Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

kurde, chyba mnie przekonałyscie. Czasem odzywają się moje nacięcia przypominajac mi czas po porodzie i przez nie najbardziej się boję... Mimo że sam balonik brzmi dla mnie strasznie to chyba jestem w stanie się przemoc żeby znowu tego nie przechodzić..

mundialowa i dobrze, najważniejsze to mieć spokojna głowę.
Co do płci z czysto egoistycznego i ekonomicznego powodu chciałabym dziewczynkę, ale będzie co ma być.  Mąż bardzo by chciał chłopaka i boję się że będzie próbował do skutku..  🤣
Scottie   Cicha obserwatorka
20 sierpnia 2018 12:49
mundialowa, to prawda, sporo tych dzieci z wagą 2 kg w 32 tygodniu, ale dalej mi się wydaje, że w dniu porodu to będą klocki 😉 moja w 31+0 miała 1644 gramy i lekarz powiedział, że na tą chwilę przewiduje wagę na dzień porodu max 3,5kg, wiec tak akurat 😀 oczywiście bliżej terminu porodu to jeszcze będzie do sprawdzenia.

Co do kolejki porodowej dobrze wyliczyłaś 😉 po nas jest jeszcze Maea i chyba Młoda z terminem na listopad, a dopiero w przyszłym roku nerechta.

Szalona😉, ale Ciebie nacinali pomimo ćwiczeń z balonem?
Scottie tak, miałam mikro nacięcie, ale już jak wróciłam ze szpitala go niemal nie czułam, a teraz już w ogóle śladu nie ma, no ale ja urodziłam dwa tygodnie przed terminem dziecko z główką 33cm, a w ćwiczeniach doszłam do bodaj 24cm? Gdybym jeszcze te dwa tygodnie mogła ćwiczyć to jestem niemal pewna, że nie zdążyliby naciąć. No i druga sprawa, że niestety rodziłam w szpitalu który tnie ponad 90% kobiet, oni nie wiedzą tam co to ochrona krocza... 🙄
Maea, wybacz! :kwiatek: Październik będzie ciekawym miesiącem w tym wątku. 😀

nerechta, mój tato też chciał próbować do skutku, ale jak zobaczył, że bratu udało się za piątym razem, to poprzestał na dwóch córkach. 😁

Scottie, zarówno ja, jak i M. urodziliśmy się jako klocki (3,8 kg :cool🙂, dlatego trochę mnie ta waga Kuby przeraża. 😁 Ale niech rośnie, jakoś to będzie.
A nasza re-voltowa kolejka rodzących sprawia, że nasz wyjazd na porodówkę jest jakoś tak bliżej, niż jak patrzę na kalendarz. 😜
Scottie   Cicha obserwatorka
20 sierpnia 2018 14:41
3,8 to dużo? Ja miałam 4100 gramów i 56 cm, byłam małym sumo 😁 Twojemu synkowi tez wróżę taka wagę 😉
Całe szczęście mój mąż mocno zaburza u nas statystykę (ledwo co 3 kg ważył) i liczę, że Kinga pójdzie w jego ślady- będzie ją łatwiej wypchnąć 😉
Zaczęłam więcej czytać o samym porodzie i mam wrażenie, że nie będę potrafiła urodzić. Trochę mnie ogarnia panika...
Scottie, nie wiem czy dużo. W naszych rodzinach ponoć dużo i mamuśki mnie trochę nastraszyły. 😁
Weeeeź! Całą noc czytałam o porodzie i też wpadłam w panikę, że tego nie ogarnę, że nie dam rady, że nie będę wiedziała jak oddychać, kiedy przeć, itd. 🤔wirek:
majek   zwykle sobie żartuję
20 sierpnia 2018 14:57
Dziewczyny, spokojnie, poradzicie sobie... nie macie wyjscia! Trzeba!
Polozne na pewno beda mowic co i kiedy robic i trzeba ich po prostu sluchac!
majek, no nie mamy wyjścia, fakt. 😁

Scottie, właśnie w grupie dodano post, że w 32+3 dziecko waży 2644 g - chyba przestanę się martwić tymi dwoma kilogramami, które noszę. 😁
Ja mam termin na 28 września ale jeśli padnie decyzja o cc to już 25 Lila będzie na świecie  💘
Ja znowu po szkole rodzenia byłam nastawiona pozytywnie na poród naturalny, nauczono nas tam wszystkiego z tym związanego i naprawdę byłam spokojna o to,a teraz..... 😵 O cc było tylko po łepkach + to dłuższe dochodzenie do siebie ,brak kangurowania po porodzie ( tzn mąż to będzie robił za mnie) trochę mnie przeraża. W sumie już wogole mnie poród zaczął przerażać bo jak faktycznie Lila jest taka duża ,a mój kanał rodny wąski to może być ciężko jeśli dostanę zielone światło na poród sn  😲 Zaczęłam się stresować i z niecierpliwością czekam na 3 września i wizytę decydującą  🙄 
mundialowa, nie ma sprawy 😉 I tak podziwiam, że tak śledzisz!

Szalona😉, współczuję szpitala 🙁 Ja się bardzo boję, że trafię na położną ze staroświeckim podejściem (jakby nacięcie krocza było największą tragedią 🤔wirek🙂, ale w moim wybranym szpitalu (mam nadzieję, że mnie nie odeślą, bo brak miejsc często) jest ochrona krocza z tendencją do tego, by samo pękło niż nacinania (nacięcie to podobno II stopień, a często pęka I-II, więc wolą liczyć na to, że nie pęknie niż nacinać).

Co do wagi to ja też się trochę trzęsę - ja byłam dzieciak w terminie i 3300 g, ale mój facet urodził się ponad 4 kg (sic!). No i jakkolwiek bym się nie bała sn to bardzo, bardzo nie chcę cc - przeraża mnie, że dłużej mogę dochodzić do siebie i że dziecko mogę zobaczyć dopiero po kilku godzinach albo dadzą mi je tylko zobaczyć, a nie będę mogła się od razu zająć. Ja wiem, że najważniejsze jest to, by było zdrowe, ale mam strasznie silny instynkt mamadzilli 😁 🤔wirek:

I się chwalę, że za 3 tyg. odbieramy klucze do mieszkania i w końcu będę mogła kliknąć ostatnie zakupy wyprawkowe 😅
Zaczęłam więcej czytać o samym porodzie i mam wrażenie, że nie będę potrafiła urodzić. Trochę mnie ogarnia panika...

Ale czego masz nie potrafić? Serio to nie jest jakaś filozofia;p Bardziej walka z bólem. Dla mnie najgorsze było prawidłowe oddychanie na skurczu. Nie ukrywam też, że spora jest rola położnej. Mówiłam Ci, że nasza była super🙂 Najwięcej musiała mnie strofować, żebym nie przestawała oddychać jak przychodził skurcz, pokazywała jak, dopingowała. Ona też tak prowadziła poród, że tłumaczyła, że nie każe dziewczyno za wcześnie przeć, bo się męczą i później jest problem z wypchnięciem dziecka i dzieci strasznie wymęczone wychodzą. Jak mi kazała zacząć przeć to Młody rachu ciachu na dwóch skurczach wyskoczył🙂 Nie panikuj. Wiesz, że ja przed porodem nawet zbytnio nie miałam czasu ani weny się dokształcać w tej kwestii i jakoś poszło. Obyś tylko trafiła na fajny zespół na porodówce🙂

Ja akurat krocza nic nie ćwiczyłam, nie masowałam i miałam mikro nacięcie, którego podobno na siłę można było uniknąć.
dea   primum non nocere
20 sierpnia 2018 23:08
Cc nie wyklucza kangurowania. Mnie młodą od razu przystawili i tak sobie razem leżałyśmy, do czasu badania kontrolnego. Na tym badaniu tak mi brzuch ucisnęli, że zobaczyłam gwiazdy, wtedy na godzinę odłożyłam małą do mydelniczki obok łóżka (znaczy poprosiłam, żeby odłożyli). Położne przewijały i mi ją oddawały cały czas. Po chyba 8h pionizacja, spacer wokoło łóżka i później już się sama zajmowałam. Dziecko cały czas było obok mnie.
dea, a gdzie rodziłaś? Pewnie zależy od szpitala i "przypadku" - czyli jakie znieczulenie, co z bobasem, jak się czujesz i na jaki personel trafisz... Bo z reguły nawet u nas na Zaspie mówią, że przy cc nie dają matce dziecka i tylko się pokazuje 🙁
dea   primum non nocere
20 sierpnia 2018 23:24
Zaspa 😉 dali dali, mnie i bratowej dwukrotnie po CC też oboje dali od razu.

Edit.
Może coś się zmieniło, jej młodszy i moja córka mają po cztery lata, ale żeby na gorsze?.. jak nie mają powodu, żeby dziecko zabrać to nawet nie bardzo jest dokąd, zdrowe dzieci są przy matkach i kropka. W teorii w tych mydelniczkach z pleksi. W praktyce u nas mydelniczka była przewijakiem, córka od początku ze mną była. Coś tam czasem marudziły, ale jak tylko poszły to dziecko brałam do siebie i tyle.
W szpitalu w którym rodze ,przed sala operacyjną jest specjalne miejsce dla tatusiów. Tam czekają na bobasy po czym ida z położna do specjalnego pokoju na kangurowanie. Mnie w tym czasie będą zszywac i zobaczę dziecko tylko przelotem, a przy wszystkich czynnościach (ważenie i mierzenie)będzie tatuś. Potem trafię na po operacyjną i dojdzie do mnie M z Lila i już zostaną i będziemy próbować karmić piersią. Taką informację dostałam jak byłam oglądać porodowke, czyli to zależy od praktyki szpitala  😉 
Dziewczyny w tak serio z tym nacieciem krocza? ja miałam przy obu porodach nacinane i nie była to jakaś trauma . Teraz 3 tygodnie po porodzie już na koniu siedziałam. W przyszł piątek stukną dwa miesiące  i jeżdzę regularnie 2/3 czasem 4 razy na tydzień. Samego nacięcia się boicie?  gojenia się rany?
No dla mnie to nacięcie to żadna tam tragedia, dlatego też rodziłam w tym szpitalu, a i przy ćwiczeniach z balonikiem nie chodziło mi o unikanie nacięcia tylko o świadomy poród.
Ja zdecydowanie bardziej bałabym się pęknięcia bo jeśli położna by mnie zapytała to sama wybrałabym nacięcie.
No ale jak ktoś wie że wszelkie rany goją się źle to nie dziwię się że woli uniknąć.

Dziewczyny! No i na waszym miejscu to bym się tą wagą tak nie przejmowała, zwróćcie uwagę na wymiary główki na USG, bo przecież to ona jest największa, idzie pierwsza, a reszta ciałka ile by nie ważyła to po tej główce się prześlizgnie 😉 ja bym się zaczęła martwić jeśli wagą by oscylowała ok 5-6kg, bo wtedy to już i głowa wielka pewnie 😉
Scottie   Cicha obserwatorka
21 sierpnia 2018 08:43
Maea, bardziej się jednak obawiam pęknięcia, jakoś wydaje mi się, że nacięcie łatwiej zszyć i szybciej się goi. Poza tym nacięcie jako talko się kontroluje (w którym miejscu i jak duże), a pęknięcia nie.
"U mnie" w szpitalu też nie ma kangurowania przez mamę po CC- tzn. po wyjęciu dziecka kładą je mamie na klatce albo gdzieś przy twarzy na chwilę. Po tym czasie dziecko przejmuje tata, może je kangurować do max 2 godzin. A później to różnie- jeśli kobieta sobie życzy, to przywożą jej dziecko na salę pooperacyjną. Z tym, że ja sobie nie wyobrażam zajmować się dzieckiem bez możliwości podniesienia własnej głowy  🤔

Donia Aleksandra, tak samo boję się nacięcia krocza (a raczej blizny po), jak i cesarskiego cięcia. Mam już jedną bliznę na szyi, która daje mi w tej ciąży mocno w kość. Chociaż u mnie na szkole rodzenia położna powiedziała, że czasem lepiej zrobić nacięcie niż rodzić z ochroną krocza  🤔 Podała przykład nawet jakiejś znanej z internetu laski, która pomimo tego, że nie miała nacinania krocza/nie pękła, do tej pory buja się po fizjoterapeutach z dolegliwościami poporodowymi. I im więcej się interesuję tematem, tym więcej słyszę narzekań na (różnego rodzaju) blizny- daleko nie trzeba szukać, w tym wątku np. nerechta o tym ostatnio pisała.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
21 sierpnia 2018 09:40
Ja jestem 4 lata po porodzie, a blizna po nacinaniu do tej pory potrafi o sobie przypomnieć, po jeździe na koniu, po ćwiczeniach, czy na zmianę pogody :/
Może to zależy po prostu od kilku czynników np. wielkości nacięcia, kierunku, zszycia, indywidualnych cech. Mi szwy troche dokuczaly, ale po tygodniu miałam je zdjęte, odczuwalam dyskomfort jeszcze 2 dni. Od tamtego czasu zapomniałam o porodzie. Na koniu siedziałam 3 tygodnie po porodzie. Wprawdzie jeździłam tylko stępem, ale nic nie czułam.
Tak jak pisze D+A to z pewnością zależy od wielu czynników, które są trudne do przewidzenia przed porodem. Bo nawet jeśli wiemy, że dobrze się na nas rany goją, to nigdy nie mamy pewności jak nas rozetną i jak później zacerują, także ja się nie dziwię, że ktoś może mieć obawy.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
21 sierpnia 2018 11:50
To jest pewnie cholernie indywidualna sprawa. Ja poprzednio masowałam krocze przed porodem. Mimo wszystko zostałam i nacięta, i popękałam w środku. Mimo, że Hania do klocków nie należała - 50cm, 3095g, główka 33cm. Sala porodowa wyglądała jak po wojnie, krew była wszędzie, ja cała wymazana, ona też. Więc szwów miałam sporo, na szczęście te samorozpuszczające się. Tydzień po porodzie tak nieszczęśliwie podniosłam nogę wstając z łóżka, że coś puściło. Stwierdzili, że nie trzeba nic poprawiać, ale ja miałam wątpliwości. Dopiero jakieś 3 tyg po porodzie poczułam się w miarę ok. Nie mam żadnych dolegliwości przez bliznę, ale miałam ogromne obawy przed współżyciem na początku. Nie wiem, na brak problemów teraz to zasługa ćwiczeń, a na ile po prostu drugi poród. Sara miała główkę 34cm. W każdym bądź razie różnica w funkcjonowaniu jak niebo do nocy.

Sara, chyba z okazji okrągłego tygodnia, zrobiła mega promocję dla mamy i po raz pierwszy w nocy spała  😅 Normalnie ją karmiłam, i odkładałam, a ona szła spać dalej  😲 Czuję się prawie jak człowiek. Do tej pory od 22 do 2-3 w nocy mieliśmy niekończący się maraton płaczu, cycka w buzi, odkładania, płaczu, kolejnego cycka, złoszczenia się (chyba z przejedzenia) itd. Wiem, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale strasznie się cieszę, że mogłam przespać ciurkiem ciut więcej niż 2h.
Donia to się ciesz że nie miałaś z tej okazji  żadnych niedogodności, ale jak dziewczyny mowia - wszystko jest bardzo indywidualne, kazdy przypadek i każdy kolejny raz też może być inny (np moja aktualna ciąża a poprzednia, kosmiczna roznica). Ja po nacięciu ledwo mogłam chodzić przez 3 tygodnie, przez kolejne parę miesięcy bałam się współżyc, lekarz tylko powtarzal ze szycie super i jest dobrze. Poród wspominam super, była potrzeba to też wolałam nacięcie niż pęknięcie, nie mam jakiejś strasznej traumy ale tak, boję się bo mam realne podstawy. Każdy jest inny.

Lotnaa oby tak dalej!  🙂
Donia, najbardziej to się boję, że mnie źle zszyją i pozrastam się tak, że już zawsze będę czuć ból - i właściwie to jest najgorsze, i dlatego boję się pękania i nacięcia 😉 Dlatego też strasznie nie chcę cc 🤣 I przeraża, że to też mnie może trochę zdjąć z normalnego funkcjonowania - chciałabym móc się zająć dzieckiem od początku.
maleństwo, no właśnie tego się boję... 🙁 Naczytałam się też statystyk ile kobiet cierpi na ból podczas stosunku po porodzie i... no masakra.

Scottie, no właśnie podobno nacięcie też może sprzyjać dalszym "rozdarciom" tkanek przez ich naruszenie i bądź tu człowieku mądry 🤣 Na szczęście w krytycznych momentach to i tak personel decyduje, mają w tym większe doświadczenie jak my i naprawdę mam nadzieję, że trafię na dobrą położną...
Jeszcze jedna uwaga- ja wewnątrz miałam szwy rozpuszczalne a zewnątrz do zdjęcia, jednak położna zdjęła mi wszystkie, bo te rozpuszczalne (szczególnie jak są ciasno założone) lubią wrastac i przeszkadzają. Mi właśnie jeden wewnętrzny zaczął dokuczać.
Maea mnie na szczęście jak już przezwyciężylam strach nie bolało, ale naprawdę długo mi zajęło dojście z głową do ładu w tym temacie. Wiedz że nie jesteś sama i możesz liczyć na wsparcie! Może tylko na obawach się skonczy a będzie wszystko dobrze, czego Tobie i wszystkim wam przyszłym mamuśkom życzę  🙂
Ja się trochę obawiałam pierwszego razu po porodzie, ale na szczęście było ok. No ale fakt lekki stres był jak to będzie.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
21 sierpnia 2018 14:32
Maea, ja jak ner, z "tym" na szczęście kłopotów nie mam, choć też moja głowa wariowala i trochę zeszło zanim pozwoliła mi na normalność, kilka pierwszych razow spanikowalam.

Kurczę, tak Was czytam i sobie zdaję sprawę, o ilu rzeczach już pozapominałam. Brrr. Jak dobrze mieć to za sobą (nie żeby życie z czterolatką to były wakacje na Hawajajach) 😉
nerechta,  :kwiatek:

Mam nadzieję, że to będą tylko obawy 🙂 Generalnie ja jestem typem maks ufającym lekarzom, tak w temacie porodu jestem bardzo zaborcza i pełna wątpliwości - ale to pewnie dlatego, że historie z porodówki to często jak z horroru... a przynajmniej kilka lat temu 🙁 I wiem, że teraz jest taki nacisk na poszanowanie godności i akcja "rodzić po ludzku" zrobiła dużo dobrego, ale jest jakiś taki abstrakcyjny strach, że się będzie ofiarą czyjegoś przeoczenia lub gorszego dnia. Dlatego bardzo się cieszę, że mój facet będzie przy mnie. 😍

maleństwo, D+A, dzięki za podzielenie się  :kwiatek: Mam nadzieję, że i u nas będzie bez szkody.

Jak macie jakąś radę jak powstrzymać olbrzymi apetyt to dajcie znać, bo drzwi od lodówki ostatnio się u mnie nie zamykają. 🤣 😵 Jestem teraz u rodziców, mama zrobiła drożdżówkę ze śliwkami i sama zjadłam pół placka. 😡 A waga nie ma litości i już 10 kg na plusie...
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
21 sierpnia 2018 18:31
Melduję, iż wczoraj o godz. 12.40 urodziłam moją malutką. Trochę to trwało, o 1 w nocy dostałam skurcze, o 3 odeszły wody, od 5 zaczęły się rogularne skurcze i jakoś poszło. Mam milion szwów (nie wiem czy pękłam czy mnie nacieli), ciężko mi chodzić ale dziś już mała grzecznie śpi i je. Może jutro wyjdziemy do domku.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się