stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Dokladnie odpala wrotki. Nie znasz dnia ni godziny. Przez tydzien, dwa chodzi super. I nagle na kolejnej jezdzie wszystko pieknie a nagle ponosi. Raz leci na łeb na szyję przez pół hali i się zatrzymuje, a raz strzela z zadu wywala barany. Odpala pod wszystkimi, nie ma znaczenia. Generalnie jedna osoba na nim jeździła do tej pory i jak odpalił kilka razy, to do jazdy wziął go na tydzień skoczek i to samo mu zrobił. Krew niestety przy kupnie nie była badana. Jednak jak kupujesz konia, gdzie była właścicielka sprzedaje go jako BARDZO bezpiecznego, grzrcznego do nauki nawet dla dziecka, to takie ponoszenie nie powinna się wydarzyc pod żadnym jeźdźcem. Siodło sprawdzała dziewczyna u której kupowałam siodło na swojego konia. Bardzo ogarnięta i doświadczona.
Moze konia odpala cos w nowym miejscu albo sposobie jazdy?  Moze on z tych co boja sie jak cos szelesci za hala (nie widac a slychac)? Wzielabym go na jazde gdzie indziej np na dwór i zobaczyla co i jak.
haruś, a czy coś się zmieniło od czasu jak trafił do nowej stajni, np wtedy stał na paszy bezowsowej, dostawał magnez i wychodził na padok a teraz je owies i nie wychodzi na padok? Krew niestety trzeba badać. Bo konie potrafią być nafaszerowane w każdą stronę.

Ja kiedyś chciałam kupić konia od ZNAJOMEJ, chciałam go obejrzeć prosto ze stajni bo miałam podejrzenie co do ścięgna. Przyjechałam pół godziny wcześniej a ona go radośnie lonżowała.... niestety różnie bywa przy kupnie.
Nie ma znaczenia na dworze czy na hali. Kilka albo kilkanaście jazd na hali czy poza nią jest dobrze i nagle odpał. Generalnie skończyły mi się pomysły co z tym fantem zrobić. Sama mam problem z kolanem i chwilowo nie jeżdżę na swoim koniu, a ryzykować i wsiadać na konia, który nie wiadomo kiedy odpali i jak to się skończy średnio mi się uśmiecha. Miałam nadzieję, że może ktoś ma jakiś pomysł co można ewentualnie zrobić, bo dzieciak w rozpaczy. Koń kupiony za naprawdę duże pieniądze, zdrowy a tu taka niespodzianka. Próba rozmowy z byłą właścicielką skończyła się na tym, że u niej koń był aniołkiem, ma na to świadków a nie ma ochoty ani czasu, żeby pomóc rozwiązać problem.
Czesto jest tak, ze koń raz tak zrobi ze strachu, ponosi,  ciezko go zatrzymać, człowiek nie wie co robić i potem zaczyna sie kwestia testowania jezdzca. Koń sobie ponosi z byle powodu, na dokladke poprawia zadem itp. Przerabiałam kilka takich koni. I jest wielce prawdopodobne, że u byłej właścicielki tego problemu nie było.
haruś jeśli koń ponosząc poprawia zadem, to na pewno testuje jeźdźca. Przestraszony koń nie bryka - kombinacja wroty+barany są policzone na pozbycie się jeźdźca.
Owszem, może odpalać w związku z jakimś bodźcem, żeby wyglądało na spłoszenie, ale to tylko "wymówka", albo po prostu zapalnik.
Takim koniem był mój własny i rzeczywiście jest wielce prawdopodobne, że u poprzedniej właścicielki problem nie występował, bo i koń nie próbował. Bo nie miał po co.
U mnie odpały były mocno sprowokowane kontuzją i brakiem wystarczającej dawki ruchu. Jeśli Wasz koń jest padokowany i pracuje regularnie, ta przyczyna odpada.
Niedopasowany sprzęt raczej też nie jest przyczyną - dyskomfort z tym związany jest stały i niepożądane zachowania raczej też są powtarzalne, bynajmniej nie co tydzień-dwa.
Pozostaje jedynie przejechanie problemu, pokazanie, kto tu rządzi. Najpierw w wykonaniu bardziej doświadczonej osoby, potem mniej, koniecznie pod okiem trenera, który powie, kiedy co dokładnie trzeba zrobić.
Niestety na niegrzecznego konia magicznych trików nie ma - trzeba mu ponoszenie wybić z głowy, tudzież z tyłka, i to dosłownie.
vissenna   Turecki niewolnik
29 grudnia 2017 07:13
Koń miał jednego jeźdźca, teraz ma trzech. No, nic się nie zmieniło 😉 Jeśli przenosi się konia do nowej stajni, to zmienia mu się wszystko. Dwa tygodnie to akurat czas, by koń "zbadał grunt" i nabrał przeświadczenia, że "hulaj dusza - piekła nie ma".
A koń to... koń. Nie maszyna, która raz zaprogramowana będzie taka sama w każdych warunkach.
Jak jeszcze miałam Łaciatego, to generalnie pod początkującymi był super spokojnym koniem. Ale znudzony moją początkującą koleżanką... poniósł stępem do stajni czego nigdy nie robił.  😁 A dałabym sobie za niego rękę uciąć, że nigdy nie wywinie takiego numeru. No i teraz... nie miałabym ręki 😉
To, że koń wychodzi spod ręki fachowca u którego jest wzorowo grzeczny, nie znaczy, że pod innym jeźdźcem też tak będzie. Nie każdy jest doświadczony, konsekwentny i wystarczająco sprawny by zdusić w zarodku lub uprzedzić końskie "numery".

Jedynym wyjściem jest sprawdzić za wszelką cenę, czy faktycznie nie miał jakichś złych nawyków - na pewno są osoby, które znają tego konia i miały okazję go obserwować. Jeśli robił coś takiego wcześniej, to jedyny dowód przeciwko sprzedającemu, że zataił ten fakt i ewentualny argument do walki o zwrot pieniędzy...

Z opisu wynika, że bryka żeby zwalić, lub ponosi przez pół hali.... Dla mnie to nic dziwnego, że koń w treningu może nie wytrzymać ciśnienia, nie rozumie czegoś, coś mu przeszkadza i walnie z dupy, ub odpali (całe qrna 30 metrów góra, bo hala pewnie góra 60 metrów...), co innego gdyby wirował bez końca.... to bym nazwała poniesieniem....

Matinka to nie tak. Koń pod dobrym, doświadczonym jeźdźcem będzie dobrze chodził.

Vissenna też myślę, że to taka sytuacja.

Mój kuń też mi się wydawało, że bardzo grzeczny na ujeżdżalni - nie ponosi, nie bryka, idzie tam gdzie mu się wskazuje.
Pierwsza współdzierżawczyni - próbna jazda OK, ale na 3 to chciał ją z ujeżdżalni wywieźć kłusem. Mnie nigdy tego nie robił. Po prostu wyczuł, że "Kierownica" na górze nie ta, to można popróbować i wychodziło.
Jak ja na niego wsiadłam zaraz po niej, aby go naprostować, to też mi próbował..... I musiałam nieźle się napocić, aby  pokazać, że to jednak ma być po mojemu. Mnie tydzień testował jeszcze, ją około 2, ale wraz z trenerką poradziła sobie. Później koń normalny i pod kontrolą.

Podejrzewam, że on wyczuł słabego jeźdźca, póżniej innego jeźdźca też testuje, bo co mu szkodzi.  Jakby trener/doświadczony jeździec na nim pojeździł ze 2 tygodnie, to by mu się odwidziało i następnie młody jeździec z tym trenerem treningi naprzemian z jazdą trenera.

Będzie dobrze chodził, chyba że faktycznie jest problem z jakimś złym i utrwalonym nawykiem marszylko
ok, dzięki, może i macie rację. Koń u dawnej właścicielki miał dwóch jeźdźców. Powiem dziewczynie, żeby dała gagatka na miesiąc w ręce skoczka, przećwiczy go a potem z nim na zmianę niech wsiada i zobaczymy czy coś się zmieni. Jednak, jeżeli ktoś sprzedając konia mówi, koń bardzo bezpieczny, cierpliwy, wybacza błędy, idealny do nauki dla dziecka bądź amatora, to powinien moim zdaniem wziąć odpowiedzialność za swoje słowa, przynajmniej ruszyć tyłek, przyjechać i zobaczyć co się dzieje. Ja przynajmniej bym się zainteresowała. Kupowałąm w swoim życiu 4 konie, może nie jest to dużo, ale nigdy z żadnym, nie miałam problemów i nigdy nie testowałam przez 2 tygodnie konia, żeby się upewnić czy nic głupiego nie robi. Po prostu przyjeżdżał koń do nowej stajni, nowych ludzi, koni i wszystko działało. Najbardziej szkoda tylko tego dzieciaka, bo koń długo szukany, wydawałoby się, że sprawdzony dobrze, żeby nie było niespodzianek i zonk. No nic, mam nadzieję, że jednak uda się opanować sytuację i wszystko się dobrze skończy.
haruś
No ja Cie prosze. Jakbym sprzedała konia i mialabym czyste sumienie, wiedzialabym ze kon byl zawsze u mnie bezpieczny, to nie czulabym sie w obowiazku jedzic i tlumaczyc z zachowania konia w nowym miejscu i jeszcze pomagac. Bo niby dlaczego?
Jak dla mnie to kwestia niedoswuadczonego jezdzca. I nawet najspokojniejszy kon moze cos odwalic. Przeciez to zwierze a nie rower....  👀 Jakas dziwna jest Twoja postawa wobec tego konia moim zdaniem. 
Ja także nie wyobrażam sobie jeżdżenia do sprzedanego już konia. Jeżeli wiem co sprzedałam, a koń się zepsuł u nowego właściciela to nie czuła bym odpowiedzialności za to. Zepsuli to niech naprawiają, co mi do tego. Mój były gagatek też był grzeczny jak był w treningu u zawodnika, a jak wrócił to zaczął pokazywać rogi po pewnym czasie. Z mojej winy. Bo byłam dużo mniej doświadczona, dużo mniej umiałam i z konsekwencją było u mnie krucho. Takie życie.
Moja postawa nie jest dziwna do tego konia. Po prostu uważam, że koń do nauki "nawet dla dziecka", to koń spokojny, bezpieczny i tak jak zapewniała była właścicielka bardzo cierpliwy i wybaczający błędy, dawała sobie prawie głowę za to obciąć. To był priorytet przy zakupie. Dziewczyna, obecna właścicielka nie jest amatorem , ponieważ miała swojego konia i jeździła na kilku innych. Robi łopatki, trawersy, ciągi i zmiany co 5. Na szczęście do tej pory nic złego się nie wydarzyło, dziewczyna nie spadła, nie połamała się, zasługa pewnie tego, że jednak coś tam umie i całkiem zielona nie jest. Tylko pytam, czy to jest koń do nauki dla dziecka?
Klopsik, koń poniósł zaraz następnego dnia po przyjeździe do nowej stajni, więc to nie jest kwestia tego, że ktoś go zepsuł.  Moim zdaniem, musiały takie, rzeczy mieć miejsce już wcześniej, nie chce mi się wierzyć, że koń zmienił stajnię i właściciela i nagle sobie stwierdził, że teraz będzie ponosił. Była właścicielka miała go rok, mówiła, że kupiła go dla siebie do nauki i teraz chce czegoś więcej i dlatego sprzedaje.  Bądźmy uczciwi przy sprzedaży koni i tyle w temacie.
Haruś
A ile razy w tygodniu ten koń chodził u poprzedniej właścicielki?
Jeśli koń był w treningu ujeżdżeniowym i chodzi 6 dni w tygodniu z czego ze 4 to jest porządny trening, gdzie koń 60 minut chodzi konkretnie (żeby nie napisać że wraca spocony) - zmiany chodów, tempa, przejścia, dodania, skrócenia, łopatki, ciągi, trawersy, renwersy i co tam jeszcze jeździec wymyśli i to "do przodu", a nie w miejscu.
A obecnie koń chodzi np. 5 dni w tygodni przy czym to 2 razy lonża, a 3 razy lekkie jazdy na poziomie L/P w wolnym kłusie/galopie. To koń przyzwyczajony do większego wysiłku, ma więcej energii i pomysłów.
Ten koń mógł nie wykazywać żadnych sygnałów wcześniej, bo był zajęty robotą, a mózg i ciało miało zapewnione odpowiednie ujście energii i wtedy rzeczywiście koń był spokojny, pomocny, chętny do roboty.

haruś, a jakie jest zdanie trenera tej pary, bo zakładam, że juniorka ma takowego?

Haruś trzeba oddać to, że faktycznie - mogli zostać oszukani. Tylko to takie oszustwo ciężkie do udowodnienia, bo koń to nie maszyna, jak już wcześniej ileś osób nadmieniło. No i zwyczajnie może mu nie pasować zmiana sposobu jazdy, może coś na tego konkretnego konia dobrze działało, a coś go wybitnie wkurza. Tylko, że jeśli właścicielka poprzednia jeździła w jakiś konkretny sposób to może nie miała okazji zobaczyć, że koń się foszy na inne formy jeździectwa. Więc finalnie nic złego nie zrobiła, sprzedała konia grzecznego w danych warunkach, pod danym jeźdźcem, wróżką nie jest, wszystkiego nie przewidzi.

Inna sprawa, że koń dla dziecka IMHO powinien być już sprawdzony pod juniorem. Tj. załóżmy być zrobionym do jakiejś klasy przez zawodnika, ale pracować też wówczas lub w późniejszym okresie pod jakimś dzieciakiem/osobą mniej doświadczoną. Ale wtedy pewnie byłby ciut starszy jednak (sporo rodziców dzieciaków które znam celowały w 16-latki +, a przy tych koniach młodszych, ale np. ciekawszych ruchowo no cóż.. liczyli się, że koń nie będzie profesorem).

Być może trzeba czasu, żeby para się zgrała zwyczajnie..?
Haruś
Przypomina mi Twoja postawa , postawe Muchozol w temacie konia , ktory sie sploszyl, a wlascicelka mowila ze jest spokojny...  🤔wirek:
Wiele lat mialam swojego konia. Super grzecznego. Bezpiecznego z przecudnym charakterem. A w nowej stajni bywalo ze chodzil na tylnych nogach, ponosil i potrafil przyatakowac innego konia na jezdzie. A robil tak bo byl koniem...  😜
Haruś - ja Cię rozumiem poniekąd bo sama mam podobną historię, kupiłam co prawda młodego konia ale z zimną głową, super spokojnego, ułożonego i bezpiecznego.
Gdy przyjechał do mnie i na niego wsiadłam po raz pierwszy, zrobił mi takie rodeo ze zglebowałam, chociaz mam na koncie 20 lat doświadczenia z konmi. A zglebowałam tak, że pękł mi kask.
Koń się zachowywał jakby w życiu jezdzca na grzbiecie nie miał - a przeciez na nim siedziałam jak pojechałam go oglądać.
Następna próba była identyczna - barany w kółko az jezdziec spadł. Trzeba było wrócić do przewieszania się przez siodło i niemal zajazdki. Klikneło mu dopiero, jak jezdzcowi udalo sie nabrac wodze. I powoli, powoli codziennie wsiadał znajomy, bo ja nie byłam w stanie nawet chodzić, i koń się powoli ogarniał.

Też miałam dużo zalu do hodowcy ze sprzedawali mi bezpiecznego konia a prawie straciłam życie, hodowca się zarzekał że nigdy u niego w życiu czegoś takiego nie robił.

Konia mam już pół roku, jest to najspokojniejszy, najbardziej ogarnięty i kochany koń jakiego w życiu widziałam, współpraca z nim jest fantastyczna. Co się wtedy stało, do dziś nie wiemy.
Tak jak dziewczyny piszą, to tylko zwierze, duże i płochliwe, trzeba wszystko powoli i konsekwetnie. Wiem że łatwiej uwierzyć, że ktos nas oszukał niż w to że po prostu tak się zrobiło i trzeba to przepracować.
Koń chodzi 5 razy w tygodniu, w tym jedna lonża, zawsze w poniedzialek. Może i jest to kwestia mniej intensywnych treningów, chociaż jazdy zawsze trwają bitą godzinę. Porozmawiam dzisiaj z chłopakiem, żeby powsiadał na niego w najbliższym czasie a młoda jak bedzie wsiadać, to żeby najpierw wzięła go na lonże. Dziewczyna jeździ raz w tygodniu z trenerem, nie wsiadającym. Dzięki dziewczyny
haruś, Dopiszę jeszcze swoje trzy grosze, choć w sumie już wszystko zostało powiedziane.
Bardzo dobra decyzja z oddaniem konia na miesiąc w ręce doświadczonego jeźdźca.
W zasadzie to czy koń był czy nie był "aniołkiem" u poprzedniej właścicielki nie ma w tej chwili najmniejszego znaczenia. I zgadzam się z przedmówczyniami - to już nie jej sprawa.
Zapewniam Cię, że KAŻDY koń w nowym miejscu i pod nowym, mniej doświadczonym jeźdźcem testuje. To tylko kwestia czasu i tego co się z tym zrobi.
Generalnie każdy wymaga stałej asysty czy wsiadania trenera.
Czasem jedno poniesienie czy spłoszenie (do którego nawet aniołek ma prawo) przy którym jeździec zachowa się niewłaściwe (np. spanikuje, zakleszczy się, zaciągnie ręczny i powiesi się koniowi na ryju) może spowodować dalsze konsekwencje w postaci postępującej niesubordynacji konia.
I nie jest to wina poprzedniej właścicielki, tylko naturalna kolej rzeczy.
Trzeba to na spokojnie przepracować z trenerem.
Powodzenia i cierpliwości, nie przejmuj się, tak to wygląda bardzo często. :kwiatek:
Dokładnie myślę sobie, że zmiana miejsca i właściciela to dla konia tak duży szok, że może właśnie pokazywać co chce, bo dla niego to jest moment wyrabiania sobie pozycji w stadzie.
Człowiek też jakby do tego się zalicza.
Mój na początku traktował mnie totalnie olewczo, bo on co rok zmieniał właściciela praktycznie i miał już minę - "nie będę się starał i tak mnie sprzedaż zaraz", ale wraz z czasem zaufał i ponad 3 lata jesteśmy razem i będzie ze mną do końca.

Co więcej, jeśli był kupowany koniec sierpnia/wrzesień, to nie wiem jak inne konie, ale większość koni, które znam - latem są o wiele bardziej leniwe niż kiedy temperatura spada i przychodzi zima.

Cóż, polecam zmienić na dietę bezowsową na razie lub inne musli wyciszajace +sieczki/trawokulki/czy inne dodatki.
Przed jazdą może jakaś lonża, aby konik spuścił z tonu na początku, a nie pod jeźdźcem.
Dać mu czas.

Marzena, są konie, które będąc w jednych rękach przywykną i są grzeczne dla danej osoby. Mój koń zwykle był grzeczny dla mnie (baranów radości w terenie nie liczę, bo nie robił tego złośliwie i nigdy z niego nie spadłam), dla dzieci był zawsze mega grzeczny. Natomiast testował każdego pewniejszego jeźdźca. Pod kaskaderem tak bryknął, że siedzącemu na jego grzbiecie złamał nogę w kostce (nie wiem jakim cudem). Jak kogoś poznał i polubił stawał się miły.

Jest jeszcze coś takiego jak nakręcany strach. Mam kobyłę mega wrażliwca, po kilku tygodniach nabudowała się, cisnęło siodło i zaczęła odstawiać (no koń się popsuł). Siodło poszło do korekty, ale każde zagalopowanie sprawiało, że mój organizm napinał się, zakleszczałam, a koń reagował buntem. Dopiero ktoś z boku powiedział mi w czym problem, bo sama tego nie czułam. Przepracowałam swój odruch i koń wrócił na właściwe tory.
[quote author=haruś link=topic=7002.msg2742999#msg2742999 date=1514542673]
Moim zdaniem, musiały takie, rzeczy mieć miejsce już wcześniej, nie chce mi się wierzyć, że koń zmienił stajnię i właściciela i nagle sobie stwierdził, że teraz będzie ponosił.
[/quote]
Jeden z moich koni - nadpobudliwy ale w miarę odważny a przede wszystkim najodważniejszy w namiotowej, mega głośnej "chodzącej na wietrze" hali, po zmianie stajni miesiąc temu w nowym miejscu nadal widzi diabły w narożnikach dużej hali murowanej. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie robił. Konia mam 12 lat. Kon ma 12 lat... sprzedając konia przed przeprowadzką nie powiedziałabym, że się będzie bał własnego cienia w nowym miejscu, czyli byłabym nieuczciwa?

Długość treningu nie jest miarą jego intensywności... Można konia mega wypompować w 30 minut, można jeździć 2 godziny względnie bez zmęczenia...
Osoba ucząca się musi miec stały nadzór trenerski, nie konsultacje raz w tygodniu 🙁 stały nadzór powinien też mieć koń...
Wydaje mi się, że dodatkowo "głupie" zachowania konia mogła wzmóc jego niepewność w nowym miejscu. On nie dostał czasu na aklimatyzację, poznanie wszystkich zakamarków i strachów, nawiązania relacji z kuplami, ogarnięcia zwyczajów i trybu dnia w stajni. Dla niego wszystko było nowe i nie miał możliwości się z tym oswoić tylko drugiego dnia poszedł na jazdę. Miał prawo wybuchnąć... No i mogło się potoczyć, bo czasem naprawdę wystarczy jeden raz, żeby konia "głupot" nauczyć... Tylko jednorazowo się tego nie odrobi.
[quote author=_Gaga link=topic=7002.msg2743015#msg2743015 date=1514545113]
Długość treningu nie jest miarą jego intensywności... Można konia mega wypompować w 30 minut, można jeździć 2 godziny względnie bez zmęczenia... [/quote]
O to to! Bardzo cenna uwaga.
Jazda musi być podzielona na część rozprężającą, w czasie której koń może wywietrzyć ewentualne głupoty z głowy, oraz pracę właściwą, czyli nowe ćwiczenia mające na celu progres, + kilka chwil rozluźnienia w międzyczasie.
Podział tego czasu, oraz dobranie rodzaju i intensywności ćwiczeń, wymagają ciągłej modyfikacji.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
29 grudnia 2017 13:11
Była właścicielka miała go rok, mówiła, że kupiła go dla siebie do nauki i teraz chce czegoś więcej i dlatego sprzedaje.

Moim zdaniem konia nie kupuje się na rok i sprzedaje bo "się chce czegoś więcej". Może faktycznie nie powiedziała, że koń się zachowuje nieprzewidywalnie i dlatego sprzedaje.
a może jest niewybiegany? Mój tak robi po zimie zawsze. Jazda normalna, a nagle łeb w dół i dzida 🙂
Może wcześniej był padokowany, a teraz nie? może lepiej jeść dostaje i palą mu się styki?
tajnaa, haruś pisała, że koń codziennie chodzi na padok
Tylko chodzenie na padok może być różne.
Jak jest jeden koń na kwaterce, to mniej się rusza niż  stadko na większym areale.
o to chodzi 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się