Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

maleństwo   I'll love you till the end of time...
08 października 2016 08:52
Osz kurczę, ale wcześnie! Współczuję, trzymajcie się...

edit.
Dzionka, o rany! A to przeżyłam szok z tą sprzedażą, nie spodziewałabym się nigdy. Ale rozumiem, sama Rudą sprzedałam z powodów życiowych. Zresztą widzę, jak przy małym dziecku ciężko z czasem i możliwościami...
ash   Sukces jest koloru blond....
08 października 2016 10:08
maleństwo, ja tez bym sprzedała Księcia, no ale mąż się nie zgadza.
Nie mam kurde czasu, a jezdziectwo raz w tygodniu to żadne jezdziectwo.
Mam jesienną chandrę i ogólnie mam dość.
To ja inaczej, teraz własnie mam czas na jeździectwo. I kurczę koń wiekowy i zaczyna mieć lepsze i gorsze dni. Nie mogę sobie zaplanować jazd, bo wyjmuję konia i co? Danego dnia ma tylko możliwości na spacer stępa po lesie. Do kitu.
ash, mam tak samo. Dół ogólnożyciowy mnie dopadł i własne dziecko mnie wkurza z byle powodu. Potrzebuję jakiegoś resetu, no ale jak to zrobić z dzieckiem wpadającym w histerię na widok butelki...

A co do Dzionka - to zdrowy zdolny koń, nie widzę sensu dzierżawienia go kolejne nie wiem ile lat jak może mieć w pełni zaangażowanego właściciela, który będzie miał z niego radochę. Mnie tylko wkurza to, że nie do niego nie jadę kolejny tydzień z rzędu i pogłębia frustrację. Chyba zrobiłoby mi się lżej gdyby się sprzedał...
ash   Sukces jest koloru blond....
08 października 2016 10:57
Dzionka, mnie dobija pogoda, bo do tej pory pol dnia spędzaliśmy na dworzu i milion rzeczy robiliśmy a teraz.... Kotlujemy sie w domu po podłodze i kanapie. Bleeee

Pamir ma najlepszego dzierzawce na świecie, wiec jeszcze jeden plus trzymający mnie przy życiu w sferze jeździeckiej.
No nic, nie bede zrzędzić... Jutro pojadę wyprzytulc czarne futro
maleństwo   I'll love you till the end of time...
08 października 2016 11:44
Ale ja Was jak najbardziej rozumiem! Jakoś po prostu zawsze Dzionka pisała o parciu na jeżdżenie (na przemian z totalnym dołem jeździeckim, poniekąd rozumiem, bo też jestem tzw. kobietą na wiecznej huśtawce) i jakoś akurat tego rozstania się nie spodziewałam.
Ale rozumiem. Mnie się tęskni za jeżdżeniem, ale nie ma jak, kiedy, gdzie, na czym ani za co :p Mój koń już tylko "jest ozdobą" (ładna mi ozdoba obecnie...), więc nie mam presji, że musi chodzić, ale też jest niesprzedawalny i jakby mnie przycisnęło, to i tak nie sprzedam 😉 Cóż, odpowiedzialność 😉

Kotłowania w domu też mam dość, jak również braku kogokolwiek do zajęcia się choć godzinę Kaliną. Więc sobie wspominam weekend w Warszawie, kiedy tylko dziadzio i babcia się liczyli :p


Jak juz temat koni jest poruszony... Sprzedalam kucyki. Tak, w koncu sprzedalam... 1,5 tygodnia stajnia byla pusta... Podjechal handlarz, zatrabil, wyszlam... "chce pani cos zobaczyc?", otworzyl przyczepe... "szkoda mi sprzedac do skupu, slyszalem od kogos tam, ze pani kocha konie-moze pani ja chce?" wyprowadzil z przyczepy... No i konia mam  😉 140 cm upasionego nieszczescia... Dziwne. Handlarz dobry czlowiek mimo wszystko...
Czy chcialam konia? NIE, bo nie mam czasu, nie mialam w ogole zadnych checi. Mialam wrecz uraz do koni, kuce sprzedalam i nawet lezka mi sie w oku nie zakrecila. Od grudnia 2014 mialam kuce tylko po to aby byly. Lazily luzem i nawet nie czyscilam ich wiele. Taki przykry obowiazek i wkurzajacy dodatek do zycia. Wiec sprzedalam gady w koncu.
Ujrzalam slepia kobyly i moglabym teraz spac w stajni  🤔wirek: odbilo mi totalnie... Moze okaze sie lekiem na depresje...
Ostatni raz jezdzilam ponad 5 lat temu...

Ironia losu, bo tego handlarza pierwszy raz w zyciu spotkalam. Ktos go z tym koniem przyslal...nadal nie wiem kto...
Za 900 zl kupilam nowa milosc i odzylam na nowo...
Moral z tego taki, ze jak nie ma sie ochoty nawet odwiedzac konia. Lepiej go sprzedac/oddac... Bo moze przypadkiem trafi sie taki do ktorego biegac sie bedzie w podskokach...

Taki malo dzieciowy post 😉
Dzieciowo... Krzys sie przeziebil i modle sie aby zapalenie krtani nas nie dopadlo...
efka   CEL - zadanie, które wyznaczamy naszym marzeniom
08 października 2016 17:21
Kurczę, a ja dziś w końcu normalnie pojeździłam! Na koniu, który dorósł mi akurat jak zaszłam w ciążę, więc znając go od 1,5 roczniaka - tylko patrzyłam na jego zajezdkę, potem miał przerwę... aż w końcu nadszedł ten dzień i dziś udało mi się wsiąść  🏇 🏇 🏇  😜 On trochę jeszcze bez sterów, ja trochę bez formy, ale daliśmy radę!
Ech, Dzionek tak pieknie dziś chodził i taki był kochany, że zsiadać mi się nie chciało. Chyba zobaczył swój zadek w ogłoszeniach 😉

W tym czasie mój W został z Sarą i plan był taki, że nakarmi ją butelką jak zgłodnieje. Nie tknęła, w końcu tak się spłakała, że odciął jej się prąd i zasnęła na siedząco w tej histerii 🙁 Tak więc nigdy więcej i karmię do 18stki.

A moja bratowa urodziła kilka minut temu 🙂 W GODZINĘ 😀
Scottie   Cicha obserwatorka
08 października 2016 18:07
Tak więc nigdy więcej i karmię do 18stki.


No co Ty. Później będziesz odciągać  "dziecku" do kawy 😉
Scottie o fuuu 😀
maleństwo   I'll love you till the end of time...
08 października 2016 18:48
Hahahaaa, Scottie miszcz 😉

Dzionka gratsy, ciociu! Piękny czas!
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
08 października 2016 18:54
Dzionka, czyli jednak 'moj' czarny scenariusz sie sprawdzil, na przekor glosom 'jak zglodnieje to zje'. Ehh, zycie... Tylko moj Jasiek w Sary wieku to ze 3 posilki normalne spokojnie zjadal.

A dol zyciowo-jezdziecki rozumiem w zupelnosco. Sama w takim momencie jednego konia oddalam, drugiego wyslalam na laki, bo ani go sprzedac ani wydzierzawic.

U nas dzis rekord, od 18:45 cala trojka smacznie spi. Za to, zeby nie bylo tak rozowo duecik ostatnio budzi sie na jedzenie 3-4 razy. Kazde. Czyli daje to 6-8 moich pobudek ;-)
Ja też po powrocie kiedyś przez całe miasto na sygnale do drącego się z głodu Grzesia nie powtórzyłam numeru 'jak zgłodnieje to zje'. Miał wtedy z pół roku. Następnym razem wyszłam bez niego jakiś rok później 😉

A z końskich spraw to mój też sprzedany jak i większość sprzętu...
dea   primum non nocere
08 października 2016 20:36
Dzionka - słowo otuchy od matki niebutlowej córki. Już bliżej niż dalej do niemlecznego jedzenia. Nawet jak bardzo twarda będzie, to coś tam jej się uda wprowadzić max w kilka miesięcy. Jak masz ludzi chętnych do opieki na czas jazdy, to ani się obejrzysz a się uda. Może nawet szybciej niż przypuszczasz. Dla psychiki pewnie zdrowiej się przygotować na pół roku 😉 to się ucieszysz jak wyjdzie wcześniej  :kwiatek:
maleństwo, dziękuję! Poród trwał godzinę (k**&*wa mać ;P) i wszyscy czują się super 🙂 W Domu Narodzin Św. Zofii rodziła Ula.

szafirowa, no właśnie... I bardzo pociesza mnie to, że do koni wracasz teraz. Też czuję, że mój czas znów nadejdzie, już z innym, spokojniejszym i niższym 😉 koniem. A w poniedziałek pierwsza jazda próbna i osoba mocno zdecydowana, trochę się zapłaczę, a trochę ucieszę jak go weźmie, bo stałby w Duchnicach - a takich łąk nigdzie indziej nie będzie miał! No i z butelką czarny scenariusz się sprawdził, jak się obudziła po tym śnie ze zmeczenia i stresu to aż wiotka w rękach była zanim ją nakarmiłam, masakra...

Idrilla, Lukas sprzedany??? Nic nie widziałam 🙁 I jak Ci z tym?

dea, dzięki...No właśnie na razie zupełnie nierealne się to wydaje, ale przecież musi kiedyś zacząć coś jeść, nie ma bata. Do roku odpuszczam wszelką presję, będę tylko proponować. Olewa powrót do pracy na razie tak jak planowałam, bo zamiast słuchać co pacjenci by do mnie mówili to bym się pociła ze stresu myśląc czy Sara właśnie zalewa się łzami czy je :/ Problem dojazdów do konia być może też mi się zaraz skończy, ech...
dea   primum non nocere
08 października 2016 21:13
Różnie to bywa i ciężko przewidzieć, u mnie akurat macierzyński był super, bo konia przeniosłam 15-20 minut pieszo od chałupy. Moja córka nie dość, że nie butlowa, to była jeszcze dość długo niesamochodowa. Bez tego konia bym zwariowała rok sama z dzieckiem. Chodziłam z nią w chuście do stajni, konia na linę i robiłyśmy po 10+km. Fajny czas. Z brakiem jazdy wtedy byłam pogodzona, więc jakikolwiek kontakt z koniem mnie ładował. Dla mnie za to teraz jest ciężko, bo jakoś załožyłam, że po tym roku wrócę, a tu nie idzie... Już drugi rok w robocie, konie wywiezione pod wiatę 60km od chaty. W tygodniu nie ma opcji pojechać, po pracy lecę do małej. W weekendy babcia ma dość - i ma prawo odpocząć... raz na 2 tygodnie do nich wpadam. Akurat tyle, że kopyta zrobię. Pożegnałam się z myślą o jeździe... tyle lepiej, że moja to 135cm kucor i charakter złoty, więc mam perspektywę bezpiecznego wierzchowca dla dzieci.
dea, fajnie miałaś na macierzyńskim z koniem 🙂 Ja swojego też przeniosłam blisko domu i jednak okazało się to kiepskim pomysłem. Ja właśnie myślę, że u mnie to będzie przerwa tylko i będę musiała zredefiniować swoje jeździectwo. Widzę w stajni duet matka-córka i koń gr. E i aż serce rośnie i też tak chcę!! Ale wiem, że na Dzionku bym nigdy Sary nie uczyła jeździć, jednak on ma za gorącą głowę i nie jest to bezpieczny koń, choć naprawdę złoty. Był idealny na te ostatnie 8 lat, na treningi, zawody, wyjazdy do trenerów, no lepszego konia nie mogłam sobie wymarzyć. Ale to już było i takie czasy minęły. Poszukam innego zwierzaka na pewno, bo nie wyobrażam sobie już bez koni na zawsze. I Tobie też życzę powrotu, chociaż wiem że to piekielnie trudne..
podrzucam w ramach ciekawostki  😂
Produkt na miarę XXIw  🥂
klik
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
09 października 2016 08:04
Dzionka, chociaż noe wyobrażam sobie Dzionki bez Dzionka, to jednak rozumiem i podziwiam za podjęcie takiej decyzji.
U mnie wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią,  że sprzedaż koni byłaby najrozsadniejsza, ale nie potrafię tego zrobić.  Ignas to mój pierwszy naprawdę mój kon. Karmiony przeze mnie w pierwszej dobie życia butelką,  wypieszczony jeszcze w brzuchi mamy, spełnienie moich dziecięcych marzeń.  Nie potrafilabym się z nim rozstać. Przy okazji to mega kontaktowy kon, uwielbiajacy kontakt z człowiekiem,  taki prawdziwy kumpel.  Dużo łatwiej byłoby mi się rozstać z kobyla ale to znowu schrowana emerytka, która nawet do miziania za bardzo się nie nadaje,  bo tonie ten typ, więc ma swoje zasłużone dożywocie.
I tez myślę sobie,  że kiedyś ta moja cora będzie chciała jeździć,  a hucul będzie idealny, chociaż co raz częściej myślę o zakupie kucyka, żeby na nim mogła zacząć,  tym bardziej,  że nie wiem ile czasu zostało kobylce starowince, a kiedy przyjdzie na nią czas, to hucul zostanie calkiem sam.
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
09 października 2016 08:14
Kurczak i inne dziewczyny co do rozterek końskich. Mam dwa konie obecnie. Nie wsiadam prawie. Mało tego łapię się na tym że mając tysiąc innych spraw na głowie zdarza mi się o nich nie myśleć nawet. Ułatwia to fakt że zajmuje się nimi głównie mój mąż od 2 lat.
Nie wiem jakie będą jak wrócę w siodło. Czasem zdarzyło się wsiąść ale to nie ma sensu. Bo ani to fajne ani bezpieczne siadać na konia 2 razy w miesiącu. Sprzedaż rozważałam milion razy. Po Lesia nawet już jechali. Ale serce pękło i odmówiłam. Jest nadal ze mną. Mam go od źrebola praktycznie. Sama zajeżdżałam. Leo ma 12 lat. Natomiast sprzedałam kucynkę. Pojechała do fajnego domu. Cieszy mnie to. Zostały dwa urwisy. Czasem myślę że łatwiej było by bez nich. Ale to nie takie proste 🙁  Hucka kupiłam we wrześniu tamtego roku. W czasie jakiegoś "przebłysku nadziejowego" że kurde wracam do tego i koniec. To mój świat. No i siedziałam na nim może z 15razy. Teraz stoi czeka na leprze czasy 🙁  Człowiek to jednak głupi jest czasem. Pocieszające jest to że wpada do mnie od niedawna koleżanka która pracuje z Leo i robi fajną robotę.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
09 października 2016 08:31
leosky, u mnie to też właśnie mąż w tej chwili głównie zajmuje się końmi,  tyle tylko,  że to nie on chciał konie, a ja... I naeet teraz, w niedzielny poranek, kkiedy moglibyśmy posiedzieć razem na kanapie on wytacza na padok siano. Na naszych koniach nie jeżdżę wcale. Odkąd urodziła się Hania siedziałam w siodle dwa razy na koniach znajomych.  Nie widzę w tej chwili sensu zajezdzania młodego,  bo zrobić i wsiadac raz w tygodniu,  to bez sensu,  a częściej wiem,  że nie dam rady. Czekam więc jeszcze rok i mam nadzieję,  że gdy mała pójdzie do przedszkola,  to odzyskam jeździectwo,  chociaż wiem,  że może być różnie,  bo chciałabym wrócić do pracy, wiec znowu z czasem będzie ciężko.
Ja , jak zaszłam w ciąże miałam dwa konie , z tym , ze jeden w dzierżawię , i został juz na zawsze we wspaniałych rękach . Drugi , młody ,miałam wystawione ogłoszenie , telefony sie rozdzwoniły , jeden kupiec juz zdecydowany ale sie rozmyślilam .i szczerze , może to strasznie egoistyczne ale najbardziej w trakcie ciąży martwię się czy uda mi się wrócić , strasznie tego chce , chociaż te dwa razy w tygodniu ! Aktualnie jestem w 7 msc i w stajni jestem co drugi dzień , czyszczę , lonżuje , i jestem przeszczęśliwa . W trakcie macierzyńskiego powrót wydaje mi sie to realny , najtrudniejszy chyba będzie powrót do pracy będzie i znalezienie czasu . I też mam w głowie obraz matka z córeczką w stajni , za 6 lat mój młody mam nadzieje będzie jej profesorem 🙂 Moja teściowa aż się pali to opieki nad małą a mieszkania blisko stajni więc , mam już mały plan w głowie ale zobaczymy jaka będzie konfrontacja z rzeczywistością .
Misiu, hehe miałam tak samo w ciąży - najwięcej myślałam o powrocie w siodło i o zgubieniu kilogramów po ciąży - już miałam rozpisany plan, jakie ćwiczenia, kiedy itd 😁 No i rzeczywistość zweryfikowała. Ale mi to tak naprawdę trudne dziecko "obrzydziło" wyjazdy do stajni, bo nie był to dla mnie relaks, tylko zapitalanie ze ściśniętym żołądkiem i modlenie się żeby się np. mojej mamie nie rozwyła. Zawsze się to tak kończyło, więc jeździła ze mną, a ja nie tego potrzebowałam, tylko właśnie ja i koń sama na sam, jak dawniej. No i jeżdżenie straciło dla mnie smak zupełnie, podjęłam decyzję o sprzedaży i kupnie innego konia za jakieś 6-7 lat jak Sara będzie ogarniać. Kasę z Dzionka odkładam na lokatę i nie ruszam, będzie na ten cel wyłącznie 🙂

Kurczak, rozumiem Cię doskonale, uwierz mi że strasznie się czuję z tą sprzedażą. Wystawiłam go i myślałam, że do wiosny będzie cisza, a tu na drugi dzień telefon i dość poważnie zainteresowana osoba... Jakoś mi tak...dziwnie. I chyba będę ryczeć 3 dni jak się naprawdę sprzeda, no ale z drugiej strony wiem, że to dobra decyzja i będzie miał super - bo zostanie w tej samej stajni z super pastwiskami 🙂
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
09 października 2016 10:26
Kurczak u mnie dokładnie tak samo. Mój mąż nawet nie umie jeździć konno. Nie kręcą go konie zupełnie. Natomiast zasuwa przy nich naprawdę. Dla mnie. I tak samo - niedziela rano, leje, ja z Mili w domu a on pojechał do stajni nakarmić konie. Alb człowiek jest wypompowany totalnie, zmęczony pracą, domem,pogoda do du..., woli pojechać gdzieś z rodziną korzystając z pogody, musi posprzątać stajnię, zrobić kopyta itd itd i na jazdę nie ma już ochoty. Ciągła presja czasu...  A jak już się znajdzie to woli usiąść z herbatą i dychnąć. Kiedyś to przy koniach odpoczywałam. Teraz nie.
Dziś z racji że leje, Mili chora, tatuś w domu to dokończyłam uszytki, które zaczęłam wieki temu.Na fotkach nawet nie poprasowane, płaszczyk przed nabiciem napów jeszcze. Płaszczyk dla Mili tuniko-bluzo-sukienkę dla mnie. Wstawiam jeszcze bluzę uszytą jakiś czas temu na modelu Milenkowym.




Uf, chyba nadrobilam watek po tygodniowej nieobecnosci. Oj dzialo sie u nas, dzialo!

W pierwszej kolejnosci spoznione, ale szczere zyczenia dla wszystkich dwulatkow! Sliczne dzieciaki wam wyrosly. W duchu marze, ze po tych drugich urodzinach bedzie juz latwiej i troche wam zazdroszcze tych kilku miesiecy na przod w stosunku do nas.

leosky Jak zwykle piekne ciuszki! Pochwale sie, ze z pomoca mojej mamy wreszcie skonczylam pierwsza spodniczke dla Pauliny. Oczywiscie kroj najprostszy na swiecie, ale mam ogormna satysfakcje z wlasnorecznie uszytej rzeczy.

Sluchajcie, u nas tyle sie dzieje w zwiazku z projektowaniem i budowa domu, ze nie ogarniam. Ale zahaczajac o watek konski tutaj, to okazalo sie, ze bede miec pod nowym domem hodowle z prawdziwego zdarzenia. Nie wiem co i kto, ale jakis kasiasty inwestor wykupil ogromny terem i bede miec widok na pastwiska  😍 Sasiedzi opowiadaja, ze w planach sa nawet osobisci masazysci dla kazdej sztuki. Ja sie smieje, ze moze i konie w jakis sposob powroca do mojego zycia. Ktoz to wie?
I jeszcze ciagnac temat koni, kiedy pozbywalam sie Pandura dobre 9(??) lat temu myslalam, ze zawali mi sie swiat. Ze po "normalnej" stronie nie ma zycia i generalnie mialam dola przez rok, mimo, iz wtedy pracowalam jeszcze z konmi. Ale jakos to poszlo. Najbardziej cenie sobie wolnosc (finansowa i mozliwosc wyjazdow na spontanie), najbardziej boli brak futrzanego przyjaciela i wrecz telepatycznej wiezi podczas jazdy. Bo ja jednak uwielbialam jezdzic i ujezdzenie bylo dla mnie totalnie magicznym doznaniem  😡

Poza tym odwiedzilismy przy okazji pobytu w Polandii nerechte. Ojej, ale dziewczyny sie swietnie bawily! Jestem urzeczona kontaktem, jaki zlapaly. Paulina tulila sie do Igi w drugi dzien, a zlote dziecko Iga powtarzala wszystkie co atrakcyjniejsze czynnosci po Paulinie 😜 Gorzej, jak zaczynaly empatycznie ryczec, ale myslalam, ze bedzie gorzej. Moze ner wstawi jakies foty, jesli sie nadaja???
ner, fotyyy!! Moje dwie ulubione dziewczyny razem, to musi być super 🙂

Pandurska, ale jaja z tą hodowlą. No normalnie zrządzenie losu I może Ciebie ktoś czasem wymasuje jak jakiś koń nie będzie miał ochoty i zwolni Ci miejsce 😉
maleństwo   I'll love you till the end of time...
09 października 2016 12:27
No właśnie, foty!
Kurde, ja byłam święcie przekonana, ze nerechta też mieszka w DE!
malenstwo Niii, ner mieszka w dolnoslaskim, jak i kiedys ja. W innej miejscowosci, ale nie mamy jakos strasznie daleko, gdy odwiedzamy rodzinke. Fotek nie widzialam, ale ner latala ze swoim profi aparatem po kuchni i moze cos wyczarowala nadajacego sie na RV?!  👀

Dzionka Tez prawie padlam po wiadomosci! Bedziemy gadac z tym calym inwestorem, zeby zabrali od nas ziemie z budowy pod swoje pastwiska. Oni sobie cos podrownaja, a my zaoszczedzimy mase kasy (bedzie na stol hihi). A tak serio, to moze wroce do zawodu, jesli okolicznosci beda sprzyjac.Tak sobie gdybam.
Dawajcie zdjęcie dziewczyny!  😅

maleństwo, ner mieszka niedaleko Wrocławia.

leosky, ale piękne te rzeczy tworzysz!  😍

Pandurska, właśnie wzdychałam do projektu Twojej kuchni na fb, a teraz jeszcze stajnia - rewelacja!

Hania znów ma gorączkę  🙁 We wtorek jakaś jednodniówka i 40 st, później było dobrze, a od wczoraj w okolicach 38-39 🙁 Muszę jutro złapać mocz i lecieć do lekarza z rana, nie podoba mi się.

Jakąś dolinę załapałam. Pomyliły mi się wczoraj dni zupełnie - od 2 tyg cieszyłam się na Flohmarkt koło nas z rzeczami dla dzieci, chciałam się obkupić. A po południu urodziny i parapetówka koleżanki. Byłam pewna, że jedno i drugie jest w niedzielę. Wczoraj o 18:30 dostaję sms - gdzie jesteście?  :emot4: Brawo ja 🙁

Dziewczyny, jak bardzo zaniżoną rozmiarówkę ma Zara? Hania zaczyna nosić 80, więc Zarę brać chyba 86?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się