Co mnie wkurza w jeździectwie?

Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
08 czerwca 2015 00:45
Wykorzystywanie przy takich układach działa w dwie strony. Były sytuacje, gdzie było kilka osób do pomocy w stajni za jazdę i znajdował się jeden cwaniak, co robił tylko to, co chciał, a gdy bylo coś czego nie lubił to magicznie znikał, inni odwalali za niego robotę a on jeździł. A były i sytuacje gdy pomocnik wywiązywał się z obowiązków i mimo umowy, że będzie mógł jeździć, to nic z tego nie miał bo zawsze coś wypadało, a to instruktor nie miał czasu, a to akurat konia nie było do jazdy...
Ja zaczynałam od tego, że przyjeżdżałam do stajni na cały dzień, mimo że jazdę miałam na jedną godzinę. Tak miałam transport a dla mnie było frajdą przebywać wśród koni, uczyć się z nimi obchodzić itp. Pomagałam przy okazji, za jazdy płaciłam. Później właścicielka zaproponowała, że w zamian za pomoc nie muszę płacić za jazdy.
Później, w innych stajniach, miałam jasno określone zasady- robię to to i to i np. za x godzin pracy odbieram jazdy. Niektóre stajnie się wywiązywały, z innymi gorzej, cóż, różnie się trafia.
Dla mnie frajdą było przebywanie z końmi, oderwanie się od problemów, "wyłączenie" myślenia (np. o uczelni, problemach rodzinnych) a skupienie się na czymś bardziej "mechanicznym" jak siodłanie koni, czyszczenie sprzętu. Nie mam nic przeciwko pracy przy koniach, nawet jak za jazdę płacę a pomagam przy okazji, no ale jak była jakaś umowa to jej się trzymajmy 😉
Współpraca z ludźmi haczy zawsze o jej parametr - uczciwość/słowność.
Swoją przygodę zaczynałam od wyrzucania gnoju i to taczkami. Zajmowało nam to czasem kilka godzin, ale nie brakło energii. Wręcz przeciwnie! Później miało się siłę jak i czas, aby wsiąść na konia czy wyczyścić kilka z rzędu.
Ale ile można być parobkiem, do którego nikt nie podejdzie i nie nauczy?

Po paru latach znalazłam się w stajni przydomowej. Najpierw płaciłam za jazdy, uczyłam się. Kiedy właścicielka zorientowała się, że jestem chętna do pomocy i dość dyspozycyjna to zaproponowała mi układ - praca za darmowe użytkowanie konia. Później dostałam "swojego" pod opiekę jakby na wyłączność.
Problem pojawił się po dłuższym czasie, kiedy zorientowałam się, że zaczęłam być mega wykorzystywana, a sama właścicielka bimba na imprezach itd. Ktoś sobie znalazł kozła ofiarnego, a raczej tak na początku myślał...
Pożegnałam się.

A teraz robię na swoje i przy swoim, nie narzekam.
BlueHorse - tylko ja w sumie opisuje czasy nieodległe. Układ z pierwszą trenerką miałam do czerwca 2010, bo wtedy z powodów osobistych musiałam zmienić stajnię, a na tamtej cóż, raczej się nie pojawię już nigdy, chyba, że właściciel się zmieni 😉 Jednak cały czas trenując z nią była współpraca - a to konie swoje na padok wypuściłam i pożyczyłam jej swoje boksy na pare godzin, żeby nie musiała ośrodkowi płacić za boks na zawodach w stajni gdzie stałam, a to czapraka zapomniała - to też pożyczyłam, czasem za to miałam jakiś trening gratis, czasem dobre słowo. Z resztą, mimo, że nie trenujemy razem już jakieś 3 lata to dalej bym tak zrobiła 😉 Pięciobój to lata 2011-2013, czyli zaledwie 2 lata temu... z czego 2013 był genialny, bo jeździłam te konie ze swoim trenerem, po czym za pomoc w pracy z nimi miałam gratis trening na swoim koniu, no żyć nie umierać  😎 Choć nawet płacąc bym pomogła. Więc czy czasy tak się w ciagu tych paru lat zmienić mogły?
Z tego co zauważyłam zależy to raczej od wielkości stajni. "Przerobiłam" już 6 różnych, na tych mniejszych, kameralnych ludzie jakby bardziej się zgrywają. Na tych dużych raczej nie, niby była taka nasza ekipa kanciapowa, ale to właśnie raczej kilka bab, co się dogadały, więc pare osób w skali dużego ośrodka i to nie było aż takie zgranie, jak na tych mniejszych. Nikt też nie pomagał w obowiązkach stajennych - no chyba, że liczy się to, że moje konie "ustawiały" karuzele  😂 No spokojne chłopaki, równo drepcą, odporne na dziwne rzeczy, to wg. nich programowali, bo można było je wsadzić i kombinować.
Libeerte - dla mnie to jest takie normalne, że jak ktoś wyjeżdża, to prosi żeby popatrzeć na konia, zająć się, a ja jak wyjeżdżam to też prosze o zerknięcie na swoje. Jak ide korytarzem i widze, że koniu derka spadła, to poprawiam - oczywiście tyczy się to koni, które znam, do obcego bym się nie pakowała, tylko komuś dała cynk. Jak widze, że ma rane, biegunke, cokolwiek nie w porządku - to dzwonie i mówię. Jak i tak stoje na hali to jak koń narobi podejde i posprzątam, czy zrzuconego drąga podniose, bo korona mi z głowy nie spadnie, a jeździec nie musi się tarabanić z konia i pracy przerywać. A ludzie się dziwią, że to robię...
Smok10 - teraz to niestety jestem "stara dupa", co nie mieszka już z mamusią i sama musi do gara żarcie upolować, no i studiuje, więc nie ma opcji na siedzenie cały dzień w stajni 😉 Ale znając życie jak skończe sesje, to znowu ktoś o moją figure zadba.
keirashara, jak Cię proszę... koniowi!!! - nie koniu
już kilka razy piszesz [temu] koniu, a mi serce pęka 😉
(Ja często umyślnie piszę temu koniu, coby dramaturgia była odpowiednia do sytuacji itp.. 😉)
Co mnie wkurza? Ludzie, którzy uważają, że wymyślam zmieniając siodła i że mój ból kolana "siedzi" w mojej głowie.
Co gorsza, Ci ludzie uważają się na dobrze uczących innych i ogólnie, wszechstronnie końsko utalentowanych.  😵
Wkurza mnie, że zmiana siodła to takie wielkie haloł.  🤔
Ciekawe czy oni mają dopasowany sprzęt.  😉
Co gorsza, Ci ludzie uważają się na dobrze uczących innych i ogólnie, wszechstronnie końsko utalentowanych.  😵
Wkurza mnie, że zmiana siodła to takie wielkie haloł.  🤔

dołączam się !
maluda sęk w tym, że na konia dobre było tylko mnie bolało kolano... No i mam siodło westowe, tylko nie chcę się nagiąć do tego, że mam w nim po westowemu jeździć, więc postanowiłam wypróbować wszechstronne no i się zaczęło! Skoro bolało mnie w jednej uj to uwaga - przecież będzie boleć mnie w każdym innym siodle... Mam szerokiego konia, więc i tak będzie boleć bo jest szeroka i siodło nie ma znaczenia... 🙄
A no i najlepsze, że ja mam ten ból w głowie (jestem fizjoterapeutą) i sobie wmawiam, że mnie boli. Wkurza mnie to, wiecie?  🙄
Euphorycznie - ja też usłyszałam, że wymyślam, bo szukam siodła dopasowanego na konia, zamiast kupić pierwsze lepsze wygodne.
hahaha nic nie mówcie mnie to już palcami wytykają chyba xD Dla nowego konia zmieniłam siodło, dalej coś jest nie tak więc kombinuje dalej. Ale mi pewnie odbiło 😉
xequus   Miłość na dwa serca i sześć nóg...
08 czerwca 2015 14:44
Taaaa... jak tak miałam z goleniem konia, derka siatkowa na padok to też przecież udziwnienie  😵 czasami się czuję jak w epoce kamienia łupanego... i co chwile "boże jak Ty kombinujesz z tym koniem"...
DeJotka, ja również pracowałam za jazdy - i to bardzo ciężko przez wiele lat, lubiłam to robić i nauczyłam się dużo, czasem wystarczyło samo przebywanie wśród koni - to była dopiero radość. Nadal jak tylko mam czas to chętnie pomagam, zajmę się jakimś koniem na dłużej lub krócej, doglądam - po prostu nie wyobrażam sobie inaczej. Ale uwierz mi, że takie rzeczy jak pisałam wcześniej (nie lubię jej - nie dam jej koniowi siana, czy nie dościelę słomą, chociaż właściciel stajni o to prosił i wszystkie inne konie dostały) istnieją i nawet byłam świadkiem takiej sytuacji niedawno. Takich osób jest niestety trochę, cieszę się, jeśli na nie nie trafiłaś. Albo na takie, które owszem - na koniku jeździć chcą, ale najchętniej swój jakiś tam obowiązek zrzucą na inne osoby, a same na tym skorzystają. Długo by opowiadać. Ale też mówiłam - nie wątpię w to, że są nastolatki bardzo ogarnięte, z zapałem i chęcią do pracy, którym można zaufać. Medal zawsze ma dwie strony.
Nie znaczy też, że wykorzystywanie nastolatków w stajniach nie istnieje, bo na pewno i tak się zdarza. Z perspektywy czasu jak sobie pomyślę, to też chyba trochę dawałam się wykorzystywać. Ale kiedy się naprawdę tak bardzo chciało być przy tych zwierzętach, to nie zwracało się na to uwagi.
Temat rzeka 😉

Euphorycznie, nie przejmuj się i rób swoje - przecież to tobie i koniowi ma być dobrze w dopasowanym do was obydwu sprzęcie. I choćbyś zmieniała siodło milion razy, to jest twoja sprawa, a koń i twoje kolano ci za to podziękują 😉
Wkurza mnie to, że nadal bywają ludzie, którzy robią wielkie oczy, kiedy się mówi o poprawnym dopasowaniu siodła. I uważają to za wymysły i fanaberie. O.
harja, bywają? Hahaha, ja bym powiedziała że bywają ludzie co jak słyszą poprawne dopasowanie siodła to się nie dziwią 😀
xxagaxx, nie chciałam aż tak dosadnie 😁
O jeju u mnie to samo, fakt, że w ciągu posiadania konia (3 lata) przez jego grzbiet przewineło się już pewnie dobre 10-15 siodeł, ale co ja poradzę, że większość leżała gorzej niż jakbym na niego fotel postawiła. Zresztą nie tylko o dopasowanie siodła chodzi: dobór wędzidła czy nachrapnika to dopiero czarna magia, derki to cudowanie, ochraniacze też, bo "skoro się nie obija to tylko mu szkodzisz"  😵 a trener.. przecież Ty już umiesz jeździć, po co Ci trener!
Niestety w okolicy mam samych zacofanych koniarzy. A najbardziej mnie wkurzyła jedna rozmowa. Koń miał bronchoskopię-wyszło RAO i jakoś rozmowa zeszła na siano i ja mówię, że moczę, pytanie dlaczego, no bo chory.. i krzyk wielki, bo ja tą chorobę sobie wymyśliłam  🤔wirek: nie wytrzymałam, powiedziałam, że wierzę wynikom, a nie ich bredniom i poszłam. W sumie to już 2 miesiąc się z nimi nie widziałam, wolę jeździć sama niż ich słuchać.
kujka   new better life mode: on
08 czerwca 2015 15:55
Mi tez w jednej stajni wmawiali ze leczenie konia to chyba takie moje hobby 😉
Bo wolalam wezwac weta do kulawizny niz czekac az sama przejdzie na przyklad ...
Facella   Dawna re-volto wróć!
08 czerwca 2015 16:35
Skoro bolało mnie w jednej uj to uwaga - przecież będzie boleć mnie w każdym innym siodle... Mam szerokiego konia, więc i tak będzie boleć bo jest szeroka i siodło nie ma znaczenia... 🙄

Hahaha no większej bzdury w życiu nie słyszałam  😂 nie wiem co masz za znajomych, ale na pewno nie są zorientowani w temacie, pewnie całe życie w jednym siodle spędzili...
W stajni mieliśmy pięć ujeżdżeniówek, jedna masakrowała mi krocze, druga kolana, w pozostałych trzech mogłam jeździć bez problemu...
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
08 czerwca 2015 19:40
The Wunia, Kujka a nikt Wam nie powiedział "jak chory to sprzedaj, dostaniesz parę zł, dołożysz i kupisz sobie nowego"? Bo mi tak ktoś powiedział, miłe to nie było.
Ja wlasnie wczoraj uslyszalam, ze wlasciciele 2 koni z mojej poprzedniej stajni sprzedali jednego z nich bo sie okazalo, ze jest chory (kon pokaslywal) oraz, ze dokupia drugiego niedlugo bo musza miec dwa do bryczki  🤔
The Wunia, Kujka a nikt Wam nie powiedział "jak chory to sprzedaj, dostaniesz parę zł, dołożysz i kupisz sobie nowego"? Bo mi tak ktoś powiedział, miłe to nie było.


Może nie miłe ale szczere . Sami zauważyliście że są ludzie których nie stać na zakup konia za duże pieniądze a mogą konia trzymać u siebie i delikatnie go eksploatować w przeciwieństwie do osoby która ma konkretne wymagania od konia. Więc czy nie lepiej sprzedać konia komuś kto będzie go lekko użytkował niż samemu forsować konia i leczyć oszukując siebie że jest zdrowy bo dostaje leki ? Końmi się handluje , sprzedaje kupuje ,zamienia i nie ma w tym nić zdrożnego . Chcesz mieć konia do kochania to twoja sprawa ale musisz także zrozumieć że są ludzie którzy mają inne plany czy potrzeby życiowe. 😉
Mi bardzo dużo osób mówią, że mam go sprzedać, po pierwsze to arab, po drugie chory, po trzecie niski, a że jest niekonfliktowym w kontaktach z ludźmi koniem to jak znalazł do rekreacji  🙄
I czasem tak mam, że o tym myślę, i zawsze, poprostu zawsze jak przeglądam konie na revolcie i myślę o sprzedaży to coś sobie zrobi, albo mu noga spuchnie, albo grude złapie, albo zacznie bardziej kasłać.. Dlatego on jako pierwszy koń zostaje ze mną, jeśli będzie to możliwe, do końca swoich dni, a za dwa-trzy lata kupię drugiego jak już ogarnę swe życie na studiach 😉

I wkurza mnie, że mało kto to rozumie..
xequus   Miłość na dwa serca i sześć nóg...
08 czerwca 2015 20:21
Ja to słyszę średnio raz dziennie  🤣 Ja podziwiam i zazdroszczę ludziom, którzy potrafią sprzedać konia właśnie z takich przesłanek - ja niestety nie potrafię i cóż tak sobie na własne życzenie stoję w miejscu i moje ambicje sportowe umierają i kolejny sezon przelatuje mi obok nosa, bo koń był kupowany jednak, żeby móc się rozwijać i startować... Ale tak zostałam nauczona "w zdrowiu i chorobie", więc nie sprzedam przyjaciela, bo dla mnie koń to jak członek rodziny 😉 (chociaż nie powiem poziom frustracji przez to wszystko czasami sięga zenitu). Wiem, że z takim podejściem nie będzie ze mnie żaden sportowiec, ale trudno są rzeczy ważne i ważniejsze. Ale tak jak TheWunia, za parę lat kupię sobie drugiego konia i wszystko się ułoży 🙂
larabarson, tak trudno zrozumieć, że dla wielu ludzi koń to towar jak każdy inny? (i dla Urzędu Skarbowego też 🙂😉
Naprawdę nie każdy musi się na całego przywiązywać do zwierząt, a koń to nie pies (choć chyba i wśród psów sprzedaje się dorosłe suki/reproduktory).

Co prawda rozumiem pobudkę emocjonalną pt. przyjaciel, na dobre i na złe, ale rozumiem też inne.
Gillian   four letter word
08 czerwca 2015 20:27
The Wunia, Kujka a nikt Wam nie powiedział "jak chory to sprzedaj, dostaniesz parę zł, dołożysz i kupisz sobie nowego"? Bo mi tak ktoś powiedział, miłe to nie było.


słyszę to NON STOP plus jeszcze ile kasy straciłam na wartości konia itd. I po co mi taki koń, sprzedać go póki cokolwiek wart i kupić nowego. Przysięgam, że zacznę strzelać...
TheWunia w odniesieniu do konia znajomej, też chorego na RAO, usłyszałam kiedyś od pewnego pana, że takiej choroby nie ma, bo... jak on trzydzieści lat temu (!) kończył zootechnikę, to się o takiej chorobie nie uczył, więc to jakiś współczesny wymysł i ona nie istnieje. A że koń kaszle - no kaszle, mało to koni kaszle i żyją. Ten sam pan, właściciel dwudziestoletniej klaczy notorycznie sztywnej i kulejącej podczas pierwszych piętnastu-dwudziestu minut jazdy, stwierdził, że nie ma po co wzywać weterynarza albo chociażby zmieniać czegokolwiek w sposobie utrzymania/użytkowania klaczy, bo "stare konie już tak mają, że kuleją na początku jazdy, i to normalne".

A mnie wkurza wieczne "to kiedy będzie mieć źrebaka?".  🍴
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
08 czerwca 2015 20:34
Smok10, halo i ja takie osoby myślące racjonalnie/ekonomicznie rozumiem ale nie narzucam im swoich poglądów, każdy niech robi co uważa za słuszne. Zwyczajnie boli mnie to, że te osoby (bardzo mi bliskie) nie szanują mojego zdania i moich "uczuć" do zwierza.

edit - owszem, czasem może się zdarzyć, że trzeba będzie się konia pozbyć (tfu tfu), różne sytuacje w życiu się przytrafiają, ale dopóki nas stać, nikt się nam do tego "interesu" nie dokłada i koń na tym nie cierpi to nikt nie powinien narzucać swojej racji. Można przyjąć taką uwagę raz ale jak już słyszy się drugi, trzeci, czwarty to .... wrrrr....
Smok10, nie wierzę w "delikatne eksploatowanie" taniego konia. A dla wielu ludzi koń to przyjaciel, którego kochają zarówno jak jest zdrowy i jak jest chory. Chwała im za to 😉
xequus jesteśmy bardzo podobne pod tym względem. Mnie choć Drako czasem wkurza niemiłosiernie, choć wiem, że w pewien sposób blokuje mój rozwój to nie obchodzi mnie to zbytnio, konia nie traktuje jako coś co można kupić/sprzedać, a bardziej jak psa, wziełam za niego odpowiedzialność i nie wyobrażam sobie codziennie myśleć co się z nim dzieje. Dlatego nie będzie ze mnie nigdy żaden zawodnik, choć mam możliwości i pod względem budowy (i nagminnie mi to revolta przypomina  :hihi🙂 i finansowym. No ale cóż, kupiłam konia sercem to teraz mam kalekę, ale za to kochaną 😉

Murat no przecież takie arabskie geny marnować 😂
TheWunia- ja rozumiem. Moja mama ma alergika z RAO i uszkodzoną pochewką stawową, którego kocha całym sercem. I choć stwierdziła, że na operacje go nie wyśle, bo za jej koszt, to ma drugiego konia, to jednak dba i trzyma go przy sobie, a w razie co zamierza go wysłać na cudowną emeryturę na łąki 😉 Ja sama mam konia za niskiego, trudnego w wymagającej pracy, ale do rekracji idealnego, cierpliwego, spokojnego, doszły do tego pourazowe lekkie zmiany w nogach... ale nie zamienie, nie oddam, no nie mogłabym. Choć przeszłam już ileś rozstań z końmi, to jednak tego bym za żadne skarby świata nie sprzedała. Wiele razy były takie myśli, żeby zamienić, na coś wyższego, bardziej szportowego niż śląska kluska, czegoś, na czym mogłabym sobie chociaż podwórkowe skoki pojechać. Kiedyś było "nie, bo 100% zdrowego konia to ze świecą szukać", a teraz.. no nie, bo nie, chyba nie zniosłabym, gdyby mu się krzywda działa, gdyby ktoś o niego nie zadbał.
I zniechęca mnie to, że niestety, za dobrze wiem, jak się handluje końmi i ludzi robi w balona. I to mnie wkurza - kolejnego konia będę 100 lat szukać i sprawdzać pod każdym kątem pewnie. Z moimi wymaganiami, to już w ogóle  😂

Choć ogarniam, że końmi się handluje i w sumie ciesze się, że nikt mi nigdy kupna mojego konia za fajną cene nie oferował, bo miałabym ogromny dylemat.
xequus   Miłość na dwa serca i sześć nóg...
08 czerwca 2015 21:06
TheWunia dokładnie... ja też kupiłam konia, który miał chodzić "C klasę z palcem w d..." i nie mogę go winić, że życie potoczyło się inaczej. Kasa na treningi poszła w jego leczenie i nadal idzie, coś tam sobie jeszcze trenujemy kiedy jego zdrowie pozwala i na ile pozwala, ale to co osiągneliśmy to jest jakieś 50kroków w tył od tego co już powinniśmy wytrenować. Oj i strasznie boli, gdy patrzę na osoby, które zaczynały ze mną albo nawet po mnie, a są już "wyżej" ode mnie, ale trzeba się z tym pogodzić. Chociaż mam duży żal do sama nie wiem czego - chyba losu, że jeden koń może mieć szpata, wrzody, początek RAO i wszystkie inne końskie nieszczęścia świata, chociaż dbam o niego bardziej niż niejeden właściciel. W wątku o kupnie konia napisałam słowa, które niestety są prawdą, że ten koń to zarówno największe szczęście jakie mnie spotkało w życiu, ale zarazem największa porażka mojego życia. Ale wiem, że cokolwiek się będzie dziać zostanie w mojej rodzinie do końca swoich dni, bo jest jej członkiem i wszyscy razem ze mną zawsze przeżywają jak coś mu się dzieje. A popłakać sobie patrząc na zdjęcia z najlepszych naszych okresów czasem można, bo trzeba sobie przypominać te dobre chwile wśród tych beznadziejnych 🙂


keirashara to ja będę te 100lat szukać razem z Tobą  😁 bo po tym wszystkim co przechodzę ze swoim jak nic ciężko będzie znaleźć "godnego" i zdrowego następce  😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się