stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Odysowa  tak jak napisała maluda koń wyraża swoje niezadowolenie i  tyle. daje ci znać że nie chce mu się ruszać i jeśli w tym momencie odpuścisz i dasz mu spokój, wzmocnisz tylko tym jego zachowanie i wychowasz sobie nieposłusznego konia. Koń najzwyczajniej w świecie sprawdza na ile może sobie pozwolić. Więc powinnaś jasno dać mu do zrozumienia kto jest kto i kontynuować swoje sygnały/pomoce popędzające do czasu, aż się podporządkuje

oczywiście zakładam, że problemy zdrowotne zostały wykluczone

edit: nie jestem też wróżką i to są tylko moje domysły,

może gdybyś nagrała  to zachowanie
Postaram się nagrać i wrzucić filmik z lonży.
On tak trzepie głową: obniża ja i rusza pyskiem na boki, potylica zostaje w miejscu


zdjęcie z internetu
Może być też, że za mało rozgrzany. Fizycznie. Gdy jest rześko, a standardowy czas rozgrzewki konie często włączają "dodatkowe ruchy" Przy żądaniu intensywniejszych - ot tak, żeby to i owo rozciągnąć, rozgrzać do końca.
ja mam 🚫 do zdjęcia,wie ktoś  po czym ten koń jest lonżowany?
na kom wyglada jak bardzo dużo gołębi  😁  😜 
ścinki w takim kolorze?
Nie wiem, czy to nie jest coś, co się nazywa AirFoot:
klik
klik2
pitoszek, jak dla mnie to jest fizelina :P
Nie wiedziałam, dokąd przyjść z tym pytaniem, więc przyszłam tu, aczkolwiek nasz "problem" nie jest tak do końca buntem, czy też niesubordynacją.
Otóż mam taki problem z moją kobyłką, że bardzo się stresuje i "martwi". Nie chodzi mi o samą jazdę, ale generalnie życie codzienne - coś stoi w kącie, co powoduje u niej niepokój - dziewczyna spina się, poci, nie może się na niczym skupić. I ona tak może się przejmować tym czymś cały dzień. Czasami są to rzeczy strasznie prozaiczne, np tydzień temu posmarowałam jej kopyta smarem - strasznie ją to zaniepokoiło, chciała gdzieś odejść, również się spociła. Wczoraj również ktoś zaparkował traktor przy ujeżdżalni - skończyłam jazdę na mokrym koniu, mimo, że tylko stępowałam przez 20 minut.
Tak poza tym problemem to kobyłka jest kochana, nie ponosi, nie strzela z zadu, nie robi nic złego, ewentualnie czasem stanie i się będzie wpatrywać w dany punkt, ale na to jej pozwalam, byle się nie odrwóciła, nie cofnęła, nie zrobiła czegoś nieprzyjemnego.
Ja zawsze staram się kobyłkę uspokoić, zapewnić jej jak najwięcej komfortu, na ile to możliwe. Staram się czasami poprosić ją, aby zaczęła się skupiać na mnie, a nie na czynnikach zewnętrznych, ona się mnie słucha, ale nadal jest spięta i ciężko zacząć z nią jakąś poważną robotę.
Żeby nie było - są momenty, kiedy jest świetnie, klacz się rozluźnia, skupia się na mnie, nie ma w okolicy niczego, co ją martwi, jednak, gdy wypatrzy jakiegoś "potwora" jej głowa jest już gdzieś zupełnie indziej.

Pracował ktoś kiedyć z takim "zamartwiaczem"? Jakieś wskazówki? Porady? W sumie daję sobie z kobyłką radę, ale wszystko idzie x3 wolniej, no i to częste pocenie się z nerwów mnie martwi. Może jej podać jakiś suplement?
ikarina jedna z moich kobyłek też tak ma. Jest u mnie trochę ponad rok i właściwie dopiero niedawno zaczęła się socjalizować. Byle głupota potrafi ją zdenerwować, momentalnie jest zlana potem i ma rozwolnienie. Na początku każde wejście na dłużej do boksu, przy czyszczeniu np. kończyło się rzadką kupą. Obserwuje, że się zmienia uspokaja, ale te nerwy do końca chyba jej nie wyjdą z głowy. Jest bardzo wrażliwa i taka przejmująca się. Taka ma chyba naturę, a także miejsce skąd ja kupiłam chyba potęgowało tą jej lękliwość. Co do jazdy to tak jak u Ciebie, złoty koń. Stara się być dzielna, widzę to, bywa różnie.
jagoda1966, no, na szczęście moja rozwolnienia nie dostaje, jedynie zrobi jedną odstresowującą kupę 😉 Z tego, co wiem, u poprzedniej właścicielki moja kobyłka miała spokojne życie, jednak ponoć jeszcze wcześniej została sprowadzona z Irlandii, gdzie huntingowała, co jest złą wiadomością, niestety 🙁

Robiłaś ze swoją coś konkretnego, czy po prostu szłaś z falą i cierpliwie czekałaś, jak sama się uspokoi? Ja narazie nic od niej nie oczekuję, bo jest u mnie dopiero drugi miesiąc, z czego przez pierwsze kilka tygodni po prostu się z nią na luzie bawiłam, po prostu chciałabym powoli ją wdrążyć w pracę i myślę, jak jej "ulżyć" 😉 Zapomniałam napisać, że do jazdy wkładam jej zatyczki do uszu, które działają fenomenalnie, klacz jest dużo spokojniejsza, tak jakby "zamyka się w swoim małym świecie", jednak tak, czy siak - jeżeli robię coś z nią zupełnie nowego, albo w zasięgu wzroku pojawia się coś dużego, strasznego - to i tak dziewczyna się stresuje. Poza tym - nie będzie przecież nosiła tych zatyczek całą dobę 😉

Widziałam reklamy różnych "magnezów" i innych uspokajaczy, jakieś pasze na uspokojenie - ktoś korzystał z tego? To działa, czy to taki pic na wodę?
magnez podziała, jeśli jest niedobór u konkretnego konia.
U mnie działa, więc najwyraźniej mam niedobór Mg ogólnie w środowisku.
Stosowałam też ziołowe preparaty uspokajające i działają, jeśli koń faktycznie reaguje stresowo, realnie a nie na zasadzie "spłoszę się bo mam ochotę" Czyli jeśli koń jest nieposłuszny to nijak nie podziała ale jeśłi posłuszny i zdenerwowany to owszem tak.
ikarina to rozwolnienie to też najczęściej jest jedna rzadka kupa 🙂, ale widzę po tym, ze coś ją niepokoi, coś co robię. Na szczęście dzieje się tak teraz juz nie za każdym razem, ale bywa jeszcze czasem. Nie dostawała od nas nic dodatkowego, ot zwykłe, dobre żarcie. Wiem, ze w poprzednim miejscu dostawała sporo chleba, wiec kupsko rzadkie i śmierdzące. Na szczęście to stare dzieje 🙂 U mnie wszyscy są spokojni, nie ma krzyków, machania łapami i innych nerwowych ruchów. Mam przeczucie, że była bita i dlatego obecność człowieka nie kojarzyła jej się dobrze. Cierpliwość daje efekt, przybywa ufności i spokoju. To naprawdę bardzo fajny koń, taka wyścigówka, ale grzeczna i posłuszna. Tylko te nerwy 😉 Dlatego ja muszę być pewniakiem zawsze 🙂
Magda Pawlowicz, moja kobyłka w ogóle się nie płoszy 😉 w sensie, że nie ucieka, nie ma dramatu. Po prostu - w sytuacji stresowej patrzy się w źródło stresu i jej ciało sztywnieje i po jakimś czasie jest spocona 😉 Tak, jak pisałam, to jest kochana dziewczynka, robi wszystko, o co ją proszę, tylko brakuje jej tego rozluźnienia oraz przede wszystkim pewności siebie 😉
Mogę zapytać, jakie ziółka podawałaś koniowi?

jagoda1966, no, z pewnością u mnie nie ma krzyków 😉 Cały czas jest tylko "dobry koń" i "dobry koń", zawsze nagradzam marchewką, jak widzę, że się stara. No i z żarciem nie przesadzam. Tylko miarka sieczki dziennie i siana do bólu - i to jej wystarczy 😉
ja używałam tego:
http://podkowalinypl.shoper.pl/pl/p/Mieszanka-uspokajajaca-o-lagodnym-dzialaniu-ziolowa/607
http://podkowalinypl.shoper.pl/pl/p/Mieszanka-uspokajajaca-o-silnym-dzialaniu-ziolowo-mineralna/608

np mam taką kobyłę na której pojechanie w teren to jest sport ekstremalny (nie wnikam tu dlaczego bo to długa historia jest) i jeździłam na tej silniejszej mieszance i było ok. Koń jest norlamny, nie jest jakiś "przymulony" a jest faktycznie spokojniejszy, bardziej skupiony
ikarina, dla takich koni - rutyna, rutyna i jeszcze raz rutyna. Samo przeniesienie to ogromna rewolucja. Nie skupiaj się na oczekiwaniach, nie staraj wyrwać ze "swojego świata", szczególna więź z tobą też nie jest ważna. Skup się na precyzyjnym, minimalnie zmieniającym się harmonogramie. Plan, plan i jeszcze raz plan.
Jak na jednym kółku czuje się bezpiecznie - niech będzie na jednym kółku. Wszelka praca w monotonnych nawrotach, minimalizacja "urozmaiceń". Łydki miękko i stale przyłożone, stały umiarkowany kontakt. Koncentracja (nauka tejże) nie tyle na tobie co na zadaniu.
Stopniowym kulturalnym ujeżdżeniem masz szanse "przerobić" ją na pogodnego konia.
Nie funduj jej konfrontacji, tego już chyba miała po kokardę. Im bardziej przewidywalne będzie wszystko(!) tym będzie wam łatwiej.
Jeśli magnezu jej brakuje - to jasne, że magnez może pomóc, homeostaza jest bardzo ważna. Ale zasadniczo nie powinno cię interesować "uspokojenie" tego konia, tylko właśnie - lekkie ożywienie. Gdy nauczy się stres przekładać na równy ruch - to już będziesz bardziej w domu. Uwaga! Nie wolno karać za ruch! Nawet gwałtowny. Każdy ruch w odpowiedzi na stres to już jest postęp.

W tym przypadku szczegółowy sposób postępowania będzie zależał od końcowych oczekiwań. Czy przewidujesz, że koń będzie pracował w warunkach umiarkowanego stresu? Czy w stanie niemal totalnego relaksu? Bo tylko takie masz opcje. Jeśli to pierwsze, ciężką, monotonną pracą otrzymasz konia pogodnego i zasadniczo bezproblemowego, choć bez fajerwerków. Jeśli to drugie (a wtedy wyłącznie komfort i rozluźnianie, wymagań niemal zero) otrzymasz konia robiącego swoją robotę, nawet pracoholika (ale też bez fajerwerków) - np. niezmordowanego i bezpiecznego konia spacerowego. Oba kierunki zmian nie obejdą się bez fajerwerków. W pierwszym przypadku "po drodze" będziesz miała totalnego, klasycznego wypłocha. W drugim - konia dramatyzującego, niesłychanie barwnego.
halo, uuu żeś mnie teraz trochę zmartwiła 🙁 Rozumiem, że pracowałaś z takimi końmi i nie było z nimi szału?

Mnie trochę dziwi, że klacz martwi się tak wybiórczo. Bo zestresowała się smarem do kopyt (a raczej jego zapachem), wkurzył ją traktor, ale za to już pierwszego dnia, jak do mnie przyjechała, to nie było żadnej tragedii, szamała siano jak tylko weszła do boksu, a w nocy, jak sąsiedzi wspaniałomyślnie zrobili sobie pokaz fajerwerków, to ona leżała plackiem w boksie i smacznie chrapała 😉 Może jednak jest jakaś nadzieja? Może wciąż potrzebuje trochę więcej czasu?
A może wciąż jest zmanierowana huntingiem? Niestety, ale taka rozrywka zmienia niektóre konie w nerwusy, parę takich przeszło przez moje ręce.

Twoje rady z pewnością wezmę sobie do serca. W sumie właśnie zaczynałam pracować nad koncentracją, o której wspominałaś. O rutynie na razie nie ma mowy, bo wszystko jest nowe, z resztą i tak nie miałam zamiaru jej robić zbyt dużo niespodzianek.
ikarina, szału nie ma z żadnym koniem, który jakoś był problematyczny 🤔 Taka bolesna prawda, choćby dlatego, że zawsze wtedy masz ograniczoną paletę stylu pracy. Gdy pracujesz nad eliminacją jakiegoś zjawiska nie pracujesz w tym czasie nad rozwojem pozytywnych cech. Dlatego takie ważne jest, do czego się zmierza - nie marnuje się czasu na to, co i tak niemożliwe. Z danego egzemplarza nie zrobisz całkiem innego, zmodyfikować można w pewnym zakresie. Np. z konia, który wszystko ma w zadzie (taka natura) nie zrobisz konia specjalnie entuzjastycznego.
A "zjawiska" twojej klaczy nie są błahe. Nigdy nie jest to błahe, gdy a) stres wyraża się zamieraniem b) reakcja jest widocznie fizjologiczna.
Z tego wyprowadzisz, pewnie, że wyprowadzisz. Ale to nigdy nie będzie koń w pełni niezawodny, pewny - tylko w pewnych okolicznościach.
Jeśli zdecydujesz się na kierunek "ożywienie" dobra wiadomość jest taka, że szybko możesz włączyć nawet ciężką pracę, byle bardzo usystematyzowaną, powtarzalną - jak u kujona. Jak masz tendencje do polotu, fantazji, urozmaiceń - to je z siebie wyoperuj na okoliczność tego przypadku. Takiemu koniowi to po gwizdek.
Biedna malutka! Żeby była w najlepszym huntingu, to hunting nie jest dla takich koni. Takim koniom nawet instynkt stadny nie pomaga. One muszą wiedzieć co się będzie działo, dzień po dniu, krok za krokiem. Wtedy sprawdzają się najlepiej.

Właśnie dziś dowiedziałam się, że będę miała podobny problem, tylko jako trener. Bo dziś dotychczas pewny w ternie młody koń zaliczył traumę 🙁 na konie wypadło stado dzików. Fizycznie wypadło/wpadło. I finito. Taki sobie dotychczas fajny, żywy luzak stał się z punktu koniem reagującym jak twoja na "bele co": zamieram, ociekam potem, sercu grozi zawał. A już wiem, że to nie przejdzie samo 🙁 Osłabnie wkrótce, ale już cały styl pracy trzeba będzie zmienić. I oby nie powstała następna trauma. Sama jestem ciekawa, czy uda się konia wyprowadzić (skoro to nie natura, tylko wypadek), czy trzeba będzie zmienić plany co do niego 🤔
aaach, rozumiem, o co ci teraz chodzi 😉 No coż, smutna prawda jest taka, że w tym kraju z moim budżetem, ta klacz to najlepsze, co mi się mogło przytrafić. Bo tutaj znaleźć coś, co nie jest po huntingu, po wyścigach, albo nie jest ofiarą nastoletniej pseudo-dresażystki jest naprawdę ciężko (przynajmniej w moim przedziale cenowym 😉) A tu jeszcze dochodzi Irlandia - jeździłam setki koni z tego kraju i mówiąc szczerze, nie wiem co oni tam robią z tymi końmi, ale zawsze było całe mnóstwo do naprawiania. Wiele koni, z tego, co wiem było zajeżdżonych na zasadzie: siodło-bach, jeździec-bach, jeździec nie spadł i się nie zabił: hunting i skakanie wagonów - bach.
Tam nikt się nie patyczkuje, że koń się boi, martwi, że za młody, że za krzywy (przepraszam, że uogólniam, pewnie jest tam całe mnóstwo świetnych, profesjonalnych stajni, jednak konie, które jeździłam nie miały najwyraźniej do nich szczęścia). I powiem, że porównując moją kobyłkę do tych wszystkich Irlandczyków-hunterów, muszę powiedzieć, że dziewczyna psychicznie sobie pięknie radzi. Dlatego pokładam w niej nadzieje, bo sama przekonałam się, jak źle z innymi końmi może być. Parę z tych zepsutych koni ładnie nawet wyprowadziłam, dwa z nich pod dobrym jeźdźcem by sobie poradziły w wyższym sporcie.  Jednak - no, właśnie ich była dwójka. Na około setkę. I wiem, z jakimi wyrzeczeniami to się wiąże, znam ten ból doskonale 😉 No, nic, zobaczymy, co się stanie z tą kobyłką. Czas pokaże.

Witam. Mam od miesiąca do czynienia z kobyłką dwuletnią. Nie wiem, jaką ten koń miał przeszłość, ale sądząc po jej zachowaniu to chyba tragiczną...
Koń chce dominować, gryzie, odwraca się żeby kopać, jeśli się wycofujesz (chcesz od niej uciec) zaczyna się "szczurzyć" kuli uszy, zgrzyta zębami, idzie na człowieka, stawia nawet lekkie dęby. Dodaje, że koń teraz naprawde ma świetne warunki, mieszka razem z 6letnią kobyłką i jej roczną córeczką.
Dziwne, bo jeśli jest na uwiązie to daje się normalnie czyścić, trzeba się tylko pilnować, ostatnio nawet zaczęła już podawać nogi. Tylko jeśli podejdzie się do niej na padoku, lub chce się coś pracować na lonży to jest jedna wielka masakra.

Przy koniach żyję już ponad 5 lat, miałam kontakt naprawde z różnymi wierzchowcami, młodymi, starymi, tymi skrzywdzonymi przez człowieka i rozpieszczonymi, ale nigdy jeszcze nie spotkałam tak agresywnej kobyły.
Nie wiem co robić, proszę o jakieś rady.
Jej zachowanie nie zmieniło się po ustaleniu hierarchii?
no cóż...temu koniowi trzeba najzwyczajniej w świecie pokazać kto tu rządzi bo najwyraźniej ona uważa że to jest ona...

Ja bym to zrobiła w pracy luzem na kółku ale to trzeba umieć...
można też lonżując konia stopniowo

generalnie jeżeli nie umiesz tego zrobić to doradzam zawezwanie pomocy, czasem to wystarczy dosłownie kilka treningów (o ile koń jest po prostu rozpuszczony a nie ma zły charakter)

no i WSZYSCY którzy koło tego konia chodza muszą postępować konsekwentnie i nie dać nad sobą dominować, NIGDY!
Jej zachowanie nie zmieniło się po ustaleniu hierarchii?

Jakim ustaleniu hierarchii? 🤔 Jak na razie to w tym związku najwyraźniej tylko koń ustalił jakąś hierarchię - i to on jest górą.
Czy spotkałyście się może kiedykolwiek z koniem bardzo agresywnym, którego jedynym celem w życiu jest zaatakowanie człowieka?
nie toleruje też innych koni (od razu rzuca się z zębami). Gdy podchodzi się do niego do boksu kładzie uszy, gryzie, kopie, atakuje przednimi nogami, staje dęba (aż do pionu). Przy wyprowadzaniu na padok bryka i skacze na plecy.
Czasami to złoty koń, ładnie pracuje, przy czyszczeniu stoi nawet bez wiązania (a na ogół bardzo sie wierci, atakuje zębami i kopie). Ale ostatnio przechodzi już samego siebie.
Oczywiście mu nie odpuszczam, mam już troche doświadczenia i wiem jak z nim postępować, na dodatek mam też pomoc od osób w stajni, ale wystarczy, że ten kon ma jeden dzien wolnego od pracy i robi się bardzo niebezpieczny.
Może miał ktoś styczność z takim koniem i mógłby mi dac jakieś rady?

Z góry dziękuje
Sumire, zakładam że kitalia po ponad pięciu latach pracy z końmi wie że z każdym trzeba ustalić hierarchię. W końcu to jest coś czego człowiek uczy się jako jednej z pierwszych rzeczy. Jeśli została ustalona hierarchia i koń wciąż zachowuje się tak jak w opisie, to faktycznie mamy problem .

Oczywiście teoria braku ustalenia hierarchii o wiele bardziej pasuje do sytuacji. Jeśli to prawda to oczywiście nie ma o czym dyskutować.
Pialotta
ja spotkałam konia tak faktycznie agresywnego chyba 2 razy w ciągu 30 lat.
Oba konie to były klacze. Jedna z nich, tarantka, przyszła do nas do oprzęgnięcia. Oprzęgnąć się udało, w pracy całkiem niezła. W obsłudze masakra. Tzn do osób które znała (czytaj-od których już wystarczająco oberwała) w miarę, trzeba było uważać ale nie była niebezpieczna. Dla obcych-masakra. Dziewczynę kupę lat u mnie jeżdżącą usiłowała kopnąć przy karmieniu, tak że wiatr na twarzy poczuła... Oddaliśmy, była parę dni u tego człowieka który ją do nas dał, złamała mu rękę. A mówiliśmy mu co się dzieje i człowiek mający do czynienia z końmi, hodowca. Sprzedał to temu następnemu złamała nogę...

Druga srokata (nie wiem czy to maściste konie mają tak częściej? 😀iabeł: ) strasznie kopała przy czyszczeniu. Ale ona była też rozpuszczona. Z tą jak doszliśmy do ładu z czyszczeniem (ale zabawa było i tez co nowa osoba to wszystko od poczatku) to potem było z górki. Właściciele bali się jej, sprzedali (i całe szczęście) nie wiem co dalej z nią było.

No i dwa ogiery agresywne w prowokujących dla nich sytuacjach (inny ogier, obce konie w stajni itd) jeden nie był naszą własnością, oddaliśmy, pod koniec był już niebezpieczny w zasadzie tylko przy kryciu (stadowy ogier, był u nas 3 lata) drugi nasz własny w wieku 5 lat stracił jajka (jak dojrzał zaczął się robic niebezpieczny nawet dla swoich osób) Jako wałach do rany przyłóż.
Sumire, zakładam że kitalia po ponad pięciu latach pracy z końmi wie że z każdym trzeba ustalić hierarchię. W końcu to jest coś czego człowiek uczy się jako jednej z pierwszych rzeczy. Jeśli została ustalona hierarchia i koń wciąż zachowuje się tak jak w opisie, to faktycznie mamy problem .

Oczywiście teoria braku ustalenia hierarchii o wiele bardziej pasuje do sytuacji. Jeśli to prawda to oczywiście nie ma o czym dyskutować.




Tak tak, hierarchia została ustalona. Tak jak napisałam, pracowałam z różnymi końmi, z niektórymi próbowałam też naturalnie i efekty były 🙂
Jednak taki koń o jakim mowa nigdy mi się nie przydarzył. Najzwyczajniej na świecie, pierwszy raz w życiu przestraszyłam się konia, ona naprawdę jest bardzo agresywna. Czytałam na różnych forach, w różnych książkach.. ale nie znalazłam odpowiedzi która mnie interesuje. Co robić z taką klaczą?
Jej właściciele chcą ją zaźrebić jak skończy 3 lata, zastanawiałam się czy to ją zmieni na lepsze czy na gorsze? Jak dla mnie to fatalny pomysł, koń nie da sobie pomóc ani dojść do źrebaka....
jeżeli koń sie tak zachowuje to hierarchia nie została ustalona...
a krycie to wyjątkowo głupi pomysł, charakter sie bardzo mocno przekazuje po matce, bo jeszcze dochodzi wpływ nauki przez naśladownicto. Nie wystarczy jeden taki koń?
Jak Ty w takim razie ustalasz hierarchię ?
Co do krycia, to nie jest mój koń, mówię ze to dopiero w planie za rok czasu, a nadzieję mam, że do roku czasu kobyła się zmieni.
Kitalia, a ty jak ustaliłaś hierarchię? Wykorzystałaś wszystkie możliwości? Jak zachowywał się koń w stosunku do ciebie?

EDIT: na innym temacie napisałaś że próbowałaś join up ale nie wyszło, ale coś innego najwyraźniej zadziałało? Jeśli piszesz że hierarchia była ustalona.
Jak Ty w takim razie ustalasz hierarchię ?
Co do krycia, to nie jest mój koń, mówię ze to dopiero w planie za rok czasu, a nadzieję mam, że do roku czasu kobyła się zmieni.


generalnie wg Montyego a więc pracując luzem na kółku. Jak już nie ma innej możliwości to można to zrobic na lonży ale to już całkiem awaryjnie
ale jeśli już koń się czegoś takiego nauczył to wszyscy ludzie mający z nim do czynienia na co dzień ale to wszyscy i w każdej sytuacji muszą być konsekwentni i zdecydowani. I nikt nie może okazać koniowi strachu, nikt nie może się cofnąc przed koniem itd...
to wymaga ogromnej konsekwencji
Kitalia, a ty jak ustaliłaś hierarchię? Wykorzystałaś wszystkie możliwości? Jak zachowywał się koń w stosunku do ciebie?


Przede wszytskim starałam się jej nie odpuszczać, przy podnoszeniu nogu męczyłam się z pół godziny aż w końcu pomogło.
Próbowałam rownież metody join-up, bez efektów, skonczylo sie tym, ze kon przeskoczył ogrodzenie lonzownika, potem nie dał sie złapać przez ponad 40minut, z czego pozniej przy probie ponownego wprowadzenia na lonzownik gryzła, odwracała się by kopać, stawiała dęby.
Może to nie jest to czego trzeba, jeśli nie to może podpowiedzcie..
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się