Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Właśnie szłam tu z zamiarem poskarżenia się na kolana, które sobie zajechałam totalnie, a Wy czytacie mi chyba w myślach  🤣 🤣 🤣

tunrida, niestety masz rację. Zdrowy rozsądek to nie o mnie... Ja jestem dzikusem i taka już chyba pozostanę... albo pozostaniemy 🙂

smarcik, przyznaje się bez bicia. Cierpię bardzo i martwię się o te kolana, ale kurde, nie żałuję, że przebiegłam. Chyba bym to drugi raz zrobiła.

I serio, ból w trakcie biegu nie był "do zniesienia". On był koszmarny. W pewnym momencie zaczęłam już jakoś dziwacznie stawiać stopy, żeby sobie ulżyć. Prawe kolano mam chyba do wymiany. Jak schodzę po schodach to słychać: "hhhaarrrrat, haaarrrat, chrrrrup..."  🤔
Gdyby nie te kolana... to bym dużo lepszy czas wykręciła. Mam coraz lepszą wydolność, 0 zakwasów w mięśniach i chcę więcej... i więcej.
Tak naprawdę to był spontan. Miałam objechać miasto na rowerze, ale, że rower jest na górze i bałam się, że coś rozwalę znosząc go na dół, to poszłam biegać mimo tygodniowej przerwy. Ja wszystko robię nie tak, ale nie potrafię zgodnie z planem, poukładanie.
Mam zryw serca i idę w to jak dzik w ziemniaki.

Nie spałam calutką noc, dopiero koło 8-mej rano zmrużyłam oko na pół godziny. Byłam dziwnie pobudzona i walałam się po całym łóżku, ale o dziwo nie czuję się zmęczona.

edit.
W ogóle to zadzwoniłam zaraz po biegu do mamy, żeby zostać pochwaloną. Żeby usłyszeć, że "wow, super". A moja mama od razu, że jak to, czy robiłam sobie jakieś badania na kości, na stawy. Że nie powinnam biegać takich dystansów, czy kupiłam już buty biegowe, jak byłam ubrana, a co ze smogiem, itd, itp.  😁
Auuuuu, ale byłam zawiedziona.
Ps. Nie żebym biegała, żeby być przez kogos pochwalona, ale akurat od mamy to chciałam usłyszeć słowa uznania  😀
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 listopada 2018 10:40
Eh, jest tyle fajnych sportów, w które też można się wkręcić i też mieć dzięki nim super sylwetkę, a nie obciążają tak kolan. A zostać inwalidą na całe życie jest naprawdę łatwo w tym przypadku. Mam w najbliższym otoczeniu osobę, która ze względu na właśnie taki tryb życia (tu w grę wchodziła też mocno obciążająca praca) nabawiła się tak rozwalonych kolan, że musiała mieć przeszczep od trupa. A potem długą i kosztowną rehabilitację i uziemienie w domu na bardzo długi czas 🙁 teraz oczywiście nie ma już mowy o jakimkolwiek sporcie, nie tylko bieganiu.
Przeszczep od trupa... brzmi niefajnie.

Ale co ta osoba robiła, że tak się załatwiła?

Ja myślę, że mam po prostu nieodpowiednie buty... kupię sobie jakieś pro (nie będę nawet patrzeć na cenę) i problemy miną 🙂

Ja niestety mam upodobanie we wszystkich sportach, których kolana nie lubią. Biegi, rower, narty, mam nadzieję, że wkrótce znowu konie.
Jedynie pływanie jest zdrowe. Tylko, że ja nienawidzę basenu, trochę się go brzydzę. Za to kocham pływać na otwartych akwenach. Niestety, to tylko w wakacje...
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
22 listopada 2018 10:55
Meise - jak już o kolanach... Wkręciłam się bardzo w ćwiczenia jakiś rok temu. Głównie HIITy. Ćwiczyłam jak szalona. Godzina HIITa 6 x w tyg, a po treningu jeszcze często 30-50 min stepera / bieżni. Super było. Aż pewnego dnia kolano mi uciekło. Aktualnie jestem kilka miesięcy po kosztownej operacji rekonstrukcji ACLa oraz szytej łąkotce ( olbrzymie uszkodzenie ) . Jestem aktualnie w trakcie równie kosztownej rehabilitacji, ćwiczeniach żeby wrócić do sprawności, do której mi jeszcze daleko. A i tak wiem, że już wiele sportów jest poza moim zasięgiem i nigdy do nich nie wrócę. Także ja bym uważała na kolana...
Wizja poczytałam o tych HIITach i godzina dziennie przez 6 dni w tygodniu to gruba przesada. Nic dziwnego, że załatwiłaś kolana i bardzo współczuję. Ale ja aż tak intensywnie nie trenuję 🙂

Może zacznę sobie 2x w tyg coś tam siłowo wzmacniać, ale ogólnie miliony osób biega dużo intensywniej i mają się dobrze 🙂

Wiem, ze bieganie w butach z Lidla jest nieodpowiedzialne, ale wcześniej długi czas użytkowałam buty stricte biegowe. Pogadam z fizjoterapeutą o tych moich kolanach.
U mnie problem jest taki, że jak już w głowie mam jakieś założenie, to żaden ból mnie nie powstrzyma - stety, niestety. Biegnę/ćwiczę do porzygu. Walczę z własną głową i przezwyciężam bolączki. Byle tylko osiągnąć cel. Nienawidzę przerywać, bo traktuję to jako porażkę. Wiem, głupie.
Meise, przeczytaj co sama napisałaś o bólu i zastanów się czy to tylko kwestia butów. A jak uznasz że tak, to jeszcze raz przeczytaj i się zastanów. I tak do skutku.

Pamiętam że ktoś mi tu polecał kiedyś patrzenie na IG, czy to ktoś z obecnie czytających?
efeemeryda   no fate but what we make.
22 listopada 2018 12:02
ja tylko czytam, ale jako, że mam IO muszę patrzeć na IG, służę pomocą  :kwiatek:
Averis   Czarny charakter
22 listopada 2018 12:10
Meise, czy Ty rolujesz się i rozciągasz po bieganiu? Bo ja to mam obowiązkowo. Czasami w ciągu tygodnia mam dwa dni tylko na to. A bieganie z dużym bólem jest... No kurde, głupie 😉 Naprawdę można dojść do formy i nie zajechać kolan. Ja w ciągu 7 miesięcy przeszłam od niebiegaczki do półmaratonów górskich. W lutym biegnę swój pierwszy maraton w górach. W tym czasie nie tylko nie nabawiłam się kontuzji, ale wyprowadziłam te, które męczyły mni do tej pory. Na Twoim miejscu rozejrzałabym się za trenerem. Bo co Ci po wydolności, skoro układ ruchu wyraźnie daje sygnał, że nie jest gotowy na obciążenia?
Meise, czy Ty rolujesz się i rozciągasz po bieganiu? Bo ja to mam obowiązkowo. Czasami w ciągu tygodnia mam dwa dni tylko na to. A bieganie z dużym bólem jest... No kurde, głupie 😉 Naprawdę można dojść do formy i nie zajechać kolan. Ja w ciągu 7 miesięcy przeszłam od niebiegaczki do półmaratonów górskich. W lutym biegnę swój pierwszy maraton w górach. W tym czasie nie tylko nie nabawiłam się kontuzji, ale wyprowadziłam te, które męczyły mni do tej pory. Na Twoim miejscu rozejrzałabym się za trenerem. Bo co Ci po wydolności, skoro układ ruchu wyraźnie daje sygnał, że nie jest gotowy na obciążenia?


Pewnie, że się rozciągam 🙂 natomiast nie roluję się, bo nie mam rollera. Masz jakiś plan jak wyglądał Twój rozwój biegacki? Chętnie bym zerknęła, jak często biegałaś, jakim tempem, jakie odległości, itd 🙂
Na trenera nie bardzo mnie teraz stać, problemy w firmie, w dodatku mi niedługo zus podwyższą i już mnie szlag trafia na to... psychoterapia i fizjoterapia też mnie sporo kosztują. Ogólnie ost cienko przędę 🙂

Averis   Czarny charakter
22 listopada 2018 13:04
Meise, jasne, rozumiem ♥️Odezwę się na priv 🙂
Meise czytam i nie dowierzam  😲 😲 😲  bieganie połmaratonu z koszmarnym bólem kolan... ? W imię chorej ambicji bo tak, bo dam radę, bo się porzygam ?
Uprawiamy sport amatorsko! Progres jest wynikiem przekraczania strefy komfortu, ale nie za cenę zdrowia!

Właśnie przez takie osoby i wypowiedzi, bieganie ma opinię sportu obciążającego stawy. Bieganie 21km w butach z Lidla... Nie wiem jak skomentować, to jest proszenie się o zwyrodnienia. Nie mówiąc o tym, że przyczyną bólu kolan rzadko kiedy są buty, a technika biegu - 90% amatorów biega źle, co prowadzi do przeciążeń. Plus zapominanie o treningu ogólnorozwojowym; ja dwa razy w tygodniu mam trening wzmacniający, raz na sali (obwody) a raz na bieżni, gdzie ćwiczymy technikę na płotkach, skipach, skupiamy się na rytmie itp I do tego dwa razy w tyg biegam.

Nieprawidłowa technika biegu w połączeniu z przeciążeniem organizmu (klepanie km dla samego klepania nie przynosi nic pozytywnego; długie wybiegania są podstawą budowania bazy, ale nikt z marszu nie zaleca 21km bez uprzedniego przygotowania na tak długi wysiłek) i fatalnym obuwiem to gotowa recepta na kontuzję - czeka Cię Meise naprawdę ogrom pracy nad swoją psychiką, bo ambicja jest mega pozytywna i pożądana, ale chore zapędy oparte o samodestrukcję są po prostu zaburzeniem.
kolebka, ja się z tym wszystkim zgadzam, naprawdę 🙂 ale z głową nie wygram.
Teraz cierpię, teraz też mnie nastraszyłyście i więcej takiej głupoty nie popełnię. Możliwe, że mam kiepską technikę biegu, niestety nikt nigdy jej nie oceniał profesjonalnym okiem. Ale ogólnie rzecz biorąc to biegając w moim starych, rozbieganych biegówkach raczej nie miałam dolegliwości. Buty z lidla to średni pomysł, dlatego tymczasowy. Nawet nie planowałam tych 21,5km, po prostu tak wyszło, jak już było 17km na liczniku to żal mi było odpuścić. A do 12km mi się biegło spoko, więc ruszyłam na kolejną pętlę (5km) i tak... starałam się biec nie za szybko i płasko, mimo, ze miałam bardzo duże rezerwy siły.

Pogubiłam się trochę w tym wszystkim. Chyba muszę zacząć od początku...

Dziś popłynęłam, nażarłam się pierogów + zjadłam całą tabliczkę gorzkiej czekolady. Także 3.
Ból kolan i spadek samopoczucia.
0 alko.
Meise, wybacz, ale czuję, że muszę...
niestety - popełnisz taką głupotę. Niejedną z resztą. Póki ciągle piszesz "bo z głową nie wygram" to według mnie jest sygnał, że nadal jednak wypierasz pełnię problemu. Niby piszesz, że wiesz o nim, ale jednak...
Trzymam za Ciebie kciuki, doskonale wiesz od jakiego czasu. Ale niestety, kolejne tygodnie i miesiące mijają, a Ty jesteś w tym samym miejscu nieracjonalnych zachowań, których nie da się wytłumaczyć tylko charakterem i stylem życia. Martwię się o Ciebie, ale Ty tylko jesteś władna by coś zmienić. Dobrze, ze zrobiłaś ten krok do przodu i chodzisz na spotkania ze specjalistą - przyszykuj się na walkę ze samą sobą i na ciężką pracę, np. nad nastawieniem, że wygrasz z głową. 😀
(Niestety, ale obawiam się, że "źle" na siebie działacie z Tunridą. Tak po prawdzie to o Was obie się w jakimś sensie martwię. Chociaż wiem, że Tuni jednak myśli zdecydowanie trzeźwiej. W ogóle ten wątek poszedł w jakimś dziwnym... "radykalnie ryzykownym" kierunku)

A żeby to nie był zupełny OT to - u mnie bez zmian, jest źle, bo nie mogę unormować stylu żywienia. Nie mam metabolizmu 😉, rozepchałam żołądek. Zrobiłam się leniem w aspekcie dbania o siebie, nie mam motywacji.
busch   Mad god's blessing.
22 listopada 2018 21:43
Też mnie to przeraza... Bieg z bólem nie do wytrzymania? Stawianie krzywo stóp przy biegu żeby sobie ulżyć? Biegniecie półmaratonu bo tak wyszło?????!!

Meise weź Ty się jednak zastanów nad priorytetami. Po co Ci ten jeden bieg z dupy w środku listopada kiedy na szali stawiasz swoje zdrowie? Jeszcze zrozumiałabym jakoś gdybyś była sportowcem cisnącym przed olimpiadą czy cokolwiek takiego ale to co Ty wyprawiasz to jest po prostu autodestrukcja na równi jakbyś się cięła nożem wieczorami. Tylko to by Ci było trudniej napisać w motywacyjnym wątku...

Piszesz że nie masz kasy na trenera, więc na operację i rehabilitację też nie będziesz mieć. Więc zostanie Ci kuśtykać o kulach albo siedzieć w domu. Może o tym pomyśl jak następnym razem "tak Ci się pobiegnie 22 km".

I weź proszę trochę odpowiedzialności za swoje wyczyny bo Tunrida to chociaż w tej kwestii jest mistrzem (jak również mistrzem "no bullshit", hehe 😉)
Hm...co do mnie, mogę powiedzieć tyle, że meise w ogóle nie ma na mnie żadnego działania, czy wpływu. Jedyną osobą, która wpływała na mnie kiedykolwiek w tym wątku była tylko zen. Bo jej twardość charakteru odnośnie trzymania diety budziła nieodmiennie mój podziw i miałam ochotę jej dorównywać w tym względzie.
Poza zen, niczyje zachowania tutaj, style bycia, sposoby treningów, nie mają na mnie wpływu.
Ja robię swoje, po swojemu. Nie ma tu osoby z którą w jakikolwiek sposób miałabym ochotę czy chciałabym współzawodniczyć, odwzorowywać się na niej, brać przykład, mentalnie się nią podpierać itd itp.

Ps- wątek poszedł w radykalną stronę, bo mało udzielają się osoby " normalne". ( Choć ostatnio jest ich jakby więcej)

Ale na tyle na ile JA rozumiem meise ( a rozumiem ją!, Nie znaczy że popieram. Ale rozumiem!), to ona chyba musi się sparzyć kilka razy, sama na sobie. Po prostu. I wtedy się nauczy.
...........
22.11 tunrida 5,  meise i szalonabibi 3
Mam wrażenie że Meise się sparzyła nie raz i nie raz dostała ochrzan tu i dalej to samo powtarza. Sorry Meise, ale tylko sobie szkodzisz, parę osób Ci to próbuje wytłumaczyć i nic.

Ja się mało odzwyam, trudny czas dla mnie. Endokrynolog postawił diagnozę ale z tego co rozmawiam z koleżankami z podobnymi problemami to za mało badań zrobił i powinnam je powtórzyć. Tylko że ja mam fobię igłową a teraz też usłyszałam że krzywej cukrowej nie należy za często robić. Mętlik mam, z jednej strony wiem że coś jest nie tak i cieszę się że jakaś diagnoza w końcu jest, a z drugiej specjalista okazał się jednak być kiepski i czeka mnie dalsze drążenie tematu. Czemu tak mało jest naprawdę dobrych specjalistów? 🙁
Dziś mi się jedzenie kończy, czas poczytać co mi wolno jeść i zrobić mądrze zakupy.
tunrida, jak najbardziej miałam na myśli to, że głównie to Meise może budować sobie poczucie "poparcia" na Tobie i Twoim "mocnym" stylu życia, trenowania i dietowania. Że w drugą stronę to tak nie działa to wiem. (chociaż nie, szczerze mówiąc, myślę że to jakoś tam na Ciebie też wpływa, że jest druga "szalona", ale na pewno jest to dość marginalny wpływ).
Ale to nie o Tobie. 😉 a o Meise :/
Mei, dziewczyno, przepraszam, że tak Cię "obgaduję", ale to jest szczera troska, nie hejt, nie zazdrość, nic z tych rzeczy. I nie pisałabym tak otwarcie gdyby nie to, że uświadomiłam sobie, iż kwestia alkoholu, "ograniczanie go", itd ciągnie się już co najmniej od półtora roku. A przecież jak o tym rozmawiałyśmy pierwszy raz to już ten alkohol w większych regularnych ilościach był w Twoim życiu od jakiegoś czasu. Z tymi szaleńczymi wysiłkami, rzucaniem się głową w dół w aktywność (w biznes chyba też) to tak samo długo trwa.
Proszę, zadbaj o siebie, tak na serio, mimo że to trudne i wymaga od Ciebie "złamania się". Nie czekaj na to przysłowiowe dno, od którego się można odbić. 
:kwiatek: :przytul:


PS. Co do wątku to nie jestem pewna czy to przypadkiem nie jest odwrotna zależność - mniej osób bo za radykalnie, ale... Jakby większa liczba osób miała potrzebę zluzowania atmosfery by się udzielać w wątku to by o to zawalczyli.
A ja sobie ułożyłam plan ćwiczeń w związku z przymusowym odpoczynkiem od ciężarów. ( przeciążone mm zginaczy w dłoniach, nie mogę ściskać gryfów) Biegać nie chcę więcej niż 3 razy w tygodniu ( uda) A jak nie będę robić NIC, to będę żreć, wcześniej czy później. Więc plan jest taki:
- kupione przed chwilą długie gumy ( bo mam zestaw krótkich gum oporowych, ale do wykonywania ćwiczeń na barki, klatę, plecy potrzebuję gum długich.) Będę teraz po prostu trenować gumami!
- wracam do treningów brzucha ( wszelkie planki będą przy okazji ogólnorozwojowe na tułów i kończyny)
- ćwiczenia na klatę- pompki, ćwiczenia na plecy- leżenie z unoszeniem nóg, unoszenie tułowia na piłce, ćwiczenia na triceps- ciężarem ciała
CZYLI - dam radę ćwiczyć swoje partie nie używając zginaczy w dłoniach  😉 tadadam... jestem zdolna  😁 Bo tym sposobem będzie i wilk syty i owca cała. Zginacze w dłoniach odpoczną, a ja nei zostanę bez aktywności.

ps- dłonie smarowane voltarenem, mięśnie zginacze rozciągane, ogrzewanie termoforkiem dobrze im robi ( żadnych zabiegów fizjo mieć nie moge, bo po raku nie wolno używać prądów, fal, ultradźwieków itd)
Dobra, długo się kręciłam, żeby tu zajrzeć i odpisać.

Ascaia, wiem, że od dawna stoisz za mną i czuję Twoje wsparcie. Ale nie mogę się zgodzić, że dalej jestem w tym samym miejscu, w którym zaczynałam. Dużo racjonalniej podchodzę do sprawy, jem, nie robię głodówek. Staram się zachować jakąkolwiek systematyczność w uprawianiu sportu. Może nie jest to super rozpisany pod linijkę plan treningowy, ale jest wreszcie jakakolwiek regularność 🙂 z terapeutą póki co omawiam dużo gorsze i trudniejsze tematy niż moja szajba na punkcie sylwetki i sportu. Zobaczysz, i u mnie, i u Ciebie się poukłada. Ja dziś jestem pełna dobrych myśli, mimo kiepskiego początku dnia.

busch, wiem, brzmi strasznie, zwłaszcza to stawianie stóp. Ale może to właśnie była poprawa techniki biegu? Sama nie wiem. Ale skoro na moment odpuszczały kolana, to widocznie coś robiłam dobrze... chyba 😀 rozumiem, że brzmi to dla Was absurdalnie, że można ot tak wypełznąć na zew i bez względu na własny organizm przebiec półmaraton. Ja sama nie wiem jak do tego doszło. Po prostu jak już jestem i coś robię, to zapominam się. Mózg się wyłącza i jest działanie czysto mechaniczne. Po prostu coś zaczęłam i doprowadzam to do końca. Widmo przebiegnięcia tego dystansu (mimo, że to nie były żadne zawody, tylko zwykłe wietrzenie głowy) tak strasznie mnie cieszyło, że musiałam dobiec... nie potrafię w takich sytuacjach się powstrzymać. Więc jedynym ratunkiem jest planowanie racjonalnych treningów i trzymanie się planu, a nie, że wychodzę na 12km, a potem biegnę 2x tyle. I obiecuję się tego trzymać.

magda, jak to nic? Mnóstwo wniosków wyciągam z obcowania tu z Wami i wg mnie jest progres 😉 ale to dość nieobiektywne oceniać samą siebie, fakt.

A jeszcze z tym alko, to widać, że problem był u mnie marginalny, bo już od tygodnia nie piję i nie ciągnie mnie (wiem, że liczenie dni wskazuje na problem, no ale jakoś muszę ująć to w ramy czasowe, nie liczę tych dni obsesyjnie). Idziemy dziś do przyjaciół na film i ja osobiście uważam, że mogłabym się napić ze dwie lampki wina. Ale żeby udowodnić sobie, że NIE mam problemu pewnie sobie odpuszczę  🙂

Te gumy o których mówi tunrida to kapitalne pomoce treningowe. Dzięki za przypomnienie. Zamierzam zakupić też przy okazji zakupu butów biegowych 🙂 może nawet jutro 🙂
z terapeutą póki co omawiam dużo gorsze i trudniejsze tematy niż moja szajba na punkcie sylwetki i sportu.


niestety, bardzo często "szajba" na punkcie sylwetki i sportu nie jest problemem samym w sobie i zazwyczaj wcale nie chodzi w tym o sylwetkę i o sport. Nie lekceważyłabym, bo to może być bardzo ściśle powiązane z tymi gorszymi i trudniejszymi tematami  :kwiatek:

Ja zniknęłam z tabelki na jakiś czas, bo miałam trudny tydzień i głowę miałam gdzie indziej niż na revolcie. Ale w sumie nie było źle, taki czwórkowy tydzień. Dużo aktywności, bo kilka razy rurka, jakieś stretchingi, nie zależałam się. Waga stoi na 53 kg  mimo kilku solidnych wpadek - dużo stresu, więc klasycznie go zajadałam np. porcją makaronu dla trzech osób zjedzoną na raz albo paczką czipsów. Niemniej, o dziwo, waga stoi w miejscu. Po weekendzie powinno już być lżej, więc wrócę do tabelki, bo będę miała czas regularnie wysyłać oceny.
[quote author=Meise link=topic=89332.msg2825909#msg2825909 date=1542971428]
z terapeutą póki co omawiam dużo gorsze i trudniejsze tematy niż moja szajba na punkcie sylwetki i sportu.


niestety, bardzo często "szajba" na punkcie sylwetki i sportu nie jest problemem samym w sobie i zazwyczaj wcale nie chodzi w tym o sylwetkę i o sport. Nie lekceważyłabym, bo to może być bardzo ściśle powiązane z tymi gorszymi i trudniejszymi tematami  :kwiatek:
[/quote]

Oczywiście, ja sama dobrze wiem jak bardzo jest to powiązane z traumą. Mam w głowie całą sieć powiązań tego jak przeszłość wpłynęła na moje dzisiejsze JA. Powoli, powoli i będziemy to przepracowywać. Przy czym wiem, że mój stosunek do własnego ciała się nie zmieni, a nieustanną walkę mogłaby zakończyć jedynie choroba... ale myślę, że są niezdrowsze obsesje 😉

Pomijając mój ostatni wyczyn i kolana.
Które mają się dziś o niebo lepiej 🙂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
23 listopada 2018 13:09
Oczywiście, ja sama dobrze wiem jak bardzo jest to powiązane z traumą. Mam w głowie całą sieć powiązań tego jak przeszłość wpłynęła na moje dzisiejsze JA. Powoli, powoli i będziemy to przepracowywać. Przy czym wiem, że mój stosunek do własnego ciała się nie zmieni, a nieustanną walkę mogłaby zakończyć jedynie choroba... ale myślę, że są niezdrowsze obsesje 😉


A ja myślę, że nie ma niezdrowszych obsesji. Co więcej myślę, że to JEST choroba. Zaburzenie postrzegania własnego ciała, właśnie obsesja,  katowanie się dietami na zmianę z obżarstwem (przynajmniej Ty to tak przedstawiasz, nie wiem jak jest w rzeczywistości). Jeśli to nie jest znak ostrzegawczy, to jaka jest ta choroba, która mogłaby zakończyć tę walkę? Taka śmiertelna? Rak? Marskość wątroby? Inwalidztwo?


Tak, wiem, pojechałam. Tylko to jest dokładnie to, o czym dziewczyny już napisały - bagatelizowanie problemów, umniejszanie im, popadanie w skrajności i udawanie, że nie jest tak źle. Do momentu, aż będzie za późno. A przecież nikt tu nie życzy źle i nikt nie chce, żeby sytuacja miała jakiekolwiek konsekwencje zdrowotne  🙁


PS. Co do wątku to nie jestem pewna czy to przypadkiem nie jest odwrotna zależność - mniej osób bo za radykalnie, ale... Jakby większa liczba osób miała potrzebę zluzowania atmosfery by się udzielać w wątku to by o to zawalczyli.


Dla mnie w punkt  :kwiatek: Ja właśnie z tego powodu już rok? dwa? lata temu przestałam regularnie udzielać się w wątku. Bo zamiast motywacji widziałam tylko negatywne skutki, "siadanie na psychę", i to, co dla mnie było najgorsze - zachwycanie się niezdrowymi praktykami, np dietami eliminacyjnymi.
smarcik, choroba, która uniemożliwiłaby mi utrzymanie takiego stanu jak teraz. Np. problem z hormonami.
Ani ja nie rzygam po posiłku, ani się nie głodzę.
Diet eliminacyjnych też w sumie nikt tu nie promuje, bardziej regularne posiłki, eeewentualnie jakieś tam wyliczenia makroskładników. Ja raz się wyrwałam z postem Dąbrowskiej, dostałam po uszach i już tematu nie ma.

Przesadzacie, że wątek poszedł w jakimś ekstremalnym kierunku. Piszemy sobie tutaj kiedy nawalamy i kiedy trzymamy się w ryzach. To wszystko. Nikt tu nie trenuje ponad siły. To, że ja zaliczyłam "wpadkę" typu ostatni mój bieg i problem z kolanami nie powinno nikogo/nic skreślać.

W tym wątku piszemy o codziennych zmaganiach. Niektórzy piszą może nawet za szczerze (np. ja), a to przecież tylko forum.
No to w czym problem? Można zmienić wygląd rozmów i klimat, jeśli tego potrzebuje większość i ta większość będzie się udzielać.  Rozumiem, że wiele  zastrzeżeń jest do mnie, choć nikt tego wprost nie napisał. Ja mogę zacząć pisać " poprawnie politycznie". I wątek stanie się ogólnostrawny.
Tylko z góry się usprawiedliwię, że nie będę NIGDY osobą która będzie ciągnęła na siłę rozmowy i każdemu odpowiadała na zasadzie " bo wypada odpowiedzieć ( tak jak ma to miejsce np w wątku rekreanta) bo mnie takie wymiany zdań nie bawią.
I to już była ostatnia niepolityczna szczerość na którą sobie pozwolilam
..........

Witajcie. Jestem tunrida i staram się utrzymać wysportowaną i zgrabną sylwetkę i zdrowe ciało mimo dorosłego wieku i wielu obowiązków w ciągu dnia.  :kwiatek:  Spróbujmy podzielić się swoimi spostrzeżeniami i poradami. Może w grupie będzie łatwiej?  Czy ktoś tu jest? Puk, puk  🙂
tunrida, jesteś niewiarygodna w odsłonie zaprezentowanej w ostatnich zdaniach  😂
Ja się nie udzielam, ale czytam. Póki co mam burdel w życiu i nie jestem w stanie robić wszystkiego tak, jakbym chciała robić. Ale nie siedzę w kącie i nie objadam się czekoladami  😁 Jak sobie wszystko poukładam to zacznę się bardziej udzielać
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
23 listopada 2018 14:42
Przesadzacie, że wątek poszedł w jakimś ekstremalnym kierunku. Piszemy sobie tutaj kiedy nawalamy i kiedy trzymamy się w ryzach. To wszystko. Nikt tu nie trenuje ponad siły. To, że ja zaliczyłam "wpadkę" typu ostatni mój bieg i problem z kolanami nie powinno nikogo/nic skreślać.

W tym wątku piszemy o codziennych zmaganiach. Niektórzy piszą może nawet za szczerze (np. ja), a to przecież tylko forum.


To pewnie było do mnie, więc powiem tak: ja piszę o moich SUBIEKTYWNYCH odczuciach w momencie aktywnego uczestnictwa w wątku. To nie jest powód do usprawiedliwiania siebie czy wątku, że na kogoś taka forma wpływa źle zamiast motywować, ale ja jestem osobą, która przeczyta stosy encyklopedii i publikacji naukowych, zanim wyrazi swoje zdanie, i po prostu mocno odstręcza mnie czytanie farmazonów wyssanych z palca, które mogą komuś zaszkodzić (nie piję teraz do nikogo personalnie, takich sytuacji było wiele ale musiałabym przewertować wątek żeby przytoczyć jakiś konkret)  🙂

No ale - dyskutujemy tylko o moich wrażeniach, może ktoś inny jeszcze będzie chciał się wypowiedzieć.

tunrida mi tam akurat Ciebie się dobrze czyta. Oczywiście - kontrowersyjnie, ale brzmisz jakbyś wiedziała, co robisz, a jak robisz głupoty, to też wiesz, że je robisz  😉 Tylko takich osób ze świecą szukać (tłumaczę to sobie Twoim doświadczeniem życiowym, wiekiem i wykonywanym zawodem).
Averis   Czarny charakter
23 listopada 2018 15:33
Ja się nie udzielam poza okazjonalnymi wstawkami dot. biegania. Ale w sumie nie potrzebuje też motywacji jako takiej. Od tego mam trenera, a jeśli chodzi o jedzenie, to też żadne tabelki na mnie nie działają. I to tyle w sumie 😀
Mi czasem brakuje pogłaskania po główce albo kopniaka, przyznaję. Zawsze miałam z tym problem, że chciałam więcej uwagi niż otrzymywałam.
Wykupiłam dietę bebio, bo wrzucili promocję z okazji czarnego piątku. Za 2 miesiące płaci się 50-55 zł. Wzięłam dietę bezmleczną, wykluczyłam większość rodzajów mięs, cukier i ziemniaki. Zobaczymy co mi rozpiszą. Będę uważać by jeść produkty z w miarę niskim IG. Liczę na to że pomoże mi to rozplanować posiłki, zakupy i dodam sobie różnorodności do diety. Zdaję sobie sprawę z tego że to nie jest indywidualna dieta, ale cena bardzo niska więc może warto spróbować. Plan na najbliższe miesiące to znaleźć dobrego lekarza który mnie do końca zdiagnozuje, a póki co tabletki i trzymanie się niskiego IG.
busch   Mad god's blessing.
23 listopada 2018 17:00
Mnie przez większość czasu nie bawi pisanie o tym co robię w kwestiach "rzeźbienia ciała", a jak od czasu do czasu mnie najdzie, to zwykle nikt nie reaguje na moje wynurzenia, więc potem tym bardziej mi się nie chce pisać 🤣

magda, a Ty pisałaś gdzieś co Ci ten endo zdiagnozował czy nie chcesz się dzielić takimi szczegółami?
Averis, ja nadal umieram z ciekawości jak było w Himalajach 😀. No weź no, napisz coś 🤣
Dziewczyny, ale skoro macie takie oczekiwania to dlaczego nie reagujecie na swoje wynurzenia to czemu nie głaszczecie się po główkach ani nie kopiecie po tyłku?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się