Co mnie wkurza w jeździectwie?

Ja uwielbiałam wf, ale tylko w podstawówce. Robiliśmy chyba wszystko, każde zajęcia były całkiem inne, a jak nauczyciel nie miał dnia/pomysłu, to nas pytał, co chcemy robić i to robiliśmy. Ale myśle, że bardzo pomocne było wyposażenie szkoły. Halę mieliśmy ogromna, boiska na dworze też, do różnych dyscyplin plus pamietam, że były specjalne tory do biegów. Także było łatwo urozmaicić te lekcje. Potem w gimnazjum i liceum to już było słabo, a na studiach to ja w ogóle dwa razy płaciłam za powtarzanie wfu.🤣 A naprawdę lubiłabym wf, nigdy nie przyszło mi do głowy załatwiać zwolnień, zawsze miałam nadzieje, że będzie fajnie i ciekawie. A i tylko w tej podstawówce nie kojarzę, żeby były takie głupie sprawdziany, jak potem, właśnie w takim klimacie jak opisujecie.
anetakajper   Dolata i spółka
27 kwietnia 2023 19:35
jestemzlasu, mojej siostry syn jest w takiej eksperymentalnej szkole. Od rana do 17 mają zajęcia. Dzieciak się obraża na cały świat jak jest przeziębiony i nie może iść do szkoły. Nie ma ocen, sprawdzianów, a tym bardziej zadań domowych. Zobaczymy za parę lat jak to wyjdzie.
Rudaska8), Mam tego świadomość i uważam to za wielką tragedię polskiego szkolnictwa, bo wartościowi ludzie odchodzą z zawodu. Bez poprawy warunków pracy pewnie nic się nie zmieni w kreatywności w prowadzeniu lekcji. Ale szkolnictwo to jeden wielki złożony problem, a my robimy coraz większy offtop.

anetakajper, o, też jestem ciekawa. Nie mam do końca zdania w kwestii wszystkich przedmiotów, ale oceny z wf naprawdę nie są nikomu do niczego potrzebne.
Byłam w "eksperymentalnym" liceum z m.in punktami zamiast ocen i to była jedna z moich najlepszych decyzji w życiu 🙂 Generalnie system tej szkoły w porównaniu do ogólnie przyjętego miał ogrom zalet. Natomiast wymagał otwartej głowy i twardej dupy, bo nikt się nie cackał, jak ktoś nie chciał się uczyć to nie musiał, mógł sobie poszukać innej szkoły, mamy 5 kandydatów na pana miejsce 😉
Była to jedyna szkoła w mieście, która pozwalala na dowolny wybór rozszerzeń (ja np miałam matematykę, historię i język angielski). Rok był podzielony na trzy trymestry, trymestry na kursy, na kursy zapisywało się indywidualnie, zgodnie z programem, ale była pewna dowolność (m.in. w wyborze nauczycieli). Przez trzy miesiące trymestru codziennie był ten sam plan zajęć, każdy miał indywidualny, na każdych zajęciach inna grupa. W ten sposób mieliśmy kontakt całym rocznikiem.
Nie było ocen z zachowania, frekwencji też się nikt nie czepiał, jeśli się ogarniało temat i formy. Nie było problemów z kolorowymi włosami, tatuażami, stylem ubierania się, poglądami. Ba! Zachęcano nas do myślenia, dociekania, kombinowania. Traktowano nas jak ludzi, z szacunkiem, a nie imbecyli bez pola decyzji i mózgu, przez to jakby staraliśmy się pokazać, że na to zasługujemy. Szkoła miała opinię na mieście, że uczniowie potrafią w imprezy 😜 , a jednocześnie praktycznie zerowy poziom jakiś nieciekawych afer i była w czubie rankingów wyników matur przez lata.

Niestety ponoć kilka lat temu po zmianie dyrektora to się popsuło 😐 bo jak wiadomo taką otwartość w edukacji w PL nie jest premiowana. Szkoda, że ten eksperyment przez dobre dwie dekady pokazywał swoje plusy, ale trzeba go było choć częściowo wepchnąć pod but, bo tak 😒
Dziwne co piszecie o wf. Ja lubiłam zawsze, miałam różne aktywności, skoki przez kozła i skrzynię, stanie na rękach, bieganie, skok w dal także rzut piłką lekarska, różne gry zespołowe.
Wogóle nie czaję problemu niskiej oceny z rzucania, bo ważyłam prawie tyle co piłka lekarska , zresztą do dziś ważę lekko więcej tylko i normalnie nię rzucałam. Wiadomo nie miałam oceny takiej jak moja koleżanka , która była gruba i jak rzuciła czymkolwiek to serio jak Skolimowska, ale za to ja miałam lepsze oceny z biegania. Nam to nie przeszkdadzało.
A na elementach gimnastycznych wszystko się wyrównało, bo czy gruba czy chuda wybijasz się ze skoczni i skaczesz tak samo, czy tam robisz mostek czy przewrót itp.
Perlica, inne aktywności też czasem były, tylko w porównaniu do znienawidzonej przezemnie siatkówki to było nic. Np w podstawówce wyglądało to mniej więcej tak, że 2 razy w tygodniu był wf raz 2 godziny raz 1. Gdy były 2 godziny była siatkowa a czasem bieganie wokół jeziora lub na stadionie w centrum ale to było po jednym razie w semestrze. A gdy była jedna godzina to było coś innego, gdzie średnio w czasie lekcji poświęcane na to było ok 20 minut, reszta czasu to sprawdzanie obecności, poprawianie ustawienia w szeregu czy dwuszeregu tłumaczenie czemu zajęcia są ważne, tłumaczenie jak coś wykonać i nawet sobie nie przypominam aby w podstawówce nauczycielka pokazała wykonanie ćwiczenia.
W gimnazjum ilość siatkówki była dość podobna jednak jak wcześniej pisałam mi udało się dogadać z nauczycielem i w szczególności luz i wygodę miałam w 3 klasie. A i trafiały się zajęcia, że na 15 dziewczyn ćwiczyło nas 2 lub max 5 i wtedy były najciekawsze zajęcia.
Liceum w pierwszej klasie miałyśmy zajęcia z nauczycielem i z nim często dało radę się dogadać jak coś było na zaliczenie to im szybciej się udało to ogarnąć tym szybciej mogłyśmy przejść do zajęć, które nam pasowały.
Kolejne 2 lata to nic przyjemnego i na 25 osób z wf cieszyły się 2. Te dziewczyny były w drużynie siatkarskiej i na wf była głównie siatkówka, żeby mogły trenować🤦 a druga aktywność to bieganie. Po za tym okres to nie choroba i nawet jak ktoś miał albo obfite miesiączki czy bolesne to i tak szedł biegać i musiał się gimnastykować. Zwolnienie od lekarza z tego powodu było uznawane za fanaberię lepiej było po prostu nie przyjść. I przedstawiam to z perspektywy osoby, której się zdarzyło reprezentować szkołę na zawodach.
I jeszcze taka ciekawostka przez 3 lata liceum tylko raz grałyśmy w piłkę nożną, w koszykówkę trochę częściej ale praktycznie tylko wtedy gdy nie było siatkarek.
Möj wf w 3 szkołach był na zupełnie różnym poziomie. W szkole sportowej (ha, ha) robiliśmy różne rzeczy, co akurat było fajne, ale kompletnie niedostosowanie wymagań do naszego poziomu i możliwości nie było fajne. Granie w uni hokej wspominam świetnie, ale zebrałam z tego wf-u komplet traum. W 4 klasie kobita siłą postanowiła przepchnąć mnie przez przewrót do tyłu, po prostu bez ostrzeżenia mnie popchnęła. Efekt - przez chwilę nie mogłam oddychać i myślałam że już po mnie. Innym razem facetowi nie chciało się rozkładać skrzyni na wysokość dostosowaną do 4 czy 5-klasistów i po prostu położył 2 wyskoczenie, jedna na drugiej, i kazał tak skakać. Efekt - koleżanka nie wybiła się jak trzeba (rozjechało się to? Nie pamiętam już) i pozrywała więzadła krzyżowe w kolanie. Dziękuję, postoję. Przestałam skakać przez skrzynię. Przerobiliśmy też kary zbiorowe jak w wojsku - nadpobudliwy chłopak z naszej grupy gada, kiedy nauczycielka mówi? Wszyscy macie zrobić 100 delfinków (jak burpees, tylko bez pompki). "Liczę wyrywkowo kilku osobom, jak zrobią chociaż jeden za mało to cała grupa robi od nowa". Wisienką na torcie jest bieganie w 40° upale na boisku, w południe (na obozie sportowym organizowanym przez szkołę) - zakończone 2 osobami z gorączką i i rzygającymi przez kilka kolejnych dni. Udar? Nie, nie, najedliście się lodów i to na pewno zatrucie.

Żeby nie było że zawsze jest źle. Jak poszłam do gimnazjum to miałam dosłownie wrażenie że odkrywam cywilizację. Na początku mieliśmy jakiś test sprawnościowy, przez 3 lata robiliśmy ogólnorozwojowe zajęcia, było naprawdę ciekawie i naprawdę mi się podobało. Były i zajęcia z tańca - nasza wuefistka pokazywała nam kroki, pracowała z nami; była gimnastyka, były rozgrzewki inne niż *zróbcie 5 okrążeń truchtem dookoła boiska*; dzięki temu że kobieta miała do nas w miarę możliwości indywidualne podejście, to nauczyłam się robić przewrót w tył! Alleluja, nie umarłam. Na koniec roku też test sprawnościowy. Te wfy wspominam świetnie.
Za to w liceum po prostu każdy miał wywalone. Z facetem mieliśmy ¾ zajęć poświęcone na siatkówkę, resztę na bieganie wkoło stawu. Z kobietą- 95% to była siatkówka, i to na zasadzie, macie, grajcie, ja liczę punkty. Koszmar i strata czasu.
nie spodziewałam się aż tyle traumatycznych doznać z wf :\ Ja tam zawsze wf lubiłam, wfiści byli super. Chodziłam na SKS dodatkowo, plus konie weekendowo, plus basen no i po szkole zawsze jeszcze jakiś rower/rolki czy coś tam. Tak więc współczuję wam wszystkim z kiepskimi doświadczeniami na wf.
Było minęło, najgorzej mieli ci mniej sprawni czy grubsi, u nich te lekcje dodatkowo potęgowały kompleksy i tym bardziej nie chcieli uczestniczyc. To trochę jak z lekturami, w teorii ma ci to pokazać wartościową literaturę i rozbudzić ciekawość, w praktyce wielu osobom całkiem obrzydza czytanie i jako dorośli nie sięgają po książki. Do wielu rzeczy system edukacji podchodzi źle, dziwiąc się że ludzie nie lubią czegoś gdy są do tego zmuszani. Ale off.

Wkurza mnie, że konie są tak chorowite...
patat, z lekturami jest ten problem, że jest sporo szmeli i sporo dziwnych wyborów - serio, figle Tadeusza z Telimena to jest spoko lektura dla 14 latka? Albo nie zrozumie bo pisane wierszem, albo zrozumie w całości opis groomingu młodego chłopaka przez stara babe. Super lektura obowiązkowa.

Co do wf, jakos nigdy nie przykładałam wagi, jak mi pasował to chodziłam, jak nie to się migalam. Aktywność fizyczna realizowalam poza szkołą. Nie sądziłam że mogą być z tego takie traumy jak tu widać

A co do chorowitosci, to jak jest ich x to każdy tydzień gdzie się nic nie dzieje jest zajebisty
Rdzewiejące sprzączki od kantarów mnie wkurzają. Niby kantar dobry, nie zniszczony a okucia całe w rdzy. A używam tylko do czyszczenia, konie chodzą "gołe".
SzalonaBibi, ale tak rdzewiejące rdzą czy przecierajace się? Szczerze mówiąc nigdy mi się nie zdarzyło, żeby sprzączki faktycznie zardzewiały zanim kantar się zniszczył.
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
04 maja 2023 08:24
Fokusowa, mi się zdarzyło i to nawet w kantarze eskadrona :/
To się podepne bo mnie denerwują karabinczyki, im nowszy kantar tym gorsze, jedno szarpnięcie i karabińczyk do wymiany 🤒
Chyba będę kupować tylko decathlonowskie bo tam go nie ma
Ja nie mogę korzystać z kantarów bez karabińczyków, bo oczywiście jak zostawiłam stajennym kantar na sprzączkę, to zapięli za luźno i kantar obtarł nos konia :/ Tak źle tak niedobrze
Karabińczyki to inny temat. Ja czekam tylko aż trzaśnie, wypruwam i zaszywam bez niego. Rdzewieją czyli pokrywają się rdzą. Nie przecierają.
Przypomnę, że nie zakładam na wybieg, tylko do czyszczenia. No i wystarczy jedna/dwie kąpiele i już rdza. O praniu kantara już nawet nie wspominam.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
04 maja 2023 13:06
SzalonaBibi, A gdzie trzymasz je na co dzień? Może masz po prostu jakiś mocno wilgotny mikroklimat? Mi się jeszcze nie zdarzyło, żeby mi kantarki zardzewiały, a kupuję różne, nie koniecznie jakiejś dobrej jakości, ot takie co mi się spodobają. Trzymam w stajni, na wieszaku w korytarzu, piorę, nie chodzą w nich, używam tylko do przeprowadzania, czyszczenia itp. Tylko jak mam bardzo suche miejsce do życia, w stajnie obornika nie ma, bo konie 24h na dworze żyją.
Mi rdzewieją tylko te tanie, ciurane na padoku. Ewentualnie jak przetrzymałam jednego eskadrona w wilgotnym pomieszczeniu, moja głupota. Tak to do czyszczenia i prowadzania użytkuje sobie po kilka lat, głównie eskadrona i nic, a myje w nich konia regularnie. Od trzech lat do czyszczenia używam w zasadzie tego samego (z przerwami na pranie go) i po wypraniu jak nowy 😉
Karabińczyki też głównie szły mi w jakiś ciulowatych hkm, api itd, tam już w macaniu czuć, że te okucia są słabe. W mustangach, eskadronach, schocke te okucia są dużo porządniejszego i nic im nie jest (ewentualnie złote tracą kolor przy wycieraniu).
Używam tańszych kantarów (ale też nie najtańszych), nie jest szkoda a potrafią wytrzymać zaskakująco długo.
karolina_ odpiszę w offowym wątku żeby nie ciągnąć tutaj.
SzalonaBibi, jak tak zrobiłam to kantar się zrobił za ciasny na ganaszach 😏

Ostatnio na złość pękają tak że się nic nie da zrobić. Zazwyczaj kupuje poprostu karabińczyk strażacki i dopinam

Ale fakt że mi też nie rdzewieją a mamy kilka źrebaków które chodzą w kantarach caly czas ( stoją też w deszczu na padoku) mój eskadron w pace też nie drzewieje bardziej ( kupiony tanio tak w razie w, już lekko pordzewiały)
SzalonaBibi, wydaje mi się, że chowasz je mokre w nieodpowiednim klimacie i nie dosychają. Ja kantary piorę w pralce, jak wyschną biorę do stajni, użytkuję normalnie, ale przechowuję "na wolności", nie chowam ich do żadnej skrzynki ani nic takiego, wiszą luzem w siodlarni. I nigdy mi nie zardzewiały. Jaka to firma? Może po prostu są jakieś kijowe okucia?

Sonika, też pytanie - jaka to firma? Nigdy mi karabińczyk w kantarze nie pękł, a mam konia, który potrafi przeciągnąć człowieka jak szmatę, więc były testowane w różnych okolicznościach.
BUCK   buttermilk buckskin
04 maja 2023 16:07
Fokusowa może zależy jaki koń 😉 mój i Eskadronowe w sekundę rozwala, aczkolwiek one i tak przeżywają najdłużej , wobec Horze, HKM, i podobnych
Piorę w pralce. Potem suszę. Trzymam w stajni gdzie jest wilgoć jak na dworze wilgotno. Nie mam innej możliwości. Siodlarnię mam w domu, ale kantary muszą być pod ręką, bo czasem się babom wymyśli nawiać. I jak mnie nie ma w domu to sąsiad łapie.
Firmy różne, nawet wszystkich nie pamiętam. Nawet jak okucia w porządku to na pewno zardzewieją dziurki. Trudno, przynajmniej mam pretekst, żeby coś nowego ślicznego kupić 😝
Wkurza mnie w jeździectwie, że tak ciężko dostać ładne rzeczy w rozmiarze XFULL. A już szczególnie różowe 🙁 A wielu rzeczy w ogóle nie robią w tym rozmiarze..
BUCK   buttermilk buckskin
04 maja 2023 19:51
XFull trudny rozmiar 😉 na błękity czekałam ponad 20 lat a i tak część z nich ma bliżej do full 😉 🙂
Fokusowa, przeróżne, od noname kupionego na vinted przez horze, york, decathlon - wszystkie karabinki lecą.
Sonika, ale w jakich sytuacjach? Akurat te firmy co wymieniłaś to raczej niska/średnia półka jakościowa.
BUCK, Z Horze jest błękitny z futerkiem u nich na stronie dostępny jak coś, sama się nad nim zastanawiam :P Ale mam już niebieski i chciałam coś innego a tu jak coś mi się podoba to albo nie produkują xfull albo wyprzedany 🙁
Sonika, jak masz jakieś młode konie, albo troszke nerwowe to my nie kupujemy na takie uwiazow, tylko robimy, z grubszej liny i z mocniejszych karabinczykow ze sklepu budowlanego. Zawsze można też wiązać do ósemki górskiej
karolina_, ale Sonika mówi o karabińczykach w kantarach. Uwiązy to bym zrozumiała, ze pękają, ale w kantarach to nie do końca.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się