Czasami wsiadam na konia sióstr, QH o imieniu Zeus. Ma on lat chyba z 15, jak zwykle dokładnego wieku pewnie nie zna nikt, bo w tym dzikim kraju paszportów njet. Chyba że ktoś się bardzo uprze to może sobie paszport w FEI wykupić, albo jak ma konia z Europy.
Zeus i ja
Zeus jest, jak to quarter horse, niedużym konikiem: ma z 150 cm wzrostu. Nie ma jakoś tragicznie przebudowanego zadu na szczęście i jest w miarę poprawnie zbudowany. Na początku swej kariery jeździeckiej pracował na torze wyścigowym w charakterze konia odprowadzającego folbluty do bramki startowej - tzn. jeśli była taka potrzeba. Jednak praca ta go przygnębiała, i mąż Ruth z naszej stajni, który jest trenerem koni wyścigowych, załatwił wykupienie Zeusa z torów. Zeus stał się więc wierzchowcem córki Ruth. Po paru latach jednak córka Ruth stwierdziła, że nie ma czasu na jazdę konną, bo narzeczony i praca, więc Ruth oddała Zeusa siostrom za symbolicznego dolara. Siostry wtedy w tamtym roku właśnie straciły oba swoje leciwe konie, więc gest Ruth przyjęły z radością.
Tak więc od zeszłego roku Zeus jeździ, tak jak i przedtem pod Brooke, głównie w tereny, gdzie sobie czasem skacze przeszkódki terenowe, i raz do roku jedzie pod siostrą na taki tutejszy bieg Św. Huberta, który tu zwany jest "hunter pace" i polega on na tym, że jedzie się w parze z kimś, wyznaczoną trasą z przeszkodami terenowymi, które można skakać, ale można i je objechać. Wygrywa para z najlepszym czasem.
Tu siostra z Zeusem podczas tego biegu "Hunter Pace"