Koń histerycznie broniący się przed kontaktem z ręką jeźdźca.

Nie znalazłam odpowiedniego wątku, więc piszę.

7-mio letnia klacz angloarabska od kilku lat chodząca pod siodłem.
Przy zajeżdżaniu został popełniony błąd. Była dobrze przygotowana do pierwszego wsiadania, prawidłowo lonżowana i wszystko niby fajnie.
Ale gdy pierwszy raz zasiadł na niej berajter i złapał za wodze (widocznie za mocno) nastąpiła wywrotka na plecy.
Potem było już tylko gorzej. Koń trafiał z rąk do rąk.
Był u zawodniczki ujeżdżeniowej, ale też doszło do wywrotek na plecy i zawodniczka podziękowała.
Potem znowu w domu kobyłka była ugłaskiwana "naturalnie", był powrót do pracy z ziemi, rozluźniania itp. Była lonżowana na wypięciach różnych i wypięcie akceptowała.
Dało się na niej jeździć, nawet prowadzić tereny, brała udział w hubertusach, ale to wszystko na luźniej wodzy (tudzież po naturalsowemu, na kantarku) pod świadomymi jeźdźcami.
Potem była u zawodnika skokowego jeżdżona na czarnej wodzy. Gdy przyjechano obejrzeć efekty jego pracy, to owszem wszystko pięknie, koń nabrał mięśni, pięknie skakał, ale gdy poproszono o pokazanie jazdy bez czarnej, to już nie było pięknie  😁
Jedna wielka lama, czyli bez zmian. Czarna wodza tylko maskowała problem.

Teraz koń znowu jest od jakiegoś czasu w domu i niby da się jeździć, ale złapać wodzy nie.
Wszelkie problemy ze sprzętem, zębami i grzbietem są absolutnie wykluczone. Badał to sztab weterynarzy.

Kobyłka pięknie pracuje na lonży, rozluźnia się, nurkuje, zgina się, ufa i słucha.
I co najdziwniejsze - fantastycznie się ustawia na wypięciu wszelakim!  😀
Wypinacze OK, gumy między przednie nogi OK - to nie ma znaczenia. Wypięcie rozumie i akceptuje.
Ręki jeźdźca NIE.
Można niby trzymać wodze na kontakcie, ale z ogromnym wyczuciem, bo wtedy natychmiast się usztywnia i ucieka z głową do góry.
Nie ma odważnych na złapanie normalnego kontaktu, bo wyraźnie ostrzega że się wespnie.
Trudno się tym nie przejmować i robić swoje, mając na uwadze niegdysiejsze wywrotki na plecy.

Poproszono mnie o obadanie tego konia.
Sprawdziłam wszystko od zera.
Najlepsze jest to, że koń jest absolutnie przemiły i mimo wszystko ufny. Na lonży na wypięciu chodzi jak w zegarku.
Wsiadłam trzy razy, po uprzednim przelonżowaniu.
Za pierwszym robiłam w kłusie dużo wypuszczania nosa w dół i do przodu, bez kontaktu. Koń nurkuje, rozciąga się i jest zadowolony.
Za drugim podobnie, ale już z kontaktem na zewnętrznej wodzy, z efektem marnym.
Za trzecim razem na sam koniec, przez chwilę chyba nastąpiło coś dającego nadzieję:
Trzymając zewnętrzną (dość długą, ale przy tym na kontakcie) i jadąc porządnym, rytmicznym kłusem na kole, skłoniłam ją wyraźnym odpuszczaniem wewnętrznej wodzy do ustąpienia w potylicy i ustawienia mniej więcej takiego:

To było w wyraźnym zgięciu na kole. Na prostej nie da rady.

Czyli próbowałam robić coś w stylu LDR, tudzież "żucia z ręki" w kłusie i przez moment się udało.
Wydaje mi się, że w tym kierunku należy iść, czyli rozluźniać i wyraźnie wypuszczać w dół.

Nie znam się na pracy z do tego stopnia trudnymi końmi, bo jestem tylko instruktorem wyszkolenia podstawowego i na co dzień mam do czynienia raczej tylko z grzecznymi człapakami rekreacyjnymi...  😡
Dlatego chciałam Was prosić o rady.
Czy ja dobrze kombinuję?
Może jakieś inne spostrzeżenia?
Z góry dziękuwa!  :kwiatek:




Ja myślę, że to dobry kierunek pracy z takim koniem. Jeżeli ta klacz taki kontakt akceptuje to tak trzeba ją jeździć przez bardzo długi okres czasu a dopiero potem bardzo powoli zacząć skracac kontakt.
Pytanie jeszcze czy koń aby na pewno nie ma gdzieś ukrytego problemu zdrowotnego, że wyższe ustawienie plus obciazenie kręgosłupa nie poaoduje jakiegoś bólu, przed którym koń ucieka. Może kręgsołup, np. gdzies w odcinku szyjnym, albo coś.
Podobno jest to wykluczone.
Kierownik ośrodka jest weterynarzem, właściciel też i to specjalistą chorób koni FEI.
Także sprawy zdrowotne raczej nie wchodzą w grę.
Ale oczywiście, postaram się jeszcze raz upewnić na 1000% 😉
A jakby ją tak przelonżować na wypięciu z większym obciążeniem?
Lonża na wypięciu + jeździec nie działający wodzami? hmmm?
Też mnie kusi ten pomysł.
Nie wiem kurcze... może by zapiąć tylko zewnętrzny wypinacz i zobaczyć...?
Z tym że ja jestem cykor, bo wypadków się już w życiu naoglądałam, więc ja się raczej nie widzę w roli siedzącej na niej w tym momencie 😉
A dawać kogoś innego na "mięso armatnie" też się trochę boję.
No, ale może nie powinnam aż tak się bać i zaryzykować!  😀
Kami   kasztan z gwiazdką
10 lutego 2012 21:41
Laik ze mnie w temacie trudnych koni, ale jeśli chodzi ładnie na lonży na gumach to może na jazdę założyć jej gumy zamiast wypinaczy - troszkę bezpieczniejsze są  🙄
No kusi mnie to bardzo, ale się boję.
Bo wszystko jest fajnie dopóki na grzbiecie nie pojawi się jeździec. Ona się naprawdę histerycznie boi o pysk i mi się w głowie pojawia czarny scenariusz, że jak ktoś wsiądzie z gumami które niby tam wcześniej były, to jednak kobyłka nie odróżni co ją w tym momencie ogranicza i będzie rzut na plecy...  😵
Moim zdaniem wsiadanie na takiego konia z jakimkolwiek wypięciem jest niebezpieczne, bo w chwili paniki koń się może w to zaplątać i może być z tego tragedia.
Julie, a próbowałaś jeździć na wypinaczach?
jesteś pewna ze ona panikuje? Może po latach nauczyła się jak unikać roboty?
Nie próbowałam jeździć na wypiaczach, jestem na etapie wybadywania jej.
Mnie strasznie kusi taki pomysł, ale jednak coś mi mówi, że nie. Ona jest niby miła i kochana, ale jednak ma coś niepewnego w oku.
Dlatego zgadzam się z Gosią.
Kobyła w rękach takich mistrzów "co to się niczego nie boją" już była. I nic nie zdziałali!

To oczywiste, że nauczyła się unikania. Ale wizja przewrotki na plecy i roztrzaskanej miednicy jest dla mnie zbyt przerażająca, żeby się wpakować w sytuację z której nie można się ewakuować.
Koń jak wpada w histerię, to nie myśli. Widziałam to na własne oczy kilka razy w życiu i wiem na co panikującego konia stać.

Epikea: Ona nie unika roboty, tylko kontaktu. Idzie fajnie i żywo do przodu i jest posłuszna. Ustępowanie od łydki nawet robi.

Ale dziękuję za wszystkie opinie i proszę o więcej!  :kwiatek:
Taaa, a na halterku nie unika roboty...

To na lonżę + wypięcie + obciążenie inne. Nie wiem co, jakiś worek. Żeby zobaczyć czy jest korelacja pomiędzy ciężarem a jazdą na kontakcie. Konie są wybitnie bystre, szybko się uczą, zwłaszcza w momencie zagrożenia. A wywrotka na plecy z jeźdźcem jest chyba niezłym zagrożeniem. Ja bym miała traumę 😉

edit: znam konia, co w trakcie ujeżdżania nagle zaczął odpalać wrotki. I w ogóle stał się niebezpieczny dla jeźdźca. Poszedł do ponownego zajeżdżania (może nie idealnego, ale doprowadziło do tego, że jego jeździec już nie ma problemów z prędkością 😉. Koń przez bodajże 3 miesiące pracował na lonży i na długich wodzach z kukłą na grzbiecie.

Pewnie 3 miesiące to za długo. Ale się sprawdziło.
Julie, a praca w lejc? na podwojnej lonzy, cos takiego?
Julie jeśli problem z kontaktem  jest tylko w czasie jazdy to zapinaj wypinacze najpierw mocno, tak żeby zastępowały działanie wodzy i pracuj jak normalnie z innym koniem. Pamiętaj, że jeżdżąc na wypinaczach musisz pilnować jazdy od łydki, żeby koń nie zaczął lecieć na łopatki. Z czasem jak będziesz zadowolona z jazdy stopniowo z lekcji na lekcję wydłużaj wypinacze, aż wodze przejmą kontakt, a wypinacze będą na tyle długie, że będą luźno wisiały, to powinno nauczyć zaufania do ręki, ale gdyby znowu próbowała odpalić szopkę to natychmiast skracaj wypinacze. Dobrze jakbyś miała kogoś do pomocy, bo samemu czasem trudno w czasie jazdy poprawiać długość wypinaczy. Nie spiesz się z jazdą na samej wodzy i na początek jak już będziecie gotowi jeździj bez wypięcia tylko na koniec lekcji na kontakcie stępem nawet do 30 min ale tylko stęp! Za każdym razem jak będziesz czuła że się usztywnia wyginaj do środka ale nie tylko głowę szyję, ale całego konia.
Wypinacze zapinaj do popręgu po bokach na wysokości gdzie jest szlufka przy czapraku przez którą przeciąga się popręg, najlepiej powyżej, bo wtedy wypinacz nie będzie zsuwał się w dół podczas jazdy.
Najlepiej weź wypinacze z gumowym kółkiem.
Na zdjęciu prawidłowe wypięcie do pracy pod siodłem.
Julie jeśli problem z kontaktem  jest tylko w czasie jazdy to zapinaj wypinacze najpierw mocno, tak żeby zastępowały działanie wodzy i pracuj jak normalnie z innym koniem.


Nie rozumiem.
Więc powtórzę: Na lonży można zapiąć wypinacze jakkolwiek. Mocno, lekko, do popręgu (tak jak na zdjęciu które wstawiłaś) niżej, wyżej, gumy między nogi...
Wszystko fajnie.
Ale jak wsiada człowiek, głowa konia natychmiast wędruje w chmury w celu upewnienia się że nic go nie trzyma.
W momencie wsiąścia na wypinaczach istnieje poważne ryzyko, że koń gdy tradycyjnie się wylami i poczuje wypiancze wywali się w histerii na plecy.
Przyjedź do mnie i wsiądź gdy są zapięte wypinacze!  😀
Bo ja się boję.

katija: Spróbuję z dwiema lonżami! Bardzo dobry i bezpieczny pomysł. Dzięki  :kwiatek:
Julie, nie wiem, czy ci się przyda (bo dwie lonże i praca w dole na kołach - z koła możesz stopniowo robić owal/'stadion" - nie zauważy że jest na prostej, na ósemce też nie - no wyginanie i gimnastyka - powinno sprawę rozwiązać) ale konie na gogu(!) raczej nie dębują - nie spotkałam się, nawet u tych walących na plecy, gdy dosiad na czarnej czy wypinaczach grozi "ś. lub k." - może to kwestia nacisku na potylicę? I gog (aktywny) można łatwo odpuścić, a czarna ma opóźnienie, o wypinaczach nie wspominając. Ale lepiej byłoby dogadać się bez dodatkowych pomocy pod jeźdźcem, bo konie skutecznie "zbuntowane" potrafią być bardzo kreatywne w "walce o wolność i niezawisłość".
a dla mnie skoro:
Na lonży można zapiąć wypinacze jakkolwiek. Mocno, lekko, do popręgu (tak jak na zdjęciu które wstawiłaś) niżej, wyżej, gumy między nogi...
Wszystko fajnie.
Ale jak wsiada człowiek, głowa konia natychmiast wędruje w chmury w celu upewnienia się że nic go nie trzyma.

to nie jest problemem kontakt- skoro od stabilnego kon nie ucieka, tylko plecy konia, skoro reaguje tak pod obciazeniem.
ale w lejc sprobuj, jesli w lejcach bedzie spokojna, to znaczy, ze nie reka jest problemem.
Rudy jest identycznym koniem z Twojego opisu . To samo kropka w kropke , dębowanie ,lama, wcześniejsze zajeżdzanie z szarpnięciem - źródłem problemu. Bardzo trudnym w kontakcie , a jednocześnie na lonży pracującym bardzo bardzo fajnie . Komfort jazdy na takim koniu jest bardzo mały . Współpraca żadna , rozwój żaden . Od października jeżdżę Rudego , opiszę pracę mniej więcej ze mną:
- pierwszy miesiąc to było lonżowanie na gogu , rozluźnienie , nos przy ziemi .
- wsiadanie jazda w dole bez kontaktu praktycznie byle z koniem luźnym w dole , z nosem szurającym ,półparadka > odpuszczenie całkowite i ciągle to samo . Nauka zatrzymywania na głos , praca dosiadem i uwrażliwianie na nacisk , ustępowania zadem .
- kolejny etap kontakt , koń się buntuje wspina jest niebezpieczny broni się , rzuca mną na ściany , ucieka . Zsiadam - wypinacze - koń bije się sam ze sobą . Przed każdym wsiadaniem pierw lonża luzem potem wypinacze parciane na lonży , potem wsiadam . Koń po rzuceniu wodzy nurkuje odpuszcza , natomiast gdy łapie kontakt automatyczne usztywnienie , zwolnienie , lama . Trzymam - ale koń się tak łatwo nie męczy i nie odpuści ja prędzej mogę sobie ręce urwać przy tym nerwy czasem biorą górę .

- dodaje gog na jezde . Pierwszy kłus i galop koń próbuje dębować i mnie wysadzić , do przodu i w góre i tak idzie non stop . Ja siedze biernie odchylona żeby nie dostać w zęby . Po pół h odpuszcza zsiadam . I tak przez okrągły tydzień  zestaw lonża - wypinacze - jazda na gogu z kontaktem , dużo przejść , ósemki , wygięcia , dokładne głębokie narożniki i tempo . Jest ok - wreszcie . Nie rzuca sie , przejścia bez wyjścia w górę z impulsem , jazda równym tempem - nie wymagam długo - wystarczy jedno , dwa koła .

- zdejmuje gog .Wsiadam bez wcześniejszej lonży . Widzę postęp , są momenty na początku że jest kiepsko , zapiera się , ale nie wychodzi w górę . Mam konsekwentny plan jazdy właśnie takiej tydzień z gogiem , tydzień bez . Widzę że wtedy są rezultaty i powoli powoli trauma znika . Apropo wędzidła - używam prostego z rolkami miedzianymi .

Niestety ważna jest wyrozumiałość , bo irytacją niczego się nie osiąga . I czasem trzeba się hamować emocje , ale przy tym nie odpuszczać . Mimo że praca z takim typem konia to po prostu droga przez mękę .

Pod wcześniejszymi jeźdźcami tego konia w treningu skokowym - problem ten też był . Niestety nie ma to znaczenia czy jade w półsiadzie czy też nie . Nastawienie , uspokajanie głosowe konia z góry ułatwia sporo .  Wtedy gdy siedzie prosto i zgrana z nim i jest nam komfortowo - on sam wychodzi z rytmu ,sam robi sobie krzywde , nadziewa się na wędzidło . To nie jest problem grzbietowy , zębny tylko psychiczny .
Julie wydaje mi się, że jeżeli zaczniesz kombinować z patentami to skończysz tak jak ten Pan od czarnej o którym wspominałaś. Patent zniknie, problem się pojawi. Tym bardziej, że koń nie ma problemu z ustawieniem się na jakikolwiek sznurkach, ani z ciężarem jeźdźca, ani z pyskiem, tylko z ręką, a raczej z tym z czym się ona jej kojarzy. Gdybym była na twoim miejscu to również zaczełabym od pracy dole i wydaje mi się, że w przypadku takiego konia co się histerycznie boi o pysk jest to najlepsze wyjście. Jeżeli chodzi o ustawienie, żucie, wypuszczenie czy za mocno, czy za mało, czy zbyt aktywnie, czy za wolno etc - schodzą na drugi plan. Wydaje mi się, że na pierwszym planie powinno być pokazanie koniu jak dobra jest w praca dole w wygodnym dla niej ustawieniu i delikatny pierwszy kontakt. Ja bym siedziała przjeściach między wejściem  na kontaktu a luźną wodzą (na której db się czuje?). i chyba na początek tylko stęp, kłus. zeby nie stracic w galopie tego co uzyskasz dwóch pozostałych chodach, bo praca moze pojsc na marne. Twój pech, że tego typu odruchy obronne są b. trwałe i zapewne będziecie potrzebowac dużo czasu aby to zmienić. Wszystko przed Wami  😀
Ja zrozumiałam, że Julie nie wsiadała na wypinaczach, a koń wypięty na lonży zachowuje się poprawnie, a reaguje źle na kontakt ręki (może właśnie niestabilnej). Ale Julie teraz twierdzi, że to ryzyko bo koń źle reaguje jak wsiada człowiek, więc katija dobrze pisze, że to nie problemem jest kontakt tylko obciążenie. Z drugiej strony ja zrozumiałam z wypowiedzi Julie, że na luźnej wodzy koń zachowywał się poprawnie, więc to jednak nie problem z obciążeniem, ale z kontaktem ...no to ja już nic nie rozumiem  🙄

Zresztą Julie dwie rzeczy - jak koń dobrze chodzi na luźnej wodzy, to może niech tak sobie pomyka rekreacyjnie po lesie, ujeżdżeniowca Grand Prix raczej z niej już nie będzie. A poprawianiem niech się zajmą fachowcy, bo jak piszesz nie znasz się, nie wiesz co robić, więc nie ryzykuj, że się zabijesz. Bo my ci na forum możemy radzić i podpowiadać, ale odpowiedzialności za to jak z koniem będziesz pracować i co z tego wyniknie nikt nie weźmie. Tym bardziej, że nikt nie widział konia i nikt nie wie jak jeździsz.

A tak z innej beczki - czy ktoś mi może wyjaśnić jak prawidłowo wypięty koń może na tychże wypinaczach zrobić - jak to ładnie określacie - lamę???
Kto normalny jeździ na koniu z takim urazem na niezależnych od ręki pomocach tj. wypinaczach?! Jeśli coś się stanie i załóżmy że wyskoczy pies zza krzaków, koń podniesie głowę i nadzieje się na wypinacze katastrofa gotowa. Wywrotka na plecy tak swoją drogą, ale wywrotka na plecy w wypinaczach to dopiero coś...

Taki uraz zostaje do końca życia. Koń zawsze będzie miał to w głowie, można tylko pracować i "badać" na ile można sobie pozwolić z kontaktem.

Miałam okazję jeździć na takich koniach. Wielkopolak, 180 wzrostu super wrażliwy i delikatny w obejściu, w sam raz na czworoboki. Ale przy zajeżdżaniu ktoś za ostro podciągnął popręg "na raz" koń się wspiął i zaliczył wywrotkę. Po 8-9 latach życia konia trzeba było za każdym razem lonżować najpierw bez siodła, potem z siodłem z luźnym popręgiem i co 3 koła podciągać o dziurkę.

Arabek- dosyć specyficzny bo i skaczący i dresiażący z super ruchem - odpalał galopem z miejsca przy próbie wsiadania w momencie kiedy jedna noga jest w strzemieniu a druga tuż nad siodłem. Właścicielka wsiadała na niego gdy trzymało go 3 chłopów. Gdy wyjechała na dłuższy okres zajęłam się koniem powiedziałam sobie: teraz albo nigdy-nie mogę patrzeć na to jak wygląda wsiadanie.
Godzinę się "naturalsowaliśmy" zeszli się ludzie znający temat, jeden pan wyciągnął nawet telefon i zaczął filmować. Wsiadłam i koń nie drgnął uchem. Z czasem można było "naturalsowanie" ograniczyć do 5 minut, ale do tej pory czasem wyrwie. Koń przyczynił się do wypadku jednego z szanowanych polskich trenerów. Właśnie przy wsiadaniu ruszył z kopyta i trener uderzył głową o przeszkodę krosową...

Obydwa przeszły na wcześniejszą emeryturę. Stoją sobie na padoczku, raz na jakiś czas ruszą się w teren. W tym wypadku też bym nie naciskała bo jest to zwyczajnie ryzykowne. Julie obrała najlepszy kierunek pracy z koniem i uważam, że nie ma czego zmieniać.

Mam wrażenie że niektórzy wypowiadający się w tym wątku nie mają bladozielonego pojęcia o psychice konia a mają świetne rady. Problemem nie jest obciążenie grzbietu i nie wystarczy konia ścisnąć wypinaczami i zmusić żeby był króciutki i nie miał możliwości zadrzeć głowy do góry. Przecież na kantarze i bez kontaktu jest dobrze. Bez jeźdźca i z kontaktem też jest dobrze. Ale już wspólny mianownik JEŹDZIEC + KONTAKT = TRAUMA. Trzeba dążyć do tego zeby koń sam dążył do kontaktu, a gdy się go boi niestety uszanować to i zrozumieć. Przypominam że koń to zwierzę skrajnie klaustrofobiczne.

No. Się rozpisałam.
Mi się wydaje że problem tkwi w kręgosłupie...gdyby chodziło tylko i wyłącznie o pysk konia to i na lonży był by problem - poniekąd wypinacze,gumy etc. zastępują rękę jeźdźca.Dziwne że na lonży pracuje normalnie na wypięciach a w momencie kiedy jest obciążenie na grzbiet zaczyna robić się problem...tak jak już ktoś tu napisał - może być jakiś ukryty problem którego nikt nie był w stanie wyłapać.
A może spróbować zmienić wędzidło albo na ogłowiu bezwędzidłowym?
Może badanie termowizyjne by coś wykazało?
Tak, tak. badanie termowizyjne...
kajpo, a co w tym złego - jak szukać to wszędzie 🙂
Kiedys pracowałam z podobnym przypadkiem.
Konik 3 letni , który akceptował jeźdźca i poruszał się pod nim w trzech chodach.
W momencie, kiedy jeździec chwytał wodze, koń stawiał świecę i leciał na plecy.
Pomogła praca z ziemi na długich wodzach.
Odbywało się to w ten sposób, że dwie osoby szły z boku konia i prowadziły go na uwiązach, ja szłam  z tyłu.
Na początku to osoby pomagające skręcały i powodowały koniem, potem stopniowo oddalały się (na sam koniec uwiązu) i większa role przejmowała osoba z tyłu.  Oczywiście były bunty i koń parokrotnie sie przewrócił, ale wstawał i szedł dalej ,az w końcu przestał. Zrozumiał ze to ,że ktoś nim powoduje wcale nie jest takie straszne.  Lonże były przewleczone przez boczne kółka pasa.
Po tygodniu pracy wsiadłam. Ze strachem ,ale jakos daliśmy radę 🙂 Problem zniknął .
Wojenka   on the desert you can't remember your name
11 lutego 2012 09:59
A jakbyś wsiadła na nią bez ogłowia? Na kantarze. Pokazałaby czy to chodzi rzeczywiście tylko o kontakt, czy może jednak o jeźdźca...
Ale pisała Julie, że jeździło się na niej w tereny na luźnej wodzy lub kantarku. Więc nie chodzi o samego jeźdźca.
no dobrze, jest jeszcze jedno pytanie- czy ten kon chodzil na hacku? bo to w sumie pierwsze co sie nasuwa przy problemach z kontaktem i odpowie na pytanie czy chodzi o sam pysk, czy ustawienie. bo na haku konia juz mozna ustawic i cos tam porobic. wiec moze na poczatek to wlasnie hak bylby rozwiazaniem.
Nie, nie chodził na hacku. Też była to jedna z moich pierwszych myśli, żeby spróbować hacka, ale w tej chwili nie mogę z przyczyny prostej - nie mam.
Poza tym, gdy siedziałam na niej trzeci raz były momenty w których miałyśmy potylicę na wysokości kłębu i było zgięcie/ustąpienie w potylicy.
Chętnie bym też spróbowała z gogiem, tak jak radzi halo, ale po prostu w tej chwili nie mam gogu.
A btw: gdy dosiad na czarnej czy wypinaczach grozi "ś. lub k."
Co to jest ś. lub k.?  😀

Wojenka: Przerobiono z nią "nautral" wszelaki. Ona bardzo fajnie chodzi z nosem przy ziemi na kantarku.
Tylko, że takie chodzenie nas nie interesuje. To ma być albo normalny koń dla lepiej jeżdżących ludzi, którzy np. ćwiczą do brązowej odznaki, albo ma to być koń na sprzedaż. Każdy "naturals" pokochałby ją od pierwszego wejrzenia.

kajpo: Dziękuję, że się rozpisałaś.
Ja czuję, że tędy droga, tak jak zaczęłam robić.
Shelana: Dzięki, właśnie na takie opinie po cichu liczyłam.
szuwar: Zgadzam się, też tak myślę, że to nie problem grzbietowy, czy zębowy, tylko psychiczny 😉

Bardzo też mi się podoba pomysł z lejcami, spróbuję jeśli to co zaczęłam robić nie wystarczy.

I dziękuję za wszystkie głosy, proszę o więcej  :kwiatek:

Pytanie - czy nie dałoby się zrobic filmiku z klaczką, ktory pokazywałby w którym dokładnie momencie pojawia się bunt?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się