Rozważania o stajennych...

tylko zważyć należy na jedno,
nie ma stajni idealnych - i praktycznie sa regiony - gdzie stajni jest mało - po prostu brak konkurencji - i trzeba stać z koniem gdzie się stoi- bo nie ma wyjścia
poza tym dużo stajni nie ma w usługach derkowania, wcierek, czy ochraniaczy itd.
Są to stajnie "z usługą podstawową".
I czesto właściciel mówi - jak chcesz coś wiecej to pogadaj z P. Mietkiem, Staszkiem, Kazkiem - i jest to normalną praktyką

ludzie są tylko ludzmi i już, w stajni jak w życiu - jak kogoś nie lubię - to mijam box z jego koniem nie zaglądając do niego
a jak kogoś lubię - to zawsze zajrzę czy wszystko ok, czy wejdę by wybrać rzepy z ogona,

oczywiście zaraz stwierdzicie, ze to podłe - ale taki lajf
nie ma równości i świata idealnego
Dodofon- ja się z tobą zgadzam, bo TAK JEST. Tyle, że niepoprawne jest o tym mówić i ba...jeszcze się z tym zgadzać. Poprawnie polityczne jest z tym walczyć zawsze i wszędzie, lub przynajmniej tak mówić.
A ja napiszę z punktu widzenia pensjonariusza taniej stajni o dość "podstawowym" standardzie. Tutaj wszystko jest średnie, średnie siano, średnia słoma, czasem lepsze, czasem gorsze i wydaje mi się, że jak wszystkie konie dostają bez wybierania, to czasem jednemu trafi się lepsze sianko, czasem drugiemu i koniec końców wychodzi po równo, dla wszystkich średnio 😉 Owszem, chciałabym żeby mój dostawał zawsze najlepsze, najzieleńsze i najbardziej pachnące, ale jeśli koszem miałoby być to, że Lukas obok będzie dostawał ZAWSZE te odpady po Egonie, to ja dziękuję...
W temacie stajennych to ja ostatnio 'awansowałam na stajenną' w oczach, niektórych osób i powiem, że taka nagła zmiana ról bardzo pozwala ocenić 'z kim się ma do czynienia'.
Już tłumaczę. Otóż ostatnio przez to, że już tylko sporadycznie wsiadam na konia to przyjeżdżam do stajni w ubraniach mocno roboczych. Spodnie- jeansy usmarowane od werkowania, jakiś stary wielgachny polar, na łeb dziergana czapka z pomponem, na nogach paskudne typowe zielone kalosze. I tak sobie w tym stroju konia wyprowadzam/sprowadzam z padoku, czyszczę mu kopyta no i na bieżąco wybieram mokre z boksu.
latam więc często w takim stroju z widłami i taczką pełną gówna... i przez osoby, które mnie osobiście nie znają jestem brana za 'obsługę'.

Ha! Kochani, naprawdę na palcach jednej ręki mogę policzyć "mamusiów i tatusiów" szkółkowych dzieci, którzy się do mnie odnoszą kulturalnie!!!
Zalał mnie po prostu fenomen chamstwa i prostactwa jaki ludzie potrafią z siebie wykrzesać. Ani proszę, ani przepraszam, ani dziękuję - masz odpowiadać jak cie o coś pytają i już! A zwróć komuś kulturalnie uwagę, w sensie poproś aby za koniem nie przechodził albo aby teraz nie podchodził tak blisko - ło matko, obraza "jasniepaństwa". Najśmieszniejsze jest to, że jeśli w tej samej stajni prowadzę konisia w bryczeskach, czpsikach, ostrogach na nodze to ci sami ludzie (tak ci sami!!!) odnoszą się do mnie zupełnie inaczej.
Nie wiedzieć czemu niektórym się wydaje, że jak ktoś widłami grzebie w gównie to można go traktować jak gówno.

Szczerze to mi się ostatnio bardzo szkoda zrobiło naszych stajennych  bo one takie sytuacje z chamowatym paniami typu "bo-moja-córka-to-już-rok-jeździ" mają na porządku dziennym. Ludziom (niektórym) się wydaje, że jak płacą za godzinę wożenia na koniu ich bachora to mogą w danym ośrodku jeszcze komuś na ubliżać żeby własne ego podrasować, tak w pakiecie.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
28 listopada 2011 17:45
To ja obserwuję odwrotną sytuację. Klienci zwracający się z szacunkiem i stajenny odpowiadający "zatrzym się tu!" (w domyśle "z tym koniem"😉, "trzym go!" (pisownia oryginalna), i teksty do koni w stylu "stój kurwo". Pomijam dbanie szczególne o jednego konia w stajni i maksymalne zlewanie pozostałych. Ale to ukrócamy, ukrócamy...

I inna stajnia, gdzie stajenny, starszy już człowiek, pełna kultura i tak samo traktujący go klienci i kadra. Złoty człowiek. Miewa może gorsze dni, ale nigdy nie odbija się to na koniach. I czasem, gdy np. się rozchoruje, to nagle człowiek zauważa, że kurczę tu 5 beli siana do rozparcelowania, tyleż samo słomy, napoić, nakarmić, zgnieść i on to sam robi.
[quote author=wrotki link=topic=75726.msg1203023#msg1203023 date=1322492468]
[quote author=tunrida link=topic=75726.msg1203018#msg1203018 date=1322491903]
A moim zachowaniem jestem w stanie zrobić tak, że rozdzielając gorsze siano, mój boks ominie i pójdzie dalej.
gdybym się dowiedział, że moje konie dostają gorszy serwis, tylko dlatego że "nie wchodzę w tyłek" stajennemu, to właściciel natychmiast zostałby poinformowany dlaczego stracił klienta w mojej osobie...a klienta, który wazeliną korumpował takiego stajennego i przez którego mój koń stale był narażony na gorszą obsługę, traktowałbym jako osobistego wroga i zwyczajną mendę! 😤
bo lojalny współpensjonariusz nie dba tylko o swojego konia, lojalny współpensjonariusz dba o to żeby żadnemu koniowi nie działa się krzywda!
[/quote]
Tak samo pisałam. Tylko delikatniej.  😉
[/quote]

Szczerze to wątpię w Wasze altruistyczne pobudki i wzgardzenie lepszym sianem od dajmy: przeciętnego (bo Tunrida może błędnie je określiła jako gorsze - chociaż .......... te przeciętne zawsze będzie gorsze od lepszego), posłanie konia dziesiąty raz z rzędu na beznadziejny padok (wybór losowy) i rezygnację z uprzejmości stajennego (za dobre słowo, piwko, duperelkę).

Przywozić marchewkę dla wszystkich koni w stajni????????? Ło matko Tania, zbankrutowałabym.
Myślę, że poruszanie tu kwestii lojalności - mocna przesada.

Stajni,właścicieli, zarządców jest wiele, jeszcze więcej stajennych. Stajenni są różnie opłacani, moi marnie, a koni wiele. Różne są sytuacje, różni właściciele i jeżeli np.: większość koni jest chudych na wiosnę, to ja swojego mam nie dokarmiać bo to nielojalne?
Czasami ciężko rozgraniczyć jedno od drugiego.
jeżeli to naprawdę trudne dla ciebie...to zaczynam ci pisać z małej litery 😤
bo nie ma nic prostszego, niż odróżnić kulturalne traktowanie, od perfidnego lizusostwa...tu różnicę jednoznacznie określa intencja takiego a nie innego zachowania!
teraz rżniesz głąba, ale wcześniej jednoznacznie deklarowałaś, z czego wynika twoja "uprzejmość" wobec stajennego personelu- dla mnie takie zachowanie to zwyczajna podłość!
co do wpisu Dododon, to już dawno można skonstatować, że zastała życie jako w swojej istocie parszywe i jej osobistą ambicją jest sprawić, by było ono jeszcze parszywcze! ❗
(...)
Szczerze to wątpię w Wasze altruistyczne pobudki i wzgardzenie lepszym sianem od dajmy: przeciętnego (bo Tunrida może błędnie je określiła jako gorsze - chociaż .......... te przeciętne zawsze będzie gorsze od lepszego), posłanie konia dziesiąty raz z rzędu na beznadziejny padok (wybór losowy) i rezygnację z uprzejmości stajennego (za dobre słowo, piwko, duperelkę).

Przywozić marchewkę dla wszystkich koni w stajni????????? Ło matko Tania, zbankrutowałabym.
Myślę, że poruszanie tu kwestii lojalności - mocna przesada.

Stajni,właścicieli, zarządców jest wiele, jeszcze więcej stajennych. Stajenni są różnie opłacani, moi marnie, a koni wiele. Różne są sytuacje, różni właściciele i jeżeli np.: większość koni jest chudych na wiosnę, to ja swojego mam nie dokarmiać bo to nielojalne?


Nic nie poradzę na Twoje powątpiewania. Ludzie są różni. Niektórzy i tacy jak ja. Dziwolągi.  😉
Na marchewkę zarabiam a w stajni jest kilka koni- częstuję zawsze.
Ale, racja . To co się robi za własną kasę to inna rzecz.
Dokarmianie na przykład.
Natomiast, jak rozumiem, piszecie o zachęcaniu stajennego,
żeby ukradł troszkę dóbr opłacanych przez wszystkich klientów pensjonatu ?
Lub był tak miły i nie ukradł naszego musli.
Tak to zrozumiałam.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
28 listopada 2011 18:25
trusia Ty zupełnie nie rozumiesz co my do Ciebie piszemy  😵 To NIE jest Twoja sprawa ile, z czego i za co właściciel płaci SWOJEMU pracownikowi!!! Nie Ty go opłacasz, nie Ty go zatrudniasz, nie Ty wyznaczasz mu co ma robić. Dla niego nie jesteś nikim specjalnym, żadnym pracodawcom mimo, że tak usilnie starasz się nas przekonać, że jest inaczej.. Słyszałaś kiedyś o tym, że "wasal mojego wasala, nie jest moim wasalem"?
-Jeśli stajenny prosi- "zrób mi zakupy jadąc do stajni, co?" To z czystej ludzkiej uprzejmości mu je zrobię.
-Jeśli poprosi w stajni- "podrzuć mnie do sklepu, co?" To z czystej ludzkiej uprzejmości, danego dnia, jeśli mam czas, nie widzę powodu , by go nie podrzucić.
-Jeśli danego dnia się spieszę po stajni do domu bo mam sprawy, a on poprosi - "podrzuć mnie do sklepu, co?" to mu nie odmówię, mimo tego, że wiem, że psuje mi to plany i będę musiała się ostro spieszyć. Ale kalkuluję sobie, że jest to stajenny i "huk.....podrzucę go" I tu już jest NIE TYLKO moja sympatia wobec niego i zrozumienie, że "jeśli nie ja, to nikt go nie podwiezie tego dnia", ale i kalkulacja. Czyli włażenie mu w tyłek. A ile sympatii a ile kalkulacji? Bardzo lubię naszego stajennego, jest chłopak OK. Jesteś w stanie to wyliczyć procentowo? Czasami się kurde nie da, wiesz?
Jeśli w sympatii jest promil kalkulacji to sympatia szczera nie jest.
No tak prosto popatrz-jak w miłości. Tak samo.
Ale żeby nie było, że jestem całkiem z innej planety.
Znam takie sytuacje. Dlatego krakowian pytałam o Pana.O.
Bo i ja latałam z piwkiem dla niego. I fajkami.
Dziś już nie wiem po co. Konia nie miałam. Latałam ,żeby mnie lubił?
Głupie to było. Uległam dyktaturze buraka.
Teraz nie mam takich problemów.
Wiem, że są.
Jednak ustępowanie, nadymanie ego buraka , płaszczenie się - tak naprawdę nie daje nic dobrego.
Natomiast, jak rozumiem, piszecie o zachęcaniu stajennego,
żeby ukradł troszkę dóbr opłacanych przez wszystkich klientów pensjonatu ?

Na samą myśl bierze mnie obrzydzenie.
Widzę, że rozumiesz to co chcesz zrozumieć, na inne opcje już się nie otworzysz. 
W mojej stajni jest ponad setka koni.
[quote author=Tania link=topic=75726.msg1203268#msg1203268 date=1322504571]
Natomiast, jak rozumiem, piszecie o zachęcaniu stajennego,
żeby ukradł troszkę dóbr opłacanych przez wszystkich klientów pensjonatu ?

Na samą myśl bierze mnie obrzydzenie.
Widzę, że rozumiesz to co chcesz zrozumieć, na inne opcje już się nie otworzysz. 
W mojej stajni jest ponad setka koni.
[/quote]
Otworzę się chętnie.
No i co stajenny za kieszonkowe daje , czego nie odbiera innemu koniowi?
Stajennego lubię i cenię za pracę jaką wykonuje, bo robi to naprawdę świetnie.
I wynika z tego, że raz jestem w sympatii szczera a raz nie.

A jeśli uważacie, że nieszczerym się jest ZAWSZE kiedy ma się jakieś kalkulacje w danej sprawie, to chyba nieszczera będę wszędzie. W pracy wobec szefa, wobec współpracowników, wobec rodziny, bo jakiś tam interes/kalkulacje zawsze się ma.
Jeśli chcę , by dziecko dobrze się uczyło, bo chcę by było samodzielne w życiu, to również jestem nieszczera, bo zarazem martwię się o to, by nie musieć zarabiać na niego jeśli okaże się okrutną niedojdą, a jest to przecież objaw samolubny? Czyli jestem nieszczera wobec tego, że chcę by synowi było dobrze w życiu, bo mam w tym ziarno kalkulacji?

a mnie sie tak po cichu wydaje (tak, wiem, nikogo nie obchodzi co mi sie wydaje), ze jesli trzeba "walczyc" na swój sposób o czystszy boks, lepsiejszy padok, lepsiejsze sianko, lepszą opiekę to moze lepiej zmienic stajnię, gdzie nie trzeba się w dupę wwiercac i kalkulowac, zeby kon dostawal zawsze LEPSZE siano, bo jest tylko LEPSZE i LEPSZY padok?

ja bym tak przynajmniej wolała. ale mnie szkoda energii na kalkulacje "taaa zawiozę go do sklepu to moze mój kon dostanie jedną marchewkę więcej na kolację". u mnie w stajni często pomogę w czymś lekkim, a to konie pomogę pochować, albo inna mało istotna pierdoła, ale nigdy nie myslalam o tym jako "wkupywaniu się w łaski", i nie chcialam nigdy od tego zadnych profitów...nawet mi to jakos do głowy nie przyszlo, zeby to robic z wyrachowaniem, zeby cos w zamian dostac ... po prostu, co mnie to kosztuje, skoro jest sympatycznie, pomóc zamknąć konie? to tylko 10 minut, a pogadac mozna w trakcie jeszcze  🙂


ale o praktykach słyszałam, kiedys bylam zza winkla swiadkiem, gdy jedna pensjonariuszka przekupiła stajennego JEDNĄ PUSZKĄ PIWA, zeby cholernie drogie witaminy zamiast koniowi wlascicielki witamin (na przerwie chorobowej, stąd witaminy), dawał jej konikowi, a tamtej kłamał, ze tak tak, dostaje. wiem, to wstretne, ale się okazałam parszywym konfidentem. bo mnie serce scisnęło, ze dziewczyna na preparaty na stawy bodajże, wydaje grube setki, a cienko przez to przędzie, a jakas baba chce je kraść. bo to jest kradzież. po miarce, po miarce, ale w skali miesiąca to byla kwota kilku setek wydanych na witaminy, trafiające do cudzego brzucha:/
[quote author=kokakola link=topic=75726.msg1203302#msg1203302 date=1322505512]
[quote author=Tania link=topic=75726.msg1203268#msg1203268 date=1322504571]
Natomiast, jak rozumiem, piszecie o zachęcaniu stajennego,
żeby ukradł troszkę dóbr opłacanych przez wszystkich klientów pensjonatu ?

Na samą myśl bierze mnie obrzydzenie.
Widzę, że rozumiesz to co chcesz zrozumieć, na inne opcje już się nie otworzysz. 
W mojej stajni jest ponad setka koni.
[/quote]
Otworzę się chętnie.
No i co stajenny za kieszonkowe daje , czego nie odbiera innemu koniowi?

[/quote]

Oczywiście, że nic Taniu,
ale.......... załóżmy, że np. nie zdążył wyrzucić wszystkim obornika, następna akcja za kilka dni, bo jest co innego do roboty, mój boks zrobił, tyle się postarał.


Oczywiście, że nic Taniu,
ale.......... załóżmy, że np. nie zdążył wyrzucić wszystkim obornika, następna akcja za kilka dni, bo jest co innego do roboty, mój boks zrobił, tyle się postarał.

Ja to rozumiem, znam takie klimaty. Zabrał obornik od twojego=nie zabrał od innego.
Tylko staram się wytłumaczyć, że takie bratanie się z personelem prowadzić może do takiej sytuacji jak opisuje Endurka.
A to czy stajenny w godzinach swojej pracy np. myje właścicielowi stajni samochód czy akurat sprząta boksy to zależy od zakresu jego obowiązków, które ustala tenże właściciel.
No sorry, ale nie rób ze mnie idiotki. Ja mówię o wykonywaniu prac, które właśnie wynikają z umowy.   Czyli tej pracy, ktoraz jest związana z pracami stajennymi, pracy stajennego. I mycie samochodu jak dla mnie tu się nie mieści. 

a czy ja mówię że mycie samochodu to prace stajenne? mówię tylko że stajenny może być też zatrudniony nie tylko w charakterze stajennego
sama znam co najmniej 2 stajnie, gdzie stajenny jest ponadto pracownikiem nazwijmy to gospodarczym, ma porąbać drewno, napalić w piecach, przekopać ogródek warzywny, powyrywać chwasty itp. oprócz tego co robi w stajni
tunrida, to ciekawe co byś zrobiła, gdybyś trafiła na stajennego który Twojego konia z jakiegoś powodu traktował gorzej- dawał gorsze siano, nie dościelał itp. Idąc Twoim tokiem myślenia, pewnie poleciałabyś na skargę do właścicieli stajni, jak to okropny stajenny krzywdzi Twojego konisia.
Dla mnie jest nie do pomyślenia, żeby jakiegoś konia ze względu na to, jakiego ma właściciela, traktować lepiej lub gorzej. Sama trzymam konia u znajomego i jak widze, że konie np zjadły siano, to przyniose wszystkim, nie tylko swojemu.
z drugiej strony każdy kij ma dwa końce,
stajenny powiedzmy "coś przeskrobał" - informujemy o tym właściciela stajni, on przeprowadza rozmowę ze stajennym
i jaką mamy gwarancje, że stajenny nie będzie się mścił na naszym koniu? że w stosunku do nas będzie "słodziutki" a jak tylko wyjdziemy ze stajni nie kopnie konia w d... lub przysoli widałami?

macie na to jakąś radę?
ja tez nie rozumiem tego podejscia. u mnie jest kon moj i kon cudzy. i nie ma tak, ze kon moj dostanie marchewke a kon cudzy nie. jesli marchewka jest jedna to podzielona na pol.
wszystkie konie maja miec tak samo.
ja tez nie rozumiem tego podejscia. u mnie jest kon moj i kon cudzy. i nie ma tak, ze kon moj dostanie marchewke a kon cudzy nie. jesli marchewka jest jedna to podzielona na pol.
wszystkie konie maja miec tak samo.


nie rozumiem,
ja kupuję koniom musli i witaminy - mam kupować całej stajni??  😲 😲 😲
jak daje marchewkę swojemu to mam kupowac tonami i dawać innym koniom? a jak ktoś sobie NIE ŻYCZY dokarmiania?

i jaką mamy gwarancje, że stajenny nie będzie się mścił na naszym koniu? że w stosunku do nas będzie "słodziutki" a jak tylko wyjdziemy ze stajni nie kopnie konia w d... lub przysoli widałami?



W takim razie taki delikwent powinien zmienic profesje - co to w ogole znaczy pracowac przy koniach i uzywac wobec niego bezcelowej, bezsensownej przemocy fizycznej? Do pracy przy zwierzetach powinna byc zatrudniona osoba, ktora nie bedzie sie na nich mscila. No, bo czego jest taki kon winien?

A my jako pensjonariusze za bardzo nie mozemy zadzialac - wlasciciel stajni postanowil zatrudnic kogos, kto praktycznie nie nadaje sie do zawodu, wiec albo jedno wyjscie - pogadac z szefostwem, drugie wyjscie - opuscic stajnie, trzecie wyjscie - grac w stajenne gierki.
ikarina
ale znów wracamy do "koła zamkniętego" - znalezienie porządnego stajennego - to cud - takiego, który będzie solidny, niepijący, i do tego z sercem do zwierząt,
naprawdę - takich ze świecą szukać - i to nie jest czesto kwestia pieniędzy - ale brak ludzi do pracy
więc co - jak nie ma takiego człowieka? zamknąć stajnię? samemu wziąć sie do roboty?
a jak nie ma na co zmienić stajni? bo nie ma innej spełniającej jakieś warunki - albo w innej stajenny gorszy?
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
28 listopada 2011 20:16
Dodofon jasne, że nie zaczniesz kupować musli wszystkim koniom. Katija z tego co zrozumiała pisała o swojej maleńkiej stajni. Jeżeli chodzi o duże stajnie to może lepszy by był przykład: jeżeli właściciel konia stojącego obok Twojego ma mało czasu i nie odwiedza go tak często jak powinien, a Ty widzisz, że koń stoi po uszy w gnoju, to uważasz, że to jest ok? Powinno się o takiej sytuacji zaalarmować właściciela konia lub zwrócić uwagę stajennemu/właścicielowi stajni. Przykre, że ludzie podchodzą do tego na zasadzie- nie mój koń, nie mój problem. Bo czemu winne zwierze? Co do pewności, że stajenny nie zrobi czegoś złego w stosunku do naszego konia, nie będziemy mieć jej nigdy. Nie ważne czy wysmarujemy stajennemu tyłek miodem, czy doniesiemy jego pracodawcy, że nie wywiązuje się ze swoich obowiązków.
Dodofon, no wlasnie, tu mamy kolejny problem - znalezienie pracownika. Kazdy, kto chce pracowac w jezdziectwie, marzy o byciu jezdzcem, luzakiem, trenerem... ale nie stajennym.

W Polsce taki "typowy stajenny" to chlop, pijacy, siejacy wiejskie madrosci. To ciekawe, ze na zachodzie "typowym stajennym" jest mloda dziewuszka, z mini-kariera sportowa. Niestety, na "totalnych wsiach" stajnie nie maja za duzo do zaoferowania - ciezka praca od switu do nocy, gnoj, konie, wieczne problemy, wciereczki, narzekajacy wlasciciele...
W stajniach, gdzie pracownik ma mozliwosc rozwoju, wspolprace z dobrym trenerem, mozliwosc startow na zawodach, zdobycia kwalifikacji itp. mozna przebierac w wykwalifikowanych kandydatach na pracownika, gdyz mlodzi ludzie zaczynajacy swoja kariere w jezdziectwie uznaja ta prace za "trampoline". Jednak w takiej zwyklej stajni na samym srodku pustkowia, bez hali i innych roznych bajerow ciezko znalezc fajnego pracownika, oj na prawde ciezko 🙁
....i jaką mamy gwarancje, że stajenny nie będzie się mścił na naszym koniu? że w stosunku do nas będzie "słodziutki" a jak tylko wyjdziemy ze stajni nie kopnie konia w d... lub przysoli widałami?




Nie mamy żadnej gwarancji, żadnej!
W żadnej sytuacji.
Podobnie, gdy dajemy stajennemu "w łapę". Też nie mamy gwarancji, że będzie nam konika dopieszczał, a nie wyjdziemy na totalnych frajerów, którzy jeszcze dodatkowo płacą tak naprawdę za nic. O czym oczywiście nie wiedzą, a po frajersku myślą, że robią dobrze swoim konikom.
Wszystko zależy od kultury i poczucia obowiązku u ludzi. A na to nie mamy wpływu. Totalna ruletka.

Cala dyskusja w tym wątku obraca się, według mnie, wokół ogólnie panującego u nas problemu wzajemnego braku zaufania. Nie tylko w stajniach.
Mnie również oburzyła (może za mocne określenie, raczej poruszyła) postawa "wchodzenia stajennemu w tyłek" (cyt) po to, aby w sytuacjach wyboru mój kon miał zawsze "lepiej" (co oznacza, że inne konie przez to częściej mają "gorzej" nawet gdy to "gorzej" oznacza tylko trochę gorsze siano, czy trochę gorszy padok).
Oczywiście, że zawsze bym chciała aby mój kon miał lepiej. Ale nie kosztem innych koni.
Chyba poczucie lojalności w stosunku do innych pensjonariuszy by mi na to nie pozwalało. Po prostu czułabym się z tym podle, a co najmniej niesmacznie, głupio itp. Albo w stajni trzymamy się razem i dbamy razem o dobro wszystkich koni po równo (!), albo stajemy się wzajemnie podejrzliwi i zaczynamy "wyliczać" ile kto poświęcił/ dostał po znajomości/ wlazł komuś w tyłek... takie drobiazgi psują atmosferę bardzo skutecznie. Na amen. I to zależy właśnie od takich "drobiazgów", które zwykle się wyczuwa, a nie trzeba tłumaczyć (bo są niewytłumaczalne).


a ja spotkałam sie z kilkoma stajennymi - nie jeżdzili konno, ba nigdy nie próbowali - ale wykonywali swoją pracę solidnie - czerpali pewnego rodzaju satysfakcję z przebywaniu z końmi - lepiej czuli się z końmi niż z ludzmi, raczej samotnicy, żyjący we własnym świecie

do tego też jeśli ludzie byli w stajni przyjaźni - to taka osoba czuła się "podbudowana" swoją rolą - bo bedąc zwykłym robotnikiem gdziekolwiek - byliby mniej cenieni i "hołubieni" (nie chodzi tu o lizusostwo)

BTW
w kilku wypowiedziach przewinęło się, ze stajenni "dostali" od kogoś "piffko" - i jak tu nie być "pijącym" stajennym skoro piwo wciskają  🙄
Pytanie czy innym pensjonariuszom zależy na tym.  🤔 Bo ja znam sporo takich, którym niekoniecznie.

Są stajnie, gdzie pensjonariusze tworzą jedność. Owszem. Znam takie stajnie. A są stajnie, gdzie pensjonariusze się zmieniają co chwila. Konie przychodzą i odchodzą. A pensjonariusze pojawiają się raz na miesiąc. I naprawdę wisi im, że ich koniowi strzałki gniją i kopyta przerosły.
Mam się czuć wobec nich lojalna? Niby czemu? Nie dbają o własne zwierzaki, nie zależy im na stosunkach z pozostałymi.
Mam ich informować o czymś? Że ich koń chodzi na padoku, z kutym na 4-ry? Żeby zostać wyśmianą? Ewentualnie zignorowaną?

Jeśli reszty nie interesuje, że mój koń ma lepiej, to w czym problem? Jeśli nawet nie wiedzą, czy ich własny koń wychodzi na padok, albo czy ma zrobione kopyta, albo czy nie potrzebuje witamin, to będą się przejmować, że mój był na padoku dłużej? Albo że znalazł się w tej połowie stajni, która akurat dziś dostała lepszą partię siana a nie gorszą? Zapewniam, że nie zachowują się tak, jakby ich cokolwiek interesowało.

tunrida
poruszyłaś kolejny stajenny temat
damarina również
faktycznie są stajnie - w których "każdy sobie" i jakiekolwiek próby integracji trafiają na opór materii
i nie ma jedności - ba czasami w stajni jest dużo ludzi, - że ja niektórych właścicieli koni po prostu nie znam - bo miesiącami przyjeżdzają w innych terminach niż ja
i w sumie jak z nimi czuć "więź"?
albo dajmy przykład hipotetyczny - stoi koń - posklejany i obsrany - stajenny nie ma w obowiązu czyścić koni, nie ma tego też w umowie
powiedzmy, ze właściciela konia poinformowana, ze koń jest osyfiały - a właściciel to olewa... bo nie chce mu sie przyjechać do stajni
to kto ma tego konia czyścić? stajenny? ja?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się