Ręce precz od dorożek!

Właśnie słuchałem sobie jednym uchem "Wiadomości" na Polsacie. Z okazji sezonu ogórkowego (zapewne) oraz przygniecenia przez konia jakichś nastolatek w Krakowie poszedł duży reportaż o warunkach pracy dorożkarskich koni. Z konkluzją: musi być jakieś gremium decyzyzjne, które będzie decyzować, jaki koń i jako dorożkarz może pracować. A "cóś" w krakowskim magistracie już zakazało wjazdu dorożkom na rynek od 12.00 do 17.00. Poza tym, podobno, w Krakowie nie można być dorożkarzem, jeśli się nie wykupi OC i nie podpisze cyrografu, że będzie się jeździć tylko stępem i tylko po wyznaczonych trasach (!!!), a koń jest spokojny... Oczywiście, zdaniem dziennikarzyny, ten centusiowy wynalazek godzien jest jak najszerszego rozpropagowania...

To właśnie jest faszyzm!

Ręce precz od dorożek! W Krakowie i gdziekolwiek indziej. Żadne "decyzyzjne gremium" nie jest i NIGDY nie będzie do niczego potrzebne! Żadne zakazy nie są i NIGDY nie będą do niczego potrzebne!

Jedynym skutkiem takiej ingerencji będzie spadek popytu na konie i dalsze obniżenie ich ceny - bo wielu dorożkarzy, nie mogąc pracować, wycofa się z interesu. I jeszcze mniej ludzi w i tak totalnie nie-końskim kraju, jakim jest Polska, będzie w ogóle wiedziało, że koń ma cztery nogi i ogon...
Kiedy ostatnio byłeś w Krakowie?
Bo ja bywam hm.. często.  😉
Już dawno nie ma niemal żadnej dorożki. Są upiorne landa w kolorze łososiowym lubi lilaróż zaprzęgnięte np.w parę srokaczy z rajerami na czubku głowy.
Nie są to dorożki takie jak w Wiedniu-identyczne ,z numerem i fiakrem na koźle.
/no,chyba,że i w Wiedniu się zmieniło-byłam z 5 lat temu/
Niech wreszcie zrobią porządek z dorożkami ,paskudnymi szyldami etc.
Tak jak z pijaną babą od precli kiedyś.
Fakt
krakowskie dorożko-ladnary poraziły mnie.
Tak właśnie wyobrażam sobie kwitesencję kiczu.

Chociaż w tym temacie warszawskie "sałaty" górą.
Zwyczajne, bez bajerów i rózowych wstążeczek.
Z całym szacunkiem, ale Wy naprawdę lubicie jak jest wszystko jednakowo, pod sznurek i w dodatku koniecznie na trzeźwo..? To co byście powiedzieli o księciu Poniatowskim, który rozbijał się po Warszawie odkrytym powozem nago czy o Wieniawie, który konno wjeżdżał do sali balowej na piętrze?

Co z tego że różowe? 93% ludzi uwielbia różowy kolor. Ja akurat nie lubię, ale wcale nie uważam że ktoś (lub coś) ma mieć prawo decydować o tym, jaki kolor ma mieć dorożka, którędy może jeździć i ile godzin może pracować dorożkarski koń! Jeśli ktoś (lub coś) ma prawo decydować o kolorze dorożek, to ma też prawo decydować o kolorze, za przeproszeniem, niewymownych. A jeśli ktoś (lub coś) ma prawo decydować o tym, ile godzin może pracować dorożkarski koń, to ma też prawo decydować o tym, kiedy Wam wolno uprawiać seks i z kim (co nota bene jest o wiele ważniejszą kwestią zdrowotną niż problem zapinania pasów w samochodach - a jak orzekł ostatnio Sąd Najwyższy, okupujące nas faszystowskie państwo ma prawo decydować o czym tylko chce, jeśli tylko powie przy tym, że to dla naszego dobra...).
caroline   siwek złotogrzywek :)
22 lipca 2009 19:56
jkobus, strasznie się zradykalizowałeś 😉

postulaty słuszne, ale argumentacja... coż dla mnie nie do przyjecia 😉
Ręce precz od dorożek! W Krakowie i gdziekolwiek indziej. Żadne "decyzyzjne gremium" nie jest i NIGDY nie będzie do niczego potrzebne! Żadne zakazy nie są i NIGDY nie będą do niczego potrzebne!


Nie wiem tylko po co akurat TUTAJ o tym piszesz?
Takie słowa nalezy kierować to władz miasta, które zapewne ustaliły taki porządek, a nie do Voltowiczów którzy niczemu tutaj nie zawinili ani nie mogą tego w zaden sposób zmienić.
Nie wiem tylko po co akurat TUTAJ o tym piszesz?
Takie słowa nalezy kierować to władz miasta, które zapewne ustaliły taki porządek, a nie do Voltowiczów którzy niczemu tutaj nie zawinili ani nie mogą tego w zaden sposób zmienić.


Reaguję na (ewidentnie koński, stąd lokalizacja wątku) materiał, który pojawił się w głównym programie informacyjnym jednej z ogólnopolskich stacji telewizyjnych. Przeciwdziałam faszystowskiej propagandzie. A także bronię koni, które padną ofiarą tej propagandy, jeśli doprowadzi ona do uchwalenia stosownej legislacji ogólnokrajowej (bo po co będą komu dorożkarskie konie, skoro nie da się uprawiać zawodu dorożkarza..?).

Doskonale wiem, jak się takie nagonki w mediach organizuje. Od 20 lat pracuję jako dziennikarz i swoje widziałem. Por: http://homepage.mac.com/jacekkobus/Index/img331.html
taggi   łajza się ujeżdża w końcu
22 lipca 2009 20:28
a moim zdaniem zaostrzenie przepisow zwiazanych z dorozkami to akurat bardzo dobry pomysl i szkoda, ze tak pozno sie ktos za to wzial. O wypadku slyszalam "kątem ucha", a o propozycjach zmian w przepisach wiem jeszcze mniej, natomiast sama wielokrotnie widze konie na wrocławskim rynku, które z nogami jak banie, często-gęsto pokaleczone lub utykające - stoją w upale i czekają na klientów. Odległość od stajni nie pozwala na odpoczynek choćby godzinke w ciągu dnia.

cóż... dla mnie najwyzsza pora! i to niezaleznie od tego, czy wypadek byl winą przemęczenia koni czy tez nie.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
22 lipca 2009 20:38
Z całym szacunkiem, ale Wy naprawdę lubicie jak jest wszystko jednakowo, pod sznurek i w dodatku koniecznie na trzeźwo..?


Ja rozumiem ułańską fantazję i chęć zachowania tradycji, ale w tym przypadku to również o ludzkie życie chodzi. Już o końskim nie wspominając.
W dodatku, jak zauważyły stałe bywalczynie Krakowa, do tej tradycji to trochę już daleko.

PS. Ja również byłam oczarowana dorożkami w Wiedniu, wszystko w rewelacyjnym stylu, konie zadbane. Chyba jest do czego dążyć, a nie koniecznie starać się zachować to co stare, a nie koniecznie dobre i słuszne.
O widzę, że nie jestem sama. Ja też uważam, że co jak co ale w cywilizowanym kraju powinny być odpowiednie normy co do pracy zwierząt (godzin ich pracy i warunków). Trasy dorożek także powinny być ustalone z góry bo coś co ma miejsce w dużym mieście turystycznym powinno być z góry zaplanowane i odpowiednio przystosowane. A jeżeli chodzi o wygląd ... dorożki oczywiście mogą być ozdobione w jakich chcą kolorach byleby z koni idiotów tym nie robić (chyba trzeba mieć jakieś pojęcia estetyki chociażby ...)

jkobus A co powiesz na to, że np. w NY wszystko co tyczy się dorożek w central parku jest unormowane prawem? Ba! Nawet jest policja konna, która (o zgrozo!) sprawdza stan tych "pojazdów", a także koni? Że mają one ustalone godziny po których muszą (!) wrócić do stajni aby konie odpoczęły i napiły się? I wbrew pozorom dorożkarzy nie brak 😉
Ale co konkretnie Ci przeszkadza w tej nagonce? To, że w końcu ktoś zainteresował się kondycją i warunkami pracy tych koni, czy że dobiorą się w końcu do domorosłych dorożkaży, którzy robią złoty interes nie mając zielonego pojęcia o fachu i koniach w ogóle (co nijak się ma do tradycji, której bronisz)? Sam przepis zakazujący ruchu dorożek po starówce w godzinach 12 - 17 jest durny, już sobie wyobrażam co się będzie działo jak konie "na siebie nie zarobią"...ale myśle, myśle że cała ta medialna nagonka - o ile faktycznie pociągnie za sobą zmiany w prawie - wyjdzie i turystom i zwierzakom na zdrowie.
Przeciwdziałam faszystowskiej propagandzie

jak orzekł ostatnio Sąd Najwyższy, okupujące nas faszystowskie państwo ma prawo decydować o czym tylko chce, jeśli tylko powie przy tym, że to dla naszego dobra...).

Żadne zakazy nie są i NIGDY nie będą do niczego potrzebne!


jkobus - czy ty się z choinki urwałeś cżłowieku..?? 😲 jak ci się nasze "faszystowskie" państwo nie podoba, to zrzecz sie obywatelstwa i do widzenia... zakazy i nakazy ci się nie podobają..? to stwórz sobie własny kraj anarchii może będziesz szczęśliwszy ze swoją dorożką..

jestem obiema rękami i nogami za regulowaniem pracy dorożek, we Wrocławiu sama brałam udział parę lat temu w skardze na dorożkarza i stanu konia, który był zaprzęgnięty... koń z niedowagą na oko 100 - 150 kg, każde kopyto inaczej podkute, nogi poranione, na koźle pijany, brudny "woźnica" co to wszystko ma w dupie, byleby mu ktoś dał 5zl na wódę... i taka jest znakomita większość "dorożek" - poza cudownymi wyjątkami, ale to pojedyncze przypadki.

Jak ktoś podchodzi do tego zawodu poważnie to mu zakazy i nakazy życia nie utrudnią - każdy z nas wykonuje jakąś profesje i kodeksy pracy nas też limitują... dzięki takim obostrzeniom wyeliminuje się idiotów wykorzystujących zwierzęta i narażających nas wszystkich na nieprzyjemne skutki..

rozumiem,że dla ciebie ideałem byłoby 24h doba pracy dla konia, galop/cwał - wszystko dozwolone, zero OC - hulaj dusza piekła nie ma... 😤

człowieku puknij się w głowę...
Skąd wiesz że urzędnik (jakiś, przypadkowy, wcale nie koniarz, bo niby skąd taki miałby się w magistracie wziąć) zna się na koniach i na dorożkarskim fachu lepiej niż dorożkarz? Nawet, jak piszesz, "przypadkowy" i "koszący kasę" (choć trudno mi sobie wyobrazić, jak niby na tym można by kasę kosić)? Dobrymi chęciami to Piekło jest wybrukowane. A z takich regulacji szkoda ZAWSZE jest większa niż (najczęściej tylko propagandowy) pożytek...
Słuchałeś tych wiadomości czy usłyszałeś tylko hasło i tak się rozemocjonowałeś, że już nic więcej nie wychwyciłeś?
Do sprawdzania stanu koni powołali weterynarzy, a sam dorożkaż przyznał, że biorą się za to ludzie nie mający o tym bladego pojęcia, tylko po to żeby interes zrobić - a interes jest, mając w pamięci ilu ludzi może pomieścić krakowska starówka w wakacje. Zresztą, zostawiając nawet egzekwowanie przepisów,
Poza tym, podobno, w Krakowie nie można być dorożkarzem, jeśli się nie wykupi OC i nie podpisze cyrografu, że będzie się jeździć tylko stępem i tylko po wyznaczonych trasach (!!!)

To Cię tak bulwersuje? To że wystarczy, że dorożkaż stwierdzi na piśmie, że ma spokojnego konia? Ja też mam konia spokojnego w pewnych warunkach ;] Nikt tego nie weryfikuje, a potem mają miejsce takie wypadki jak ostatni w Krakowie albo pamiętny w Zakopanem - ze szkodą dla wizerunku koniarzy. Że trzeba wykupić OC? Oczywiście, że trzeba! Konie to zwierzęta - nie zawsze przewidywalne.
Dla mnie to co piszesz jest niepoważne, gdybym nie znała Cię z innych wypowiedzi na forum jkobus, pomyślałabym, że to prowokacja.
taggi   łajza się ujeżdża w końcu
22 lipca 2009 21:33
Skąd wiesz że urzędnik (jakiś, przypadkowy, wcale nie koniarz, bo niby skąd taki miałby się w magistracie wziąć) zna się na koniach i na dorożkarskim fachu lepiej niż dorożkarz?
choćby z doinformowania się u źródeł (np. zawodowych jeźdźców, literatury, przepisów UE itp) - na tej samej zasadzie okreslany jest czas pracy i odpoczynku zawodowych kierowców TIRów na przykład. Urzędnik też przeciez nigdy nie prowadzil 18sto kołowej ciezarowki, a jednak jakies tam przepisy byl w stanie stworzyc.
okreslany jest czas pracy i odpoczynku zawodowych kierowców TIRów na przykład. Urzędnik też przeciez nigdy nie prowadzil 18sto kołowej ciezarowki, a jednak jakies tam przepisy byl w stanie stworzyc. i kierowcy Ci stają na głowie,żeby te idiotyczne przeszkody obejść, bo przeszkadzają im one, uczciwie pracować...a jedyną funkcją tych regulacji, jest fiskalizm i możliwość udzielania przywileju, w postaci dyspensy wobec onych. ciągle się dziwię,że ludzie mają tak dużo wiary w urzędasów i w biurwy, a tak mało w pracującego człowieka. kto wie lepiej co jest dobre w danej dziedzinie- biurwa ,czy praktyk?
Wrotki, fajnie by było, jakbyś pamiętał, że od tego ile pracuje kierowca tira zależy także życie innych osób. Akurat znam całą masę kierowców tirów, i nie raz rozmawiałam z nimi na ten temat. Owszem, przepisy trochę utrudniły możliwość planowania transportów, ale umożliwiły im normalny wypoczynek. Wcześniej pracodawcy kazali im jeździć przez dowolną ilość godzin. A uważasz, że to bezpieczne na drodze, kiedy zasypia za kierownicą człowiek prowadzący kilkunasto czy kilkudziesięciotonowy samochód? Z jakiej racji on ma stanowić zagrożenie dla innych na drodze???? A będzie je stanowił, jeśli będzie jechał gdzieś 20 godzinę. A tak, po tyle jeździli  - czasem i więcej. W tej chwili muszą rozplanować postoje i wypoczynek. I szczerze? Chętnie z tego korzystają - a pracodawca - wielka firma transportowa dysponująca na chwilę obecną około 600 -800 tirami (wożą lawetami auta po całym świecie) już dawno zaakceptowała takie przepisy i planuje wszystkie transporty z uwzględnieniem przerw, postojów. Więc nie opowiadaj, że są tacy źli na przepisy - bo nie są - normalny kierowca tira, nie jego pracodawca, chce także odpocząć. Bo jego fizyczne zdolności też są ograniczone...
taggi   łajza się ujeżdża w końcu
23 lipca 2009 04:42
wrotki... przypominam, ze te "urzędasy" od wieeeelu lat ingerują w Twoje i innych życie. To nie jest ich pierwszy raz - To nazywa się prawo.

dzięki temu Ty nie musisz tyrać po 16 godzin dziennie, a jeśli już koniecznie byś się uparł, a Twoja firma nie bedzie miala mozliwosci zatrudnienia osoby bardziej wypoczetej od Ciebie (a tym samym bardziej produktywnej) - będziesz mial wypłacone nadgodziny.

i przypominam tez, ze dzięki temu w kopalniach nie pracują dzieci. Kiedys przeciez standartem byly ośmioletnie dzieciaki pchające wagoniki kruszcu w korytarzach, w których nie mieścili się dorośli faceci. I co... myslisz, ze taka praca w kopalni nie byla ponad ich sily? Wtedy tak samo mozna bylo mowic o "uczciwie pracujących ludziach"
.
Wczoraj, po kilkunastu godzinach pracy, głównie zresztą za kółkiem, byłem zbyt zmęczony na subtelności  😉 Spróbuję to teraz nadrobić, skoro mam jeszcze kwadrans do wyjazdu.

Otóż z perspektywy kierowcy pojazdu odrobinę mniejszego niż 18-kołowy TIR, tachograf jest narzędziem Szatana! Większość, ogromna większość kierowców ciężarówek wyposażonych w ten przyrząd utrzymuje prędkość 90 km/godz niezależnie od tego, po jakiej drodze się porusza, jakie akurat jest ograniczenie prędkości, nie zwracając uwagi na fotoradary (skąd mit, że większość z nich to atrapy? Przecież fundują je najczęściej gminy, które mają procent od "zarobionych" w ten sposób pieniędzy? Na atrapach niczego by nie zarobiły...), ani, co najbardziej przykre, na innych użytkowników drogi. Także w terenie zabudowanym, jeśli tylko się da. Jako kierowca "kalekiego", bo niezdolnego do gwałtownych przyspieszeń i hamowań zestawu z przyczepą doświadczam tego zachowania wielkich ciężarówek często i przykro.

Oczywiście rozumiem, dlaczego tak się dzieje. Skoro na prostym, równym i bezpiecznym odcinku drogi nie wolno im jechać szybciej, bo tachograf to zanotuje i w razie kontroli będzie kara, to jedyne co im pozostało, aby wyrabiać się na czas, to jechać równo z maksymalną dozwoloną prędkością (czy była ona rozsądna i czy była dozwolona w konkretnym miejscu drogi, tego już tachograf nie pokazuje...). Wyrabiać się na czas muszą, bo: a) Spora część tych ciężarówek to jednoosobowe firmy, które nie zarabiają jak stoją, a stać muszą. b) Żadna sztuka tak skonstruować system płac, by motywował do dostarczania ładunków przynajmniej w terminie. c) Każdy kierowca, także kierowca ciężarówki wolałby dojechać na miejsce i (zwłaszcza) do domu jak najszybciej - dróg nie wybudowano po to, żeby na nich mieszkać...

W ten sposób dobre intencje obróciły się w swoje przeciwieństwo.

Twierdzę, że tak się dzieje z KAŻDĄ lub z niemal każdą regulacją tego typu.

"Tego typu", tj. taką, która usiłuje zastąpić przepisem zdrowy rozsądek i zwolnić ludzi od myślenia. Prawo potrzebne jest tylko tam, gdzie zdrowy rozsądek nie poradziłby sobie z optymalnym dla wszystkich zainteresowanych rozwiązaniem problemu - co ma miejsce w (dość rzadkich) przypadkach wystąpienia "dylematu więźnia" lub któregoś z jeszcze bardziej egzotycznych zagwostek opisywanych przez teorię decyzji.

W jaki sposób powstają takie regulacje? Widzimy to doskonale na przykładzie który należy do meritum tego wątku, czyli na przykładzie dorożek. Zdarzył się jakiś wypadek z udziałem dorożki czy dorożkarskiego konia. Wypadek ten miał swoje konkretne, jednostkowe przyczyny, których na razie nie znamy i jeszcze przez jakiś czas nie poznamy (ówże powołany weterynarz musi się wypowiedzieć - ciekawe zresztą, czy jest specjalistą od behawioru koni, czy po prostu jedynym wetem znanym prokuraturze..? ale mniejsza z tym...). Media nie czekają jednak na zbadanie tej sprawy. Poniekąd nie mogą - bo co to za news "koń stratował nastolatkę, nie wiemy dlaczego, poinformujemy za miesiąc...". Za miesiąc nikt już nie będzie o sprawie pamiętał. Żeby news był kompletny, potrzebna jest puenta. A jaka puenta wygląda najlepiej? Najlepiej wygłąda przejście od jednostkowego, konkretnego przypadku na poziom ogólny: przejście niczym nie uprawnione i nie mające nic wspólnego z indukcją logiczną czy naukowym badaniem faktów. Dorożkarski koń potrącił nastolatkę? To mamy "problem dorożek", który trzeba jak najszybciej "rozwiązać". Patrzymy na te dorożki i widzimy: acha! Brzydkie! Różowe! Więc niech będą wszystkie jednakowe. Koń stratował nastolatkę? Widać był przemęczony! Przypominam, że wcale tego nie wiemy (na razie) - ale dziennikarz tak zgaduje. Skoro był przemęczony - to trzeba wprowadzić przepis o godzinach pracy koni dorożkarskich (to nic, że jest już ustawa o ochronie zwierząt, która do zwalczania wszelkiego rodzaju wynaturzeń o charakterze jednostkowym zupełnie wystarczy). A najlepiej to uregulować "problem dorożek" (tak jak "problem żydowski" czy "sprawę polską"😉 raz na zawsze wprowadzając specjalną "ustawę o zawodzie dorożkarza" z obowiązkiem przynależności fiakrów do Izby Dorożkarskiej (i może jeszcze z obowiązkiem przynależności koni do Izby Koni Dorożkarskich - z prawem głosu doradczego na zgromadzeniach dorożkarzy..?) i prawem do wykonywania tego zawodu tylko po odbyciu co najmniej 3-letniego szkolenia zakończonego egzaminem państwowym... To wcale nie jest takie abstrakcyjne! Mój dziadek, z zawodu szewc, który nigdy z końmi nie miał do czynienia, podczas służby w Wehrmachcie był zmuszony zdawać egzamin na woźnicę (okupował południową Francję razem z generałem von Blaskowitzem i samochodów mieli tyle, co dla dowództwa...). Widać w modelowym państwie eurosocjalizmu, czyli w Niemczech za Hitlera "problem dorożek" był rozwiązany tak samo metodycznie i "naukowo" jak "problem żydowski"...

Media nie mogą nie czynić z jednostkowych, w żaden sposób ze sobą nie powiązanych przypadków problemów natury ogólnej, ponieważ mózg odbiorcy tak jest zbudowany, że domaga się prostych i oczywistych odpowiedzi i nie znosi gdy w informacji brak jest puenty. Taka informacja się po prostu nie sprzedaje, a idzie o to, aby towar sprzedać, nieprawdaż?

Politycy ulegają presji mediów i wydają regulacje rozwiązujące problemy o których nikt nawet nie próbował dowodzić, że w ogóle istnieją.

Dorożkarze byliby całkiem zadowoleni z wprowadzenia tych egzaminów państwowych i Izb Dorożkarskich. I konkurencja mniejsza i wypić w gronie kolegów by można wreszcie legalnie...

Z tymi dziećmi w kopalniach to już naprawdę po bandzie pojechane! Nawet, gdyby tak było poza powieściami Emila Zoli, to i tak nic z tego nie wynika a propos dorożek...
W jednej kwestii zgodzę się z jkobusem:
(to nic, że jest już ustawa o ochronie zwierząt, która do zwalczania wszelkiego rodzaju wynaturzeń o charakterze jednostkowym zupełnie wystarczy).
Od dawna można było pomyśleć,przyjąć zasadę jaka ma wszystkich obowiązywać ,jeden wzór - i się do tego stosować . A o sprawy dobrostanu uregulowane przepisami-dbać na bieżąco.
Chyba na Volcie był wątek o dorożkarskiej szkapie kulawej i obojętności służb na zgłoszenie jednej z dyskutantek.
Te ogromne powozy to zaprzęgi czterokonne - już tylko to powinno wystarczyć. Kolory i rajery - to sprawa estetyki -subiektywna-zgoda.
Ale pamiętajcie,że rzecz ma miejsce w Krakowie. To ma ogromne znaczenie. Trzeba długo tu mieszkać,żeby zrozumieć. W tym mieście jest mnóstwo rzeczy do czytania między wierszami.
Krakowianie pamiętają kobietę sprzedającą precle. Arogancka,brudna,podpita . Sprzedawała bez żadnych zezwoleń i kontroli. Wiele lat była nietykalna a jej ostateczne usunięcie z rynku było sensacją na całe miasto. Jedni współczuli biednej staruszce a inni wiedzieli,że wózek z preclami był objazdową meliną -jedną z najbardziej znanych w mieście. Kto z niej nie korzystał? Ho!ho!artyści,rajcy, nawet podobno nobliści. I uznano babę za rodzaj narodowego dobra podlegający ochronie. 😂
Tu poprostu tak jest - wiele rzeczy funkcjonuje na dziwnych zasadach - bo uznaje się,że "tworzą słynny krakowski klimat" .
Być może tworzą,być może nie. Ja lubię Kleparz po remoncie i nie żal mi dawnego. I dobrze,że z Placu Nowego znikły muchy z brudnych bud z mięsem.
Może tylko "niebieskiej Nyski" bym broniła -  🏇
A wracając do dorożek - "słynny krakowski klimat" tworzył Pan Koczwara opisany przez Mistrza Konstantego . I tyle.
Obecnego jarmarku  jako mieszkaniec Krakowa się wstydzę.
Z mojej perspektywy wygląda to tak. Mieszkam w Krakowie, codziennie widzę jak ok. godziny 10-11 wyjeżdżają do pracy konie dorożkarskie. Niektóre konie na rynek mają 10-15 km do pokonania - z Zielonek, Tyńca, Wieliczki. Na Rynek wjeżdżają właśnie o tej porze o której wszyscy lekarze zalecają siedzenie w domu i nie narażanie się na promieniowanie słoneczne. Wczoraj na Rynku w Krakowie temperatura powietrza sięgała w godzinach 12-17 31-32 stopni C.
Konie wracają do stajni, znów na piechotę, ok. godziny 23-24.
Do tego dochodzą sprawy kulawizn, korekty kopyt i kucia, obtarc od uprzęży itp.
Moim zdaniem to nie jest w pożądku  🙁
I jeszcze z życia wzięte - znam osobiście przypadek klaczy używanej do pracy na Rynku w Krakowie. Klacz ta podobnie jak wszystkie inne konie z tej stajni dorożkarskiej całe swoje życie stała na sznurku w stanowisku zbyt wąskim by mogła się położyc. Koń ten podobnie jak wszystkie inne wychodził na światło dzienne tylko do pracy na rynek. Klacz po krótkim użytkowaniu okulała i nie nadawała się do pracy, więc stała, stała, stała, około roku czasu. Właścicielowi nie przyszło nawet do głowy wezwac lekarza weterynarii - postoi to przejdzie, nie przejdzie to pojedzie do Słomnik (rzeźnia końska). Klacz została odkupiona i poddana leczeniu przez prywatną osobę.  
Nie chcę generalizowac ale byłam w kilku stajniach dorożkarskich i we twszystkich wygląda to podobnie - czy użytkowanie zwierząt i zarabianie na nich sporej kasy nie powinno zobowiązywac do zapewnienia właściwych warunków bytowych opieki lekarsko-weterynaryjnej i prawidłowego odpoczynku?????????


[img][[a]]http://www.dorozki.republika.pl/tv/big_tv%20[[a]](16).jpg[/img]



i http://www.wiemy.pl/galerie/galeria_dorozki.htm

Zaczarowane jak licho.

Są pióra.

Tu widać w jakim tłumie się poruszają. A na tej małej fotce/przy pomocy lupy/ widać ile osób siedzi naraz.
A na zdjęciach z linku polecam uwadze wygląd koni-sama radość z nich bije.
Po 1 wrotku - Jeżeli uważasz że ograniczenie godzin prowadzenia pojazdu ze względu na bezpieczeństwo jest głupotą czy też nie wiem czym to wybacz ale ostatnio otaczają mnie w mojej redakcji dziesiątki informacji o kierowcach tirów którzy powodują wypadki, taranują posesje albo niszczą budynki. Pytanie dlaczego? Bo jadą na upadłego nie bacząc na to że w 98% po jakim kolwiek zderzeniu wychodzą cało gdy inni są kalekami albo ponoszą śmierć na miejscu.

Po 2- Dla wszystkich którzy uważają że ograniczanie godzin pracy dorożkom to skandal to moje pytanie brzmi a gdzie jakieś współczucie dla koni? I tak większość czasu stoją na upale albo na mrozie gdy woźnica dajmy na to siedzi sobie gdzieś w cieniu albo znajduje ciekawsze zajęcie, wielokrotnie widziałam bryczki w zakopnem stojące pod opieką jakiegoś z tyłu, zero odpowiedzialności.
http://www.vgt.at/presse/news/2008/news20080227_en.php
Ale,żeby było uczciwie to i w Wiedniu są przeciwnicy dorożek.


http://www.thehorse.com/ViewArticle.aspx?ID=12234

I w Rzymie są protesty.

A to Praga :

Tak bym chciała w Krakowie.
Dorożki nie teleportują się magicznym sposobem na Rynek ani nie poruszają się w przestrzeni pozbawionej innych uczestników ruchu drogowego czy choćby przechodniów. Dlatego nie rozumiem problemów z OC dorożkarzy. Jesli nam się nie podoba, to znieśmy OC dla kierowców samochodów, a potem w przypadku strat na mieniu lub zdrowiu bawmy się w dochodzenie odszkodowania na drodze sądowej. Powodzenia życzę.
Co do jednolitego wyglądu dorożek: w okolicach Galerii Krakowskiej dorożki moga mieć nawet kształt dynii obsypanej brokatem. Ale na Rynku ich wygląd jednak powinien być regulowany, skoro nie pozwala się na wywieszanie reklam gdzie popadnie i samowolę budowlaną ze stawianiem blaszanych bud np. pod Adasiem. Jak ktoś lubi pstrokaciznę i różnorodność, to niech nie powołuje się na tradycję, zwłaszcza wówczas gdy pojawiają się pomysły wyprowadzenia dorożek z Rynku.
Z jednym się nie zgodzę co do dorożek wiedeńskich: uważam, że krakowskie konie wyglądają lepiej i mają więcej energii.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
23 lipca 2009 08:29
Niech mi tylko ktoś jeno wytłumaczy...

Po jaką cholerę konie w Warszawie na rynku miały drewniane klocki (?) na kopytach?
[img]http://www.alaska.net/~carriage/rigs/cinderella.jpg[/img]
No -takiego JESZCZE w Krakowie nie ma.
Co do Wiednia- pisałam,że byłam dość dawno i też poczytałam,że nie jest teraz wesoło.

O! I W NYC też protesty:
http://wcbstv.com/topstories/horse.carriage.ban.2.621331.html
I w Zamościu

A było tak :
Oj Taniu, mylisz się i to bardzo 😉
W tym roku widziałam podobną dynie w Krakowie. Ciągnięta przez 2 pogrubione (zimnokrwiste) taranty. Oczywiście nie taka sama, ale to była taka wielka dynia "zawieszona" na kołach.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
23 lipca 2009 08:47
Oburzali się, że konie niszczą bruk podkutymi kopytami, a na dodatek “z końmi wiążą się mało estetyczne doznania” – czyli konie śmierdzą.

Zależy dla kogo śmierdzą. Czasem człowiek potrafi jechać gorzej niż zwierzę 😁

Przed kolejnym sezonem w przyszłym roku dorożkom zostanie wydzielone specjalne miejsce z naturalnym podłożem (prawdopodobnie przy ul. Moranda)

Ale nareszcie ktoś uruchomił mózgownicę i zaczął myślec o koniach. Lepsze to niż nic
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się