stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

opolanka   psychologiem przez przeszkody
22 lipca 2009 07:08
[quote author=opolanka link=topic=7002.msg301144#msg301144 date=1248157390]

moze jest to jakiś instynkt stadny, stajenny. Może uda sie go przelamać. Dziwne, ze za innym koniem tez nie chce iśc dalej (moze nie czuje sie z nim stadem).

Czyli radzisz konsekwentnie przełamywać jego opór?



Instynkt stadny jest zupełnie naturalnym u koni- to nic dziwnego , przecież to zwierzęta stadne i w stadzie czuja się najbezpieczniej. 🙂

Jakie miejsce w stadzie zajmuje ten koń , skoro nie chce iść za innym?
Są konie, które nigdy nie będą czołowymi , są z charakteru odważne i ciągnące na czoło  i są takie, które dobrze czują  się tylko za wybranym przez siebie koniem, którego uznają za przewodnika.

Koń , który boi się odłączenia od stada nie ma też zbyt wiele zaufania do jeźdźca.
I dodatkowo , wiąże się to z tym, że w siodle człowiek już nie jest przed koniem, tylko za nim , więc często koń -klej nie ma za kogo schować się.

[/quote]

moj koń nie zajmuje żadnego miejsca w stadzie. Jest ogierem, ktory nie ma stada. Więc taka hipoteza odpada. I jestem pewna, że on ma do mnie zaufanie, dlatego dziwi mnie takie jeo zachowanie. Tym bardziej, że przez powiedzmy 2 tygodnie szedł normalnie (gdyby nie miał zaufania, juz przy pierwszej probie chciąlby wrócić do stajni), na lace nie spotkala go także zadna krzywda.

halo, będę probowała przełamywać, choć nadal nie wiem skąd takie zachowanie. Może są tam jakies zapachy - zwierząt np, których sie obawia. Sama nie wiem.




moj koń nie zajmuje żadnego miejsca w stadzie. Jest ogierem, ktory nie ma stada. Więc taka hipoteza odpada. I jestem pewna, że on ma do mnie zaufanie, dlatego dziwi mnie takie jeo zachowanie. Tym bardziej, że przez powiedzmy 2 tygodnie szedł normalnie (gdyby nie miał zaufania, juz przy pierwszej probie chciąlby wrócić do stajni), na lace nie spotkala go także zadna krzywda.


Ogier , który nie ma stada- to niedobrze 🤔
Z natury stworzony do obrony właśnie stada.
Czy sam stoi , nie ma żadnych innych koni w stajni?

Jeśli są jednak inne konie, to będzie ciągnął do stada, może jest jeszcze rywal?
Albo temperament , który w razie własnego punktu widzenia objawia się bardziej stanowczym zachowaniem.
Taki jest np Wódz( kuc) .

Gdy uzna , że iść dalej nie jest bezpieczne , to najpierw prosi człowieka grzecznie przystając kilkakrotnie  i odmawiając dalszej drogi, a jak człowiek głuchy, to przejmuje dowodzenie i oddaje dopiero, kiedy uzna ,  że  jego stado jest bezpieczne.
Choć nigdy nie bryka w takiej sytuacji , nie staje dęba , ale biegnie obraną przez siebie drogą.
Czasem ma zwykłą końska potrzebę wybiegania , ale wtedy jest sterowny i trochę wolniejszy. 😀
Wymaga dużej konsekwencji w postępowaniu i większego wyczucia granicy , w której to on podejmuje decyzje.

To takie dywagacje w ciemno. 😉 
Bo może jednak nie być zbyt odważnym i wtedy warto popracować nad zbudowaniem jego pewności.

Generalnie , współpraca z ogierem jest znacznie trudniejsza.
Wymaga dużej konsekwencji i stanowczości i większego wyczucia granicy , za którą opór tylko wzmaga się.
A koń  silniejszy , zwrotniejszy  i szybszy od człowieka.

I jeszcze na marginesie.
Nie ma nic takiego jak stałe i dane raz na zawsze zaufanie. 🤔
Stracic to zaufanie jest bardzo łatwo , a odbudować jest  znacznie trudniej i wymaga dużo czasu.
opolanka ja dawno temu jeździłam na jednej klaczy, która momentami była dość oporna, a do tego moje umiejętności jeździeckie były jeszcze dość kiepskie. Na klaczy nie dało się pojechać samotnie w teren, ani nawet jako czołowa nie chciała iść. Często też nie można było nan iej pojeździć samotnie na łące, szczególnie w przypadku jak miała źrebaka, który zostawał w stajni. Kobyła zawracała, nie szła do przodu, no generalnie nie radziłam sobie z nią w tych przypadkach. W pozostałych bez problemu. Któregoś dnia jak już mnie wkurzyło, że w teren nie można pojechać samemu, to sobie ją wziełam w ręce jakiś kawałek od stajni, do miejsca gdzie zaczynał się las, nie było już otwartej przestrzeni, a w tym miejscu koń najczęściej zawracał do stajni. Wsiadłam i ja do lasu, a koń z powrotem, to ja znów swoje. Wygladało to może komicznie z boku, bo miotałyśmy się po tej ścieżce i pomiędzy pobliskimi draewami, ale nie odpuszczałam. W którymś momencie kobyła uznała, że ja wygrałam i poszła do lasu. od tego dnia można było pojechac samotnie w las, jako czołowy, jeździć na kazdej łące itp. I nawet świeżo narodzony źrebak mógł zostać w stajni i było ok. Także próbuj metody przełamywania, może pomoże.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
22 lipca 2009 08:56
Guli nie wiem, czy inne konie w stajni może traktować jak stado. jeśli może, to ok - ma stado. Ale nie sądzę, że to w tym tkwi problem. Bo nawet jak jechałam z koleżanką na klaczy stojącej niedaleko, nadal chciał wrócić do stajni.

Nie sadze, aby koń stracił do mnie zaufanie - jego codzienne zachowanie na to nie wskazuje, nie wydarzyło się nic takiego, ze mógłby je stracić.

Repka tak własnie bede robić. Myśle, że pomoże. Ja sobie z nim radze, nie jest tak , ze on zawraca i ja odpuszczam. Zsiadam, przeprowadzam i jest git (niestety nie jeżdżę codziennie na łąke, wiec nie moge tego ćwiczyć codziennie). Dodam, ze jak chce jechać w druga strone czy na pole, nic takiego nie ma miejsca.
alee jestem haaaaapyyy;pD.Wprowadziłysmy dzis drugiego konia i jak ręką odjął -żadnych bryków, baranów,zadnych nieposłuszeństw ;D ,no moze jedno w połowie jazdy(kłus za drugim koniem i nagle stop i nie chciała dalej ,zaczeła kopać tylnymi nogami w ziemie,ani łydka ani głos nic jej nie ruszałoo, chyba 5 min nie umiałam ruszyć ,ale potem uff i poszła ,a pod koniec gałązke urwałam co by sie jakby sie zatrzymała zeby nieznieczulic ją na łydke tak fest.😉.Ogólnie bardzo wszystko na plus ,tylko teraz nowy problem ,strasznie ucieka od kontaktu ,łeb non stop w dole,opiera sie na wedzidle,cos tam tworzy wyciąga,nie za dobrze to chyba wyglądało ;/,przez co cieżko pracowało sie wodzą, no i jeszcze to ze nie chciała trzymac sie za koniem  ,wolała z boku,ale to pierwszy raz wiec wydaje mi sie ze bardzo dobrze sobie poradziła wstreciuchaa ;D,heheh pierwsza jazda od ....? własnie ,od nie pamietam ilu bez baranów i ponoszeenia  💃 !
Nirvanka Zlituj się! Chciałabyś wszystko od razu?  🤣  Pomalutku i z głową, a do wszystkiego dojdziecie.

opolanka Tak sobie trochę myślałam  - i może być kwestią węchu/słuchu punkt, który wywołuje opór konia, który "wyznacza" strefę. Spróbuj nauszników? (tych pełnych) Spróbuj jakiś miły intensywny zapach na nozdrza? (jabłko, miętę czy cuś). Spróbować warto. I pewnie warto "punkt krytyczny" po miękkim przejeżdżać - jeżeli jest taka szansa, bo "rezonans" odgłosu kopyt też może mieć znaczenie.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
27 lipca 2009 06:55
Hmm sama nie wiem z czego to wynika.
Ostatnio zaryzykowałam i pojechałam na łąkę. Założyłam czarną na wszelki wypadek. Ale nie byla potrzebna - nic sie nie wydarzyło.

Poprzednim razem zaczął wariować, zsiadłam i go zaprowadziłam. Czyżby stwierdzil, ze nie warto ze mną walczyć i dlatego był grzeczny? A moze jakiś zapach, który go niepokoil, zniknął?
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
12 sierpnia 2009 20:59
Jestem wściekła sama na siebie  😤 😤 😤
Wsiadłam dzisiaj na konia, czułam że jest nakręcona.  czasami tak się zachowuje ale jest do opanowania. Dzisiaj wstąpił w nią diabeł, widząc schodzącą klacz z padoku do stajni moja wariatka zaczęła robić świece na przemian z barankami !!! Czasami świece się zdarzały ale nie takie jak dziś i nie w połączeniu z barankami. I co ja na to? Totalna panika  👀 👀 , no może nie od samego początku bo przy pierwszych 2-3 buntach próbowałam stawiać ją na 4 nogi skręcając i dając sygnał do przodu ale ona na to barankami i właśnie wtedy moja odwaga się skończyła  😵 😵 . Przypomniał mi się widok sprzed kilku lat jak koń robiąc świecę przewraca się na grzbiet wraz z jeźdźcem i zeskoczyłam z siodła wzięłam lonżę i przez godz. lonżowałam aż trochę spokorniała.
zawaliłam nie  😡 😡? powinnam walczyć dalej ? 🏇 🏇 🏇
LoveHorses nie, pewnie, lepiej zebys miala wypadek  🙄 . wydaje mi sie, ze zrobilas dobrze, o ile kobyla skumala, ze to bylo zle i faktycznei spokorniala.
Jeśli zsiadłaś i pokazałaś, że człowiek na ziemi = większa praca, to ok. Gdybyś zsiadła i ją zostawiła, to byłoby złe.
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
12 sierpnia 2009 21:58
Dokładnie tak, kazałam jej pracować ziemi, po kilkunastu min. na  lonży spuściła z tonu i chodziła jak potulny baranek więc chyba zrozumiała  że źle zrobiła.  Mam nadzieję , że nie będzie tego próbować znowu. Tylko mam takiego doła, że nie potrafiłam zapanować nad jej kaprysem z siodła  😵.
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
25 sierpnia 2009 22:26
chwała WAM wszystkim za to co piszecie. Czytam od początku, od pierwszej storny i nabieram troche nadziei. I czytam, że nie mam takiego najgorszego problemu. Ale może przedstawie po krótce, i moze coś pomożecie.
Mam 6 letniego gałgana. Koń jednego  jeźdźca. Trudny koń. Na prawde trudny - sam go określił tak trener, i to "nie w kij dmuchał trener". Grunt, że dwa tygodnei tegu podczas treningu, w połowie, kiedy po przerwie na stępa poprosiłam go o kłus, to nie wiem jak , ale bardzo szybko znalazłam się siedzeniem na potylicy konia. Przy czym po odwaleniu takiego zadu stanął żebym mogła się pozbierać. I tka było juz z 5 razy, więc, ponieważ nigdy wcześniej tego nie robił, od razu pomyślałam, że może go coś boli. Zrobiła trochę stępa, zeb ynie było że od razu zsiadłam, i obejrzałam go dokladnie razem z trenerem. Okazało się, ze rzezywiscie, dokładnie w miejscu, gdzie daje się łydkę, ma gulę twardą. Skojarzyłam szybko, ze pewnie dostlą strzała od kobyły na padoku.
Tego samego dnia jeszcze wziełam go na lonżę. Potem prze sz kolejne dni lonżowałam póki nie zszedł ten kopniak.
Wsiadłam - zaczął brykać za każdym razem kiedy prosiłam o kłus. Poprosiłam koleżankę lepiej trzymająca się w siodle o jazdę, ale bylo jeszcze gorzej, bo i bryki i świeczka. No to Spróbowląam systemu nagród. Efekt był, nawet szybki acz nie do końca zadowalający.
Wziełam sie zatem na inny sposób. Wziełam gada na kólko i tak schetałam, ze pot po siurze spływał i wokół oczu również. Od razu zgrzeczniał. I tka prze zkolejne dni, ale juz nei tak ostro. Wsiadłam na niego dwa dni temu, i bardzo dużo nagradzałam za każde dobrze wykonane polecenie. Gad sie zbiesił i odmówił pracy i stał po prostu bez reakcji. Albo ewentualnie się cofał.
Dzisiaj rano go przebiegłam na kółku (dodam, ze byłe taz w procesie grana lonża i wypinacze), po poludniu wsiadłam, i przez 15-20 minut było całkeim ok, na ile można to w ogóle nazwąc ok, ale potem już zaczłą kombinowac i ze dwa razy mi strzleił lekko z grzbietu. Z tym, ze nei dłąam za wygraną i kłusowąłam na bardoz małych kółkach i ósemkach. Ale ile można......
Jestem załamana. Może WY coś mi podpowiecie.
Przeczytałam na pierwszej stornie o karze w postaci zakręcenia koniem jak robi coś źle. Może to i sposób. Piszcie - będę zobowiązana.
caroline   siwek złotogrzywek :)
26 sierpnia 2009 06:47
no dobra, ja mam zboczenie w tym kierunku, ale... przeczytaj tutaj o zachowaniach konia, ktore mogą sugerować bóle kręgosłupa: http://www.spinalvet.com.au/spinal_horses_symptoms.htm
w szczeg.:
Signs of girth pain resulting from jammed up withers/thoracic vertebrae include:
[list]
[li]While being girthed – worried look and putting the head up or most commonly attempting to bite the handler whilst being girthed, or in more extreme cases, frantic, uncontrollable bucking or pigrooting after being girthed. Sometimes, instead of bucking etc, the horses collapse to the ground on fastening the girth.[/li]
[li]Exacerbation of other problems, such as head tossing and nervousness.[/li]
[li]Resistance to leg aids.[/li]
[li]Grunting while being girthed or being ridden, especially when going down hill.[/li]
[li]Initial refusal or resistance to moving forward.[/li]
[li]Inflating or “blowing up” the chest while being girthed.[/li]
[li]Sensitivity of the skin and muscles behind the elbow and including the pectoral muscles.  Often there is also increased sensitivity of the skin and muscles at the highest part of the wither .[/li]
[li]Shortened foreleg stride, especially on tight corners and going downhill.[/li]
[li]Decreased ability to stretch out at the end of a race. Often tend to “jar up”.[/li]
[li]Foot problems: as a result of restricted muscle action at the top of the shoulder blade and in some cases, of the triceps.[/li]
[/list]



Bucking on transition from the trot to canter is a very common response to girth pain. Many horses moderately affected horses will look concerned with even light palpation of the tissues underlying the girth.


zanim zaczniesz "pacyfikować" konia, sprawdź, czy nie ma racji protestując. W tym tygodniu w Polsce będzie Lee Holeen - moim zdaniem warto dać jej konia do obejrzenia, jesli to niemozliwe/nie uda sie - popros Olgę Kuleszę o obejrzenie konia. Jeśli żadna z nich nie stwierdzi niczego niepokojacego - proceduj z pacyfikacją, proszę bardzo.

na marginesie - mój koń jest znany najbardziej z tego, ze nigdyś WSZYSTKICH zrzucał - bo tak brykał. i nie pomagał na to ani lepszy jezdzieć, ani batożenie, ani NIC.
od 2 lat nikt z niego nie spadł... koń ma nowe siodło, w którym czuje się po prostu lepiej.
a i tak kiedy zbliza sie czas kiedy siodlo trzeba poszerzyć, kon zaczyna "ostrzegawczo" pobrykiwac i "oddawać" na łydkę w przejściach.

niestety, konie nie potrafią w inny spoób komunikowac dyskomfortu 🙁
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
26 sierpnia 2009 08:02
dzięki, ale to nie w tym kierunku. Nie ma raczej takiej opcji, zeby go coś bolało. On to robi z buntu przed robotą, a nie z bólu. I robi to w kłusie, nie jak proszę go o galop. Jest bardzo zdrowym koniem, ma dobrze dopasowane siodło, szeroki popręg na gumach z obu stron, a ja jestem lekka, bo waze 53kg. Jestem osobą, która go zajeżdzała dwa lata temu. Noiegdy nic nie robił takeigo. Podejrzewam, ze , poniewaz jest inteligentnym koniem, i dorasta teraz, to próbuje buntów i pokazać mi , ze moze to on tu rządzi.
Jestem bardoz uczulona na to, co że konia może coś boleć, i za każdym razem 3 razy sie zastanawiam, jaka jest przyczyna, ale tutaj to co innego.
Tak czy inaczej, to bardoz przydatne informacje, choć czytałam już je w literaturze u Kelly Marks zdeje się.
Radźcie dalej....  😵
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
26 sierpnia 2009 08:54
cisawa, jesli wykluczylas juz to o czym pisala caroline, to bezposrednia przyczyna moze byc owa jazda na koniu 'po kopniaku'. bolalo- wiec odpowiadal odruchowo, bronil sie. teraz nie boli- ale nowonabyta umiejetnosc stala sie jedna z metod komunikacji z jezdzcem- 'nie mam ochoty' i ' nie bede'.

analogiczna sytuacja byla u nas- siodlo zrobilo sie za ciane, kon na lydke do zaklusowania wierzgal, walil z krzyza, ew. sie cofal. siodlo zostalo dopasowane- ale odruchy kombinowania zwalczalismy jeszcze dlugo potem- a gad je udoskonalal i notorycznie zaskakiwal :/

trzeba przepracowac- nie ma rady. ale- piszesz, ze problemy pojawiaja sie mniej wiecej po 30 min jazdy tak? W takich sytuacjach najlatwiej zrobic konia 'w konia' 😉 czyli zamiast walczyc, nie dopuszczac do takiej sytuacji.
20 min jest wzglednie ok? no to koniec jazdy ZANIM zacznie kombinowac. inny sposob- pros o zaklusowanie glosem- jak na lonzy. Wszystko po to, zeby nieporzadany odruch zaniknal- a zeby mial szanse to zrobic, musisz dzialac tak, zeby nie prowokowac jego wystepowania.
Jesli oba sposoby zawioda popros o asyste kogos z dlugim batem z ziemi- poczatkowo przy kazdym zaklusowaniu niech pomaga, stopniowo tylko asystuje. Wszystko po to,  by kon skupil sie na dazeniu do przodu, a nie kombinowaniu.

powodzenia
Myślę, że są dwa rozwiązania tej sytuacji: albo go złamiesz i pokażesz, "kto tu rządzi", albo, co oczywiście jest trudniejsze, poszukasz przyczyny, dlaczego koń tak bardzo nie chce pracować i znajdziesz sposób, żeby zachciał z ochoty, nie z przymusu i strachu przed karą. Która opcja bardziej Ci odpowiada? :-)
To chyba niepełne rozwiązania. A jeśli przyczyną jest dominacja? To co ma zrobić, jeśli nie przechytrzyć go i pokazać, kto jest górą?

Gdybym ja czekała na swojego, aż będzie miał ochotę, gdy widzę, że on nie ma zamiaru czegoś zrobić na prośbę, to pewnie dalej stałabym pod stajnią, bo mój koń w pewnym momencie zaczął uważać, że nie jestem już kimś na tyle ważnym, żeby za mną iść.
Dla mnie łamanie konia na siłę bardzo się różni od egzekwowania swojej prośby. Róznica jest subtelna i gnieździ się w nastawieniu człowieka. Też mam konia o dość dominującym charakterze (taki się okazał, gdy dzięki ćwiczeniom nabył pewności siebie, zaufał mi bardziej) i nie czuję potrzeby, żeby z nim walczyć i pokazywac mu, gdzie raki zimują. Uparcie aczkolwiek zdecydowanie staram się forsować swoje prosby, jesli pojawia się opór typu "nie bo nie". Ale najpierw dobrze się przyglądam z czego opór wynika, czy koń mnie rozumie, czy zadbałam o motywację i czy prośba nie okazała się zbyt wielkim wyzwaniem. Wydaje mi się, że "schatanie konia" az mu pot nie powiem po czym leci nie ejst sposobem na pokazanie swojego przywództwa. To jest za to dośc dobry sposób żeby konia zniechęcić do siebie i zdemotywować. 
Teraz mówisz jaśniej. Chodziło mi o to, że przy udowodnianiu, kto tu rządzi nie ma tylko opcji złamania konia, ale jest także opcja właśnie egzekwowania.
Mam podobne wrażenia jak szafirowa. Ja pewnie spróbowałabym  😡 rozwiązania siłowego  😕 choć nie lubię, ale równie nie lubię gdy wierzchowiec przejawia zachowania niebezpieczne dla jeźdźca - ma przecież wiele sposobów okazania niezadowolenia, niekoniecznie musi zupełnie odmawiać współpracy i próbować pozbyć się "problemu" z siodła.
Wcześniej sprawdziłabym pięć rzeczy: 1. Czy ręka pozwala? koniowi na ruch do przodu? Bo czasem jest tak, że po wystąpieniu kłopotów jeździec się spina - i nieświadomie ręka mocniejsza. Nie da się z tego opisu zgadnąć jak dokładnie zachowuje się ręka - bo luz na wodzy - też niedobrze. Czasem jeździec zapomina, zajmując się "ustawieniem" głowy, że zachęta do ruchu do przodu w formie mini-otwarcia ręki - musi być. 2. Jak to wygląda na długiej wodzy? (gdyby było OK potwierdzałoby kłopoty z ręką). 3. Jak koń reaguje za innym koniem? na spacerze? 4. Jak wyglądałoby zakłusowanie z łopatką do wewnątrz? 5. Czy człowiek z brzozową miotłą nie byłby rozwiązaniem magicznym?
Na skutek okoliczności powstał u konia groźny (z punktu widzenia jeźdźca) nawyk. Z tego nawyku trzeba konia wyprowadzić, potraktować jak młodziaka, mocno ograniczyć wymagania, jednocześnie absolutnie nie pozwalać i bezwzględnie strofować za każde "złe" zachowanie. Jeszcze pytanie: czy koń do pracy wychodzi chętnie?
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
26 sierpnia 2009 15:15
Bardzo się cieszę, że wywołałam tyle głosów do pomocy. Halo, tym bardziej, że znamy się z innego wątku przecież. Byłam dzisiaj od rana w stajni, było nieźle powiem wam. Opowiem wieczorem, bo muszę pędzić po dziecko do złobka. Ale uchylę rabka tajemnicy, że było nieźle. I potem przyjchał mój ukochany trener i tez mi conieco poradził. Ale opowiem potem i jeszcze dodam coś do różnych rozwiazań.
Kocham Was za to, że jesteście takie pomocne.  😍

edit: No to od początku…
Rano wzięłam go na kółko, już w pełnym rynsztunku, ale bez żadnego wypięcia. Poganiałam, tak, że zdał sobie sprawę, ze to Ja wydaję polecenia, nie on. Wzięłam na plac, wsiadłam, i całkiem spoko chodził. Mówię całkiem, bo nie ma jazdy, żeby on nie trzepał głową, nie podskakiwał przodami. TO jest na porządku dziennym, i mnie to już nie przeszkadza. Ma tak gorąca krew, ze temu się nie mogę dziwić. Kłus step, kłus, stęp itp. Zsiadłam, przepięłam w obergurt i wypinacze. Przyjechał mój ukochany trener i pokazał mi jak go lonżować przed każdą jazdą. Koń się uspokoił, wyluzował na maxa, i prościutko, bez pochylenia w bok kłusował i stępował na króciutkiej lonży. No i takie to zalecenia mamy przed KAŻDĄ jazdą. I dodał, że za 5-10 lat powinno być dobrze na tyle, że i jemu i mnie będzie dobrze. 😉
AS tak poważnie, to ja się eni nastaiwm, ze będzie tak, jak widzę u innych koni, ze jest spokój, bez wariacji. Ale swoją drogą, taki dreszczyk emocji to od razu człowieka budzi do życia.
Jutro robię mu dzień konia, bo już pracuje 8 dni z rzędu. Co prawda dla niego taka praca to tyle co pierdnąć przy baranku, ale zawsze… Chłopak może przemyśli trochę przez ten dzień. Ale będę donosić, bo  wcale niekoniecznie już będzie bez buntów.
cisawa Tak składając wszystkie informacje... czy jesteś pewna, że jeździsz ze spokojnie, dość mocno przyłożoną łydką? I że im bardziej koń do przodu, to łydka mocniej obejmuje? Bo to w sumie wygląda na objawy jazdy bez łydki  🙁
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
27 sierpnia 2009 21:26
halo, siedzę po turecku na koniu, może dlatego strzela baranki.  😉 A tak powaznie, jeździłam zawsze tak samo, teraz może nawet lepiej, bo z trenerem.

To absolutnie nie wygląda na jazde bez lydek. Chyba w troche innym kierunku trzeba pójść.  Póki co, idzie w dobrym kierunku, po radach trenera. Ale zobaczymy co będzie dalej. Tak czyinaczej Wasze wszystkie rady sa niesłychanie pomocne. Na w razie czego trzeba być przygotowanym. 🙂
cisawa Wniosek nasunął się z... literatury - nie z oglądania. Od razu po turecku? Niektórzy jeźdźcy GP jeżdżą bez łydek i nie chodzi o parajeździectwo  🤔
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
27 sierpnia 2009 22:22
on jest niesłychanie wrażliwy, wystarczy mu lekka łydka, ale nie jeżdżę bez lydek. Jedne konie sa takie, ze trzeba im mocnych pomocy, a inne sa jak wyścigowe samochody, wystarczy ze lekko dotkniesz pedal gazu i juz masz 5 tysiecy obrotów. Mój ma lekki pedał gazu, ale baaardzo cieżki pedał hamulca. hahahaha. 

Swoją drogą, to jak sie jeźdiz bez łydek, na samych wodzach? Wiem, że nie którzy a samych wodzach zatrzymuja konie,nawet mam taki przypadek w stajni u siebie.

caroline   siwek złotogrzywek :)
27 sierpnia 2009 22:29
hmmm... ale jak ma sie jazda bez łydek do wrazliwości na łydki? bo mnie mówiono, ze miec konia w łydkach to miec je co najmniej delikatnie przyłożone zeby konia nie zaskakiwac nagłym przykładaniem bo czegos od niego chce.
w tym kontekście - to totalnie nie idzie w parze z tym o czym ty piszesz - bo to co opisujesz dla mnei sugeruje jazde bez lydek, a przy ich przylozeniu - ucieczkę.


a tak w ogóle - to nie rozumiem:
[quote="cisawa"]Póki co, idzie w dobrym kierunku, po radach trenera. [/quote]
moze na tym sie skup, a nie cuduj w necie? zwlaszcza jesli to jest takie cudowanie dla cudowania - wiesz lepiej, trener wie lepiej, etc....
cisawa No i potwierdzasz moją "diagnozę"  😀iabeł: Zacznij jeździć ze stale dość mocno obejmującą łydką i zobaczysz co się będzie działo. Na pewno pod łydką jeździec zawsze musi czuć sierść konia. Wielu jeźdźców często "funduje" prześwit - i to jest właśnie "jazda bez łydek".
Przetestowane na dziesiątkach "elektrycznych", nadwrażliwych koni.
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
28 sierpnia 2009 07:53
Źle mnie zrozumiałaś. Jeszcze raz powtarzam, jeżdżę w łydkach. Bez prześwitów. Ale to nie ma żadnego znaczenia dla jego brykania, bo to bunt i tyle. Myślę, że dalsze zastanawiania się nad tym gadem powinny iść w kierunku tego, jakby tu naklonić jego psychikę do współpracy. I pokazać mu, kto tu górą.

caroline, ja z kolei nie rozumiem czego ty nie rozumiesz.
Chyba nie sądzisz, że traktuję net jako JEDYNE źródło informacji. Jasne chyba, ze skoro mam trenera, który zajmuje się końmi od bez mała 30 lat, i w dodatku ostatnio go robił, to to co on powie jest dla mnie jakimś wyznacznikiem. Zaś to wszystko co piszecie, jest dodatkowym źródłem informacji. Napisałam o problemie, dostąłam kilka odpowiedzi, podpowiedzi, podziękowałam i czytam wątek dalej, bo zawsze coś jeszcze mozna znaleźć ciekawego. Jedne posty są bardizej trafione, inne mniej, tak jak w przypadku halo. Tym nie mniej doceniam jej zaangażowanie i to , ze pomyślała o róznych rozwiazaniach.

Muszę przyzanć, że dla mnie niezrozumiałe jest zwlaszcza jesli to jest takie cudowanie dla cudowania - wiesz lepiej, trener wie lepiej, etc....

. Ale to nie ma żadnego znaczenia dla jego brykania, bo to bunt i tyle. Myślę, że dalsze zastanawiania się nad tym gadem powinny iść w kierunku tego, jakby tu naklonić jego psychikę do współpracy. I pokazać mu, kto tu górą. 



"Górą"  jest zawsze jeździec siedzący na koniu  😀

Jeśli to nie wystarcza koniowi, to  z całą pewnością jest coś nie tak  z jeźdźcem.
Gdy  jednym tchem piszesz o nakłonieniu psychiki do współpracyi jednocześnie  pokazaniu , kto jest górą, to znaczy, że wcale nie chcesz przekonać konia do współpracy, tylko zmusić go do pracy.

Nie potrafię inaczej zinterpretować Twoich postów.
Na dodatek odrzucasz każdą sugestię przyjrzenia się własnej osobie, ewentualnych swoich błędów.
Cały czas szukasz ich u konia .
Ciekawa jestem, czy koń bez jeźdźca też bryka , ucieka ? 🤔

Jeśli tego nie robi, to problem jest we wzajemnych relacjach  , słabym wyszkoleniu konia lub jeźdźca.

To naprawdę dosyć proste.
Jak odrzucisz wszelkie emocje ( o ile odrzucisz) to sama dojdziesz do takiego wniosku.
Nie odpowiedziałaś na pytania Halo, jak koń zachowuje się na długiej wodzy.

Widziałam, jak konie tak zachowujące się , przy rzuceniu wodzy uciekały natychmiast do stajni.
Ale to nie świadczyło źle o nich , tylko  o sposobie jazdy człowieka, jego podejściu do konia, niewłaściwych wymagań.

To naprawdę znakomity sprawdzian jeźdźca , choć często bolesny dla własnego ego.

Poza sprawami bólowymi u konia, które zdecydowanie odrzuciłaś- czy słusznie ?- nie wiem.
Ale dla mnie zbytnio jesteś pewna swoich dobrych umiejętności , wiary we własną bezbłędność , a jednocześnie prezentujesz  brak spojrzenia na konia, jego problemy wynikające z działań właśnie jeźdźca.

Rady Szafirowej wcale nie są "przemocowe" według mnie.

To dobry sposób na unikanie konfliktów   .
Bo żadne konflikty nie służą współpracy pary.
Pogrubiłam to słowo, bo  jazda konna to taniec w parach  i tylko współpraca obu stron daje dobre efekty i satysfakcję , a Ty o tym zupełnie nie pamiętasz 🙂
 
Rady Szafirowej wcale nie są "przemocowe" według mnie.
To dobry sposób na unikanie konfliktów   .

O - muszę wyjaśnić - oczywiście, że rady szafirowej nie są "przemocowe". Napisałam szczerze, że ja uciekłabym się pewnie do przemocy  😡 (po spróbowaniu wszystkiego co się da bez wojny, po sprawdzeniu wszystkiego gdzie może tkwić błąd), na zasadzie "przemoc na przemoc".
Kolejność sprawdzania jest chyba oczywista: sprawy zdrowotne, błędy dosiadu i użycia pomocy, błędy w szkoleniu.
Z całą pewnością nie mamy tutaj wystarczającej ilości informacji, żeby o czymś wyrokować. Po prostu podajemy pomysły, na zasadzie "zgaduj zgaduli", "burzy mózgów" - do przyjrzenia się i odrzucenia pomysłów nietrafnych.
Martwi mnie, że Twoja opowieść, cisawa, jest jakaś niespójna. Co to znaczy, że regularnie poprawnie jeżdżony koń ma "ciężki hamulec"? Takich rzeczy po prostu nie ma  🤔 Albo - nieregularnie, albo niepoprawnie, albo i jedno i drugie. No chyba, że "odrabiany" po przejściach. Pozostaje mi ufać, że koń zareagował "fochem" na np. wzrost trudności, i że problem z jazdy na jazdę znika bez żadnych specjalnych działań. Owszem, zdarza się, że koń (jak ludzie) reaguje buntem na wzrost wymagań. Jeżeli wszystko jest fair i konsekwentne - bunt mija i "nowe" zaczyna się podobać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się