stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
28 sierpnia 2009 14:35
Guli, ho ho! Ile krytyki pod moim adresem… Ciekawe skąd, skoro nie znasz mnie wcale. No ale spróbujmy po kolei powyjaśniać. Nie zawsze z jeźdźcem musi być „coś nie tak”, żeby koń próbował się buntować. Są konie o trudnych charakterach, szczególnie te, które dorastają, albo wręcz młode.

Nie odrzucam sugestii przyjrzenia się sobie – robię to stale i dlatego jeżdżę z trenerem i ciągle się koryguję, zwłaszcza z pomocą innych patrzących z boku.

Nie chcę tez „zmuszać” go do pracy, chcę jednak żeby uznał moją zwierzchność nad nim, bo jeśli tego nie zrobię, może się stać niebezpieczny dla mnie. Takie są trudne konie.

Co do mojego konia – owszem bez jeźdźca tez bryka, uwielbia to robić po padoku. Na długich wodzach nie ucieka do stajni.
Problem nie leży w uciekaniu – nie wiem skąd ta kwestia podniesiona w Twoich postach.

Jedyne emocje jaki mi towarzysza, to takie, że jestem krytycznie nastawiona do swoich umiejętności, i obawiam się czy poradzę sobie z moim koniem. Stad szukanie pomocy i wiedzy u innych, którzy nieraz są bardziej doświadczeni.

Relacje między mna i koniem zawsze były raczej dobre, skoro na kantarku chodziliśmy sami  w tereny i jak zdarzyło mi się fiknąć z niego to nigdy nie uciekł.

Nigdy nie użyałąm wobec niego siły, bo jest to bezsensu. Z każdym koniem i prowadzi do fiaska w każdym przypadku. Chodzi mi raczej o  sposoby, ćwiczenia, „kary” w postaci właśnie ciasnego kółka  zaraz po buncie,  pracy z ziemi itp.

Trochę przecholowane i ‘too far fetched’ te twoje wnioski, choć z pewnością miałaś do czynienia z różnymi osobami, i do doświadczenie dało powód do takich wypowiedzi.

halo, no pewnie zawsze zdawanie relacji w necie będzie miało pewne niespójności.
A co do hamulca... hmmm.. jakby tu ująć... elektryczne konie, jak to się mówi o nich "mocno hop do przodu" sa chętne do ruchu na prżód, ale niechętne do zatrzymywania. Nie spotkałaś nigdy takich? Jestem pewna że takowe widziałaś.

Ja tez mam nadzieję, że po prostu jakoś wykrzewię zniego lonzą ten sposób na uniknięcie pracy.
halo, no pewnie zawsze zdawanie relacji w necie będzie miało pewne niespójności.
A co do hamulca... hmmm.. jakby tu ująć... elektryczne konie, jak to się mówi o nich "mocno hop do przodu" sa chętne do ruchu na prżód, ale niechętne do zatrzymywania. Nie spotkałaś nigdy takich?

Ano spotkałam, spotkałam  🙂 I nawet pisałam, że kilkadziesiąt (albo więcej). Tylko że " w robocie" problem szybko mijał  😀
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
28 sierpnia 2009 20:29
...a temperament zostaje.  😜 Ja tam lubię czuc że coś się rusza pod siedzeniem i takie jest elektryczne trochę. No ale bez własnych wstawek w stylu baranków. Lubię patrzeć na niego na padoku jak gania z końmi albo gania konie, jak się bawią, wspinają, podryzają, ale to niech zostanie na padoku, nie pod siodłem.

Trener skwitował go ostatnio, że on już taki jest i tylko starość go troche może spowolni. I dodał  😂 , że jak sobie takeigo konia sprawiłam, to teraz się będę męczyć, za 5-10 lat może będzie lepiej. Ten to ma dowcip, co?
Uczono mnie, że jeśli występują jakieś problemy podczas szkolenia konia to znaczy, że gdzieś w szkoleniu wcześniej został popełniony jakiś błąd i trzeba się cofnąć i przerobić wszystko jeszcze raz. Dlatego powinnaś sobie zadać pytanie Cisawa, dlaczego ten koń nie chce pracować i buntuje się przed robotą? Oczywiście, że są konie mniej i bardziej wrażliwe, mniej lub bardziej do przodu, ale po to jest szkolenie, by takiego konia zrównoważyć i każdy dobry trener wie, jak zachęcić „leniwego” konia do ruchu i jak uspokoić konia gnającego przed siebie. Uważam, że podejście na zasadzie „ja ci pokaże kto góra i że nie wolno mnie zwalać” jest bardzo szkodliwe, bo:
a) nie rozwiązuje problemu, bo nie znika powód, dla którego koń się buntuje
b) koniowi „ucina się język”, więcej innym razem może już Ci nie powie, że coś jest nie tak
c) tracisz bardzo dużo zaufania konia i jego chęci do współpracy, otrzymując w efekcie konia, który idzie bo musi, robi bo musi, skacze bo musi. Takie konie zwykle robią maksymalnie tyle ile muszą, skaczą 2 milimetry ponad drągiem, bo więcej nie trzeba, nie dają od siebie nic więcej, tracą zapał i serce stając się cichymi, cierpiącymi sobie tam w środku robocikami. Z pozoru są grzeczne i spokojne ale to takie tykające bomby, co tylko czekają na nieuwagę jeźdźca.

Dalej uczono mnie też, że wszystko zaczyna się od rozluźnienia i bez niego ciężko jest konia czegokolwiek uczyć. A rozluźnienie fizyczne zaczyna się od rozluźnienia psychicznego.  I każdy problem koński też powinno się rozwiązywać zaczynając od rozluźnienia. Jeśli koń nerwowo reaguje na łydki, jest elektryczny, to co to znaczy? Robi to na złość? Nie lubi swojego jeźdźca? Taka wredna małpa, że jej się robić nie chcę? Przecież to absurd. Ile razy tu na tym forum mówiliście, że konie nie powinno się traktować, jak ludzi? Ale jeśli tak do tego podejść to zawsze dziwiło mnie bardzo, jak osoby „kochająca koniki” potrafią przechodzić do porządku dziennego nad faktem, że ich koń nie lubi, nie chce i niecierpi z nimi pracować i jak to manifestuje, to oni najczęściej pokażą mu, gdzie raki zimują i kto tu rządzi.  Ale co tu się dziwić koniarzom skoro ludzie i do swoich dzieci tak podchodzą. Zamiast zachęcić do nauki, to każą się uczyć a potem jest, jak jest.

Dla mnie wielkim autorytetem jest Pan Mickunas, jego ciepłe i spokojne podejście do koni. Nigdzie w jego pisanej trenerskiej twórczości, czy w rozmowach forumowych nie spotkałam się z takim podejściem, a przecież jest to człowiek z ogromnym doświadczeniem, z pewnością poznał nie jeden koński charakterek.

Sama nie mogę powiedzieć, że jeździłam na setkach koni choć nie było ich znowu tak mało. Najczęściej były to konie słabo zrównoważone (włączając mojego własnego). Nie miałam wielkich kłopotów z brykającymi końmi, nie dlatego, że na takie nie trafiałam, ale dlatego, że zwykle ten problem się rozpływał, nawet sama nie wiem jak. Jeździłam tak, by ich nie prowokować i powoli przesuwałam granicę tolerancji zwiększając codziennie o milimetr wymagania.

Bardzo dawno temu, jakiejś jesieni, zaczęłam jeździć od stajni skąd dziś mam swojego Cejlona. Jeździłam wtedy na jego matce. Klacz po powrocie z dzierżawy do jeździeckiej szkółki letniej wróciła bardzo elektryczna. Wsiadłam na nią jak gdyby nigdy nic i ledwo dotknęłam łydkami boków, by ruszyć z miejsca, klacz zrobiła wielkie bryk. Troszkę się zdziwiłam, ale nie karałam za to klaczy. Jeździłam stępem bardzo delikatnie dotykając łydkami i starając się cierpliwie znieść bryki w półsiadzie utrzymując delikatny kontakt (brykała jakoś tak bardziej w miejscu).  Po kilku seriach oczywiście się zmęczyłam i zlazłam. Zaczęłam rękami masować boki klaczy. Widać było, że sprawia jej to dyskomfort, bo spinała ciało i podnosiła głowę. Ale masowałam dalej i dalej aż klacz oswoiła się z tym dotykiem i rozluźniła. Wtedy wsiadłam i reakcje na łydki były już mniej nerwowe. Kilka jazd poświęciłam na oswajanie klaczy z coraz mocniejszym lub gwałtowniejszym ruchem łydek aż odczuliła się zupełnie i było ok. Dla dobrze odczulonego na łydki konia nie ma znaczenia, czy jeździ się potem z przyłożonymi, czy odstawionymi. Ma za to znaczenie bezsensowne non stop młócenie łydkami, które doprowadza do otępienia na pomoce.

Z drugim brykającym koniem było zupełnie, oj zupełnie inaczej. To był koń (całkiem niedawno), który im bardziej był pchany do przodu, tym bardziej się cofał, zapierał i nawet brykał w odpowiedzi na bacik. Oj motywacji to mu bardzo brakowało. Taki typ „co ja z tego będę miał”, „oj jak bardzo mi się nie chce” „a po co mam to robić” „ciekawe, kto mnie zmusi”. Już wiem, że takich koni się nie da zmusić, bo im bardziej się zmusza, tym bardziej się zapierają. Ten koń odpowiadał brykiem na mocna łydkę lub bacik. Oh jaki był niezadowolony z powodu bycia pod siodłem. Jeździłam na nim na bardzo lekkiej wodzy i dawałam bardzo lekką łydkę i… czekałam. Kilka sekund. Jak nie było reakcji to trzaskałam bacikiem ale w but swój, nie w konia. Rozlegał się trzask i koń zakłusowywał. Wtedy przechodziłam do pół siadu, puszczałam wodze i masowałam go po szyi i głaskałam i chwaliłam, że jest taki mądry, domyślny itd. I szybko przechodziłam do stępa dając mu łakocia. Szybko załapał i przekonał się, że to, czego się od niego oczekuje nie jest takie straszne i złe i że można z tego jeszcze mieć profity.

Z kolei z moim Cejlonem było inaczej. Cejlon brykiem odpowiadał na zbyt mocne działanie mojej ręki. Do dziś przytrafia mu się podskoczyć ale dla mnie zawsze to jest znak, że coś zrobiłam nie tak, z czymś za szybko, coś za mocno, krzywo, niewygodnie, niezrozumiale, generalnie źle. Dla mnie hasło „mój koń się buntuje” zawsze oznaczało mój błąd, a nie upartego i durnego konia.
Uważam, że nie ma żadnego wstydu w tym, że czasem z koniem tak totalnie się zwolni i wróci do bardzo podstawowych rzeczy. Koń potrafi tą cierpliwość docenić i oddać w dwójnasób. Wszelkie drogi na skróty dają zawsze skrótowy efekt.

Cisawa nie bierz tego, co napisałam tak za bardzo do siebie, bo ja tak chyba bardziej ogólnie się rozpisałam, a sprowokowały mnie  niektóre używane przez Ciebie sformułowania. Całkiem możliwe, że wyrwałam je sobie z kontekstu. O np. ostatnie „Ja tez mam nadzieję, że po prostu jakoś wykrzewię z niego lonżą ten sposób na uniknięcie pracy” i „bo nie ma jazdy, żeby on nie trzepał głową, nie podskakiwał przodami. TO jest na porządku dziennym, i mnie to już nie przeszkadza”.
Świetny pomysł z tym hałasowaniem po bucie  😀
cisawa Chyba "chciałabyś mieć żabę i zjeść żabę"  😁 (to taka prawdziwsza wersja tego z ciastkiem). Bo jest tak: albo koń jest rozluźniony i skoncentrowany na pracy/jeźdźcu... albo nie. Ale to przecież nuuudne  😕
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
28 sierpnia 2009 21:42
wow, no rzeczywiscie dalaś czadu z postem. Ale fajnie poczytać kolejne doswiadczenia. Tylko nie wiem czemu tak bardziej do mnie niż w eter... Ja nie pisałam nic o sposobie w jaki pracuję, to po pierwsze. Po drugie, świetnie, że widzę zgodność poglądów bo utwierdza mnie to w zasadności sposobu. Właśnie o rozluźnienie i uspokojenie chodzi w tej pracy na lonży. Właśnie tego ostatnio się uczyłam od mojego "boskiego trenera". I dokładnie to samo omawialiśmy, ze trzeba go rozluźniać i uspokajać przed jazdą, tym samym sposobem pokazywać mu o co chodzi, w jaki sposób chcę żeby pracował. Jak zobaczyłam co on potrafi z koniem zrobić w swoich rękach w 15 minut, to mi szczęka opadła. Jest się od kogo uczyć. Trochę tak jak z Mickunasem…

a co do głowy, no niestety, nie ma mądrego na to. Zapewniam cię. Nie takie tęgie głowy jak my tutaj o tym myślały. On ma charakterek, lubi sprawdzać i lubi trochę się ze mną podroczyć, posprawdzać czy wdam się z kłótnię z nim. Jak nie daję się sprowokować, to się uspokaja względnie. Ale jeszcze długa droga przed nami.

Co do ucinania język koniowi, albo lepiej, zamykania buzi, to zaręczam Ci że mój koń potrafi mi zakomunikować że ma brudną pupę i go swędzi zarówno jak to, że lekko naciągnął sobie łopatkę i go boli. I nie ma problemu ze zrozumieniem.
Skoro piszesz o masażach, cieszę się, że nie ja jedna lubię również i taki sposób komunikacji z koniem.

To jest taki typ konia, który musi wiedzieć, kto jest przywódcą, bo inaczej sam od razu aspiruje do tej roli. Nie można się z nim cackać w stylu nastoletnich dziewczynek, i bezdzietnych pań, traktujących go jak małego synusia. On bardziej niż inne konie które spotkałam, choć nie było ich wiele, potrzebuje dyscypliny – w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Czyli nauki i mocnych granic, których nie można przekraczać.

Dodam jeszcze, ze sama go wstępnie zajeździłam, byłam pierwsza osobą, która na nim siedziała. Nigdy mnie nie zrzucił, nigdy nie odstawił żadnego numeru. I ja nigdy go nie uderzyłam.  Więc jakby tu powiedzieć, trochę nietrafione te riposty.

Myślę, że na tym forum jest chyba sporo szczypiorowatych osób niezrównoważonych, skoro taką lawinę wywołały moje posty. Bo czuję się traktowana jak osoba, która bóg wie co złego robi z koniem, nie mając zielonego pojęcia przy tym jak to powinno wyglądać.

Ja nie zwracam się tutaj o wykłady na temat tego jaka jestem zła, jak niczego nie umiem, i jakie to błędy na pewno popełniam z koniem. Nie mam -nastu lat, tylko ciut więcej, w głowie raczej równo, i do koni nie podchodzę na łapu capu. Jedyne co chciałam to dowiedzieć się jakimi dodatkowymi ćwiczeniami z siodła i z ziemi można w takie sytuacji "przepracować" ten trudny etap w relacji. Nigdy wcześniej nie zdarzyły mi się takie sytuacje, więc walę jak w dym na watek, gdzie akurat ludzie coś wiedzą.

halo, ale o co idzie, tak w detalach?
edit: chyba w ogóle jeździectwo jes tnuudne, bo same volty, i taki tam głupie rzeczy do znudzenia się powtarza, nie?  😂
Uczono mnie, że jeśli występują jakieś problemy podczas szkolenia konia to znaczy, że gdzieś w szkoleniu wcześniej został popełniony jakiś błąd i trzeba się cofnąć i przerobić wszystko jeszcze raz. Dlatego powinnaś sobie zadać pytanie Cisawa, dlaczego ten koń nie chce pracować i buntuje się przed robotą? Oczywiście, że są konie mniej i bardziej wrażliwe, mniej lub bardziej do przodu, ale po to jest szkolenie, by takiego konia zrównoważyć i każdy dobry trener wie, jak zachęcić „leniwego” konia do ruchu i jak uspokoić konia gnającego przed siebie. Uważam, że podejście na zasadzie „ja ci pokaże kto góra i że nie wolno mnie zwalać” jest bardzo szkodliwe, bo:
a) nie rozwiązuje problemu, bo nie znika powód, dla którego koń się buntuje
b) koniowi „ucina się język”, więcej innym razem może już Ci nie powie, że coś jest nie tak
c) tracisz bardzo dużo zaufania konia i jego chęci do współpracy, otrzymując w efekcie konia, który idzie bo musi, robi bo musi, skacze bo musi. Takie konie zwykle robią maksymalnie tyle ile muszą, skaczą 2 milimetry ponad drągiem, bo więcej nie trzeba, nie dają od siebie nic więcej, tracą zapał i serce stając się cichymi, cierpiącymi sobie tam w środku robocikami. Z pozoru są grzeczne i spokojne ale to takie tykające bomby, co tylko czekają na nieuwagę jeźdźca.

Dalej uczono mnie też, że wszystko zaczyna się od rozluźnienia i bez niego ciężko jest konia czegokolwiek uczyć. A rozluźnienie fizyczne zaczyna się od rozluźnienia psychicznego.  I każdy problem koński też powinno się rozwiązywać zaczynając od rozluźnienia. Jeśli koń nerwowo reaguje na łydki, jest elektryczny, to co to znaczy? Robi to na złość? Nie lubi swojego jeźdźca? Taka wredna małpa, że jej się robić nie chcę? Przecież to absurd. Ile razy tu na tym forum mówiliście, że konie nie powinno się traktować, jak ludzi? Ale jeśli tak do tego podejść to zawsze dziwiło mnie bardzo, jak osoby „kochająca koniki” potrafią przechodzić do porządku dziennego nad faktem, że ich koń nie lubi, nie chce i niecierpi z nimi pracować i jak to manifestuje, to oni najczęściej pokażą mu, gdzie raki zimują i kto tu rządzi.  Ale co tu się dziwić koniarzom skoro ludzie i do swoich dzieci tak podchodzą. Zamiast zachęcić do nauki, to każą się uczyć a potem jest, jak jest.

Dla mnie wielkim autorytetem jest Pan Mickunas, jego ciepłe i spokojne podejście do koni. Nigdzie w jego pisanej trenerskiej twórczości, czy w rozmowach forumowych nie spotkałam się z takim podejściem, a przecież jest to człowiek z ogromnym doświadczeniem, z pewnością poznał nie jeden koński charakterek.




Cejloniara Bardzo mądre słowa. Z mojej strony napiszę moje doświadczenia: Kiedy przyjął mnie Pan Rethemeier do siebie do ośrodka, przyszłam z koniem który się wspinał oraz który ponosił. Takiego go kupiłam. Wspinał się szalenie i do skutku, tak długo aż się "przechylił", ponosił nagle, znienacka, niespodziewanie, bez wyraźnych powodów. Miałam go wtedy 3 miesiące. Wcześniej chodził skoki M i S, więc nie był koniem "surowym" 😉 Wyjazd w teren nie był możliwy, koń natychmiast się pocił i wspinał się. (Dlaczego go kupiłam? Z ŻALU.  😡 )
Pan Rethemeier spojrzał na Lordka i powiedział: "Wszystko jest kwestią ujeżdżenia tego konia".
Nigdy nie zapomnę tych słów. Wtedy pomyślałam że jest stuknięty.  🤔wirek: W taki sposób skwitował nastoletniego konia-skoczka, z "jakimiśtam" wynikami i mnie, też z "jakimiśtam" wynikami.  🤔wirek:
Rozpoczęłam treningi. Niby nic "odkrywczego". Zdania: "Dosiad ponad wszystko. Bez doskonałego dosiadu koń nie może ciebie [i]zrozumieć. Najlepiej ułatwić koniowi zrozumienie poprzez trenowanie bez strzemion. Wtedy z łatwością koń może zrozumieć." [/i]
... były w zasadzie oczywiste.
Nie wiedziałam co o tym myśleć.  🤔 Trenowałam z WKKW-istą, który był wicemistrzem olimpijskim, wicemistrzem świata, wicemistrzem Europy... w zasadzie był "wszystkim", a skwitował mojego szalonego konia teksem: "Wszystko jest kwestią ujeżdżenia"  🤔wirek:
Ale nie miałam też specjalnego wyboru, przyjął mnie do klubu, trenował, nie mogłam się skonsultować z innym trenerem (zabronione), nie wiedziałam też co mam mu powiedzieć: "Myli się Pan"  ❓ ❗ ❓ Więc trenowałam dalej. I wiecie co? Miał absolutną rację. Teraz mam innego konia. To ten sam koń. Ale jest zupełnie inny. Pan Rethemeier się nie mylił. W jednym zdaniu zawarł całą istotę problemów z koniem. Wszystko jest kwestią ujeżdżenia. (nie w sensie dyscypliny)

P.S. Dodaję: Nigdy nie skorygował mojego konia z siodła. Jeździłam sama. Nie wolno nikomu brać do ręki bata. Argument: "Ujeżdżenie trzeba z konia wydobyć, a nie wytłuc" Przez pierwszy okres tylko kłusowałam (anglezowanym) i nieco galopowałam, tylko rozluźniałam, rozluźniałam, rozluźniałam...

Puszczam więc posta "w eter", może się komuś takie słowa przydadzą?  👀

cisawa
Nie odbierz mnie źle, spytaj trenera, upewnij się; wydaje mi się że twój ogon jest po prostu nie ujeżdżony.  :/  Twierdzę, że większość koni "elektrycznych" nie jest elektryczna, tylko nie daje się prowadzić w łydkach. Piszesz że masz problemy z przejściami do niższego chodu? Wierzę, koń nie jest przepuszczalny.  :/

edit: lierówki
halo, ale o co idzie, tak w detalach?
edit: chyba w ogóle jeździectwo jest nuudne, bo same volty, i taki tam głupie rzeczy do znudzenia się powtarza, nie?  😂

No właśnie  😀 Pewnie dlatego tak rzadko widuje się kogoś, kto na jeździe choć jedną woltę wykona  😂 woltę a nie guszkę, jabłko, elipsę, sześciokąt  😜 I nie dziw się, że jesteś "tylko pretekstem"  🥂 - re-volty nie znasz?
lets-go Dzięki za piękną opowieść. I za to "wydobyć ujeżdżenie".
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
28 sierpnia 2009 23:02
lets-go, na pewno prze d nim jeszcze dłuuuga droga do tego, żeby nazwac go "ujeżdżonym". Ma zaledwie 6 lat a pod siodlem jest od niedawna. Żaba, źle zinterpretowałaś, nie pisalam, ze mam problemy z przejściami do niższego chodu. Z galopu do kłusa i ze kłusa do stępa nie ma problemu. W terenie  czy na ujeżdzalni wystarczy lekko dosiad albo jedno moje słowo, i koń przechodzi niżej. Ale on nie lubi stawać. Choc musżę przyznać, że od ostatnioch kilku dni, po serii ćwiczeń jest coraz lepiej.  😜 💃  🥂.

Problemem jest po prostu to brykanie, choć ostatnia jazda była zupelnie czysta... ale nie wiem co będzie dalej.  🏇 On jest zmyślny i zawsze coś może mu wpaśc do głowy. Kombinatorek jeden. 🙂 Za to jaki uroczy. Nie można nie kochać.

halo, najwyraźniej nie znam, bo nie wiem co to znaczy, że jestem tylko pretekstem. Nie lubię, jak ludzie są napastliwi, albo wręcz niegrzeczni. Sczególnie wobec mnie, choć jesli czynią to w stosunku do innych, to też mnie razi. I świadczy o nich, nie o mnie. BTW, ja nie potrafię jeszcze idealnych volt. I wieelu innych rzeczy też. Ale przyznaję się do tego i cierpliwie uczę.
cisawa No gdyby nie Ty, to nie byłoby kilku fajnych wpisów  😀 Rozumiem, że "wybryki" konia Cie zaniepokoiły, ale nie bierz wszystkiego tak bardzo serio  🙇 Im dłużej piszesz (my, niegrzeczne, Cię zmuszamy  😀iabeł🙂, tym ładniejszy obrazek się rysuje. I pełniejszy. Pewnie przepracujecie to po prostu, jak tyle rzeczy wcześniej, i tyle później.
Dużo radości z jazdy życzę  :kwiatek:
Przepraszam Cię Cisawa ale naprawdę w pierwszych postach dałaś się poznać jako osoba, która ma napisane na koszulce "pyta przez grzbiet i niech nie podskakuje mi tu!" No szczególnie to o takim przegonieniu, że aż mu pociekło po nie powiem czym hihi To dość zmyliło :-) Przynajmniej mnie. Teraz mam wrażenie, jakby pisała zupełnie inna osoba. Literki mylą. Za często mam do czynienia z bezmyślnmi koniarzami 🙁 Przepraszam, że tak duzo napisałam,a le pisałam na kompie bez neta dwa dni, bo mnie wyobraźnia poniosła :-)
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
29 sierpnia 2009 08:41
cejloniara, hahaha! To dobre. No tak, rzeczywisćie można by było tako pomyslec. To powiem Ci, że rzeczywiscie czasem trzeba mu spuscic energii. I on wcale nie protestuje. Tym bardizej, ż ejak wrócił z treningu, to dostawała bardoz duzo jedzenia, a ja nie mam czasu żeby go jeźdizć tak, jak oni tam, tylko w mniejszym wymiarze i z mniejszymi wymaganiami. Wiec jak koń dostawalm dużo owsa dziennie, to i pary miał od groma. Teraz ma zmniejszone racje jest od razu inaczej. On po prostu taki jest. Nie przyswaja dużo z paszy, dlatego tak musi dostawać.

No własnie.. tak to jest z tym netem. Tylko literki widać a osoby nie.. Tak sucho. 🙂

edit: wieści z "frontu":  😅 😅 Jest super. Lonża daje efekty. Uspokajamy się, wyginamy, chodizmy grzecznie i lekko. Potem wsiadamy i stępujemy i kłusujemy. narazie bez galopów. Jestem mega zachwycona. Trzymajcie kciuki.
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
25 września 2009 21:25
Czy był już gdzieś  poruszany problem z wsiadaniem.
jeżeli tak to proszę o linka bo wyszukiwarka mi nic nie znalazła

jeżeli nie to sytuacja wygląda tak
jest sobie koń bardzo grzeczny i ułożony stoi do momentu kiedy jeździec wkłada nogę w strzemię, wtedy robi kilka kroczków w bok i po sprawie, a jak już się uda jeźdźcowi oderwać drugą nogę od ziemi koń rusza do przodu. Jak już siedzi się w siodle wszystko jest w jak najlepszym porządku, żadnych buntów sprzeciwów , oznak niezadowolenia. Do tego wszystkiego koń dosyć wysoki i wsiadanie wcale nie jest proste.
co radzicie w takim przypadku, jakie poczynić kroki?
Gillian   four letter word
25 września 2009 21:49
LoveHorses, wsiadac z podwyższenia, wg mnie koń wyraźnie mówi, że nie lubo wsiadania i obciążania jednej strony 😉

jest sobie koń bardzo grzeczny i ułożony stoi do momentu kiedy jeździec wkłada nogę w strzemię, wtedy robi kilka kroczków w bok i po sprawie, a jak już się uda jeźdźcowi oderwać drugą nogę od ziemi koń rusza do przodu.


Po kilku latach 😲 odkryłam dlaczego mój kon rusza, ledwo dotknę siedzeniem siodla, a w terenie nawet jeszcze wcześniej.
A zawsze wsiadam ze schodkow, lub innego podwyższenia.
Gdy zrobiłam sobie filmik , nagle zrozumiałam

http://mgulina.wrzuta.pl/film/2OkKmFXt97p/ruszanie

Na filmiku widac wyraźnie , że wsiadając uciskam czubkiem buta bok konia.
To jest sygnał do ruszenia, dlatego posłusznie rusza- i tak jest uprzejmy  😀

Odkąd pamietam o bucie , nie ma żadnego problemu z ruszaniem. 

Taki drobiazg
LoveHorses, pytanie jak jeździec wsiada. Jeśli gramoli się długo, wisząc na strzemieniu, a koń jest np. młody bądź niedoświadczony to nie dziwota, że rusza. 😉 Warto sprawdzić, czy się go nie trąca tym butem i... czy się nie zawisa na wodzy. 😉 Mój młody stoi jak przymurowany i z ziemi i ze stołeczka oraz jak już siedzę w siodle - czeka na sygnał do ruszenia w momencie, kiedy zostawiam mu luźniejsze wodze.
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
26 września 2009 17:20
loveHorses, najprawdopodobniej to jeszcze jeden ze sposobów na sprawdzenie jeźdzca... a może odpuści i nie wsiadzie... warto wpróbowac. Mój tez miał taki etap. Szukałam wszeeelkich powodo, trącanie boku butem, złe siodło, ból kregosłupa, popręg za ciasno/ za luźno. A z podwyższenia - zapomnij, w momencie kiedy postawiłam nogę na schodku, on stawał do mnie paszcża przodem.
Wg mnie, musisz to przepracować. Nawet jeśli to będzie ozanczać podskakiwanie za koniem przez pół ujeżdżalni z jedną noga w strzemieniu.
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
26 września 2009 17:30
cisawa  jest dokładnie tak jak piszesz, wszystkie inne opcje w zasadzie odpadają. Jedyne co mi przychodzi do głowy to nieświadome  trącanie butem , co sprawdzę . Cała reszta jazdy przebiega bez zastrzeżeń , więc może to być próba , testowanie czy w którymś momencie jeździec  nie odpuści .
Guli wybacz, ze tak ni z gruchy ni z pietruchy, ale ten koń stojący obok to ogier czy jak?  😁
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
26 września 2009 20:29
LoveHorses, zapewniam Cię, ze nawet jeśli teraz "odkryjesz", że to robisz, to idę o zaklad że wczesniej tez mogłaś czasem to robić i on nie reagowłą ruszeniem. Jełsi twój koń należy do intelignetnych, to po prostu Cię stetuje. Ale obawiam się, zę wszyskot jeszcze przed Toba. Niedlugo pewnie jak dotkniesz łęku z przodu to zacnzie tańcowac w bok i do tyłu. Albo do przodu. Musisz to przetrzymac i nie odpuszczać żeby nie wiem co. Powodzenia, trzymam kciuki za większego uparciucha z was dwojga.

Nie przeczę jednocześnie, ze w przypadku Guli to właśnie taki sygnał swojemu ogonowi dawała. 🙂
Guli wybacz, ze tak ni z gruchy ni z pietruchy, ale ten koń stojący obok to ogier czy jak?  😁


Ano ogier  😀

Ale normalne zachowanie u dużego wałacha też.
Często , a nawet przewaznie, kiedy odpoczywaja, to wietrzą.
To przeciez ich higiena 🙂

Cisawa - dokładnie ten problem.
Przyjrzyj sie uwaznie i zobaczysz, jak kon w momencie dźgnięcia , wyraźnie drga i z wściekłością zamiótł ogonem.

Teraz , jak pamiętam, to stoi i czeka, aż ruszę.
Może byc też problem mocnego wsiadania w siodło.
U mnie tez ruszyłby natychmiast.
 
Nic nie dzieje sie bez przyczyny.
Jesli kon jazdy kojarzy dobrze, lub znośnie, to będzie stał spokojnie.
Bo nie ma powodu zachowywac się inaczej - jesli jest przyzwoicie wyszkolony. 🙂

Kiedyś ktos inny na nim "pojeździł" - ku mojemu zdumieniu, gdy  nastepnego dnia zobaczył siodło- to uciekł na koniec pastwiska 😲

Po raz pierwszy mnie to spotkało.
Dopiero po trzej spokojnej stępowej jeździe zaczął zachowywac się normalnie, czyli stać luzem czekając ,aż go osiodłam.
 
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
26 września 2009 21:54
guli, masz absolutną rację. I z tym przyzwoicie wyszkolonym koneim też. 🙂

Ale musisz jeszcze dodać do listy konie-testery. Takie co niezaleznie od tego jak będą wyszkolone, to każdego jeźdźca będą sprawdzać na początku. Z tymi to jest wesoło. Mój właśnie do takich należy. Skubaniec. I pewnie LoveHorses tez ma takiego "gada".

edit:
LoveHorses, acha, jeszcze jedno koniecznie podpowiem na wypadek, gdyby przypadek był podobny do mojego. Nie wolno z awszelką cenę dac im odczuć, że Cię to w ogóle rusza, denerwuje stresuje czy wywiera jakiekolwiek emocje. JAk gdyby nigdy nic rób swoje, nawet jak byś w srodku miala pozjadac właśny kapelusz ze złości. 😉 I będzie dobrze.
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
27 września 2009 10:47
No to mam bojowe zadanie, trzymajcie kciuki za mnie .
Z podwyższenia staram się wsiadać ale wiecie, jak stoję na podwyższeniu to ona obserwuje kontem oka, jak tylko wkładam nogę w strzemię to ona dwa kroki w bok i robi się odległość nie do pokonania. Więc ja na dół znowu ustawiam , kolejna próba i tak kilka razy.
W każdym razie będę uparta i ze stoickim spokojem postaram się czynić swoją powinność.
Dzięki za rady  :kwiatek:
LoveHorses, jeśli koń zna dokładnie kolejność czynności, zachowań człowieka, spodziewa się ich - zmień schematy.

Odwraca się, jak wchodzisz na podwyższenie do wsiadania? Zacznij go używać jako podwyższenie do głaskania 😉 Wchodzisz, głaszczesz konia (gdzie dosięgasz), schodzisz. I tak kilka-naście-dziesiąt-set razy, ile będzie potrzeba (niekoniecznie na raz 😉. Jak koń stwierdza, że to nie takie złe miejsce, bo głaszczą i przestaje się tak odsuwać, możesz zacząć sięgać na jego drugą stronę i tam głaskać, coraz bardziej się na koniu "pokładając".
Co jakiś czas też ćwicz podprowadzanie konia do podwyższenia i stania tam na luzie. Z jednej strony koń ma podwyższenie, z drugiej ciebie. I luz.
Jak dojdziesz do tego, że można konia z góry głaskać i się pokładać, i że stoi spokojnie między człowiekiem a podwyższeniem, spróbuj wsiadania. Wsiadasz, głaszczesz, zsiadasz. I trochę relaksu (albo w ogóle to na koniec roboty, czyli zsiadasz i do stajni/na wybieg/...). Potem wydłużasz siedzenie w siodle - obserwując, czy jest luz, czy koń nie rusza sam z siebie. Ruszanie to dopiero na sygnał - ale nigdy natychmiast po wsadzeniu tyłka w siodło. Taki nawyk - wsiąść, poczekać moment, sprawdzić, czy wszystko ok i dopiero ruszyć - jest bardzo wygodny.

A z ziemi...  Rozbierz na części pierwsze swoje wsiadanie. I ćwicz (jak napisane w postach wyżej - uparcie i bez nerwów) każdy kolejny etap. Od stania przy siodle, z rękami tak, jak do wsiadania. Przytrzymywania strzemienia. Podnoszenia nogi (i opuszczania). Itd.

Jako kolejny etap możesz potraktować wsiadanie na konia z obu stron.

P.S. Wsiadanie z podwyższenia jest dla konia dużo zdrowsze.
No to mam bojowe zadanie, trzymajcie kciuki za mnie .
Z podwyższenia staram się wsiadać ale wiecie, jak stoję na podwyższeniu to ona obserwuje kontem oka, jak tylko wkładam nogę w strzemię to ona dwa kroki w bok i robi się odległość nie do pokonania. Więc ja na dół znowu ustawiam , kolejna próba i tak kilka razy.
W każdym razie będę uparta i ze stoickim spokojem postaram się czynić swoją powinność.
Dzięki za rady  :kwiatek:


Czyli chodziło o cos innego niż myślałam.
Wiele koni boi się nagle wysokiego człowieka, którego zna jako niższego.
Dlatego warto przyzwyczajać konia spokojnie do zmiany wzrostu.
Tak jak pisala Teodora.
Mój tez kiedys okropnie bał się schodków- nawet ustawić go nie mozna było.
Az wszystko zmieniło się i nie ma żadnego problemu.
Ale ja nie ćwyczyłam wsiadania, tylko konia udało mi się zmienić 🙂
arivle   Rudy to nie kolor, to styl życia!
27 września 2009 20:50
A ja mam pytanie, czy da sie nauczyc spokojnego stania, pod sodłem?
Moje zwieze ma tak:
przejscie do stój, stoi... już chce pochwalić kiedy zaczynają się różne dziwne rzecz... Cofanie, zwroty na przodzie, o dziwo nawet ustepowanie w lewo czego normlnie nie robi. I jak ja mam tu ja skarcic, skoro stanela... nie mogę jej tez pochwalić, bo zaczela się krencic...
staram sie robic tak, stoi, jak tylko zaczyna sie krecic, ruszamy do przodu, pare krokow i znowy do stoj, i tak w kolko...
-bralam tez pod uwage ewentualnosc ze moze ja cos grysc, ale na hali jest to sredno mozliwe, w nocy takze...
🙇
z gory dziekuje za pomoc
cisawa   for those who know what, God sends the answer how.
27 września 2009 21:46
wow! wątek się ożywia. Super, zawsze mozna się czegoś nowego dowiedzieć.
Teodora ma duuużo racji.

Arivle, przepraszam, że to powiem: jak można w ogóle karcić końia pod siodłem??!! Wg mnie to jest niedopuszczalne. Chyba, ze jeszcze się nei spotkałam z sytuacją, kiedy należałoby to zrobić. Co innego z ziemi, jak np, przy zabiegach pielęgnacyjnych machnie tylną nogą, do boku albo do przodu, to goła ręką dostaje klapsa po zadzie - nie mocno, ale zeby wiedział, że tak nie wolno - moja ręka jest mi droższa w tym momencie niż cokolwiek innego.
Praca z końmi jest własnie o tyle trudna, że polega na ignorowaniu negatywnych zachowań, a nagradzaniu pozytywnych. Zawyczaj "błędy" konia to tak na prawdę nasze błędy.

Jeśli chcesz mieć konia, który nie bedzie się Ciebie bał, zawsze będzie Ci ufał, nie karć go w żaden sposób.

Twoja histria na pewno ma wiele detali, których nie sposób tutaj opisać. Może dobrze byłoby poprosić jakiegoś dośiwadczonego trenera żeby troche Was podszkolił. Tylko nei tkaiego, co tłucze konie, bo np nie chcą skakać...
arivle, a nie jest czasem tak, że chcąc ją pochwalić, nieświadomie zmieniasz pozycję w siodle? Może pochylasz się, żeby poklepać konia po szyi? Może za mocno dociskasz łydki do boków, lub wręcz przeciwnie - po chwili je odstawiasz? Ja bym starała się zatrzymywać na tyle, na ile stoi spokojnie i dopiero po dłuuuuugim czasie zacząć wydłużać postoje.  No i chwalić głosem, a przy zatrzymaniu uspokajać, mówić "prr" żeby koń nie miał wątpliwości, że chodzi o stanie w miejscu.
Poza tym może jej się nudzić zwyczajnie.
cisawa
Dokladnie to samo mialam ze swoim wielkim tlukiem 😉 Kupilam go w wieku 10 lat,chodzil LL i L pod jakas dziewczyna,zajezdzony w wieku 8 lat.Pojechalam ogladnac,kon spokojnie 150 bez problemowo skakal. Potwornie chudy,zarosniety kilku cm sierscia,niewymiarowy,STRASZNY!Ale to jak skakal przesadzilo,kupilam go zreszta za male pieniadze.Problem w tym ze gigant(180 cm) i dosyc krotki,zreszta proporcjonalnie zbudowany.Poki byl chudy,to wychodzil z niego kon do pchania,wszyscy sie smiali ze wreszcie mam "normalnego i spokojnego konia".Po miesiacu przybyl na miesniach i wadze,nagle zywszy i pelen energii co poczatkowo nas bardzo ucieszylo.Potem wygladal juz normalnie jak kon skokowy,niestety zaczely sie problemy.Pamietam ta jazde,prawie rok temu,w listopadzie,na rozprezeniu przed skokowym treningiem,normalnie chce zagalopowac a on glowa w dol i barany.Dodam,ze nie jestem osoba poczatkujaca,mialam w zyciu trudne konie,i w sumie zdziwilo mnie to,ze dal rade mnie zrzucic.Smialam sie z tego,zlapalam go(stal obok) i wsiadlam znowu.Zaczelismy skoki,po pierwszym rozgrzewkowym krzyzaku,znowu ta sama historia,tyle ze ostrzej i znowu gleba.Pierwszy raz w zyciu kon nie dosc ze mnie zrzucil przy brykaniu(bo zawsze spokojnie przeczekiwalam najwieksze cuda na grzbiecie) to jeszcze 2 razy!I od tamtej pory pol roku meczylam sie z tym koniem.Potrafil nagle,w parkurze zarowno na zawodach jak i na treningach,nagle dac glowe w dol (a to silny,duzy kon,ja mala kobitka 160 cm wzrostu) i zaczac WALIC z zadu obracajac sie przy tym jak jakis westernowiec.Masakra po prostu.Z tym koniem NIC nie dalo sie zrobic.Jedyne co go uspokajalo to po prostu ostra praca,zwlaszcza ujezdzeniowa.Ciagi,przejscia,ustepowania itd. I przy muzyce.Wtedy moglam sie MODLIC ze sie nie zabije.Pozniej jego zrzucania staly sie agresywniejsze,usilowal mnie skopac bo zrzuceniu.Oczywiscie dalej na nim jezdzilam,nie dawalam go w inne rece ani nic.Wszyscy w stajni sie go bali,on to na pewno odczuwal.Byl niebezpiecznym agresorem.Zaczal sie sezon otwarty,balam sie poniewaz stara stajnia byla w poblizu ruchliwej drogi 2 pasmowki.Na dodatek smutne to bylo o tyle,ze kon skacze znakomicie i zamierzalismy w otwartym sezonie zaczac Male Rundy.Dalej brykal,chodzil na cygance(jedyne wedzidlo na ktorym mialam sile podciagnac go do gory przy brykaniu),byla masakra.I wszystko sie skonczylo jak po magii.W maju przydazyla nam sie kontuzja,po rekonwalescencji niestety ja mialam wyjazd,a przyjaciolka zaproponowala ze zajmie sie moimi konmi,musialam je tylko przywiezc do innej stajni.Prosilam ja,zeby uwazala szczegolnie na Duzego,bo jest niebezpieczny itd.(dodam ze kolezanka jezdzi zawody rangi miedzynarodowej i jest znakomitym jezdzcem).Po tygodniu dzwoni do mnie,ze chyba zartowalam z tymi konmi,sa cudowne,grzeczne i nie wie o czym mowilam.Przyjezdzam do nich po 2 tyg i okazalo sie ze wystarczylo zmienic stajnie,otoczenie,ludzi ktorzy ewidentnie go zastraszali.Teraz stoi w wielkim,widnym boksie,z oknem otwieranym na osciez,ze caly dzien oglada co jest na zewnatrz,wszyscy go lubia,chociaz wiedza,ze z niego niezle ziolko.On to ewidentnie odczuwa,widac,ze jest zadowolonym koniem.Zostalam juz w tej stajni i nie zamierzam sie z niej wyniesc.Wreszcie moge pojechac na nim na spacer,normalnie pracowac.Wszystko sie nagle skonczylo.Jest swietnym koniem i wreszcie ma mozliwosc sie rozwinac.Zreszta chyba nawet widac,ze jestesmy w dobrej komitywie 😉

Pozdrawiam wszystkich wlascicieli trudnych koni i mowie wam NIE TRACCIE NADZIEJI 🙂 Bo ja jej juz nie mialam,chociaz przypadkiem losy tego konia sie zmienily i jednak nie zamierzam go sprzedawac 😉
Salto stoisz w Bolixie vel kurcze nie pamiętam jak to się teraz nazywa..?
Ogólnie to przyznaję Ci rację, Salto, że czasem na zachowanie konia ma wpływ stajnia w której stoi nasz koń. Niektóre miejsca mają bardzo zły wpływ na naszych pupili. My tego nie dostrzegamy bo skupiamy uwagę na własnym (ludzkim) komforcie, a konie wyrazić dezaprobaty i poskarżyć się nie mogą, mogą tylko wykazywać swoje niezadowolenie nagannym (w naszej ocenie) zachowaniem przekładającym się na trudność w pracy z nimi.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się