Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

madmaddie   Życie to jednak strata jest
05 października 2016 07:38
Magdzior, jak robisz zupe marchewkowa?
Ja już nie wiem jak zmusić się do pilnowania żarcia,  waga leci mi w górę w tempie ekspres, czuję się coraz gorzej a jednocześnie nie mam kiedy nawet zrobić zakupów normalnych, mam dość takiego życia 🙁
O Jezu, to nie jedyna daję ciała?  😡

Mi się cholera za dużo stresów znowu nabrało. Gdy mam spokój ducha - ogarniam się bardzo łatwo. Gdy cały dzień w stresie - trzeba zajeść  😀iabeł: Masakra
Dopisuję się do grona dających ciała. Palę!  😵  I jestem grubsza przez ten okres kiedy nie paliłam. Mam w sumie 4 kilo na plusie. Niby ćwiczę, niby biegam, ale CO Z TEGO skoro żrę jak świnia.
Tak więc...może założymy wątek "jestem gruba, daję ciała i nie wiem jak sobie poradzić".  🤔 piona laski
Nieee no laski, trzeba się ogarnąć.

Może przez trzy dni wypisujmy WSZYSTKO co zjadłyśmy? Która się będzie wstydzić?  😁 Mi by na pewno pomogło.
Jeśli innym nie będzie to przeszkadzało, że robimy burdel w wątku ( w sumie i tak osobiście cały czas robię tu off topy) to JESTEM ZA. I to nawet mogę od dzisiaj.
To ja też się dopisuje !!!

Robimy na wieczór sprawozdanie co się pożarło ?  Ja się ze dwa razy zastanowię zanim zjem czekoladę, żeby poprawić sobie humor...
Jestem za,  może to pozwoli mi się ogarnąć bo jest już dramat
tunrida, escada, atea, galop. Kto jeszcze? I może jednak od jutra, co?
Cały czas podczytuję wątek i Wam kibicuję.
I podziwiam, że Wam się jednak ciągle na nowo chce.
Mi się już totalnie nie chce. Próbuję się nie poddawać. Próbuję wierzyć, że postępując zgodnie z wiedzą i logiką to osiągnę jakiś efekt, ale... tej wiary i powera coraz we mnie mniej. Chyba zaczynam się godzić wewnętrznie z tym, że będę gruba...
Może niektóre pamiętają, że w pod koniec sierpnia żaliłam się przywiezieniem z wyjazdu w góry +1,5 kg. Na logikę to miała być woda, opuchlizna po wysiłku, itd. Później byłam jeszcze na wyjeździe do rodziny, też z jednym dniem spędzonym na 9 godzinnym szlaku po Beskidzie... Przywiozłam kolejne na plusie...
I teraz nie mogę tego zrzucić. Nie wiem już sama - może to woda, może to tłuszcz. W każdym razie zgodnie ze wskaźnikiem BMI to weszłam już w nadwagę. Obwody mam takie, że wstyd. Ponoć niby nie widać. Nawet jedna znajoma stwierdziłam, że schudłam. Bo sylwetka mi się ogólnie nie zmieniła - wszędzie równomiernie mi doszły centymetry. Ale ja się czuję z tym źle. Mam na sobie za dużo o 5 kg (!!!) , mam po ok. 4-5 cm do rzucenia w obwodach (oprócz biustu oczywiście).
Zrobię zdjęcie twarzy i przyznam, że widzę znośnie ładną kobietę. Zrobię zdjęcie całej siebie i widzę potworka.

Jedzenie na poziomie "normalnie, zdrowo, rozsądnie" - czyli znając siebie nie przekraczając 2000 kcal dziennie, czasem z jakąś słodkością, czasem z pierogami Mamy, ale głównie w oparciu o "złote zasady" dietetyczne (czyli jadłospis podobny lub "zdrowszy" niż u większości moich znajomych) - nie zdaje egzaminu. Nawet pomimo tego, że regularnie się ruszam (interwały i dłuższe cardio na gazelce). Dużo piję, piję wodę, piję pokrzywę, łykam Hydrominum, piję herbatki odchudzające na pobudzenie metabolizmu, używam przypraw ponoć pobudzających trawienie, itp, itd.
Od tygodniu w akcie desperacji i zniechęcenia do rozsądku zaczęłam znowu brać ThermoSpeed.
Dodatkowo piję papkę z młodego jęczmienia i błonnika. Już na zasadzie "a co mi niby zaszkodzi..." 

Pewnie pomogłoby gdybym znowu zaczęła się bawić w ważenie, liczenie kalorii... takie pieprzenie się nad jedzeniem... Tylko, kurde... To jest na maksa upierdliwe. Nie idzie mi to jak niektórym na pstryknięcie palcami. Wkurza mnie ile czasu muszę poświęcić, ile miseczek jest do umycia 😉 kiedy tak ważysz i ważysz i zapisujesz i znowu ważysz... A na tyle fajnych rzeczy można by było te zgromadzone minutki wykorzystać.
Ostatnio złapałam fajny życiowy rytm, poukładałam pewne sprawy, czuję się w tym dobrze psychicznie. Ale idealnego systemu żywienia nie umiem w to wkomponować.
I już sama nie wiem co jest dla mnie ważniejsze. Czy spokój głowy, brak spiny i frustracji (bo nie zjadłam na czas, bo nie zważyłam, bo jeszcze 200 kcal do zjedzenia albo 200kcal przekroczone) i nadwaga. Czy jednak próbuję spiąć tyłek bez względu na stres jaki mnie to kosztuje, byle coś zgubić... Przy czym patrząc wstecz obawiam się, że ja się będę wewnętrznie szarpać o dietę, a efekt to będzie maks. 2 kg i dalej brak stabilnej 5 z przodu wagi ciała... 
tunrida ja ja ja! Chociaż ja już przedwczoraj byłam na power pump i dzisiaj znowu lecę. 🙂
też się dopisuje 😉  ostatni tydzień miałam wycieczkowo-beztreningowo-syfjedzeniowy, ale dziś już ogarnęłam standardowe posiłki a jutro wracam w trening !  🍴

I ja jeszcze będę pisać 😡

Ostatnio trochę gorzej idzie, a generalne w sobotę wstyd jak byk  😂
Poszłam na próbę do roboty do hotelu. Mają tam swoje ciuchy. W żadną spódnice się nie mogłam zmieścić i musiałam się z jedną laską zamienić  😁
Z koszulami to samo. Żadnej w cyckach nie mogłam dopiąć  😂 Na to akurat byłam przygotowana i wzięłam swoją kupioną dzień wcześniej  😁
majek   zwykle sobie żartuję
05 października 2016 11:47
to ja tez sie dopisze. MOze bedzie latwiej.

1,5 roku temu wazylam tak duzo, ze az wstyd pisac. Na mojego konia nie wsiadalam, bo mi go bylo szkoda. W akcie desperacji podietowalam chwile na Cambridge i schudlam okolo 30 kg.
Jednoczesnie zdiagnozowano mi niedoczynnosc tarczycy (bardzo znaczna niedoczynnosc) no i na pewno hormony tez pomogly.

Od tamtego schudniecia znowu zlapalam kilka kg i teraz znowu chce je zrzucic w ten sam sposob (saszetki).
W pierwszym tygoniu (no, niech bedzie w 9 dni) zeszlo 5,5 a teraz od 4 dni nic, dupa blada. NIe dosc ze blada to wielka.

Jest mi trudno znalezc czas na silownie, wlasciwie mam tylko godzine w ciagu dnia w przerwie na lunch w pracy. Musialabym dojsc, przebrac sie, pociwczyc i umyc i chyba nie dam rady tego ogarnac w ciagu godziny.

Moja fizyczna aktywnosc to jazda konna (kon stary, wiec nie szalejemy) 3 razy w tygodniu. I spacery z psem.
Zalamka.
NIe wiem za bardzo jak to nawet zmienic
Mimo że mam pudełka,  to nawet nie chce mi się na nie patrzeć.  Nagromadzilo mi się trochę stresów i jem co popadnie... a nie, sory,  ŻRĘ. 
nie mogę się do niczego zmusić  🙁
Dobra, ja wieczorem napiszę. Dzisiaj już ideału nie będzie  😡 ale to i dobrze, się trochę powstydzę :P

Ja ostatnio tylko czytam.
Ćwiczyć nie ćwiczę bo nie mam czasu ani siły .  Trenuje 2 konie (od 3 dni pada więc lipa ) Ostatnio po chorobie nie moge dojść do siebie, słabo mi . Planowałam rzucić palenie po 20 latach, ale przeraża mnie kwestia przytycia.
Mąż nie pali już 2 lata i nie może się pozbyć 20 kg. co nabrał po rzuceniu.


Dziś na śniadanie :
2 kromki ciemnego chleba, ryba z puszki, kawa .
W trasie 3 ciastka  😡
obiad ryba 2 kawałki, sos cytrynowy (robiony na jogurcie ) trochę warzyw na parze.
Na kolacje nie mam pomysłu.
lacuna   Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie..
05 października 2016 19:43
Dopisuję się do dających ciała.. 😵
Załamka, żre jak rasowy prosiak tuczny,ehhh a już tak pięknie było. Nie wiem czy zimowa deprecha czy jak.. wpieprzam aż się trzęsie 🙄 strach wejść na wagę.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
05 października 2016 19:53
Czyli nie tylko ja pięknie zawaliłam  😵
Kilka wizyt w McD., na pizzy, bombonierka i 3 czekolady  😵 😵
to wszystko przez zmiane pogody, jesień przyszła  🤣

dzisiaj dzień na 5, bez rzucania się na każdą rzecz, która zawiera cukier/i czekolade  🙄 jutro wracam w koncu na fitnessy i walczę dalej!  😅
Zjadłam dzisiaj na kolacje burgera...  😡
I frytki...
i popiłam colą ....
a w pracy chipsy...
i grześka...
i też popiłam colą ...
Trochę mi wstyd  😡 Trochę bardzo.
Poleacm, wyrwijcie ósemkę. Od 12 stanowczo nie wpieprzam😀
A ja już sama nie wiem czy nawalam czy nie...

8.30 - śniadanie -  4 kanapki z 2 bułeczek wieloziarnistych, każda z innym dodatkiem - plasterek polędwicy, plasterek sera żółtego, twarożek, domowy dżem z pomarańczy i dyni, do tego pomidorki koktajlowe, kawa z mlekiem (szacuję, że zamknęło się do 500 kcal)
14.00 - wypita w przelocie mała Activia (200 kcal)
17.30 -  talerz chudego barszczyku na samych warzywach (taki pojemności 250ml), 2 plastry wypieczonego karczku podsmażonego beztłuszczowo oczywiście,  odciśniętego z wytopionego tłuszczu (ok. 400 kcal? 500 kcal?)
20.00 - 2 plasterki polędwicy, kawa inka (ok. 200 kcal)

Powinnam teraz biegać na Gazellce, ale po marznięciu na psich spacerach w tej pogodzie (2x 50 minut) teraz nic mi się nie chce.
dubel
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
05 października 2016 20:41
sienka, już mi wycieli (!!) wszystkie. Ponad tydzień nie jadłam  😀iabeł:
U mnie dziś wreszcie dobrze,  owsianka banan serek wiejski galaretka z kurczakiem bułka ziarnista pół makreli kalafior.  Do boju laski musimy dać radę!
k_cian Faaajny jest bodypump no nie? Ja po 2 miesięcznej przerwie byłam w poniedziałek i czułam wszyyystko.

madmaddie Robię to za dużo powiedziane bo dopiero raz zrobiłam z tego przepisu -> klik taka lekka, trochę więcej marchwi miałam i za dużo wody musiałam dać bo mogłaby być gęstsza ale ogólnie jest ok🙂

Dobra no to ja na szybko bo właśnie wróciłam z siłowni. W stosunku do tego co wczoraj planowałam zjeść wpadło:
- kawa latte z syropem z kfc
- batonik netle fitness
- 2 wafle ryzowe na 4. posiłek + muffinka z kaszy jaglanej i nadprogramowa mesło orzechowe🙁
- zaraz robię kolację: 2 parówki sojowe z 2 kromkami wasy z pastą oliwkową i na tym kończę dzień (zupę jednak zostawię na jutro bo jakoś mi ochota na co innego przyszła)

A ja szczerze mówiąc lubię plany. nawet liczenie kalorii lubię choc teraz się rozleniwiłam chyba dlatego, że w sumie na wadze osiągnęłam co chciałam, no ale nie chce teraz wrocic do złych nawyków więc jestem z Wami dalej! I jesli nie mam napadu na słodycze lub nie kupie czekolady w nadziei, że zjem po kostce to zwykle jest dobrze tym bardziej, żę teraz plan dnia mam napięty, najgorzej jak siedzę nad ksiązkami i tak z nudów coś biorę a przypadkiem jest co wziąć.

Jeśli chodzi o plany to mi się marzy bardziej mięśnie na brzuchu uwidocznić, ale szczerze mowiąc nie wiem czy to nie taki tuyp budowy i czy to się uda bez jakiegos radykalnego cięcia, i strasznego obnizania tkanki tluszczowej bo az tak to mi na tym nie zależy. No i uda wysmuklić nigdy nie zaszkodzi, choc wydaje mi się, że już dzięki bieganiu jest lepiej.

Dzisiaj zrobiłam 6 km na bieżni w 33 minuty kolejne kilometry w tempie 5:30, 5:30, 5:15, 5:15, 5😲, 5:30. Na bieżni bo taka pogoda, że aż strach wyjsc na zewnątrz, miałam ambicję na złamanie tych 25 minut ale nie wiem czy mi się to uda bo chyba tempo 5😲0 przez 5 km to jescze może być za ciężkie, no ale plany trzeba mieć bo bez tego marnie mi cokolwiek wychodzi🙂

Ascaia Nie no Twoje jedzeine jak na moje amatorskie oko wygląda dobrze, chyba, że po prostu cos z proporcjami nie tak i trzebaby zmniejszyć węgle? nie wiem, tak tylko sobie gdybam, chociaż oprócz bułek to wcale za wiele węgli tam tez nie masz hm ... może trzebaby jakos metabolizm podkręcić? jakieś interwałowe kardio czy cos w tym stylu? Albo może coś zmienic a potem wrocic do tego co bylo moze organizm się przyzwyczaił?
Zmobilizowałam się i 30 minut biegania zaliczone, spalone 260 kcal. Jutro rano wysiłek interwałowy.

Magdzior,

Jedzenie na poziomie "normalnie, zdrowo, rozsądnie" - czyli znając siebie nie przekraczając 2000 kcal dziennie, czasem z jakąś słodkością, czasem z pierogami Mamy, ale głównie w oparciu o "złote zasady" dietetyczne (czyli jadłospis podobny lub "zdrowszy" niż u większości moich znajomych) - nie zdaje egzaminu. Nawet pomimo tego, że regularnie się ruszam (interwały i dłuższe cardio na gazelce). Dużo piję, piję wodę, piję pokrzywę, łykam Hydrominum, piję herbatki odchudzające na pobudzenie metabolizmu, używam przypraw ponoć pobudzających trawienie, itp, itd.
Od tygodniu w akcie desperacji i zniechęcenia do rozsądku zaczęłam znowu brać ThermoSpeed.

Dodatkowo piję papkę z młodego jęczmienia i błonnika. Już na zasadzie "a co mi niby zaszkodzi..." 


Nie wiem co jeszcze mogę zmieniać. Chyba zostało mi jeszcze totalne olanie wszystkiego i stołowanie się codziennie w McDonaldzie, żeby zszkować organizm 😉  Albo w drugą stronę dieta 500 kcal. 😉

hm no to faktycznie nie mam pomysłu, może tak cheat day macdonaldowy nie byłby zły 😁
chociaż tak myślę - na logikę to przecież wystarczy zapewnić 'jedynie' ujemny bilans energetyczny więc skoro przy takim jedzeniu waga nie spada no to trzeba albo zwiększyc zapotrzebowanie energetyczne (wiecej ruchu?) albo zmniejszyc ilosc jedzenia chociaz tymczasowo albo przyspieszyc metabolizm.
Ja ekspertem nie jestem, ale czasem taka dyskusja coś tam moze pomóc więc piszę co mi na myśl przyjdzie moze akurat coś mądrego wspólnie wymyślimy🙂 Ja przed wakacjami też miałam taki czas, że codziennie chodziłam na siłownię i to tak sensownie bo czasem 1,5h zajęć + jeszcze jakiś rowerek/orbitrek/bieżnia i waga tak sobie spadała, potem rosła ogólnie bez szału a jadłam poniżej 2000 kcal. Potem w wakacje przestałam kalorie liczyć a zaczełam więcej biegać i wtedy samo się ruszyło mam wrażenie podczas gdy ja przestałam spisywać, liczyc - bo w sumie miałam juz mniej więcej pojęcie ile czego zjeść i starałam się tego trzymać.

Tak przeglądam blogi wegetariańskie i wegańskie szukająć inspiracji i... korci mnie spróbować weganizmu 🤔wirek: Wymagałoby to trochę wysiłku ode mnie bo jajka i jogurty najtrudniej byłoby mi opuścić, kiedys w ogóle nie dopuszczałam takiej mysli, ale ostatnio jakoś i tak więcej jem innych rzeczy i dziwne myśli mi krążą po głowie🙂
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
06 października 2016 05:55
Z wczoraj:
- jajecznica z 3 jajek + buraczek
- na kolejne 4 posiłki kurczak z warzywami i ryżem  (no nie chce mi się bardziej twórczo 🙄 )
- 2 wafle ryżowe przed snem

Dzisiaj:
- jajecznica z 3 jajek + pomidor + plasterek szynki

do pracy zabieram kurczaka z brokułem i płatkami migdałów (na 2 posiłki)
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się