Co mnie wkurza w jeździectwie?

Swoją drogą tak wracając do merytorycznej dyskusji ciekawa jestem JAKIE inne metody macie na konia, który zaparkuje 4 nogi w ziemię i oznajmia, że on do wody nie wchodzi. Pewnie to nie ten wątek, ale wkurza mnie, że wszyscy mówią, że są inne metody, ale nikt nie mówi jakie ;p
olq,

Ale po co? Żeby się dowiedzieć, że pląsasz po tęczy i zostać wyśmianym?

Koniec końców każdy pracuje z końmi tak jak chce i jak uważa za słuszne.
Nique, wiesz, jest taka opcja że któraś z innych metod podziała, i może ktos jej spróbuje?
Tylko fajnie jak jest styl wypowiedzi nie wszystkowiedzący i wszystko umiejacy, tylko taki co dopuszcza ze konie są różne i coś co działa zwykle, nie działa zawsze.

Mi dwoje moich trenerów powiedziało (bardzo klasycznych, jeden ze szkoły typowo niemieckiej) że z obecną podopieczną klasycznie nie dojdę nigdzie. i jak do tej pory to co robiłam działało, tak się okazało że no.. nie 😉

Sasini, opisywana przeze mnie sytuacji znęcania się nad koniem nad jeziorem, wyglądała tak, że mój koń zostawił swojego JEDYNEGO towarzysza i postanowił ze mną gdzieś odgalopować (a nawet do wody nie chciałam wjechać). Miał w D swojego towarzysza, także opcja za zadem niewiele się zdała :P

Moon, a jak twoj skatowany Kulek? :P
Nique - nie, po to, że forum służy do wymiany doświadczeń. Pracuję z końmi na tyle długo, że wiem, że ile koni tyle działających metod. Czasem z doświadczeń innych można sobie dużo wyciągnąć dla swojego konkretnego przypadku więc jak wyeliminujemy komentarze o pląsaniu po tęczy i jedynych słusznych metodach (bo na mojego jedynego w życiu konia zadziałało to znaczy, że na każdego zadziała) to wtedy wrócimy do tego, po co to forum w ogóle rozpoczęło istnienie 🙂

ps. mam delikwentkę, którą żadną metodą nie umiem wepchać do rowku w lesie - ani w ręku, ani za koniem, ani z batem, ani cierpliwością, ani tyłem, ani bokiem, ani przeskokiem - nie i koniec. Poza tym to złoty super koń 😎 i to mnie wkurza.
xxagaxx prawie się dałam nabrać na Twoją wypowiedź 😝 Ale z moich obserwacji wynika, że niestety to nie działa tak to opisałaś, niezależnie od stylu wypowiedzi.

olq, to chyba dyskusja na inny wątek.
Moon   #kulistyzajebisty
17 lutego 2022 12:02
xxagaxx, ma chyba syndrom sztokholmski 🤣
Nique, no i widzisz i znowu się nie zgadzamy 😀
xxagaxx wcale nie musimy 😅
vanille, nie 😎
Nevermind   Tertium non datur
17 lutego 2022 19:34
Niezmiernie szanuję Was za determinację, że próbujecie cokolwiek wytłumaczyć w tym wątku Ilość dyskusji, w których wzięłam tu udział, można policzyć na palcach jednej ręki, ale i tak widzę, że tu nie ma dyskusji - jest strona uważająca tak i strona uważająca inaczej, i według każdej to ta druga jest ślepa. Serio, nikt tu nikogo nie słucha i nawet nie próbuje zrozumieć argumentów drugiej strony. Tylko wyraża swoją opinię i twierdzi, że jest najlepsza


budyń, O ile Twoja pierwsza wypowiedź mogła być spowodowana brakiem świadomości jak coś takiego podziała na Muchozol, to to już jest zwyczajne chamstwo, sorry. Co Twoja wypowiedź wnosi do dyskusji? Nic, tylko ją ciągnie, byle być na nie. Vanille wyraźnie napisała, że wyrażenie negatywnej opinii w sposób kulturalny jest jak najbardziej okej. Życzę Ci żebyś nigdy nie miał* okazji przekonać się jak bardzo Twoje zachowanie może dobić osobę, która jest w dołku. Depresja to nie jest przelotny smutek tylko poważna choroba, przez którą ludzie odbierają sobie życie. I nie chodzi o to, żeby koło takiej osoby skakać i nie mówić jej, że wkurza nas np. ciągłe wspominanie o problemach psychicznych... Wystarczy zachować się jak człowiek.
Za ten post użytkownik otrzymał: Ostrzeżenie
Komentarz moderatora: Sio do wątku o depresji z tym tematem.
olq Nie wiem ile z Was moze z tego sposobu skorzystać. Ja puszczam na pastwiska z kałużami (z resztą też z dostępem do stawu) młodzież razem ze starszymi końmi które lubią wodę i pokazują że jest ok. Dzięki temu zaden młody się nie boi, chociaż nie każdy jest wielkim amatorem kąpieli.

Co do wprowadzania w ręku, musiałam kiedyś wleźć
z koniem do wody (bo żadne perswazje z siodła ani wchodzenie za koniem nic nie dały), oczywiście spanikowany wskoczył mi na buty, skończyło się tym że się wywaliłam pod konia co mogło się skończyć słabo - dlatego jeśli chcecie wprowadzać w ręku to polecam jednak odpowiednie obuwie i lonże, żeby móc stanąć trochę dalej.
olq, w temacie rowu, mi się udało rozkładając go na części pierwsze.
Miałam do dyspozycji las ze stromymi górkami, ćwiczyłam podchodzenie - na początku koń wskakiwał na 2-3 susy, z czasem wchodził spokojnie stępem, tak samo schodzenie.
Przy okazji nauczyłam tego konia hasła: "pomału", przydawało się na śliskich trawersach, osuwających się kamieniach itp.
Potem było oswojenie wody - w naszym rowie wartko płynął strumyk - najpierw kałuże, potem głębsze sadzawki.
Koniec końców za pierwszymi dwoma razami koń mi ten rów skoczył... za kolejnym udało się przytrzymać, wspomóc magicznym "pomału" i na trzęsących się nogach krok za kroczkiem przeszedł.
👽 po wodzie ten koń chodzi bez problemu w każdej konfiguracji, po więszych górkach, zmianach nawierzchni, no problemo, rowek, do którego trzeba wejść i wyjść jest nie do przejścia jak narazie 😀 Na szczęście tym koniem, jako że jest po kontuzji, jeżdżę już tylko spacerowo więc ot sobie problem rowu odpuściłam chwilowo - czekam aż może kiedyś nie zauważy i wlezie 🤡 Jednak niezmiennie mnie wkurza, że nie umiem znaleźć na to sposobu 😀
olq, a na wiadro z owsem? :P albo musli.... Może, coś, akurat.... tj. ja wiem, że to nie jest takie proste, ale może akurat.

a weście, mój koń pojechał kiedyś na pławienie tj. spontanicznie zebrałam się z ekipą stajenną i pojechałam.
No.
Pierwsza próba wejścia (na spokojnie, za koniem...) zakończyła się wtatarowaniem w pobliskie krzaki wodne (nie wiem, tatarak?) celem uniknęcia zamoczenia choćby pół kopytka...
Druga próba zakończyła się moją kąpielą tj. zsiadłam, wlazłam do tej wody, koń grzecznie wlazł za mną, zamoczył się prawie pod brzuch.... ale zaczął pluskać i... wystraszył się tej białej piany, która powstaje z takiego pluskania.... więc się cofnął i pociągnął mnie do tej wody. No ja ofc waleczny jeździec "za moooich czasów to byyyło...." nie puściłam.
Trzecia próba zakończyła się sukcesem, wspólnym pływaniem, bo wleźliśmy do tej wody jeszcze raz, koń zobaczył, że to-to białe nie gryzie, podumał, postał, zrelaksował się, podszedł bliżej koni, ja wlazłam mu na grzbiet i finito. =)
Myśmy kiedyś na uparciucha (nic nie działało) zastosowali "metodę" podobną jak... Mark Todd 😀 Ale nie z końca filmiku. Tylko za liściastą gałązkę robił długi bat z przyczepioną torebką foliową, taką cienką. I po ziemi, ew. smyranie po nogach.

Pozwolę sobie nie wierzyć w skuteczne "bezstresowe wychowanie". Ani koni, ani dzieci. Po prostu nie znam takiego przypadku w praktyce. Deklaracje to co innego. Wyjątkiem są ludzie, którzy wcześniej nauczyli się ostrego stawiania granic i na100% świadomie wybierają działania "na miękko", i osoby starannie przez takich szkolone.

Argument jest prosty: większość z tego, czego oczekujemy od wierzchowców nijak nie jest dla nich komfortowe, choćby dawanie nóg do czyszczenia. Że to im służy, konie przekonują się z czasem. Na samych wzmocnieniach z młodym, surowym, nieco dzikim ani popsutym koniem daleko się nie zajedzie. Konieczne są akcje wygaszające zachowania niepożądane. Przy koniach jest niezwykle trudno unikać kar (wygaszania pozytywnego, czyli aktywnego). Bo konie mają dużą masę i są wściekle szybkie (w reakcjach). Czas, tempo, zadziałania bodźca ma kluczowe znaczenie. Wydaje mi się że to jest dla koni bardzo ważne, żeby dana akcja była czasowo "w punkt" , była błyskawiczna, adekwatna i czytelna. Konie nie znoszą dezorientacji.

Wysoce wątpliwe wydaje mi się przekonanie, że "koni nie wpędza się strachem". Tj. strachem nie, bo nie ma takiego stracha, który byłby skuteczny, gdy koń tego co z przodu boi się bardziej 🙂. A słyszałam o koniach, i nawet przyszło mi jeździć(?) na koniach po takich akcjach (podobno), że można było pod koniem ognisko rozpalić (brr) czy prądem potraktować (brr) a koń się i tak nie ruszył. Natomiast nijak nie widzę szkolenia wierzchowca bez stosowania dyskomfortu większego, niż stwarza "to co z przodu". Takim dyskomfortem jest choćby działanie łydki. Zawsze zdrowiej jest zminimalizować ten dyskomfort oczekiwany niż zwiększać ten "karny". Ale zwykle robi się i jedno i drugie. Z właściwym timingiem. Gdyby to było łatwe, to wszyscy mielibyśmy idealne konie, w realu, nie na fejsie/forum.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
18 lutego 2022 08:38
Wczoraj zastanawiałam się, czy nie napisać, że brakuje właśnie merytorycznej starej gwardii na forum. I proszę, jednak nie brakuje. Miło Cię czytać, Halo. 💐Nie obraź się oczywiście za "starą gwardię". 😉
Swoją drogą tak wracając do merytorycznej dyskusji ciekawa jestem JAKIE inne metody macie na konia, który zaparkuje 4 nogi w ziemię i oznajmia, że on do wody nie wchodzi. Pewnie to nie ten wątek, ale wkurza mnie, że wszyscy mówią, że są inne metody, ale nikt nie mówi jakie ;p
olq,

Co do wchodzenia do wody, mozna sprobowac na zasadzie "Nie chcesz wejsc? To będziemy tak długo kręcić sie w miejscu, w kółko na brzegu, az wybierzesz, co jest wygodniejsze". Działało i nie tylko przy wejściu do wody, także w każdym innym przypadku odmowy wykonania zadania związanego z ruchem na przod. Druga metoda, ktora u mnie sprawdza sie, to wchodzenie w ręku, zatrzymanie, wycofanie na kilka kroków i ponowny ruch do przodu. Zazwyczaj po kilkukrotnym powtórzeniu tej sekwencji , kon odblokowywal się i wchodził. Mozna wykonać to ćwiczenie przed wejściem do wody, jak i w wodzie, włącznie z wyjściem na brzeg jak i bez wychodzenia z wody. Ta druga metoda, przemiennego cofania z ruchem na przod, powtórzona kilkukrotnie, sprawdza się u mnie zawsze i w każdej sytuacji, gdy kon jest zestresowany. Pomaga to go uspokoic i przełączyć z funkcji "panika-ucieczka" na "myslenie".
Membasta, kolejny sposób, który nie zadziała na każdego. Mam konia, który w przypadku takiego cofania i ruszania w momencie odmowy wykonania zadania, zacznie się wspinać... a wtedy niestety jedynie wymuszony ruch w przód zadziała. Choćby i na bacie na tyłku...
Halo - amen. W końcu jakoś merytorycznie.

Sankaritarina - na wiadro z owsem nie próbowałam, jeszcze to przede mną.

I uciekam z tym tematem bo nam się zrobił duży off top 😉
_Gaga,
Ale ze co? Zaczyna sie wspinac w reku, gdy probujesz go cofac? Kiedy? Zawsze? Rozumiem, ze to teoretyczne zgadywanie, jak zachowa sie Twoj kon w sytuacji, gdy nie bedziesz chciala go przepychac silowo przez wykonanie zadania?
no dobrze, ale co w sytuacji gdy koń po prostu mówi że nie?
Byłam jakiś czas temu ze znajomą na plaży. Jej koń nie był pierwszy raz, ale pierwszy raz próbowała wjechać do morza. Kon już od wjazdu na plażę próbował ją wywieźć, (opuszczając nas, wiec w sumie miał w dupie kolegę). Dziewczyna naprawdę nie robiła nie wiadomo czego, tylko konia próbowała puścić w przód.

Udało mi się go wprowadzić do wody z mojego konia, łapiąc go za wodzę, wiedziałam że mój zwierz nie kopnie, nie zrobi nic. Konisko jak już weszło to szło, nawet sobie lekko nogą kopało wodę, wąchało. wyszłyśmy z wody, weszłyśmy jeszcze raz tak samo.
Po 3 wyjściu, koń stanął dęba i znowu próbował ją wywieźć i teraz co?
Czy może jednak ILEŚ razy taka reakcja jego się udała, nie musiał robić tego o co go proszono, więc próbował znowu takiej metody?
Koń nie dostał dzikiego wpierdzielu, ale bat był w użyciu zeby go ruszyć do przodu. Znowu go wprowadziłam do wody i w sumie wróciłyśmy do domu. Ale wiem że walka o ruch w przód u tego konia trwała długo (łącznie z tym ze póbował tej metody również przed wjazdem na hale). Nic mu nie było, zdrowy, młody (5?) letni koń, który na pewno nie pracował ponad swoje możliwości.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 lutego 2022 11:34
Membasta, cofanie się nie sprawdzi u koni, która naturalnie reagują cofaniem się. Miałam kobyle, która potrafiła się 20 minut cofać. I nie wyślesz takiego konia do przodu ani o krok.

Ona w ogóle była nadzwyczajnie inteligentna, do tego foblutka, dowiedziałam sie, że na nią nie ma lepszej metody jak się cofa, to usiąść, oprzeć na tylnym łęku, rozgościć jak w fotelu i czekać. Jak już skumała, ze mnie to cofanie nie rusza, w dodatku jest jej ciężko, bo trzeba więcej siły włożyć, jak jej zad obciążam, to w ogóle przestała mi to robić.

Ja w ogóle nie pozwalam sie cofać. Jak na przykład uczę konia wchodzić do myjki, to może sie zatrzymać i stać nawet pół godziny, tyle, ile potrzebuje, ale nie ma prawa sie cofać, ani rozglądać. Wybór to tylko stanie i ruch do przodu. I nie miałam jeszcze konia, na którego by to nie działało. Oczywiście, w myjce jestem ja, mizianie i smaczki, konie to przyjmują na spokojnie i dość szybko sie decydują na wejście.

Pozwolę sobie nie wierzyć w skuteczne "bezstresowe wychowanie". Ani koni, ani dzieci. Po prostu nie znam takiego przypadku w praktyce.

halo, całkowicie się z tym zgadzam. Też z moich doświadczeń wynika, że próby bezstresowego wychowania źle się kończą zarówno dla wychowywanych jak i dla wychowawców. Życie jest generalnie pełne stresu i nie wiem jak z końmy, ale chronienie dzieci przed stresem sprawi tylko, że nie będą na niego przygotowani kiedy wejdą w dorosłe życie. Śmiem również twierdzić, że generalnie dla koni życie z człowiekiem, pod opieką człowieka jest zdecydowanie mniej stresujące niż życie na wolności.

A to co mnie osobiście wkurza w związku z różnicami poglądów stresowi vs bezstresowi to próba narzucenia swojego zdania jako jedynie słusznego. To się również przekłada na prowadzenie zajęć, treningów itd. Ja, wieczny uczeń, amator, jeździłam w wielu miejscach i zawsze (albo prawie zawsze) słyszałam: Tam gdzie jeździłaś uczyli cię źle, a my to robimy dobrze. Nigdy nikt nie powiedział - wiesz, są różne metody, różne podejścia, różne konie, nie wszyscy robią to idealnie, ale my tu robimy tak i tak bo uważamy, że tak jest najlepiej. A prawda jest taka, że życie nie jest czarno-białe, konie nie są czarno-białe. To żywe stworzenia i oczywistym jest, albo powinno być, że trzeba do tego podchodzić elastycznie. Tak samo jak do dzieci - nie ma jednej słusznej metody wychowawczej.

I teraz, patrząc z punktu widzenia kursanta, który pojawia się między innymi na waszych zajęciach, w waszych stajniach (bo zakładam, że są tu instruktorzy i właściciele stajni) - to jest strasznie frustrujące kiedy w każdym nowym miejscu słyszy, że to czego się do tej pory uczył jest do bani i musi zaczynać od początku.
Strzyga ..,,Ja w ogóle nie pozwalam sie cofać,,... to co wtedy robisz ? na tej hipotetycznej myjce, ty jesteś z przodu z tymi smaczkami, koń ma cię w zadzie, zaczyna się cofać, zazwyczaj na myjce miejsca po bokach mało. jak go zmuszasz do kroku w przód ?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 lutego 2022 12:08
blucha, nie zmuszam go do kroku na przód. Zatrzymuje. Zazwyczaj uwiązem, jak tylko koń stanie, luzuje uwiąz i koń stoi, nie zmuszam go do pójścia na przód. Ma stac, nie rozglądać się. Tylko tutaj trzeba mieć super timing i zadziałać od razu jak koń pomyśli o cofaniu się, jak już wyjdzie cały z tej myjki i jeszcze nami majtnie, to po zawodach.

Plus, jak już wejdzie do tej myjki, to nie leje go od razu wodą nie każe stać jak trudu, bo w połowie przypadków ten koń z myjki wystrzeli i znów po robocie. Tutaj jest mega ważne kontrolowanie wyjścia. Koń nie może nas z tej myjki wyciągnąć, tylko my musimy wyjść.

Przy wyborze do tylu nie można, na boki nie można, można tylko do przodu lub stac, a jak się pojdzie do przodu to jest jedzenie, konie wybierają do przodu i jedzenie. Czasem oczywiście to trwa dłużej, koń ma więcej kłopotu, miałam ślepego na jedno oko konia (o którym nie wiedzieliśmy, ze jest ślepy), który miał mega problem, bo debil tak zaprojektował na hipo myjki, ze wchodzi się z dworu przez wąskie, jednoskrzydłowe drzwi do ciemnej myjki bez okien z ciemno szarymi kaflami. Dramat. I z nim to było dużo zabawy, odwracałam się do niego tyłem w tej myjce i oglądałam kafelki, podśpiewywałam, No dużo czasu zajęło.
Ja mam problem z cofaniem pod siodłem gdy zadanie jest trudne, lub wymagam poprawniejszego wykonania w bardziej wymagającej ramie. Nie wiem na ile to jest zachowanie "naturalne- osobnicze" czy kiedyś dobrze wdrukowane.
Obstawiam to drugie.
<b>_Gaga,</b> <br>
Ale ze co? Zaczyna sie wspinac w reku, gdy probujesz go cofac? Kiedy? Zawsze? Rozumiem, ze to teoretyczne zgadywanie, jak zachowa sie Twoj kon w sytuacji, gdy nie bedziesz chciala go przepychac silowo przez wykonanie zadania?

Membasta,
Nie zaczyna się wspinać w ręku, gdy próbuję cofać, z rsztą w ręku to on jest bomboodporny. Wspina się na zadanie, które go mentalnie przerasta, a takie bujanie przód tył przed czymś, czego się wystraszy go mentalnie przerośnie. I nie wiem czy teoretyzuję. Za jakieś 2 tygodnie strzeli nam wspólne 17 lat, więc śmiem twierdzić że trochę znam tego konia...
<b>Membasta,</b> cofanie sie nie sprawdzi u koni, ktora naturalnie reaguja cofaniem sie. Mialam kobyle, ktora potrafila sie 20 minut cofac. I nie wyslesz takiego konia do przodu ani o krok. <br>
<br>
Ona w ogole byla nadzwyczajnie inteligentna, do tego foblutka, dowiedzialam sie, ze na nia nie ma lepszej metody jak sie cofa, to usiasc, oprzec na tylnym leku, rozgoscic jak w fotelu i czekac. Jak juz skumala, ze mnie to cofanie nie rusza, w dodatku jest jej ciezko, bo trzeba wiecej sily wlozyc, jak jej zad obciazam, to w ogole przestala mi to robic. <br>
<br>
Ja w ogole nie pozwalam sie cofac. Jak na przyklad ucze konia wchodzic do myjki, to moze sie zatrzymac i stac nawet pol godziny, tyle, ile potrzebuje, ale nie ma prawa sie cofac, ani rozgladac. Wybor to tylko stanie i ruch do przodu. I nie mialam jeszcze konia, na ktorego by to nie dzialalo. Oczywiscie, w myjce jestem ja, mizianie i smaczki, konie to przyjmuja na spokojnie i dosc szybko sie decyduja na wejscie.

Strzyga,

Serio, nie widzisz roznicy np. pomiedzy podnoszeniem nogi przez konia do czyszczenia kopyta i jej podnoszeniem w celu kopniecia? Konie maja ograniczone mozliwosci ekspresji swoich zachowan (w porownaniu z czlowiekiem), jednakze te dwie okolicznosci beda zupelnie inne, chociaz obie spowodują podniesienie konczyny.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 lutego 2022 16:52
Membasta, E? Jak masz konia, dla którego cofanie się jest wyjściem z sytuacji, to jak go zaczniesz cofać, to wrócisz tyłem do domu 😀 ja tak kiedyś pół hipodromi przeszłam tyłem na innym folblucie, Orfiku ze starej revolty.
Strzyga,
Jestem pewna co do jednego ze w sytuacji, gdy kon cofa z własnej inicjatywy przestanie cofac w chwili, gdy będziesz kontynuować cofanie jako narzucone zadanie, do ktorego kon bedzie musiał się podporządkować. Jednemu zajmie to mniej czasu, drugiemu wiecej, jednakze nie bedzie to trwalo nieskończoność.
Membasta, jak trafisz na konia wspinającego się, odechce Ci się cofania raz na zawsze.
Jedyna sytuacja, w której cofanie traktuję jako karę, to kiedy koń leci w przód nie słuchając kierowcy - wtedy zatrzymanie, cofnięcie i od razu ruszenie pozwala najczęściej ogarnąć zwierzaka, ale też nie każdego.
Poza tym, jak dziewczyny piszą - są konie, które z cofania robią sport narodowy i cofną choćby i do samej stajni.
Poza tym ucząc cofania "na strachy" masz szansę na parkurze czy krosie, że koń zamiast skoczyć - będzie się cofał...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się