały podlegające macierzystej fundacji i rozliczające się z nią z faktur. Ale żadnej pomocy ani finansowej ani żadnej innej od Vivy nie dostają. oddziały samu muszą sie starać o fundusze, same sterylizować, kastrować, same opłacać hotele dla psów czy kotów. Jedyne co im umożliwia bycie oddziałem fundacji to możliwość przeprowadzania legalnej zbiórki kasy. Jest to bardzo ważne, nie mówię że nie. Ale co oddział to inne zwyczaje, trafiło Ci się lekko, łatwo i przyjemnie ale to nie jest regułą
Jeżeli zaś chodzi o konie to Vivę interesują tylko przypadki tzw. medialne. Pojedyncze konie nikogo nie obchodzą
Priorytetowa działalność Vivy  to propagowanie wegetarianizzmu, walka z futrzarstwem itp. Konie to tak tylko przy okazji.. żeby było słychać o fundacji
ja nie rozumiem fundacji i ich działania, to miesci sie poza moją możliwością pojmowania.
Wielekrotnie zwracałam sie do fundacji  róznych, także takich maleńkich, jednosobowych.

Tak samo w sprawie koni jak i psów i kotów.

Nie dość ze do dziś nie mam zadnego adoptowanego zwierzaka, to zawsze zostałam zwyzywana i potraktowana jak kat i oprawca a nie osoba niosąca
pomoc.

Czarę przepelniła sytuacja z nie tak dawna, jakas" inteligentna", jak sądze wolontariuszka ogłaszala sie tu na rv, o koniach do adopcji.

zapytałam ją o konie zaznaczając ze kon moze byc mega dziki, agresywny i maxymalnie niereformowalny, zostałam na wstepie rozmowy potraktowana w sposób dla mnie nie zrozumiały, ale jak gówniara która chce super konika za darmo, ujezdoznego, kochanego, najlepiej fryza albo innego mega super konika.

Rozmowa skonczyla sie zablokowaniem laski na GG bo nie odpuszczała.

Sama nie wiem o co chodziło, co takiego złego napisałam.???.

no bo widzisz, z reguły jest tak, że lepiej podejśc do potencjalnego chętnego na adopcje jak do jeża niż wydać zwierzaka za szybko i za parę dni musieć go zabierać.To takie dmuchanie na zimne, co do pewnego stopnia jest zrozumiałe ale często są to przegięcia.
Jakiego chcesz psa? Napisz mi pw
Prowadzę hotel dla psów i mam np 15 sztuk z jednej fundacji. Te psy są u mnie od półtora roku i jako żywo ani jeden pies z tej fundacji nie został wyadoptowany. Dlaczego? Bo nie urodził się jeszcze nikt kto by był godny adopcji psa z tej fundacji. inne jaoś znajdują domy prędzej czy później, ta piętnastka-nie
kiedyś wierzyłam fundacjom , kiedys wspólpracowałam z jedną z fundacji. Mam wspanialego psiaka z fundacji i dwa konie kupione "za grosze" dzieki wsparciu fundacji, (tzn osob zaprzyjaznionych z fundacja). Dzis wiem jak niektóre fundacje działają od srodka. Wiem ,że gdy np trafił zdrowy ,ładny kon dostała go soba bliska pani prezes a konia kalekę "wciskano" na siłę innym osobom. Wiem ,że gdy zbiera się pieniądze na wykup czy leczenie konia stosuje się baaardzo rozne "chwyty" czasem gdy pieniedzy jest juz dosc zbiera się daalej bo pozniej może długo nie byc takiej okazji. Czasem wymysla sie wręcz jakies rzewne histore (klacz LaPlata) aby uzyskac pewne fundusze.
Gdy się postawiałam, gdy opisałam działanie jednej z fundacji stałam się wrogiem nr 1 owej fundacji, jej pani prezes i osob z nia zaprzyjaznionych.
Smiem twierdzic ,że wiekszosc fundacji tak jest prowadzona. Dlaczego? Bo łatwiej jest uzyskac pieniadze na kalekiego  konika ,na jego operację niż na te konie które już są w fundacji. O tych ludzie już nie pamiętają, zresztą rzadko trafia się sponsor który non stop co miesiac cos przelewa srodki a pieniądze sa potrzebe a wiec....Nie twierdzę,że fundacjom się "przelewa", nie napewno mają problemy finasowe , napewno jest im ciezko, w dzisiejszych czasach ludzie coraz mnie j są skłonni dzielic się pieniedzmi ale za nic nie pochwalam oszukiwania , szczególnie tych któzry z dobrego serca cos fundacjom przekazują lub chca coś przekazac.
Za nic nie pochwalam oszukiwanych historyjek czy leczenia nie uleczalnych, schorowanych zwierząt, tylko po to aby na podstawie ich losów wyłudzac pieniadze.
Do tego zapala mi się "lampka czerwona" gdy słyszę ,że prezes czy czlonkowie fundacji nigdzie nie pracują a samochody mają. Już kiedys słyszłam tekst pani prezes fundacji gdy poprosiłam o rozliczenie się z powierzonych pieniedzy ,że ona tez musi załpacic za prąd czy paliwo. Okey musi tylko czy z pieniedzy zberanych np na operację danego zwierzka???
Co do adopcji? mam mieszane uczucia. Widziałam wiele nieudanych adopcji, widziałam konie wracające z adopcji w tym moją Borkę. Niestety dużo osob adopcje traktuje jako sposob na otrzymanie darmowe zwierzka.
Nie mówię ,ze wszystcy ale niestety dużo osób tak postepuje.
Mnie osobiście każda adopcja kosztuje mnóstwo nerwów. Odpowiedzialnośc jaką biore na siebie oddając zwierzaka zupełnie nieznajomej osobie jest bardzo stresująca.
Faza, to prawda że jak sie trafi bida,na którą płyną pieniądze to sie zbiera ile wlezie. Są przecież takie zwierzaki które też potrzebują leczenia a nie zbiorą ani złotówki. No tak już jest
jasne i dlatego wymysla sie niesamowite historie.
Ja jednak takim metodowm mówię- nie. Dalej widzialam próbę leczenia na siłę zrebaka z przykurczem obu przednich nóg oraz z odlezynami. Nawet gdy wet w szpitalu powiedział ,że nic sie nie da zrobic to szukało się "na siłę" kliniki ktora by spróbowała. W miedzy czasie na dogomanii na owego zrebaka zbieralo sie pieniadze. Gdy zrebak zdechł - mówiono - nie udłąo sie, choc z góry było wiadome ,że się ne uda a zrebaka przewoząono na leżaco, cierpiącego ponad 200 km.
Nie wszystkie fundacje tak działają, nie wszystkie są złe.Lubie Przystan Ocalenie , lubię Naszą Szkapę obie te fundacje ile mogę tyle wspieram. Pozostałym fundacjom po tym co widziałm (i niestety uczestniczyłam) poprostu -nie ufam.
Dokładnie tak. Jest mnóstwo nie rokujących zwierząt i utrzymywanie ich na siłę przy życiu równa sie znecaniu. A za te pieniądze można by było pomóc kilku innym potrzebującym leczenia a nie eutanazji. Ale nie, leczymy za wszelką cene, leczymy raka z przerzutami, fundujemy chemię i diabli wiedzą co jeszcze no bo przecież trzeba dać szansę..na co pytam się?..
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się