Nadpobudliwość- jak pomóc koniowi z tym 'żyć' i trenować?

halo myślę, że Cejloniara nie wkleiła opowieści  po to żeby wysłuchać rad co powinna była zrobić x lat temu ale napisała jak sobie sama poradziła, bo tylko ona naprawdę miała z tym koniem kontakt w realu a nie na volcie 😉
Halo, wiesz ile bym musiała napisać by naprawdę dokładnie i czytelnie wyjaśnić co się z nami działo?? 🙂 nie umiem chyba 😉
Pierwsza podstawowa sprawa: kłopoty z moim koniem wynikały z całej masy moich błędów i braku umiejętności jeździeckich. Klasycznie czy naturalnie, to nie ma nic do rzeczy. Gdybym miała wiedzę i umiejętności dobrego jeźdźca, nazwijmy to dla uproszczenia klasycznego czy tam tradycyjnego, to by się te kłopoty nie pojawiły lub z wiedzy klasyczno-tradycyjnej by wynikało jak je rozwiązywać. Ale moje losy potoczyły się tak a nie inaczej. Skorzystałam z wiedzy najbardziej mi dostępnej (pod względem czasu, osób, miejsca i moich zdolności hmmm percepcyjnych) i tyle. Naprawdę trzeba się do tego czepiać?

Czy tego trzeba się uczyc?
Tak, byłam tak zapatrzona w siebie, swoje marzenie ślicznie wyglądającego konia, że pewne oczywiste prawdy jakby do mnie nie dotarły. To co zrobiłam swojemu koniowi przez ignorancje zawsze będzie ciążyło mi na sumieniu. Wiele osób może opowiedzieć, jak uratowało zaufanie koni po jakiś strasznych przejąsciach u innych okropnych ludzi. A ja? Sama byłam katem konia, którego tak niby kochałam. Zwyczajnie jeden wielki wstyd. I nigdy o tym nie zapomnę. Opowiedziałam po krótce jak było. Kimże jestem by ustrzeć się błędów?

Edit.
Nie do końca rozumiem o co pytasz halo ale sądzę, że chodzi o to:
- koń nie akceptuje wędzidła, trudno by akceptował skoro używałam go siłowo w momencie „ratowania życia”,
- siłowe unieruchomienie konia w momencie przestrachu wprawia go w jeszcze większy stan paniki, wręcz histerii, koń uczy się reagować paniką na nabieranie wodzy,

Od razu widać, że d.. ze mnie a nie jeździec skoro mój własny, przeze mnie zajeżdżany koń nie akceptuje wędzidła. Bardzo proszę nie doszukiwać się w mojej opowieści twierdzenia „klasyka dała ciała tylko natural nas uratował”, bo to totalnie NIEPRAWDA. Szukałam dla nas rozwiązań wszędzie i dopasowywałam do naszych warunków i tyle. Dla mnie jest tylko dobre i złe jeździectwo a nie klasyczne i naturalne. Nie jestem naturalem ani klasykiem i bardzo proszę mojego tekstu nie wykorzystywać do tej polemiki, bo już w nią nie wejdę i koniec! To głupie.
Kiedy Cejlon się czegoś „wystraszał” to wyrywał do przodu jak z procy. Niestety nie potrafiłam sobie z tym radzić inaczej niż wstecznym działaniem wodzy. To był taki odruch u mnie warunkowany chyba moim strachem. Te sytuacje w ogóle nie mają nic wspólnego z normalną jazdą do przodu przecież. Drugi akapit dotyczy wtórnego oczywiście odkrycia, że sytuacja „koń rzuca się w sekundzie do ucieczki a ja siłą go osadzam w miejscu” powoduje jeszcze większą u niego panikę i skierowania całej energii w górę i przeciwko mnie. Ale jeśli pomoce w takiej sytuacji zaczną zamykać się powoli i pozwolę mu zrobić kilka fule, wypuścić stres z siebie przez ruch jego nóg i dopiero go zatrzymam, to opanowanie sytuacji przychodzi o wiele łatwiej i nie dochodzi do eskalacji paniki.
Dziękuję za wyjaśnienie. Właściwie wszyscy kiedyś tam błądzili - o to jest łatwo, mimo, że teoretycznie się wie. Z końmi już tak jest - uczymy się przez całe życie. Ale nadal mam pytanie: po co w ogóle! konia zatrzymywać, gdy się spłoszy? Nie wystarczy odzyskać kontrolę nad tempem? Koń w ruchu uspokaja się o wiele szybciej. (i tu już ganasz może mieć rację, bo w pewnym sensie jest to rada  :icon_redface🙂
ganasz Nie mam pojęcia, po co Cejloniara wstawiła opowieść i nie potrzebuję mieć. I żadnych rad nie udzielam. Prosiłam o wyjaśnienie sprzeczności w opowieści.
Ja do jakiegoś czasu też odruchowo konia po wypłoszeniu zatrzymywałam 🤔 Wtedy zazwyczaj fiksował raz jeszcze 😎

Mój drugi koń miewa ostatnio takie wymysły, że intensywnie się wgapia w określone punkty- i przy nich odskakuje. Zawsze słyszę od trenerki 'łydka spokojnie przyłożona, nic nie rób gwałtownego z rękami, nic się nie dzieje, rób swoje, nie zwracaj uwagi'. Ale on nie robi nic groźnego, więc jak za którymś razem nie udaje się mu się zwrócić mojej uwagi na jego strachy- to mu przechodzi. Skary pokazuje do skutku i jego wtedy naprawdę trzeba intensywnie zająć pracą- ale 'mądry Polak po szkodzie'. Po wypadku już to wiem 😉
Rozumiem halo i dziękuję, ze zwróciłaś na to uwagę! Masz racje. Ale ja piszę o mojej rzeczywistości, nie o teorii. A moja rzeczywistość była taka, że starch kazął mi sie zatrzymać. Przecież ja tego postępowania nie pokazałm jako dobre. Jak prawidłowe pokazałam lub nieudolnie próbowałam pokazać, że właśnie kontrolę lepiej odzyskać stopniowo, bo nagłe siłowe unieruchomienie konia jeszcze bardziej nakręci. Czy teraz moje intencje są już jasne dla Ciebie? 🙂
halo, wstawiła, bo ją o to poproszono i bardzo dobrze, dzięki temu można pytać i myślę że ocenianie co było kiedyś i co trzeba było zrobi też może się komuś przydać 😉 Nie każdy ma pod bokiem DOBREGO instruktora, a co dopiero trenera.
A ja nie mam do halo żalu ani pretensji. Ganasz dzięki ale nie broń mnie 🙂 Własnie ważne jest, by na moim przykładzie pokazac, że branie się niedoswiadczonych osób bez trenerskiej opieki za wychowywanie i układanie konia jest bardzo złym pomysłem 🙂 Udało mi się wyjść z tej opresji ale to już nie cofnie chwil, kiedy krzywdziłam swojego konia.
ale ja cie wcale nie bronię tylko zajmuję stanowiskoo w dyskusji  🏇
A moja rzeczywistość była taka, że starch kazął mi sie zatrzymać. Przecież ja tego postępowania nie pokazałm jako dobre. Jak prawidłowe pokazałam lub nieudolnie próbowałam pokazać, że właśnie kontrolę lepiej odzyskać stopniowo, bo nagłe siłowe unieruchomienie konia jeszcze bardziej nakręci.

ja też mam taki odruch i się go wyzbywam. Jak pisałam wcześniej mój koń ma tendencje do mocnego brykania. Pierwsze bryknięcie jest zazwyczaj możliwe do wysiedzienia (nie powiem że łatwe), ale jak się go mocno zatrzyma to bryka tak że się nie da wysiedziec.
Ale opowieść jest piękna i pouczająca! Byłabym niepocieszona, gdyby Cejloniara jej nie zamieściła  😕
Po prostu tak mam, że lubię gdy rzeczy przedstawiają się tak, jak... koń stoi na czterech  🙂  Lubię gdy jest wszystko jasne, niesprzeczne i jakieś takie - stabilne?
Inna rzecz, że ("nothing personally"  :cool🙂 znalazł się w tej opowieści przykład na rozbieżność między tym , co ludzie są przekonani, że robią (bo tak mają robić) a tym, co robią faktycznie! Takie rozbieżności wywołują najwięcej szkody niezależnie od poziomu, stylu jazdy etc. Niezależnie od czegokolwiek, rozbieżność między stanem "intelektualnym" a faktycznym - szkodzi.
Mój trener też zawsze powtarza - wszystkie problemy rozpracowujemy ruchem do przodu. Ja tak mam bez sensu, że jak mam problem przy zagalopowaniu, bo albo kobyła odpala, albo włącza się jej tryb poprzez bryka, to natychmiast przechodziłam przynajmniej do stępa, a najlepiej to do stój. No i z reguły było jeszcze gorzej. Jak zaczęłam to olewać, to duzo szybciej i łatwiej kobyła się uspokaja, a ja mogę robić swoje. Ostatnio miałam dzień po dniu, że kobyła zabrała się ze mną na łące - pierwszy raz to rozpaczliwie zaciągnęłam ręczny i krzycząc pyyyyyyyyyyrrrrrrrrr  😁 usiłowałam wykręcić jakąś woltę, jeszcze " z ręcami nad głową moją prawie", więc tak przejechałam prawie całą łąkę. Na drugi dzień powtórka z rozrywki - ale odbyło się to bez ręcznego, bez pyrrrr i po chyba 2/3 fulach miałam konia normalnie galopującego.
pokemon
Mam podobne doświadczenie. Wystarczylo ze sie rozluźniłam i pozwoliłam galopowac i był spokój, jak tylko napiełam wodze to było ponoszenie zakonczone brykaniem. Aktualnie galopuje za każdym razem na łace na ktorej mnie wczesniej ponosił... i nic sie nie dzieje  👀 Zastanawiam sie czy jak w terenie sie rozluźnie to też bedzie tak miło :P
Dobra, to i ja mam problem. Konik od mniej więcej tygodnia zrobił się strasznie nerwowy przez co sprawia mi duże kłopoty na treningu. W obsłudze z ziemi jest jak do rany przyłóż, rozluźniony i wesoły.
Na jeździe, to maszynka do szycia. Jest po prostu wciąż czymś zdenerwowany. Staram się go cały czas głaskać (do tej pory fajnie na to reagował), robić częste przerwy w stępie swobodnym.
Nie bryka, nie staje dęba, nic takiego.
Stara się skupiać na tym co od niego chce, ale najwyraźniej przychodzi mu to z trudem i on sam się poddaje.
Dziś dla odmiany chciałam poskakać, bo on to lubi, a prawie całe wakacje jeździmy tylko po czworoboku (no i w teren od czasu do czasu). niestety cała jazda była jedną wielką nerwówką. Po skoku leciał do przodu, łeb do góry, albo w dole, ale mocno napierając do przodu (nie w dół, nie wiesza się). Nie potrafiłam go uspokoić. Jeździłam po kole dopóki choć trochę wyłączył tryb maszynki i uspokoił się. Jednak nie bardzo dało to efekty, bo za chwilę znów lecial do przodu. O fatalnych przejściach w dół nie wspomnę, bo z głową do góry, odwróconym grzbietem, yhhh, ogólnie masakra.

Ostatnio miał tygodniową przerwę do treningów z powodu mojego wyjazdu, więc nie może być tak zmęczony.
Na wybiegu go nie roznosi, rzadko biega.
Jedzenia dostaje malutko, tyle co zawsze, więc to też wyluczam,
Siodło mamy nowe, bezterlicowe, ale to dziwne zachowanie zaczęło się w poprzednim tygodniu jak jeszcze jeździłam w terlicowym.
Dentysta był w poprzednia środę, więc zęby ok. co do innych dolegliwości, np. kręgosłupowych, to też sprawdzam na bieżąco i nie widzę odchyleń.

Pewnie to jest jakieś jego nowe widzimisię. Od czasu do czasu wymysla sobie różne głupoty, taki jest. Tak jak było kiedys z tym napieraniem na wodzę (w końcu mu po prostu przeszło samo). Jednak ten wymysł jest bardzo dziwny i uciążliwy i nie mam pomysłu jak go uspokoić, wyciszyć, zrelaksować.
Rzadko jeżdżę z instruktorką, nadeszły zmiany i muszę nauczyć się samej sobie radzić z niektórymi problemami.
Odpowiem na wszystkie dodatkowe pytania, proszę o pomysły, podpowiedzi.
Jasnowata jesli to nic zdrowotnego itd a tylko jego widzimisie to moim zdaniem tylko anielska cierpliwosc i konsekwencja, wylapac momenty spokoju np stęp i trudniejsze dopiero wtedy gdy całkiem wyluzuje, gdy np zakłusowujesz a od razu kłus jest nerowwy to na nowo do stepa czekasz az sie uspokoi i znowu proba zakłusowania  - to tak wziete z zycia z koniem nerwusem. I wlasnie żelazna konsekwencja jesli ustalisz ze nerwowe zachowanie = przejscie do nizszego chodzu i uspokojenie tak musi byc zawsze, po skoki jak leci zatrzymac uspokoic, nie pozwolic sie nakrecac pedzis w kolko i galopować.
A jesli trwaloby to dluzej to może warto pomyslec o suplementacji magnezem?
Jasnowata A moze zaczelas wiecej od niego wymagac ,zaczal intensywnie pracowac ostatnio?
Misia, pracuje tyle co zwykle, niczego nowego nie ćwiczymy i tak jak mówię, nawet przed zawodami miał tydzień spokoju.
Magdzior, dzis po skokach dwa razy musiałam zatrzymac go na płocie, bo wywalił łeb do przodu i do góry i się nie zatrzyma! nie dawałam mu się rozpędzać, od razu zatrzymywałam, a jak nie mogłam, to skręcałam mu głowę, żeby w kółko latał i sam zwolnił. Ale to nie o to chodzi. 🙁 Co do konsekwentnego przechodzenia do stępa, to spróbuję, ale nie bardzo to do mnie przemawia, bo on niby lubi biegać, jest szybki, ale stęp niekiedy jest mu bardziej "na rękę".
Jasnowata, przejścia, przejścia, przejścia, milion przejść 🙂 i kroki w boki, które wyłączą silnik (tylne nogi krzyżujące się pod zadem tak jakby wyłączają go).

Musisz skupić jego uwagę na sobie przez zmieniające sie jak w kalejdoskopie polecenia tak, by koń sobie pomyślał "oho, kurcze musze uważać, bo zaraz ona coś wymyśli do zrobienia".
Co do pozwolenia koniowi do wybiegania się to ma to swoje zady i walety. Bywa, że nie umiejętnie zrobione, na zasadzie "no dobra, masz, wybiegaj się" uczy konia, że bieganie da się wybłagać na jeźdźcu 😉 Energiczne "bieganie" powinno być wyraźnym poleceniem z góry, z nicjatywy jeźdźca. Na niektóre konie działa w takich wypadkach odwrotna psychologia: "Chciałeś biegać? Proszę biegaj! Ale bardziej! Już chcesz to stępa? No chciałeś biegać to biegaj jeszcze!".

Nie robiłambym takich rzeczy jak skoki i galopy jeśli już w kłusie masz konia rozstrojonego i nieskupionego, rozbieganego. Takie jeżdżenie dalej "mimo to, jakoś przejdzie" to proszenie się o kłopoty, bo prowokujesz walke z koniem, możliwe, że dość bolesną i frustrującą dla niego. No chyba, że jesteś wybitnym jeźdźcem i miesz to przepracować na wysokich obrotach 🙂
Wybitnym jeźdźcem nie jestem, na pewno nie  😁
Ja absolutnie nie daję mu się wybiegać, bo wiem, ze to jeszcze bardziej go nakręci i bardziej się usztywni. Do tej pory udawało mi się kierunkować jego "naturalną" energię i chęć do zasuwania, ale teraz cos się popsuło 🙁
"Chciałeś biegać? Proszę biegaj! Ale bardziej! Już chcesz to stępa? No chciałeś biegać to biegaj jeszcze!".
Ten sposób przerobiliśmy trzy lata temu gdy mnie ponosił i wywoził z ujeżdżalni. Bardzo szybko zadziałało, ale teraz nie czas na tą drogę.

Dzięki Cejloniara, dostosuję się do Twoich rad 🙂
Jasnowata, takie pytanie w związku ze związkiem 🙂 - podajesz mu elektrolity?
Ja myślę, że musisz usiąść sobie w kąciku i pomyśleć na co to jest reakcja konia, bo z pewnością na coś jest. Otoczenie, zmiana jakaś w stadzie, może warto przed jazdą pójść sobie z koniem na godzine na spacer w ręku i pogadać trochę, dac quniu poczuć się ze soba dobrze a potem wrócić i wsiadać. W instrukcji kawaleryjskiej naszej z 37 roku (chyba) taki spacer z koniem w ręku przed pracą 20 minut po lesie to był obowiązkowy! Często czyta się, słyszy, że koń taki spokojny i nagle tak nie wiadomo skąd się zbuntował. Niektóre konie to takie ciche bombki zegarowe. Kumukują, kumulują, w ciszy i nagle bum! Ja mam takiego delikwenta 🙂  i wtedy najczęściej go pytam "koń powiedz ty mnie co ja ciebie zrobiłam znowu, hę?" (poczytaj w tym wątku strone wcześniej, co pisąłam, może coś jest podobne).

Ja też do wybitnych nie należę dlatego przyjmuje rozwiązania bardziej czasochłonne i dla niektórych może śmieszne ale możliwe dla mnie do wykonania i, jak się przekonałam, skuteczne 🙂 sposób Magdzior z przechodzeniem do stępa jakoś nijak do mnie nie trafia. Może nie rozumiem. To znaczy rozumiem, że jak koń już się tak zepnie bardzo w kłusie to nie ma co się nakręcać i nie ma wyjścia ale z drugiej strony tak się konia nagradza za nerwy. Tak inaczej bym do tego podeszła. Staraj się do tego już nie dopuszczać. To jak jechanie na lodzie z prędkością nie dopuszczającą do poślizgu. Musisz już w stępie wyczuć, że jesteś juz w stanie zaklusować zachowując rozluźnienie i własnie po kilku takich krokach przejść do stępa na powrót i baaaardzo nagrodzić konia wszystkim co masz, że tak fajnie, spokojnie, płynnie, luźno zakłusował. Stopniowo wydłużaj ilość kroków ale cały czas pamietaj, że lepiej nie naciągnąć tej c ięciwy z nerwów za mocno niż ją przeciągnąć i kombinować jak to to uspokoić. Z czasem cięciwa staje się coraz bardziej rozciągliwa i bywa, że taka już zostaje 🙂 Chodzi o to by szukać momentów do nagród i pomagać im się stwarzać 🙂 a nie tylko korygować złe zachowanie. Wiesz co mam na myśli?

ooo, słuszna uwaga halo, elektrolity? magnez? mojemu akurat nie "pomaga" ale u Ciebie to może też i to?
Nie, nie podaję mu nic  z tych rzeczy. W okresie zimowo - wiosennym dostawał mieszankę ziół na lepsze przebrnięcie przez ten okres. Czasami ciężko znosi te nagłe zmiany pór roku. A w jaki sposób mogą na niego zadziałać takie dodatki? Nie mam o tym żadnego pojęcia.

Bardzo mi się podoba spacer przed jazdą, na pewno już jutro wprowadzę to w życie 🙂

Wiesz co mam na myśli?
Zdaje mi się, że tak. Z tymże ja go nagradzam za wszystko co dobrze zrobi, nawet nie w 100%, ale zrobi. Wiem jaki z niego nerwus i jak łatwo się zniechęca. Tylko teraz cos przestało go to motywować.

Zmian żadnych nie było. Cały dzień nad tym myślę. On nie ma stada, chodzi na wybiegi sam. Stajni nie zmieniliśmy. Jedyna zmiana w ostatnim czasie, to siodło, ale nie widzę związku.

e: zaczęłam czytać wątek o witaminach i szperam po sklepach internetowych. na pewno coś mu zafunduję.
W takim razie skusiłabym Cię na podawanie przynajmniej magnezu. Cortaflex ma fajny i tanio wychodzi 😉 jak nie znajdziesz, to powiedz. Poszukam 🙂

Eletrolity, czyli sód, potas, magnez, wapń, odpowiadają między innymi za poprawne funckjonowanie układu nerwowego, dobre styki na łączach 🙂 W okresach letnich, gdy koń dużo się poci albo ma stresowe sytuacje (np. zawody, wyjazdy) traci ich więcej i powinno się je uzupełniać.
To lepiej sam magnez, czy taką mieszankę elektrolitową?
Jasnowata, zaczęłabym od uzupełnienia elektrolitów + sprawdzenia, czy koń jest dobrze nawodniony. Ostatnio było gorąco. jeśli koń traci z potem sporo jonów, to układ nerwowy zaczyna świrować (właśnie - "styki", jak napisała Cejloniara, po prostu w przewodzeniu na synapsach neuronów zaczyna brakować "plusów" albo "minusów" - oczywiście to duże uproszczenie). Zaburzeniu ulega też pragnienie i łaknienie.
Halo, je normalnie, zawsze zaglądam do żłoba jak wchodzę do boksu (moje przewrażliwienie 😉 ), pić tez pije raczej w normie, ale muszę się przyjrzeć. A jak sprawdzić czy jest nawodniony? Tzn, czy jest jakis bardziej precyzyjny sposób niż "odrywanie" skóry od ciała? 🙂
Cortaflex jest trochę za drogi jak na moją kieszeń 🙁 Ale o to już zapytam może w innym wątku, bo nie chcę kopić jakiegoś badziewia.
Kurcze... to w sumie stary wątek, ale bardzo ciekawy i mądry. Wystarczy poczytać i przeanalizować wszystko co zostało tu już napisane.
Magnezy, elektrolity... owszem, ale jest jeszcze jedna rzecz.
Mi to się ogólnie wydaje, że różne problemy często wynikają z tego, że nie mamy czasu na bycie z koniem poza jazdami.
Najczęściej przebywamy z końmi tylko na treningu i jedziemy do domu, do pracy, do szkoły... a nie mamy czasu poznać ich zachowań "pozatreningowych".
Może coś jest nie tak przy porannym wyprowadzaniu, karmieniu itd... gdy nas nie ma. 
Ostatnio miałam różne perypetie związane z jednym moich koni, przy których potwierdziło się jakim skarbem jest dobry, doświadczony stajenny, dobry kowal...
Koń mi po kilku latach "bycia grzecznym" zwariował kompletnie. Wystarczyło, że wyjechałam i było kilka zmian personelu stajennego.
Na szczęście sytuacja już wróciła do normy.

Jasnowata, tu wątek o elektrolitach 🙂 http://www.re-volta.pl/forum/index.php/topic,733.0.html

No własnie Julie, ten czas...

Wczoraj byłam bardzo dumna z mojego pluszkowca, bo jeździłam na duuuzym padoku do jazdy u sąsiada, który z trzech stron jest otoczony bezpośrednio padokami z końmi żyjącymi tam całą dobę. Akurat zorganizowały sobie gonitwy z brykami dookoła, w jedną i drugą stronę. Stałam sobie z Cejlonem spokojnie i wodziliśmy za nimi oczami aż przestały. Strasznie się cieszę, że się tak nuaczył nad sobą panować, bo szczerze juz byłam przygotowana do katapultowania się 🙂
Dzięki Cejloniara, już wcześniej sama znalazłam i jestem w trakcie lektury 🙂

Jeśli chodzi o mnie, to akurat sporo czasu przebywam z Jasnym. Często łapię się na karmienie, sprowadzanie z/na wybieg, kowala, weta i inne prace przy koniach. Staram się przy nim robic jak najwięcej, bo wiem, że potrzebuje takiego kontaktu, a ja muszę znać jego reakcje w różnych sytuacjach. Kiedyś był strasznym dzikusem, ale dzięki takiej "przyjaźni" diametralnie się zmienił.

no nic, zamówię te elektrolity i mam nadzieję, że to "tylko" to.
Jasnowata, "interwencyjne" elektrolity w jakiejś saszetce powinnaś dostać u weta.
Zapytałam o to w pierwszej kolejności, bo koń był po sporym wysiłku (zawody). Utrata jonów z potem działa na zasadzie błędnego koła - koń się łatwiej denerwuje, szybciej poci = znowu traci, jeszcze łatwiej denerwuje itd. - można zapędzić się do sytuacji ekstremalnych 🙁 A podanie elektrolitów nie zaszkodzi.
Inna sprawa, że ostatnio "pogoda żeglarska" = słońce i wieje 🙂 co potrafi pozytywnie wpływać w stajniach na... ilość flaszek do wypicia 🙁 Możliwe też, że bez "opieki" szwankuje ci umiejętność rozluźniania konia. Skoki ni z tego ni z owego to z pewnością nie jest najlepszy pomysł na rozluźnienie. Do tego, co już zostało napisane dodaj sobie zwroty na przodzie (tzn. cejloniara pisała o "odangażowaniu", ale mogło się nie skojarzyć jednoznacznie). Zwroty (co jakiś czas, ustępowania, częste zmiany kierunku (powtarzanie koła to nie najlepszy pomysł, potrafi działać jak... cyklotron :hihi🙂, płaskie wężyki - ale w sumie ruch dosyć jednostajny i monotonny, tylko co chwilę minimalne zmiany. Jeśli będziesz żądała dużych zmian co chwilę na usztywnionym koniu - dostaniesz wk*w, a nie rozluźnienie 🙁
Pewnie - że spacer etc. Jest jeszcze coś takiego jak lonża 🙂 Koń ma chodzić w rytmie i rozluźniony - i na to nigdy nie szkoda czasu.

co potrafi pozytywnie wpływać w stajniach na... ilość flaszek do wypicia
Nie bardzo rozumiem 🙂

Skokami chciałam mu zrobić po prostu odmianę, a wiem, że on je lubi, tylko jak widać tu nie o nudę chodzi, a o cos innego

Jest jeszcze coś takiego jak lonża
To też praktykuję mniej więcej raz na tydzień, czasem rzadziej, zalezy jak często u niego jestem. Lonżowała go koleżanka pod moja nieobecność (ufam jej) i podobnież tez cały czas był czymś zdenerwowany, caplował, zapitalał zamiast się uspokoić.

Dzięki Halo za rady, są bardzo pomocne 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się