Nadpobudliwość- jak pomóc koniowi z tym 'żyć' i trenować?

No ja właśnie cztając to miałam dylematy pomiędzy lewopółkulowym ekstrawertykiem i introwertykiem, bo ma cechy i z tego i z tego + biegoholizm, ale tylko na padoku i na lonzy :P Dla tego właśnie takie wykresy sa troche przeklamane - to tak jakby ludzi tak usilowac podzielic - chyba nikt by sie nie wstrzelil tylko w jeden typ.
Ja sie zastanawiam miedzy ekstrawertykiem L a P. Do introwertyka ktoregokolwiek to mu bardzo daleko.
W sumie to chyba wychodzi lewopolkulowy, wiecej cech pasuje.
Zdecydowanie jest nabuzowany, do przodu itd. czyli te ogolne cechy.
Potem EL:
Pasuje wszytsko poza nieposlusznym.

Dalej EP:
- impulsywny
- nosi wysoko glowe
- bryka, wspina sie
- nie moze ustac w miejscu

Z introwertyka to pasuje tylko:
- szybko sie nudzi
- prowokujacy do "dyskusji"
Jak to możliwe że wg tabelki mój koń w ciągu jednego roku z EP zrobił się IntrowertycznyL? 🙄
Jak teraz patrze na ten wykres to do mojego konia pasuje LE z odrobina PE, ale ostatnio czytalam artykuł w Koniach i Rumakach ( chyba) i według tego co było u nich to mi pasował tez ten LI - według tabelki wcale nie pasuje.
Aga_Leming, sposobów na pracowników nie znam 🙂 Z końmi łatwiej.

Dziewczyny, co do tych wykresów:
- nie jest powiedziane, że koń musi się mieścić w jednej ćwiartce
- może mieć cechy z 1, 2, 3, 4 ćwiartek - i przeskakiwać między nimi... im większa różnorodność, tym większe wyzwanie dla człowieka, który musi się na bieżąco dopasowywać
- może w określonych sytuacjach robić się "bardziej jakiś"; generalnie człowiek zwykle patrzy, jaki koń jest w interakcji z nim
- konie się zmieniają, pewne skłonności mogą się osłabiać, zanikać
- czasem lepiej faktycznie zrobić wykres, niż tylko polegać na ogólnych wrażeniach
- oczywiście, że to super-hiper-upraszczający schemat, ale ma pomagać człowiekowi w diagnozie/planowaniu/działaniu na bieżąco
- z prawopółkulowca ekstrawertyka do introwertycznego lewopółkulowca? mogło być tak, że wcześniej to był poddenerwowany lewopółkulowiec, teraz się wyciszył, widzisz więcej go "prawdziwego" (ale może być inaczej, i tak w każdym razie bywa)
Jak to możliwe że wg tabelki mój koń w ciągu jednego roku z EP zrobił się IntrowertycznyL? 🙄

Spasł się trochę? I ruchu ma dosyć?  😁
Teodora - dokładnie 😉 Z końmi łatwiej, niż z ludźmi. A stajennych i tak mamy kochanych, wiec nie ma co nazekac 🙂

To chyba troche niemozliwe zeby z ekstrawertyka zrobil sie introwertyk. Stawiam raczej na zestresowaneg introwertyka, ktory sie wyciszyl.

Moj ekstrawertyk byl i jest ekstrawertykiem. Teraz, po burzliwym okresie w poprzedniej stajni, wrocil do mnie "moj kon". Czyli po prostu ekstrawertyk, ale przemily, "jezdny" itd. Natomiast w czasie pobytu w poprzedniej stajni zaczynalam miec juz niebezpiecznego i nieprzewidywalnego zestresowanego ekstrawertyka. Byly takie momenty, ze balam sie wyjsc ze stajni / wyjsc z ogrodzonego placu / czy kwadrans walczylam z nim zeby wsiasc. Nie bylo wesolo. Nie wiem co tak na niego wplywalo, moge sie tylko domyslac.
Dla mnie przenoszenie ekstrawertyzmu-instrowertyzmu i lewo i prawo półkulowosci na konie to lekkie nadużycie 😉
Po pierwsze u ludzi dominacja półkuli logicznej zazwyczaj oznacza dominację pólkuli lewej, ale nie zawse tak jest, nie można tak sobie twierdzić, ze dominacja lewej półkuli to zawsze będzie oznaczało dominacje półkuli logicznej, a prawe to dominacja półkuli gestalt. U ludzi to jest niejednoznaczne, tym bardziej u zwierząt u których procesy myslowe przebiegają inacej, trudno w ogóle sprawdzić jak prebiega u koni dominacja półkuli, czy zachodzi itp. Test PNH można sobie zrobic w formie zabawy i próby zastanowienia się nad przyczynami zachowania naszego konia wynikajacymi z jego temepramentu itp, ale uważałabym z wyciąganiem pochopnych wniosków. Parreli sobie przyjął, że eksrtawersja u koni to bedzie to, a introwersja to tamto, ale nie ma do tego żadnego podłoża teoretycznego i empirycznego, jak dla mnie jest to wyrwane z powietrza(nawet najgłupsze teorie osobowości w psychologii skadś się biorą, z jakichś badań - obserwacja iluś tam koni nie wystarczy do tworzenia takich schematów...) - może jest to ciekawe i fajnie że w ogóle są takie próby sklasyfikowania koniobowosci, ale te koniobowosći pnh są strasznie naciągane i moim zdaniem nie tedy droga 😉

PS Ale, że lubię różne psychozabawy, to sobie spróbowałam sklasyfikować mojego konia i wyszeło, że zawsze był z niej prawopółkulowy ekstraweryk, ale teraz po dwóch latach spokojnej pracy nie pasuje do niej nic z tego schematu koniobowości 😉
Remedios, Ciebie też przyciągają takie wątki? 🙂
Da się poradzić z nadpobudliwością. W pewym momencie doprowadziłam swojego konia do takiej nadpobudliwości, że pół roku zbierałam odwagę, by znowu wsiąść. Wszystko co piszecie ejst mi znane x 10. Zmieniłam myślenie, zaczęłam obserwować i uczyć się klucza do swojego konia. Poznawałam swojego konia na nowo, sposób w jaki czuje, myśli, reaguje, uczy się. Nauczyłam się co robić by wyprowadzić konia ze stanu paniki, w którym nie może myśleć i uczyć się. A także jak budować jego pewność siebie i zaufanie. Razem uczymy się cały czas, jak panować nad swoimi emocjami. Dziś to jest totalnie inny koń. Jest takie powiedzenie "daj mi dosiąść swojego konia a powiem Ci jakim jesteś człowiekiem". Wychodzę z założenia, że konie są świetnym lustrem, dlatego całą pracę nad koniem zaczęłam od siebie i od pytania, co robie takiego, że tak wnerwiam swjego konia?? Oczywiście są konie mniej lub bardziej wrazliwe, mniej lub bardziej też energiczne, ale myślę, że zdecydowana większość koni z etykietką "wariat" jest zwyczajnie nieodpowiednio do swojego charakteru traktowana. Takie są przynajmniej moje doświadczenia. (przepraszam, edit, bo zapomniałam  :icon_redface🙂 Teraz koleżanki mówią na mnie "końskie relanium".


post przeszedł niezauwazony a dla mnie dziewczyno masz mega wielki plus
braaawooo!!!!  👍 😅 :winko:
Genialne złożenie "samokrytyki, świadomość własnych błędów. Zapewne godziny potu i łez kiedy "waliłas głową w mur" szukając wyjasnienia.  Jestem strasznie zszokowana in plus. Bardzo dawno mnie zadna wypowiedz na forum tak nie zaskoczyła! 🙂
Cejloniara  👍 najważniejsze to chcieć nauczyć się "czytać konia" nie każdy ma tyle pokory w sobie i idące za nią prawidłowe relacje z podopiecznym.  😉 -

koniobowosći pnh są strasznie naciągane i moim zdanim nie tedy droga też tak myślę -ale są marketingowe 😉
O rany, wielkie dzięki dziewczyny 🙂 bardzo to miłe tym bardziej, że prędzej spodziewałam się "zjedzenia" 🙂
Akurat mi koniobowości pomogły niesamowicie i pomagają cały czas. To jest taki sposób opisania, a może raczej próba opisania rzeczywistości, że akurat do mnie przemówiło. Nie do każdego musi i to jest jak najbardziej oczywiste a sposobów na opisanie rzeczywistości jest wiele (mam ochotę normalnie przepisać tu od Skulicza opis takich nadpobudliwców) 🙂 dla mnie znaczące stało się rozpoznawanie, kiedy koń jest lewy a kiedy prawy. Generalnie Cejlon potrafi być we wszystkich 4 ćwiartkach 🙂 choc najmniej w ekstra-lewej 🙂 kiedyś najwięcej w ekstra-prawej dziś w intro-lewej 🙂  halo schudł i ma mniej ruchu, paradoksalnie 🙂 Jeśli Was interesuje co z tym swoim koniem robiłam to chętnie się podzielę, tylko to może być kilka linijek hihi
Remedioss   2* Parelli Professional
21 stycznia 2010 08:33
Wykres koniobowości bazuje na wykresie temperamentów.
/

Zapraszam do zapoznania się z badaniami pana Pawłowa. Już on pisał o temperamentach u zwierząt.

Polecam ciekawą lekturę 🙂
http://www.sciaga.pl/tekst/56634-57-temperament
Cejlonara to ja bardzo poproszę-wiedzy nigdy dosyć :kwiatek:. 
nie mam nic do określenia, rozpoznawania temperamentu koni raczej do tego, że prawdy oczywiste zostają nagle wyjęte z rękawa jako coś pozornie nowego, a są od zawsze 😎 -jak pisałaś trzeba obserwować konia -one są bardzo czytelne 😉
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
21 stycznia 2010 09:19
Ja mam problem o tyle, że mój koń mimo że padokowany każdy dzień, lonżowany mniej więcej co drugi, wybryka się na pastwisku albo podczas lonżowania robi to również podczas spaceru - prowadzony w ręku. Potrafi w tedy tak człowiekiem sponiewierać że głowa boli  🤔wirek: Chcociaż ostatnio zdarza sie to już rzadziej to jednak trzeba uważać bo podczas jednego spaceru potrafi raz sobie skopać powietrze  😜 (wczesniej to było średnio co dziesięć kroków) Może było to spowodowane tym że nikt z nią w ręku wcześniej nie chodził?
kolorwia na podobne pytania jak rozwiązać dany problem z koniem  dr. Miller na spotkaniu we Wrocławiu odpowiadał ze spokojem- siedem zabaw 😉
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
21 stycznia 2010 09:46
Stosuję i chyba własnie dzięki temu jest odrobinę lepiej... Ale nieraz ona po prostu nie chce współpracować, nie skupia na mnie swojej uwagi tylko chce iść do stajni jeść ( bo żarłok z niej straszny) albo interesuje ją wszystko dookoła ale nie ja.
Ganasz, pozwolę sobie wysłac Ci na priv, bo moja opowieść rozrosła się do 3 stron w wordzie. Nie wiem, czy re-volta to by wytrzymała 😀
Cejlonara dziękuję bardzo, fascynuje mnie psyche koni i  każda taka opowieść jest dla mnie ważna 😅
no nie kolorwiatru  🙄to ty od razu melduj, że to klacz 😁 może już czytałaś http://wwr.com.pl/artykuly/hodowla/Czy_klacze_sa_inne.html
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
21 stycznia 2010 10:36
ganasz jest to klacz i to bardzo temperamentna  😁 Artykuł bardzo mądry jednak z tym że trzeba sie nastawić na to żeby obudzić w klaczy pewność siebie sie nie zgodze... Moja jest az nadto pewna siebie, swojej siły i przewagi oraz jest nazbyt odważna... jak sobie biega po padoku to jak sie tam stanie to trzeba uwazac bo pędzi szalonym galopem wprost na ciebie i gotowa jest stratowac a potem sie cieszy jak głupia strzeli sobie baranka i wywija ogonem jak zadowolony pies... uszy postawi i patrzy czy ci sie podobało  😵
Cejloniara ja tez poprosze to PW!  🤬
my_karen   Connemara SeaHorse
21 stycznia 2010 11:23
Zawodniczka u ktorej pracuje w Irlandii ma takiego konia (kupionego z Polki zreszta - oni sprowadzaja z Polski mase koni, ale jest w nich cos takiego, co kaze nie dawac zadnego polsko-krwistego konia poczatkujacym 😁 ).
Znam pierwszy rok ich wspolpracy tylko z opowiesci, ale podobno kazda jazda to byla walka o przetrwanie, bez powodu nagle odpalal na slepo.
Dziewczyna wlasciwie od poczatku codziennie dodawala mu do paszy uspokajacze. Przez prawie rok. Oczywiscie owsa wcale, ale tam owsa nikt nie daje.
Pracuja regularnie 6x w tygodniu (ach ta Irlandzka pogoda..).
Teraz widac, ze kon jest trudny, ale niesamowicie z ta dziewczyna zżyty, poza malymi buntami nie ma juz odpalow.
Nigdy, przenigdy nie widzialam, zeby sie na niego zdenerwowala. Powtarzala dany element do skutku i juz.
Obserwowalam ja kiedys z okna podczas treningu i na te jego fochy tylko sie umiechala, cos do niego spokojnie mowila i zmuszala delikatnie do powtorki. Udalo jej sie dokladnie tego konia 'przeczytac', choc podobno nikt nie dawal im szans na poczatku. Teraz doszli juz bardzo wysoko.
Bardzo mi imponuja tacy jezdzcy jak ona i Cejloniara . (moge tez prosic to PW? :kwiatek: ) Sama staram sie nad tym pracowac...

Cejlonara ty chyba nie masz wyjścia i poprostu wklej ten fantastyczny teks na forum, może komuś  otworzy oczy albo pomoże znaleźć rozwiązanie problemów bycia z własnym koniem, doda odwagi, że można się dogadać i mieć z tego dużo satysfakcji. Oby wiecej takich postaw było 😉
Wykres koniobowości bazuje na wykresie temperamentów.
/

Zapraszam do zapoznania się z badaniami pana Pawłowa. Już on pisał o temperamentach u zwierząt.

Polecam ciekawą lekturę 🙂
http://www.sciaga.pl/tekst/56634-57-temperament


Pawłowa dobre znam.
Wiesz, ja studiuję psychologię, myślę że po prostu patrę na takie rzeczy inaczej, bardziej z naukowego punktu widzenia i koniobowosći wcale do mnie nie przemawiają. Tym gorzej dla nich jak bazują na teoriach temperamentu ludzi... bo badania pokazują, że zwieręta mają namiastkę temperamentu, ale nie taki temeprament jak to jest definiowane w ludzki rozumieniu. Owszem, potocznie mói się, że zwierzęta mają temperament(zresztą to wszystko tylko kwestia definiowania), ale ni emożna prełożyć teorii temperamentu ludzi na konie 😉 Wiec zamiast szukać po teoriach opisujących ludzi, powinno się robić osobne dla zwierząt, które wynikałyby z badań nad zwierzętami.

Natomiast na pewno takie wykresy jak ten koniobowości mogą zachęcic włascicieli koni do zastanowienia sie nad tym jaki jest ich koń. Tylko przestrzegam, przed pochopnym wyciąganiem wniosków.
Cejloniara  a mówiłam Ci  😂 Faktycznie tekst jest super.  :kwiatek:
Dziękuję za te słowa 🙂 Nie jest az tak bardzo za co mnie uznawać, bo technicznie jeździecko śrdenio się rozwijam. O ile z emocjonalnością bez osoby obok jakoś sobie poradziłam o tyle ze strikte treningiem bez trenera się nie ruszę za wiele.
Drogich Moderatorów proszę o usunięcie tekstu, jesli jest zbyt długi, a potem o łagodny wymiar kary  :kwiatek:

Skąd się wziął
Jest 1999 rok, piękny wrzesień, mam 21 lat. Zamiast wypłaty za wakacyjną pracę przy koniach dostaję 3,5 letniego wielkopolskiego wałacha. Jest chudy, niewyględny, nie zna zabiegów pielęgnacyjnych, nie rozumie o co chodzi z prowadzeniem na uwiązie. Niepokoją go szczotki, kopystka i takie tam. No ale jest cały mój. Powoli uczymy się wszystkiego, pierwsze wsiadanie i jazdy. Bez oporów i buntów mijają pierwsze 3 lata razem. Koń jest kochany, bez kłopotu powoduje nim 4latka. Po tych 3 latach zmienia się stajnia, nowe środowisko, nowe konie, Cejlon nagle staje się jedynym facetem w stadzie. Dostaje w końcu dobrze jeść i ma więcej energii, z którą ja okazuje się nie wiem, co zrobić (zawsze wolałam konie do pchania). Mam do dyspozycji mniej więcej prostokątne miejsce kawałek od stajni i pastwiska i mały placyk, który jest częścią pastwiska zaraz przy budynku stajni. Jazdy są normalne pod warunkiem, że z drugim koniem. Trochę placu, trochę terenu, ale w koniu włącza się bardzo silne przywiązanie do stajni i do stada. Ja jestem ta zła, co go zabiera od „swoich” do jakiś przykrych obowiązków. Samodzielne jazdy na oddalonym placu to koszmar. Uciekanie do przodu, płoszenie się nawet własnych bąków i cienia. Co chwile wystrzał do przodu z niemożliwymi ruchami w powietrzu. A podczas jazd z koleżanką (ona na swoje klaczy) koń muł dosłownie. Pod warunkiem, że klacz nie zginie mu z oczy lub gwałtownie nie odgalopuje w przeciwną stronę.

1 próba
Wypowiadam koniowi wojnę. „Nie dam Ci sobą tak pomiatać, masz być posłuszny”. Wprowadzam model praca, praca, praca, praca. Trzymam konia na pomocach, jak czuje, że coś się zadzieje to wysyłam do przodu i nie daje szansy do wybuchu. Często przed wsiadaniem lonżuję w miejscu, gdzie mam zamiar jeździć. W tereny nie wyjeżdżam, bo się normalnie nie da samej (normalnie się bałam) a nie bardzo mam z kim (a i jazda z kimś była jedną wielką nerwówką). Koń owszem zaczyna być mniej wyskokowy i o wiele bardziej jezdny ale pojawia się efekt uboczny. Dla mnie dość istotny. Koń staje się smutny i automatyczny, traci serce. Zauważam to dopiero, gdy sama zagapiam się wrzeszcząc coś do koleżanki podczas jazdy kłusem a mój koń wpada głową w stojak od przeszkody. Było mu wszystko jedno, gdzie jedzie, trzymał zadany tor i tyle. Ta droga doprowadziłaby mnie do posłusznego i opanowanego konia ale nie o taki spokój mi chodziło. To pierwszy moment, gdy zaczynam myśleć bardziej o nim niż o sobie. Potem jest przerwa spowodowana zimą i niedomaganiem ze strony jednej nogi konia. Po przerwie koń staje się jeszcze większym wyzwaniem.

2 próba
Zaczynam się nam przyglądać intensywniej i dostrzegam, że:
- koń przeważnie zachowuje się ok., gdy jestem na ziemi, zmienia się diametralnie, gdy „znikam mu z oczu” i znajduje się na grzbiecie,
- po serwowanych mi wybuchach i baranach i upadkach jest we mnie tyle strachu i niepewności siebie, że sama w sobie „płosze się” przed moim koniem z daleka już widząc coś, co może być potencjalnym zagrożeniem,
- koń nie akceptuje wędzidła, trudno by akceptował skoro używałam go siłowo w momencie „ratowania życia”,
- siłowe unieruchomienie konia w momencie przestrachu wprawia go w jeszcze większy stan paniki, wręcz histerii, koń uczy się reagować paniką na nabieranie wodzy,
- koń traci pewność siebie dalej od stajni, nie ma we mnie oparcia, kojarzy mnie z nieprzyjemnymi doznaniami,
- koń panicznie boi się otwartej przestrzeni i dalekiego horyzontu, ma bardzo duże kłopoty z akceptowaniem nowych rzeczy, drobne zmiany otoczenia i sytuacji wytrącają go skutecznie z równowagi.
- zmuszałam konia do robienia rzeczy, których nie rozumiał i do sytuacji, których się bał.

Program naprawczy
Kluczowa staje się umiejętność rozpoznawania kiedy koń jest w trybie „myślenia” a kiedy w stanie paniki a także dostrzeganie granicy tolerancji konia do wszystkiego. Od tego zależy każdy mój ruch. Dopiero, gdy naprawdę poczułam o co chodzi w metodzie przybliżania i oddalania, decyzje zaczęły być prostsze. Postawiłam na pierwszym miejscu moje z koniem relacje, jego zaufanie do mnie, moje do niego. Naczelna zasada od tego czasu i pierwsze moje przykazanie to „nie będziesz wpędzał na siłę konia swego w strach jego”. Wystawiając nas oboje na różne sytuacje postanowiłam udowodnić mu, że przy mnie jest dobrze i bezpiecznie. Zaczęłam też pracować nad swoją pewnością siebie i wewnętrznym spokojem. Udało mi się wtedy trochę pojeździć w zaprzyjaźnione stajni na pół krwi achautekach, które były aniołami a nie końmi. Ich właściciel dawał do jazdy tylko takie sznurkowe coś przez siebie robione do jazdy. Na więcej to trzeba było sobie zasłużyć. Mi się podobało, bo Halna lub Hipis, na których jeździłam, niosły wspaniale. Te konie pokazały, do czego mam dążyć. Poza tym bardzo szybki galop po krętych ścieżkach na oklep i bez wędzidła naprawdę przywraca wiarę we własne siły.

Zaczynam od początku
- poświęcam czas na wspólne bycie razem i nic nie robienie, w boksie, na pastwiskach, koń nic nie robi a ja czytam wszystko, cokolwiek może się przydać (Skorupski, Mickunas i jego forum, Rashid, PNH, SNH, notatki z rozmów gadu gudu z Teolinkiem, Promylem, ich zapiski z blogów, zapisane na forum PNH doświadczenia Remedios - zestawiam, analizuję, próbuję zrozumieć i poczuć, przełożyć na swoje warunki i możliwości). 
- stopniowo oswajam konia z oddalaniem się od stajni, zdobywam każdy metr przez oddalanie i przybliżanie się od niej, stopniowo promień tolerowanej odległości od stajni się powiększa, wychodzi na wierzch, że padok, na którym jeździłam jest daleko poza ta granicą. W między czasie pracuje z nim z ziemi, dużo nagradzam pozwalaniem na odpoczynek przy mnie, głaskam, masuję, uczę ustępowania od nacisku, szanowania mojej przestrzeni, cofania, ustępowania zadem. Koń robi się fajnie sterowny  z ziemi, co bardzo przydaje się w trudnych sytuacjach. Zaczynają być możliwe spokojne spacery w ręku w okolice poza gospodarstwem, czyli tak zwany teren. Cały czas staram się nie przekraczać momentu wpadania w panikę ale jednocześnie staram się na niej balansować i pomagać koniowi pokonywać ją każdego dnia bardziej. Nie wiem, jak to wyjaśnić. Np. gdy czegoś się boi nie zmuszam go do podejścia do tego czegoś tylko czekam aż poczuję, że w miejsce obawy pojawia się zaciekawienie i wtedy, jeśli to potrzebne, podtrzymując go w decyzji robie z nim ten krok do przodu. W nagrodę pozwalam mu wycofać się na bezpieczną odległość i odpocząć. Tak mu pokazuję, że przy mnie jest bezpiecznie, można mi ufać, bo nie wsadzę go siłą na panikarską minę.
- bardzo stopniuje wymagania i poziom trudności i wsiadam najpierw na małym placyku całkiem przy stajni, dość zamknięta przestrzeń. Model praca, praca , praca się nie sprawdził więc wsiadam góra 3 razy w tygodniu (w inne dni robie mniej wymagające rzeczy) i na krótko, do tego mało co robię, pałętam się po padoku. Odwiesiłam wędziło, do którego bardzo nie dorosłam. Tak bardzo nadużywałam rąk i kontaktu, że teraz oduczam się ich stosowania przez nie używanie. Uczę się wymagać coraz więcej ale cały czas staram się nie wkurzyć konia. Z dnia na dzień jest lepiej i mogę wymagać więcej. Nigdzie mi się nie spieszy. Na szczęście nie mam ciśnienia w postaci zawodów, itd., bo wtedy nie wiem co bym zrobiła. Ale jakbym była dobrym jeźdźcem zawodowym to takie kłopoty by się w ogóle nie pojawiły pewnie, bo miałabym umiejętności i podejście z lat praktyki, które nie doprowadziłyby mojego konia do stanu kłębka nerwów.
- podczas pracy z ziemi bawię się z koniem w „dotknij tego nosem”. Prowadzę konia na linie z wysokości jego brzucha (no właśnie ważne, że nie przed nim) i zachęcam do dotykania nosem różnych rzeczy (płot, słupek, beczka, ciągnik, ściana, krzak, stary but). Za dotknięcie nagradzam marchewką. Tak ćwiczyłam jego pewność siebie. 
- wyjeżdżam na małe spacerki (ale rzadko bardzo) w teren, cały czas blisko (nie na dłużej niż 30 minut) ale na kantarku. Pierwsza wielka radość i test jest w chwili, gdy podejmuje galop na długiej prostej w stronę stajni. Koń idzie równo, płynnie, spokojnie, po bardzo otwartej przestrzeni, po grzbiecie wzgórza. Budynek stajni jest w zasięgu wzroku. Do kłusa i stępa przechodzimy na ostatniej łączce przed bramą i nie mamy z tym problemu. Pomyśleć, że kiedyś na tej ładnej łączce nie dawało się w ogóle pojeździć. Spadałam za każdym razem.
- już mogę spokojnie i bez emocji, bez kurczowego trzymania wodzy, jeździć po całym pastwisku, bez innych koni lub bez znaczenia co inne konie i ich jeźdźcy robią. Koń jest cały czas ze mną myślami.\
- nauczyłam się, że nie chodzi o to co robie  z koniem ale jak, jak się w stosunku do niego zachowuję, jak jestem konsekwentna, czy umiem dostosowywać wymagania do jego możliwości (one nigdy nie są stałe), nie żądać od niego niezrozumiałych rzeczy, szybko dawać mu komfort, gdy zachowuje się tak, jakbym chciała by się zachowywał.
- po roku takiego postępowania podejmuje wyzwanie i startuje w towarzyskich zawodach w rajdach długodystansowych. Cejlon ma 11 lat. Jadę do obcej stajni,  w nowe konie, warunki, w prawdziwy teren. Koń musi wejść do przyczepy. I zaczynają się wielkie prezenty od konia: wejście do przyczepy ze mną, jak do boksu; zachowanie na miejscu zawodów wzorowe; zachowanie w terenie wzorowe, prowadziłam naszą koleżeńską amatorską grupkę, bo Cejlon był wybitnie spokojny, szedł przez wszystko i po wszystkim; jechałam na ogłowiu bezwędzidłowym ale i tak mało używałam wodzy, bo koń reagował na bardzo lekkie sygnały ciała. Na bramce weterynaryjnej też zuch. Na mecie miał super parametry i zdobył pierwsze miejsce. Nie wiem, czy potrafię opisać, co wtedy czułam.

Jest styczeń 2010, mam 31 lat. Od roku jesteśmy w nowej stajni. W sąsiedztwie tej, gdzie były pamiętne zawody rajdowe. Ja już nie wiem co to jest nadpobudliwość. Jeżdżę wszędzie i w bardzo różnych sytuacjach – cały czas bez wędzidła, bo do naszego obecnego poziomu nie jest chyba potrzebne.  Mój koń nawet jak „wypłoszy” to tylko na chwilę, przysiądzie lub oddali się odskoczy od czegoś i zaraz sam wraca w stan myślenia. Życzę wszystkim takiej mentalnej więzi z koniem, bo jest to najsilniejsza z pomocy jeździeckich, jakimi dysponujemy.
Remedioss   2* Parelli Professional
21 stycznia 2010 13:11
Branka , co innego mówi dr Krzysztof Skorupski. Polecam książkę "Psychologia Treningu Koni".
W rozdziale 4 tejże książki przytacza ciekawe badania nad temperamentami u koni i sam się do nich ustosunkowuje.
Nie chcę cytować bo musiały by to być bardzo duże fragmenty.

miał ktoś może problem z koniem ponoszącym? mam takiego strachusia, który boi się np. wiatru 😤 kiedyś nie mogłam go zatrzymać przez 15 , 20 min 😤
zmieniłam żywienie z owsa na przeważającą część jęczmienia. jest trochę lepiej, ale czasem i tak się to zdarza. Koń ma 4 lata, zajeżdżony niedawno, we wrześniu
kleopatra66, przyczyn może być od kija i ciut ciut.... za dużo treściwej w stosunku do wykonywanej pracy, źle przeprowadzona "zajazdka", źle przeprowadzana jazda, niedopasowany sprzęt wywołujący ból, podloże chorobowe = również ból, brak zaufania do jeźdźca i w końcu "genetycznie uwarunkowana szybkość", jeśli mogę to tak ująć. 😉 Folblut szybciej poniesie w terenie, szybciej się "nakręca" niż np. dziarski hucuł [choć rasa nie jest regułą]...
kleopatra66 Mam dziwne wrażenie, ze Ty wiesz jak postępować z koniem (np. ponoszącym). Gdybyś nie wiedziała, to Cejloniara powyżej opisała sposób zdobywania końskiego zaufania. Dopóki człowiek nie jest takim podziwianym przewodnikiem, trzeba bazować na przewodnictwie innych, "poukładanych" koni (w uproszczeniu).
No więc mam wrażenie, ze na wszystko odpowiesz: "tak, ale..."
Cejloniara Przepraszam, że niedokładnie - ale z dosłownymi cytatami byłby spory problem.
Pisałaś, że w etapie 1 starałaś się jechać na pomocach i rozwiązywać problemy wyjeżdżając do przodu. A później - jakie miałaś problemy, żeby przestać ciągnąć za pysk i trzymać konia w bezruchu. To jak w końcu było?
Bo podejrzewam, że problemu nie stworzyło przestrzeganie reguł klasycznej jazdy, tylko ich nieprzestrzeganie  🤔
nauczyłam się, że nie chodzi o to co robię  z koniem ale jak, jak się w stosunku do niego zachowuję, jak jestem konsekwentna, czy umiem dostosowywać wymagania do jego możliwości (one nigdy nie są stałe), nie żądać od niego niezrozumiałych rzeczy, szybko dawać mu komfort, gdy zachowuje się tak, jakbym chciała by się zachowywał.

Nie mam pojęcia, dlaczego takiego postępowania trzeba się dopiero uczyć ?  🤔wirek: Każdy podręcznik konnej jazdy o tym mówi.
Oczywiście  :kwiatek: za zdolność do zmiany  😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się