Wizyta u psychoterapeuty - wasze wrażenia i opinie

Podsumowując - dobra terapia może pomóc radzić sobie z objawami. Z przyczynami - gorzej.


nieprawda. Jeśli ktoś ma jakiś głęboko zakorzeniony problem (bo doświadczyli przemocy jako dziecko, jest z rodziny dysfunkcyjnej - nie wiem, mnóstwo przykładów) i jest mu w życiu źle, jego "schematy działania" funkcjonują wadliwie, bo np. nie ufa nikomu na tyle, żeby stworzyć trwale związek - to terapeuta pomoże mu zmienić te mechanizmy, uświadomić sobie, co jest przyczyna jego zachowania, uwolnić zagruzowane emocje - czyli będzie działał na przyczynę. Objawy znikną "same".

Piszę o terapii analitycznej.

Przykład z dziewczyna ważącą 45 kg - rodziców się nie zmieni, jak sami nie zechcą. Ale być może udaloby sie ich "odczarować", zmienić sposób, w jaki dziewczyna ich postrzega - żeby zamiast "bogów" (a tym są rodzice dla malutkich dzieci, dopiero później staja sie "ludźmi"😉 dziewczyna zobaczyli w nich zwykłych, szarych ludzi, którzy maja swoje problemy, nie do końca radzą sobie z wlanym życiem, itd.

Być może wtedy poczułaby, ze to nie ona jest problemem, tylko oni maja problem - tzn. nie ma ich w domu nie dlatego, ze ona jest np. niewystarczająco dobra - tylko, ze np. wolą pracować, nie radzą sobie z bliskimi relacjami, albo cokolwiek innego. Wtedy poczuła by na nich wściekłość, albo odblokowała by się w inny sposób - i już nie czułaby potrzeby ciągłego błagania, aby poświęcali jej więcej czasu.
Nie chciałam sie wypowiadać w tym wątku, bo to są zbyt "osobisty" temat na ogólnopolskie forum, ale post halo niestety mnie zmusił.

Halo
Bardzo zazdziwil mnie twój post.
Nie kontrowersyjnością, tylko przepraszam niedoedukowaniem(?)

Do tej pory zadziwiał, póki nie uświadomiłam sobie ze chyba jesteś tym typem ludzi co totalnie nie zdaje sobie sprawy co znaczy mieć depresje albo mieć blisko siebie osobę (albo nawet kilka) z prawdziwa chroniczna depresja.
To jest poważna choroba (albo punkt wyjściowy choroby psychicznej), od ktorej sie trafia do szpitali i umiera (albo jest sie warzywkiem które nie ogarnia świat).
Bardzo trudno uleczalna zresztą choroba sama w sobie, i ma milion skutków, na przykład choroby psychosomatyczne - tak można sobie załatwić rak bardzo łatwo. Depresja potrafi nawracać, i może sie rozwinąć z drobnych powodów, a może z poważnych - ale skutki tej choroby są tak samo poważne  jak każdej innej choroby.

Teraz twoje pytanie czy człowiek koniecznie ma być cały czas szczęśliwy, brzmi trochę tak jak czy człowiek ma dbać o to co je, jak pracuje, jak śpi, jak sie leczy.
Czy naprawdę bycie szczęśliwym to takie potrzebne jest?
Według mnie jest, gorzej z tym ze oczywiście nie zawsze wykonalne, ale potrzebne i daje nam jakieś szanse na dłuższe i lepsze zycie.

I nie ma co porównywać czasów, co było kiedyś, a co teraz. Ten kto sie nie zmienia - zostaje w miejscu, a skutki tego bywają rożne.
Kiedyś na wojnie to nogi i ręce obcinali, by człowiek od zakażenia nie umarł; wtedy wiele osób z diagnoza "nienormalny" lądowało na zawsze w zamknięciu.
A teraz wiele osób z poważnymi problemami z głowa ma szanse na godne zycie, bo tyle medycyna poszla do przodu

Pomyśl tez o takich rodzinach gdzie są osoby chore, jak może terapia wiele pomoc. Wyprobowałabyś wszystko oby n.p. twój syn nie bal sie wyjść z pokoju bo ma lek otwartej przestrzeni, i nie zastanawiałabyś sie czy na pewno musi być szczęśliwy i zdrowy psychiczne. I leki, i psychoterapie, i czary mary poszły by w ruch. Zgadzasz sie?
To skąd taki skeptycyzm, tak na prawdę psycholodzy (terapeuci) czesto gęsto ratują ludzkie życia tak samo jak chirurdzy tylko po prostu w inny sposób - zapobiegając chorobam albo samobójstwom?

Jeżeli wiedziałaś o tym wszystkim o czym napisałam, to nie rozumiem czemu zadajesz takie pytania?

Co do teorii spiskowych to dokładnie tu sie zgadzam z tunrida:

Myślisz, że tylko po to, żeby był z niej pożytek dla społeczeństwa? A nie dla niej samej? Gdyby TAK na to patrzeć, to CAŁA MEDYCYNA ku temu dąży. Naprawić jednostkę by była zdrowa i pożyteczna dla społeczeństwa, a nie chora i wymagająca pomocy.


A i jeżeli twoje zycie nie uprawnia cie do bycia szczęśliwym człowiekiem i myślisz ze każdego nieuprawnia, to radziłabym sprawę sobie raz jeszcze przemyśleć w wolnej chwili (z dobrego serca  :kwiatek🙂.
Bo samo to ze żyjesz i masz wszystkie ręce i nogi może juz cie uprawnic do tego zeby być szczęśliwym.
Ale oczywiscie nie musi, obowiązku nie ma, to każdego własny wybór jak reagować na otoczenie.
Cieszyć sie z tego ze cos ma, czy uważać ze ten racjonalny świat caly czas stawia nam coraz większe wymagania tylko po to zeby nie uprawnic nas do bycia szczęśliwymi. 
tunrida, pomagającej (!) terapii - zdecydowane TAK. Skutecznej terapii - TAK. Pomagać ile się da - TAK.
Ciekawe z tą "całą medycyną". W zasadzie, gdyby tak było, to ok, do przyjęcia. Obawiam się, że szczególnie ostatnio, to "przywracanie do użyteczności" obejmuje tylko jednostki ocenione(!) jako potencjalnie znowu użyteczne 🙁, że mamy do czynienia z krypto-eugeniką 🙁 Stary i schorowany? = śmieć. Ma raka i nie stać go na kurację po 12 000 PLN miesięcznie? = do piachu.
Ma udar i wywiązało się zapalenie płuc? Po co leczyć? Umrze szybciej, krócej będzie się męczył. Szpital uratował życie człowiekowi z zawałem? Przyjęcie było "poza limitem"  - szpital ma kłopoty.
Magdalena, zależy co nazwiemy objawem, a co przyczyną. Żadna terapia nie zmieni Przyczyny = zdarzeń z przeszłości/teraźniejszości. Może zmienić tylko/aż ogląd tych zdarzeń, w kierunku - przyszłość.
Arimona, największe wątpliwości co do skuteczności terapii narodziły mi się właśnie w związku z terapiami ludzi z depresją, czemu miałam okazję przyglądać się z bliższego dystansu, niż bym chciała  😡 We wszystkich znanych mi przypadkach skutecznych i trwałych ozdrowień - konieczna była zmiana całego układu, w którym znajduje się chory.
"Szczęśliwi żyją dłużej" - na pewno miło w to wierzyć. Może tak, a może - nie. "Kto z Was może dodać choćby minutę do czasu swojego życia?"

W sumie chodzi mi o to, że terapia ma bardzo ograniczone możliwości wpływu na to, co doskwiera - na rzeczywistość. Jeżeli wpłynie na człowieka tak, że ten znajdzie siły, żeby rzeczywistość zmienić, żeby zmienić cały swój świat - to Super! "Terapiom" umożliwiającym trwanie w sytuacji nie do zniesienia, bez zmian - NIE.
Przypomina mi się całe pokolenie kobiet z lat 60-tych na zachodzie, "żon ze Stepford", opychane relanium, żeby były pogodne, uśmiechnięte i dbały o swoje pokazowe rodziny.

halo
Okej, rozumiem, ale rozne sa przypadki, czesto trzeba tylko zmieniac siebie jednak.
A otoczenie ma to do siebie ze potrafi tez zmieniac sie same, jak my sie zmieniamy, moze dla tego masz tylko taki obraz ze wylacznie zmiana otoczenia pomaga? Nie wiem.


Rzeczywiście najskuteczniejsza jest terapia systemowa, czyli taka, gdzie na sesje przychodzi cała rodzina. Można pracować wtedy z całym systemem i zmiany są szybsze i trwalsze. Często jednak zmotywowany do pracy jest tylko jeden członek rodziny i musi on być na tyle silny, by z tym systemem walczyć albo się od niego odizolować. Co z tego, że chory na depresję nastolatek będzie raz w tygodniu umacniany przez terapeutę, jak pozostałe dni tygodnia spędzi z toksyczną matką? Niestety, najlepiej by było zaprosić na terapię i matkę, ale zapewne nie zgodzi się na to. Trochę halo ma racji. Ale tylko trochę, bo w wielu przypadkach terapia jednego zmotywowanego członka rodziny daje ogromne efekty.
Widzę po dzieciakach z mojej fundacji. Jako jedyne z całej rodziny podchodzą do matury, kończą szkoły, idą do pracy, zapisują się na kursy... Bo chcą, bo my ich wspieramy, bo pokazujemy że warto i ich na to stać. Do matek i ojców nie mamy nawet dostępu, bo zazwyczaj siedzą w domach i piją.

tunrida, ja też nie lubię psychoanalizy 😀 Poznawczo-behawioralna jest ok, ale dla mnie tylko jako dodatek. Nie da się nią wszystkiego objąć i zabrać się za głębsze sprawy, chociaż jej skuteczność jest potwierdzona badaniami i efekty przychodzą faktycznie szybko. No ale to tyko moje zdanie 🙂
Byłam ale to chyba zbyt osobisty temat żeby się rozpisywać. Mówiłam dużo ale (raczej) nie miałam z tym problemu. Miałam etap wiary w psychologię, ogólnie i dlatego poszłam więc trudno mi pisać co mogłoby zachęcić. Bo z mojej perspektywy wygląda to tak, że jak się chce to w końcu się idzie mimo przeszkód wewnętrznych i zewnętrznych.
Averis   Czarny charakter
25 września 2012 23:32
Czy miał ktoś do czynienia z terapią ericksonowską?
Soam
Za ten post użytkownik otrzymał: Ban 30 dni
Komentarz moderatora: Spam.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się