Ciężko sprzedać, ciężko kupić- Wasze refleksje o handlowaniu końmi

Niestety, ale w grupach sprzedażowych to standard. Zawsze znajdzie się osoba, która stwierdzi, że nabędzie konia taniej.
Niestety, ale w grupach sprzedażowych to standard. Zawsze znajdzie się osoba, która stwierdzi, że nabędzie konia taniej.


Ale jaki to problem ?  😲 Chyba są przedziały cenowe  🙄 Jak mnie nie stać na Mercedesa to kupuje Hundaya co nie oznacza że nie będę jeździć, tyle że każdemu wg. potrzeb i kasy. Dyskusja od czapy  😲 Nicole też była NN i została sprzedana za kilkadziesiąt  razy więcej  🙄

http://www.tylkoskoki.pl/aktualnosci/1806-lider-hpp-sprzedal-konia.html
Smok10, wcale nie była NN, bo ma znane pochodzenie i to bardzo dobre zresztą ...
Smok10, wcale nie była NN, bo ma znane pochodzenie i to bardzo dobre zresztą ...

Ale nie w papierach. 😉
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
04 lutego 2016 08:06
bera7 też mi się wydaje, że nie czytaja. Ja miałam bardzo dużo napisane na temat sprzedaży konika, by jak już to dzwonić i się umawiać oglądać, a nie jeszcze pytać o rzeczy, które są napisane w ogłoszeniu.


Jak sprzedawałam konia, zadzwoniła kobieta, że chce obejrzeć konia. Przyjeżdża z drugą kobietą,  ja przyprowadzam konia i widzę, jak jest w szoku, widząc krzywulca. W dodatku chciała konia dla dziecka. Już zaczęły mi mówić, że ich nie poinformowalam o koniu. Spytałam się, czy przeczytały ogłoszenie, bo w nim wszystko opisałam: wady, że nie dla dziecka, że trzeba regularnie werkować kopyta (a nie co pół roku). Jedna kobieta spytała wtedy drugiej,czy czytała ogłoszenie- milczenie wyjaśniło wszystko  🤣
hahahaha JARA, to było piękne  😂
Wystarczy wydrukować treść ogłoszenia i dawać wraz z okularami do przeczytania.  😉
Do mnie przyjechali kiedyś kupcy i stwierdzili, że myśleli, że koń jest lekkiej budowy, taa w ogłoszeniu było pochodzenie, że jest 3/4 ślązakiem jeszcze po ojcu starego typu. Powiedziałam, że był wstawiony link do bazy koni, a oni się zdziwili, bo na zdjęciu wyglądał inaczej, a pochodzenia już sobie nie sprawdzili...
A kiedy indziej dostałam od jakiegoś dziecka propozycję 10zł za konia  😎
[quote author=maluda link=topic=8233.msg2490919#msg2490919 date=1454569181]
Niestety, ale w grupach sprzedażowych to standard. Zawsze znajdzie się osoba, która stwierdzi, że nabędzie konia taniej.


Ale jaki to problem ?  😲 Chyba są przedziały cenowe  🙄 Jak mnie nie stać na Mercedesa to kupuje Hundaya co nie oznacza że nie będę jeździć, tyle że każdemu wg. potrzeb i kasy. Dyskusja od czapy  😲 Nicole też była NN i została sprzedana za kilkadziesiąt  razy więcej  🙄

http://www.tylkoskoki.pl/aktualnosci/1806-lider-hpp-sprzedal-konia.html
[/quote]
Problem jest ludzka mentalność.

Do mnie przyjechał kiedyś kupiec i na miejscu doznał szoku, bo na zdjęciach w ogłoszeniu koń był inny. Jak to inny? "Bo jest inny!" I pytam dlaczego tak sądzi, a ten nabrał wody w usta i nie wie.
Taki gagatek!
Wiecie co wcale nie jest różowo po jednej i po drugiej stronie...Ja obecnie szukam konia i niektóre ogłoszenia mnie dobijają...Nie ma imienia konia,pochodzenia,wzrostu, wieku. Często nie ma informacji czy koń zajezdzony czy nie. A brak zamieszczenia ceny lub chociaż przedziału cenowego jest notoryczny... A najlepsze jest jak się słyszy: "powiedzmy ze 7 tys." Co to znaczy" powiedzmy"? Tzn.,że jak ja powiem ,że mam "powiedzmy" 5tys. to koń będzie sprzedany za 5 tys.? Przestaje to rozumieć. Niektórzy sprzedający wymyślają ceny z kosmosu. ech....zmęczona już tym jestem.

Co do dyskusji na poprzedniej stronie dotyczącej nowych przepisów i umów. Osobiście uważam tak: Kupujesz konia-zrób badania. Jeśli kupujesz bez badań(z różnego względu,a najczęściej finansowego) to się módl żeby wszystko było ok, bo wtedy nie można mieć do kogokolwiek pretensji.
Pana Marchwickiego znam, jezdziłam u niego 20 lat temu i powiem Wam tak: nie dziwie się jego reakcji opisywanej w artykule. Po prostu 20 lat temu ludzie nie robili sobie takich rzeczy i takich "świń". Jeden chłopak z Naszej grupki miał klacz hodowli walewickiej,która co chwilę mu kolkowała i co? I niby teraz to miałaby być wina hodowcy,że koń kolkuje?
TO podobnie jak z samochodami: tyle się trąbi o nieuczciwości handlarzy , o kręconych i bitych autach sprowadzanych nie wiadomo skąd. A ludzie dalej nie nabierają,czasami wydaje mi się,że na własne życzenie bo inaczej nie da się tego interpretować.No alę cóż zaoszczędzą na sprawdzeniu auta i zaoszczędzą z 2 tysiące w porównaniu do ceny rynkowej. 🙂
Ale w Polsce to tak jest: byle taniej, byle taniej i klapki na oczach...
A ile jest takich sytuacji że kupujesz auto nowe z salonu i masz trupa w którym nikt ,z producentem włącznie nie jest w stanie usunąć wady ??? Wtedy wielu producentów odmawia wymiany auta uzasadniając to że ten typ tak ma  😉 Tym bardziej , hodowca / hamdlarz nie jest w stanie wszystkiego przewidzieć . On nie składa konia z części tak jak samochody więc nie powinien odpowiadać za wszystko co wyjdzie w czasie użytkowania konia. Przynajmniej za to co nie zostało stwierdzone w czasie badań i o czym nie miał bladego pojęcia  a teoretycznie wg , nowego prawa może za to odpowiadać .  🙄 Towar nie spełnia oczekiwań kupującego a rękojmia jest 2 lata.  🙄
no właśnie ja miałam tak, że mnie sie pytali czy kon ma badania. Ja mówiłam, że nie, ale nie ma problemu by je wykonać na koszt kupującego. to ci zainteresowani do mnie, że powinien koń mieć zrobione przeze mnie badania itp. Miałam konia od jego 3 roku zycia (koń miał 9 lat) i ważałam, że ja tych badań do szczęścia nie potrzebuje.
Co z tego, że bym jako sprzedający wykonała badania. koń przez rok by się nie sprzedał, a jest w treningu, to co znów mam robić badania? Chore by to było.
Troche też chore, że sprzedający ma odpowiadać dwa lata za stan zdrowotny konia. Jak kupujemy zwierze w zoologiznym to jest napisane, że żywy towar nie podlega zwrotowi.
blackstones moim skromnym zdaniem jest to kwestia jaki koń i za ile...Jeśli jako jeździec wysokiej klasy sportowej szukam sobie przyszłościowego konia klasy GP za 100-150 tys. to rzeczywiście jezdzę po hodowlach i oglądając konia oczekuję,że bedzie miał aktualny TUV. Natomiast jeśli szukam konia za 10 tys. od osoby prywatnej lub z jakiejś małej prywatnej hodowli to oczywiście trudno oczekiwać od sprzedającego,że będzie takie badania za 1500zł robić co miesiąc lub 2 miesiące, aby były aktualne, na swój koszt. I tu jest pole do popisu dla kupującego, albo robi badania i ma "święty spokój" bo ma pewność, albo ich nie robi i potem POWINIEN mieć pretensję tylko i wyłącznie do siebie.
Tutaj znalazłam fajny artykuł na ten temat:
http://nieuczciwepraktykirynkowe.pl/?p=1129
No rozumiem, że koń GP powinien miec badania, ale skąd masz pewność, będąc kupującym, że te badania należą do tego konia?
Ja nie miałam konia wystawionego za 100 tys tylko za 20tys do negocjacji.
blackstones, byłam niedawno oglądać konie w Niemczech w kilku komisach - interesowały mnie św. Jerzy i GP, i tak - wszystkie konie miały TUV, ale wiesz, nie sądzę, żeby ktoś je kupił bez zrobienia własnych badań. Kwota 2000zł, czy 1000 euro za badania to śmieciowe pieniądze przy zakupie jakiegokolwiek konia. I możesz mieć pewność, że te badania należą do tego konia, bo komis i tak zakłada, że kupujący na 101% zrobi swoje badania.
Kupujący konie do sportu i tak biorą swoich wetów żeby mieć 100% pewność że nikt niczego nie nagiął pominął lub podrasował , dodatkowo często robią badania antydopingowe w trakcie badań TUV żeby wykluczyć badanie konia pod wpływem środkow niedozwolonych. Z punktu widzenia uczciwego sprzedawcy czym więcej badań , prób i testów przeprowadzi kupujący tyk mniej argumentów do skorzystania z rękojmi. Uczciwi bać się nie muszą a nieuczciwi mają gigantyczny problem. Dlatego powoli znikają tanie konie i wszelkie trupy. Teraz żeby sprzedać konia trzeba uważać na umowy bo coraz więcej będzie chętnych do nadużywania prawa przysługującego kupujacym. Mogą się zdarzać próby wyłudzenia koni przez kupujących. Niech kupujący bada i sprawdza a sprzedający zabezpieczy sie dobrą umową od prawnika. Jako że żadko kupujemy konia od weta albo sprzedajemy wetowi trudno będzie stwierdzić że którakolwiek ze stron była ekspertem od stanu zdrowia konia więc kluczową będzie ekspertyza weterynaryjna odnosnie stanu zdrowia i kondycji konia zawarta w umowie.
Dobra tylko ja nie handluje konmi by robić im tuv, tylko sprzedawałam swojego prywatnego konia i dla mnie wydac 1500zł co roku odnawiać bo się nie sprzeda to były spory koszt. A kupujący jak chce zrobić badania to nie było problemu by je robić. Do tego nie miałam tego konia rok ale aż 6 lat i spędzałam z nim codziennie czas nic nie ukrywałam co miał. Nawet mówiłam, że teraz przypada okres na zrobienie jej zębów dlatego taka na pysku była aż nazbyt wrażliwa i buntownicza.
Mam pytanie. Czy "nowe" (już nie takie nowe) przepisy dotyczą kupna od osoby prywatnej? Umów cywilnych?
Jeśli sprzedaję, załóżmy, kilkuletnią lodówkę, a ona się rozszczelni za 1,5 roku, to nabywca ma prawo zwrócić?
Dla mnie to, że sprzedający robi koniowi badania TUV to wydatek, który niepotrzebnie podnosi cenę konia, bo jako kupujący i tak robiłabym badania z własnym wetem. Może w przypadku konia za 100 tys. ten TUV za tysiaka to mało znaczący ułamek ceny, ale przy koniu za 20 tys. to już 1 tys., który można by zejść z ceny, ma znaczenie...
To teraz ja mam do Was pytanie - i proszę o radę!!!!

19 dni temu był u mnie mężczyzna i oglądał klacz - spodobała mu się i dał mi zaliczkę 200zł na jej zakup - kolejnego dnia ją odebrał. Miałam przyszykowaną umowę kupna ale on nie chciał żadnej umowy bo powiedział że po co???....bardzo mnie to zdziwiło -odp ale jak to???...on - że nie chce.

Dowiedziałam się później że to handlarz a konia chyba kupił "pod zamówienie".
Był u mnie po tygodniu od kupna konia i pytał czy mam "coś" jeszcze na sprzedaż - odp, że nie i że nie handluję końmi i się pytam jak ma się klacz - on że wszystko w porządku i jest zadowolony.
Od zakupu- odbioru klaczy minęło 18 dni - i wczoraj do mnie dzwoni mówiąc, że konia musi mi zwrócić i uwaga - pytam czemu co się stało??? A on bo "mi ją zwrócili" pytam kto?  On bo ja ją sprzedałem a kupujący powiedzieli że ma dychawicę. i ma problem teraz. Pyt. a ma pan badania, filmik, orzeczenie lekarskie - on: no nie ale wszystko da się zrobić/załatwić. I twierdzi, że ma świadka, że jak kupował to ja mówiłam że koń jest zdrowy. Faktem jest to że pytanie padło czy nie tka czy nie łyka - odp że nie było pytanie czy ma jakieś wady czy złe zachowania odp że nie. Powiedziałam mu również że koń może mieć - ale nie wiem czy dokładnie to jest że ma rorer ale raczej jest to prychanie jak się czegoś przestraszy.  Powiedziałam, że najlepiej przyjechać z lek.weterynarii by zbadał konia.  A tym świadkiem był kierowca, który następnego dnia tylko wysiadł w momencie załadunku konia... Koń wszedł bez problemu do przyczepy i odjechali. Dzień wcześniej gdy konia oglądał sprawdzał w stępie kłusie galopie na placu i na ląży - był sam.
Klacz 10lat z bardzo dobrym poch. kupił za 3600zł.

Ale nie oto chodzi. Koń był zdrowy tylko obawiam się co oni robili z nim przez te 18 dni i co robił jej kolejny nowy właściciel. Wydaje mi się , że handlarz miał już "zamówienie" na tego konia a że kupującym się nie spodobał z jakiś względów to ją oddał  i tyle. Nie wiem może ją przeziębili nie mam pojęcia.

Wg przepisów rozporz.min.rol. kupujący ma czas  15 dni jeśli koń ma "wady główne" czyli zwrotne.
Dodam jeszcze że w  umowie przeze mnie przygotowanej napisałam - że klacz może  posiadać rorer.
Ale Pan nie chciał umowy bo mu była nie potrzebna. A umowy są u mnie z wypełnioną tylko częścią ze sprzedającym i danych klaczy.

Nie wiem co mam zrobić - czy przyjąć konia z powrotem nie wiem...
Wiem jedynie gdzie człowiek mieszka a nawet nie wiem jak się nazywa - mam tylko nr telefonu.

Pan jeszcze mi powiedział w rozmowie tel. bym nie miała później do niego pretensji i żalu...


Co mi radzicie jak mam się zachować w takiej sytuacji?






Obawiam się że masz duży problem. Umowę powinnaś dać do podpisu , pomijając fakt że obecnie klient ma prawo zwrócić wadliwego konia przez 2 lata oraz po roku od stwierdzenia wady  . Gdybyś wykazała że kupujący wie o Rorerze i świadomie kupuje konia tak tanio to może by się jakoś udało w przeciwnym razie wątpię. Pomijam że koń za 3600 zł , to dużo mniej niż cena operacji Rorera. Z drugiej strony 10 lat i nikt tego nie zauważył , to bardzo dziwne. Ale usuniecie tej wady będzie droższe od konia a nie mając Umowy pisemnej musisz mieć świadków którzy dokładnie potwierdzą twoją wersję a i to w ocenie sądu może być mało.

http://www.konieirumaki.pl/pl/sprzedaz-koni-wazne-zmiany-w-przepisach

Sprzedaż konia ,pralki , telewizora czy magnetofonu zaczyna wyglądać podobnie . Jeżeli umowa nie przewiduje inaczej to kupujący ma prawo zwrotu chorego ( niekompletnego towaru ) konia a prawa do rękojmi nie możesz mu ograniczyć umową bo to niezgodne z prawem . To temat dla dobrego prawnika , a przy tej cenie to skórka za wyprawkę .  🙄
Czyli prawo robi wszytko, żeby koni nie sprzedawać . A gdzie w tym wszystkim PZHK .Kto normalny da 2 letnią rejko mnie  na konia niemając jeszcze pojęcia co przez te 2 lata z koniem będzie się działo .  🤔wirek:
zastanawiam się co będzie w następującej w sytuacji:
Sprzedajemy konia panu X, on odsprzedaje go dalej do pana Y.
Mija jakiś czas, pan Y stwierdza, że coś z koniem jest nie tak i chce go zwrócić i co w takiej sytuacji?

Powiedzmy, że nie minęły 2 lata od pierwszej sprzedaży. Pierwotny właściciel ma oczekiwać, że w każdej chwili koń do niego wróci i jeszcze musi liczyć się z poniesieniem kosztów za pensjonat, kowala i szkody moralne jak to gdzieś było opisywane?

To raj dla wakacyjnych szkółek- kupić konia, użytkować ile się da (zakuleje, znarowi się), po sezonie oddać (bo przestał się sprawdzać) i jeszcze dostać kasę za utrzymywanie go przez ten czas...
Szczerze wątpię w rewelacje smoka. Nie uzyskałam odpowiedzi czy rzecz (nowe regulacje) dotyczy sprzedaży prywatnej, typu używana lodówka. Jeśli ktoś ma firmę: hodowlę, handel końmi - zapewne podlega pod nowe przepisy. Dostarcza towar, nabywca jest konsumentem, obowiązuje rękojmia. Ale prywatnie? Jak mogę dać rękojmię za używany towar?
Czyli już koniec sprzedaży po-lizingowej np.? Przecież nikt nie da rękojmi na 2 lata za kilkuletniego laptopa?
W przypadku, gdy ktoś prowadzi działalność gospodarczą jest to zrozumiałe, chociaż 2 lata to i tak bardzo długo.

Mnie ciekawi co się dzieje w przypadku osoby prywatnej - mam konia x lat, wszystko było ok (koń chodził, nie kulał), więc nie wzywam weterynarza, bo nie ma potrzeby, sprzedaję (kupujący wsiadł, sprawdził konia ale badań nie zrobił) i co 2 lata nie mogę spać spokojnie?
To nie są rewelacje smoka . Zacznij rozróżniać to co piszę ja od tego co stanowi prawo !!!! Wystarczy wyrazić chęci i poczytać . Tu jest napisane wszystko !!!! 😤

http://www.wzhk.bialystok.pl/files/2015-02-09-14-55-48-01.pdf

Jak za długo to tutaj krócej

http://www.konieirumaki.pl/pl/sprzedaz-koni-wazne-zmiany-w-przepisach

Beta - Na końcu artykułu jest takie stwierdzenie , na którym teoretycznie mogła byś się opierać jeśli masz świadka. Umowa ustna jest jak najbardziej wiążąca i ważna w świetle prawa tak samo jak umowa pisana , problem zaczyna się dopiero kiedy trzeba to udowodnić .  😉

Należy pamiętać, że sprzedawca nie
odpowiada zawady o których kupujący
wiedział w chwili zakupu. Jeżeli jednak
wada została podstępnie zatajona przez
sprzedającego, przy czym za podstępne
zatajenie będziemy uważać nie tylko
umyślne wprowadzenie w błąd, ale również
przemilczenie, to terminy powyższe
nie mają zastosowania. Należy przyjąć,
że jeżeli wada, która została podstępnie
zatajona, ujawni się w dowolnym czasie,
to termin na zwrot konia nie jest zasadniczo
limitowany
Smok10, jak zwykle wyciągasz odmienne wnioski niż ja z tego samego. Zasadniczo ustawa jest "konsumencka". Zasadniczo odnosi się do umów pomiędzy prowadzącymi działalność gospodarczą a konsumentami. Dla umów cywilnych wynika z niej tyle, że nie ma już pojęcia wad zwrotnych (anachronicznego od dłuższego czasu). Owszem, sprzedający odpowiada za niezgodność przedmiotu sprzedaży z ofertą sprzedaży (może wreszcie, stopniowo, zaczną zanikać ogłoszenia "od czapy", dobrze by było) i z treścią transakcji. I bardzo dobrze. Bo już nie można bezkarnie sprzedać jałowej klaczy (o czym się świetnie wie) jako hodowlanej.
Ale przegapiłeś coś niezwykle istotnego. Prawo do ograniczenia rękojmi. Zatem wszystko jest do ustalenia między stronami. I zakup konia "jaki jest koń każdy widzi". I brak odpowiedzialności za wszelkie wady. O ile kupujący to zaakceptuje.
Faktycznie nie wiadomo jaka będzie interpretacja sądów w przypadku umów ustnych. Na kim będzie w praktyce ciążył "ciężar dowodu". Komu sąd uwierzy. Czy nabywcy, twierdzącemu, że sprzedający zataił x? Czy sprzedającemu, twierdzącemu, że kupujący, skoro zapłacił za konia - to ten koń mu odpowiadał. Przecież mógł sprawdzić jego stan. Obawiam się, że to nabywca będzie musiał wykazać złą wolę sprzedającego. Bo jednak obowiązuje domniemanie niewinności? Trzeba wykazać, że sprzedający ukrył coś istotnego? Że miał złą wolę?

Na tym tle sprawa beta wygląda dość (dla niej) zachęcająco. W momencie sprzedaży konia nie obowiązywały już wady zwrotne. Nabywca oglądał konia, słyszał jego oddech, był uprzedzany, że z oddechem jest coś nie tak. Sprzedająca nie ma obowiązku być ekspertem. Gdyby jeszcze był dowód, że po transakcji nabywca był zadowolony! To należałoby przyjąć, że nabył konia świadomy jego cech, że nic nie zostało zatajone. Ergo - co miałaby obejmować rękojmia? Taki był koń - takiego kupił. beta nic nie ściemniała. Na jakiej zasadzie on z kolei sprzedawał - to już nie wiemy. Może zaręczał, że koń cud-malyna, zdrowiutki i do WKKW? Ale to jego kłopot, nie beta.
Widzisz ty bierzesz prawo na logikę , a prawo z logiką nie ma nic wspólnego a tym bardziej ze sprawiedliwością .  😉

Ten zapis , odnoszący się bardziej do pralek czy lodówek jest stosowany do zwierząt i tu zaczynają się schody .

Zgodnie z treścią nowo wprowadzanego przepisu art. 5561  § 1 k.c. wada fizyczna polega na niezgodności rzeczy sprzedanej z umową. Dalej ustawodawca wskazuje, że w szczególności rzecz sprzedana jest niezgodna z umową, jeżeli:

1)      nie ma właściwości, którą rzecz tego rodzaju powinna mieć ze względu na cel w umowie oznaczony albo wynikający z okoliczności lub przeznaczenia,

2)      nie ma właściwości, o których istnieniu sprzedawca zapewnił kupującego, w tym przedstawiając próbkę lub wzór,

3)      nie nadaje się do celu, o którym kupujący poinformował sprzedawcę przy zawarciu umowy, a sprzedawca nie zgłosił zastrzeżenia co do takiego jej przeznaczenia,

4)      została kupującemu wydana w stanie niezupełnym.


Tutaj następny niekorzystny zapis

Z krótkich
15- lub 30-dniowych terminów ustawodawca
zapewnia nam aż 2-letni okres
ochrony z tytułu rękojmi. Do tej pory, aby
w ogóle skutecznie skorzystać z rękojmi.
należało sprzedawcy zakomunikować
w ciągu 7 dni od upływu terminów na
stwierdzenie wady, że z koniem jest coś
nie tak. Dopiero po poinformowaniu
sprzedającego, a dodatkowo po przebadaniu
(z wyjątkiem łykawości) konia
w państwowym zakładzie leczniczym
lub wydziale weterynaryjnym na uczelni
wyższej, można było występować z roszczeniami.
W tej chwili ustawodawca
uchylił ten wymóg, a więc ani nie musimy
informować sprzedającego o powstałej
wadzie w ciągu krótkiego okresu, ani
dokonywać badania w państwowych
jednostkach. Jedynym ograniczeniem
jest tutaj roczny termin od stwierdzenia
wady w ciągu którego musimy skierować
roszczenia do sprzedającego. W przeciwny
m razie, jeżeli z wystąpieniem
przeciwko sprzedającemu będziemy
zwlekać zbyt długo, będzie on mógł
uchylić się od swojej odpowiedzialno­
ści z tytułu rękojmi. Termi n ten jest
jednak liczony od dni a stwierdzenia
wady na której stwierdzenie mamy dwa
lata. Jeżeli zatem stwierdzimy, że wada
wystąpiła po 23 miesiącach od wydania
konia, to mamy jeszcze rok na skierowanie
roszczenia do sprzedającego. Sam
fakt przegapienia terminu rocznego na
wystąpienie z roszczeniem nie powoduje
wygaśnięcia roszczenia, bo są to dwie
różne sprawy. Jeżeli przegapimy termin
roczny, ale zmieścimy się w terminie 2
lat od wydania konia, to sąd oddali nasze
roszczenie tylko, jeśU druga strona tego
zażąda. Samo zaś wygaśnięcie roszczenia,
czyli brak możliwości wystąpienia
z nim, wynos i teraz 2 lata od wydania
konia, przy czym do tej pory termin ten
wynosił 3 miesiące od upływu terminów
na stwierdzenie wady
Smok10, malutkie "ale". Zachowano ograniczenia i wyłączenia rękojmi!

edit: Te przepisy są bardzo fajne. Żaden uczciwy sprzedawca nie powinien mieć najmniejszych kłopotów, chyba, że da się zrobić w jajo kupującemu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się