Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...

flygirl, podczytuję co piszesz, gratulacje :-) Mam nadzieję, że będziesz zadowolona, trzymam kciuki
Naboo w jakich okolicznościach miałaś styczność? Cieszę się, że ktoś całkiem z zewnątrz ma o nich taką opinię i fakt są bardzo mili. Codziennie mnie pytają, czy czegoś nie potrzebuję, a jakbym potrzebowała, to mam natychmiast im mówić. 😀 I chcą, żebym tu została, zadowoleni są ze mnie. 💃 Także póki co zostaję tu na rok. 🥂


Okolicznosciach biznesowych, ze tak to gornolotnie nazwe 😁
Napisze Ci na pw.

Gratulacje i mam nadzieje, ze bedzie Ci sie dobrze pracowalo.
W Norwegii trzeba miec dosc duzego pecha, zeby trafic na nieuczciwego pracodawce.
Rozumiem, ze bedziesz zatrudniona przez ten rok na jakas umowe? Jesli tak, to zalatw wszysttkie formalnosci jak najszyciej, zeby uniknac 50% podatku. Nadwyzke sie co prawda dostaje z powrotem, ale dopiero w kolejnym roku podatkowym.
Naboo czekam na priv :kwiatek: Tak, normalnie dostanę umowę. Teraz jeszcze będę lecieć do Polski i jak wrócę to będziemy jeździć i załatwiać wszystko. 😀

Próbowałam dzisiaj zrobić zdjęcie tego stromego podejścia, ale zdjęcia tego nie oddają. Ja jak się do tego odcinka zbliżam, to mam przed oczami scenę z Zaklinacza koni. 🤣 A koń idzie jak taran, jemu obojętne. Przez zamrożone kałuże też by przelazł, gdybym go nie zepchnęła na bok. 🙂


Ale i tak jest ładnie. 😍


vanille dzięki :kwiatek:
Ja troszkę z nietypowym pytaniem - czy mamy tu kogoś kto jest/bywa/ma kogoś w Australii? Potrzebuję pomocy w ściągnięciu suplementu dla konia  😡 :kwiatek:
Ja mam kogos, a jakie sa przeszkody z kupnem "po prostu"?
vissenna   Turecki niewolnik
28 stycznia 2019 18:45
Ja troszkę z nietypowym pytaniem - czy mamy tu kogoś kto jest/bywa/ma kogoś w Australii? Potrzebuję pomocy w ściągnięciu suplementu dla konia  😡 :kwiatek:


rox szkoda, że miesiąc temu nie pisałaś 🙁 Proponuję dołączyć do grupy na FB "Autostopowicze czyli MY", tam ostatnio sporo osób pisało, że wybiera się do Australii, może ktoś zechce pomóc 🙂
vissenna, załamka  😵
Zerknę  tam, dzięki  :kwiatek:
Dziewczeta z UK, szybkie pytanie, czy w waszym otoczeniu ktos podawal koniom Benylin albo inny ludzki syrop na kaszel?
W polsce pamietam ze dawalismy Flegamine, ale w angielskich syropach widze ze jest inny skladnik czynny - Guaifenesin.
Internet mowi ze jak najbardziej ludzie podaja Benylin, ale wszystkie posty sa z max 2008. Nie moge wynalezc czy w miedzyczasie nie zmienil sie przypadkiem sklad, a co do samego skladnika widze jedynie informacje o stosowaniu w anystezjologi w koni...
majek   zwykle sobie żartuję
29 stycznia 2019 16:16
Benylinu nie dawalam, ale Covonia u nas rzadzi przy konskim kaszlu. Zawsze ktos ma w szafce.

Dziekuje! A ktorys rodzaj konkretnie jest najpopularniejszy?
Zorilla, - a Tusicon lub jego zamiennik? Mojej mamy kaszlak najlepiej na Tusicon reagował, cenowo podobny do Flegaminy, z firmy Takeda ma bananowy smak i jak większość leków kończyło się pluciem, tak na ten wręcz czekał 😀
majek   zwykle sobie żartuję
30 stycznia 2019 10:55
sorry Zorilla, dopiero przeczytalam. My dajemy ten fioletowy. Ale to tak z pol butelki na raz.
Jakie podejście do poważnych kontuzji mają ludzie w waszych krajach? Chodzi mi tu o sytuacje, w których jednym z wyborów jest długie kosztowne leczenie bez gwarancji wyleczenia.
Po 1 powiedziala bym ze to zalezy czy mowimy o rodzinnym koniu, sportowcu albo np czesci biznesu.
W Szwecji ku mojemu duzemu zaskoczeniu z mojego doswiadczenia konie byly usypiane. Natomiast trzeba podkreslic ze cena weterynarza jest daleko kosmiczna i mam na mysli nie z ksiezyca a jakiegos plotona albo i dalej.
Tutaj w UK, szczerze nie wiem, na pewno bardziej "po polsku" tzn uzywa sie veta wiecej, ale nie jest on taki drogi jak w Szwecji, a do tego (ponownie z mojrgo doswiadczenia) ubezpieczenie od mniejszych rzeczy (tzn nie tylko to od "smiertelnych sytuacji"😉 jest popularne. Z tego co sie rowniez spotkalam to zamiast ciaglego kosztownego szukania i leczenia, delikwent wyrzucany jest na rok czy pol na laki i potem okazuje sie czy sie naprawilo czy nie. Ale to naprawde zalezy od przeroznych okolicznosci.
W Niemczech spotkałam się  z tym , że konie sa najczęściej usypiane.
Zorilla no to się pokrywa w całości z tym, co jest tutaj. Przedwczoraj została tu uśpiona 4-letnia kobyłka, która przyjechała do nas w trening. Potknęła się i złamała kość w przedniej nodze. Nie mam pojęcia, którą dokładnie, wiem tylko, że bardzo małą i nisko usytuowaną, jakoś lekko ponad kopytem, czy coś takiego. W każdym razie nie mogła w ogóle na niej stanąć, stękała wręcz z bólu i pierwsze, co już mnie zszokowało, to był jedynie telefon do weta, któremu uprzednio zostały powysyłane zdjęcia i filmiki i który stwierdził, że nie przyjedzie, bo nic by nie zrobił, tylko dał przeciwbólowe, które mieliśmy na stanie, że tak powiem. Które swoją drogą nic nie dały. A i wet po filmach, opisach i zdjęciach wydał diagnozę, że pewnie ma jakiś krwotok wewnętrzny w tej nodze. Ja jej tylko zakładałam i ściągałam ochraniacze chłodzące w kółko i podsuwałam pod nos jedzenie, bo nawet się nie ruszała w tył ani w przód, kręciła się tylko wokół własnej osi. Na następny dzień wet dopiero przyjechał i stwierdzili, że to złamanie i po prostu ją uśpili przed wejściem do stajni. Ja mało widziałam, nie miałam do czynienia z poważnymi końskimi sprawami do tej pory, więc widok jej padającej na ziemię mną po prostu wstrząsnał. Potem szefowa mi powiedziała, że operacja byłaby możliwa, 10h drogi stąd, kosztowałaby jakieś kosmiczne pieniądze i dawałaby tylko 15 procent na to, że kobyła mogłaby w ogóle chodzić pod siodłem. A z tego, co wiem nikt tu nie trzyma "bezużytecznych" koni, nie ma wysyłania na łąki ani czegoś takiego, bo to jest drogie i "lepiej" jest uśpić.

A co do UK, to mam tutaj Szkotkę z dwoma końmi i wiem, że ona swojego poprzedniego konia leczyła dopóki naprawdę nie było innego wyjścia. Także w 100 procentach zgodne z twoimi doświadczeniami.

Zastanawia mnie, jak jest w Polsce w sportowych stajniach? Ja np. pracując w stadninie kłusaków spotkałam się z dwoma końmi ze złamanymi nogami i oba były leczone do skutku. A też stajnia sportowa, wszystkie chodził czynnie wyścigi za granicą. Pewnie dlatego mnie rusza takie usypianie koni. Myślałam, że takie rzeczy już dawno poszły w odstawkę, a technika i nauka tak do przodu, że nie trzeba wybierać najprostszych wyjść. No ale widocznie żyję w świecie tęczowych jednorożców. Zostałam brutalnie sprowadzona na ziemię tą sytuacją.
flygirl mnie to bardzo zdziwiło dlatego że Szwecji jednak jest mega rozwinięta po prostu jako kraj ale tez końsko - maja w ciul świetnych koni i jeźdzców w skokach i ujeżdżeniu, wkkw mniej ale tez sa, nie mowiac juz o calym biznesie kłusaków właśnie. Natomiast ceny sa z kosmosu, mysmy źrebaka na ktorego (podejzewamy) mama nadepnela w drugimdniu życia wieźli do Kopenhagi -podobna odległość, a dużo taniej.
Swoją drogą klnika była tak nowoczesna z architektonicznego punktu widzenia że nie mogłam sie nadziwić. Jak znajde jakieś zdjęcia to podlinkuje! Również konia z kolką był plan tam wieźć, ale sie wylizał. Oczywiście nie powinnismy tego robic, bo nikt papieru exportowego by nie wypisał zdychajacemu koniowi ale najwyraźniej ryzyko było warte świeczki.
Mój koń był w SE ubezpieczony "od śmierci" (złamanie, kolka etc) na 40.000 zł. Wydawało mi się że to kosmiczne pieniądze! Po paru miesiącach rozmawiając z szefami o cenach właście weta w PL i SE, okazało się że operacja kolki to lekka ręką 70 000zł. Wiec moje ubezpieczenie de facto bylo bez sensu bo nie miałąbym tych 30 dołożyć w razie W.
Przez jakiś czas mieliśmy w stajni zawodnika którego żona jest z USA. Akurat jeden z koni który kulał i nie chciał przestać (interwencja była kowala, weta nie. zero prześwietlenia czy usg) pojechał na uśpienie 'z dnia na dzien". Pamietam że ta dziewczyna dosłownie wpadła w furie i nie mogla w to uwierzyć, co składnia mnie do myślenia że ona przyzwyczajona była do leczenia. Wiem że jej rodzice byl gotowy wykupic tego konia i pomóc ale wszyscy dowiedzielismy sie dosłownie jak on wyruszał więc nie było na to czasu. Też w Szwecji nie bardzo jest instytucja weta jeżdżacego do koni - musisz sie sam pofatygowac do kliniki/przychodni (nie kazda klinika oferuje boksy na noc). Jest vet nazwijmy to regionalny, ktory przyjedzie i poda podstawowe leki tak koniowi jak i chomikowi, wiec pojecie ma ogólne o wszystkim, ale szczegółowe o niczym. Rozmawiałam o tym z są Amerykanką, mówiła że ją też to dziwi i u nich było bardziej jak w Polsce.
Ja miałam nieszczęscie mojego konia prześwietlać w Szwecji. Pojechałam z nim do kliniki z której korzystali szefowie (jak mówie, raczej nie leczyli, ale robili dużo TUVów). Pani szef zadzwonila do Veta i zostałam przyjęta poza zupełnie systemem, płaciłam gotówką i nie ma żandego śladu po tym że tam byłam :P. Za palpacyjny test oraz 2 zdjęcia RTG zapłaciłam 400zł (+ koszt dojazdu tam oczywisćie, chyba wyszło mi 200zł za benzyne).

Tu gdzie jestem natomiast z 2 tygodnie temu roczniak dostał kopa na padoku, tzn  wcisnela sie w kąt w wiacie. Po 2-3 dniach vet przyjechai zrobił zdjęcia - pęknięcie. Została w areście boksowym, ale po jakis 3 kolejnych dniach zmarniala i kolejne zdjecia pokazalo ze pęknięcie sie przesuneło i jednak trzeba pośrubować. Przed tym jak okazało się że ona musi mieć operację zapytałam szefowej jaki mógłby być jej koszt to powiedziała że koło 3k (15 000zł) plus koszty pobytu w klinice (prawie 5 000 za tydzien). Więc to kosztowao ich 20-25000zł, konik jeszcze nie ubezpieczony. Natomiast pracuje dla zawodniczki ktora ma około 15 koni, po świetnych rodzicach, kupuje zawsze młode i 9/10 doprowadza do poziomu 4* (teraz 5*...) w WKKW, więc to nie fabryka z przemiałem 10 koni na tydzień, ale raczej inwestycja na przyszłość. Nawet jeżeli za 4 lata będzie tego konia chciała sprzedać, jeżeli nie okaze sie kompletnym beztalenciem, te kozty "zwrócą" się im.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
10 lutego 2019 16:34
U mnie (USA, Nowy Jork) ludzie leczą do oporu aż powiedziałabym do przesady. Nie stoję w stajni sportowej ale w zwykłej, rekreacyjnej i większość koni to konie lekko starszawe które ludzie mają przez całe życie konia.

W Danii wiem, że przeważnie usypiają, jak tylko się okazuje że koń się do jazdy nie nadaje - bo np. mają ubezpieczenie nie tylko na wypadek śmierci ale właśnie od przypadków, że koń się okaże nienadający do jazdy. Znam też przypadek jeźdźca który uśpił swojego konia gdy ten zakończył karierę w WKKW. Stwierdził, że na trzymanie konia emeryta go nie stać, a nie chce go sprzedawać, by nie trafił do ludzi którzy by źle się z nim obchodzili.
Mnie właśnie też dziwi, że w rozwiniętych krajach takie rzeczy. A w biednej Polsce zaciąga się kredyty i organizuje bazarki. Tutaj operacja kobyłki wyszłaby około 75 000 zł, plus oczywiście transport i pobyt. A właścicielka jej nie ubezpieczyła, a miała zamiar. Nie zdążyła. Jeszcze mnie poruszyło, że ona przyjechała tylko się zgodzić na uśpienie i pojechała sobie. Ja zdaję sobie sprawę, że jestem przewrażliwiona, ale no tak strasznie mi szkoda tego końskiego dziecka, że to jest jakaś masakra. Nie mogę się pozbyć tego widoku z chwili podania zastrzyku sprzed oczu. Może jednak się nie nadaję do świata sportowców. 😜

W ogóle opieka nad końmi jest tu dla mnie pełna sprzeczności. Bo jednocześnie dostają dobre jedzenie, mają dopasowane siodła a saddlefitter przyjeżdża regularnie sprawdzać, są w dobrym treningu dopasowanym do nich, nie spieszą się z zajazdką, czy zawodami, wszystko jest dopasowywane pod konia, a jednocześnie właśnie weta to nie zawołają, ewentualnie po dobie, kowal też nie przyjedzie wcześniej niż ustalone 6 tygodni. Oczywiście ani wet ani kowal nie musi wpadać tu co chwilę, no ale to tym bardziej, jak coś się dzieje raz na ruski rok, to według mnie właśnie wtedy wypadałoby reagować szybko i skutecznie. No mnie poraża fakt zostawiania cierpiącego konia na jedną dobę, a co dopiero dłużej.

A na przykład właściciel tej stadniny kłusaków, w której pracowałam był Duńczykiem. A złamane nogi jednak leczył. Może za bardzo zdążył przesiąknąć polskimi zwyczajami. 😀
Dziewczyny mam pytanie może wy mi pomożecie  :kwiatek:
Narzeczony pojechał do pracy do Holandii, będe go dość często odwiedzać. Miejscowość w jakiej jest to Meijel (35km na zachód od Eindhoven). Czy znacie jakieś godne polecenia stajnie w okolicy z jazdami na normalnym poziomie, gdzie mówią po angielsku? Nie oczekuję jakiś wielkich skoków, albo ujeżdżenia wysokiej klasy. Ważne, żeby konie to nie były zjechane rekreanty..  😵
ElaPe ciekawe to co piszesz o tym jeźdzcu, ciężko ocenić tak naprawdę. Myślę że jakiś filozof mógłby się nad tym pochylić 😀

Myśłałam dziś o Tobie i że to szkoda, że nic nie piszesz od tak dawna!

Flygirl a Ty masz swojego zwierza w Polsce? To siwe takie? Nie chcesz go przywozić do Norwegii? Bo rozumiem, że podjęłaś tam pracę, bo te 2 tyg próbne to chyba już mineły??
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
10 lutego 2019 17:17
Tak od razu uśpił wkkwistę czy chociaż dostał, krótki urlop na trawie?
Zorilla póki co zwierza nie mam i mam dylemat, czy chcę to zmieniać czy nie. 😉 Na razie mam swoją fantastyczną 4 do opieki. 😀 Siwe szkółkowe, ale przyznam, że myśli o wykupie go pojawiają mi się w głowie. Tak, próba minęła, byłam tydzień w domu po więcej rzeczy, teraz oficjalnie zostaję na rok. 😉 A w ten weekend ogarnęłam swoje pierwsze wyjazdowe zawody i jestem z siebie dumna, bo ogarnęłam cały sprzęt, niczego nie zapomniałam spakować i wszystkie konie udało mi się ogarnąć idealnie na czas. 😜 Brakowało mi showgroomowania. 😀
DE- oba miejsca (poprzednie i aktualne) leczą dokąd się da (wręcz miałam do jazdy 2 kobyły po złamaniach, obie młode), ale wszyscy mówią, że takie podejście nie jest hmm... codziennością tu. A usypiać też można, jak się niestety przekonałam, bardziej lub mniej fachowo (tak mi się nasunęło, jak przeczytałam o runięciu na ziemię).
A jak to jest fachowo?
flygirl, raczej wszystko nierokujace kiedykolwiek na czysty ruch w trzech chodach leci do uspienia. I nie mowie o zlamaniach, ale tez np. rozleglych zwyrodnieniach czy slabo gojacych sie zerwanych sciegnach. Nie spotkalam sie z trzymaniem koni chronicznie kulawych, konie do towarzystwa to te, co zyjac na lace klinicznie sa czyste, ale kuleja pod siodlem.

Same proby leczenia z reguly zaleza od czlowieka - jak wszedzie, sa  ludzie, co weta w ogole nie wezwa, bo po co, kasy szkoda 🙄 i tacy, co zalatwia ekspresowy transport do Utrechtu i beda bulic grube ojro. I niektorzy beda sie bujac z chorym koniem rok czy dwa, a inni odpuszcza po miesiacu. To tak u przecietnych ludzi, co sie czasem dzieje w pato szkolkach to szkoda opisywac :/

Miskaa, nie ma lepszej metody niz pojsc i samemu zobaczyc. Te opinie z internetu to sobie mozna... Poszukaj przez FNRS a potem koniec jezyka za przewodnika 😉 angielski to raczej wszedzie jest. Tylko ze tamte okolice to raczej biedne jesli chodzi o manege.

Niestety wiele stajni rekreacyjnych z konmi obchodzi sie paskudnie. Ze osrodki wypasione, ale  sprzet, warunki bytowe i praca tych koni to masakra.
Sama z czystym sumieniem moge polecic az dwie stajnie 😂 i to w Zuid-Holland. 
efeemeryda   no fate but what we make.
10 lutego 2019 21:33
flygirl
Moja koleżanka pracuje jako lekarz weterynarii w Szwecji, z małymi zwierzętami. Wszystko co wymaga drogiego leczenia np. operacji jest usypiane. Nie ma sentymentów, jeśli ubezpieczenie nie obejmuje to nikt się nie zastanawia. Opieka jest na poziomie najwyższym, ale co z tego ...
emptyline   Big Milk Straciatella
10 lutego 2019 23:09
W Szwecji to sobie można zwierzę uśpić na życzenie, co jest absurdem nad absurdami, ale nie mów, że wszystko jest usypiane, są też ludzie którzy leczą do oporu. Jasne, zgadzam się, że jest zupełnie inne podejście niż w Polsce i wiele osób się na to decyduje, ale na pewno nie każdy. No i są to też zupełnie inne koszty niż u nas i ludzi często nie stać. Dlatego też mój koń jest w Polsce, a nie w Szwecji, bo wiem, że gdyby coś poważnego mu się stało, nie miałabym wyboru...
efeemeryda   no fate but what we make.
11 lutego 2019 06:45
emptyline
Mówię o doświadczeniach koleżanki, która pracuje obecnie na Uniwersytecie jako radiolog, to są jej słowa, a siedzi tam już ponad rok.
Pewnie zawsze znajdzie się jakaś jednostka, ale jak to bywa z wyjątkami one zwykle tylko potwierdzają regułe.
majek   zwykle sobie żartuję
11 lutego 2019 09:31
Ja tez sie spotykam z usypianiem `bo sie nie da leczyc'. I jak ktos wyzej wspomnial - krotkim urlopie na trawie przed (tzn w marcu decyzja o uspieniu konia w czerwcu np).
U nas tez czasem jak sie placi gotowka, to wet nie wpisauje`mniejszych problemow` w papiery, zeby potem jak sie stanie cos wiekszego- mozna bylo z latwoscia dostac kase z ubezpieczenia.
Znajoma swoje konie wozi do znajomego mysliwego, mowi, ze konie sie mniej stresuja przy tzw kulce w leb niz przy weterynarzu. I wieksza pewnosc. I psy tez musza cos jesc.

A i czesto zamiast leczyc konskich emerytow daje sie im srodki przeciwbolowe (oczywiscie nie chodzi o zalamana noge)

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się