Kto/co mnie wkurza na re-Volcie? Reaktywacja ;)

blucha Wtedy chyba nie byłbym taki wygadany.  😀
famka   hrabia Monte Kopytko
10 września 2014 14:25
no raczej nie, dla mnie to obrazek z Barejowskich komedii mocno zakrapianych winem patykiem pisanych

nie mówię o tym czy tak się dzieje czy nie bo tak się dzieje w wielu domach, tylko ludzie oczy zamykają i przechodzą obok
mówię o tym że takie frazesy mówione głośno w różnym towarzystwie, robią przeogromną krzywdę 
Zauważ jednak proszę jak często Ci którzy nie widzą w klapsach niczego złego mówią:  "bez klapsów" się nie da. Ja dostawałam(łem) i wyszłam(wyszedłem) na ludzi.
Coś w tym jest - nie sądzisz ?


No wlasnie moze nic w tym nie ma (nie mowie o ofiarach znecania sie ze zrytymi do dna beretami), tylko tyle, ze ci nie bici, nie umieja bic, a ci bici bic umieja. Jezeli ktos dajmy na to mowi "mialem osobiste doswiadczenie z chodzenia po gorach i mam takie i takie zdanie na ten temat", to sie mu nie wmawia przeciez, z to wynik traumy gorskiej, a czlowiek co nigdy w gorach nie byl traumy nie ma i wie lepiej co o gorach sadzic. Dopiero jak ktos dostal w skore, to jego doswiadczenie i opinia jest na bank nic nie warta. Ciekawa rzecz napisala kiedys nasza kolezanka Dzionka, ktora jest psychologiem, ze wsrod pewnej grupy ludzi na warsztatach niewielu mialo zal do rodzicow o klapsa, za to wiekszosc miala zal o zupelnie inne rzeczy.

Ja tez z tych co uwazaja, ze sa duzo lepsze metody wychowania niz klapsy ale nie widze powodu robienia z klapsow fetysza bo dziecko latwiej skrzywdzic slowami.
Re-volta przestała mnie wkurzać 🙂 Ciekawie się ostatnio zrobiło.
Tak sobie myślę, co takiego się dzieje? Wymyśliłam, że doznajemy zmian cywilizacyjnych, które umykają świadomości.
"Kiedyś", o dziwo, "wolność" była znacznie większa. Pod postacią "dulszczyzny" czy pochodnych. Wolno ci było wszystko, o ile nikt o tym nie wiedział 🙂 A KTO miał wiedzieć?
Oficjalnie obowiązywały rygorystyczne normy. Rygoryzm tych niepisanych norm ("jak można mieszkać ze sobą przed ślubem???" np.) dawno prysnął. Bo... szerzy się wiedza o innych, odmiennych ludziach. O ludzkich, decyzjach, wyborach, obrazach życia. O... nieponoszeniu konsekwencji za cokolwiek, co prawnie jest dozwolone (ba! za wiele rzeczy nieprawnych także).
Ktoś podał (w dzieciowym?, bobek - ty?) przykład bęcków sprawianym przez małpy małpom za sięganie po banany. Eksperyment o kulturze.
Wychodzi, że dziś szybko się dowiadujemy, że po banany sięgać można 🙂 I tak jakby walczyły ze sobą: chęć sprawienia bęcek "bo tak", a wiedza, że po banany sięgać można bezkarnie 🙂
Coś dziwnego się dzieje. Im więcej można, tym silniejszy wydaje się nacisk, że "w jedynie słuszny sposób". Jakby nacisk społeczny był stałą. Constans. Wbrew wszystkim zmiennym.
O, dziękuję za powołanie się na mnie, bo właśnie nadrobiłam zaległości i chcę dorzucić swoje 3 grosze. Wywód oprę na mojej pracy z dziećmi w poradni psychologiczno-psychatrycznej i od niedawna w gimnazjum jako psycholog szkolny.

Trochę obserwuję to forum i co ludzie piszą o swoich dzieciach, swoich planach na ich wychowywanie, opisują swój stosunek do sytuacji jakie widzieli... I jakoś tak zarzekanie się "bicie jest ok"/"dzieciak z ADHD nie będzie bił mojego dziecka"/"bicie to najgorsza rzecz jaką można dziecku zrobić" - wszystko to wydaje mi się jakieś strasznie nadmuchane emocjonalnie i przypisane temu jest zbyt duże znaczenie w stosunku do innych rzeczy, które gdzieś tam te same osoby mają do obejrzenia u siebie. Wiecie, tak jak by wygodny, nośny temat zasłaniał to, czym naprawdę mogą skrzywdzić swoje dzieci. I ja wciąż podtrzymuję, że jeśli dziecko nie jest katowane, to w pamięć zapadają (i wyrządzają krzywdę) słowa, a nie te klapsy. Nie zmienia to absolutnie mojego stosunku do bicia dzieci - nie należy dzieci bić, bo nikt nie ma prawa bić nikogo, bez względu na to czy ta osoba ma 3 lata czy 50. I tak, klaps to bicie, a nie dwie odrębne kategorie. Tak z zasady - dla mnie to nie jest temat do dyskusji (tzn. jest np. na forum, ale w moim światopoglądzie nie ma tu miejsca na rozważania).

Z mojej praktyki (jeszcze dość skromnej, ale intensywnej i dynamicznej 🙂 ) mogę napisać tak bardzo bardzo skrótowo, że kiedy dziecko ma jakiś problem (a przychodzą dzieci lękowe, agresywne, nie słuchające się, z trudnymi zachowaniami, z zaburzeniami nastroju/snu/wypróżniania, itd.) to przyczyny najczęściej są 3, jeśli by tak je zebrać w duże kategorie i mocno uprościć - albo wszystkie razem albo jedna czy dwie.
Pierwsza to prawy czysto medyczne. Zawsze proszę o konsultację u neurologa, a czasem i lekarza odpowiedzialnego za to, co u dziecka "nie działa" - no i np. dziecko nie słuchające polecań okazało się niedosłyszące, dziecko moczące się urolog zdiagnozował jako mające zbyt mały pęcherz jak na wiek, dziecko wyjące w szkole i rzucające się na podłogę ma wrzody dwunastnicy :O I co by tu terapia psychologiczna dała? Czasem też proszę o konsultację z psychiatrą (z którym pracuję w zespole) i zapisanie leków - najczęściej u dzieci ogromnie lękowych (z mutyzmem selektywnym) i z tym nieszczęsnym ADHD. W przypadku tych drugich nie po to, żeby rodzice/nauczyciele mieli spokój tylko po to, żeby - zanim mózg dziecka nie dojrzeje - nie wpadło ono w tak niską samoocenę, że za dwa-trzy lata zacznie ćpać, ciąć się, pójdzie w długą z domu. Bo tak często niestety jest w przypadku dzieciaków z ADHD.
Druga przyczyna to rodzice z naprawdę bardzo niskimi kompetencjami rodzicielskimi. Starają się, dwoją i troją, ale robią to strasznie nieudolnie i dzieciaki pięknie to manifestują na zewnątrz. Tu znów poza "terapią" dziecka zapraszam na kilka wizyt rodziców i ostro szkolę krok po kroku a potem opowiadają jak wychodzi. To jest wdzięczna część mojej pracy, bo przy współpracujących rodzicach efekty są z tygodnia na tydzień i aż miło patrzeć jaka im się harmonia w domu robi. Tylko podkreślam, że są to ciepli, starający się bardzo rodzice.
Trzecia przyczyna - najgorsza i najtrudniejsza do pracy. Rodzice z własnymi nieprzepracowanymi sprawami nieświadomie robiący dziecku ogromną krzywdę. O ile dzieci tych rodziców bez umiejętności, ale starających się są niegrzeczne, ale szczęśliwe, tak dzieci rodziców z trzeciej grupy hodują właśnie wkurwa, którym siekną nie wiadomo kiedy i nie wiadomo jak. Tu chodzi o rodziców bardzo kontrolujących, ale nie w wyniku własnych przemyśleń, tylko "bo mnie ojciec pilnował i miałam siedzieć w domu a nie się szlajać i wyszłam na ludzi, to teraz ty też tak siedź!", rodzice oceniający i krytykujący, niezadowoleni z dziecka - taka warunkowa miłość, chociaż nigdy tego nie przyznają, rodzice wycofani - zajęcia swoimi sprawami - rozwodem, szukaniem innego partnera, rozwojem kariery - i chodzi o niedostępność emocjonalną głównie. Często widzę, że matka nie pracuje i spędza z dzieckiem całe dnie, ale tylko "ciałem". W ogóle takie przekazy pokoleniowe, które są destrukcyjne (typu chłopcy są bardziej wartościowi niż dziewczynki albo cały ojciec z tego mojego syna - a ojca nienawidzi) produkują wściekłe, zahukane albo zupełnie niewidzialne osoby. W tej kategorii umieściłabym wszystkich rodziców, którzy przybierają jakiś schemat wychowywania (często wzięty z rodziny pochodzenia) i bezrefleksyjnie go stosuję, nie weryfikują, nie rozmyślają - czasem próbują, ale wnioski są przykre i szybko je czymś przykrywają.

Reasumując ten ogromy OT, nie o bicie tu się rozchodzi (bo bić i tak nikogo nie wolno), ale o całokształt tego, jak rozumiemy wychowywanie dzieci i kim te dzieci w zasadzie dla nas są - czy jesteśmy bardziej ich ciekawi, chcemy pomóc się rozwijać przy okazji ostrzegając gdzie lepiej nie zachodzić, czy mają działać od A do B i od B do C, bo... bo właściwie sami nie wiemy dlaczego.
Bardzo ciekawy wpis Dzią, az dalam siostrze do poczytania, tak o. Dzieki ci.
faith, cieszę się 🙂
Zauważ jednak proszę jak często Ci którzy nie widzą w klapsach niczego złego mówią:  "bez klapsów" się nie da. Ja dostawałam(łem) i wyszłam(wyszedłem) na ludzi.
Coś w tym jest - nie sądzisz ?


Tak często? Wydaje mi się, że wcale nie. To nie jest tak, że bez klapsów się nie da. Ale są takie sytuacje kiedy klaps, kiedy kara fizyczna dostosowana do wieku dziecka... kurcze, wiem jak to brzmi, macie prawo się przyczepić... jak to napisać? Łopatologicznie - chcę, żeby dziecko poczuło lekki dyskomfort fizyczny, lekki ból, więc dostosowuję go do wieku, masy, jakości odbierania bodźców przez system nerwowy. Dlatego jednak będę się upierać, że bicie to co innego niż klaps czy uszczypnięcie. Czasem bodziec fizyczny jest potrzebny, żeby się przebić. Żeby zatrzymać inne procesy w systemie nerwowym. To tak jak osobom z autyzmem czy z zespołem Aspergera potrzebują silnego zewnętrznego bodźca, żeby uspokoić to co w nich szaleje... Kurczę, czuję, że nie umiem tego dobrze opisać, co chciałabym wam przekazać. wrrr...
W każdym razie - bez klapsa się da, ale są sytuacje kiedy jest uzasadniony. Oby było ich w każdej relacji rodzic-dziecko jak najmniej.
Uzywanie przewagi fizycznej nad slabszym zawsze bedzie porazka wychowawcza. Nie ma zadnego uzasadnienia dla klapsa. Podobnie jak nie ma uzasadnienia dla znecania sie psychicznego, slownego. Powstrzymac zachowania i sprawic, zeby mlody czlowiek sie zastanowil nad swoim postepowaniem bez klapsa jest osiagalne, zapewniam. Inaczej w szkolach nadal nauczyciele mogliby bic dzieci.
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
10 września 2014 18:51
zen, dzięki za głos pedagogiczny, bo już tu padł tekst, że niedzieciate guzik wiedzą i klapsy stosować trzeba.
Dzionka aś Ty mądra  :kwiatek: aż żałuję, że nie mam Ciebie tu bliżej. Bo aktualnie pomykam z moim dziecięciem do psycholożki w związku z olewactwem męża.
BASZNIA   mleczna i deserowa
10 września 2014 20:23
zen, przepraszam, ale po pierwsze do pewnego wieku dzieci nie da sie niczego osiagnac rozmowa, bo zwyczajnie dziecko nie rozumie, a po drugie w takim wlasnie przypadku uzywa sie przewagi fizycznej-na przyklad pok wystawia za drzwi, mozna przytrzymac itp. A dokladnie napisalas, ze uzycie tej przewagi fizycznej to porazka wychowawcza. A wziecie awaryjne na rece wyryuwajacego sie dzieciaka? Retorycznie pytam, no ale bez przesady.
Basznia, nie musisz mnie przepraszać. Ale jak już zaczynasz porównywać gruszki z jabłkami, to nie ze mną, szkoda mi czasu na takie akademickie rozważania 😉 jak dla Ciebie klaps i wystawienie za drzwi, awaryjne złapanie dziecka, to to samo, to naprawdę nie mamy o czym rozmawiać 😉
zen, mogłabyś jednak uważać co piszesz. Bo WSZYSCY używamy przewagi fizycznej nad dziećmi. Choćby ściągając kołdrę, gdy młody olał budzik.
Sprawianie bólu rzecz inna. A czy ból fizyczny jest tym najgorszym? To już tomy można pisać/napisano.
BASZNIA   mleczna i deserowa
10 września 2014 20:47
Uzywanie przewagi fizycznej nad slabszym zawsze bedzie porazka wychowawcza.

No nie mamy, nie sadze, zebysmy sie do czegokolwiek przekonaly, chodzilo mi o to, co dokladnie napisalas-przewaga fizyczna i jej wykorzystywanie jest najzupelniej naturalne.
Nic w tym akademickiego, ze zeby wystawic za drzwi, to trzeba zlapac za ramiona i nakierowac, czesto sila. I jeszcze zapobiec otwarciu drzwi przez wystawionego osobnika. Siłą. Jak dla mnieto akurat-gorsze rozwiazanie, okrutniejsze. Przy czym nikomu nie bronie, moim zdaniem nalezy do arsenału dzialan akceptowalnych, zeby bylo jasne.
Jakoś mnie halo nie dziwi, że akurat Ty przyleciałaś z postem 😎 Uważam na to, co piszę, przewaga fizyczna w kontekście używania siły do zadania bólu (klapsa), bo chyba o tym rozmawiamy, a nie o jakimś pitoleniu o kołdrach i olewaniu budzika. Moje dziecko na budzik nie sika, jak Twoje tak, to współczuję. Oj, a może nie o takie olanie Ci chodziło..? Uuuupsik. Wyrażaj się jaśniej i uważaj na to, co piszesz 😎
Averis   Czarny charakter
10 września 2014 21:27
A może ten ból jest tylko Iluzją w niezmierzonym oceanie Życia?
Bardzo możliwe. Wtedy trzeba iść kopać rowy.

Idę sobie, zanim wkurzy mnie coś w wirtualnym świeci forumowym 😉
nie utożsamiałabym "przewagi fizycznej" z "klapsem". to nie jest równoznaczne i równoważne.

bardzo często używam mojej przewagi fizycznej. BARDZO. bo moje dziecko jeszcze za małe, żeby zrozumieć ale już dość duże, żeby przemieszczać się bardzo sprawnie. Gdyby nie moja przewaga fizyczna - słowa nie wystarczyłyby, żeby zatrzymać ją biegnącą przed siebie. Nie reaguje. Muszę ją złapać/podnieść/przytrzymać.

czasem zdarza mi się trzymać ją bardzo mocno. Bo zatrzymana i "zabroniona" czegoś - przewala się do tyłu z impetem. Najczęściej waląc łbem w podłogę. więc przestałam ją delikatnie przytrzymywać tylko od razu łapię pod pachy bardzo mocno i podrywam do góry - żeby sobie nie rozgruchotała mózgu. Na rękach też często muszę ją trzymać, bo się wyrywa. A odpychając się i wijąc jak piskorz... upadek z 150 cm to nie jest mój wymarzony scenariusz.
zen, gdybyś tylko ty popełniała taki błąd to bym... olała.
"Olać coś/kogoś - nie przejmować się czymś/kimś, ignorować".
Ty, gdy idziesz do WC, to idziesz olać? Ciekawe. I lingwistką jesteś?
Bzdurę napisałaś. A bronisz się kontekstem.
Rety, rety, ileż to wykorzystywania przewagi fizycznej nad słabszym jest w sporcie! W piłce nożnej np.
Gdybyś napisała: Bicie dzieci to porażka wychowawcza, a klaps nie jest niczym innym niż bicie - nie byłoby sprawy.
To nie jest czepianie się słówek, chociaż tak wygląda. Chodzi o to, że w życiu słabszy prawie nigdy nie jest szczególnie chroniony. To właśnie rodzice (i wychowawcy) mają chronić dziecko, to jest szczególna sytuacja, dlatego krzywdzenie dziecka w tym kontekście jest wyjątkowo paskudne. Natomiast zarówno przewagę fizyczną wykorzystujemy, jak i przemoc stosujemy - w celu ochrony właśnie. Odsyłam do definicji przemocy - ale nie z "niebieskiej linii".
"Przemoc w rodzinie" to zbyt daleko posunięty skrót myślowy. W żadnej rodzinie nie obywa się bez przemocy, w żadnej. W każdej masę rzeczy wykonuje się pod naciskiem bliskiego, nie dlatego, że właśnie tak się chce. Przytrzymujesz niemowlę, żeby sprawniej zmienić pampersa - stosujesz przemoc. I wykorzystujesz przewagę fizyczną.
Nie przyjmuję "argumentu", że "przecież to się wie".
Patrząc na to ze strony dziecka - współczuję dzieciom, których rodzice są zwolennikami "klaps to nie bicie, klapsa można dać". Może wy mieliście w sobie tyle sił, że "wyszliście na ludzi", ale każde dziecko jest inne i niektórym może być z tym ciężko 😉 I nie wiem czy to taka metoda dobra (wszystko piszę tak ze strony dziecka) - ja bym nie miała ani trochę szacunku do rodziców gdyby mnie bili/dawali klapsy (dla mnie to bicie, ale żeby nie było nieporozumień)/rozwiązywali problemy ze mną (albo raczej ze sobą...) przez agresję. Raczej bałabym się i zamknęła w pokoju/wyszła i za szybo nie wróciła. Nie wiem czy to by było rozsądne czy nie. No i oczywiście mam na myśli już raczej trochę starsze dziecko (powiedzmy w wieku podstawówki, jakaś no już 4 klasa i więcej).
Może dziwnie to zabrzmi, ale jestem za te kilka klapsów wdzięczna moim rodzicom. Wiem, że mi się należały. Nauczyły mnie czegoś. Nauczyły, że ponosi się konsekwencje swoich czynów. Nie umiem określić kiedy to dostałam ostatniego. Czy byłam starszym czy młodszym dzieckiem. Chyba w Twoim rozumieniu młodszym, może ok. 3 klasy. Wiem, że złamałam ich zakazy, które miały na celu chronienie mojego zdrowia i bezpieczeństwa. Wiem, że się stawiałam dla samego stawiania się i w zaperzeniu nie przyjmowałam argumentów.
Nie, nie umniejszyło to mojego szacunku do nich.
Tak, było to z ich strony rozsądne, bo ochroniło mnie w przyszłości.
Ich metodą zawsze była rozmowa, tłumaczenie. Ale nawet najspokojniejsze, najgrzeczniejsze i inteligentne dziecko ma te momenty kiedy próbuje się zmierzyć z rodzicami. Liczy się wtedy tylko upór, a nie odniesie do jakichkolwiek wartości. I jeśli dziecko naraża siebie, pomimo wyraźnych zakazów (które rodzic jak najbardziej ma prawo, a nawet obowiązek nakładać), to czasem trzeba nim "potrząsnąć". 
kara ma być konsekwencją świadomie złamanego zakazu, musi byc natychmiastowa i spodziewana... i przyznam, że nigdy nie musiałem jej wykonać, mój szczery smutek i werbalna refleksja "że niestety zaraz będę musiał wykonać egzekucję zapowiedzianej kary" zawsze są skutecznym hamulcem. ZAWSZE!
Ascaia, dlatego napisałam, że jedni sobie radzą, drudzy nie 😉 Moi na szczęście znaleźli skuteczne sposoby (poza sposobem taty na moje wybrzydzaniu w jedzeniu - "będziesz głodna to wszystko zjesz", do dzisiaj wole być głodna, niż zjeść coś czego nie lubię :lol🙂 bez używania agresji, mam do nich ogromny szacunek i z tego względu nie robię rzeczy wbrew ich zakazom, oczywiście jak już zmądrzałam, bo jak byłam mała to jeszcze tak nie myślałam za dużo. 😉

edit:
o właśnie. Kary to chyba jeden z dobrych sposobów, przynajmniej na mnie działał. Wolałam być grzeczna, niż mieć karę i nie robić czegoś, co lubiłam 😉
... skąd przekonanie, że kara fizyczna musi być podszyta agresją? ja np uważam, że kara chłosty w KK byłaby o wiele zdrowsza, niż wysyłanie nieletnich do garowni. przecięta skóra na plecach się zagoi, a ze złamanym w Szkocji moralnym kręgosłupem już tak nie jest.
Drugi raz chyba biore w udzial w dyskusji na temat klapsow/bicia i dalej nie jestem przekonana i dalej wielu rzeczy nie wiem. Dla mnie to jednak jakas wspolczesna fiksacja na tle przemocy. Do mnie nie przemawia fakt, ze przylozenie w pupe to cos tak dramatycznie zlego, ze trzeba w czambul potepiac rodzica, ktoremu sie przydarzylo, conajmniej jakby to byl nowy faszyzm czy cos. Ze trzeba bylo wymyslac nowe prawo, penalizujace rodzicow wlasnie za klapsy. Ktos tu pisal, ze klacz uzywa nieraz zebow w stosunku do zrebaka, oczywiscie ludz to nie zwierze i standardy sa inne ale niech mi ktos wytlumaczy dlaczego moje (i inne dzieci z tego co przyszlo mi zauwazyc) bije mnie i ojca swego, mimo tego, ze nigdy nie mialo stycznosci z biciem, nigdy go nie doswiadczylo i nigdy nie widzialo? Nigdy nawet nie bylo mu grozone? A mimo tego, przychodzi i wymierza nam klapsy, w sensie pacnie czasami reka gdzie popadnie. Gryzie tez czasem miski z calej sily i az sie wtedy trzesie 😉 A kiedys jak sie dobrze wkurzyla to darla sobie z wlasnej glowy wlosy. Ja mysle, ze ludzie to nie sa rozowe misie, agresja i przemoc jest im jakos widac przyrodzona, a jezeli tak, to trudno mi uwierzyc, zeby czlowiek nie mial zadnych mechanizmow obronnych wobec przemocy i tak po prostu sie rozsypywal po jednym pacnieciu w zadek. Biore udzial w tej dyskusji wlasciwie tylko z tego powodu, ze ktos wymyslil to durne prawo o karaniu za klapsy i ze wiele osob to prawo chwali. Bo to, ze sie rodzicow poddaje krytyce to dla mnie jasne i pozyteczne. Natomiast bylo pare przykladow, typu Bajkowscy, ze niby dla dobra dziecka cos tam, a tak naprawde dziecko sie nacierpialo dopiero kiedy wkroczylo panstwo i np sila wyciagalo dzieciaka ze szkoly, zeby go zawiezc do bidula. Kurcze, ja nie wiem jakie to musialyby byc klapsy, zeby przebic akcje typu dorosli panowie policjanci zabieraja mnie sila gdzies gdzie nie ma nikogo kto mnie kocha i nie moge wrocic do rodzicow przez X dni. Po prostu ten dom musialby byc niezla melina. A chyba nie byl bo sprawe tym rodzicom umorzono, dzieciaki oddano.

Druga sprawa, co do ktorej mam watpliwosci, to klaps kiedy czlowiek straci kontrole i podaje przyklady podawane tutaj na forum, w sensie z zycia. Ze dzieciak bawi sie w niebezpieczny sposob (zagrozenie zycia) i rodzic go pac w tylek, a drugi, ze starszak zamierza kopnac niemowlaka w glowe i rodzic go tez pac w tylek. Z bezsilnosci. No tak czytam, ze to straszliwie oburzajace i jak tak mozna, no ok. Wiadomo, ze niefajnie ale nerwy puscily, nobody is perfect. Rzeczywsicie jest to zbrodnia i trauma dla dziecka na cale zycie, zbiles to bedzie bilo itd? Nie da sie tego naprawic jakos? Bo szczerze mowiac wolalabym dostac i wiedziec, ze rodzicowi sie wypslo, ze sie zdarzylo, ze to nie norma mojego rodzica, niz otrzymywac jakies programowe kary, ktore nawet nie sa biciem ale sa taka na zimno zaplanowana i dotkliwa egzekucja. Czy tak naprawde nie liczy sie caloksztalt relacji, a nie pojedyncze sporadyczne wydarzenia? No ale dzieckiem juz nie jestem, moje wlasne ma dopiero 2 lata, moze sie tu myle.

I jeszcze sie odniose, do metody pokemon. Ja nie krytykuje bo jestem na innym etapie i moje dziecko jeszcze nie wymaga zadnych drastycznych krokow, a za rok to ja moge miec juz inne spojrzenie. Wyrazam tylko pewna watpliwosc. Ja na dzien dzisiejszy nie wyobrazam sobie zrobic mojej corce niczego gorszego niz wystawic ja za drzwi, do drugiego pokoju i te drzwi zamknac. Po prostu nie umiem sobie wyobrazic gorszej rzeczy i wolalabym ja chyba trzepnac, niz to. Jak ja tato zanosi w celu uspokojenia do drugiego pokoju i tam z nia usiluje rozmawiac, to jest juz taki zal, ze nie wiem.

I z gory prosze osoby postrzegajace zero-jedynkowo, nie wmawiac mi ze namawiam do bicia albo twierdze, ze to cos dobrego czy jakies rownie skrajne oceny bo niczego takiego w moim poscie nie ma. Ja tylko widze w reakcji na to zjawisko przesade.
Bo szczerze mowiac wolalabym dostac i wiedziec, ze rodzicowi sie wypslo, ze sie zdarzylo, ze to nie norma mojego rodzica, niz otrzymywac jakies programowe kary, ktore nawet nie sa biciem ale sa taka na zimno zaplanowana i dotkliwa egzekucja.ja tam wolę jednak konsekwentną, przewidywalną i programową sprawiedliwośc, zamiast "zdarzeń" świadczących o "zmeczeniu" dzieckiem. traktuję Marysię "jak dużą", dokładnie tak jakbym chciał sam być traktowany!
dziś np w szkole przy nauczycielce, miałem z własnym dzieckiem spór o to kto uszkodził długopis, ja czy Marysia. w sprór wtrąciła się nauczycielka tekstem: "Tata ma rację, bo tata się nie myli", jakie było wielkie jej zdziwienie, kiedy od razu przy dziecku zaprzeczyłem i powiedziałem że też się myle i Marysia o tym wie doskonale, b zawsze ją wtedy przepraszam... natomiast Marysia przyznała, że tym razem właśnie to ona przeprasza, bo zepsuła długopis, ale sie wstydziła przy "Pani" przyznać.
... cóż, mam nadzieję, że nauczycielka kupiła lekcję. 😉
ps kara fizyczna, naprawdę nie musi i nie powinna być wyładowaniem emocji, sprzedana "na zimno" jest straszniejsza i co ważne, to wtedy kara jest straszna, a nie egzekutor  😉
Libeerte, moi rodzice też wychowali mnie bez agresji fizycznej.
Bo w to, że Twoi nigdy nie użyli w stosunku do Ciebie jakiejś formy agresji, np. złości zamanifestowanej krzykiem czy przykrą uwagą, nie uwierzę. Ludzie są tylko ludźmi. Poza tym, to co napisała bobek o małych dzieciach, to co ja przytaczałam porównując do klaczy czy suki - pewien zakres agresji (agresja - ukierunkowane zachowanie mające spowodować u drugiego dyskomfort) jest po prostu wpisany w naturalny bieg życia. Świat lubi równowagę. Są rzeczy pozytywne i negatywne. Jest pieszczota, jest kara, jest okazywanie miłości, jest agresja. Ale świat nie lubi przesuwania wagi w jedną stronę. Dlatego złe skutki niesie zarówno nasilona agresja, jak i przesadna miłość.
Zmieniając temat (moze wątek o wychowaniu przenieść jednak do wychowania? 😉 ) wkurza mnie wątek:
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,95959.0.html
oraz fakt dostawania obraźliwych PW od założycielki tematu  😵
Skąd w ludziach tyle - kurcze - zawiści, pieniactwa, nie wiem jak toto określić?
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
11 września 2014 07:43
Gaga, szok, że akurat Ty dostałaś jakieś pw w związku z tym tematem  🤔
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się