Co mnie wkurza w jeździectwie?

a co myślicie o sytuacji kiedy wasza znajoma kupuje młodego konia i wstawia do was do stajni - po znajomości, za koszty utrzymania. Jednak boi się tego konia, całkowicie sobie nim nie radzi a jej umiejętności są trochę powyżej osoby początkującej ( ledwo siedzi w galopie, nie potrafi lonżować i prowadzić konia). Ja nie mam czasu ogarniać ani jej, ani jej konia, bo mam swoje młodziaki. niby było dogadane że ona będzie się nim zajmowała i przy okazji moim koniom da wodę czy na inną kwaterę wypuści, ale ciągle jest zajęta. a że z kasy spłukana to wiadomo - na treningi jej nie stać ani żeby konia w pensjonat postawić. zanim miałam z nią styczność na co dzień to pozowała na kogoś kto ma doświadczenie, nawet się upierała że jej koń musi być młody bo ona zepsutego kupować nie będzie i woli sama od podstaw poprawnie z koniem pracować 🏇 zwierzak jest naprawdę grzeczny i się stara pomimo wszystko spełniać oczekiwania właścicielki. sytuacja jednak powoli staje się dla mnie wkurzająca, ale nie mam serca jej z tym koniem wywalić. w dodatku ona chce ćwiczyć jazdę na moich koniach i też niezbyt mi się ten fakt podoba. jej zwierzak jest wdg mnie bezpieczny ale ona i tak się go boi. ktoś wie jak z tego delikatnie wybrnąć? albo jak jej uświadomić ze sobie z koniem nie radzi? bo niedoświadczony jeździec - młody koń to jakoś nie może się chyba dobrze skończyć, a do niej nie dociera że on ją przerasta. średnio sobie radzę z ludzmi, jakoś lepiej mi się pracuje ze zwierzętami i jak mam coś komuś powiedzieć niemiłego prosto z mostu to się aż dusze. wiem, że sama się w to wpakowałam, no ale myślałam że mam do czynienia z kimś kto ma pojęcie. więc wkurza mnie moja naiwność i łatwowierność  🤦
w dodatku ona chce ćwiczyć jazdę na moich koniach

No i co z tego, że chce? To twoje konie i nie musisz się zgadzać na nic tylko dlatego, że ktoś chce.
smartini   fb & insta: dokłaczone
17 kwietnia 2018 10:07
Ja trochę nie rozumiem problemu... nie chcesz żeby jeździła na Twoich koniach to nie jeździ. CO do opieki nad swoim, masz umowę? Spisałaś ile ma Ci płacić, za co i co ma robić w zamian?
Ja myślę, że sobie sama na głowę problem zwaliłaś bo wiedząc, że nie masz czasu dałaś znajomej zielone światło na kupienie młodzika przez początkującego i jeszcze pewnie pośrednio wyraziłaś gotowość wsparcia.
Macie rację, mi od 8 lat jakoś nie wychodzi bycie dorosłym, a co dopiero asertywnym i pewnym siebie. Ale może tutaj kubeł zimnej wody mnie otrzeźwi, bo serio ja czasami chyba już sama sobie problemy wymyślam, ale no piwa już nawarzyłam, teraz tylko nie wiem jak je wypić.
smartini   fb & insta: dokłaczone
17 kwietnia 2018 10:18
Nika666, no to jak Ci nie idzie bycie dorosłym, to nie bierz na siebie odpowiedzialności za czyjeś konie, a koleżance przypomnij jakie były wstępne ustalenia, zaproponuj spisanie ich na piśmie a jak nie, to niech przenosi konia, bo nie masz czasu się nim zajmować.
Poza tym piszesz, ze koleżanka mocno początkująca, spłukana a jednocześnie 'myślałaś, że masz do czynienia z kimś,kto ma pojęcie'...
Nika666 Ja uważam, że powinnyście poważnie porozmawiać 🙂 Powiedz jej jak jest....
Bycie dorosłym jako kontakty z ludźmi precyzując 🙁 zwierzętami zajmować się potrafię i mam fajne warunki, moje konie są w dobrej kondycji, pod opieką weta i na dobrze zabezpieczonych rozległych pastwiskach, akurat tu jestem odpowiedzialna 🙂  gorzej w relacjach międzyludzkich bo mam po prostu charakter labradora i dla każdego bym zrobiła wszystko, źle mi idzie odmawianie i to mnie wkurza, a tak czytam wątek i same silne babki 😀 umowę mam spisaną ale tylko na wypadek strat i szkód jakie koń mógł by wyrządzić na osobach i mieniu. Tak jak pisałam, to nie pensjonat tylko moje hobby. Z rozmową mam największy problem, nie wiem jak to delikatne powiedzieć nie tracąc koleżanki i nie wracając się za bardzo
smartini   fb & insta: dokłaczone
17 kwietnia 2018 10:57
Nika666, powiedz jak jest. Jeśli koleżanka jest faktycznie koleżanką, to się ustosunkuje do tego co jej powiesz. I teraz będę brutalna - jeśli się nie ustosunkuje, obrazi lub nadal będzie Cię chciała wykorzystywać (bo to teraz robi, świadomie bądź nie) to żadna z niej koleżanka a jelenia sobie znalazła. Przykre ale tak też może być. Także umów się, powiedz dlaczego taki układ Ci nie pasuje, że nie masz czasu, że umawiałyście się na coś innego i że musicie sobie jeszcze raz współpracę ułożyć albo ją zakończyć, bo nie może ona wyglądać tak, jak wygląda teraz.
Ja od kilkudziesieciu lat jestem dorosly, i tez srednio mi to wychodzi. Ale powiem ci jedno. Zadna rozmowa nie pomoze i nic nie da. Wywal ja od razu. Nie przeciagaj i nie licz na to ze samo, bezbolesnie sie rozwiaze. Im szybciej tym lepiej.
A nastepnym razem, jak bedziesz chciala komus pomoc, to kopnij go w d.pe. skutek bedzie ten sam, a zaoszczedzi czas i nerwy.
Ja dopiero co poszłam na reke kolezance z jej synem, ktory ponoc jezdzi i juz patrze jak sie z tego wyplatac 😁 Wczoraj powiedziala mi, ze moj kon byl ponoc niegrzeczny i sie nie sluchal 🤔 Chyba mama ma wyobrazenia o jezdzie syna podobne jak on sam  😉
Ludzie mają jakieś dziwne wyobrażenia na temat koni i jeździectwa. Ostatnio kolega stwierdził, że chciałby się nauczyć jeździć. I że skoro ja już długo jeżdżę to mogę go nauczyć. Pomijam fakt, że nie mam własnego konia tylko jeżdżę u osoby, która ma 4 swoje konie i na nich uczy, coś na zasadzie współdzierżawy z właścicielką jako instruktorem. Ale co za problem, przecież mam dostęp do stajni, ktoś mi użyczy konia i sprzęt. A ja przecież na pewno doskonale jeżdżę i doskonale nauczam, skoro poświęcam temu tyle czasu od tylu lat, bo przecież czego się można tak bez przerwy uczyć, to takie proste. Pomijam fakt, że w rozmowie (która i tak była abstrakcyjna) w ogóle nie pojawił się temat kosztów. Ot, ktoś mi życzliwie daje swojego konia za free, żebym kolegę, który ma kaprys wsadzić tyłek na konia, pouczyć za free.
I też użyłam tego porównania do samochodu. Że na pewno jakby miał wymuskanego oldtimera albo ferrari to dałby go kumplowi, który świeżo zrobił prawko, żeby uczył jeździć autem kogoś, kto tego prawka nie ma. W końcu co to za problem...
Moon   #kulistyzajebisty
17 kwietnia 2018 12:23
anil22, po tylu latach "siedzenia w koniach" jeszcze nie doszłaś do tego, że jak Ci koleżanka/sąsiadka/ciocia Jola/kuzynka Kasia mówi że umi jeździć, to znaczy, że... Jedyne co "umi" to policzyć ile koń ma nóg?  🤣 Mi by było szkoda moich zwierząt na takie akcje, tym bardziej, że z Twojego opisu wynika, że Ciebie nie ma przy tym.
Poradziłabym Ci to samo, co LSW - zakończ współpracę czym prędzej, jeśli chcesz mieć święty spokój. Niestety, nie da się pośrednio, bo z doświadczenia wiem, że taka osoba może i zmieni się na chwilę, ale za moment dojdzie do tego, że to ty będziesz konia zajeżdżać, jeździć i generalnie ogarniać, bo ona nie ma czasu. No ale, jak to mówią: jak się ma miękkie serce, trzeba mieć twardy tyłek  😉
I w ogóle co to znaczy, że ona chce jeździć na Twoich?! To są Twoje konie kurdę i masz prawo powiedzieć "laska, goń się!"  🤔

vanille, o! dobre porównanie!
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
17 kwietnia 2018 12:35
Nika, czytując klasyka: Jak ktoś ma miękkie serce to musi mieć twarda D. Rozmowy nie unikniesz, zbieraj siły. Koleżanka powinna normalnie płacić za pensjonat, a za każdy dzień kiedy pomaga mieć odjętą kwotę w następnym miesiącu. Jak nie pomaga zostaną pieniądze na pracownika. Dopóki nie wywiązuje się z obecnej umowy zapomnij o udostępnianiu swoich koni! To już bezczelna rozczeniowość. Zamiast jeździć powinna pracować na trenera dla siebie i konia. Skoro brak jej realnej oceny swoich możliwości i pokory to słabo widzę przyszłość młodego konia :/
Edit: słownik  😂
Moon, kiedyś jak byłam w górach to w schronisku właścicielka miała 3 swoje konie. I jak napatoczył się ktoś jeżdżący to oferowała wyjazdy w teren. Opowiadała mi mnóstwo historii o ludziach, którzy twierdzą, że umieją jeździć a podczas sprawdzania umiejętności przed potencjalnym terenem okazuje się, że nie wiedzą nic. Pamiętam historię o panu w średnim wieku, który z końmi to ponoć od dziecka, wszystko wie i wszystko umie, a podczas kontrolnej jazdy przed terenem na hasło 'proszę przejść do kłusa anglezowanego' zrobił sowę pytając, co to znaczy, że anglezowany.
Moon   #kulistyzajebisty
17 kwietnia 2018 12:40
vanille, heh, o takich asach to pewnie połowa forum mogłaby opasłą książkę wydać ;-)
Pracując w szkółce kilka lat temu, ileż to razy słyszałam od rodziców "Nieee, pani puści ją z tej lonży! Kasiunia w poprzedniej stajni już sama galopowała i skakała!" Tyle, ze Kasiunia była blada ze strachu jak kucyk potrząsnął głową, a o anglezowaniu to chyba tylko czytała jej mama na dobranoc... Także tego 😉 O takich, co wręcz pretensje mieli, czy dzieciach, które w ogóle nie chciały, nie lubiły jeździć, nie lubiły koni, a rodzice zmuszali to już w ogóle... Mogłabym chyba doktorat napisać  🤣
Moon, ja kiedyś pomagałam przy obozach jeździeckich i zawsze było mi smutno kiedy widziałam tam dzieci bojące się koni. Grupa kilkunastu dzieciaków, większość rwie się do koni, chce pomagać, jak spadają to się śmieją, a jedna z dziewczynek sparaliżowana jak ma konia prowadzić na uwiązie. Ostatecznie skończyło się na tym, że grupa jeździła, miała zajęcia zgodne z planem, a dziewczynkę brałam indywidualnie i czyściłyśmy razem najspokojniejszego kucyka w stadzie, po czym oprowadzałam ją na nim po terenie ośrodka i okolicach. I tak całe 2 tygodnie. Ale rodzice i tak uważali, że dziewczynka kocha konie i jeździectwo ;-) Chyba tylko zapomnieli się jej zapytać o zdanie.
O tak, ja też kiedyś się zgodziłam, żeby znajoma przyszła z dzieckiem na konia. Pomijając fakt, że okazało się, że dziecko było rosłym chłopem ważącym z 80 kilo, panicznie się bojącym konia. Jakoś poszło. Po tygodniu koleżanka pyta czy może jeszcze, bo się niby dziecku podobało, no to mówię, że może, ale że jazda jest na pożyczonym od kogoś koniu i raz to mogłam skorzystać z czyjejś uprzejmości, ale na regularne jazdy to trzeba zapłacić co najmniej za konia - efekt taki, że się obraziła i więcej nie wróciła do tematu - bo ona nie będzie przecież za jakąś jazdę na koniu tyle płacić😀
Moon, ja kiedyś pomagałam przy obozach jeździeckich i zawsze było mi smutno kiedy widziałam tam dzieci bojące się koni. Grupa kilkunastu dzieciaków, większość rwie się do koni, chce pomagać, jak spadają to się śmieją, a jedna z dziewczynek sparaliżowana jak ma konia prowadzić na uwiązie. Ostatecznie skończyło się na tym, że grupa jeździła, miała zajęcia zgodne z planem, a dziewczynkę brałam indywidualnie i czyściłyśmy razem najspokojniejszego kucyka w stadzie, po czym oprowadzałam ją na nim po terenie ośrodka i okolicach. I tak całe 2 tygodnie. Ale rodzice i tak uważali, że dziewczynka kocha konie i jeździectwo ;-) Chyba tylko zapomnieli się jej zapytać o zdanie.

Też zdarzało mi się trafiać na takie dzieci, najgorsi w tym wszystkim byli ich rodzice, chociaż czasem wystarczyło takiemu zaproponować  by sam zamiast dziecka wsiadł na tego konia i pokazał jakie to łatwe...

A w jeździectwie aktualnie wkurza mnie to, jak trudno i boleśnie się do niego wraca... Tydzień temu wsiadłam na konia po ponad 2 latach przerwy od regularnej jazdy. Zupełnie nie mogłam zmusić własnych kończyn do współpracy. Najgorsze było to, że głowa WIE co i jak ma robić, ale ciało odmawia posłuszeństwa. Po galopach nadawałam się jedynie pod respirator,a już na zdjęciach zauważyłam że miałam wybitnie za krótkie strzemiona, czego nie poczułam bo wyszłam z wprawy...
DeJotka - znam ten bol, po 4-letniej przerwie telepalam sie jak worek ziemniaków i z miesiąc mi zajelo zeby spowrotem w miare usiąść. Na poczatku 20 minut to byl maks tego co dawalam rade.

A co do dzieci, to strach jest chyba dosc naturalny bo kon to i duzy zwierzak i nowe doświadczenie - dziecko tez sie uczy go pokonywac...
To mi zajmie z pół roku, bo aktualnie wszystko na co mogę obie pozwolić to max 1 x w tygodniu :P


Najgorzej jest, jak po takiej dłuższej przerwie wracasz i nawet już ci się ciało przyzwyczai i jest niby ok, ale masz świadomość, że przed przerwą miało się o wiele lepszy dosiad, niewymagający w zasadzie jakiegoś dużego nakładu pracy a teraz mimo regularnych jazd nadal nie możesz porządnie usiąść i oprzeć nogi na strzemieniu. 🤣

A co do takich laickich, rodzinnych tekstów. To większość mojej rodziny od lat się dziwi, że nie dość, że wydaję tyle pieniędzy, to jeszcze muszę sama wyczyścić i osiodłać konia, no skandal! Teraz już mniej takich tekstów słyszę, bo z dzierżawą trochę inna sytuacja, ale nagminnie to słyszałam, jak jeździłam w szkółce. I nie da się tego wytłumaczyć. 😀

A moja młodsza kuzynka to raz chciała, żebym jej załatwiła u mojej trenerki naukę jazdy zaczynając od lonży, oczywiście taniej. A najlepiej to w ogóle za darmo, bo przecież za co tu płacić, skoro ostatecznie koń i tak sam wszystko robi. 😜
Moi rodzice uważają, że trener potrzebny jest: a) w sporcie, b) jeśli ma się problemy z koniem (czytaj zrzuca, ponosi, bryka itp.).
Co za tym idzie, kompletnie nie rozumieją, po co mi to, skoro do sportu się nie wybieram, a koń grzeczny, miły i posłuszny. I traktują chyba jak jakąś fanaberię  😁
Apropo wyobrazen ludzi, dzisiaj mnie kolega z pracy zapytal czy konia mozna sobie kupic na wlasnosc, z takim papierkiem se jest twoj  😂
DeJotka, ja też kilka miesięcy temu wróciłam do jazdy po 2letniej przerwie i na początku byłam sfrustrowana. Bo wiedziałam jak coś powinno wyglądać ale moje ciało nie było w stanie tego wykonać. Pomijam fakt, że po kilku minutach anglezowania myślałam, że wypluję płuca a następnego dnia nie mogłam chodzić przez masywne zakwasy w udach. Do tej pory czasem się jeszcze frustruję ale staram się chłodzić głowę i się nie zniechęcać, czerpać z tego przyjemność i wracać na spokojnie do formy.

Murat-Gazon, to i tak Twoi rodzice są zaawansowani w wiedzy bo zakładają, że koń może ponosić, brykać i zrzucać. Większość moich znajomych myśli, że koń jest jak piesek, grzeczny, milutki i merda ogonem na widok człowieka. Często są szczerze zaskoczeni jak coś wspomnę o tym, że jakiś koń się szczurzył, albo że koń kopie, albo że jest niebezpieczny dla niedoświadczonej osoby. Zresztą doskonale to widać we wspomnianych wyżej przykładach - ludzie sobie nie zdają sprawy z tego, że jazda konna może być niebezpieczna, że wyjazd w teren to nie zawsze spacer w stronę zachodzącego słońca, bo koń może coś odwalić itp. Chyba trzeba po prostu nabrać dystansu i nie wchodzić w dyskusje z ludźmi, którzy z końmi nie mają nic wspólnego. W sumie to nie ich wina. Ja też myślałam kiedyś, że nurkowanie jest proste, przyjemne i niewymagające większych predyspozycji do czasu, aż sama nie spróbowałam i nie dostałam spazmów z przerażenia, że nie mogę złapać powietrza nosem, że mi wypadł ustnik i w ogóle już niczym nie mogę nabrać powietrza, że woda w ustach, boli ucho etc 😀
vanille wiedzą od czasu, jak miałam rękę w gipsie, a potem żebra w bandażach przez trzy miesiące 😉 Wcześniej nie wiedzieli. 😉
Murat-Gazon, no to faktycznie trudno było nie uwierzyć 😁
U mnie jest na odwrót, raczej wszyscy sądzą, że konie to krwiożercze stworzenia, które tylko czekają na to, żeby cię ugryźć, kopnąć i zrzucić. Oczywiście wszytko złośliwie i bez powodu. 😎
flygirl, czyli ich zdaniem codziennie walczysz o przetrwanie i jeszcze za to płacisz? 😁
To ja jestem jakas inna, po 2 letniej przerwie wsiadłam i pojechałam. Sztywności trochę było, ale siedziałam normalnie, do tego był to sprawdzian w nowej pracy- pochwalili mnie za technikę jazdy.
Teraz tez wsiadam raz na miesiąc ( nawet rzadziej) na 2-3h terenu i nawet zakwasów nie ma. Luz jakbym jeździła codziennie.

A co do bojaźliwych dzieci, trafił mi się przypadek gdzie dziewczynka przyjeżdżała od kilku lat na obozy ( czasem na kilka turnusów) i byla tylko stępowana w ręku bo sie tak bała. Taka wersje uslyszalam od instruktorki. Na 3/4 jezdzie ze mną zaklusowalismy i tak sie spodobało, że nie mogłam jej przekonać do stepowania konia. A skubana przez to, że tyle czasu spędziła na stępie i ćwiczeniach to miała tak fajny dosiad i wyczycie, że w dwie jazdy załapała kłus ćwiczebny i anglezowany. Tak naprawdę była gotowa do galopu.
vanille dokładnie, taki hardkor ze mnie 😜
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się