Co mnie wkurza w jeździectwie?

Moon   #kulistyzajebisty
15 lutego 2021 11:10
mam ochote takim ludziom dac prawdziwie trudnego czy surowego konia zamiast tlustego, leniwego tinkera i pozwolic budowac wiez poprzez oganianie tegoz na trzymetrowym sznurku
O maderko, ja cały czas żyję nadzieją, że pannice będące "autorytetami & trenerkami" małolat, w końcu trafią na egzemplarz konia, który w końcu szybciutko sprowadzi je do parteru i pokaże jak niewiele umieją i jak bardzo się mylą w swoich głoszonych dyrdymałach  👀 😜

Nadzieją matką głupich, czy jak to mówią...

Myślę, że taki "mój-ex-koń", Heniek, pewnie część revoltowiczów pamięta, byłby dobrym egzemplarzem na takiego "nauczyciela", ahhh...  😁
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
15 lutego 2021 11:49
Powszechne zjawisko w wielu dziedzinach 😀 chociażby w aferze ogórkowej.
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Efekt_Dunninga-Krugera

Jak są ignorantami i klepią na sznureczku z tinkerkiem całe życie to nigdy nie będą tego dostrzegać. Ale znając życie takie osoby się zaraz porywaja na nauczanie bo przecież tyle wiedza, przyjedzie koń z koniem z charakterem i weryfikacja gotowa 😉
Moon, nie ma opcji, takiego egzemplarza zadna samozwancza trenerka nie zaszczyci swymi posladkami, bo "trzeba to najpierw przepracowac z ziemi" 😉

Jakby nie fakt, ze lubie mojego konia i nie chce go uczyc szkodliwych glupot (na przyklad, ze brykajac mozna kogos calkiem latwo zrzucic i takie tam :P) to bym sprzedawala karnety na jazdy takim madrym, co wiedza lepiej.

Ale serio, tak mnie wczoraj po treningu ruszylo, ze czemu to jakos tak jest, ze aktywna zawodniczka olimpijska umie powiedziec, ze kon jest trudny i potrzebuje czasu i pracy, i niestety pewnie jeszcze sie x razy wkurzy i zbuntuje, zanim bedzie fajny progres, a ludzie jezdzacy nic albo regionalki klasy L na jednym pogrubianym koniku tak latwo rzucaja oskarzeniami, ze to jezdziec jest do dupy, wszystko zle i jeszcze gorzej, nad koniem sie znecaja i w ogole nic tylko zsiasc, posypac glowe popiolem a konia wypuscic na prerie 🙄 no bo jakby konis kochal i ufal, to by byl zawsze grzeczny, c'nie? 😀

[quote author=Sivrite link=topic=885.msg2963932#msg2963932 date=1613341528]
[quote author=kotbury link=topic=885.msg2963922#msg2963922 date=1613335035]
Sama jestem po kursie i robię swojego konia, ale nie chodzę po necie wypisywać dyrdymały o "naturalnych potrzebach koni", które w naturze piją raz dziennie to nie trzeba się przejmować zamarzającymi poidłami.
Ale nie "naturalne potrzeby"- konie nie muszą mieć stałego dostępu do wody, derki to ZUO i parę innych pierdół.


Ten wpis mnie wczoraj tak. bardzo. rozj...
Mam wrażenie, że gro z tych naturalistek facebookowych to są właśnie nauki tej chorej baby, bo jest bardzo medialna facebookowo. Chociaż chyba z tego wszystkiego, co ona ludziom wpiera najbardziej mnie wkur... twierdzenie, że konie instynktownie wiedzą, co im jest potrzebne i zjedzą tylko tyle, ile potrzebują, a jak nie chcą, to znaczyć, że szkodliwe albo nie potrzebują tego. Bo ona swój barek ziołowy uskutecznia i do tego dorobiła sobie taką teorię. -_- Jasne, naturalne konie nie umierają z przejedzenia i zatrucia. I naturalne konie nie potrzebują leków, których nie chcą zeżreć. -_- Ale przecież zapomniałam, konie się leczy ziółkami, a nie lekami (i nie mówię tu o tym, że nie pomagają - pomagają, ale nie leczą)...
[/quote]


Chodzi o Złotego Konia?
Mi się wydaję że trochę przesadzacie...
Co w tym wpisie (może oprócz tego picia, bo konie są różne) było takie wkurzajace?

Nie ze wszystkim się zgadzam, ale fajnie, że komuś się chcę dzielić wiedzą, pokazać inne podejście.
Baaa... Gdyby nie takie wpisy to wiele osób nadal najchętniej zima zamknęłoby swoje konie na 24h w boksie.
Znam osobiście osoby, które nie chcą wypuścić mi konia na dwór, bo pruszy śnieg! Bo przecie serca nie mam, żeby koń przy -2st wychodził na dwór, bo będzie mokry i na pewno umrze na zapalenie płuc...
[/quote]

A mi się wydaje, że grubo przesadzają, gdzieś się dziewczyny pogubiły.
Ostatnio na re-volcie to hejt hejta goni.

Przeczytałam wpis Złotego Konia i o dziwo zgadzam się ze wszystkim (rozbijam koniom lód w wiadrach lub wymieniam wodę 3 razy dziennie i często obserwuję,
że to ja chcę, żeby one się napiły, a one piją wtedy gdy potrzebują i też potrafią rozbić sobie warstwę lodu).
Dzisiaj było -12 stopni w nocy, a .......... konie spały na dworze, miały otwartą stajnię, w środku ściółkę, siano w siatkach, wodę w wiadrach.
Parę dni temu, jak padał śnieg chodziły w śnieżnej "derce", pomyślałam jakie głupie, dlaczego się nie schowają.
W stajni zawsze je znajdę latem, gdy na dworze ciepełko i owady żrą.
Aaa i też często śpią leżąc na śniegu.
I co mi się tu kłócić z końmi lub ze Złotym Koniem.
A mój wybieg zimowy razem ze stajnią to ok. 0,6 ha żeby 😉
Moje konie lekko pracują, nie są golone, nigdy nie nosiły derek (no oprócz tych letnich przeciw owadom).
Nie jestem naturalsem :kwiatek:
majek   zwykle sobie żartuję
15 lutego 2021 12:20
A mnie wkurza... Taka sytuacja: jestem z dziecmi ... wlasciwie na spacerze prawie w reku, bo dzieci na koniach (szt 3) ja i kolezanka na piechote. Plan: przejechac sie stepem po drodze asfaltowej w te i z powrotem. Droga typu jeden samochod na godzine, zamknieta na koncu, wiec nigdzie sie nia dojechac nie da. To niestety jedyna opcja w tym momencie byla, zeby konie ruszyc ze stajni, bo straszna gruda na padoku, ujezdzalnia tak samo. A droga sucha i posolona.
Konie wielkie, pociagowe, mega grzeczne, ale tez potrafia sie przestraszyc.
I zblizaja sie do nas, z tylu, dwie babki na koniach. Babki jechaly za nami najpierw 300 metrow.  Akurat dojechalismy do skrzyzowania, moja corka jadaca pierwsza juz skrecila w te droge, wiec mogly sobie pojechac w inna strone, ale nie.  Jeden galopuje w miejscu, drugi tez podjarany, rzy do nas itd. Na samym skrzyzowaniu doslownie maja nosy w naszych zadach, nasze konie zaczynaja sie krecic itd. Ja nie wiem, czy lapach moje dzieci, trzymac za wodze nasze konie, czy moze lapac tamte i odciagnac. W koncu poprosilysmy, zeby moze nas ominely szerszym lukiem, a my po prostu zawrocilismy i pojechalismy w inna strone.  Ja nie wiem, nie mowie, ze babki sobie z konmi nie radzily, bo widac bylo, ze pojecie musza miec, wysiedzialy barany w miejscu i jakies doswiadczenie (poczatkujacy by sobie nie poradzil). Wiec tym bardziej przypuszczam, ze moga sobie wyobrazic, co mogloby sie stac, gdyby nas wyprzedzily i pojechaly np klusem za chwile (co oczywiscie zrobily sadzac po stukocie na asfalcie) Ja mysle, ze nasze konie po prostu z checia by sie za nimi zabraly. Mnie zawsze uczono i z doswiadczenia wiem, ze jak sie widzi z daleka obcego konia, ktory na dodatek jara sie tym, ze widzi mojego - to po prostu odpuszczam i nie dopuszczam do prowokowania niebezpiecznych sytuacji. Nie wiem, jade chociaz na chwile w druga strone itd. Zawracam i np staram sie zniknac z jego pola widzenia itd. Na pewno nie staram sie go gonic, wyprzedzic itd. 
Mam za soba lata samotnych przejazdzek w teren, zdarzaly mi sie podobne sytuacje niejednokrotnie, wlacznie z tym, ze np wyprzedzal mnie ktos i jak tylko wyprzedzil to bez zadnego helol ruszal z kopyta pelnym galopem, zostawiajac mnie i mojego konia w lekkim poplochu. Albo nadjezdzajacy z przeciwka galopem zastep 5 koni, i jezdzcy, ktorzy nie raczyli przejsc chocazby do klusa.
Moj maz twierdzi, ze sie czepiam. Ja uwazam, ze to mega brak wyobrazni.




A mi się wydaje, że grubo przesadzają, gdzieś się dziewczyny pogubiły.
Ostatnio na re-volcie to hejt hejta goni.


No przeciez zapomniałam, mea culpa... To wszystko hejt. 😀

Majek, trochę Cię rozumiem, ale trochę nie. Wymagać takich racjonalnych zachowań, z uwzględnieniem mnie i mojego konia, mogę tylko od swoich znajomych. Nie wiesz, gdzie te dziewczyny jechały, nie wiesz, na jakich koniach. Jeśli w Was nie wpadły bez kontroli, nie wjechały, konie Was nie zaatakowały, to to Twoim obowiązkiem jest swoje konie ogarnąć, skoro one swoje ogarnęły. Jasne, mogły zapytać i zachować większą odległość, ale mogły też założyć, że skoro jesteście w terenie, to Wasze konie są grzeczne lub umiecie nad nimi zapanować, jeśli są niegrzeczne. Nauczyłam się tego w trakcie startów, naprawdę nikogo nie obchodzi, jak jeździsz i czy sobie poradzisz, bo nikogo nie ma obowiązku to obchodzić. Jeśli ktoś się zgubił i musi nadrobić czas, to minie Cię galopem. Jasne, minie Cię pełną szerokością drogi, ale jak się zabierzesz, to nie jego wina. Jak wystartowałam z końmi, które z miejsca zapierdzielały, a ja swojego nadal rozgrzewałam na pierwszych kilometrach, to to też nie była ich wina, że się musiałam ze swoim koniem bić aż w końcu szlag trafił rozgrzewkę, bo stwierdziłam, że bardziej się zmęczy bijąc ze mną niż już goniąc je w ich tempie.
Jasne, że mogły być bardziej kulturalne i Was minąć, ale chociaż coś im powiedziałaś, że mogłyby, czy miały się domyślić? 😀 Bez obrazy, serio, chodzi mi o to, że one może nawet nie wiedzą, że chciałabyś, żeby zrobiły inaczej, może nie zrobiły tego Wam na przekór. Kultura jeździecka jest często co stajnia to inna.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
15 lutego 2021 13:10
majek rozumiem twój wku*w, ja kiedyś właśnie tak wylądowałam z koniem w krzakach a koleżanka została powieziona z grupa (za przeproszeniem) gowniar które kłusowały sobie z naprzeciwka i uciekły w inna dróżkę a nasze stwierdziły ze tez chca. Barany wysiedziane tez, dęby tez, normalnie zachowanie jakby ktoś konie podmienił. A ja koniec końców razem z koniem siedziałam w krzakach bo nie panował totalnie nad swoim ciałem z paniki (został sam, drugi koń ścignął za tamta grupa), usiadł w krzakach/rowie i się trząsł. Tamte laski miały totalnie w d... ze z daleka widać/słychać „can you slow down please” machanie, gesty, co chcesz i tak nie widza bo się chichraja między sobą  🙂 nie prosiliśmy o zmianę trasy ani nic, tylko o przejście do stepa.

Nasza wina? No jechanie w teren na koniach które chodzą w sporcie i maja mniejsza lub większa sieczkę we łbie. Ale skąd maja to wiedzieć. Zreszta te konie są ogarnięte w terenie generalnie. Musza bo chodzą WKKW. Czesto koń z pastwiska przy drodze przygalopuje żeby się przywitać i tylko odwrócą głowę „meh” i idą dalej. No ale nie tym razem, nie ma chyba koni 100% bomboodpornych.

Jedno natomiast podkreślę - rozumiem ze nie macie gdzie indziej jeździć bo gruda ale jeśli macie trzy konie w terenie i prowadzicie w ręku we dwie z dziećmi na pokładzie to dla mnie trochę nie halo. Jeśli już to każde dziecko z osoba na ziemi i nie za wodze tylko uwiąz/lonża żeby w razie czego ogarnąć. Tak samo jak samochodem jeździsz i używasz zasady ograniczonego zaufania, tak samo stosuje to z końmi. Jak ci dwa konie się rozbiegną to się nie rozdwoisz.
Nie ze się czepiam bo sama święta nie jestem ale nie wzięłabym nawet dwóch koni na uwiazie (bez jeźdźca) na drogę publiczna, na raz, samemu. Chyba ze zle zrozumiałam.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
15 lutego 2021 13:12
A ja rozumiem Majek. Mamy w sąsiedztwie 2 spore stajnie z rekreacją i pensjonatami. Ludzie są na prawdę różni. Ja rozumiem, że konie są tylko końmi i każdy ma prawo się nakręcić i nie znieść emocji, ale tu chodzi jak człowiek na to reaguje. Wystarczyłoby zapewne, że jadące za Majek i jej ekipą osoby z daleka zawołały, że "uwaga, jedziemy, konie się ekscytują" Czy cokolwiek w tym guście. U nas mam ludzi naprawdę różnych, mam "ułanów" 🙄 co potrafią w pełnym galopie z zastępem koni za ogonem nas minąć, a mamy też ludzi normalnych. Sama staram się zawsze odezwać, powiedzieć dzień dobry, zapytać w którą stronę osoby jadą (jeżeli w tym samym kierunku jesteśmy na jednej drodze) jeśli sami wyprzedzamy i planujemy dalszy galop, to pytam czy już można, serio uprzejmość nie jest trudna. Więc tak, rozumiem że Majek się wkurzyła, zwłaszcza mając dzieci na pokładzie. Teraz zima, większość koni niewyżyta chodzi wiec nawet tuptusie potrafią się podjarać.
Jedno natomiast podkreślę - rozumiem ze nie macie gdzie indziej jeździć bo gruda ale jeśli macie trzy konie w terenie i prowadzicie w ręku we dwie z dziećmi na pokładzie to dla mnie trochę nie halo. Jeśli już to każde dziecko z osoba na ziemi i nie za wodze tylko uwiąz/lonża żeby w razie czego ogarnąć. Tak samo jak samochodem jeździsz i używasz zasady ograniczonego zaufania, tak samo stosuje to z końmi. Jak ci dwa konie się rozbiegną to się nie rozdwoisz.


O tym zapomniałam, ale popieram.

Może nie doprecyzowałam. Majek poprosiła o minięcie ich i rozumiem, że minęły grzecznie szerokim łukiem. Może gdyby z daleka poprosiła o skręcenie gdzie indziej, to by skręciły. A może jechały w tym kierunku mimo braku wylotu z tej ulicy i nie mogły sobie objechać? Tak też przecież mogło być. A też nie musiały wiedzieć, że na koniach są dzieci. Poproszone poszły Majek na rękę, z tego, co rozumiem, więc gdzie ich wina? Że ich konie się zajarały? Bo teraz to nie rozumiem, ich konie nie miały prawa się jarać, bo dzieci Majek były na jej koniach i te już miały prawo? Oo


A mi się wydaje, że grubo przesadzają, gdzieś się dziewczyny pogubiły.
Ostatnio na re-volcie to hejt hejta goni.

Przeczytałam wpis Złotego Konia i o dziwo zgadzam się ze wszystkim (rozbijam koniom lód w wiadrach lub wymieniam wodę 3 razy dziennie i często obserwuję,
że to ja chcę, żeby one się napiły, a one piją wtedy gdy potrzebują i też potrafią rozbić sobie warstwę lodu).
Dzisiaj było -12 stopni w nocy, a .......... konie spały na dworze, miały otwartą stajnię, w środku ściółkę, siano w siatkach, wodę w wiadrach.
Parę dni temu, jak padał śnieg chodziły w śnieżnej "derce", pomyślałam jakie głupie, dlaczego się nie schowają.
W stajni zawsze je znajdę latem, gdy na dworze ciepełko i owady żrą.
Aaa i też często śpią leżąc na śniegu.


Mi nie chodzi o tą laskę per se (choć to ona jest autorką wpisu o wodzie itd.) ale o to, że inne (wypisujące nota bene sporo bzdetów w temacie robienia kopyt) to wręcz heilują, bez dystansu i refleksji. I nie uważam, że moje wypowiedzi to hejt. Uważam za to, że w tych grupach roi się od dzbanów -  bezrefleksyjnych. I widać, że wiele z tych dzbanów robi innym kopyta i to za siano...
Czytając wypowiedzi tam, nie dziwi mnie historia konia znajomej, który wylądował u Tomka Światka z ochwatem ciężkim ... po tym jak z ochwatu lekkiego wyprowadzały go właśnie takie panny, i były i i klejonki i sronki i dupionki i witaminki na kopyta, ble, ble, ble... i można się naczytać o tym a i tak nie mieć pojęcia co i jak dla danego konktetnego przypadku.
... a wspomniany Tomek nie jest chyba na tych grupach lubiany. I nie che mi się tu ciągnąć dlaczego. 😁



Moje konie lekko pracują, nie są golone, nigdy nie nosiły derek (no oprócz tych letnich przeciw owadom).
Nie jestem naturalsem :kwiatek:


... a inne konie pracują nie lekko, są golone, bo inaczej długie suszenie zimowej sierści po solidnej pracy w hali narażało by je na zapalenie płuc. Po ciężkiej godzinnej pracy muszą mieć możliwość najeść się siana po korek, napić się wody, często z elektrolitami aby uzupełnić to, co wypociły i odpocząć- bez zaczepiania przez innych członków stada. A od rana np. idą na karuzelę bo stanie na padoku 0,6ha nie zapewnie im wystarczającej ilości ruchu do wysiłku fizycznego, którego się od nich wymaga- tak aby był on bezpieczny.

Tylko, że na tych grupach takie konie nie istnieją.

Mi to wisi czy rzeczone panny wiedzą o istnieniu takich koni... ale one jeżdżą po kraju i oferują swoje usługi!!! Nie umiejąc odróżnić potrzeb kopyt konia (a co za tym idzie nie wiedza jak werkować) konia trzymanego wolnowybiegowo w lekkiej pracy, od potrzeb konia w wysokim treningu w chowie stajennym, bądź konia stojącego w boksie ze względu na kontuzję.
majek   zwykle sobie żartuję
15 lutego 2021 15:07
Dziekuje Zembria wlasnie o to mi chodzi.


Moze troche wyprostuje. Dzieci ogarniete na tych koniach, nie trzeba ich prowadzic. Gdyby mogly pojechac na spacerek drozka wkolo naszych padokow to by same pojechaly, ale z powodu zmarznietej ziemi/lodu i blota pod tym lodem - wybralysmy asfalt. I dlatego bylysmy z nimi.  Konie pociagowe, spokojne na drodze, samochody, kombajny itd im nie straszne. Ale inne, obce konie wjezdzajace w dupe juz tak. Zreszta nie chodzi o typ konia czy o dzieci, chociaz dla mnie, gdybym widziala, ze obok koni ida ludzie, to by mi `zamigotalo` ze moze to jakas mniej zaawansowana grupa. Gdybym ja siedziala na podkreconym koniu to bym sie nie pchala w stado obcych. Po prostu. Na grzecznym tez bym sie nie pchala.  A one to wlasnie zrobily. BTW dzieci w wieku 9-12, serio 9 latke trudno pomylic z doroslym.

Co do drogi. Droga prawie nieuczeszczana, jezdzimy nia dosc czesto (ja i kolezanka albo jeszcze jedno dziecko z nami) wiec bezpiecznie bylo prowadzac na niej dzieci.
Wiem, gdzie by dojechaly. Mogly dojechac do konca drogi i zawrocic, nie bylo tam innej opcji. Na koncu drogi jest brama wjazdowa do zakladu karnego, pod brama pikniku by sobie raczej nie zrobly, na teren tez by ich nie wpuszczono. OK, kij z tym, moze sobie chcialy pomachac do straznika. Droga poruszaja sie tylko samochody tam jadace/stamtad wracajace, jest ograniczenie predkosci, kamery i hopki, nikt tam nie jezdzi wiecej niz 20m na godzine. Alternatywnie mialy te sama droge tylko w druga strone. Ruch powiekszony o tych dojezdzajacych do ich stajni. Ale to nie w tym rzecz.. Tak, macie racje, moga sobie jezdzic gdzie chca.  Jestem na 100 procent pewna, ze gdybysmy nie zawrocili to te male mozgi by odjechaly w sina dal bez slowa szybkim tempem wlasnie prowokujac taka sytuacje jak opisala wyzej donkeyboy, bo wlasnie by uwazaly, ze nic strasznego sie przeciez nie dzieje. Chyba nie trudno zgadnac, co zrobia konie, ktorym inne konie przed nosem odjada klusem. Albo szybciej.
Nasz konie zaczely sie jarac, kiedy tamte zaczely odprawiac niewiadomo jakie harce na chodniku starajac sie nas wyminac. Wlasnie ten brak przewidywania mnie wkurza. Tyle.


majek, ja też czuję o co Ci chodzi. Dla mnie to często prowokowanie niebezpiecznych sytuacji. Pewne rzeczy lepiej jest zrobić naokoło i z dużym marginesem ale tak, żeby wszystko skończyło się dobrze, bo o to przecież chodzi - żeby wszyscy wrócili cało do domu. A nie o to, żeby udowodnić czy konie są grzeczne, posłuszne i karne czy nie. Powinny, ale nie zawsze są i czasem szkoda zdrowia żeby to sprawdzać. Co innego jak się spotyka kogoś znajomego w trasie, to i zatrzymać się można i pogadać i wspólnie kawałek pojechać. Ale ja jak widzę obce konie to mi się mimo wszystko włącza czujność i ostrożność bo nawet jak własne konie się zna to nie wiadomo jakie są tamte
Jestem na 100 procent pewna, ze gdybysmy nie zawrocili to te male mozgi by odjechaly w sina dal bez slowa szybkim tempem wlasnie prowokujac taka sytuacje jak opisala wyzej donkeyboy, bo wlasnie by uwazaly, ze nic strasznego sie przeciez nie dzieje. Chyba nie trudno zgadnac, co zrobia konie, ktorym inne konie przed nosem odjada klusem. Albo szybciej.
Nasz konie zaczely sie jarac, kiedy tamte zaczely odprawiac niewiadomo jakie harce na chodniku starajac sie nas wyminac. Wlasnie ten brak przewidywania mnie wkurza. Tyle.


No właśnie "problem" jest taki, że ja tez jestem tego stuprocentowo pewna. 😀 Od lat już nie oczekuję, że ktoś pomyśli, jak mój koń się stresuje. Wychodzę z założenia, że jak mój koń się stresuje, to to ja muszę myśleć bo NIKT NIGDY o nim nie pomyślał. Jeździłam w tereny z ludźmi galopującymi mi za zadem, mimo że mówiłam, że mój się niesie. Z ludźmi mijającymi mnie galopem, jak zawołałam, że muszę zatrzymać. Zatrzymałam i zostałam minięta przez dwa konie, no bo przecież one nie musiały zatrzymywać, nie? Jak powiedziałam kiedyś gościowi, że tu się rozdzielimy, bo on pewnie by chciał sobie mocniej pogalopować na prostej (cytat: on tak fajnie zapierd...!), to ja sobie objadę i się spotkamy dalej, to pokiwał głową i quarterem przyjął mi z miejsca obok mojego konia. Chyba wiecie, że one z miejsca galopują mocniej niż folbluty, nie? No to wiecie, jak mój koń się ucieszył.
Może to moje zgorzknienie i przyzwyczajenie do tego, Majek, przeprasza za moje lodowate serce. 😀 Ja już po prostu NIKOMU nie ufam w terenie, póki nie wybadam 10 razy. Każdy obcy w terenie to dla mnie tykająca bomba bez pomyślunku i od razu się ewakuuję. Bo do ludzi serio nie dociera, że Twój koń się denerwuje, do ludzi dociera tylko, że ich koń się denerwuje. Naprawdę rzadko spotykam ludzi, którzy słysząc, że uspokajam swojego, wstrzymają też ich konia. Dosłownie 3-4 osoby w moim życiu, a duuużo w tereny jeździłam.
majek, ja tam rozumiem twoje wkurzenie! Sama jestem w terenie raczej strona mocniej galopujaca 😉 ale obce konie mijam tylko stepem, koniec, kropka, a jak jest jakis punkt zapalny (ruchliwe skrzyzowanie) to jade w inna strone, albo krece rundke ekstra zeby sie na tym skrzyzowaniu nie spotkac.

Koni spotykam w terenie duzo i serio, wychodze z zalozenia, ze kazdy inny kon jest nieujezdzonym debilem gotowym poniesc czy wpasc w panike na widok mojego, ostroznosci nigdy dosc. I inni ludzie tez zawsze przechodza do stepa jak mnie widza i mijaja w jak najwiekszej odleglosci, co uwazam za bardzo uprzejme.

Zalozenia "bo wyglada na to, ze to starszy kon zimnokrwisty to sie nie sploszy" to sobie mozna wsadzic w d...., ostatnio kolezanke w terenie brzydko poniosl szetland lat 25, ktory od ostatnich 16 lat byl aniolem, takze tak 😉

Edit. Za to wku*wia mnie czasem bezmyslnosc spacerowiczow lazacych pod sciezkach jezdzieckich (ktore sa oznaczone BARDZO wyraznie), czesto z pieskiem luzem. I taki piesek leci za moim koniem ujadajac, ja pania wlascicielke pytam, czy aby nie lepiej miec pieska na smyczy, skoro sie nie odwoluje za grosz, a pani wlascicielka do mnie z morda, ze piesek ma wrodzony instynkt lowiecki i to ja powinnam wolniej jezdzic (w sensie az spokojnym klusem jechalam), to by za moim koniem nie gonil 😀 Mojemu koniowi pieski zwisaja, a szkoda, bo moze jakby ktorys zainkasowal kopa to by wlasciciele ogarneli, ze siezka jezdziecka to nie psi wybieg.
Edit. Za to wku*wia mnie czasem bezmyslnosc spacerowiczow lazacych pod sciezkach jezdzieckich (ktore sa oznaczone BARDZO wyraznie), czesto z pieskiem luzem. I taki piesek leci za moim koniem ujadajac, ja pania wlascicielke pytam, czy aby nie lepiej miec pieska na smyczy, skoro sie nie odwoluje za grosz, a pani wlascicielka do mnie z morda, ze piesek ma wrodzony instynkt lowiecki i to ja powinnam wolniej jezdzic (w sensie az spokojnym klusem jechalam), to by za moim koniem nie gonil 😀 Mojemu koniowi pieski zwisaja, a szkoda, bo moze jakby ktorys zainkasowal kopa to by wlasciciele ogarneli, ze siezka jezdziecka to nie psi wybieg.


Tak, toooo mnie o wiele bardziej podkurza niż nieodpowiedzialne zachowanie innych jeźdźców. Ja rozumiem, że las, to można psa w końcu puścić, ale nie jakieś kompletnie niewychowane cholerstwo, atakujące, ujadające i nie reagujące NA NIC. I wołają te psy i drą na nie twarze, strasząc te biedne konie jeszcze bardziej. Czasami to nawet nie próbują, niech se szczeka, to przecież pies. -_-
No i chowanie się po krzakach też urocze. Wiem, że ludzie nie mają obowiązku wiedzieć, jak się zachować przy koniu, więc tłumaczę za każdym razem, żeby się nie chowali, bo koń myśli, że się czają. Ale zrozumienie w oczach tych ludzi widzę zadziwiająco rzadko. 😀
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
15 lutego 2021 15:52
Majek niestety jakby nie było ludziom się ufać nie da i tej piątej klepki brakuje wielu ludziom. Nie tylko tych co jeżdżą, aczkolwiek ci jeżdżący i nie uważający ignoranci wkurzają najbardziej. Mi tez by się zapaliła czerwona lampka jakbym zobaczyła dzieci z ekipa naziemna. W ogóle zaznaczę ze jeżeli tamte osoby wjechały wam w tyłki z końmi których nie mogą opanować to tez jest słabe. Wiadomo nie wszystko się da - vide ja i krzaki - ale robi się wszystko żeby nie wjechać w kogoś, nieważne czy to koń czy samochód.

Ale szczerze mówiąc urok chodzenia w teren jest taki ze można trafic dużo gorzej, ile razy ktoś mnie wyprzedził samochodem/rowerem na centymetry, zignorował ze w ogóle jestem na drodze albo się sadził ze konie nie powinny być na drogach. Na poprawę humoru kiedyś jechała sobie smieciara po ulicy, jeden z koni już paraduje wiec panowie ładnie zwolnili - BA! jeden z nich wysiadł i spytał się czy konie nie chca jabłek może 😀 wszystko super fajnie, szczeny nam opadły z tej uprzejmości, konie dostały po jabłuszku i zadowolone... I co i pan wsiada do śmieciarki, dupnal drzwiami na pół okolicy a konie już panika ze smieciara im zaraz przyłoży 🤣

Nie masz grupy regionalnej jeździeckiej na FB może? U nas ludzie wrzucają posty jak ktoś coś takiego odwinął, ot żeby po prostu ta osoba wiedziała ze postąpiła słabo.
A ja właśnie kiedyś tak jednego człowieka załatwiłam. I to jeszcze obróciło się przeciwko mnie i jako 15letnie dziecko trochę mocno to przeżyłam. Pojechaliśmy sobie w teren w kilka koni. Ja jeździłam w miarę ogarniecie na swoim stałym koniu. Pojechał z nami kaskader ze swoim koniem, z którym nasze szkółkowe się nie znały. W większości jechały dzieciaki mocno średnio jeżdżące. Facet kaskader z mega ogarniętym koniem. I jechaliśmy sobie stępem w zastępie po betonowej drodze. Facet sobie galopował w tą i z powrotem bo mu się stępem iść nie chciało. Konie wściekały się bardzo, dzieciaki nie reagowały bo co będą dorosłemu pyskować a letni instruktorzy ogólnie niezbyt się przejmowali. I za którymś razem wyskoczył tym swoim galopem od tylu i mój koń tak się przestraszył, że facetowi rozwalił całe udo. Z pracy wyłączony był na kilka miesięcy. Kontuzja bardzo poważna. A ja słuchałam przez dluuugi czas, że PRZEZE MNIE kaskader uszkodzony i z pracy na tak długo wyłączony...  👀
Ostatnio trafiłam na pewien post: https://tiny.pl/rpzlq , który po pierwsze zagrzał mnie do czerwoności, a po drugie zmusił do refleksji.
Zagrzał bo strasznie nie lubię tego zachowaniu w naszym jeździectwie. Tylko ja mam rację i tylko moja droga jest słuszna. Zastanawiam się kiedy jako jeźdźcy dojdziemy do tego, że tylko działanie razem zagwarantuje nam sukces. Marzy mi się, żebym kiedyś zobaczyła polski team jak zespołowo liczy się na IO. Jeżeli wychodzimy z założenia, że szkolić jeźdźców mogą tylko trenerzy GP to za dużo par nie wyszkolimy. Obrzydliwy jest sposób budowania własnej reklamy kosztem antyreklamy innych jeźdźców. Rzeczone zagalopowanie od łydki wewnętrznej (jego zasadność) może być całkiem ciekawą dyskusją, a nie sposobem dyskredytacji innych trenerów. Chociaż po komentarzach wynikło, że autor postu swojej tezy obronić nie potrafi i mówi, że to tylko przykład.
Każdy z nas nieco modyfikuje sposób treningu swoich koni i na różne problemy stosuje się różne rozwiązania, nie zawsze książkowe. Pamiętam jak rozgorzała dyskusja kiedy Anky van Grunsven powiedziała, że zatrzymuje konie na odstawienie łydek. Książkowo? Nie. Czy mam czelność jej wytknąć, że nic nie potrafi? no też nie.
Kiedy wiadomo, że już jesteśmy gotowi na trenowanie koni/par? Czy na podstawie wyników? Nie wiem. Bo trenowanie to też podejście do zawodnika, nie liczy się sama wiedza ale sposób przekazania jej i dotarcia do zawodnika. Czy można się tego nauczyć nie trenując ludzi, a jedynie siebie?
Czy naprawdę zawodnicy klasy GP nie wiedzą, że im silniejsza drużyna tym większe szanse na zwycięstwo? Im więcej narybku zakochanego w ujeżedżeniu tym większe szanse, że za 10 lat pojawią się nowi zawodnicy?
Przypominam sobie swoich trenerów i do dużej części z nich już bym nie wróciła, bo na chwile obecną potrzebuje więcej. Doświadczenia, nacisku, innego spojrzenia. Mimo to wspominam prawie wszystkich moich byłych trenerów (poza jednym) bardzo dobrze. Byli świetni na ten moment w którym się poznaliśmy.
W ostatnio głośno omawianym serialu Gambit Królowej było ładnie pokazana siła pracy grupowej. Rosjanie wygrywali bo wspólnie omawiali strategię i przebieg gry. Byli na topie przez lata. Można się prywatnie nie lubić ale IMHO nie wolno!! podcinać sobie wzajemnie skrzydeł. 
Też trafiłam na ten post i uważam go delikatnie mówiąc za niesmaczny. Pomijam tu detale dotyczące pomocy takiej czy innej do wykonania konkretnych elementów.
Ale jak odebrać wpis w którym autor na początku dyskredytuje innych, żeby w finale zaprosić jeźdzców i konie do współpracy z samym sobą.
Słabe to trochę.
Pan Woldański chyba ostatnio jest większą gwiazdą skandali niż czworoboków.
Jeden z trenerów, od którego dane mi było się uczyć, wielokrotny medalista MP w trzech dyscyplinach jeździeckich ABC (nie tylko w ujeżdżeniu), dokładnie mi wytłumaczył zasadność zagalopowania od wewnętrznej łydki i jak jej przesunięcie w tył osłabia jej działanie. Rozumiem, że pan Marcin podważa zdanie autorytetów uznanych w świecie.
espana, to mnie zaciekawiłaś.

Zawsze mnie uczono zagalopowania właśnie jak MW napisał: wewnętrzna na popręgu, a sam sygnał idzie od zadu czyli przesunięcie zewnętrznej, więc obie łydki odgrywają rolę, ale galopuje od zenwętrznej.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
17 lutego 2021 12:42
kare_szczescie masz 100% racje. Co do postu - wydaje mi się ze jest to reklamówka. Z jednym się trochę zgodzę - siedziałam w sporcie juniorskim od kuchni (nie jako zawodnik a zawodowy zaplatacz, zakładacz i zdejmowacz) i są naprawdę przeróżni juniorzy/młodzi jeźdźcy. Wiem ze niektórzy pomimo osiągnięć nie potrafiliby nauczyć i zrozumieć czyjegoś innego konia bo jeżdżą na koniach na guziki podczas swojej kariery. Nie ma nic w tym złego oczywiście, uczą się na koniu który wykonuje rzeczy książkowo i tak je wykonują. Ale to jest wszystko fajne dopóki nie przyjeżdżasz do takiej osoby z koniem który których tych guzików nie ma i trzeba je zrobić, czasem łatwiej pójdzie a czasem nie. Wiem to na własnej skórze bo treningi tez tam w tej pracy brałam.
To jest trochę tak jakby ze im więcej różnych koni jeździłaś tym więcej doświadczenia bo jest różnorodne. A to ze się ma sukcesy na jednym czy dwóch no to jest fajne jako zawodnik, ale dla mnie miara szkoleniowca są wyniki uczniów a nie tej osoby (na tym tez się przejechałam).

Są tez oczywiście młodzi jeźdźcy itd. którzy są totalnym przeciwieństwem tego co opisałam. Zreszta, są i tacy dorośli. Generalizowanie w w/w poście jest po prostu słabe, już zwłaszcza w kontekście „hej mam akurat dwa wolne boksy”. Może mu klienci do właśnie takiej osoby uciekli 😀

Perlica mnie tak samo uczono.
Ten post jest tak zenujacy, ze az glowa mala 🤔wirek:

Nawet jesli zagalopowanie od wewnetrznej lydki jest czyms niepoprawnym, to jaki to jest powod zeby komus przypiac latke sadysty niszczacego konie psychicznie i fizycznie? 🤔wirek: Pan wielki profesjonalista sie o uzycie wewnetrznej lydki nastroszyl, jakby chodzilo przynajmniej o znecanie sie nad konmi.

Autoreklama przez obrzucanie blotem konkurencji to dno i mul i zaden profesjonalny trener sie w cos takiego nie angazuje. Jak pan tak sie boi, ze byle idioci bez pojecia mu klientow odbiora, to chyba tez marnie ocenia swoje wlasne uslugi 🤣

Zeby miec dobra kadre profesjonalnych dresazystow to trzeba miec szeroka baze zawodnikow w sporcie amatorskim na niskim poziomie, ktorzy, sadysci jedni, potrzebuja innego podejscia i przekazywania wiedzy niz ludzie jezdzacy GP, bo na dlubanie w detalach brakuje im wyczucia i umiejetnosci.
donkeyboy, jasne, że też znam takich zawodników. Przyjeżdżają w weekendy i uczą siebie wykonywać elementy na koniu. Bo samego konia uczy i jeździ im berajter. Też widziałam przykłady jak jeździec z kadry juniorskiej przyjeżdża na trening i nie umie poradzić sobie z treningiem konia rekreacyjnego i nauczyć pary ustępowania, czy łopatki. Bo on nie uczył tego swoich koni, nie przerobił problemów. Tylko tak jak piszesz, to jest jeden przykład nie przekreślający pozostałych juniorów kadrowiczów.
Perlica, spotkałam się ze szkoła od łydki wewnętrznej i ze szkołą zagalopowania od zewnętrznej. Każda ma swoich zwolenników, ciekawą argumentację. Kto ma rację? nie wiem! Zresztą ostatnio sobie robiłam powtórkę z Londynu i porównywałam pomoce i jak jeźdźcy wykonują wybrane elementy. I wygląda to zwyczajnie różnie, a przecież to czołówka! Creme de la creme światowego ujeżdżenia!
A według mnie dobrze, że to napisał. Ja już nie mogę słuchać bzdur szerzonych przez domorosłe "trenerki". W skokach to gwiazdy L klasy, a w ujeżdżeniu najczęściej młode amazonki, które pojechały C lub CC na super profesorze.  I tacy ludzie biorą się za młode konie i mieszają w głowach jeźdźcom, którzy sami o niczym nie mają pojęcia. W obecnych czasach to już chyba nie wypada być jeźdźcem, tylko TRZEBA być trenerem.
To samo "stara szkoła" ucząca cyrkowych sztuczek na czarnej wodzy.
Nie chodzi o to, że trener musi być klasy GP, tylko trener powinien w życiu zrobić dużo koni, wiedzieć co robi, wiedzieć jak reagować w praktycznie każdej sytuacji, a nie uczyć się na żywym organizmie. I to jest raczej sedno wpisu, a nie zewnętrzna łydka.
Myślę, że pan Woldański ma żal do konkurencji, a nie do domorosłych pseudotrenerek, których podopieczni to zupełnie nie jego target  😉
espana to twój trener podważa Carla Hestera: link
"I use the outside leg not the inside to give aid to canter because that's the aid in the tempi changes later"
anp tym trenerem jest (był) Andrzej Orłoś, który jest dla mnie większym autorytetem, niż Carl Hester czy jakikolwiek inny dresażysta, chociażby dlatego, że był to zawodnik wszechstronnie wyszkolony. Ja sama jestem skoczkiem i większość jego metod i pomysłów wprowadzam w życie oraz przekazuję dalej.
espana, mój koń zaczął robić zdecydowanie lepsze zagalopowania a tym samym uzyskałam lepszy galop po zagalopowaniach od zewnętrznej łydki. Podobnie było u kilku innych koni, których jeźdźcy zmienili sposób zagalopowywania.
Gdy nie auto-reklama na końcu to wg mnie wpis nie jest aż tak żenujący.

Co do przytoczonej łydki przy zagalopowanie - miał chyba być to tylko przykład takiego ograniczonego przekazywania wiedzy.
Sama dawno temu byłam uczona "przyłóż wewnętrzna, cofnij zewnętrzna..." I tyle.
Aż trafiłam na konia, gdzie to nie działało i mi wreszcie wytłumaczono dlaczego.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się