stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Ja myslalam o karze pod postacią zatrzymania lub wycofania, ktore czasem stosuje, gdy kon zapomni, co to subtelnośc i reakcja na pomoce wstrzymujace.
ja tez mam takiego konia i fajnie że pojawił się ten temat.  Dobrze poczytać o waszych metodach i o tym jak sobie radzicie z takimi wrażliwcami. Ja uwielbiam swojego konia za to jaki jest, za tą jego iskrę i energię ale tez dopiero teraz po 7 miesiącach mogę powiedzieć, że znaleźliśmy drogę do porozumienia i wyciszenia. Nie traktowałam co prawda tych jego ekscytacji nigdy jako buntu czy niesubordynacji. On inaczej nie umiał sobie poradzić z zadaniami. Zawsze chciał już, teraz, natychmiast. Od 3 miesięcy mamy inną trenerkę bo przy poprzedniej miałam wrażanie że koń wpada w coraz większą ekscytację spowodowaną nadmiarem zadań.Był moment, że już samo wejście na plac powodowało u niego spięcie i stres.  Teraz wszystko robimy na spokojnie, długa rozgrzewka - tak jak Gaga, 20 minut równego , nudnego kłusa. Wtedy mam podstawy do dalszej pracy, jak się za bardzo nakręci przerywamy ćwiczenie i wracamy albo do spokojnego stępa albo do kłusa roboczego. Potem znowu wracamy do ćwiczenia. Dużo pochwał głosowych, jakieś cukierki ,sprawdziło się przy nauce stania przy wsiadaniu bo potrafił wyfrunąc galopem jak tylko mój tyłek siadał w siodło.
Hej, pierwszy raz wypowiadam się w tym temacie, ale poszukuję pomocy i może tu ją znajdę.

Mam 4 letniego wałacha i mam z nim spory problem z pracą na lonży. Koń jest zajeżdżony, w wieku 3,5 roku, jak go kupiłam wysłałam go w trening. Pod siodłem nie wykazuje jakichś wielkich problemów, których nie da się przepracować, to młody koń, więc jeszcze wielu rzeczy się uczy. Jednak na lonży jest istna tragedia. Pierwszym problemem jest niechęć odejścia od człowieka, ale to jest jeszcze do opanowania w początkowej fazie pracy. Odesłany na koło, na stępa idzie grzecznie przez jakiś czas, potem pokazuje, że chce podejść do środka kierując się w moją stronę. Kiedy odsyłam go zpowrotem na koło za pomocą bata ( nie dotykając konia ), ten wpada w furię. Zaczyna się dziki galop z agresywnymi baranami, zawsze w moją stronę ( wydaje mi się, że "na zewnątrz" było by mu wygodniej, jeśli chciał by spuścić nadmiar energii?). Robi to z ogromną złością, nie mogę go uspokoić, bo każdy mój ruch czy korekta lonżą tylko go jeszcze bardziej denerwuje. Po 10-20 minutach, jak już się zmęczy, zwalnia i od razu do mnie podchodzi. I dalej schemat się powtarza, z tym że, jak chce go odgonić od siebie po raz kolejny to zasadza się na mnie zadem, a zasięg ma na prawdę duży.  Ciężko mi cokolwiek wypróbować, bo każdy mój sygnał kiedy już wpadnie w szał kończy się jeszcze większym gniewem z jego strony i wpadamy w błędne koło. Ogólnie koń sprawia większych problemów pod siodłem, jest wręcz do pchania, czasami, jak już się znudzi to próbuje pójść w swoją stronę, ale po kilku próbach, jak nie zostanie mu odpuszczone to grzecznie robi dalej swoje. Z obycia jest strasznym miśkiem, przylepą. Powiedziałabym, że wręcz męczydupą, bo a to czapkę złapie i będzie mymłał, a to suwak go zainteresuje, też pomymła. Bardzo aktywny paszczowo jest, wszystko musi wziąć i pomymłać.

Już nie wiem co mogę z tym zrobić, bo czegokolwiek dotąd bym nie próbowała wzbudza to w nim tylko jeszcze więcej gniewu. Nie potrafię znaleźć z nim żadnego dialogu pracując z ziemi. Jego agresja sprawia, że ta praca w moim odczuciu jest wręcz niebezpieczna, bo kilka razy pokazał, że bardzo chętnie teraz by się odwrócił w moją stronę i po mnie przebiegł.

Może ktoś miał podobnie? W tą niedzielę będzie u nas trenerka (nie mamy trenera na co dzień), może ona też coś nam podpowie (ogólnie ta Pani zajmuje się metodą  Dual-Aktivierung, co może być ciekawe dla niego, bo wymaga jakiegoś skupienia, i może będzie dla niego atrakcyjną formą pracy, nie wiem, próbuję wszystkiego).
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
16 stycznia 2019 14:59
Reyline- Jak dla mnie ten koń wygląda na konia, z którym bawiono się w ,,7 gier". Zwłaszcza tą, gdzie koń jest wyganiany na koło i ma wykazać chęć ,,połączenia" z człowiekiem. Ty mu na to nie pozwalasz i jest bunt.
Dementek z tego co mi wiadomo, żaden z poprzednich właścicieli nie bawił się w takie rzeczy (ja jestem trzecia). Ale nie mam pewności, bo wiem, że niektóre informacje o koniu jakie dostałam od poprzedniej właścicielki nie były prawdziwe.
Kwestia jest taka, że to eskaluje. Wcześniej ten problem już był, jednak po tym jak zaczynał swój szaleńczy bieg i barany ze złości udawało mi się wyegzekwować te 5 minut pracy w skupieniu, potem były to 3 minuty, teraz nie ma mowy nawet o sekundzie skupienia. Zaczynam najzwyczajniej w świecie bać się z nim pracować, bo co lonżę to jego baranki odbywają się coraz bliżej mnie, boję się, że pewnego dnia w końcu mnie zaatakuje (a jest to kawał konia, bo pogrubione 172 cm w kłębie i niespełna 800 kg wagi, a takie wkurzone gabaryty to jednak już mocno niebezpieczne).

Miałam nadzieję, że będzie nam to wszystko szło pomału do przodu, a tu się okazuje, że jednak idzie, ale nie w tym kierunku co oczekiwałam i dużo szybciej niż przypuszczałam.  😕
Reyline sprawa z gatunku walki o dominację. Problem eskaluje, bo nieświadomie wypracowałaś z tym koniem pewien schemat. W Twoim działaniu musi być powtarzalna luka, dlatego problem się pogłebia. Musisz poprosić o pomoc kogoś innego, żeby znalazł w Tobie tą lukę i złamał schemat.
Póki nie będzie tej pomocy, ogranicz lonżę do minimum i rób to, co jest bezpieczne. Im dłużej będziesz to powielać, tym bardziej się ugruntuje. Nie warto.
lillid na razie zaprzestałam kolejnych prób do niedzieli. Wtedy odwiedzi nas trenerka (zajmuje się też treningiem jako takim, nie tylko wspomnianą wcześniej metodą). Może ona właśnie nam pomoże. Zwróciłam się też o pomoc do trenera, który z koniem pracował by przygotować go pod siodło. Też wykazał chęć pomocy, jednak dopiero w lutym będzie osiągalny.

Na lonżę wzięła go też koleżanka, która go jeździ i wyglądało to tak samo, jak nie gorzej.
Napisałam posta, bo mam nadzieję, że może ktoś był w podobnej sytuacji i podrzuci jakiś pomysł. Ja postaram się przeanalizować swoje zachowanie podczas pracy, może uda mi się znaleźć coś nieodpowiedniego co się powtarza za każdym razem. Pokładam duże nadzieje w tej niedzielnej wizycie, może ktoś bardziej doświadczony będzie w stanie nam pomóc.
Reyline miałam ostatnio problem o podobnej dynamice rozwoju (czyli z czasem było coraz gorzej...), co prawda nie z odsyłaniem na koło, a... wsiadaniem. Nie było żadnej traumy przy wsiadaniu, ani ze stołka, ani z ziemi, ale koń ustać nie potrafił, nawet trzymany przez kogoś z dołu. Problem narastał 3 miesiące, a został rozwiązany w 40 minut z pomocą bardziej doświadczonej osoby. Obecnie wsiadam na luźnych wodzach, mogę otrzepać sobie buty z piachu stojąc na stołku, a koń nie drgnie, póki go o to nie poproszę. Śladu napięcia w ciele zero.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że właściwie nie umiem wytłumaczyć, jak to osiągnęliśmy. Wszystko opiera się o wyczucie czasu i właściwe reakcje.
Niestety diabeł tkwi w szczegółach.
Reyline podpinam się pod Dziewczyny, ponieważ również uważam, że to próba dominacji poprzez ustalenie zasad, ale nie przez Ciebie tylko konia. On doskonale wie, że Ty proponujesz mu pracę (lonża) i nie chce od Ciebie odejść, bo jesteś jego "punktem" nic nie robienia. Trafił Ci się cwany zwierzak, ale niestety w dużym gabarycie. Uważam, że bez drugiej osoby nie dasz rady. Jedna lonżuje, druga pilnuje - narzuca korektę.
Fajnie, że przyjedzie trener. Co dwie głowy to nie jedna.
maluda kilka koni przeszło przez moje ręce, mniej lub bardziej ciężkich w obyciu, ale tu natrafiłam na ścianę i kraniec moich umiejętności. Z takim koniem jeszcze nie pracowałam, a jeszcze tak niefortunnie wyszło, że to mój własny koń, z którym nie daję sobie rady. Jestem mega zrezygnowana. Mam wielką nadzieję, że trenerka pomoże, jeśli nie ta, to może kolejna. Oczywiście gdzieś po drodze zastanawiam się nad aspektami zdrowotnymi, bo może go coś boli, może jakiś fizyczny dyskomfort sprawia, że tak się zachowuje, a na lonży poprzez specyficzne ustawienie jest on większy niż z siodła? Może coś z zębami? Fizjo już umówiony, zęby sprawdzone będą w połowie lutego bo taki mam ustalony termin, na pewno nie zaszkodzi tego zweryfikować. Myślicie, że może to być jednak jakaś przyczyna zdrowotna, czy  jednoznacznie takie zachowanie wygląda na próbę dominacji i dyktowania zasad przez konia?
dla mnie też raczej dominacja. A umiesz pracowaćna wędzidle na dwóch lonzach/lejcach? wtedy masz możliwość działania na zewnętrzną stronę pyska konia, jak koń akceptuje wędzidło to może w ten sposób było by łatwiej i na pewno bezpieczniej go utrzymać na obwodzie koła. i zatrzymywać go tak, żeby mu nie pozwolić na podchodzenie do środka, cały czas pracować na zewnętrznym obwodzie koła
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
16 stycznia 2019 17:03
dla mnie też raczej dominacja. A umiesz pracowaćna wędzidle na dwóch lonzach/lejcach? wtedy masz możliwość działania na zewnętrzną stronę pyska konia, jak koń akceptuje wędzidło to może w ten sposób było by łatwiej i na pewno bezpieczniej go utrzymać na obwodzie koła. i zatrzymywać go tak, żeby mu nie pozwolić na podchodzenie do środka, cały czas pracować na zewnętrznym obwodzie koła


Również polecam podwójną lonżę/lejce/linkę odp. długości dopiętą z obu stron wędzidła dodatkowo zapięta jak trójkąty (patrz zdjęcie) . Koń tu raczej będzie miał mniejsze szanse ustawiania się  przodem do ciebie bo będzie ograniczany wodzą zewnętrzną.

Ja bym najpierw poprosiła druga osobę która by go parę kolek przeprowadziła stepem po kole w jedną i w drugą na pojedynczej lonzy aż zakuma, bo szalejący koń który się zaplacze w dwie laze obkrecajac się to będzie mega problem
Kiedyś jeździłam konia, który przy każdym wysyłaniu na koło nagminnie próbował wchodzić na człowieka i straszyć przodem i zębami lub czasami tyłem. Nie dało się zrobić nawet jednego kółka w stępie. Wtedy w moim odczuciu problem powstał z tego, że właściciel się go bał i koń sobie zrobił z ludzi zabawę. Też nie przepadał za jazdą (ból w paszczy), kiepsko reagował na pomoce i był ogólnie rozpieszczony. Pomogło cofnąć się całkiem do podstaw i zająć się prowadzeniem, ale tak, żeby było na 100% zawsze jasno, gdzie jest granica i koń nigdy nie miał prawa tej granicy przekroczyć nawet o milimetr. Ten koń też polował na nie uwagę ludzi i zaraz chciał mieć górę i np. raz z kimś się zagadałam i stanął mi na obie moje stopy i nie chciał zejść. Potem już nigdy sobie nie pozwoliłam nawet na sekundę stracić uwagę. Nie chodziło o jakieś duże karanie, raczej świadomość granic i grzeczne ale stanowcze egzekwowanie najmniejszego przestępstwa (wiadomo przy ataku używa się co się ma, ale to już jest obrona własna i wg. mnie koń nigdy nie ma prawa krzywdzić człowieka - ja mu nigdy niczego złego nie zrobiłam). Jak już przy prowadzeniu i podstawowej obsłudze było jasno, dodałam parę kroków wysyłania na koło, z tym że dokładnie dało się wyczuć granicę gdzie koń rozważa walkę. Do walki starałam się nie wchodzić, raczej tą granicę stopniowo powiększałam. Doszliśmy do fajnego kłusa bez awantur. Pod siodłem u tego konia też bardzo pomogło nie kłócić się, tylko aż do znudzenia cierpliwe czekać na poprawną reakcję i tą bardzo mocno nagrodzić. Stwierdziłam, że ten koń to mistrz walki i nie będę wchodzić w jego działkę. Jak tylko mogłam starałam się pielęgnować i nagradzać jego chęć i dobrą wolę. Koń całkiem zmienił podejście, zaczął się starać, pod siodłem miodzio i całkowicie przestał atakować. Aż się właściciel znów zabrał za trening, ataki wrócili i ja stwierdziłam, że taka dzierżawa nie ma sensu.
[quote author=karolina_ link=topic=7002.msg2838264#msg2838264 date=1547662366]
Ja bym najpierw poprosiła druga osobę która by go parę kolek przeprowadziła stepem po kole w jedną i w drugą na pojedynczej lonzy aż zakuma, bo szalejący koń który się zaplacze w dwie laze obkrecajac się to będzie mega problem
[/quote]

jak się umie tak pracować to można zapobiec okręceniu sięlejcami. A praca dwóch osób też jest trudna, po pierwsze wymaga ogromnego zgrania, żeby te dwie osoby nie dwałay koniowi sprzecznych sygnałów, po drugie taki atakujący koń może być zwyczajnie niebezpieczny dla tej oosby idącej przyn nim blizko
a ja myslę że: [quote="Reyline"]Powiedziałabym, że wręcz męczydupą, bo a to czapkę złapie i będzie mymłał, a to suwak go zainteresuje, też pomymła. Bardzo aktywny paszczowo jest, wszystko musi wziąć i pomymłać.[/quote]
Nie wolno koniom pozwalać na takie zachowania względem nas (ani względem żadnego innego człowieka).
Konie działają metodą bardzo małych kroczków.... tak małych, że nawet się można czasem nie spodziewać. Niby "drobnostka", ale z różnych tego typu zachowań biorą się później duże problemy.

Konia, który wchodzi do środka, trzeba "przyłapać" i zareagować dużo wcześniej - no i musi ustępować od nacisku, szanować przestrzeń człowieka zawsze i nie włazić nieproszonym w tą przestrzeń. Niemniej jednak Lilid ma rację - ciężko "przełamać" sytuacje samemu.

Co do problemów zdrowotnych - ok, zawsze warto sprawdzać, ale też nie ma co liczyć, że, nawet jeśli znajdziemy jakiś problem zdrowotny, to wszystkie problemy behawioralne na lonży się zakończą i w ogóle już nic się nie będzie działo. Jest to jakaś tam możliwość, ale głównie chodzi mi o to, żeby nie tylko to brać pod uwagę.

Mój 3,5 letni koń jest ogólnie bardzo miłym i grzecznym koniem (no przynajmniej ja tam żadnych problemów nie mam, skarg od obsługi nie słyszę), no, ale z kontaktem to tak średnio, a czasem mocno średnio. Myślałam sobie "okej młody jest, ledwo zajeżdżony, ma prawo". Ale po którejś jeździe myślę sobie - no kurde, coś tu nie gra. Taki miły i grzeczny koń.... Sprawdziłam i wyszło - paszcza do dentysty 😎
Ale jak mówię - koń w obejściu bardzo grzeczny, na lonży bardzo grzeczny, co próbuje to próbuje, ale mu się nie pozwala - natomiast Twój koń najwyraźniej pewne zachowania już wypróbował, utrwalił, zobaczył, że można i teraz trochę tak "hulaj dusza". Trzymam kciuki za trenerkę i nie załamuj się - właśnie z własnym koniem jest zawsze "najgorzej" 😉 😉
Sankaritarina Takie zachowanie typu mymłanie i zaczepianie zawsze jest  negowane jeśli nie jest to czas na takie relacje. Daję mu znać, że tak nie można kiedy ja sobie tego nie życzę. Ćwiczymy w ręku z bacikiem ustępowania, przestawiania, cofania. To wszystko robi bardzo ładnie. Na takie spoufalanie pozwalamy sobie kiedy jest na to czas i za moją zgodą. On bardzo potrzebuje takiej bliskości i kontaktu, właśnie jakiejś zabawy czy po prostu oprzeć głowę o moje ramię i się zdrzemnąć. Bardzo do tego dąży, ale nauczył się już w miarę, że jest na to czas tylko wtedy, kiedy ja jasno na to się zgodzę i zainicjuję takie relacje. Może w tym tkwi problem? Że w żadnej sytuacji nie powinnam dopuszczać do takiego zachowania?

Na podwójnej lonży potrafię pracować, pracuję tak z dwoma moimi pozostałymi końmi, jednak właśnie z obawy o zaplątanie nie zapięłam tak młodego, szczególnie, że jeszcze nigdy dotychczas tak nie pracował. Ale może spróbuję pod okiem trenerki. Będę wtedy w razie czego miała wsparcie drugiej osoby. Brzmi rozsądnie to, że będę mogła go przytrzymać zewnętrzną wodzą w razie czego.
Reyline obawiam się, że to może być błąd, bo konie raczej nie kumają konceptu, że w danym momencie mają Ciebie respektować, a w innym mogą mymłać, skubać i kłaść głowę na ramieniu.
Jak urocze by to nie było, są to zachowania typowe dla koni, które lubią wchodzić na głowę - i owszem, są bardzo kontaktowe i inteligentne, ale jednak są też wspaniałymi obserwatorami i mistrzami wykorzystywania sytuacji.
W takim przypadkach stawiałabym niestety na 100% klarowność - wszystkie zachowania spoufalające są surowo zabronione.
Mój poprzedni koń był właśnie taki - wałach, ale bardzo "ogierowaty" tak z wyglądu, jak i usposobienia. Bardzo bystry i kontaktowy, bardzo badający wszystko pyskiem, bardzo żarty. I na lonży zachowywał się podobnie - odesłanie na koło ZAWSZE kwitował odwinięciem się zadem w moją stronę i strzałem z dwururki.
To był koń, przy którym trzeba było być bardzo konsekwentnym i zastanowić się 2 razy, zanim się go pochwaliło za cokolwiek (zwłaszcza cukierkiem). Przy wyluzowanym i sprawiedliwym traktowaniu był bardzo fajny, współpracujący i bardzo szybko się uczył. Przy jakimkolwiek spóźnieniu, puszczeniu czegoś płazem lub napięciu z mojej strony zmieniał się w najgorszego gnoja, z jakim było dane mi pracować.
Problem z odsyłaniem na koło drogą pokojową był nie do rozwiązania, niestety najlepszym przyjacielem był lonżownik (bo dziad potrafił przeciągnąć na wędzidle 100 żywej wagi kilka metrów po placu) i dłuuugi bat. Początki zawsze były najgorsze, w kolejnych "atakach" było coraz mniej przekonania (koń musi zrozumieć, że nic tym nie ugra). I jakoś to było, choć po tygodniu nie-lonżowania problem wracał i cała robota od początku.
To też był koń, który zwyczajnie nie lubił biegać w kółko i pod siodłem pracował o wiele lepiej (choć też miał swoje za uszami i wymieszał mnie z piachem bardzo skutecznie).
Reyline, sluchaj sie lillid i nie daj sie tulac, mymlac i byc podporka, z bardzo pewnym siebie i dominujacym koniem takie naziemne glupotki potrafia eskalowac w niefajne sytuacje w pracy, zarowno z ziemi jak i pod siodlem.

Taka madra jestem, bo juz po szkodzie 😂 moj little pony zaczal mnie krok po kroku wykorzystywac z ziemi, przy czyszczeniu, jakies tu mymlanie rekawiczki przy zakladaniu oglowia, tam przesuniecie nogi w tyl przy czyszczeniu kopyt, nieco leniwa reakcja na przesuniecie w bok, oparcie lba na ramieniu... niby drobiazgi nie? Az sprawa doszla do momentu, ze mnie kobyliszcze spontanicznie wygonilo z boksu na kopach 🥂

Niestety nie poprawia perspektyw fakt, ze nie da sie jej uwiazac, bo zwierz jest po relatywnie niedawnym otwartym zlamaniu kosci nosowej i ma traume na tym punkcie. Wiec bedziemy z trenerka cywilizowac konia we dwojke, sama z nieuwiazanym koniem to se moge 🙄 A i pod siodlem zaczyna kombinowac niestety, bo coraz czesciej jestem zbyt mila i zbyt malo konsekwentna, tak to jest jak sie delikwent z jakiegos tam konia stal ukochanym kucykiem... Wszyscy mi mowili, ze to leniwy kon-buc butujacy ludzi, a ja oczywiscie musialam chciec im udowodnic, jak bardzo sie myla :P
Miałam podobna sytuacje , mój kon tez jest typem miśka , i jak go czyściłam tez a to się uwiazem bawił a tu podrapać a tu się obejrzeć , oczywiście ostatecznie wsadził głowę pod uwiąz przestraszył się i się odsadził . Ogólnie , tez typ konia dominującego i napierającego . Zabawa się skończyła jak postanowił ze mną wyjść ze stajni wtedy już powiedziałam hola hola i wzięłam treningi behawioralne z odpowiednia osoba . Nasza praca przy czyszczeniu najpierw polegała na tym , ze go nie wiązałam , czyscilam go z batem jak zaczął się schylać /drapać / napierać na uwiaz bo koniecznie chciał coś zobaczyć to pac Bacikiem w pysk , przyjęłam zasadę ze praca z nim jest już od ściągnięcia z padoku i nie ma miejsca na najdrobniejsze niesubordynacje , może to wyda się niemożliwe ale już po drugim czyszczeniu kon zrozumiał , ze stoi grzecznie nie kręci się , nie schyla się po żarcie w trakcie czyszczenia czy innych zabiegów . Teraz wydaje mi to banalne ale jest typem konia , który musi mieć jasne zasady bez żadnych ustępstw .
dea   primum non nocere
17 stycznia 2019 13:44
kokosnuss a uwiązać na obroży?
Dzięki dziewczyny! Dało mi to jakiś inny pogląd na sytuacje i możliwą genezę problemu. Cóż, wprowadzę pewne zmiany w naszej naziemnej relacji, może to też przyłoży się do poprawy naszej pracy. Człowiek sobie nawet nie zdaje sprawy, że coś takiego może napędzić tyle problemów. Niby do każdego mojego konia podchodzę podobnie, na podobną ilość rzeczy im pozwalam. Z żadnym nie miałam dotychczas problemów. Ale każdy koń jest inny, czasem widać to bardzo mocno, jak w przypadku Młodego, o czym zostałam dobitnie dość uświadomiona... Nic, człowiek uczy się całe życie  🙄
dea, to nie jest moj kon niestety, wiec moge podrzucic pomysl :kwiatek: ale musze miec pozwolenie od wlascicielki. Jesli uzna, ze jest ryzyko, ze nawet wtedy kon sie odsadzi i zrobi sobie krzywde to... no jakby powiedziec, zdrowie tego konia jest dosc cenne w przeliczeniu na ojro 😉

Na razie jestesmy umowione na wersje z pomocnikiem trzymajacym konia. I w ogole kims innym niz ja. Bo mam wrazenie, ze bardziej nie szanuje mnie, niz ludzi tak w ogole.

No musze sobie to ulozyc w glowie, niestety zbyt czesto jej odpuszczalam w imie niekrzywdzenia najukochanszego konika, dorosla baba ze mnie a zachowuje sie jak jakas durna trzynastka 😡 I nasza kiepska relacja naziemna psuje mi prace z siodla. Tj z siodla to ja wychodze na swoje, ale w ogole odkad popsula sie obsluga naziemna, kon zaczal niesmialo kombinowac - a nie robil takich rzeczy nigdy wczesniej.
Ja też ostatnio zepsułam kobyłę. Czyściłam bez wiązania, nie zwracałam uwagi na małe nieposłuszeństwa i w miesiąc mam kobyłę kłapiąca na mnie zębami przy czyszczeniu, zakładaniu derki itd.
Teraz muszę mieć oczy dookoła głowy i reagować na każde skulenie uszu babiszona.
Pod siodłem też jak pozwolę konisiowi pobiegać szybciej niż ja chcę to błyskawicznie mam niereagującego na pomoce wstrzymujące pullera.
dea   primum non nocere
17 stycznia 2019 20:58
kokosnuss nie wiem do czego tam wiążecie, jeśli macie jakąś śliską cywilizację (gładka rura, kółko?) i firmowe uwiązy standardowe, to faktycznie może być ryzyko. U nas w stajni jest klasyczny drewniany koniowiąz (takie duże pi z drewna :p). Moje się co prawda nie odsadzają... zazwyczaj 😉 ale jak wiązałam do tej górnej belki to łaziły wzdłuż niej (wystarczyło rozglądanie się plus jeden krok, kiedy sięgałam do skrzynki) i czasem potrafiły zaczepić liną o wystające końce belki. wtedy już bywało, że próbowały szarpnąć (jak się nagle krótko robiło). Inaczej mówiąc, pętla z liny jeździła po tej górnej belce. Teraz robię inaczej. Nie wiążę. Owijam linę trzykrotnie wokół tej belki. Z jednej strony opór jest na tyle duży wtedy, że to się nie przesuwa i przestały się zaczepiać, z drugiej strony jak folblut miał zły dzień 😉 furknął i się lekko odsadził, to puściło o jakieś 10-20cm, na tyle, żeby się uspokoił i nadal był przywiązany.
Warunki są dwa, dłuższa i w miarę miękka lina, typu naturalsowych (ja od lat używam liny 3,7m od Podkowy, jest zdecydowanie praktyczniejsza od uwiązu - karabinek "lekki" łezka, na te "bezpieczne" też jestem uczulona), oraz jakaś pozioma belka, najlepiej drewniana, do przywiązania. W takim układzie według mnie bezpiecznie na obroży (z owiniętą liną bez węzła właśnie).
w kwestii tych drobiazgów psujących relację: ja ze swoją własną kobyłą apragnęłam kiedyś pobawić się z ziemi, tak na luzie, żeby było fajnie. Zrobiłyśmy to jeden raz, koń faktycznie dał się wkręcić do wspólnej zabawy, było fajnie, obie chyba miałyśmy radochę. Ale potem nagle zauważyłam, że koń mi chce NARZUCIĆ taką zabawą na własnych warunkach, również w czasie jazdy. Nigdy więcej tak z nią nie zrobiłam i problem nie wrócił
Mam problem z młodym koniem, lat 4. Wstępnie zajeżdżony, obecnie na "urlopie", nie robi kompletnie nic oprócz jedzenia. Nie mam zielonego pojęcia, jak go zajeździli, czy było ok, czy nie. W każdym razie ja postanowiłam nauczyć go podnosić nogi do czyszczenia, bo docelowo będzie na sprzedaż, więc wypadałoby, żeby 4-latek umiał takie rzeczy. No i tu jest problem. Ogólnie koń ogarnia o co mi chodzi i czego od niego chce. Ale od początku.

To jest typ konia zaczepnego, nie wiem ile w tym zachowaniu dziecka, a ile jego charakteru. Próbuje podgryzać ręce, uwiąz, czapkę, nawet zmiotkę. Dopóki nic się od niego nie chce. to jest dosyć łatwe do skorygowania, chociaż podgryzanie wraca po 2 minutach. No ale tu zakładam, że mu potrzeba 100 procentowej konsekwencji i w końcu zobaczy, że to nie ma sensu. Problem się zaczyna już przy samym dotknięciu przedniej (nie dotarłam jeszcze do tylnych). Jak zaczynałam, to go tylko dotykałam, jadąc ręką od łopatki w dół. I robiłam to tylko z jedną nogą, on wtedy tylko na mnie patrzył. Po paru dniach takiego dotykania spróbowałam podnieść, było ok, próbował wyrwać, utrzymałam i jak się uspokoił, to puściłam, pochwaliłam i dałam spokój. Nie było mnie tydzień, dzisiaj próbowałam mu nogę podnieść, to już przy samym dotknięciu cała noga mu się wzdrygnęła i próbował mnie użreć i to tak konkretnie. Przy następnej próbie całkiem mi się wyrwał i odwrócił tyłem z wiadomym zamiarem. Za trzecim razem próbował stanąć dęba. Nawet założenie kantara teraz to jest walka, bo próbuje go ugryźć i jednocześnie podnosi łeb do sufitu. No ja naprawdę już nie wiem, jak się zachować w tej sytuacji, co ja mam zrobić, żeby mu pokazać, że tak się nie robi. Najbardziej bym chciała oduczyć go tego gryzienia, bo mnie to doprowadza do szału, a tu wszystkie konie niestety mają takie maniery. Tylko, że starszym wystarcza krótka reprymenda, powtarzana często, ale w dobrym momencie i bez odpuszczania i już jest lepiej. A z tym dzieciorem, to ja nie wiem. Nigdy nie miałam do czynienia z tak zawziętym typem. Nawet nie potrafię powiedzieć, czy on jest dominujący, bo np. w swoim 3-osobowym stadzie jest w hierarchii najniżej. To może jednocześnie próbować dominować w stosunku do człowieka, skoro w stadzie został spacyfikowany?

Nie wiem, czy wszystko dobrze i dokładnie opisałam, jakby co to proszę dopytać, spróbuję wyjaśnić. I bardzo proszę o jakiekolwiek wskazówki, od czego zacząć, co robić, może się cofnąć do samego dotykania nóg? :kwiatek:
piszesz że cię nie było tydzień, co się stało przez ten czas. Wszystkie konie mają takie maniery? Czemu? Kto przy tych koniach chodzi stale? Nie da się pracować z koniem jak ty będziesz raz na tydzień a przez pozostałe 6 dni ktoś inny będzie coś robił po swojemu i jak widać po efektach bez sensu...
Ale ja tu jestem codziennie, bo tu pracuję. 😀 Nie wiem, co się stało przez ten czas, kowal był i tyle. Tu konie mają takie maniery, bo nikt ich nie wychowuje, ci ludzie są bardzo mili dla wszystkich, a dla koni aż za mili, jak na mój gust. I wszystkie to wykorzystują. To są w większości dzieci i nie robią tego ze złości ani nic z tych rzeczy, raczej w formie zabawy. Nie są niebezpieczne. Tylko ten jeden agent ma takie zapędy do atakowania, jak się chce od niego za dużo. Ale ja nie wiem, jak się wtedy zachować, bo nie miałam takich sytuacji nigdy. Jak przygotowywałam cztery roczniaki odstawione od matki do aukcji, to nawet one nie sprawiały problemów i tylko raz kobyła mi zwiała. Poza tym dawały z sobą zrobić wszystko, szybko ogarnęły podawanie nóg, kłusowanie w ręku, chodzenie na bieżni, nawet dawały się w całości wykąpać bez żadnych ekscesów. Przywykłam do takich współpracujących koni, teraz trafiłam na ścianę i mam problem.
flygirl, a jak kowal mu nogi podnosil? Skoro ma regularnie robione kopyta to znaczy, ze chyba te nogi podaje jak musi tylko najpierw sprawdza czy musi? Może brakuje mu trochę dyscypliny?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się