Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...

mila, jazda indywidualna na własnym koniu kosztuje 15 euro czy na szkółkowym? Ja jestem w Kolonii i tutaj od 16 euro zaczynają się ceny za jazdę w zastępie
mila   głęboka rekreacja
04 października 2014 23:03
mila, jazda indywidualna na własnym koniu kosztuje 15 euro czy na szkółkowym? Ja jestem w Kolonii i tutaj od 16 euro zaczynają się ceny za jazdę w zastępie


Cena zależy od poziomu wyszkolenia jeźdźca i konia. Ja płacę na szkółkowym 15 euro, koleżanka uczy się na poziomie C i za lekcje na swoim koniu płaci 25 euro. W stajni w mieście (raz byłam), lekcje w zastępie 15 euro w szkółce, a lekcje indywidualne 25 euro (na własnym koniu) ale z trenerem. Przy czym szkóła na jaką trafiłam była na poziomie mocno początkującym, więc zmieniłam stajnię i trafiłam na wioskę.
No to super trafiłaś. Dla mnie nawet to minimum, czyli 15-16 to jednak sporo jak na jazdę w 8 osób na placu. Dlatego póki co rozglądam się za jakąś współdzierżawą i ewentualnie wtedy pomyślę nad jakimś instruktorem raz na jakiś czas.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
04 października 2014 23:46
Dzięki Milla za sprawozdanie i zdjęcia. Bardzo to ciekawe a szczególnie cena pensjonatu bardzo sympatyczna. Myślę że atmosfera bardzo się liczy, że jest tak po domowemu i że rodzinnie.
ElaPe, podczytywałam Twoje relacje odnośnie amerykańskich stajni. Zastanawiam się jakie rasy są tam popularne? Miałaś okazję spotkać jakieś 'egzotyczne dla naszego klimatu' okazy?
cześć dziewczyny, ma prośbę i pytanie do tych z Was, ktore są w Anglii. Czeka mnie wyjazd niestety już w najbliższym czasie, raczej na dłuzej... No i będę tam chciala zabrać swoje konie, nie od razu ale mam nadzieję, że dość szybko. Jakie papiery muszę mieć dla nich? Paszport, szczepienia i co jeszcze. Nie chcialabym, żeby mnie cofnęli z granicy... dodam jeszcze, że jestem przerażona tym wszsytkim, ale nie wyobrażam sobie życia bez nich i na pewno pojadą. Będziemy w okolicach Liverpoolu, jeżeli słyszałyście o jakiejś fajnej stajni tam to będę wdzięczna za info. Bylam w kilku, oglądałam, pytałam, ale zawsze to lepiej jak coś wiadomo więcej .
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 października 2014 00:29
ElaPe, podczytywałam Twoje relacje odnośnie amerykańskich stajni. Zastanawiam się jakie rasy są tam popularne? Miałaś okazję spotkać jakieś 'egzotyczne dla naszego klimatu' okazy?


W mojej stajni większość to konie QH (quarter horse). Sporo jest folblutów z odzysku po torach, część z nich to folbuty  tzw. rescue horse - uratowane z zagłodzenia z jakichś starszliwych miejsc. I to chyba nie dlatego że ludzi ci kasy nie mają i się łaszczą na darmochę - bo jeden z tych uratowanych folblutów jest własnością dziewczyny która jeździ terenowym Porsche.

Te tutejsze konie QH są przeważnie niziutkie ale dość szerokie w sobie i przebudowane zadem.  Jedna kobita ma QH który jest większy niż pozostałe ale to dlatego że to tzw. appendix QH czyli QH z dolewem folbluta. Ten akurat ma nieproporcjonalnie malutkie kopytka do swoich gabarytów i ta jego właścicielka mówi że one często tak mają, ta linia.

Są dwa araby - jeden ma lat 32 i właściciela  85 staruszka który opowiedział mi że to jest jego pierwszy koń, że zakupił go jak koń miał 3 lata  a on 56 i się na nim uczył jeździć.

Drugiego araba ma kobita co robi w nowojorskiej policji i też jest to jej pierwszy koń. Mówiła że ta jej arabka pochodzi z linii Baska. Wyprawia z nią mnóstwo różnych rzeczy, np ostatnio zaczęła na niej "trening skokowy" - na oklep, na wyryjonym koniu o sztywnym grzbiecie. Jak jej powiedziałam o odległościach w tych jej szeregach to zrobiła wielkie oczy. Ale koń ten jakoś ma świętą cierpliwość do tych jej wymysłów.

Z koni wierzchowych półkrwi czyli warmbloodów to jest tylko moja kobyła która notabene bardzo im się podoba.

smartini   fb & insta: dokłaczone
05 października 2014 00:45
AQH w ogóle mają małe kopytka 😀 a te wyższe, z linii klasycznych czy niektórych technicznych (te co nadal są qh ale z większą domieszką folbluta niż np linie reiningowe czy cuttingowe) no to już w ogóle ;D

też miałam o to pisać, jak tam u Was z AQH w strefie poza Texasem 😉 bo w końcu to najliczniejsza rasa koni na świecie, ciekawa byłam jak z ich ilością względem innych ras w ich rodzimym kraju 😀
smartini, West zdecydowanie kroluje glownie na zachodzie, czyli Wyoming, Montana, Colorado, Idaho, Utah, etc. No i Oklahoma, Texas i te rejony. Im bardziej na wschod, tym wiecej klasyki. Ale AQH sa popularne wlasciwie wszedzie, jak kraj dlugi i szeroki 😉
Nie wiem, jakie to ma poparcie w statystykach, ale sadzac po ilosci ogloszen sprzedazy i tym, co widze jezdzac po kraju, to AQH wydaje sie byc najliczniejsza rasa.

EDIT: dopisek

Znalazlam statystke z 2005 roku - najliczniejsze AQH, dalej folbluty i Appaloosa.

ElaPe, a jaki jest przeciętny poziom wyszkolenia koni? W ogóle dużą uwagę przykłada się do techniki? Bo z tego co piszesz o policjantce... 😀

A staruszek i jego koń - rozczulające. Można powiedzieć, że razem się zestarzeli. Pan ma jeszcze siłę sam go oporządzać?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 października 2014 02:55
ElaPe, a jaki jest przeciętny poziom wyszkolenia koni? W ogóle dużą uwagę przykłada się do techniki? Bo z tego co piszesz o policjantce... 😀

A staruszek i jego koń - rozczulające. Można powiedzieć, że razem się zestarzeli. Pan ma jeszcze siłę sam go oporządzać?


Staruszek opowiadał że jak byli młodsi i on i koń to w jakichś pokazach skokowych występowali, jakieś zdjęcia miał mi pokazać.

Co do poziomu wyszkolenia koni to trudno stwierdzić bo te konie się ledwie ruszają. Jak jeżdżę w tereny z taką 65-letnią panią to jak idę za nią to co chwila muszę przystawać bo ta jej kobyła (19 l. QH) stępuje tak: krok 5 minut przerwy drugi krok itd. Jest to koń wykupiony ze szkółki przez nią, docelowo miał to być koń jej 24-letniej, cierpiącej na chorobliwą otyłość i bulimię córki, bo ta córka w tej szkółce właśnie na tej kobyle jeździła (nie umiejąc jeździć trzeba dodać) w tereny.

No więc na życzenie córki ta Barbara kupiła kobyłę podówczas 14 letnią. Pomimo ostrzeżeń że koń wymaga doświadczonego jeźdźca.

No więc ta córka Barbary w rezultacie nie jeździ, tylko dwa razy na tydzień przyjeżdża do kobyły w odwiedziny, ale zamiast cokolwiek porobić przy koniu, czy pójść z nią na trawę to ta zasiada przy niej na padoczku i sobie tak siedzi.  Tak więc jeżdżenie pozostawiła mamie, która z początku sobie nie radziła z koniem w ogóle, nawet jakieś czary mary PNH stosowała, ale bardzo szybko doszła do słusznego wniosku że PNH to jakiś pic na wodę. Po drodze kobyła zaliczyła jakiegoś "trenera" bo w jednej z poprzednich stajni rzucała się na konie i je atakowała. Po 3 miesiącach treningu trener stwierdził że rzucanie się na inne konie było spowodowane tym że kobyła po prostu agresywnie odpędzała inne konie od siana - no nie dziwota jak karmione były 2 razy dziennie.

Kobyła obecnie prezentuje poziom rekreacyjny, jak wsiada na nią dziewczyna w miarę dobrze jeżdżąca to nawet okazuje się że potrafi i kłusować i galopować jak i stępować. Z tym że wszystko inne leży i kwiczy. Przejścia słabe, koń totalnie krzywy itd. No ale Barbara mówiła mi że w poprzedniej stajni była jakaś Włoszka, była dżokejka i jak kiedyś kobyłę wzięła na zawody ujeżdżeniowe to kobyła zdobyła 1. miejsce i chodziła "z głową tak pięknie ustawioną jak konie ujeżdżeniowe". Niestety luki szkoleniowe dały o sobie znać podczas jednego z niedawnych wyjazdów w teren. Zamiast zatrzymać się przed ulicą kobyła wybiegła z Barbarą na naprawdę czasami ruchliwą ulicę gdzie w dodatku nie widać samochodów wyjeżdżających zza górki i zza zakrętu. Szczęście wielkie że akurat nic nie jechało. Plusem jest to że Barbara się nie boi jeździć, czego nie można powiedzieć o większości obecnych w stajni osób. Co do pozostałych koni to prezentują podobny, niski poziom jakiegokolwiek wyszkolenia jeździeckiego - o ile w ogóle są jeżdżone. Jeźdźcy podobnie. Jazda trwa przeważnie pół godziny.

A tak w ogóle to tak co najmniej połowa koni w ogóle nie jest jeżdżona. Przyjadą, poopiekują się i tyle. Ulubionym elementem ich opieki są niekończące się kąpiele konia połączone z wylewaniem litrów szamponów i odżywek i wmasowywaniem tego wszystkiego w konia. Robią tak dobrze tym biednym rumakom że potem się dziwią skąd nagle konia wysypało jakimiś potwornymi bąblami alergicznymi. Związku przyczynowo-skutkowego niestety nie zauważają.

Parę osób pobiera lekcje z taka instruktorką, która startuje w WKKW więc pojęcie jakieś ma. Ale mi się nie podoba to, że tym wszystkim ludkom  każe jeździć na czarnej wodzy.

Suma sumarum jak ktoś w ogóle jeździ to jest to wielki sukces. Jak ktoś wyjeżdża w teren to już jest wielkie łał. O trenowaniu czegoś konkretnego to nawet szkoda gadać.

mila   głęboka rekreacja
05 października 2014 07:14
Ela, bardzo ciekawe to co piszesz. Stany kojarzyły mi się z krajem większej świadomości jeździeckiej. A tu taki klops w twoim regionie. Może w innych stanach to wygląda inaczej?

Od stycznia przybywa do mnie mój stwór, więc będę pisała z perspektywy szkółkowo-pensjonatowej 🙂
malinowaa   Życie zaplątane w końską grzywę...
05 października 2014 08:31
Wiem o cenach w okolicach 300€.


A wiesz może, co się w tym zawiera? 🙂 Stajnia z padokami i ujeżdżalnią, bez hali, czy jednak jeszcze sobie za dużo wyobrażam, jak na taką cenę?  😁


Dla tych, którzy nie w temacie- pytam o pensjonaty w Holandii, konkretnie okolice Maastricht (do 50 km) 🙂
ElaPe, dzięki za odpowiedź. Faktycznie to ciekawe. Zawsze mi się wydawało, że na zachodzie to hoho, konie chodzą jak w zegarku, że jest większa świadomość jeździecka. Ale jak widać nie można uogólniać. Dziwne jest też to co piszesz o tak dużej ilości niepracujących koni. U nas to chyba jakaś marginalna sprawa. Jak koń stoi to zwykle jest chory albo stary, ale może to kwestia tego, że mało kogo u nas stać na kupowanie konia tylko po to, żeby sobie na niego popatrzeć.
Swoją drogą w takim razie ze swoją kobyłą jesteś tam profi!  😀

Z tym strachem przed jazdą coś jest na rzeczy. Ja do tej pory byłam tutaj w kilku stajniach, w tym w 2 w terenie. Nie mam więc jeszcze zbyt dużego rozeznania ale to co mogę powiedzieć to to, że wyjazdy w tereny są tutaj bardzo... zachowawcze? Nie wiem, być może po prostu tak mi się trafiło przez przypadek.

W pierwszej stajni byłam na wyjazd w teren bardzo napalona bo było to w Schwarzwaldzie a tam lasów multum, więc szykowałam się na coś super. Skończyło się na tym, że przez 45 minut większość czasu jechałyśmy stępem po asfaltowej drodze na skraju lasu. 'Udało nam się' zakłusować może ze 2 razy po minucie. I to był koniec.

Ostatnio byłam w terenie w okolicach Kolonii. Mała prywatna stajnia, jechałyśmy we dwie. Babeczka koło 40 na swoim koniu, ja na jej drugim koniu. Okolica nie była jakoś super atrakcyjna, zwyczajne pola. Zdziwiłam się trochę gdy babeczka założyła kamizelkę ale wytłumaczyła mi, że koń na którym jedzie jest młody i jeszcze nie jest go taka pewna. Nasz wyjazd trwał koło 1h. W tym czasie plątałyśmy się skrajami tych pól w stępie, na jakichś prostych odcinkach kłusowałyśmy. Pani uprzedzała mnie zawsze rzetelnie, że zaraz będzie kłus (tonem takim, jakbyśmy miały za chwilę zrobić coś hardcorowego). Po przejściu do stępa za każdym razem obracała się, czy u mnie wszystko ok 😀 Ja w międzyczasie obserwowałam konia, na którym babeczka jechała i szczerze mówiąc nie widziałam, żeby był nieposłuszny albo jakiś niepewny. Nie bał się, nie odskakiwał, nie był jakoś nakręcony. Babka uważała, że on strasznie rwie się do przodu ale to chyba nie kwestia wieku a tego, że większość koni w terenie po prostu idzie żwawiej. Gdyby pozwolić zwierzowi się porządnie wygalopować to byłoby po sprawie. Nie muszę chyba wspominać, że do galopu nie przeszłyśmy w ogóle.
Pani bardzo narzekała, że są tylko takie krótkie proste odcinki na tych polach i jak już w końcu osiągnie takie tempo, jakie chce i czuje się komfortowo to prosta się kończy i musi przejść do stępa. To też było dla mnie trochę dziwne bo przecież narożniki da się wyjeżdżać w kłusie... 😀
Przed tym jak wyjechałyśmy do stajni wróciła akurat dwójka koni z terenu. Dziewczyny też mówiły, że były tylko stępować i że może następnym razem uda im się pokłusować.

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 października 2014 14:58
Vanille: być może oni się boją o klienta, bo nie znają cię, nie wiedzą jak jeździsz.

Fakt jest taki że prawdopodobnie każda przeciętna stajnia w Polsce to jeździeckie mistrzostwo świata w porównaniu do tego co tu.

ElaPe, w sumie to nie wiem. Zanim pojechałam w teren zawsze musiałam w danej stajni zapisać się chociaż na jedną jazdę na maneżu, żeby ktoś mógł ocenić moje umiejętności i zadecydować czy można mnie bezpiecznie zabrać poza stajnię. W ciemno nikt by tutaj nie zaryzykował raczej. Ja mam wrażenie, że oni bardziej o siebie się boją 😀

Pisz raz na jakiś czas swoje obserwacje bo to ciekawe. A i człowiek docenia co ma - może u nas wcale nie jest tak najgorzej.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 października 2014 15:22
No właśnie. Człowiek nie zawsze docenia to co ma wokół siebie a już Polacy to celują we wzajemnym dołowaniu się jak to tu źle, jakie konie nie takie, jaki niski poziom. A tu okazuje się że naprawdę w porówaniu do tutejszej wiochy jest naprawdę nieźle.

vanille, w moim rejonie USA brakuje czegos takiego jak ambitna rekreacja (mam ma mysli klasyke). Jezdziectwo na dobrym poziomie prezentuje wylacznie garstka bardzo zamoznych osob, ktore stac na kupno koni sportowych z Europy i konsultacje z zagranicznymi szkoleniowcami. Reszta jezdzi niestety bardzo slabo.
Kupno zdrowego mlodziaka, poprawnego w trzech chodach, w promieniu 200 mil od mojego miejsca zamieszkania graniczy z cudem. Patrzac po ogloszeniach sprzedazy, konie wycenia sie raczej podlug rasy, a nie przydatnosci do uzytkowania. Stad wiekszosc koni z metka "Warmblood" z automatu kosztuje ponad $15,000, nie wazne, czy proste, czy krzywe 😉
Jest problem z kupnem sprzetu do przymiarki, bo stacjonarnych sklepow jezdzieckich poprostu brak.
Od dluzszego czasu szukam kuca dla corki i powoli trace nadzieje...

Jest kilka fajnych jezdziecko miejsc w USA, ale to niestety BARDZO daleko ode mnie 🙁
.
Majorowa, a Ty w jakim stanie mieszkasz?
malinowaa   Życie zaplątane w końską grzywę...
05 października 2014 16:10

Pod miastem to stajnia z krytą ujeżdżalnią, otwartą ujeżdżalnią, lonżownikiem etc. i trawiastymi padokami (+ pastwisko w sezonie) w wersji vol pension kosztuje jakieś 270-350 euro. W mieście za tę samą cenę widziałam oferty np. tylko z piaszczystymi wybiegami i o ogólnie niższym standardzie. Half pension (to samo, tylko praca - wypuszczanie, sprzątanie, karmienie - w zakresie własnym) za jakieś 200-230 euro. W niewielkiej stajni "u rolnika" w wersji kale huur (zimny wynajem? wiem, że to samo znaczy niemieckie Kaltmiete, angielski odpowiednik też był) czyli zrób to sam (pasze i ściółka też w zakresie własnym) płaci się ok 100 euro miesięcznie (ta sama opcja w stajni z lonżownikiem, zapleczem socjalnym i zewnętrznym placem o dobrym podłożu to jakieś 125 euro).

Mam nadzieję, że pomogłam 🙂


Dziękuję Ci bardzo.  🙇
A masz może jakieś pojęcie, w jakich przedziałach wahają się tam ceny za trening? Zarówno u kogoś na miejscu, jak i u trenerów przyjezdnych?  :kwiatek:


Tak coraz bardziej czuję, że koń będzie musiał zostać w Polsce...
No więc ja już jestem na obczyźnie.
Narazie jestem sama, co teraz uważam za duży plus. Gdybyśmy razem z moja 2 połowką pojechali, to martwiłabym się wszystkim za siebie i za Niego , a tak to stresuje sie tylko sobą. Chociaż nie, ja się nie stresuję w sumie już, ale staram się przystosować.
Zaczęłam prace w poniedziałek i mimo że pare rzeczy nie zgadza się z tym co było powiedziane przed moim przyjazdem tutaj, to i tak jest nieźle. Jestem show groomem jednego ze znanych zawodników tutaj w Niemcolandii i mam nadzieję że będzie nam się dobrze pracowało. Oferta pracy była z zamieszkaniem, więc mamy w 3 mieszkanie ( każda ma swój pokój ) i samochód służbowy którym jeździmy do pracy i wszedzie indziej gdzie chcemy. Pracujemy we 3 i mamy ponad 20 koni dziennie do zrobienia. Wiadomo przygotowanie dla jeździca, zabranie konia, mycie, solarium, karuzela, bieżnia, jeżdżenie, wypuszczanie na padoki, spacery w ręce i stanie z tymi końmi na trawie.  W stajni jest stawka naprawde dobrych koni skokowych więc jest ogólna panika. Konie nie poruszaja sie tutaj poza stajnią bez ochraniaczy i kaloszy oraz obowiązkowo derki. Derki śnią mi się po nocach 😉))  Mają ich w tej stajni setki.
Ogólnie totalnie inaczej to wygląda niż w Polskich stajniach. W oczy rzuca się przedewszystkim czystość w stajni, czystośc koni i sprzętu. No i całego obejśćia ( przed stajnia, hali, ujeżdżalni, karuzeli, padoków ).
I bardzo mi się podoba ich podejście do koni , takie z ogromnym szacunkiem, bez krzyków, bez bicia itp. Na jeździe to samo. Nie widziałam ani razu bata ani ostrogi. Nawte jak jakiś koń coś odwala na treningu to nikt sie nie złości ani nie wyżywa na koniu , co oczywiście u nas można zaobserwować wszedzie, notorycznie... :/  Oczywiście mówie tylko o tej stajni w której jestem , nie o zadnych innych Niemczech. Innych nie widziałam póki co.
Ogólnie jest ok. Jedynym bardzo ogromnym mimusem jest to że nie ma tutaj czegoś takiego jak "day off" ... .
mila   głęboka rekreacja
09 października 2014 13:24
KaNie a gdzie jesteś?
Można wiedzieć dla kogo pracujesz?

Ogólnie jest ok. Jedynym bardzo ogromnym mimusem jest to że nie ma tutaj czegoś takiego jak "day off" ... .


Niestety, nie wróżę Ci nic dobrego... Bez dnia wolnego, po jakimś czasie można zwariować.
Oj, dokładnie 🙁 Jest was trójka, powinnyście jakoś się podzielić dniem wolnym.
Chyba, że zamierzasz popracować miesiąc- dwa i tyle.
ElaPe, w jakim stanie jestes ? 🙂

U nas jest dokladnie jak piszesz, tyle, ze ja tam czasami jezdze na swojej klaczce  😂
Wiekszosc czasu chodzimy na spacery po lakach z dziecmi  👀 Wszyscy sie smieja , ze taniej by bylo psa kupic. Ale ja nie lubie zwierzat w domu :P
I bardzo mi się podoba ich podejście do koni , takie z ogromnym szacunkiem, bez krzyków, bez bicia itp. Na jeździe to samo. Nie widziałam ani razu bata ani ostrogi. Nawte jak jakiś koń coś odwala na treningu to nikt sie nie złości ani nie wyżywa na koniu
  dziewczyno gdzie Ty jesteś ?  😜  😜 🙇 nie szukają tam rajtra?  😁

Bez dnia wolnego raczej długo nie pociągniesz...
A co do warunków w stajni to wyłącznie kwestia tego gdzie trafisz i z doświadczenia wiem że i w ***** gwiazdkowej stajni bywa straszny syf więc nie osądzaj niemców po pierwszysm miejscu do którego trafiłaś 😉
Nie chce pisać gdzie jestem póki co i dla kogo pracuję bo się boję że zapeszę 😀 Napiszę za jakiś czas 🙂


Co do dnia wolnego to mam zamiar sobie to wywalczyć. Za stara jestem na to żeby nie móc czasami przeleżeć całego dnia w łożku , ja tego potrzebuję... 😉))  Swoja droga jestem najstarsza w "teamie" 😉

fasolkabolka
Jak pzreczytasz raz jeszcze co napisałam, to zobaczysz ze napisałam ze mówie to wszytko tylko o tej stajni w której jestem. Nie o wszystkich niemieckich, bo nie widziałam żadnej wiecej.

Tak z ciekawości, jesteś na jakiejś umowie czy "na gębę"?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się