Co mnie wkurza w jeździectwie?

Facella, jest mniej więcej tak jak pisze halo. Dodam jeszcze, że ujeżdżenie jest rozgrywane na 4-5 czworobokach, a czasem i na 6.
Pytasz się jak wyglądają taki ośrodki? Są spore. Wszystko z reguły jest na trawie. Nie jest powiedziane, że będzie idealnie równo na czworoboku, a i parkury nie są ustawione na terenach płaskich jak stół. Musi być tam też dużo miejsca na parkingi dla trailerów i koniowozów.
Z drugiej strony jak popada i grunt jej w złej kondycji, to zawody są odwoływane, albo przerywane ze względu na bezpieczeństwo par i troskę o konie. Pieniądze za wpisowe zostają zwrócone. Tego typu imprezy są ubezpieczone na takie wypadki losowe. Tego akurat u nas nie ma - ciśniesz po błocie, po mokrym gliniastym podłożu i jest to sytuacja wkurzająca oraz nie sprzyjająca bezpieczeństwu.

Edit.
halo, często wpuszczają na parkur kto gotowy, ale mniej więcej trzymają się szranek czasowych, tzn. nie pozwolą Ci pojechać pół godziny wcześniej. Przychodzisz na rozprężalnię, zgłaszasz się do stewarda, który na tablicy prowadzi listę startową. Tenże steward sprawdza jaki masz odgórnie ustalony czas startu i jak nie jesteś zbyt prędko na rozprężalni to wpisuje Cię do kolejki, której już będziesz się trzymać. Drugi steward pilnuje powiadamiania rozprężających się ile jest koni do ichprzejazdu, a trzeci wpuszcza i wypuszcza na plac skokowy. Wszystko to dzieje się bardzo sprawnie i wartko.
Obsługa placu oprócz podnoszenia drągów , również na bieżąco dba o podłoże: grabią, dosypują piachu lub trocin. Przy takiej ilości koni łatwo sobie wyobrazić jak wygląda plac. Zresztą podobnie jest z krosem - cały czas dbają o stan podłoża w newralgicznych punktach trasy.
Organizacja takich zawodów to ogromny wysiłek wszystkich osób biorących w tym udział.
Absolutnie nie bronię tu idei zawodów WKKW przeprowadzanych w jeden dzień. To ciężka orka dla konia.
czeggra1, tak sobie (złośliwie) pomyślałam, czy to odwoływanie zawodów (przy lokalnej mentalności) na pewno ma na celu dobro koni? 😁 Czy raczej ten stan trawników? 🤣 Wygłupiam się, ale myśl przemknęła.
Bo skoro nie chce im się niszczyć trawy boksami i wola orać w konie w jeden dzień...
A! (tak patrzę z punktu widzenia organizatora): widocznie dużym problemem musi być kwestia noclegów dla "funkcyjnych". Że bardziej opłaca się zgromadzić full ludzi na jeden dzień, niż im fundować nocleg.

U nas jednodniowe były w Grobicach, potem już były boksy, choć ilość koni mocno ograniczona, ale były. A teraz będą w Dąbrowicy. I to rozumiem. Gdy mimo braku szans na boksy ktoś jednak robi WKKW (choć jednodniowe), żeby oszczędzić tego, czego ty doświadczyłaś (i ja też, gdy zaczynałam 5 lat temu) - jeżdżenia setkami kilometrów na drugi koniec PL. To ja wolę "skoczyć" 100 km+ na jednodniowe, niż tłuc się 400 na dwudniowe.
halo, zawody są organizowane w formule jednodniowej, ale trwają czasem i po trzy dni. Przez takie 2-3 dni (swoje starty ma po 300-900 par! Obsługę zawodów organizator musi przenocować.
Tu jest kilkanaście tysięcy koni rocznie zgłoszonych do sezonu. Podejrzewam, że przy organizacji formuły 2-3 dniowej British Eventing nie zdołałoby zapewnić tylu parom startu minimum raz w miesiącu ( raz w miesiącu przysługuje pierszeństwo przy zgłoszeniach, a sugerują aby nie startować częściej niż raz na dwa tygodnie ze względu na dobrostan konia). W każdym tygodniu jest po kilka zawodów w całym kraju z tak ogromnym obłożeniem chętnymi do startów. Często zgłoszeń jest więcej niż miejsc i są organizowane tzw "balloty". Ci którzy nie mają wykupionego rocznego członkostwa i są zgłoszeni na "bilecie dziennym" - odpadają w pierwszej kolejności. Jeśli dalej jest więcej chętnych niż miejsc startowych, to losują wśród tych, którzy wykorzystali już swój miesięczny start.
WKKW w UK to ogromna machina.

O trawniki nie dbają - odrosną do kolejnych zawodów za rok, czy pół roku.
Tak czy owak - nie lubię formuły jednodniowej.
smartini   fb & insta: dokłaczone
31 lipca 2016 10:52
czeggra, ale w takim razie, jeśli to i tak trwa kilka dni i te wszystkie konie się mieszczą to oczywiście, że by zdążyli. Zobacz: mamy konia X i Y. W jednodniowej wersji Koń X startuje uj., skoki i cross w dzień 1 a koń Y to samo w dzień drugi.
Gdyby były dwa dni, to koń X w pierwszy dzień wystartowałby w uj. i skokach a jego 'miejsce' na crossie zająłby koń Y, natomiast w dzień drugi koń X pojechałby cross a Y - uj i skoki.
Ilość startów do ogarnięcia jest ta sama.
Zostaje kwestia boksów, ale - u nas przynajmniej są zgłoszenia do konkretnego dnia żeby potem organizator wiedział ile potrzebuje dla koni boksów i zdążył tyle zamówić (wcześniej oczywiście szacując ile przyjedzie)...
Także to nadal dla mnie jest bez sensu, bo skoro udaje się ogarnąć takie jednodniowe szaleństwo w 3 dni z rzędu to już bez różnicy powinno im to być :/
I ja rozumiem, że to dużo boksów ale - Na Futurity NRHA w Stanach w samej klasie Open 3 years old jest rok rocznie ponad 600(!) koni. Do tego dochodzi prawie tyle samo w NonPro 3yo i dodatkowo wszystkie inne klasy NRHA rozgrywane na drugiej arenie. I każdy ma boks i jakoś się da...
czeggra1, te ilości robią wrażenie, nie powiem. A może to przywiązanie do formuły jednodniowej to preferencje większości uczestników? Może oni, ci w niskich klasach, nie mogą sobie pozwolić na poświęcanie 2 dni?
E, nie 🙁 Tzn. może i, ale tu jest chyba kluczowy kros. Który musi odbyć się po ujeżdżeniu. A skoro jest ciasno z czasem, jakieś krosy muszą iść już pierwszego dnia. Ew. skoki można by lokować drugiego dnia, ale to z kolei, tak myślę, nie wszystkim by odpowiadało.
smartini   fb & insta: dokłaczone
31 lipca 2016 11:10
halo, ja się nie znam. Mój opis jest czysto teoretyczny, może się mylę. Tylko czemu kros musi być po uj? Moje doświadczenie z wkkw to jest takie, że byłam na jednym krosie w Facimiechu (max 1*) ale był on właśnie w niedzielę, w piątek było uj, w sobotę skoki. Tym się zasugerowałam, że kolejność nie jest istotna 😉
Kros jest po ujeżdżeniu przy wersji 3 dniowej zawodów WKKW. Przy 2 i 1 dniowych kros jest po skokach.
Moim zdaniem, obserwując czasy na listach startowych, nie ma możliwości przepuścić 600-700 par w formule dwudniowej. Zawody w formule jednodniowej trwają od rana do wieczora.
Tak jak pisałam, powodów uprawiania jednodniowej formuły jest kilka i w tym zamiłowanie do swojej skostniałej tradycji oraz wielka niechęć do tego co kontynentalne oraz do jakichkolwiek zmian.
Czasem zdarza się, że organizator daje możliwość (dla chętnych) przejechania ujeżdżenia dzień wcześniej, a skoki i kros są wtedy następnego dnia. Jeżeli jest taka opcja to z niej korzystam. Tak samo jest z boksami - zawsze próbuję się załapać. Czasem się udaje 🙂.

Edit. literówka
Edit. mogliby organizować te imprezy na mniejszą skalę, ale liczniej (w większej ilości ośrodków). To rozwiązałoby większość problemów. Z tym, że oni (nie wszyscy, ale w większości) lubią tą swoją jednodniową formułę i wielu z nich jest dumnych, że mają takie silne i dzielne konie 😵.
Poza tym formuła jednodniowa i ciągnące się 2-3 dni zawody to spory zarobek na wpisowym i startowym  🤣
To sobie właśnie myśli koń czyszczony  i gryziony  przez insekty  ":    http://oherthanall.pinger.pl/m/8879069
czeggra1, miałam na myśli to, że ujeżdżenie Musi być przed krosem, niezależnie jaka kolejność potem.
Wkurzają mnie "obozy jeździeckie"... Właśnie poklocilam się z koleżanką z pracy... Ona swoja córkę zapisała właśnie na obóz... W stajni, gdzie konie obok ujeżdżonych nawet nie stały... Gdzie sprzęt niedopasowany, a jazdy prowadza osoby, które na koniu jeździć potrafią do lasu... No i ona mi z duma oświadcza, ze jej córka właśnie tam na obóz jedzie... Zrobiłam duże oczy i wyraziłam swoja opinie na temat tego miejsca... Powiedziałam, ze ja bym swoje dziecko wysłała w miejsce, gdzie mogłoby sie czegos nauczyć pod opieka wykwalifikowanych ludzi... Gdzie i konie sa odpowiednie... To ona się na mnie obraziła.. Bo konie to konie... I na tych tez można jeździć bo widziała... Ze jej chodzi, żeby córka miała przyjemność i nie potrzebuje do tego sztywnych trenerów... I ze chodzi o przebywanie z koniem, a nie, żeby się nauczyła sportowo jeździć... I ze tu dzieci mogą jechac do lasu i ze żadna przyjemność w kolko na tej lonży jeździć... I żadna przyjemność miec treningi... A dziecko na wakacjach ma miec przyjemność...

I znów sie zderzyłam z rzeczywistością...

Edit: No i jeszcze mi powiedziała, ze nie każdy musi jeździć sportowo... Można rekreacyjnie...

Przeraza mnie, ze rekreacyjnie to dla ludzi znaczy byle jak...
jaskierkowa Niewiedza to nie grzech, ale taka ignorancja mnie wybitnie wkurza. Nie tylko w jeździectwie...
jaskierkowa koleżanka pewnie niejeżdżąca?
Nie dziw się ludziom niejeżdżącym, że nie rozumieją takich rzeczy. Dla nich rzeczywiście "koń to koń", zwłaszcza na poziomie rekreacyjnym - jak nie zrzuca, to już jest wszystko, co trzeba.
Ja takim osobom tłumaczę jak krowie na rowie - że jak koń pracuje w niedopasowanym siodle, to tak, jakby człowiek miał iść na wycieczkę w za małych butach itp., itd.
A ja tłumacze, ze to tak jakby wysłała na obóz pływacki do ludzi, którzy wrzucają do jeziora i mówią: "Plyn"... Bo co to za przyjemność w basenie i co to za przyjemność sie uczyć...
Też dobre tłumaczenie.
Ogólnie myślę, że warto tłumaczyć do skutku i do oporu, zamiast się denerwować, że nie rozumieją. Skąd mają rozumieć, jak nigdy w życiu na koniu nawet nie siedzieli.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
02 sierpnia 2016 10:26
jaskierkowa, zapytaj czy wie czy w tej stajni mają chociaż kogoś przeszkolonego z pierwszej pomocy i czy córkę ubezpieczyła. Może to trochę zmieni perspektywę...
Ja juz nawet nie tłumacze... Obóz zapłacony, jedzie w poniedziałek... Nie mój cyrk... Nie moje dziecko... Wkurza mnie taka ignorancja... O ubezpieczeniu oczywiście powiedziałam na samym poczatku... To odpowiedziała, ze przeciez ona nie będzie skakać to nic się nie stanie... A na stwierdzenie, ze to są zwierzęta i zawsze może się cos stać odpowiedziała: "Oj, Justyna, co Ty gadasz, nic się nie stanie"... Ogólnie jest nadąsana, bo nie pochwaliłam pomysłu... A dziwie sie, bo siedzę z nią biurko w biurko pare lat, a nawet się nie poradziła gdzie bezpiecznie dzieciaka wyslac...

Spaść to i w lesie można, nawet jadąc stępem. Znajoma za dzieciaka była na obozie, gdzie nie kazano jej podpiąć popręgu: "bo się koń płoszy." W efekcie siodło się ześlizgnęło, kopytne spłoszyły i dały rurę do lasu. Parę osób pospadało i to dość boleśnie. Córki sąsiadki były na kilku obozach z rzędu i też: "umiemy galopować, byłyśmy w terenie." No dobrze. Wsadziłam na swoją, co by zrobić im przyjemność, a one zero równowagi. W kłusie to latały jak marionetki...
A najgorsze, że jeśli dziecko wróci zadowolone, to zupełnie nie będziesz mieć argumentów za tym, że miałaś rację i coś z tym obozem było nie tak. Z drugiej strony nikt nie chce, żeby przekonała się na własnym dziecku, że źle wybrała.
No i właśnie dlatego funkcjonują kiepskie obozy - bo jak dzieci wracają i mówią, że było ok, to rodzice biorą to za dobrą monetę.
A dziwie sie, bo siedzę z nią biurko w biurko pare lat, a nawet się nie poradziła gdzie bezpiecznie dzieciaka wyslac...


Bo jest ignorantką.
Jedni ludzie robią rozeznanie i nawet nie znając osoby, która ma pojęcie będą szukać jak najwięcej informacji, a inni mają to w dupie.
Niestety większość ludzi ma to w dupie. Dla nich to po prostu bez różnicy... Bo i tak można się pochwalić, że dziecko jeździ konno. A jeszcze inni nie rozróżnią czy stajnia jest dobra i zła nie mając pojęcia o jeździectwie. I dlatego istnieją stajnie, które oferują do jazdy  zakopane konie i w których jazdy prowadzą niepełnoletnie panienki nieumiejące jeździć nawet na poziomie brązowej odznaki- są instruktorkami, bo mają klientów na jazdy... Mnie zawsze śmieszy to że te słabe stajnie wcale nie są często tańsze niż te dobre, a ludzie i tak je wybierają  👀.
Moon   #kulistyzajebisty
02 sierpnia 2016 12:46
Szkoda dzieciaka, ale mam nadzieję, że córa niegroźnie(!) obije sobie siedzenie, to arcy mądra mamuśka żyjąca w świecie jednorożców i tęczy zejdzie jednak na ziemię.
Pracując w szkółce, strasznie mnie wkur...zały właśnie takie gwiazdy, które myślały, że koń to krzesło - dziecko nie ma prawa spaść, uderzyć się, potknąć. A koń to generalnie najlepiej by stał i ogonem nie machał, to śmierdzi. X.x
desire   Druhu nieoceniony...
02 sierpnia 2016 12:55
Moon, jak pracowałam jeszcze jako instruktor w komercyjnych stajniach to zawsze miałam włączony ''radar mamuś-gwiazd 'ja wiem lepiej'''  i od początku tłumaczyłam jakie jazda konna niesie ryzyko, jakie ryzyko niesie w ogóle siedzenie w siodle w stój. I w ogóle (żeby zostać w temacie 😉) wkurza mnie to, że tłumaczysz, a człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę dopiero jak mu dzieciak spadnie...
Jedną taką dobrze zapamiętałam, bo nie dość, że nic sobie z tego nie zrobiła, konie jej śmierdziały, oburzona była że córa na lonży to jeszcze miała odwagę stać blisko konia i dogadywać dziecku "no zrób tak, no rób, pani nie ma racji, robisz to źle, wcale lepiej ci nie idzie!'.. Odwróciłam się do niej i poprosiłam z uśmiechem najserdeczniejszym, jaki tylko potrafiłam w tej sytuacji z siebie wydobyć aby sama poprowadziła tą jazdę - spaliła buraka tak wielkiego, że dzieciaka przywoziła na stajnie, wyrzucała z auta i wracała dopiero po jeździe. 😀
Ze jej chodzi, żeby córka miała przyjemność i nie potrzebuje do tego sztywnych trenerów... I ze chodzi o przebywanie z koniem, a nie, żeby się nauczyła sportowo jeździć...

Akurat to jest jedyny monent, kiedy mogła bym się z nią zgodzić. Jazda ma być przyjemnością i nie można młodego dziecka katować na siłę "sportowymi treningami". Tyle tylko, że w dalszej części Ty masz rację. Czerpanie przyjemności, to żadna przyjemność gdy jest się ignorantem i nijak ma się do prawdziwej nauki jazdy  :kwiatek:
Rozbroiło mnie, że nie ubezpieczyła dziecka, bo nie spadnie, bo nie będzie skakać  😂  Jeszcze jakieś kwiatki, Twojej mundrej koleżanki?  👍
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
02 sierpnia 2016 21:48
E.- Staram się, żeby dzieciaki miały przyjemność. A mam mamuśki, które potrafią zmuszać 4-letnie dzieciaki do codziennych jazd na lonży z kłusem i dopytują się o postępy dziecka. Ba! Dają mi te dzieciaki do telefonu, żeby się umówiły na jazdę...  😵
Te mamuśki nie przepadają, jak większość jazdy jest stępem; one by chciały, żeby dzieci najlepiej od razu galopowały.
[quote author=jaskierkowa link=topic=885.msg2578460#msg2578460 date=1470128616]
Ze jej chodzi, żeby córka miała przyjemność i nie potrzebuje do tego sztywnych trenerów... I ze chodzi o przebywanie z koniem, a nie, żeby się nauczyła sportowo jeździć...

Akurat to jest jedyny monent, kiedy mogła bym się z nią zgodzić. Jazda ma być przyjemnością i nie można młodego dziecka katować na siłę "sportowymi treningami". Tyle tylko, że w dalszej części Ty masz rację. Czerpanie przyjemności, to żadna przyjemność gdy jest się ignorantem i nijak ma się do prawdziwej nauki jazdy  :kwiatek:
Rozbroiło mnie, że nie ubezpieczyła dziecka, bo nie spadnie, bo nie będzie skakać  😂  Jeszcze jakieś kwiatki, Twojej mundrej koleżanki?  👍
[/quote]


Bo rodzice myślą że wypadki zdarzają się jedynie jak ktoś skaczę 120 cm, a jak dziecko posadzi na koniu szkółkowym to nie prawa nic się zdarzyć i traktują konia niejako jak wyćwiczony przedmiot. A wypadki najczęściej zdarzają się na początku i upadki a nie w skokach gdzie już człowiek trochę więcej umie żeby skoczyć. Np mi nigdy podczas skoku spaść się nie zdarzyło , a tylko w sytuacjach nie przewidzianych, z zaskoczenia 😉 i taka sytuacja to nawet w stępie może się zdarzyć, szczególnie jak się ma koło siebie instruktorów bez umiejętności - ile to jest filmów na youtubie gdzie instruktorki każą zacisnąć konia kolanami, czy zakleszczyć się udami ? 😲 Przy takich radach to nieszczęście gotowe.

U nas też często rodzice mają pretensję że dziecko spadło - winią instruktora, nie pamiętając że koń to jednak żywe zwierzę i instruktor nie przewidzi jednak wszystkiego.



E.- Staram się, żeby dzieciaki miały przyjemność. A mam mamuśki, które potrafią zmuszać 4-letnie dzieciaki do codziennych jazd na lonży z kłusem i dopytują się o postępy dziecka. Ba! Dają mi te dzieciaki do telefonu, żeby się umówiły na jazdę...  😵
Te mamuśki nie przepadają, jak większość jazdy jest stępem; one by chciały, żeby dzieci najlepiej od razu galopowały.



Coraz więcej jest takich. U nas jest wybitny tatuś który ma pretensje do instruktorki że daje łatwe i wolne konie córce, a córka jeździ przez 2 lata prawie i nie potrafi nawet anglezować na poprawną nogę. Samo wyregulowanie strzemion z konia zajmuje jej 15 minut, galopu nawet nie tkneła. Ale tatuś zapowiedział że kupuje jej konia bo się marnuje...
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
02 sierpnia 2016 21:59
aroniasty- też już kilkoro rodziców planuje kupić dzieciom własnego konia lub kuca na początku przygody z jeździectwem. A dzieci jeżdżą najczęściej latem, bo u nas po prostu jest taniej niż np. w Warszawie. Dziewczynie ok. 20-letniej tłumaczyłam, że jak kupi konia i da go do pensjonatu, to nikt nie będzie na nim jeździł, chyba że użyczą go do szkółki lub zapłacą instruktorowi za pracę z koniem. Dziewczyna też dopiero co zaczyna jeździć...
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
02 sierpnia 2016 22:01
A mam mamuśki, które potrafią zmuszać 4-letnie dzieciaki do codziennych jazd na lonży z kłusem i dopytują się o postępy dziecka... Te mamuśki nie przepadają, jak większość jazdy jest stępem; one by chciały, żeby dzieci najlepiej od razu galopowały.
😲 Współczuje takich przyjemności. Nie dociera do mamusiek, że to może być dla kręgosłupa dziecka za duże obciążenie? Jest różnica między 4, 6 czy 8 latkiem.

też już kilkoro rodziców planuje kupić dzieciom własnego konia lub kuca na początku przygody z jeździectwem
Takich rodziców wypadałoby po prostu wsadzić na konia i niech sami spełniają swoje ambicje  🙄
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
02 sierpnia 2016 22:09
Niektóre jeżdżą/jeździły. Niektóre traktują konia jak istotę bez czucia (kopanie, szarpanie, klepanie), inne niby chcą się uczyć jeździć, ale ,,nie ma kto się młodszym dzieckiem zająć". Ale fakt, mam wrażenie, że rodzice chcą poprzez dzieci spełniać swoje ambicje... Niektórzy rodzice sami próbują i są zdziwieni, jak ich pociecha daje sobie radę.
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
02 sierpnia 2016 22:26
A na stwierdzenie, ze to są zwierzęta i zawsze może się cos stać odpowiedziała: "Oj, Justyna, co Ty gadasz, nic się nie stanie"...


Może koleżance się dziecko znudziło i chce się pozbyć? 😂
Gdyby to był facebook dałabym Ci  :kwiatek: 😂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się