Wiedźminki - ezoteryka, parapsychologia, wróżby, itp

sanna akurat to, o czym piszesz, jest wydaje mi się jednym z tych tematów, na które nie możemy mieć żadnej konkretnej wiedzy. Tak po mojemu - żadna dusza, która osiągnęła wyjście z tego koła, już tu nie wraca i nie kontaktuje się z ludźmi, więc nie mamy możliwości dowiedzieć się "u źródła", zaś wszystkie dusze kontaktujące się nadal są na tej samej drodze, nawet jeżeli dużo przed nami. Poza tym sądzę, że to jest wiedza, której "nie wolno" udzielać ludziom - bo myślę, że gdyby było wolno, to zakładając, że one w trakcie między jednym ziemskim życiem a drugim mają pełną świadomość wszystkiego i wiedzą, jak jest - to pewnie by nam powiedziały. A nie mówią, więc musi być jakiś powód.
Oj, robi się mocny offtop i dziwne tematy.
No wiec juz wiesz, gdzie lezy moj problem  😉 - i tez wiem, ze nie dostane odpowiedzi, wiem tez, ze pewnych rzeczy, tak jak piszesz, nie wolno nam wiedzie, wiem tez, ze niektorz wiedza 'troszke' wiecej i maja zakaz mowienia. Swoja droga wyobrazasz sobei, ze nagle ludzie dostepuja takiej wiedzy? Ja nie - ludzom zazwyczaj wystarcza 'religia', pewnie takie jest zalozenie, musza miec jakis prosty drogowskaz. Ci bardziej niepokorni, dociekliwi, nieusatysfakcjonowani probuja uchylic drzwi od Tajemnicy, niektorym pewnie udaje sie cos dojrzec, pojac, zrozumiec. Tak wiec trzeba szukac swojej drogi, ale temat imo wazny. Moze tez dziwny, bo raczej nie tym zaprzatamy sobie glowe co bedzie z nami, naszymi bliskimi, wolimy trzymac sie bardziej przyziemnych  😉 bezpieczniejszych tematow.
Ja uważam, że my to wiemy. Każdy z nas to wie - tylko w momencie, kiedy się rodzimy, mamy jakby zablokowany dostęp do tej wiedzy. Jednak to, że czegoś nie pamiętam czy nie rozumiem jako "ja-człowiek na ziemi", nie znaczy, że tego nie wiem jako "ja-dusza w drodze". Świadomość tego daje spokój i pewność, że jest sens, nawet jeżeli "ja-człowiek na ziemi" tego sensu nie jest w stanie pojąć.
Chodzilo mi raczej o to, ze niektorzy ludzie wiedza to w trakcie swojego zycia. Stad wczesniej pisalam, ze ci co wiedza maja zakaz mowienia, dokladnie tak uslyszalam od jednego Pana 'nie moge powiedziec' i zasugerowal mi, abym sama pomyslala.... Pewnosc, ze jest sens, nie jest dana wszystkim..
"Zakaz mówienia" tutaj na ziemi... bardziej bym obstawiała, że jeśli ktoś ma naprawdę dużą wiedzę i udało mu się zgłębić pewne rzeczy, to po prostu o tym nie mówi, mając świadomość, że większość ludzi nie ogarnie lub po prostu nie jest na takim etapie rozwoju duchowego, by z tej wiedzy mogli czerpać jakiś pożytek. Co w sumie może być zbieżne z powodami "zakazu mówienia" przez dusze kontaktujące się z drugiej strony...
To trochę chyba tak, jak dawniej było z prorokami różnego rodzaju, część uważała ich za wiedzących, ale znacznie większa część za wariatów, bo nie umieli zrozumieć, więc woleli wykpić.
Z cala pewnoscia 99.9% ludzi, tak jak piszesz, by nie zrozumiala, przerazila sie, wysmiala... Ale ten zakaz mowienia z jednej strony przewija sie dosc czesto - i to dokladnie jako zakaz, z drugiej strony sa cale rzesze ludzi, mniej lub bardziej wiarygodnych, ktorzy w swoich ksiazkach dziela sie chcetnie swoja wiedza na temat tego czego sami doswiadczyli lub dowiedzieli sie 'z pierwszej reki'. Tym ostatnim ufam w ograniczonym zakresie. Mysle, ze fakt, iz nie jestesmy w stanie pojac pewnych rzeczy jest tym co sprawia, ze ta wiedza jest przed nami zakryta. W sumie, pewnie nie jest ona nam az tak potrzebna, wszystko czego sie od nas, ludzi oczekuje, to tego abysmuy zyli z miloscia - szeroko rozumiana. To w zasadzie by rozwiazalo wszystkie problemy ale nie jestesmy w stanie temu podolac, widzimy, czytamy co sie dzije dookola. Wiec, chyba rzeczywiscie, skoro nie potrafimy podolac temu jednemu, nazwe to, przykazaniu, to po co nam grzebac glebiej po szczegoly... Ale nie satysfakcjonuje mnie to. Chce wiedziec, rozumiec  👀
Moim zdaniem "grzebanie głębiej" jest potrzebne. Przy założeniu, że całe koło reinkarnacji to "szkoła", w której mamy się doskonalić, to bez zrozumienia pewnych rzeczy na poziomie duchowym nie uda nam się to. Trochę jak w prawdziwej szkole - zajęcia praktyczne są konieczne, ale bez teorii to jednak ani rusz.  😉
Jestes tak samo wymagajaca i dociekliwa jak ja  😉 Wielu ludzi przyjmuje rzeczy takie jakimi one sa - jednak. Cale narody wierza w reiinkarnacje i znaja powod tego zjawiska, ilu z nich rzeczywiscie pragnie zglebic temat a ile to naprawde robi? Pewnie procent, jak nie promil. Jest takie powiedzenie 'im wiecej zadajesz pytan, tym wiecej dostajesz odpowiedzi', ale niestety, nie zawsze to zadawanie pytan prowadzi do uzystania klarownej, spojnej wiedzy.  Nie zawezajac sie do zglebiania jednego nurtu wiary, pokaze taki rozstrzal, ze mozna sie zlapac za glowe - ja wciaz o tym  😉 Ale, tak, szukanie, pytanie, rozwoj duchowy to na pewno dobra droga  - dla tych dociekliwych - bo miejmy nadzieje, ze oprocz korzysci jakim bedzie wieksza swiadomosc, pewnie tez empatia, madrosc -taka zyciowa madrosc a moze raczej madrosc duszy, to w pewnym momencie cos moze zaskoczyc i puzle poukladaja sie w logiczna calosc - ale to pewnie juz mocno u kresu tej wedrowki. Ja mam, poki co,  wiare, hmm 'patchworkowa'
Asthray, wybacz, może trochę pobieżnie przeczytałam, ale nie zrozumiałam Twojego pytania... Nie atakuje, absolutnie, tylko chciałabym dobrze zrozumieć: czyli nie bedąc buddystą nie można wierzyć w reinkarnację? od razu mówię, że nie jestem ani buddystą, ani katolikiem, ani ateistą. Nie utożsamiam się z zadnym systemem religijnym.
Ja nie mówię, że nie można, bo jak widać można. W dzisiejszym świecie generalnie wszystko można. 😀 Interesowało mnie to z jakich pobudek ludzie wybierają sobie pewien element jakiejś religii czy nurtu filozoficznego i w niego wierzą, nie znając/negując/nie utożsamiając się z całą resztą zasad danej religii, które wraz z reinkarnacją tworzą pewną spójną całość. To mnie interesowało, bo wydaje mi się to mało logiczne.
ale dlaczego z góry zakładać, że kazdy przynależy do jakiejs religii? :kwiatek:
Pisałam, że dziwi mnie to również u ateistów.
dla mnie to cały czas jedno i to samo 😉
na szybko pierwsza z brzegu definicja z wiki:
Ateizm – odrzucenie teizmu lub pogląd bądź doktryna głosząca, że bogowie nie istnieją. W najszerszym znaczeniu jest to brak wiary w istnienie boga, bóstw i sił nadprzyrodzonych, jako sprzecznych z rozumem i nienaukowych, oraz negujący potrzebę religii

ja zdecydowanie ateistką NIE jestem (chyba, że źle rozumiem ateizm), a i nie przynależę do żadnej systemu religijnego. Takiego scenariusza nie bierzesz pod uwagę?
Asthray, naprawdę wierz mi to nie jest atak na Ciebie, ale Twój post po raz kolejny wzbudził we mnie refleksję pt: Dlaczego ludzie tak bardzo się ograniczają/ szufladkują/ definiują: albo jestem katolikiem/buddystą/judaistą (wstaw dowolne) albo ateistą/ agnostykiem. Naprawdę?
Ty chyba dalej nie rozumiesz mojego pytania. 🙂

Nie szufladuję. Pytałam o to dlaczego KTOKOLWIEK (bez znaczenia wyznanie, rasa, płeć itd. 😉 ) wybiera z jakiejś religii JEDEN element, a resztę odrzuca, pomimo tego, że ta reszta tworzy z tym jednym wybranym elementem logiczną całość, a sam element już nie, bo jest po prostu elementem pewnej całości. To tak jakbyś układała puzzle z widoczkiem. Wzięła jeden element i stwierdziła "o jaki fajny widoczek", a resztę byś wyrzuciła, bo ci niepotrzebna, mimo tego, że to całość tworzy ten widoczek. To takie mało rozsądne imho.
Ale w sumie na moje pytanie odpowiedziała mi już Murat. Zgodziłam się z nią, bo ma rację. 🙂

myślę, że dlatego ludziom jest łatwo wierzyć we "własną wersję", że ona pozwala także tworzyć własne zasady i reguły. A każda wiara ma przecież to do siebie, że od wyznawcy czegoś wymaga oraz zawiera w sobie kwestie, które nie zawsze nam się personalnie podobają. Ludzie zaś chcą, żeby było łatwo i przyjemnie, i szukają metod ominięcia tego.
Ty chyba dalej nie rozumiesz mojego pytania. 🙂

nie neguję tego 😉
chociaż Twój ostatni post trochę mi rozjasnił. :kwiatek:

aczkolwiek, muszę nawiązać do tego co napisała Murat, a co dało Ci odpowiedź na Twoje pytanie.

myślę, że dlatego ludziom jest łatwo wierzyć we "własną wersję", że ona pozwala także tworzyć własne zasady i reguły. A każda wiara ma przecież to do siebie, że od wyznawcy czegoś wymaga oraz zawiera w sobie kwestie, które nie zawsze nam się personalnie podobają. Ludzie zaś chcą, żeby było łatwo i przyjemnie, i szukają metod ominięcia tego.
dlaczego "łatwo i przyjemnie"? a może "bardziej zgodnie z samym sobią i swoją prawdą"? dlaczego z góry zakładamy, że istniejące już doktryny (wymyślone równiez przez ludzi) są prawdziwe, a nasze wyłamywanie sie z nich to pójscie na skróty, lenistwo albo strach?
według mnie własnie trudniej jest wierzyc we własną wersję, zastanawiać sie, dociekać, tworzyć własny punkt widzenia. nie bać się. podążanie kropka w kropkę za juz istniejąca doktryną to moim zdaniem wygodnictwo i pójscie na latwizne.
ale chyba ktoś tu juz to w tym wątku pisał.
aaa i jeszcze jedno... według mnie jeśli neguje sie którekolwiek z załozen danej religii to ciężko nazwać się jej wyznawcą. W przeciwnym wypadku zalatuje odrobinę hipokryzją 😉
Są religie, w których nie ma doktryn. W których nawet nie ma boga 🤣 Budda sam powiedział "Nie wierzcie w nic, tylko dlatego, że ja to powiedziałem. Sami sprawdzajcie". A ludzie i tak pytają czy można być buddystą bez medytowania (dla wyjaśnienia- można). Ale nie umiem zasadności tego pytania inaczej tłumaczyć niż lenistwem i wygodnictwem. 😉
Ty chyba dalej nie rozumiesz mojego pytania. 🙂

Nie szufladuję. Pytałam o to dlaczego KTOKOLWIEK (bez znaczenia wyznanie, rasa, płeć itd. 😉 ) wybiera z jakiejś religii JEDEN element, a resztę odrzuca, pomimo tego, że ta reszta tworzy z tym jednym wybranym elementem logiczną całość, a sam element już nie, bo jest po prostu elementem pewnej całości.

Nie do konca.  Pierwszy przyklad z brzegu - to co glosi KK a to co czytasz w Pismie Swietym, to czesto 2 baaatrdzo rozne rzeczy. Juz Luter sie w tym zorientowal i wiemy jak sie to dla niego skonczylo. Ja wlasnie tak ciesze sie z jednego co mowi dana religia a zupelnie nie przemawia do mnie inne rzeczy, albo wrecz cos jest dla mnie nie do zaakceptowania.. Dlaczego - proste - bo religie, doktryny, zakazy i nakazy wymyslili ludzie. Wiec nie czuje potrzeby przynalezec do zadnego Kosciola - z tego prostego powodu ktory podalam wyzej - natomiast wciaz szukam swojej drogi, bo wietrze, ze istnieje Ktos/Cos co nadaje sens calemu zyciu, nie tylko temu ludzkiemu.  I mysle, ze duzo jest takich ludzi jak ja. Nie lubie szufladek, zawsze ograniczaja. Tego szufladkujacego rowniez.  :kwiatek:
Sanna, high five! ładnie ujęłas to co tez chciałam przekazać 🙂
Wendetta, no to juz jestesmy takie dwie, jak pisalam, wiec pewnie jest takich poszukujacych prawdy, celu, sensu duzo wiecej  :kwiatek:
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
19 maja 2015 15:14
Scottie, "Umarli mówią do nas" autorstwa Brune Francois. Świetna jest
Wendetta, no to juz jestesmy takie dwie, jak pisalam, wiec pewnie jest takich poszukujacych prawdy, celu, sensu duzo wiecej  :kwiatek:

to na pewno - w "realu" mam przyjemnosc spotykać coraz więcej takich ludzi. Fajnie by było wiedzieć, że na forum też są 😀
[quote author=sanna link=topic=77922.msg2360379#msg2360379 date=1432044779]
Wendetta, no to juz jestesmy takie dwie, jak pisalam, wiec pewnie jest takich poszukujacych prawdy, celu, sensu duzo wiecej  :kwiatek:

to na pewno - w "realu" mam przyjemnosc spotykać coraz więcej takich ludzi. Fajnie by było wiedzieć, że na forum też 😀
[/quote]

:kwiatek:  moze sie odezwa  😎
W poszukiwaniach nie ma nic złego. W otwartym umyśle także. Jednak jeśli ktoś mi zarzuca szufladkowanie i zamknięty umysł, jednocześnie uważając ze wybiera wiarę w reinkarnacje, bo reszta doktryn buddyzmu mu nie pasuje, to sorry, ale po prostu gada głupoty, bo w buddyzmie akurat nie ma doktryn. Reinkarnacja w buddyzmie jest elementem całej układanki, wiec dlatego akurat zadałam tutaj to pytanie. Mam jednak wrażenie, ze swoje poszukiwania ograniczylyscie do 3 najwiekszych religii, a główna motywacja jest niechęć do chrześcijaństwa (to akurat rozumiem). Niemniej trzymam kciuki za dalsze poszukiwania i spadam do swoich zajęć! Miłego popołudnia  :kwiatek:
W poszukiwaniach nie ma nic złego. W otwartym umyśle także. Jednak jeśli ktoś mi zarzuca szufladkowanie i zamknięty umysł,

Asthray, to nie bylo do mnie, mam nadzieje? Rzeczywiscie pisalam, ze szufladkowanie jest niewskazane, bo ludzie to jednak nie faktury  😉 a  sam szufladkujacy zamyka sie na dostrzezenie w drugim czlowieku tego co moze byc interesujacego i dotychczas nie za bardzo znajomego, pissalam ogolnie i chyba mozna sie ze mna zgodzic. Natomiast nie napisalam niczego - mam nadzieje - co mogloby Cie urazic, jesli cos tak wlasnie odebralas, to przepraszam, rowniez za zle ubranie w slowa tego co mialam na mysli  :kwiatek:
Tak samo napisalam cos o reinkarnacji, ale reinkarnacja to nie tylko domena Buddyzmu, o samym Buddyzmie nie wiem nic, wiec nigdy bym nie osmielila sie krytykowac czegos nie majac zielonego pojecia co to w ogole jest..  🙄  :kwiatek:
Wiec mam nadzieje, ze to jednak nie bylo adresowane do mnie jako odpowiedz na moje posty albo jest to po prostu nieporozumienie...

dlaczego "łatwo i przyjemnie"? a może "bardziej zgodnie z samym sobią i swoją prawdą"? dlaczego z góry zakładamy, że istniejące już doktryny (wymyślone równiez przez ludzi) są prawdziwe, a nasze wyłamywanie sie z nich to pójscie na skróty, lenistwo albo strach?
według mnie własnie trudniej jest wierzyc we własną wersję, zastanawiać sie, dociekać, tworzyć własny punkt widzenia. nie bać się. podążanie kropka w kropkę za juz istniejąca doktryną to moim zdaniem wygodnictwo i pójscie na latwizne.
ale chyba ktoś tu juz to w tym wątku pisał.
aaa i jeszcze jedno... według mnie jeśli neguje sie którekolwiek z załozen danej religii to ciężko nazwać się jej wyznawcą. W przeciwnym wypadku zalatuje odrobinę hipokryzją 😉


Podoba mi sie to co napisalas w swoim poscie  :kwiatek:
dlaczego z góry zakładamy, że istniejące już doktryny (wymyślone równiez przez ludzi) są prawdziwe, a nasze wyłamywanie sie z nich to pójscie na skróty, lenistwo albo strach?
według mnie własnie trudniej jest wierzyc we własną wersję, zastanawiać sie, dociekać, tworzyć własny punkt widzenia. nie bać się. podążanie kropka w kropkę za juz istniejąca doktryną to moim zdaniem wygodnictwo i pójscie na latwizne.

Nie do końca. Tworząc własną wersję według własnego punktu widzenia, człowiek prędzej czy później zaczyna dokonywać konstrukcji umysłowych mających zamaskować szukanie własnego dobra i własnej korzyści. Mówię tutaj o kwestiach skomplikowanych, których często sami sobie nie uświadamiamy. Tworząc własną koncepcję, człowiek prędzej czy później ustawi ją tak, żeby ostatecznie i finalnie wszystko w niej było dla niego korzystne.
Żaden system religijno-filozoficzny na świecie nie jest stworzony tak, by pasował do ludzi. Ponieważ on jest drogowskazem, to ludzie mają podążać według drogowskazu, nawet jeśli pokazuje trudną drogę, na której nie wszystko nam się podoba. Jeżeli obrócimy sobie drogowskaz, by pokazywał tam, gdzie chcemy, to pozornie będzie wyglądał tak samo, ale w rzeczywistości stanie się drogowskazem fałszywym.
Murat-Gazon, ale my caly czas z Wendetta o tym, ze nie chcemy podazac droga gdzie nam sie wiele rzeczy nie podoba i mamy do tego prawo, z drugiej strony rowniez nie chodzi nam o to aby podazac tam gdzie sie nam podoba bo sobie same jaka ulude stworzymy. Wiec troszke nieporozumienie i bez sensu z tym dyskutowac. My piszemy o poszukiwaniach a nie probach stworzenia wlasnej religii. Chociaz, moze, to nie bylby glupi pomysl, idac np w slady takiego pana Osho  😉 zartuje, zeby nie bylo. Ja nie chce isc jak owca w tlumie innych owiec - przepraszam od razu, nikogo ani zadnej religi nie mam tu na mysli, chodzi mi o nie podazaniu bezmyslenie - z mojej strony -  po wygodnej, utartej sciezce myslowej. Ja chce sie zakochac w tym co mam nadzieje bedzie mi kiedys dane odkryc, chce calym sercem zjednoczyc sie z tym a nie odbebnic coniedzielny obowiazek. Kazdy ma swoja droge do Boga. Dla jednych utarta, sprawdzona droga jest tym czego wlasnie potrzebuja, inni placza sie troszke po manowcach w poszukiwaniu tego do czego im w duszy teskno. A jeszcze inni w ogole tego ani owego nie potrzebuja, nie ich czas. I raz jeszcze - nie bylo moja intencja obrazenie niczyich uczuc  :kwiatek:
No i ten drogowskaz, czy nie jest on taki sam we wszystkich wierzeniach / religiach - chodzi mi o ten najpierwszy - MILOSC? Ja chce znalezc wlasnie Zrodlo..
edit wyciety fragment i przeniesiny do postu ponizej
sanna a to insza inszość  :kwiatek:
"Odbębniania niedzielnego obowiązku" ja też nie uznaję. Doskonale rozumiem za to poszukiwania, wątpliwości, zastanawianie się i rozważanie na tysiąc sposobów, porównywanie odniesień do danego zagadnienia w różnych wierzeniach i wyznaniach - bo sama to robiłam, po to, by w końcu znaleźć to, z czym można się właśnie zjednoczyć całym sercem. Ale miałam po drodze zarówno etap negacji totalnej wszystkiego, jak i etap odrzucania tego czy tamtego w myśl "bo mi się nie podoba", także i to rozumiem.
Z drugiej strony przejście przez coś takiego spowodowało też, że zupełnie przestałam zwracać uwagę na to, jakie wyznanie kto deklaruje - katolik, muzułmanin, buddysta, shintoista, ateista, wszystko jedno. Patrzę tylko na to, jakim człowiekiem jest i jakimi zasadami się w życiu kieruje, bo to świadczy najpełniej o tym, kim kto jest. Można deklarować dowolne wyznanie i nie wiedzieć o nim niczego, być właśnie "owcą w tłumie", mało tego - łamać zasady, których powinno się przestrzegać zgodnie z deklarowaną religią, a można mieć problemy z konkretną deklaracją, a być osobą szczerze i głęboko wierzącą i starającą się całym życiem tę wiarę potwierdzać.
Sama miałabym nie lada problem, gdyby kazano mi się określić jednym konkretnym terminem.
Nie moge skonczyc..  🙄 🤣
zastanawiam sie, czy musimy przynalezec do jakiejs religii aby trafic do, nazwijmy to umownie, Nieba, Boga? Znam ludzi nie wierzacych, zadeklarowanych ateistow - sa to ludzie o tak wysokim morale, tak czystego dobrego serca, ze mysle, ze jednak nie przepadna gdzies w czelusciach z powobu braku 'biletu do nieba'. Znam tez ludzi wierzacych i gorliwie praktykujacych, i boje sie ich - bez wchodzenia w szczegoly. Wiec jak to jest z ta religia? Potrzebujemy jej czy wystarczy, ze mamy, nawet o tym nie wiedzac - jak w przypadku tej przyjaciolki -ateistki, odcisk Boga w sercu?

edit. pisalysmy rownoczesnie i chyba w dosc podobnym duchu

[quote author=Murat-Gazon link=topic=77922.msg2360477#msg2360477 date=1432056363]
Z drugiej strony przejście przez coś takiego spowodowało też, że zupełnie przestałam zwracać uwagę na to, jakie wyznanie kto deklaruje - katolik, muzułmanin, buddysta, shintoista, ateista, wszystko jedno. Patrzę tylko na to, jakim człowiekiem jest i jakimi zasadami się w życiu kieruje, bo to świadczy najpełniej o tym, kim kto jest. Można deklarować dowolne wyznanie i nie wiedzieć o nim niczego, być właśnie "owcą w tłumie", mało tego - łamać zasady, których powinno się przestrzegać zgodnie z deklarowaną religią, a można mieć problemy z konkretną deklaracją, a być osobą szczerze i głęboko wierzącą i starającą się całym życiem tę wiarę potwierdzać.

[/quote]
o to to  :kwiatek: Nie definicje nie deklaracje, nie przynaleznosc- nieprzynaleznosc ale wartosc czlowieka  😎
Moim zdaniem do żadnego systemu religijnego przynależeć nie trzeba. One są drogowskazami, ale jeżeli ktoś umie sam odnaleźć drogę i nią pójść, to brak drogowskazu nie umniejsza wartości podróży. Ludzie od zawsze tworzyli drogowskazy, bo tak jest zwyczajnie łatwiej przekazać pewne prawdy, ale można je przecież odkryć także samemu.
Zresztą, skoro zmierzamy do Boga, to znaczy, że On widzi, którędy każdy z nas idzie. I wydaje mi się, że raczej w Jego oczach to się liczy, a nie metki z napisem "chrześcijanin/buddysta/ateista" itp. Jeżeli ktoś czuje istnienie Boga, nie nazywając Go tak, i żyje zgodnie z tym przeczuciem, to powinno być absolutnie wszytko, co jest potrzebne, by do Niego trafić.
Amen!  😎  :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się