stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
31 maja 2020 18:33
Tak, nie znaleziono żadnych zmian. Nie wykluczam ponownego badania jednak u dr Biazik.
Teraz tak myśle, nikt mu dawno nie zaglądał w zęby, może tu jest jakiś problem. Chociaż je normalnie, sianko wciąga bez problemu.

vissenna kucyki mamy w stajni przydomowej, wchodzimy tylko my do nich, nie ma jak się dostać ktoś obcy więc wykluczam to, że ktoś mógł mu coś zrobić. Od dwóch miesięcy rano karmi je mama i wypuszcza na padok, od kilku dni mi mówi że się go zaczyna bać, że jest mega nakręcony już od rana, bardzo się złości (tu nic sie nie zmieniło, wypuszczane są o tej samej godzinie, cały proces wygląda tak samo). Teraz mi nawet mama opowiadała, że wczoraj chciała je wypuścić na trawe, napierał bardzo na nią więc go chciała odgonić gałązką (jestem pewna że nie chciała go uderzyć) i odwdzięczył się kopem z zadu w jej stronę.
Kuc mieszka z klaczą, ciężko mi powiedzieć czy ma ruje, bo po niej tego nigdy nie widać (w porównaniu do wszystkich klaczy jakie widziałam to ona chyba nigdy się nie grzała). On bardzo chce się bawić, zaczepia ją, goni. Poprzednia właścicielka mówiła że bardzo lubi się bawić w "kantarki" i faktycznie jak mają na chwile założone to on od razu zaczyna kucke zaczepiać i łapać za kantar. Lubi biegać, jak się z nim bawie i biegam to jest zadowolony, biega, bryka.

Też np dziwna sytuacja była na ostatnim spacerze (w piątek), wracaliśmy i podbiegł pies, ten którego widujemy bardzo często, wymieniają się buziakami i ogólnie się lubią. Pies podbiegł tak jak zawsze, Teo go widział. Powąchał gonpo czym gwałtownie się odwrócił i wymierzył w jego strone kopniaka. Bardzo się zdziwiłam bo nigdy tak nie robił, ten pies do niego podchodzi bardzo często, ogólnie lubi wszystkie psy. To absolutnie nie był strach, jadł dalej trawe.
Robaczek M., Ty masz te kucyki tak zadbane, że ja jedynie przypuszczam tutaj spacerowanie na łańcuszku i z batem w ręku.
Pogorszenie wzroku spowodowałoby raczej, że stanie się właśnie bardziej ostrożny i "wsłuchany". A skoro tupie sobie nóżką no to się rozbuchał gagatek pewnie..
Kuc nie jest u Robaczek od źrebaka. To koń z bardzo trudną przeszłością, miał podawane bardzo silne leki przez długi czas.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
31 maja 2020 18:59
Tak tak, kuc jest u nas od roku. Bardzo się zmienił, przy czyszczeniu jest bardzo grzeczny, przy kowalu stoi już nawet bez kantara, przy karmieniu nie grzebie nogą, nie złości się.
Jest bardzo odważny, chętnie poznaje nowe rzeczy. Instruktorka twierdzi że jest bardzo mądry, chce się uczyć (sztuczki to jego żywioł) ale dodatkowo bardzo sprawdza na ile może sobie pozwolić.
Na spacer zakładam mu kantar sznurowy (tak mi polecono), czasami ogłowie ale na nie zakładam kantar i lonże podpinam do niego, nie do wędzidła. Bat mam zawsze, nie wiem czemu ale lubie go mieć 🙂
vissenna   Turecki niewolnik
31 maja 2020 19:07
Może raz spróbował się postawić Twojej Mamie i zobaczył, że może. Ludzie którzy boją się koni zmieniają język swojego ciała, stają się przewrażliwieni na pewne ruchy konia. Być może dusza małego rozbójnika wyczuła w mamie tą niepewność i zmiana hierarchii przebiegła niezauważona. Spróbuj od rana "zresetować mu system" i zachowywać się dokładnie jak sprzed dwóch tygodni. I koniec rumakowania. Kantar z łańcuszkiem i trzeba dusić niesubordynację.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
31 maja 2020 19:20
To bardzo możliwe, miałam go bardzo pilnować. Możliwe że przy mamie poczuł że może więcej i teraz sobie pozwala.
Na pewno jutro umówie się z instruktorem, umówie też weta żeby zobaczył na zęby i na te oczy (wet który badał mu wzrok nie jest z naszego województwa i chwilowo nie planuje wizyty w naszym rejonie). Zamówie też coś na uspokojenie, bo jakiś czas temu się skończyło, a może się przyda.
Kantar z łańcuszkiem to dla mnie czarna magia, raczej się nie zdecyduje. Fizjo poleciła mi kawecan, nie jestem do końca przekonana do kantara sznurkowego.
Robaczek M., kantar z lańcuszkiem nie ma w sobie magii xD żadnej. Jest po prostu mocniejszym kantarem. I jeśli musisz gdzieś z kucem isc to jest to bardzo dobre rozwiązanie. Sama korzystałam, zwłaszcza jak miałam konie na rozruchu. Dalej można jeść trawkę, ale nie można kombinować bo jednak nie jest przyjemne nadziać się na łańcuszek.
vissenna   Turecki niewolnik
31 maja 2020 20:36
Dokładnie, żadna magia. Dodatkowo kuce krępej budowy (krótka szyja i kłoda, niskie zawieszenie) potrafią pociągnąć na kantarze gorzej niż niejeden duży koń.
Kawecan do prowadzenia jak dla mnie to zły pomysł. Łańcuszek jest dużo bardziej czytelny i skuteczny.
Teraz mi nawet mama opowiadała, że wczoraj chciała je wypuścić na trawe, napierał bardzo na nią więc go chciała odgonić gałązką (jestem pewna że nie chciała go uderzyć) i odwdzięczył się kopem z zadu w jej stronę. Nie znam historii kucyka ani zdrowotnej, ani dotyczącej reszty. Dlatego się nie włączę w tę część rozmowy. Ale na taki opis trochę się czerwona lampka zapala:
- nikt nie mówi, żeby iść do konia z nastawieniem uderzania, ale jeśli się ma sprzęt ze sobą – bat, bacik, gałązkę – to po to, żeby jej użyć, jeśli nie zadziała sama sugestia
- każdy musi sobie jakoś z koniem układać granice – i mieć takie żelazne, których przekroczyć nie wolno; trzeba je sobie wbić do głowy, żeby nie mieć wątpliwości, jeśli koń ją spróbuje przekroczyć – i reagować z przekonaniem

Dla mnie taka oczywista granica to to, że koń nie może celować z kopa w stronę człowieka. Ja (ale można mieć inaczej – a poza tym są różne momenty, różne zadania itd.) godzę się na wybrykanie na lonży, linie, barany, wierzguty ogólne. Ale absolutnie nie w stronę człowieka. Pchanie się na człowieka w przejściu to też powinna być dla obu stron strefa no-go. Po prostu nie. I nie ma ustępstw. Musi stanąć na wersji człowieka.
Może to być syndrom "babcia mi dziecko rozpuściła"? Jeśli tak, to trzeba koniowi przypomnieć, że zasady są inne. I jakoś mamę wzmocnić, bo rozmyte granice są potencjalnie niebezpieczne. Granice mogą być ciaśniejsze lub luźniejsze, ale nie mogą być niewyraźne.
Może dopracować wypuszczanie? Bez pchania się na człowieka, wyprzedzania, po wejściu na wybieg najpierw odwrócenie konia głową do furtki, rozebranie, może smakołyk, i dopiero wyjście (koniowi z głową do człowieka trudniej wierzgnąć zadem w jego stronę – a zanim zwierzę się obróci i radośnie ruszy w długą, człowiek może się spokojnie oddalić).

A, jeśli koń dębakuje, to do rozważenia, czy działa wysłanie konia do przodu. Oraz czy mu się nie blokuje opcji. Bo w takim spacerowaniu to raczej koń się wespnie, jak nie będzie miał innych furtek (do tyłu nie można, na boki nie można – do przodu się nie chce, bo coś tam, na przykład kałuża – to się zawsze można unieść).
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
31 maja 2020 20:46
Chciałabym jednak pierwsze wykluczyć zdrowotne problemy, nie wiem co jeszcze badać.
Ten kantar to z łańcuszkiem na nosie? Najchętniej bym nagrała te jego napady, nie wiem czy łańcuszek tu pomoże, bo on w momencie napiera na moją strone i tak jakby chce wokół mnie zawrócić, do tego jeszcze dziś to stawanie dęba. Kucyk kucyk, wyrósł na silnego konia. Jest spory, dobrze zbudowany, taki "męski" ale zdecydowanie nie zapasiony. Niby szetland ale jest taki mocno szlachetny, wygląda jak duży koń w pomniejszeniu.

Teodora chyba faktycznie pora na przepracowanie tego wypuszczania na trawe. Tak debatujemy i on się robi co raz bardziej natarczywy właśnie od czasu jak wychodzi na trawe. Bo teraz to wygląda tak, że jak najszybciej otwieramy bramke, schodzimy mu z drogi, bo on pędzi na oślep.
Robaczek M., nie ma takich problemów zdrowotnych (chyba że już bardzo bardzo widoczne, że nie ma wątpliwości że koń może cierpieć) żeby usprawiedliwiły kopanie w stronę człowieka który z tym koniem idzie na trawę, łąkę m, do stajni czy gdziekolwiek. Warto oczywiście sprawdzić wrzody, ale konie wrzodowe nie rzucają się z nogami w losowych momentach na swojego właściciela który z nimi idzie. No bez przesady.
vissenna   Turecki niewolnik
31 maja 2020 21:12

Ten kantar to z łańcuszkiem na nosie? Najchętniej bym nagrała te jego napady, nie wiem czy łańcuszek tu pomoże, bo on w momencie napiera na moją strone i tak jakby chce wokół mnie zawrócić, do tego jeszcze dziś to stawanie dęba. Kucyk kucyk, wyrósł na silnego konia. Jest spory, dobrze zbudowany, taki "męski" ale zdecydowanie nie zapasiony. Niby szetland ale jest taki mocno szlachetny, wygląda jak duży koń w pomniejszeniu.



Łańcuszek na nosie to najmocniejsza wersja, w większości wystarczy zapięcie pod brodą.
Przewlekasz łańcuszek przez oba kółka boczne w kantarze i dopinasz do dużego kółka łańcuszka tworząc trójkąt.
Na napieranie łańcuszek też jest dobry, bo szarpnięcie do dołu zazwyczaj sprawia, że koń się odsunie. Większość gagatków szybko kuma o co chodzi i potem już wystarczy ostrzegawczo podzwonić łańcuszkiem albo go napiąć by spacyfikowali.
Robaczek M., jest taki kowboj – Clinton Anderson. Taki raczej "obcesowy" szkoleniowiec. Myślę, że w bardzo niewielu sytuacjach potrzeba aż takiego ostrego ustawiania zwierzęcia, ale uważam, że warto zajrzeć na jego kanał youtube (przewijając nieustanne auto-promocje...), bo:
1. pokazuje, co to znaczy jednoznaczność komunikacji z koniem
2. bardzo dużo "dzikich" koni, które trafiają do niego, to konie, które zostały rozpuszczone przez właścicieli – nierzadko to są konie wychowane przy domu, wśród miłych ludzi, którzy zupełnie nie potrafili w porę postawić konikowi granic. Oczywiście jego filmiki pokazują przypadki skrajne i dłuuugie zaniedbania wychowawcze. Duże przejaskrawienie codzienności. Na własny użytek można sobie zdjąć decybeli, ale jakąś czarno-białość warto wdrożyć...
Jak xxagaxx pisze – zdrowie zdrowiem, ale wierzganie ot tak w stronę człowieka, wpychanie się na niego, dębaki przy kałuży, to wszystko też trzeba ogarnąć, żeby było bezpiecznie. I lepiej wcześniej to zrobić niż później.
vissenna   Turecki niewolnik
31 maja 2020 21:39
Clinton Anderson to akurat chyba najgorszy przykład pracy z koniem.  🙄 🙄
Jest obcesowy, testosterownowy, jest szpanerem pokazującym kilkugodzinną pracę zamiast działań długofalowych, ale masz też czarno-białość. Uważam, że kropla kategoryczności dodana do codziennej praktyki łagodnego człowieka może być pomocna.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
31 maja 2020 22:00
No właśnie o to też chodzi, że mimo wszystko granice powinny być zachowane. A on w tym takim swoim amoku kompletnie się nie kontroluje, za wszelką cenę chce wyładować złe emocje (np kiedyś taka sytuacja- idziemy na spacer, na łące wyleciał nagle z trawy bażant. Część koni by olała, część by odskoczyła, może kilka by się spłoszyło- Teo lekko się wzdrygnął, zamarł na moment, popatrzył stojąc spokojnie. Ruszamy więc dalej i on w momencie zdenerwowany, idzie do przodu jak czołg, wije się wokół mnie, chce zawrócić, potrząsa głową, uderza pyskiem o moją nogę, sam do końca nie wie czego chce. Od razu słyszy jakieś "nie!", zatrzymujemy się i koń już jest zupełnie normalny, odpuszcza i idzie obok bez szarpania się.) Moim zdaniem on dziwnie reaguje na różne nowe czy niespodziewane rzeczy. Takie zachowanie nie jest przypisane tylko do wydarzeń nagłych jak np ten ptak ale też np idziemy wałami, dzień w dzień widzi na łące krowy (pasą się obok ich pastwiska) i ma je generalnie gdzieś, popatrzy tylko czasem. Idziemy tymi wałami wzdłuż łąki z krowami i nie zwraca na nie uwagi, nagle rzuca spojrzenie w ich stronę, szok, zdziwenie, w momencie nerwy, szarpie się, wpycha na mnie, odwraca się w ich strone (tak się zafiksował że zjechał na brzuchu z tych wałów, bo mu skończył się grunt pod nogami). Po chwili jest spokój i idzie bez jakichkolwiek wybryków. Te jego napady są bardzo dziwne, zobaczy w oddali człowieka, psa, samochód i albo zero reakcji albo takie zachowanie. I to nie jest chęć ucieczki, on za wszelką cene chce jak najszybciej dostać się do tego, co go zainteresuje.
Ja rozumiem jego bryki z radości, wykopy z zadu, to wszystko jest super. Troche mniej super jest jak celuje w naszą strone zwłaszcza, że to jednak nie jest malutki kucyk tylko kawał kuca.
Robaczek M., sorki, ale tobie się coś pomyliło dokładnie.
Od żadnego zwierzęcia nie można wymagać, aby kontrolowało Się!!!
Żadne zwierzę nie kontroluje Się!
Zawsze tylko i wyłącznie człowiek, inne zwierzęta, środowisko - kontrolują zwierzę.
Tobie się wydaje, że zwierzęta rodzą się "kulturalne"???
Że koń sobie przemyśli, że źle robi???
Nie masz co rozmyślać to siamto. Kuc robi co chce, wtedy kiedy chce, jak chce - bo taki akurat ma humor.
I kto mu zabroni?
Jego świat wygląda zapewne tak, że łażą jakieś duże muchy, całkiem przydatne bo dają jeść i się bawią na jego warunkach.
Jak dla mnie to po prostu chamskie zachowanie kuca, który nie ma roboty albo właściciel się z nim za bardzo cacka. One są czasami bardziej cwane od nas.
Jeśli koń przebadany na wszystko to raczej innej możliwości nie ma. Często wiosna i słońce wali koniom po garach. 🙂
Robaczek - tak sobie Ciebie czytam - on chyba jest rozpuszczony i tyle. Nie doszukiwałabym się jednak chorób i innych rozkmin tylko jednak wprowadziła trochę więcej dyscypliny.
I przemyśl, czy na pewno on ma dość ruchu/możliwości rozładowania energii. Mój młody szetland zaczął wychodzić na słabą trawę na godzinkę dziennie - i tyle ma z tego energii, że jak już wraca na padok do koni to zabawom nie ma końca. I nie jest to jego złośliwość czy niesforność - ot jest młody, dobrze zjadł i musi jakoś energię uwolnić 🙂
Powodzenia!
Robaczek M. pozwól mu być koniem, a nie dzieckiem 🙂
Polecałabym Ci spotkanie z Krzysztofem Skorupskim. Jak będziesz miała okazję, to wybierz się na jego wykład.
Potrafi bardzo fajnie przedstawić podejście do konia jako konia. Wytłumaczyć różnicę pomiędzy stanowczością, a przemocą. Bez tej sztucznej "naturalnej" otoczki, która bywa tak kontrowersyjna.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
01 czerwca 2020 09:08
Dobra dziewczyny, bardzo Wam dziękuje za odpowiedzi.
Też obstawiałam wiosne, młodość i takie tam, wszystko było super do momentu jak nie wymyślił kopania w naszą strone. Możliwe że ma za mało ruchu (ostatnie miesiące chodziłam z nim codziennie dodatkowo na spacer, teraz co drugi dzień jestem do wieczora w pracy i udaje mi się po pracy lecieć tylko na szybki spacer z kucynka, bo ona jest w trakcie leczenia i jeśli mam wybór zabrać ją lub jego to niestety wybór jest oczywisty) lub brakuje mu towarzystwa do zabawy. Teren mają duży jak na dwa kucyki, ma gdzie biegać. Do tego mają spore pastwisko (wychodzą na godzine i on przez pierwsze 20 minut ciągle biega), po sianokosach wygrodze jeszcze większą część łąki żeby miał gdzie biegać. W boksie spędza ok 8 godzin, wcześnie rano wychodzą i zamykamy je późno wieczorem.
Marzy mi się dla niego jakiś kumpel w podobnym wieku, bo kucka zdecydowanie nie chce z nim się bawić. Niestety nie mogę sobie pozwolić na kolejnego konia, doba ma niestety za mało godzin. Rozważam przeniesienie go do stajni, w której będzie wychodzić ze stadem. Ale czy to ma sens? Czy np przez rok dorośnie i już nie będzie tak potrzebował ruchu i zabawy?
Kucyk wygląda jak aniołek, oczka ma jak miś pluszowy, dlatego na bank jest rozpieszczony i rozpuszczony
Robaczek M., a on nie może pracować? Rozpocząć przygotowania do zajeżdżenia?
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
01 czerwca 2020 09:36
Perlica jak napisałam tu w okolicy marca że chce zacząć z nim prace z ziemi (pod siodło on raczej nigdy nie będzie bo jest mały, nie wiem czy przekonam się do wsiadania na kuca ok 120cm mimo że instruktorka twierdzi, że spokojnie na spacery można wsiadać) to usłyszałam że za młody, że zrobie mu krzywde. Z instruktorem pracowaliśmy z nim na lonżowniku ale to było głównie oprowadzanie, nauka zatrzymywania, ustępowania od nacisku, taka bardziej gimnastyka niż lonża, chociaż pozwalaliśmy mu też trochę pobiegać po dużym kole. Teraz ma 3 lata i 2 miesiące, instruktorka chciała w okolicy sierpnia zacząć na niego wsiadać ale teraz to odsunięte jest w czasie. Plan był taki, bo istnieje duże prawdopodobieństwo że Teo straci całkowicie wzrok, a podobno bardzo trudno zaczynać zajazdke z niewidomym koniem. Później miał mieć rok przerwy od wsiadania.
Robaczek - 3 latka możesz spokojnie trochę poganiać na lonży - nawet jeśli nie chcesz nie tytułem wielkiej pracy a właśnie spuszczenia nadmiaru energii.
Mój jak stoi sam tez nie biega, ale jak zaczyna dzikować przy prowadzeniu 10 minutek kołowania na lonży wraca mu orzeszek w mózgu na właściwe miejsce -to koń, młody, testujący na ile może sobie pozwolić i z energią.
Weź tez pod uwagę, że to szetland - większa łąka równa się też więcej jedzenia i więcej energii, którą gdzieś musi wyładować.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
01 czerwca 2020 09:50
Jak go brałam poza lonżownik żeby pobiegał to dopinałam lonże do lonży żeby biegał po wielkim kole. Chyba zaczne z nim tak pracować na nowo, pierwsze spacer w ramach rozgrzewki, później troche na kole pozwole mu pobiegać (obok niego się nie da, wpycha się okropnie na mnie i tu jest nasz kolejny problem wymagający przepracowania z kimś mądrzejszym).
Faktycznie jak się na tej łące wybiega to jest grzeczniejszy, taki bardziej wyluzowany.
Robaczek M., ja bym zaczęła już pracę z ziemi, tymbardziej jeśli jest ryzyko utraty wzroku to rzeczywiście lepiej zacząć wcześniej.
Zazwyczaj wszycy piszą takie rzeczy prewencyjnie, aby ludziom bez pojęcia nie przychodziły głupie pomysły zbyt wczesnej pracy z koniem, ale skoro on się tak zachowuje to znaczy że potrzeba jakiegoś ruchu dodatkowego.
Ja bym wezwała instruktor i zaczęła pracować z ziemi, żeby przygotować "dziada" do wsiadania.
Od lonży jeszcze żaden koń nie umarł, a że jeszcze robisz to z kimś ogarniętym to tymbardziej. To kucu a nie późnodojrzewający holsztyn  😉
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
01 czerwca 2020 10:02
Dziękuje, w takim razie wzgwam kogoś do pomocy i ruszamy z konkretniejszą robotą.
Bardzo się boje, że lonżami zniszcze mu nogi. Strasznie się tego boje, dlatego prosiłam instruktor o pomoc w pracy ale jak najmniej na kole. Od początku jak do nas przyjechał doataje coś na stawy dla młodzików, ja mam na tym punkcie straszne lęki.

A odchodząc lekko w przyszłość, zakładając że nie straci całkowicie wzroku (problem był w jednym oku, na drugim malutka zmiana) jest szansa na prace w zaprzęgu? Marzy mi się przyuczenie kucyków do zaprzęgu, niestety w pojedynke bo między nimi jest duża różnica wzrostu (ok 40cm).
Robaczek M., przecież nie będziesz go tyrać na tej lonży, a mądrze popracuje zgodnie z wiekiem i mążliwościami, przecież wystarczy 15 minut pracy ( pracy nie biegania jak dziki w kółko).

Trudno powiedzieć o pracy w zaprzęgu, bo to jednak zawsze większe ryzyko niż pod siodłem, bo jak koń pójdzie z bryczką...
Ja nie znam źle widzących koni w zaprzegu, ale ja znam konie naprawdę utytułowanych zawodników zaprzęgowo, akurat żadnego amatora, bo to nie moja bajka, znam ich przez przypadek po prostu, więc źle widzącego konia nikt z nich nie bierze do pracy.
Ale skoro można jeździć na koniach ślepych na 1 oko, nawet skoki, to pewnie i można amatarosko zaprzęgać, ale tu musiałby się ktoś doświadczony wypowiedzieć.
Na pewno wszystko zależy od charakteru konia i ogarniętej osoby, która przyucza.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
01 czerwca 2020 10:23
Perlica myślałam o jakiś 20 minut spaceru i ok 15 minut na lonży, absolutnie nie sam kłus i galop do zatyrania (on bardzo lubi przejścia, to mu się bardzo podobało).

W sprawie zaprzęgu to na pewno będziemy kontaktować się z kimś z doświadczeniem, nie będziemy go sami przyuczać ( od zawsze marzy mi się Atea i jej mąż) ale na to jeszcze mamy czas 🙂
Robaczek M., no właśnie o to chodzi 😀

Powodzenia  😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się