Pierwszy, własny koń

Za kilka miesięcy stanę się właścicielem pierwszego konia. Nigdy nie miałam własnego futrzaka, dlatego chciałabym was prosić o rady/przestrogi. Od czego zacząć przygotowania? Co jest niezbędne ze sprzętu? Co kupić najpierw a co później? Jakie koszty wydajecie na inne rzeczy oprócz pensjonatu (np kowal, dodatkowe pasze) ? Zainwestować w badanie konia przed zakupem konia czy uważacie, że jest to nieopłacalne? Wszystkie dodatkowe informacje mile widziane! :kwiatek:


lukrii, ja ci radzę po prostu poczytać to forum od deski do deski - masz tu odpowiedzi na wszystkie twoje pytania. Tak na szybko powiem tylko - zrób koniecznie badania. Trochę kosztują, ale zwracają się z nawiązką. Temat o kosztach jest, o sprzęcie również. Gratulacje tak w ogóle 🙂
Dzionka dziękuje ślicznie! rozumiem, tylko że fajnie by było gdyby był taki jeden wątek o wszystkich podstawowych informacjach na temat pierwszego kupna, bo pewnie nie ja jedna kupuje pierwszego futrzaka i potrzebuje tych informacji, bo nigdzie nie moge znaleźć takiego ABC pierwszego kupna konia. 😀
Ja o badaniach się nie wypowiem, bo nie zrobiłam swojemu (i nie żałuję)  😎

Ale moja dobra rada to wydać trochę więcej kasy i kupić konia naprawdę ujeżdżonego. Powtórna zajazdka konia źle ujeżdżonego to żadna zabawa. Ale ja się dałam złapać na ładne oczy  😍

I kolejna dobra rada - pierwszego konia kupuje się zwykle trochę za bardzo emocjonalnie i warto mieć kogoś kto nam da w łeb, żeby otrzeźwić 😉
badać, badać, badać. zawsze. nawet jeśli kupujemy konia za 3 tysiące do małej rekreacji.
Albo dał w łeb, żeby zrobić te badania.

Ja i tak bym go wzięła, to dlatego nie robiłam (a mgliście mi badania majaczyły gdzieś... gdzieś daleko) 😉
obiecuje, będę badać 😀
dziękuję dziewczyny!
+galopada za link! przyda się cholernie! :kwiatek:
...a ja radzę nie kupować wnioskując po pierwszym poście ha ha ha
A pamiętacie jaki to jest uczucie? Własny koń? Do mnie na początku nie docierało.
Jakoś tak wciąż miałam odruch pytania o zgodę.Czekałam aż ktoś się pojawi i mi powie, że mogę iść na jazdę.  😂
Potem po paru latach inny obrazek -siedzimy z koleżanką na ławce w słonku i mówimy do siebie :
- Ha! Po to się ma własnego konia, żeby na nim.... nie jeździć!
I dalej siedzimy sobie.  😂
...a ja radzę nie kupować wnioskując po pierwszym poście ha ha ha


Bez przesady. Ja miałam swojego pierwszego konia jak miałam 10 lat, byłam po roku jazdy w szkółce i ani ja, ani moja mama nie miałyśmy pojęcia o koniach(fakt, że tata hodowca, ale dobre kilkadziesiąt kilometrów ode mnie i tak zabiegany że i tak nie wiedział co się dzieje, jak go zobaczył po paru miesiącach to się upewniał czy to na pewno mój koń bo nie był pewien 😉) Nie trzeba wszystkiego wiedzieć, wszystko wyjdzie w praniu 😉 Tylko trzeba pytać, próbować, jeszcze raz pytać, czytać i jeszcze raz pytać. Najlepiej o jedną rzecz 10 osób, żeby być pewnym, że tak ma na pewno być 😉

lukrii badania zrób bo naprawdę możesz się przejechać jak ich nie zrobisz, na pewno też musisz pojechać oglądać konia z kimś bardziej doświadczonym od ciebie(koleżanką, instruktorem, trenerem). Spróbuj się też umówić tak, żeby wziąć konia na próbę na jakieś 2 tygodnie, albo dłużej jeśli dasz radę. Ogólnie ludzie nie są zbyt chętni do takich rzeczy, ale spróbuj zagadać, może się uda. Mojego drugiego kuca zanim kupiłam miałam u siebie ponad miesiąc, z tym że ja się powołałam na moją trenerkę, którą właściciel konia znał, i która obiecała, że będzie wszystko nadzorować 🙂

opolanka   psychologiem przez przeszkody
09 stycznia 2012 06:37
lukrii, a jeździsz już? Czy dopiero będziesz zaczynać?

Warto robić badania, nawet jeśli kupujesz konia z pewnego źródła, bo czasem nawet właściciel nie wie, że coś koniowi dolega.

Co do Twoich pytań o zakupy: na pewno ogłowie z wędzidłem,  siodło ze strzemionami i popręgiem,  czaprak (może być też drugi na zmianę), ochraniacze (?), komplet szczotek i gąbka. Czasem przydaje się derka polarowa.  Warto mieć czysty ręcznik i chusteczki dla dzieci (takie nawilżane).
edit: właśnie - jeszcze kantar, uwiąz, lonża.

Co do środków higienicznych i czyszczących warto się zaopatrzyć w: mydło do skóry oraz balsam do konserwacji sprzętu skórzanego, jakiś szampon do mycia konia na lato, może być smar do kopyt (choć akurat niekoniecznie) - tych środków można mnożyć, ale nie ma co kupować na zapas.

Jesli koń nie wymaga derki zimowej czy przejściowej (bo jest golony), owijek, ochraniaczy, wytoków i innych "niezbędnych" gadżetów to najlepiej sobie kupować z czasem, w miarę potrzeb. Tym bardziej, jeśli w Twoim mieście jest sklep jeździecki.

Co do kosztów: koszty pensjonatu raz w miesiącu, kowal raz na 6 tygodni (średnio), odrobaczanie konia i szczepienie raz na pół roku (jeśli koń będzie chodził na padok osobiście proponuję częstsze odrobaczanie), co jakiś czas warto żeby zęby zobaczył dentysta.  No i milion tzw. kosztów nieprzewidzianych.

Warto zainwestować w instruktora.
Cariotka   płomienna pasja
09 stycznia 2012 06:50
Ja kupiłam swojego konia w wieku 16 lat nie mając pojęcia o Niczym 😵 nawet jak się konia lonżuje. Teraz wiem że nawet jakbym poczekała to o wiele mniej bym umiała, własny koń uczy dużo odpowiedzialności i ogólnego ,,obycia się''. Oczywiście wcześniej umiałam jeździć konno, ale w moim przypadku ,,araba terminatora'' nie wiele to dało 😂
Moim zdaniem ten wątek może być naprawdę bardzo przydatny!
Może, gdybym przeczytała go parę lat temu, mojego konia kupiłabym w głową i większą rozwagą 😉
Lukrii badania, jak już zostało to wiele razy powiedziane, należy robić.

Co do kosztów o które pytałaś, musisz liczyć się niestety z dużymi, często nieprzewidzianymi kosztami. Oprócz standardowych opłat, takich jak pensjonat, kowal, szczepienia, raz na jakiś czas dopadają Cię chociażby koszty weta czy sprzętu, który psuje się w najmniej spodziewanym momencie. To wszystko trzeba mieć na uwadze.

Życzę powodzenia przy wyborze rumaka  🙂
ja też uważam, że wątek jest jak najbardziej przydatny.
Ja swojego konia pierwszego kupiłam mając 17 lat i też nie robiłam badań, wtedy jakoś mało o tym myślałam, patrzyłam tylko na wygląd i kupiłam konia bardzo ciężkiego dla siebie (jeździłam wtedy ok 3 lat), ale konie w szkółce to co innego jak taki własny koń, musiałam wiele się nauczyć i popełniłam niestety parę błędów, choć kocham moją Dyrekcję wielką miłością i wybory nie żałuję, to jednak mogę stwierdzić szczerze że dała mi w d**ę nie raz.

Jeśli chodzi o koszty to wiecznie trzeba się liczyć z jakimiś nie zaplanowanymi wydatkami, bo to jakiś preparat się skończy, coś tam urwie ze sprzętu, tu koń się nagle przeziębi ni z tego ni z owego  itp itd wiele można by wymieniać przypadków.
Lukrii według mnie badania są konieczne. Nie są tanie, to fakt, ale dzięki nim możesz zaoszczędzić w przyszłości kosztów 100 razy większych, kiedy okazałoby się, że koń ma jakąś wadę wrodzoną i trzeba wyłożyć worek pieniędzy na leczenie.
W moim przypadku badania uratowały mnie - "mój pierwszy własny konik" był dla mnie niesamowicie podniecający i straciłam głowę, byłam gotowa wziąc wszystko, co pokażą. No i sobie wzięłam młodego 3,5latka (przy czym sama byłam po rekreacji, wiec szału z moją jazdą nie było). Na szczęście właściciel zgodził się na okres próbny i kiedy koń już do mnie przyjechał, zrobiłam mu badania. Wyszło szydło z worka, miał poważne wady w 3 nogach i już wtedy kulał na dwie (na jedną na twardym, na drugą na miękkim podłozu) oraz kiepski stan ogólny. Zapłaciłam za badania, transport konia i jego powrót do domu (bo oczywiście został odesłany po tych badaniach) ale za to oszczędziłam sobie wydawania w przyszłości kupy kasy za leczenie, specjalne kucie oraz zaoszczędziłam sobie mnóstwo strsów i łez, że koń mi choruje, że kuleje.

I chyba padło tu już pytanie, ale nie odpowiedziałaś - czy umiesz już jeździć, czy dopiero zaczynasz?
Chociaż moim zdaniem w obu przypadkach powinnaś też inwestować w trenera  😉
Co do kosztów. Gdy kupowałam konia, zrobiłam taką obliczkę: teges, smeges, pensjonat, kowal, vet - ok. stać nas na konia  💃 A mąż (nie da się ukryć  🙂 doświadczony koniarz): to teraz pomnóż razy dwa. Albo trzy. Bo przy koniu ciągle, ale to ciągle coś koniecznie, ale to koniecznie trzeba kupić i "opłaty stałe" to w sumie pikuś.
dla mnie ten watek jest dublem tego: http://voltopiry.pl/forum/index.php/topic,1647.0.html
w dodatku autorka wlasnie dostaje ban za podwojne konto. wypowiedzcie sie, czy watek ma zostac.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
09 stycznia 2012 08:44
Tamten wątek dotyczył wyłącznie kupna konia.

Ten temat obejmuje nie tylko samo kupno, które zresztą nie jest w tym wątku najważniejsze, a kwestie na jakie musi zwrócić uwagę pierwszy i niezbyt doświadczony w tej materii  posiadacz konia, co autor wątku wyjaśnia dokładnie  w swym pierwszym poście.
Elu, przykro mi, nie jestes kworum 😎 poczekam na opinie innych, twoja znana jest nawet jesli jej nie wyglaszasz.
katija, tamten faktycznie jest stricte o kupnie. Tu mógłby być taki aneks "kącika żółtodzioba" dla świeżo upieczonych właścicieli lub planujących nabycie.
W sumie.... temat chyba identyczny nie jest. Rozwinął się, może być, ja bym nie zamykała.

Frania, Myślę, że i tak miałaś trochę inną sytuację niż ktoś, kto ma obu rodziców-kompletnych laików, którzy konie widzieli w książce.

Cariotka, Uczy odpowiedzialności albo nie uczy. Na dwoje babka wróżyła.

Ja uważam, że niemyślący człowiek bez pokory nie powinien posiadać żadnego zwierzęcia, a już na pewno nie konia. Tylko jak tu takich weryfikować....

[quote="Tania"]- Ha! Po to się ma własnego konia, żeby na nim.... nie jeździć! [/quote]
O tak, święte słowa. 😉
Cariotka   płomienna pasja
09 stycznia 2012 09:02
Sankaritarina Masz rację🙂 ale znam ludzi których nawet szósty koń nie nauczył odpowiedzialności i nie są to koniarki tylko czasami dorosłe baby. Ja mając pierwszego konia bardzo słuchałam innych, bardziej doświadczonych, ciągle się uczyłam, również uczyłam się lepiej jeździć i właśnie posiadanie ,,trudnego konia'' zmusiło mnie do pracy nad sobą! ale są ludzie którzy by osiadli na laurach i nic by ze sobą nie robili tylko winili by zwierzę za swoje błędy. Teraz jestem przed nabyciem drugiego konia i posiadaniem własnej stajni i pewnie w Tym też będę laikiem i historia się powtórzy. Ale czasem warto zaryzykować.
Tia. Tych winiących konia za swoje błędy to jest masa.
Hehe, z doświadczenia Ci powiem, że faktycznie, drugi koń + własna stajnia na serio weryfikuje chyba wszystko czego się człowiek wcześniej nauczył. 😁 Choć ja bym już chętnie wróciła do pensjonatu przynajmniej do czasu, aż nie skończę studiów.

lukrii, Skąd jesteś? Gdzie koń będzie mieszkał? Długo jeździsz?
Livia   ...z innego świata
09 stycznia 2012 09:16
Sankaritarina, ona już nie odpowie bo ma bana za podwójne konto 😉

Temat jak dla mnie przydatny i nie dublujący kupna - przydałby mi się te parę lat temu, kiedy nagle dostałam swojego konia 🙂
opolanka   psychologiem przez przeszkody
09 stycznia 2012 09:22
Szkoda tylko, że autorka została ukarana "na wieki".
Mnie też kiedyś ten temat by się przydał. Dla mnie własny koń to cała masa niespodzianek.
Jak jeździłam na koniach cudzych to nic mnie nie obchodziło. Brałam siodło i jechałam.
Nawet nie zastanawiałam się czy dopasowane czy nie.
Własny koń to cała masa DECYZJI. Który kowal, kiedy. Jakie podkowy.Czy podkowy. Czym żywić. Jak jeździć.
No masa tajników. Muszę przyznać,że własny koń bardzo rowinął moją jeździecką wiedzę.
I na wiele pytań znalazłam odpowiedź na forum właśnie.
Cariotka   płomienna pasja
09 stycznia 2012 09:26
Sankaritarina Mam nadzieję że jakoś podołam. Szczęście mam takie że mam ludzi do pomocy i zawsze Ci pomocni mnie otaczają 😀 A mój pierwszy koń już nie wymaga tyle pracy i nie jest czasochłonny tak jak kiedyś, gorzej może być z Tym drugim.
Po kupnie konia miałam taki okres przez pierwszy miesiąc że nie wiedziałam czy to był dobry pomysł. Kupiłam konia do jazdy ale przez pierwszy rok i chorował i miał problemy z kopytami nie mówiąc już o Tym że był zepsuty (uczony do ścigania się z autami i dość porywczy). Był to bardzo dobry test i szkoła dla mnie. Teraz po 3 latach razem jest najlepszym przyjacielem i dalej nauczycielem, który uczy mnie lotnych a także śmiga ze mną na rajdy i w długie tereny.

Tania Dokładnie! Dzięki temu że kupiłam konia nauczyłam się strugać, masować itp. Mogę doradzać i pomagać teraz innym. Wiem że jakbym nadal jeździła na innych koniach 70% z tego bym nie wiedziała. Tylko że od pewnego czasu odkąd mam własnego konia wcale mi się nie chce już jeździć konno, wolę gnój wyrzucać lub siedzieć godzinami w stajni niż jeździć.
ok, no to niech sobie temat bedzie. nie zamykam.
Nie zamykaj. To takie w sumie ciekawe. Jak nagle INACZEJ zaczynamy patrzeć.
Koń wynajęty idzie na wybieg i już. Naszego nagle zaczynamy na początku chronić.
Wariować. Przesadnie dbać. Potem się to normuje.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się