Sposoby oszczędzania

fanelia   Never give up
22 lutego 2019 10:37
Też robię tabelkę w excelu, prowadzę ją już około 4 lat, gromadzę paragony i raz w tygodniu sobie wpisuję. Podobnie jak Ascaia mam mnóstwo kategorii, chyba ponad 20 nawet 🙂 Pod każdą kategorią mam w nawiasie napisane ile mogę maksymalnie na daną rzecz wydać (np. 20 zł miesięcznie na kawki/jedzenia na mieście), jeśli to przekroczę zaznaczam wydatek na czerwono i w kolejnym miesiącu staram się być "na zielono" czyli wydać np 10 zł lub wcale, żeby się miesiąc nadprogramowy zbilansował. Przydaje mi się to zwłaszcza z wydatkami na ciuchy i kosmetyki - jeśli w danym miesiącu jestem na czerwono, to potem kolejne miesiące są chude 😉 Ja często korzystam z promocji i np. nie potrzebuję czegoś na dziś, ale wiem, że za pół roku miałam kupić spodnie, a dziś jest promocja -80% to kupuję dziś 😉 ale wtedy kolejne miesiące pilnuję, żeby nie kupić nadprogramowych rzeczy, tylko to, co konieczne.
Co do jedzenia to zawsze robię tyle porcji, żeby zużyć dany produkt i wychodzą z tego czasem 2-3 obiady. Czasem też umawiam się z kimś z rodziny (blisko mieszkamy) i przyjaciółmi - dzisiaj ty wpadasz na obiad, a jutro ja.
smarcik, a proszę 😉
Też mam oszczędność we krwi. Ale też zasoby cały czas niewielkie, więc naprawdę pilnowanie na bieżąco jest konieczne.
To oczywiście też nie tak, żebym zupełnie biedowała. W końcu własne mieszkanie, samochód, sprzęty elektroniczne to są konkretne zasoby. Zwierzaki też są zaopiekowane - tak po prawdzie to mniej więcej pół pensji idzie właśnie na nie, jak z dzieckiem. 😉 Tylko, żeby utrzymać ten poziom codzienności, tę podstawę bytową to muszę bardzo rozważnie wydawać na inne rzeczy.
I przypominają mi się te różne dyskusje a to w wątku o odchudzaniu, a to o podróżach "ale Ascaia, nie przesadzaj, przecież to nie jest tak drogo, każdy może sobie na to pozwolić / odłożyć" 😉 No nie każdy.

Co do niespodzianych wydatków - debet lub pożyczka od rodziców. Wiem, że wiele osób na hasło rodzice się wstrząsa lub śmieje. Ale jednak wolę pożyczyć od nich niż np. brać chwilówkę.
efeemeryda   no fate but what we make.
22 lutego 2019 11:48
Ascaia
ja tam się nie wstydzę pomocy od rodziców, jak to się zawsze śmieją po to są, żeby pomagać  😀 i masz 100% racji lepiej brać od nich niż na chwilówkę...
Jeśli mogę zapytać o zwierzaki, masz dalej konie ?
Tak, dwa kucory, ale finansowo to jeden koń. 😉
Ja też wolę wziąć od rodziców i oddać za miesiąc lub dwa. Lub nigdy. 😁 Z ich powodu nie zmienię polskiego banku, bo we trójkę mamy w tym samym i mogę do nich zadzwonić/napisać w awaryjnej sytuacji i mam pieniądze w minutę. To jest prawdziwa chwilówka, a nie jakieś podrabiańce. 😀

Juz się nie mogę doczekać otwarcia norweskiego konta, bo gotówki w ogóle nie umiem ogarnąć, muszę mieć wszystko zebrane w jednym miejscu. A zależy mi bardzo na ogarnięciu tutejszych finansów, bo mam pewien plan, no i muszę poobliczać aktualne i ewentualne przyszłe wydatki.
efeemeryda   no fate but what we make.
22 lutego 2019 12:14
Ascaia
no to się wcale nie dziwię, że nie możesz odłożyć... ja zaczęłam porządne oszczędzanie po śmierci Kasty... fakt faktem, że też sporo wzrosły moje zarobki od tej pory, ale jej utrzymanie i przede wszystkim leczenie pochłaniało naprawdę sporo.
Ja was dziewczyny podziwiam, szczerze. Za taką samodyscyplinę. 
Jeszcze jak mowa o ciuchach, rzeczach do domu, końskim sprzęcie itp. no to jestem w stanie się pohamować, bo po co mi. W domu jem tez hmm... niewiele. W zapasach można spotkać zwykle pomidory, mozarellę, sok pomarańczowy, czerwone i białe wino, jakieś inne alkohole, wode gazowana, rukolę, jakiś jogurt naturalny, płatki owsiane i jakieś owoce. No, ale jak mowa o knajpach, kawiarniach, kinach, teatrach, koncertach, pokazach, książkach, wyjazdach (choćby i tylko na weekend).... to jestem w stanie kompulsywnie przepuścić przez ręce każde pieniądze. :/
efeemeryda, moja końska strona życia jest mocno niestandardowa i te wydatki trudno przyrównać to takich jakie ponosiłaś czy ponosi większość osób na forum. To jest moje wielkie szczęście, bo inaczej pewnie nawet w życiu bym na konia nie wsiadła. Te comiesięczne końskie wydatki mam naprawdę nieduże w porównaniu do innych właścicieli, choć duże przekładając na moje zarobki.
Ja nie bardzo umiem oszczędzać, ale zawsze staram się mieć grosz na czarną godzinę. Mam tez dwie karty kredytowe, które uruchamiam np. jak ostatnio przy chorobie konia. Kiedy w jednym miesiącu dodatkowo musiałam wyskoczyć z nieplanowanych pieniędzy. Później 3-4 miesiące muszę uwzględnić w wydatkach spłatę karty.
Moją lokatą jest też ziemia. Więc zamiast odkładać na lokatę spłacam kredyt za zakup nieruchomości. Nigdy bym pewnie nie odłożyła takiej kasy, ale na ratę musi się znaleźć.
Tylko ja mam podejście, że nie koniecznie pensja mnie ogranicza, raczej budżet mobilizuje do tego, żeby dorobić coś ekstra.
Zauważyłam, że praktycznie co miesiąc kilkaset złotych ładuję w zwierzęta, to niekończące się choroby... Starszy pies przez ponad 4 lata posiadania kosztował mnie kilka tysięcy, myślę że dobiło to już do 10tys (biorąc pod uwagę stałe i dożywotnie podawanie leków). Teraz młodszy był kastrowany: badania krwi 60zł, rozszerzone badania kału 90zł, 3xwlewy podskórne 60zł i sam zabieg 400zł = 610zł w przeciągu dwóch miesięcy  🙇
Oczywiście równolegle szynszyla zepsuła sobie oko, wizyty i leki póki co 350zł (też drugi miesiąc leczenia leci). Cieszę się, że nie mam konia  😂

Praktycznie nie kupuję dla siebie ubrań, bo nie cierpię zakupów 😉 mam ogrom ubrań po siostrze, która w szybkim czasie sporo przytyła wiec 3/4 szafy mam jej,wszystko w super stanie! Mam niewiele par butów, bo nie potrzebuję natomiast kupuję buty lepszej jakości np.Ryłko żeby nie zmieniać za rok. W pracy co pół roku dostaję przydział na własność, sama sobie wybieram model - buty New Balance 😉 wiec obuwie na co dzień mam zapewnione.
Nie chodzę do kosmetyczki bo nie widzę potrzeby, zaprzyjaźniona fryzjerka obcina mi włosy za 2 dyszki i nakłada farbę gratis (mam z Avonu, piękny kolor!) - jako jedyna tnie włosy tak, że się super układają (a bywałam w fancy salonach, gdzie za strzyżenie brali 200zł). Mam zestaw do hybryd, więc też sobie sama robię; raz, dwa razy w miesiącu chodzę ze znajomymi na obiad w mieście, ale są to miejsca raczej średniobudżetowe, zdarza się i lepsza pizzeria.

Generalnie ja nie lubię w ogóle wydawać pieniędzy  😁 za to lubię sobie kupić coś ładnego za to co odłożę i w nagrodę za awans np.drewniany zegarek Plantwear  😍
Klami Tylko to jest tak, że jak się nie ma zbytnio nadmiary to łatwiej się pilnować, a jak się coś tam więcej ma no to zaś ciężko się upilnować by nie wydać na rzeczy, o których piszesz🙂

Ja też nie mam jakiejś patowej sytuacji, mimo, że jeszcze rodzice mnie wspomagają to nie robią żadnych problemów jeśli potrzebowałabym więcej, ale ja nie lubię się prosić więc sama sobie wyznaczam granice i jak nie mam żadnych dodatkowych, dużych wydatków to robię wszystko by zmieścić się w tym co mam.

kolebka dokładnie! mam podobnie. Też lubię kupić raz a porządnie bo to potem popłaca, buty Ryłko mam wieeeloletnie praktycznie niezniszczone, fakt, że w eleganckich chodzę rzadziej ale i dzięki temu wiem, że jak kupię to na lata.

A z takich pokrewnych tematów to najbardziej mnie denewuje jak koleżana jedna z drugą narzekają jak to pieniędzy nie mają, że trzeba oszczędzać, a potem mi mówi, że kupiła torebkę za xxx bo była promocja, a potem poszła na zakupy głodna i wydała ponad 100 zł na samą siebie i to wcale nie na potrzebne i zdrowe pdorukty a w większości zupełnie zbędne. To jedna z kilku cech, które ostatnio bardzo mnie irytują taka hipokryzja wrrr... nic nie mam do czyiś wydatków, ale po co w takim razie chodzić i powtarzać, że sie oszczędza i nie ma itd.
Ja staram się 'dawkować' sobie przyjemności, do książek mam słabość więc uważam i nie wpadam w szał kupowania x miesięcznie, ale  na jedną sobie pozwalam legalnie🙂 Nie palę, nie piję to przynajmniej na książkowe przyjemności mogę wydawać.

Z kosmetykami nauczyłam się korzystać z promocji, dawniej jak czegoś nie potrzebowałam nie kupowałam, a teraz jak widzę, że ulubiony produkt będzie w promocji to kupuję i mam na zapas.

Obicałam wstawić, takie poglądowe moje tabelki w excelu, ta pierwsza to z wakacji. Łatwo mam podsumowaną każdą wycieczkę/dzień i potem nie ma problemu wrócić do tego jak ktoś pyta o ceny czy wydatki, łatwo sobie przypomnieć. Zaś na drugim z boku jest podsumowanie, takie robie po każdym miesiącu/wyjeździe/wydarzeniu. Z uwagi na kolory kolumnt łatwo mi scumować odpowiedni okres.


O rany, to się dopiero nazywa szczegółowa tabelka. Ja bym się w niej pogubiła. 😁
ja od siebie polecam blog: "jak oszczedzać pieniądze" i szablon budżetu domowego właśnie z tej strony.
budżet domowy porwadze już z 4 lata nie raz uratował mi du.. w trudniejszych okresach 😉
Blog ciekawy. A czy jest może jakaś apka na telefon?
flygirl e tam wszystkie wydatki wpisuję, ale to z rachunków/sklepów i nawet nie codziennie a właśnie jak mam chwilę to z aplikacji bankowej sobie spiszę i tyle🙂

Osatnio w wysokich obcasach widziałam artykuł o oszczędzaniu, radzili podzielić budżet na 6 sekcji z czego 45-55%  jest do wydawania a reszta do odłożenia z podziałem 10% na inwestycje, 10% na edukację, 10% wakacje i jeszcze jakieś inne. Wszystko fajnie, ale nie każdy wyżyje za te 45%.
efeemeryda   no fate but what we make.
06 marca 2019 08:09
pochwale się, że dzięki diecie i dokładnej rozpisce zakupów zaoszczedziłam w lutym 300zł  😀 w porównaniu do stycznia, wiem, że jeden miesiąc to mało, żeby oszacować wydatki, zobaczymy jak pójdzie w marcu  😀
Zmotywowałyście mnie i też sobie zrobiłam excel na wydatki. Jak na razie pilnuję żeby maksymalnie co drugi dzień uzupełniać, bardzo fajne zajęcie. No i przede wszystkim, zanim coś kupię "poza planem" to przyjdzie mi do głowy myśl, że będę musiała się do tego wydatku "przyznać" w excelu i najczęściej działa - rezygnuję, jeżeli faktycznie nie potrzebuję 🤣

Mogę się podzielić plikiem, jest dość uniwersalny, w tabelce obok sumują się kategorie i dzięki temu automatycznie aktualizują się wykresy, a ja wprowadzam tylko kwoty, daty i opisy zakupów. Jedyne co, to walutę będzie trzeba ustawić na złotówki. Bazując na tym, co tu przeczytałam, zrobiłam kategorie czynsz, rachunki, telefon, paliwo, zakupy spożywcze, jedzenie na mieście, chemia, kosmetyki i leki, konie, pies, ubrania, rozrywka i fanaberie - sprawdza się dla mnie, ale jak ktoś chce, to łatwo można dodać nowe 😀
efeemeryda, brawo! 😀

Założenie mam szlachetne, że wpisuję rachunki co dwa-trzy dni. W praktyce wychodzi, że robię to co niedzielę. Taki już w sumie rytuał niedzielny. I robię (sobie) aferę jak mi się nie zgadza o grosz. Na szczęście na ogół się zgadza.
Ok, dojrzałam 😉 , więc pokazuję jak to jest u mnie. Kwoty oczywiście zmyślone, ale żeby było widać zasadę działania.

Plik wydatki - na każdy miesiąc oddzielna karta:


Jak chcę sobie sprawdzić jeszcze bardziej szczegółowo jakąś kategorię to poniżej wstawiam dodatkową formułę zliczającą - np. tak jak tutaj "balkon" czyli wydatki na kwiaty, ziemię, itd




Ostatnia karta to podsumowanie - szybki przegląd wydatków i ocena w skali roku:



Plik finanse - planowanie (a przy okazja przypominajka o terminach):

Tak jak pisałam wcześniej - lewa i środkowa część to planowanie wydatków. Patrząc od góry - najpierw to co realnie mam i co muszę wydać. Później to co jest praktycznie pewne i jako przychód, i do wydania. Później to co sobie "marzę" czyli majaczące na horyzoncie zlecenia i wydatki, na które chciałabym zarobić/oszczędzić (jak krzesła rozkładane do mieszkania 😉 ). A na samym dole zapisuję sobie obowiązkowe opłaty na kolejne miesiące.


Ta część najbardziej z prawej strony to szacunkowy podział comiesięcznych dochodów - takie uświadomienie ile muszę mieć dorobione na zleceniach do pensji/zaoszczędzone poprzedniego miesiąca, żeby starczyło. Względnie - co jest wydatkiem koniecznym, a co do rozważenia czy w ogóle mnie stać. 😉


Chyba najlepiej samemu sobie zrobić taką tabelę żeby się w cudzym nie pogubić. Dla mnie strasznie skomplikowanie to wygląda ale wiem, że jak ktoś sobie sam to stworzył i pracuje na tym od X czasu to porusza się w tym jak ryba w wodzie.
Podziwiam Was za konsekwencję, ja swego czasu próbowałam to zliczać i wpisywać w arkusz, ale nie starczyło mi zapału. Wystarczyło, że zapomniałam o jednym paragonie, potem o jednym dniu i się zniechęcałam. Pomijam fakt, że często po prostu zapominam zabierać paragonów ze sklepów bo nie mam tego we krwi. Ale pewnie gdybym się uparła i nie poddawała to z każdym tygodniem byłoby lepiej.
Może spróbuję znowu
Ja też teraz muszę się przyzwyczaić do brania paragonów. Wcześniej nie musiałam, zresztą miałam bardziej ogólną tą tabelkę i tylko kartę, więc spisywałam z konta. Raczej to było takie informacyjne, na co wydałam ile pieniędzy i czy mogę kupić jeszcze jeden czaprak, czy nie. 🤣 Teraz muszę trochę przerabiać tą tabelkę i niestety brać te paragony, o które tu trzeba się prosić. 😉 Jeszcze nie dotarłam do idealnej tabelki, ale póki co wydzieliłam sobie osobno jedzenie takie normalne, jedzenie typu "cheat", chemia, kosmetyki, alkohol. Normalnie bym słodycze i alkohol wrzucała w jedzenie, ale tu wszystko, co z cukrem i procentami jest tak drogie, że musiałam to oddzielić, żeby mieć nad tym kontrolę. Nie chcę całej wypłaty przewalić na te rzeczy, zwłaszcza, że dieta się czai za pasem. 🤣
Ascaia Fajnie to wygląda, ale bardziej skomplikowne! Tzn więcej trzeba na początku się zastanowić, ale bardzo podoba mi się ta zbiorcza karta z podsumowaniem, też takie robię ale w kolumnie obok sobie na szybko zliczam, w sumie możnaby z tego zrobić osobną tabelkę i mieć w jednym miejscu.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
07 marca 2019 08:27
Ascaia wooow! Podziwiam, że robisz takie dokładne zapiski.

Ja odkryłam, że bank pokazuje mi ile średnio wydaję dziennie. Edit: usunęłam fragmet o dziennych wydatkach, bo jednak bank mi jakieś głupoty pokazuje a nie realne kwoty  😡
Ja prowadzę 2 zestawienia. Jedno takie w którym ujmuję też wpływy i wydatki męża. Drugie proste dla mnie. Wpisałam przykładowe wartości od czapy 😉

Mam plan ile wpłynie i plan wydatków. Część kasy wrzucam na lokaty krótkoterminowe, żeby ich nie wydać na codzienne wydatki, ale robię rezerwę np. na siano w moim przypadku. Bo w jednym miesiącu mogę go nie kupić wcale, a w drugim potrzebować kasy na zapas 3-miesięczny.
Na dole też mam wpisane ile ktoś mi zalega, pożyczki, niedopłaty itp. z jednej strony oraz z drugiej co komu ja zalegam. Np. jak na weta czy jakąś super okazję "pożyczam" sobie z lokaty, to staram się później tą kasę odłożyć na miejsce 🙂

Mam też arkusz bieżących rozliczeń za kowala, witaminy czy inne składkowe stajenne rzeczy, żeby się nie pogubić kto zapłacił a kto nie.
asds   Life goes on...
08 marca 2019 22:25
Główna zasada oszczędzania to jak dziewczyny napisały - samodyscyplina i wyrobienie pozytywnych nawyków zakupowych i przemyślane zakupy na promcjach lub też ! ich unikanie np. cykliczne promocje w Rossmann 2+2 które na dłuższą metę nie koniecznie muszą wyjść dla nas na plus. Trzeba mocno uważać i dobrze nakombinować abyśmy rzeczywiście skończyli z koszykiem w którym są rzeczy których potrzebujemy, a nie z rzeczami które wzięliśmy bo musimy coś mieć aby się nam opłacało zrobić zakup - często przy okazji takich promocji wybieramy produkty droższe niż te z których normalnie korzystamy i kupujemy.

Ja jeszcze co do zakupów dla singla. Proste rzeczy na których ja oszczędzam. Mam wrażliwą skórę z skłonnością do atopii i żeby nie zbankrutować kupuję za ok. 13 zł 3 litrową bańkę z mydłem glicerynowym neutralnym z Herbapol Kraków - używam zamiast żelu pod prysznic i do mycia rąk. Co do płynu do naczyń to kupuję za ok 10 zł bańkę 5 litrową i mam zapas na rok.

Makarony, mąki, ryże, kasze, strączkowe, płatki owsiane - kupuje większe opakowania i trzymam w dużych słoikach na widoku, zawsze wiem jak wygląda stan żelaznego zaplecza.

Zimą dietę uzupełniam o warzywa mrożone lub jeżeli udało mi się kupić w dobrej cenie świeże - co nie jest łatwe przy ostatnich cenach (np. 16 zł za kg cukini). Staram się gotować w domu posiłki do pracy - chociaż na 4 dni.

Kawkę zazwyczaj wypijam dopiero z ekspresu w pracy 😉.

Zasadniczo wg. moich ostatnich obserwacji największe oszczędności robię kupując w mniejszych sklepach/ u producentów/ bazarkach jak w hipermarketach/galeriach handlowych/sklepach sieciowych (Rossmann, Caffee Nero, Żabka, LIDL (!)).
asds, tylko gdzie trzymać te wielo-litrowe baniaki? 😉 Tak samo jak duże słoje z produktami spożywczymi.
asds   Life goes on...
08 marca 2019 23:05
Ascaia

Pod zlewem 😉.

Co do słoików to bardzo fajnie prezentują się na półce w kuchni, pełniąc dodatkowo rolę dekoracji i są zawsze pod ręką i na widoku jak planuje się tygodniowe menu.
Macie może taki przykładowy tygodniowy spis zakupów? Ktoś tu pisał, że planuje obiady na cały tydzień.
Macie może taki przykładowy tygodniowy spis zakupów? Ktoś tu pisał, że planuje obiady na cały tydzień.


Ja nie dość, że planuję na cały tydzień to gotuję na cały tydzień w niedzielę i często do piątku jem dzień w dzień to samo.
Jak upiekę kurczaka w całości to mam mięsa na 5 obiadów, do tego ryż z warzywami. Teraz kupiłam prawie kilo mięsa z uda kurczaka, do tego warzywa (dużo warzyw robię: papryki, cukinia, brukselka, mrożonki - wychodzi gar jak dla wojska), do tego zamiennie kasze, makarony, ryże, ziemniaki. Tak samo piekę udziec z indyka, golonki z indyka, filet z indyka - wszystko duże, zawsze na kilka dni. Lub mięso mielone - pół kilo, do tego papryka, pieczarki, kukurydza puszka, fasola puszka, ciecierzyca puszka, passata pomidorowa - i znowu chilli na tydzień (ryż do tego lub makaron lub kasze).
Na śniadanie jem codziennie to samo: zielenina (roszponka/szpinak/rukola/mieszanina sałat do wyboru, pomidor, ogórek, papryka, awokado), do tego bułka z wędliną i serkiem Mój Ulubiony 😁 Kolacje białkowe staram się jeść, więc omlet z jajek, ryba w puszce w pomidorach, serek grani. Do tego kupuję wodę, banany, jabłka, cytryny, mieszanki orzechów. Łatwo mi zrobić zakupy na tydzień i zmieścić się w 100 - 150 zł.
espana, w piątek jesz obiad, który gotowałaś w niedzielę? Wekujesz/mrozisz? Nie dzieje się z tym nic?
Tak, zdarza się, że jeszcze w piątek jem obiad przygotowany w niedzielę. Nie mrożę, jakoś wytrzymuje w lodówce. Pieczony kurczak na pewno wytrzyma, smażony ryż z warzywami (ja ryż zawsze smażę jak na risotto/paellę, nie gotuję). Z kaszą np. bym nie ryzykowała aż tak długi czas, lubi kisnąć, kasze tak na dwa dni sobie zostawiam, szczególnie gryczana ma krótki okres. Często mięso z warzywami przygotowuję na te kilka dni, a dodatki (makaron, kasza) dorabiam sobie co drugi dzień.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się