stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Lotnaa   I'm lovin it! :)
19 czerwca 2009 19:42
Zakładam ten wątek żeby zapytać Was, czy macie jakieś doświadczenie na ww temat i jak sobie z tym radzicie.

Sama jeżdżę już naście lat, ale w sumie nie miałam większych problemów ze stawaniem dęba. A w przeciągu ostatniego miesiąca trafiłam na 2 konie, które chyba postanowiły mnie trochę "przetestować".

Od kilku dni mam do jazdy 5-letnią kobyłkę, bardzo fajną, z linii Landgrafa. Zajeżdżona, rok temu zaczęła skakać i szło jej bardzo dobrze, wygrała kilka konkursów, po czym właścicielka postanowiła ją wypuścić na łąkę żeby sobie dojrzała.
Dwie pierwsze nasze jazdy były bezproblemowe (poza jednym bardzo małym buntem w stępie). Dziś szefowa powiedziała mi, że poprzedniego dnia jeździła na niej właścicielka i kobyła zapodała jej kilka pionowych świec.
Dziś wsiadam, po jednym okrążeniu w stępie pierwszy bunt przy bramie, dostała łydkę, przeszła 10 metrów, po czym urządziła widowiskową serię świec, baranów, skoków w bok i znów świec. Jakoś wróciłam w siodło, ale szefowa kazała mi ją wziąć na lonże i porządnie zmęczyć. Po pół godzinie wsiadam, w kłusie bez problemów, zagalopowałam w dwie strony... zaczęłam stępować, i... powtórka w rozgrywki. Nakrzyczałam, zsiadłam, przyłożyłam porządnie palcatem, wsiadłam... Dwa okrążenia, znów to samo. Polonżowałam kolejne kilka minut (dokładnie przy bramie), wsiadłam znów, udało nam się zrobić 3 okrążenia w stępie, po czym resztę stępowania postanowiłam zrobić w ręce, żeby jej już nie prowokować.

Nie mam pojęcia, co z tym fantem zrobić  🙁 Czuję się zupełnie bezsilna. Koń po prostu mówi - sorki, mam cię gdzieś, nie mam ochoty na jakąkolwiek pracę. Wiem od właścicielki, że w tamtym roku też tak robiła, jakoś sobie z tym radzili, chociaż kobyła dostała szybko przydomek Witch.
Z każdym brykaniem, barankami itp jestem sobie w stanie poradzić, ale nie wiem jak się zachować w takiej sytuacji. Tym bardziej, że zawsze mam wizję konia przewracającego się do tyłu i lądującego na mnie  😵

Drugi koń z którym miałam problem, stawanie dęba też traktuję jako sposób na postawieniu na swoim.

Macie jakieś pomysły i rady???
Ja tez mialam (w sumie mam) do jazdy takiego zwierza. Wszystko bylo dobrze poki nie zaczelam wymagac zgiecia co za tym idzie reakcji na lydki. Kon automatycznie stawal deba. I to do takiego pionu ze balam sie ze zaraz sie przewrocimy. I tez schodzilam i bralam na lonze (gdzie konisko chodzilo swietnie) tylko za juz po chwili skumal ze to jest rozwiazanie swieczka=jezdziec schodzi.

Wiec wymyslilam inna kare za takie zachowanie. Kilka kolek w z pyskiem przy wlasnej lopatce, praktycznie krecac sie na swoim zadzie zdaly egzamin. Ja wciaz bylam na gorze, wiec kon nie osiagnal swojego celu. W sumie juz na 3 jezdzie kon przestal praktycznie probowac. Teraz w koncu jazda jest przyjamnoscia a nie walka o zycie.
zanim koń stanie, to można spróbować rozjechać go do przodu. Jeśli się nie uda, to polecam wodzę odwieść w bok- wyląduje na nogach a nie na plecy. Ze względu na nerwowość konia nigdy go nie prałam za to, tylko jak lądował to jeździłam jakby się nic nie stało nadal wymagając tego samego, ale spodziewając się dęba jak zaczynał podskakiwać, ugniatać tyłami ziemię odwodziłam mu łep na bok- mój z tego nie umiał i dzieki Bogu się nie nauczył stawać dęba.


choć i nas dużo dało wywalenie się- po tym staje tylko wtedy gdy styki już kompletnie nic nie przewodzą do mózgu, ugotowany jak jajeczko.  🤔 ale wtedy to już walczy /w jego mniemaniu/ o życie.
Na pewno nie uderzac batem po tym jak zsiadziesz, koń nie zrozumie za co dokładnie go karasz.
Ja bym popracowała z ziemii, albo wsiadła kilka dni na luzie, nagradzając sowicie ruch naprzód. Można tez próbować by na ziemi stała jakas osoba i podpędziła konia, gdy ten chce stanąć dęba. Siła jednak sie tu nic nie zrobi, koń jest silniejszy i już to wie. Nie chce pracować i ma patent jak tego uniknąć. Ja bym na pewno na takiego konia nie wsiadła tylko pracowała z ziemii, koń stający dęba, to koń niegotowy do pracy z jeźdzcem bądź fizycznie badź psychicznie albo popsuty.
Trzeba sprawić by jakkolwiek mu sie pod tym siodłem chciało coś robić - wszelkie irytowanie się i karanie nic nie da. A na pewno nie po tym jak koń juz opadnie na ziemię!
Dla mnie zawsze sposobem na takie zachowania są nagrody jak koń robi coś czego chce - a nie kary jak robi cos nie tak, bo go jeszcze bardziej zniechęcaja i wpieniają. Jak zachodzi sytuacja zagrożenia zdrowia czy życia, to uderzenie może przerwać niebezpieczne zachowanie - ale w innych wypadkach bym absolutnie na takim koniu unikała uzywania bata, bo zrobi się potwór nie do jazdy.
Spokój, spokój i nagrody przede wszystkim za ruch naprzód.

Ps Oczywiście łatwo powiedzieć, stawanie dęba to powazny narów, ale da się go pozbyć - byle nie siłą, bo jak ten koń już się przekonał, ze może sobie sie wspinać, to nie będzie sie bał robic innych tego typu rzeczy w ramach buntu i będzie tylko gorzej i gorzej. Jak coś to już taki patent jak aga napisała może zadziałać - chcesz się wspinać - ok, ale potem musisz sie pokręcić w kółeczko wiec się zastanów czy ci się opłaca. Choć ja tam bym zastosowała nagradzanie pozytywnych zachowań przede wszystkim!
Pewnie jej ciężko tak wrócić do trenigów, to jeszcze młody koń, trzeba teraz zadbać o to by nie nienawidziła jazd, bo potem będzie za póżno.
ja znam ten problem bardzo dobrze- dlugi czas jedzilam na kobyle, ktore glownie tym sie zajmowala- chodzeniem na 2 nogach. rada agi na niektore konie dziala. przede wszystkim nie wolno sie bac, czy wsciekac, bo kon debujocy momentalnie orientuje sie, ze to jest metoda. na niektore dziala wpierdziel, na niektore zupelnie nie. niektore trzeba przewrocic i dac im palcat, poki leza. pamietac trzeba, ze zeby kon sie wspial, musi sie zatrzymac.  no i oczywiscie- jak czujesz, ze bedzie sie wspinac, siasc mu na lopatki- niech mu bedzie ciezej. frazes- reka w dol i do przodu i lydka.
najwazniejsze- trzeba debujacemu koniowi pokazac, ze sie nie boisz tego i masz to gdzies. inaczej momentalnie staje sie to bardzo niebezpiecznym narowem. metod jest wiele, i mimo, iz niektrore wydaja sie brutalne, uwazam, ze czasem warto je zastosowac dla wlasnego bezpieczenstwa. bo nawe konie, ktore umieja to doskonale moga sie poslizgnac i wywrocic. a to juz nie fajne.... 🤔
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
19 czerwca 2009 20:35
w stajni tez mamy problem podobnej tresci
Problem jest nie tylko ze stawaniem dęba ale przede wszytskim odsadzaniem.
Nie można przywiązać konia bo zaraz sie odsadza i probuje debowac, to samo jest na myjce koń sie odsadza nie może to dęba i co najgorsze to samo robi na lonzy.
Idzie sobie idzie, stepik, klusik czy galopik bez różnicy i nagle staje ustawia sie przodem zaczyna sie cofać jak nie może to sie wspina. Najgorsze jest to że nie mamy lonzownika żeby koń miał jakaś ograniczona przestrzeń.
A jak lonzuje sie ja w narożniku i odwali właśnie taki nr to cofa sie aż włazi na ogrodzenie. Kon młody jeszcze nie zajeżdżony a jest problem jak  sie z tym uporać.
czy traktować to jako strach? Czy po prostu koń sie wycwanił i wie ze tak moze.
Nie skutkuje ani zatrzymanie konia, uspokojenie i oprowadzanie po kółku z powrotem wypuszczając go obok siebie, ani zapieranie sie aby kon nie mógł sie juz cofnąć i poganianie batem.
Zdaje mi sie ze kon sie nauczył że jak już ma dosyć albo cos mu nie pasuje to tak robi, chociaż za chwile i tak będzie biegał znowu w kółko...po chwili znowu sie zatrzyma
co zrobic w takim przypadku???
zairka wycwanil sie. to jest narow, ktory blyskawicznie wchodzi w krew. i niestety postepowniae w tym przypadku musi byc bardzo stanowcze. i powaznie dziewczyny- wiem co mowie, mowie to z doswiadczenia, przerobilam kilka debujacych koni. moze dojsc do sytuacj, kiedy praca z takim koniem jest niemozliwa. a niestety, tam gdzie to sie najbardziej rozwinelo- byla to moja wina. bo sie wystraszylam, bo odpuscilam itp.

edit: w skuliczu na koncu jest rowniez ciekawy rozdzial na temat debowania.
zairka - wiałam podobny przypadek w Irlandii - koń wiedzial, ze może sie odsadzić. Z czasem nauczył sie stać - ale poswięciłam temu mase czasu - przeplatałam loznę przez koniowiąz tak by koń odsadzając się nie 'uwiesił się', ale by nie pozostał calkiem nieprzywiązany - nawet jak sie cofał 5 m, to wciąż był na lonzy. No i dużo go nagradzałam jak szedł w przód 😉

Dla trudniejszych przypadków polecam rady w książe dr Millera, jest tam sporo o odsadzaniu się i jak sobie  z tym radzić.

Aha, moja kobył też sie kiedyś odsadzała koszmarnie jak była mała- ale jakoś jej przeszło, sama nie wiem jak  🙄 Dawno temu to było, musiałam z nią to cwiczyć 😉

PS Teraz przy klikerze jest to proste dla mnie - jak koń staje dęba, nie dostaje nagrody - jak nie staje to dostaje, szybko tego typu zachowania sie nudza, bo żadne z nich płyną korzyści. Tak samo z żebraniem itp - nie opłaca się to koniowi wiec tego nie robi. Ale wymaga to konsekwencji - nie wolno się złamac i np dać smakołyka żebrzącemu koniowi - tak samo będzie w przypadku jak szkolicie normalnie - jakakolwiek niekonsekwencja sprawi, że nawyk/narów sie ugruntuje. W tym zgadzam się z katiją - jeśli już sie zabierac za takie zachowania to konsekwentnie i stanowczo - ja uwazam, że bez agresji i siły, ktos inny może uważać inaczej, ale bez konsekwentego zachowania nic się nie zdziała!
Oooo mój temat...

Też mi swego czasu radzono - jak staje to na ziemie go i wpierdziel.
Cóż, nie przeszkadzało mu, że się przewracał. Jak zakumał, że będzie lanie to tak się wykręcał, że nie dało się go przewrócić.
Lonża -super, zmęczył się do piany. Człowiek wsiadał i dęba od razu.
Nie tylko się wspinał ale z premedytacją sam na plecy się przewalał. To była gwarancja, że tego na górze już nie będzie jak on wstanie...

Co pomogło?
Czas, czas i jeszcze raz czas. Tylko jeden jeździec. Puszczony na pysku i pomału, delikatnie i jeszcze raz pomału.
Koń był zepsuty strasznie, bał się o pysk (wrażliwiec straszny) jak się okazało miał też problemy z mięśniami - niedobór selenu i wit E.
Od roku nie stanął mi ani razu dęba, przyjął wreszcie wędzidło i idzie ładnie i do przodu. Dostaje Masculine E.

Jeden warunek - jest fajnie ale jeżdżę tylko ja. Koń nie akceptuje innych ludzi za blisko swojej koniowatości szanownej...

Radzę najpierw sprawdzić czy nie problemów zdrowotnych - zęby, mięśnie itp. Sprzęt - wędzidło, siodło itp
Spróbować spokojnie i nie trzymając na pysku. Jak mięśnie zaczynają się napinać do dęba to łyda i do przodu. Broń boże się wtedy nie pochylać a jak już idzie w górę to drastycznie jedna wodza trzyma a druga ostro w bok i dół - spadnie na cztery.

Powodzenia.
no wlasnie, lyda i do przodu. ale mialam kobyle, ktorej sie nie dalo przejechac. wspianala sie od lydki. nie patrzyla czy sobie krzywde zrobi. tutaj lanie, nie mialo najmniejszego sensu, bo sie nakrecala jeszcze mocniej. ale sa konie, na ktore dziala. sa konie, na ktore tylko czas. trzeba wiedziec co i kiedy... a to najtrudniesze...
Ale jak koń nie reaguje na łydki to ja bym wtedy pracowala z ziemii - nauczyła ustępowania od nacisku, nauczyła ruszac na komende głosową, zrobiła chodzenie na 2 długich linach, to dużo uczy takie problematyczne konie, a mamy większą kontrolę i mozemy ugruntowac ruch właśnie od sygnału głosowego, który na początku sie przyda na takim koniu, co na łydki staje dęba.
No i problemów zdrowotnych nie można wykluczyć, czy to z grzbietem czy zębami. Albo jakiegoś urazu psychicznego, może ta właścicielka co wsiadła cos zrobiła temu koniowi?
Branka - fajnie tyle, że mój akurat z ziemi super, na komendy chodził i w ogóle. Ale jeźdźca na grzbiecie nie tolerował do tego stopnia, że był gotów sobie krzywdę zrobić byleby tylko człowieka się pozbyć.

Racja - tak jak napisałam może nie w tak oczywisty sposób - trzeba szukać próbować... Na mojego lanie nie podziałało - jeszcze gorzej było. Łyda też średnio.

U nas czas, cierpliwość, jeden jeździec i spokojna ręka praktycznie bez kontaktu na początku pomogły. Podejrzewam też, że pomoc w bólach mięśniowych mojego konia miały tu znaczenie całkiem spore. Jednak do dziś nie akceptuje innych ludzi na sobie. Jest zły, napięty i niepotrzebnie się nakręca więc zrezygnowałam z tego żeby ktoś jeszcze wsiadał. Niepotrzebny stres dla niego tylko.

Ps. Literówka
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
19 czerwca 2009 21:10
w przypadku konia nie zajeżdżonego i kochającego sie odsadzac chyba mogę wykluczyć problemy zdrowotne prawda??
A co radzicie w tym ,,moim" przypadku kiedy kon odsadza sie i debuje podczas lonzowania?

Katija [isze do Ciebie na gadu, mozesz wejsc :kwiatek:
Lonżuj z asystą drugiej osoby, która będzie szła za koniem i zamknie mu droge, gdy będzie sie chciał odsadzić(oczywiście w bezpiecznej odległosci!) i najlepiej na lonżowniku.


Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
19 czerwca 2009 21:17
tak jak pisałam lonzownikiem niestety nie dysponujemy, a z tym loznowaniem w 2 osoby tez juz w stajni myslelismy ale co jezeli kon sie tak nauczy i  2 osoby spoko a jak zobaczy ze jedna to znowu bedzie to samo?? Cwana bestia z koniola nie ma 2 zdan.
Do tego zbliza sie czas zajezdzania , moze jak sie przyzwyczai do ciężaru jezdzca na grzbiecie i go zaakceptuje to będzie dało sie przepchnac....
a cp jak problem sie poglebi?? duzo znakow zapytania
Nie do końca Zairka. Problemy zdrowotne trzeba mieć zawsze na względzie  🙄
Choć faktycznie odsadzanie się to nie stawanie dęba pod jeźdźcem.

Poobserwuj konia kiedy się odsadza, co się bezpośrednio wcześniej dzieje? może się boi albo ma skojarzenia nie dobre?
Ciężko powiedzieć ale trzeba szukać.
A próbowałaś np, przełożyć tylko linę przez koniowiąz? Tak żeby w razie czego koń mógł odskoczyć i nic by go nie szarpło?

Albo tylko stawiać tam konia z liną przerzuconą przez grzbiet ale nie przypinać? Tak żeby koń miał świadomość, że z własnej woli tam stoi i jakby co to się może ewakuować?

Ja zaryzykowłam ze swoim co to trzymany w ręce do myjki nie chciał podchodzić więc po prostu idę tam z nim i puszczam, koń stoi sam i ani drgnie. Ale jest przekonany o tym, że nie musi tylko chce  🤣
Przy czyszczeniu też był problem na początku albo się odsadzał albo przygniatał. Teraz stoi sobie luźno i wszystko mogę zrobić przy nim. Tu też żyje w prze świadczeniu, że on chce i już. Fajna metoda - U nas działa.

Mam niezłe opóźnienie z odpisywaniem... 🙄

Co do lonży - trzeba konia nauczyć - toż to w końcu praca jest. Branka ma rację - na początek druga osoba jest ok, może koń nie wie do końca o co w tym chodzi i trzeba pokazać. Nie wydaje mi się, że jak konio zobaczy przy pomocy drugiej osoby o co Ci właściwie chodzi to dalej będzie to robić jak zostanie tylko jedna osobą. Tak czasem jest, że w ten sposób konie pokazują nam, że nie rozumieją czego od nich wymagamy.
Ja wiele koni robiłam w 2 osoby - nigdy nie powodowało to, ze jak druga osoba z czasem przestała pomagac, to koń dalej robił swoje - ale lonzowaie to wcale nie taka prosta rzecz, trzeba miec wprawę 🙂 Najwazniejsze to pokazac koniowi czego oczekujemy w jak najprostrzy sposób i w odpowiednim momencie usuwac presje/nagradzać/odpuszczać. Nigdy nie siłuj się z koniem na lonzy - twoje ręce powiny pracować jak przy jeździe - jak tylko koń odpuści, ty też odpuszczasz, jak koń zaczyna napierać lekko przytrzymaj, ale grunt to nie dac się ciągnąć po placu. Trudno jest wytłumaczyć to przez internet, ale bardzo ważne jest wyczucie - podgonienie w odpowiednim momencie, w odpowiednim odpuszczenie. Druga osoba też musi byc bardzo przytomna, bo inaczej nic z tego.

Ps Aha - nie stawiaj nigdy kilku kryteriów na raz problematyczemu koniowi - bo ich nie spełni. Najpierw niech koń chodzi z tobą na długim uwiązie, nie ciagnie, nie staje - potem weź go na lekki obwód - możesz go od siebie odganiać, ale wtedy wymagasz tego by poszedł na obwód, ale nie obchodzi cie jakim tempem, czy prosty czy krzywy, ma byc daleko od ciebie i sie poruszać- możesz go przyciągać i odsyłac(kurcze trudno mi to wyjaśnić, bo można łatwo zrobić błąd i sprawić, że koń sie jeszcze bardziej będzie odsadzał - widziałaś może kiedyś jak w naturalu pracują z końmi na linach? ja naturala nie stosuje akurat na codzień, ale prace na lonży zaczynam podobnie jak oni prace na linie, możesz na youtube jakichs filmików poszukać) - jeśli z kolei chcesz by szedł w przód na dłuzszej lonży konkretnym chodem, to chwilowo nie ochodzi cie czy idzie po równym okręgu  i czy blisko czy daleko od ciebie - ogólnie musisz stawiać wymagania pojedynczo, a potem je poskładac do kupy(też ważne by składanie do kupy nie zaczęło się zbyt późno). Dużo koni w sumie w życiu lonzowałam i stawianie za dużo wymogów na raz nie sprawdza sie dobrze moim zdaniem - a na pewno nauczenie czegos konia więcej zajmuje. Niektórzy się ze mną nie zgadzają w tej kwestii, ale ja zauważyłam że największy gagatek w szybko załapie o co chodzi i będzie śmigał, że az miło 😉
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
19 czerwca 2009 21:27
Nie probowałam bo ja niestey do konioli puki co nei podchodzę jestem w 7 miesiącu ciąży wiec tylko obserwuje nie zblizam sie do koni zwłaszcza tych co maja takie pomysly.... i mysle intensywnie co by tu zrobić
Myśle ze z tą lonża przez koniowiąz to moze byc dobry pomysł.
Natomiast jezlei chodzi o myjkę  to nawet jeszcze dfo wiazania nie doszlo, kon wchodzi na myjke jedna osoba go trzyma i odpuszcza w razie w..ale koniczyna jak tylko puści sie wodę momentalnie zaczyna sie odsadzać i uciekać
a jeżeli chodzi o przyczyny.... przyczyna jest prosta kon do 4 roku życia nie był nigdy wiązany i nagle jest, początkowo nie dawał sie nawet prowadzać na kantarze, poczuł ucisk na potylice i w tył... chcileismy kupić obrożę ale to by problemu nie rozwiązało właściwie, bo na obrozy mogl by tego nie robic a na kantarze, oglowiu robic to nadal
Zairka - czyli powód masz - koń nie wie o co chodzi. Musi się nauczyć.
Myjkę dałam jako przykład z moim koniem który też musiał się wszystkiego uczyć a wielu rzeczy uczyć od nowa, że nie boli, nie ma lania itp...

Mojego do lejącej się wody przyzwyczaiłam tak, że pozwoliłam mu się nią pobawić.
Bez stresu nic na siłę, po prostu jak już uznał, że można to powąchać to przyszedł czas na dotknięcie pyskiem, woda zaczęła pryskać na wszystkie strony chlapiąc mnie i jego dość intensywnie. Spodobało mu się i zauważył, że woda go nie zjadła. Przez tą zabawę doszliśmy do tego, że nie mam problemu z kąpaniem go łącznie z myciem pyska wprost ze szlaucha.
Oczywiście wszystko to zajmuje sporo czasu. Na początku trochę się bał więc jak pierwszy raz woda się rozprysnęła i on uznał, że trzeba się oddalić to mu pozwoliłam. Nagradzałam za każdą próbę podejście do wyzwania - czyli węża z wodą  🤣
Lotna, chwała Ci za ten wątek :kwiatek:
mój mały (ale wariat :hihi🙂 coś ostatnio odstawia 🤔wirek: jakis tydzień temu byłam z kolezanką w terenie i dał niezły popis świeczek i innych dziwnych rzeczy. tak samo jak Lotną przeraża mnie wizja konia lecącego do tyłu a ja chcąc nie chcąć wraz z nim ( w tym miejscu błogosławię kamizelki w bez których w teren sie nie ruszam). dwa razy z niego zsiadałam i prowadziłam na ścieżkę bo wjechał mi na środek pola. najgorsze że zsiadałam wykorzystując jego chwilę nieuwagi bo nie mogłam go zatrzymać i obyć się bez wywalenia w górę. jak ostatni raz próbowałam wsiąść to stanął dęba kiedy ja wkładałam noge w strzemię i efekt tego był taki że wracaliśmy na piechotę. to było w stajni w której chłopak był na wakacjach. w tym tygodniu wrócił a ja stwierdzam że dalej tak robi ale całe szczęscie uspokaja się.
wszystkie te 'świeczkowe' sytuacje miały miejsce kiedy on chciał swoje a ja swoje (on wjeżdża na pole, ja chcę żeby wrócił na ścieżkę i w tym momencie on prezentuje swoje niezadowolenie czy kiedy wykonuje sobie własnowolne zmiany kierunku)
od przyszłego tygodninia znowu będziemy jeździć z trenerem który mam nadzieje dopomoże w sytuacjach buntu  🤔
Jeżeli to czysty bunt to niestety ale trzeba być twardym i się nie dać. Jakiekolwiek zwątpienie z Twojej strony utwierdza konia w tym, że ma kłopot z głowy.
Wiem, że to nie jest proste ale trzeba się przełamać i iść na pewniaka. Siedzieć pewnie i jak bunt to się nie kulić i wiotczeć ze strachu tylko łyda, bat i do przodu.
To, że nie dałaś rady wsiąść (odpuściłaś) i wracałaś na piechotę to 1😲 dla konia...
Jak nie pokażesz mu kto tu decyduje to będzie tylko gorzej...
Co do myjki to najprościej jest zastosowac 'odczulanie', sposobów na to jest wiele - można tak jak foka - nagradzasz ruch w kierunku przedmiotu poprzez usuwanie presji(jak koń podchodzi przestajesz lać wodę) bądź nagrodę w postaci pogłaskania lub smakołyka(to drugie ja stosuje przy klikerze, że jest żarcie za zainteresowanie i podchodzenie nie wiem jak foka nagradza). Można też odczulać poprzez przybliżanie przedmiotu - kon stoi ty sie zbliżasz z czyms strasznym - ale zatrzymujesz się ZANIM koń zacznie uciekać - trwa to troche i wymaga uwaznej obserwacji, ale na koniec dochodzi sie do etapu kiedy mozna konia lac wodą.
Najważniejsze to spokój i nie szarpanie się bez sensu.
Generalnie nagradzam pochwałą głosem, że mądry chłopiec i w ogóle  🤣
Staram się nie dawać z ręki żarcie, jedynie jakieś smakoszki w bardzo określonych momentach (mamy takie).
Po za pochwałami głaszczę albo drapię przy kłębie - on to uwielbia.
Wody nie zakręcałam, leciała sobie dalej a konik sam decydował, że znów podchodzi. Nawet szybko mu to szlo.
Ale na pewno szarpanie i ciągnięcie na siłę nic nie da. Strach i panika są wrogiem nauki.
Na samym początku tylko koło myjki przechodziłam i jak szedł spokojnie to chwaliłam. On wiedział co tam jest bo ze swojego okna mógl sobie obserwować myjkę.
No, ja jak ja nie pracuje klikerem(bo w tej metodzie jest nagradzanie żarciem z ręki cały czas - ale z wyjaśnieniem koniowi, że nie ma żebrania i włazenia na głowę - po prostu się mu pokazuje, że mu sie to nie opłaca i rezygnuje  z takich zachowań) to robię tak jak Ty 😉 Bo niestety jak jade np do pracy to nie mam jak pracowac klikerem - tzn z młodymi mogę i w tym roku będę, ale generalnie są szkolone tak normalnie, w sensie klasycznie 😉
My mamy wypracowane swoje rytuały. Z ręki dostaje tylko jak już kończymy pielęgnację przed jazdą - dwa smakoszki przy czyszczeniu kopyt. Tu był straszny problem, konisko macha przodami (już nie). Jeden smakoszek jak wsiadam i jeden jak zsiądę. Nie muszę nic mu dawać bo wcześniej tego nie robiłam ale co mi tam... 😉
Mój nie żebrze i nie wchodzi mi na głowę - kwestię hierarchii mamy już dawno ustaloną  😎 Jak miał etapy domagania się na siłę bo inni mu dawali to pogoniłam i kategorycznie zabroniłam dawać mu cokolwiek bo był okropny.
zairka Piorunem zaaranżujcie lonżownik! Parę kołków i trochę taśmy z hydrantu? Albo chociaż koło ułożone z balotów? Szkoda konia marnować przez brak organizacji pracy.
Pomoc drugiej osoby jak najbardziej - gdy koń załapie o co chodzi, gdy normalne zachowania utrwali - to wtedy będzie potrzebował tej normalności - i będzie mu rybka, czy jest druga osoba, czy nie. Warto wypróbować "magiczne" działanie brzozowej miotły - nie bić - o nie! tylko "straszyć", posmyrać po nogach (przy odsadzaniu oczywiście dłuuuga lina - jak dziewczyny pisały).
Miło czytać wątek, gdzie (mimo poważnego problemu) wszystkie odpowiedzi są sensowne i prawdziwe  🙇
Lotnaa   I'm lovin it! :)
19 czerwca 2009 22:43
Dziękuję wszystkim za podpowiedzi  :kwiatek:

O wywalaniu konia słyszałam, i podejrzewam, że to może być odpowiednia metoda w tym przypadku, bo kobył wyraźnie z tych, które "wiedzą lepiej". Ale ja się tego nie podejmę, mogłoby mi zabraknąć refleksu żeby samemu odskoczyć, nie wspominając już o potencjalnie połamanym siodle, czy nawet koniu. 

xxagaxx, dzięki za radę, może spróbuję, o ile kobyła nie zdąży mnie przed tym ciapnąć na ziemię.

Na pewno nie uderzac batem po tym jak zsiadziesz, koń nie zrozumie za co dokładnie go karasz.

Myślę, że nie doceniasz tu trochę inteligencji koniowatych. Wg mnie ten koń doskonale wie, że tak się zachowywać nie powinien. Daję mu znać ostrym podniesionym głosem, palcatem za łydką (jak zdążę  🙄 ) itd. A kiedy zdecydowałam się zsiąść, to w momencie gdy po trzech świecach koń w końcu stanął, więc od nieprawidłowego zachowania do mojego bata z ziemi minęło kilka sekund.

Ja bym popracowała z ziemii, albo wsiadła kilka dni na luzie, nagradzając sowicie ruch naprzód.

To było jak najbardziej na luzie, w pierwszej minucie stępa. Wg mnie koń po prostu nie jest zadowolony z powrotu do pracy i mówi po swojemu - odwal się. Nie jest to kobyłka zastraszona, niezrównoważona czy coś w tym stylu. Ogólnie jest bardzo słodka, ale chyba troszkę zbyt inteligentna. Znalazła sposób na człowieka i tego się trzyma.

No i problemów zdrowotnych nie można wykluczyć, czy to z grzbietem czy zębami. Albo jakiegoś urazu psychicznego, może ta właścicielka co wsiadła cos zrobiła temu koniowi?


Nie znam dokładnej historii konia, zęby przeszły mi przez myśl, chociaż wg mnie to podłoże czysto psychiczne (koń przyjechał do nas ze specjalnym kantarem, z komentarzem: staje dęba, więc używajcie tylko tego - więc robi to i bez wędzidła w pysku). Wiem, że został zajeżdżony przez profesjonalistę (znam gościa, ma głowę na karku i masę doświadczenia), właścicielka też jeździ od lat więc nie sądzę, że coś mu "zrobiła".

Drugi koń, z którym miałam ten problem, Murphy, też robi to czysto złośliwie. Jego historię znam akurat doskonale, bo należy do mojej szefowej, która sama go wyhodowała (jak mawia - niestety). Ciekawe jest to, że jego matka (kucka około 145cm, Murphy'emu "się urosło" do około 170cm  🤔 ) miała bardzo podobne zagrania, potrafiła skakać na czysto parkur 115-120cm, a po chwili niemożliwe było skoczenie koperty. Mówiła "nie" i koniec, nie było na nią rady. Niestety geny przeszły na syna, skubany zrzucił mnie kiedyś w galopie, zatrzymał się w ułamku sekundy i wspiął się tak wysoko, że uznałam że trzeba się ewakuować. Wiem, że potrafi się też bez większych powodów zatrzymać i odmówić jakiegokolwiek ruchu poza cofaniem i świecami. I dodam, że jego jeździec nie jest nowicjuszem.

A mam jeszcze pytanie (co by za dużo sensu i prawdy w tym wątku nie było, Halo -  :kwiatek:  😉 ): dawno temu słyszałam od naprawdę doświadczonych koniarzy o metodzie na stawanie dęba - kiedy koń jest w górze, rozbić mu na głowie surowe jajko  🤔 Nie drążyłam wtedy tematu, bo ani mnie problem nie dotyczył, ani metoda nie wydała sensowna (pomijając wykonalność całego przedsięwzięcia). Czy słyszeliście kiedyś o czymś takim? Jaka za tym logika? Od razu zaznaczam, że nie zamierzam praktykować, zastanawiam się tylko, czy jest w tym jakieś ziarno prawdy.

Inteligecję koniowatych jak najbardziej doceniam - ale konie maja to do siebie, że żyją tu i teraz i reagują na to co sie dzieje w danej chwili - nie potrafią pracować dla odległej nagrody, nie rozumieja tez kar po fakcie. Jak zwykle w takich przypadkach opieram się na wynikach badań - koń po prostu nie łapie takich rzeczy jak bat po tym jak sie zsiądzie i pokazują to eksperymenty. Maksimum to ok 3 sekund, a najlepiej jak reaguje się do sekundy po zachowaniu - i to dotyczy i nagradzania i karania. Dłuższych okresów koń  nie łapie, chyba żeby się nie wiem ile razy powtarzała dana sytuacja. Ale istota kary jest przerwanie zachowania - kara nigdy niczego nie uczy! Więc ważne jest ją zastosować - jeśli sie już to robi - jak najszybciej, inaczej ma ona mało sensu, bo zachowanie które mamy przerwac jest zakończone. Trochę teorii psychologicznej w szkoleniu nigdy nie zaszkodzi, polecam poczytac o warunkowaniu instrumentalnym 😉

Co do jajka słyszałam, ale nigdy nie wiedziałm czy to kawał czy prawdziwa metoda. W sumie mogłaby zadziałac o tyle, że dokładnie  w momencie zachowania pojawiłoby sie coś czego koń silnie by się przestraszył - na oko całkiem sprytna rzecz, ale jak to zrobić 'fachowo' to nie wiem. Ja bym na wszelki wypadek nie próbowała 😉
chodzi o to z jajkiem, zeby kon pomyslal, ze rozbil sobie glowe... nie wiem na ile to skuteczne...
Lotnaa - jest. Niekoniecznie musi to być jajko. Ciężko z takim wszak jeździć  😉
Może być woreczek z wodą np. Chodzi o to, że w momencie jak koń się wspina i ty szybko rozbijesz mu to na głowie to zaczyna spływać mu między oczami ciesz. Koń nie wie co to jest ale rozbicie (coś uderzyło) plus cieknie równa się "do góry" i krew się leje. Rana - przerąbane, nie idę do góry bo się krew leje i rana i umieram itp...
Końskie myślenie... 🙄
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się