Co mnie wkurza w jeździectwie?

Dokładnie ja takie tematy ucinam w zarodku mówiąc spokojnie i stanowczo, że wydaję własne, ciężko zarobione pieniądze i nic nikomu do tego. Powtarzam to konsekwentnie i nigdy nie wdaję się w żadne dyskusje i przekonywania.
Smartini jak nie chcesz ,żeby Ci ludzie liczyli pieniądze to ich nie miej .  😀iabeł: Ty się dzisiaj urodziłaś w tym kraju nad Wisłą  ❓ Gdzie ludzie szczęśliwi , i w sercach niewinni 😂
Ja również nie ogarniam. Przecież ludzie trzymają psy, koty, chomiki, rybki i na tym nikt (generalnie) nie zarabia. Skąd pogląd, że na koniach trzeba zarabiać? I co ich to g.. obchodzi co robicie z Waszymi pieniędzmi?

niesobia ja na brak kasy generalnie nie narzekam i mi ich nikt nie liczy - bo niby kto i niby po co?  🤔wirek:
smartini   fb & insta: dokłaczone
21 października 2016 13:19
niesobia, dobra, może inaczej. Po co się tym przejmować a tym bardziej wdawać się w dyskusje na ten temat?
Ja żyję w swojej szczęśliwej bańce spokoju i radości, wypełnionej ludźmi inteligentnymi. Zderzenia z rzeczywistością są dla mnie trochę bolesne, przyznaję 😉
Po prostu dla mnie są rzeczy, które mnie wkurzają a zaraz po nich są rzeczy tak absurdalne, że nawet nie ma o co się wkurzać. Komentarze, o których piszą dziewczyny zaliczają się do tej grupy. Ba, nawet ostatnio była zażarta dyskusja, że nikomu nic do tego, ile druga osoba pieniędzy wydaje i na co :P
ale przepraszam, co komu do tego, na co wydajecie własne pieniądze?

Nikt o zaglądaniu do kieszeni nie pisał, przynajmniej ja. Chodzi o sam fakt posiadania konia i nie korzystania z możliwości, a że ktoś myśli, że zaraz z jednym można szkółkę założyć, kasę trzepać i spać na górze zielonych to jego naiwność, a nie moja.
Ja od paru lat nie poruszam tematu koni w rodzinie i jak ktoś zaczyna to zwyczajnie mówię, że nie będę o nich rozmawiać.

A święty spokój cenie sobie ponad wszystko.

😀 Dziewczyny bo jak chce sobie człowiek spokojnie żyć w swoje szklanej bańce , to niestety innych to [ Proszę na mnie nie donosić moderce  ] po prostu denerwuje , więc trzeba mieć bańkę z odpowiednio grubego szkła , ot i cała tajemnica . Bądźcie jak Jędruś  Kmicic { moja ulubiona postać z literatury polskiej }  w dupie miejcie to co o was łyczki mówią , a jak trzeba to i zaścianek można spalić  🏇 🏇 🏇, Smartini  teraz kumasz czemu West jest mi tak odległy . Jeszcze cie namówię do porzucenia amerykanizmów na rzecz kultury sarmackiej  😀

Nie uchował się ten wulgaryzm 😉
Chyba najlepszy sposób nie rozmawiać z ludźmi o koniach nie mających o nich pojęcia.
Bo właśnie co komu do tego na co wydaje pieniądze. A tym bardziej rodzinie. A najbardziej ale to najbardziej nie na widzę jak ktoś do nas przyjeżdża w odwiedziny i mama mówi no asia to może osiodłasz konia i powozisz dzieci. Ja wiem, że to tylko dzieci i chcą pojeździć. Kurde ale to mój koń i tylko ja będę na nim jeździła  🏇. Może i pomyślicie, że jestem samolubna i wredna ale nie lubię gdy ktoś mi się do stajni miesza, a tym bardziej jakieś pałętanie się po niej 😉 💃
smartini   fb & insta: dokłaczone
21 października 2016 15:05
niesobia, ale mnie nie trzeba wyzbywać amerykanizmów 😉 prócz tak amerykańskiego konia, że aż po austriackich rodzicach i kapelusza mającego hamerykańskie korzenie (aczkolwiek modelem mocno już odbiegającym od tych ranczerskich :P) to niewiele mam wspólnego z ich kulturą 😉
ivet, jest jeszcze, hm, ciekawiej.
Kotbury
a) chce żeby dzieci traktować jak ludzi, np witać się, rozmawiać w całej grupie, czyli także z dziećmi
ale
b) nie chce żeby ktokolwiek do jej dzieci zagadywał, bo przecież zabiera jej czas na kontakt z dziećmi.

Tu był jeden 100% trafny wpis. Że kotbury mogłaby swobodnie spierać się sama z sobą.


Szkoda, że nie umiesz czytać:
1.ad A - zgadza się
ad B - kompletnie na odwrót napisałam- że jak już musi do mnie ktoś zagadać, to niech uwzględni to, że stoją obok dzieci.
i było jeszcze C, że jak jestem w stajni z dziećmi to zadziwia mnie, że niektórzy ludzie potrafią zagadywać aby poinformować o rzeczach kompletnie nieistotnych.

I nieszczęsny temat zakładania siodła - tak umiem oporządzić mojego konia z dziećmi obok bo wiem, czego mogę się po nim spodziewać.
Nadal uważam, że proszenie o przysługi typu ściągnij derkę/przymierz siodło matkę z dwójką dzieci w stajni to oznaka kompletnego egoizmu i  braku wyobraźni.

*ktoś napisał o studentkach pedagogiki i uczeniu moich dzieci - min. po kontakcie z takimi osobami podjęliśmy z mężem decyzję aby dzieci do regularnej szkoły nie posyłać, wybieramy homeschooling.

nokia6002 tylko że mnie to nie laik powiedział 🙂 I to nie jest tak, ze ja się tym przejmuję, wprost przeciwnie mam to centralnie w tyłku, chociaż mnie to wkurza 😉 taki zgrzyt 😉
I macie rację, czasem bardzo innych wkurza czyjaś bańka 😉 ale to w każdej dziedzinie życia.
Acha, to teraz już rozumiem. Potwierdziło się, to, co podejrzewałam wcześniej, czyli że kotbury, absolutnie odrzuca życie w społeczeństwie (nie pomagamy innym, nie oczekujemy pomocy innych, tylko nasza rodzina, nasz koń, do szkoły nie będziecie chodzić, sami w rodzinie będziemy was uczyć). Ciekawe, jak można żyć w rodzinie negując całkowicie jakiekolwiek interakcje społeczne?
.
Jako, że to temat o wkurzaniu i w zasadzie kontunuując wątek... Mnie wkurza trend ostatnio masowo przeze mnie dostrzegany zaróno w stajni, jak i poza nią... A mianowicie przekonanie o ogólnej własnej zajebistości i  wyższości bo ma się dziecko / dzieci...
Ciągłe gadanie o dzieciach w towarzystwie "niedzieciatym" i jak wyrazisz własne zdanie pada odpowiedź: "Co Ty tam wiesz.... Będziesz miała swoje to pogadamy"
I podkreślanie heroizmu, że MAM DZIECKO i jeszcze mam pasję - jeżdżę konno - podziwiaj mnie...
Nie upiekę ciasta na imprezę, bo MAM DZIECKO...  / nie pomogę Ci (np. z przymierzeniem siodła) bo MAM DZIECKO.
tak samo w pracy - ja muszę przychodzić w weekend/ zostawać po godzinach - moje koleżanki nie mogą bo MAJĄ DZIECKO... A ja nie...
I jak ostatnio w towarzystwie stwierdziłam, że ja też mam 'dziecko', które waży 600 kg i też zabiera mi dużo czasu to usłyszałam, że sama się na tego konia zdecydowałam i to mój wybór (jakby posiadanie dziecka to nie była świadoma decyzja i wybór... no przynajmniej teoretycznie).

Ja sie ostatnio czuję dyskryminowana ze wzgledu na brak dziecka...


(...)

I nieszczęsny temat zakładania siodła - tak umiem oporządzić mojego konia z dziećmi obok bo wiem, czego mogę się po nim spodziewać.
Nadal uważam, że proszenie o przysługi typu ściągnij derkę/przymierz siodło matkę z dwójką dzieci w stajni to oznaka kompletnego egoizmu i  braku wyobraźni.

(...)



Ty jesteś kotbury typowym przykładem takiego zachowania...
Ty jesteś uciemiężona bo MASZ DZIECKO... i wszyscy muszą to respektować, ale Ty np. bagatelizujesz studia koleżanki... bo co tam studia (jeszcze jak podkreślałaś pseudostudia).... Ty to dopiero masz trudno bo MASZ DZIECKO...

A zapewniam Cię, że mam wiele znajomych, które mimo posiadania dzieci, świetnie organizują sobie czas i nie usprawiedliwiają wszystkiego posiadaniem dziecka.... Pomagają, wyświadczają małe przysługi (jak ubranie derki) ... I mam nadzieję, że kiedy dochowam się własnego przychówku - taka właśnie będę...






.
Ale ja na prawdę też podziwiam Matki... i nie umniejszam ich zasług... absolutnie...  Jak mówiłam, znam wiele dziewczyn, które mają dzieci i jeżdżą, a nawet startują  i nie podkreślają na każdym kroku swojego uciemiężenia.... Podziwiam je szczerze!
Mówię tylko, ze coraz częściej spotykam się ze zwrotem "MAM DZIECKO!" jako uniwersalną wymówkę na wszystko...
Dziewczyny i chłopaki, dyskusja bardzo ciekawa i na pewno obie strony mają rację - bycie rodzicem to BARDZO zajmująca sprawa zwłaszcza przy pracy zawodowej i hobby, ale też "bezdzietni" mają słuszność. Zwróćcie może uwagę na to, że każda sytuacja jest inna i chyba warto nie oceniać, nie skreślać od razu kogoś, bo ma inne zdanie, inne zajęcia itd. Fajnie, że taki temat powstał, bo może otworzy niektórym oczy na współtowarzyszy stajennych 🙂 - że warto pomagać (nawet z dziećmi, żeby zobaczyły jakie to ważne w społeczeństwie), ale też warto respektować to, że ktoś aktualnie nie ma czasu/możliwości zaangażować się w bardziej rozbudowane kontakty.
U mnie w domu wychodzą z założenia, że z koni nie ma pożytku, bo jeżeli nie zarabiają to ich posiadanie jest marnotrawstwem. Próbowałam im kiedyś wytłumaczyć, że to tak nie działa i czerpię z tego bardziej emocjonalnie niż materialnie, ale nie dotarło.



Malud
a - ja zawsze mówię tekst, który własnie gdzieś na re-volcie przeczytałam ale nie pamiętam czyje to były słowa 😀 :
"Ile Cię kosztuje utrzymanie konia? - Mniej niż psychoterapeuta" 🙂😉)
milenka  się nie zgodzę! pracuję  w tym zawodzie  😁 i absolutnie nie zarabiam tyle żeby starczyło na konia😀  😅 chciałabym być taka bogata jak ludzie myślą  bo jestę psychoterapeutę... 😉  Ale to taki offtop. a co do powyższych wypowiedzi co do zaglądania w portfel - mnie dobija mama i babcia. Co sie z nimi nie spotkam to ten sam tekst "po co ci ten kon, na wakacje byś pojechała", moja siostra to samo. Nie da się wytłumaczyć, że może NIE CHCĘ jechać na wakacje.... 😀 kotbury trochę mnie przerażają te wizje dziecka w wózku i konia obok, albo jazdy na koniu z wózkiem na padoku..... nie mam konia długo, ale bardzo szybciutko się zorientowałam że to tylko zwierz, i zawsze może mu odwalić.... więc ja nie wsiadam na konia nawet jak po placu chodzi 4 letnia córka właścicieli, bo już mam obrazki jak koń się spłoszy i ją rozdepcze..... nie wybaczyłabym sobie. I czasem tracę przez to mnóstwo czasu, ale jak widzę dzieci w stajni to mi krew krzepnie ze strachu. Mój koń chodził w rekonstrukcjach, więc armaty itp nie są mu straszne, chodził spokojnie  w nocy, a wystraszył się na znanym sobie placu - poniósł kiedy ja już zrelaksowana, prawie bez wodzy, bez strzemion sobie stępowałam. Nie mam pojęcia czego się wystraszył....dlatego dla mnie stwierdzenie "wiem czego się po nim spodziewać" powiedziane w dosłownym znaczeniu, jest lekkomyślne.
smartini   fb & insta: dokłaczone
21 października 2016 18:18
wilann, moja rodzinka to się na szczęście szybko połapała, że moja wizja wakacji to 3 miesiące w stajni, od 5 do 19 😂
Także na szczęście chociaż to mam odpuszczone, drugi koń to w ogóle robi mojej mamie za czwartego psa... 🙄

a co do 'wiem co się po koniu spodziewać' to tak, ja się po moim wiem czego spodziewać i to wiedzenie i spodziewanie się skończyło się 3,5h szycia, czterema miesiącami leczenia i 103 dniami w klinice. Więc skoro koń z głupoty swojej sam siebie tak sponiewierał to cóż, zaufania nie można mieć za kszty :P

smartini o to to!
a co do 'wiem co się po koniu spodziewać' to tak, ja się po moim wiem czego spodziewać i to wiedzenie i spodziewanie się skończyło się 3,5h szycia, czterema miesiącami leczenia i 103 dniami w klinice. Więc skoro koń z głupoty swojej sam siebie tak sponiewierał to cóż, zaufania nie można mieć za kszty :P
[/quote]

mój mąż dopiero teraz odpuszcza, ale jak się na mnie wkurzy i mu brakuje argumentów to wylatuje z "wszystkie pieniądze na tego konia przepuszczasz!!..."
A.kajca   Immortality, victory and fame
21 października 2016 18:43
dlatego dla mnie stwierdzenie "wiem czego się po nim spodziewać" powiedziane w dosłownym znaczeniu, jest lekkomyślne.

wilann, smartini, możemy sobie przybić piątkę. Gdy doczytałam do zacytowanego oświadczenia, nie potrafiłam nawet się do niego ustosunkować...
[quote author=milenka_falbana link=topic=885.msg2607251#msg2607251 date=1477066228]
U mnie w domu wychodzą z założenia, że z koni nie ma pożytku, bo jeżeli nie zarabiają to ich posiadanie jest marnotrawstwem. Próbowałam im kiedyś wytłumaczyć, że to tak nie działa i czerpię z tego bardziej emocjonalnie niż materialnie, ale nie dotarło.



Malud
a - ja zawsze mówię tekst, który własnie gdzieś na re-volcie przeczytałam ale nie pamiętam czyje to były słowa 😀 :
"Ile Cię kosztuje utrzymanie konia? - Mniej niż psychoterapeuta" 🙂😉)

[/quote]
Najzabawniejsze jest to, że ludzie nie będący w temacie uważają, iż zarabiam kokosy, bo mam dwa konie u siebie. Nadal w szerokim gronie posiadanie kopytnych to przywilejów burżuja, bo inaczej tego nazwać nie mogę.
Śmieje się pod nosem, bo gdyby ktokolwiek widział mój odcinek z wpłaty to by zapłakał.

A.kajca   Immortality, victory and fame
21 października 2016 22:36
kotbury, jeszcze bezpośrednio do ciebie chciałam się zwrócić w nawiązaniu do twojego ostatniego posta. Tak sobie czytam twoje wypowiedzi, ostatnią i wcześniejsze i powiem ci, że trudno przełknąć to co piszesz...
jaskierkowa, w pełni się z tobą zgadzam.

kotbury Nie rozumiem też, dlaczego obrażasz studentów, a już krytykowanie tego co ktoś robi z własnym życiem? Co cię to interesuje co ktoś studiuje i czy to jest przyszłościowe, czy nie? Kim jesteś, by oceniać decyzje innych? Nikt Ci nie zagląda to Twoich dzieci, wiec ty nie zaglądaj komuś... (i nie mówię tu jako osoba, która studiuje "pseudokierunek", tylko jako człowiek świadomy, który nie musi kogoś obrażać, by mieć sensowne argumenty)  To tylko świadczy o Twojej bardzo niskiej samoocenie. Naprawdę jest to żałosne jak na w pełni dorosłą osobę, by przyznawać swoją rację poprzez krytykowanie innych ludzi..

I oczywiście odwieczny syndrom matki "moje dziecko jest najważniejsze". Ja np. nie mam ochoty rozmawiać z dziećmi, nie przepadam za nimi, nie mam też przyjemności przychodzić do stajni i rozmawiać z obcymi dziećmi. Tak jak ktoś wyżej napisał; ja mam swoje dziecko, waży 600kg 😉 Nie przychodzę do stajni, by spoglądać co chwila, czy dziecko zaraz wpadnie pod nogi mojego konia, czy nie... Nie mam też takiego obowiązku i też nie jest mi z tego powodu jakoś żal - pewnie zaraz będzie tysiąc argumentów jaka złą osobą jestem, bo nie chcę zwracać uwagi na dziecko. Proszę możesz traktować mnie jak powietrze i to ze wzajemnością, ponieważ ja też nie mam ochoty przebywać z osobą, która widzi, tylko swoje dzieci i przy okazji obraża inne osoby bez powodu (chyba, że powodem jest kierunek studiów, który nie spełnia TWOICH oczekiwań 😉  )
cubbins, raczej nikt tutaj nie będzie pisał, że jesteś złą osobą, bo większość ma podobne odczucia. Ja nie mam nic do dzieci, ale do dzieci w stajni mam dużo. Dla mnie to nie miejsce dla 2 czy 5 latka i tyle. Mnie również irytuje, gdy muszę uważać aby się taki nie zaplątał pod kopyta, a niestety mamy w stajni takowe dziecko - nie zawsze posłuszne mamie (chociaż muszę przyznać mama bardzo się stara nad nim panować).
Przypomnę: do stajni przyjeżdżam do konia, a nie pilnować cudzych dzieci... tyle ode mnie
I nadal nie dociera do mnie poświęcenie w ściągnięciu z konia derki. O ile osiodłanie czyjegoś konia rzeczywiście może zająć dłuższą chwilę, o tyle zdjęcie derki to minutka. Tyle każde dziecko w bezruchu wytrzyma (jeśli mówimy o bezpieczeństwie).
Tymczasem zbieram się do stajni, bo kolega prosił aby jego rannego konia wyprowadzić na okólnik i poobserwować (blisko moich koni, zatem mi to nie przeszkadza a to że wyjdę z domu pół godziny wcześniej - trudno wszak kolega w potrzebie. On sam nie może bo jest bardzo chory (starszy człowiek). Wow cóż za poświęcenie  🤔wirek: "jestę bohaterę"  😂
jaskierkowa w samo sedno!

Tak jak to już ktoś wcześniej wspominał, czuję się bezpieczniej wiedząc, że możemy na siebie w stajni liczyć.
Że ktoś poprawi kantar, który się rozepnie, że na pewno ktoś zdejmie derkę i nie będzie całą noc koń w niej stał.
Na szczęście w naszej stajni towarzystwo bez małych dzieci, więc nikt nam się pod nogami nie kręci, a i nie musimy obcować z "bohaterskimi mamusiami" 😉
Milla u mnie w stajni też nie ma "bohaterskich mamuś"
są zwykłe , normalne dziewczyny mające dzieci, pracę zawodową, konie i wzrok sięgający trochę dalej niż czubek własnego nosa  😀
_Gaga,  właśnie mam takie same odczucia, też nie chcę poraz kolejny pisać tego co wszyscy, bo wszyscy akurat w tej kwestii jesteśmy zgodni i rozumiemy siebie 🙂  z resztą każdy ma jakieś obowiązki, kto wie? Może niektórzy większe niż opieka nad dzieckiem? Ale nikt nie przychodzi do stajni po to, by o tym wspominać lub żalić się  jakie ma trudności w życiu, w domu, albo że nie spał od kilku dni, lub, że pracuje ciężko całymi dniami i już pada na zbity pysk (to np ja 🙂 )  itp.  Nikt o tym nie mówi, wiec możliwe jest to że ktoś ma ciężej niż 'uciemiężona matka' 🙂 a mimo wszystko pomaga drugiej osobie. Ja nie analizuje kim jest człowiek i co robi w życiu, by mu pomóc, albo i nie. Czy ma gorzej ode mnie czy lepiej. Na tym polega dobre wychowanie i kultura osobista 🙂  kiedyś ty będziesz potrzebować pomocy i ktoś może zachować się w ten sam sposób co ty - wtedy może zrozumiesz co chcemy ci przekazać 🙂
Dzięki takiej bezinteresownej pomocy mój Rudy nadal żyje.
W tym roku byłam na wyjeździe 300 km od Łodzi. Wieczorem mój koń zaczął wykazywać pierwsze objawy kolki.
Sprawa była ciężka, ale przez całą noc stajenna ekipa wraz z wetem ratowała i pilnowała mojego konia.
Równie dobrze mogli tylko wezwać weta i kazać mi załatwiać sobie znajomych do pilnowania konia.
Dlatego zawsze staram się pomagać ludziom ze stajni, zwłaszcza teraz gdy mam wobec nich wielki dług wdzięczności.
Facella   Dawna re-volto wróć!
22 października 2016 13:10
Dla mnie pomaganie w stajni jest oczywiste i normalne. Jestem w stanie na telefon przyjechać jeśli jest taka potrzeba. Sama dopytuje koleżanek, czy koń jadł obiad i czy rzucić mu siana. Jak przychodzę do stajni to sprawdzam co u innych koni i w razie czego dzwonie gdzie trzeba/robię co trzeba. Może to się bierze stąd, że swojego konia nie mam, to dbam o inne. Na zawodach tez zawsze można na mnie liczyć (a jeżdżę tam jako fotograf, nawet nie luzak! Mimo to w torbie zawsze mam grzebień i gumki), kiedyś trzymałam zawodnikowi konia, bo nie miał komu go zostawić i pójść obejrzeć parkur. Zupełnie nieznany mi gość. Za to innym razem jak zgubiłam klucze to połowa ośrodka ich szukała, ludzie których pierwszy raz w życiu widziałam pytali, czy już się klucze znalazły. Wszystko dzięki temu, że pomagałam kiedyś obcym osobom, które teraz stały się moimi dobrymi znajomymi i które uruchomily swoje znajomości... Klucze się nie znalazły, ale mega mnie podniosło na duchu zachowanie całkowicie obcych osób.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się