Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

kujka   new better life mode: on
24 maja 2013 17:22
Scottie, piona! Ja tez,jak kupilam buty i poszlam pierwszy raz biegac, to szoklam!
Gdyby one wszystkie nie byly takie brzydkie i odblaskowe, to bym do pracy chyba w nich chodzila!

sandrita, ja tez bylam taka zakrecona po kupieniu ciuchow do cwiczen. Od razu wzrasta motywacja, co? 😁 Ale to babskie 😉

Melduje sie, ze plan na wieksza liczbe posilkow nadal wykonuje. I udaje mi sie codziennie poruszac w ten czy inny sposob.
Chcialam isc dzis na basen jeszcze ale przy tej pogodzie to chyba podziekuje... pocwicze sobie w domu :/
Ja z matematyczną dokładnością wyliczam, że jeśli nie podjem nic spoza diety na kolację dzisiaj, to włączając w tę matematykę dzisiejsze aeroby, zmieszczę się w 1400 ostatecznie.
I powiem, że mam kryzysowy dzień dziś. A to mi się kręci bardzo lekko w głowie, a to nie miałam siły na orbitreku. Zgodnie z moją zasadą, jeśli wytrwam, to jutro powinno być na wadze mniej. Zobaczymy jutro.  🙂

Aaa..trener mi rozpisał ćwiczenia na weekend. Chyba postanowił mnie zabić pompkami.  😁 Mówię wam....szok. Złośliwiec, wstręciuch i bestia z niego.
ja leżę już sobie grzecznie z książką machając nogami i udając, że ćwiczę 😁 zaraz spać, jutro aktywny dzień i noc mnie czeka 🏇
Scottie   Cicha obserwatorka
24 maja 2013 18:07
kujka, hahaha! Pierwsze, co powiedziałam po założeniu tych butów w sklepie, to: "Boże, jakie to są brzydactwa! Dobrze, że nie będę musiała w nich wychodzić do ludzi!" 😀 W dodatku są rozszerzane w palcach i mam stopy jak kaczka.
Ja miałam dzisiaj dietową masakrę. Do popołudnia zjadłam tylko pół bułki z pasztetem i banana. A potem Oreo, Kinder czekoladę, Twixa a na koniec pierogi z mięsem.  😤 Muszę się szybko wziąć w garść. Mam niecały miesiąc na wyrzeźbienie chociaż trochę brzucha. Jadę do cioci do Holandii, właśnie się wprowadza do domku blisko morza. 😅
jejku laski, jaka ja dziś jestem dzielna :P
byłam w SKLEPIE! i tyle rzeczy do mnie gadało... 😉 a kupiłam zsiadłe mleko, ogórki kwaszone, surówkę warzywną świeżą(bez cukru i oleju!), barszczyk czerwony w kartonie i serek bieluch :P normalnie jestem z siebie dumna!
no i 4 posiłek udało mi się idealnie wkomponować - ryż z łososiem + ta surówka ze sklepu i kubek barszczyku 🙂 UF! 🙂
Anaa To super, że byłaś dzielna! 🙂
Chociaż jak dla mnie... zsiadłe mleko = ble, ogórki = tylko domowe, surówka = tylko domowa, barszczyk = ble (jem jedynie na wielkanoc i wigilię), serek bieluch = ble.  😁

Ja mam w torbie kilka garści różnych cukierków od "teściów", ale to dla mojego K. Mnie w ogóle nie kuszą cuksy. 🙂
K. pojechał na basen, a ja właśnie układam sobie plan treningowy na przyszły tydzień.

I temat alko weekendowego mamy już obgadany. Stanowcze veto z mojej strony, jeśli chce ze mną "pobalować" na urlopie...  😁

Edit: I zaraz będę malować paznokcie, bo się chcę wylaszczyć jutro.  🤣 Jadę do rodziców to się prezentować trzeba jakbym spotkała znajomych, przy okazji obfocę zawody jeździeckie, które co roku są organizowane na dni mojego miasta rodzinnego.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
24 maja 2013 19:28
Moja mama przy mnie jadła lody i kupiła wafelki w czekoladzie  😎
a ja zjadłam sledzia  😎
Dziś poszłam na konkurs z uczennicą i zjadłam rogaliki drożdżowe, kruche ciastka z serem i herbatniki w czekoladzie. I popiłam kawą z cukrem.

A tak poza tym bardzo grzecznie. I trzy konie pojeżdżone, tak, że mi nogi omdlewają.
Byłam dziś w szkole na występie młodej i później na poczęstunku dla rodziców. Stoły się dosłownie uginały od ciast, ciasteczek, cukierków, ptasiego mleczka  😍. Zjadłam kilka truskawek i kilka winogron, jestem z siebie dumna  😅. Za to dieta kuleje bo zjadłam dziś pewnie z 800 kcal ale już nic nie wcisnę, no nie dam rady i już. Trudno. Jutro się poprawię. Bez ćwiczeń bo nie było kiedy a teraz padam na pysk.

JARA jakiego śledzia? Ja ze słodyczy najbardziej kocham śledzie i jem je na diecie z premedytacją  😀iabeł: Albo takie z cebulką i olejem lnianym albo śledziowy PrzySnack Liesnera. Nie jestem w stanie z nich całkiem zrezygnować i nie zrezygnuję. Oczywiście jem rzadko i w małych ilościach, ale jednak.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
24 maja 2013 19:47
Śledzia w sosie salsa 🙂😉
Według tabeli 100gr takiego przysmaku ma 134kcal 😉

http://www.joemonster.org/art/23469/Dokarmiacz_i_jego_dziewczyna
Kurde..jak tak gadacie o tych śledziach, to i ja bym zjadła.  😲 A z reguły nie lubię i nie jadam.
Dziś pochłonęłam łososia z Biedry na ciepło i ogólnie często dość na diecie będąc jadam ryby. Ale, żeby  mnie naszło na śledzie?? W ciąży na bank nie jestem, więc skąd tak?
Może jednak niedobory? Z tym, że ja to bym takiego z oleju zjadła z rodzynkami. Najlepiej ze sporą ilością oleju.  😡

Idę pić Inkę, bo aż mnie ssie, a kolacja na dziś już w brzuszku.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
24 maja 2013 19:51
AAaa no i ostatnio jadłam na śniadanie śledzia w pomidorach.
170g 303 kcal. Śledź puszkowy-biedronkowy.

Te z rodzynkami to po sułtańsku  😜 Odkąd przeszłam na jasną stronę mocy zajadam się rybami  😜
Zajadanie się rybami pewno się stąd bierze, że tego mięsa się je dużo mniej a organizm jednak potrzebuje. Przynajmniej u siebie widzę taką zależność.
Od kiedy jestem na "diecie" to też mi się chęć na ryby zwiększyła. W ciągu ostatniego roku nie zjadłam ich tyle, co w ciągu ostatniego miesiąca. I też mi ochotę na śledzika narobiłyście.  🤬
A dopiero co wciągnęłam pomidorki koktailowe, wzorem tunridy... 😀
cześć dziewczyny 🏇

u mnie dzisiaj dzień na 5- 😅 jadłam o czasie, zdrowe rzeczy 🙂 + trening na siłowni 😉 i cieszę się bardzo! 😜 odzyskałam pozytywna energie i siłę, aby trzymać się posiłków 🏇
ja też wciągam dużą ilość ryb a mało mięsa. Najchętniej takie pieczone w folii ale i tymi z puszki w pomidorach nie pogardzę. Rządzi pstrąg. No i śledź, ale wiadomo, tylko czasami. Dziś "miałam mieć" na obiad dorsza pieczonego na mieszance chińskiej z pomidorami ( nie polecam, to był nieudany eksperyment  :wysmiewa🙂 ale się plan karmienia rozjechał i chcąc nie chcąc zjem jutro bo przecież nie wyrzucę.
Zaraz oszaleję! Cały dzień chodzę głodna i zła! Trzymam się wyznaczonych godzin posiłków, a moje ciało cały czas funkcjonuje w trybie 'wrzuć do pieca' (JARA  😁 ) nienawidzę być przed okresem!  🍴

no to... witaj w klubie :/ cały dzień myślę o żarciu. mam ochotę na wielki słój orzechów! albo na mega porcję owsianki z granolą 😫
nie wiem czy to kryzys dnia czwartego (nowej diety) 😁 czy zbliżający się @ 🙄
Ja się trzymam. Jeszcze jedna Inka i idę chyba spać. Dzień na 5. ( a leżą przy mnie Merci i jakieś czekoladki z Biedronki) Jestem twarda jak skała.
zjadłam właśnie nadprogramowego ogórka kiszonego... miałam NIC nie jeść po kolacji, ale chyba ogórek kiszony nie jest aż takim strasznym grzechem 😡 ciężki dzień, ciężki. dobrze, że między obiadem, a kolacją biegałam, więc chociaż na chwilę zapomniałam o jedzeniu 😁
idę spać.

Tunrida, szacun, mieć takie pokusy pod nosem i nie zgrzeszyć 😉
zjadłam właśnie nadprogramowego ogórka kiszonego... miałam NIC nie jeść po kolacji, ale chyba ogórek kiszony nie jest aż takim strasznym grzechem 😡 ciężki dzień, ciężki. dobrze, że między obiadem, a kolacją biegałam, więc chociaż na chwilę zapomniałam o jedzeniu 😁
idę spać.

Tunrida, szacun, mieć takie pokusy pod nosem i nie zgrzeszyć 😉


ogórek kiszony jest "be", zwłaszcza wieczorem - ma mnóstwo soli, która zatrzymuje wodę w organiźmie
to mnie pocieszyłaś... 🤔
tunrida tak trzymać!

wiecie co? Zaczynam znowu lubić swoje ciało i swój wygląd. W końcu czuję się jak kobieta a nie jak bezkształtne "coś".
Wyprostowałam się, nie kulę się w ramionach żeby schować biust i przestałam nosić koszmarne, workowate ciuchy. Wiem, że jeszcze dużo pracy i wyrzeczeń przede mną bo na razie wyglądam tak: http://tnij.org/vtt8 ale po prostu przestałam się wstydzić sama przed sobą. Jeszcze nie tak dawno nie dałabym sobie zrobić zdjęcia a teraz wstawiam bezwstydnie na forum  😂. I wiem, że pewnie dla niektórych z was (młodych, szczupłych i tylko rzeźbiących) nie widać tu powodów do dumy, ale wiecie co? W listopadzie ważyłam 90 kilo! I nienawidziłam siebie. A teraz spokojnie i z uśmiechem patrzę w lustro. I myślę, że w odchudzaniu to jest chyba najważniejsze. Nie tylko ilość zrzuconych kilogramów ale pokochanie siebie. I tego wszystkim, zwłaszcza zaczynającym tę ciężką walkę o siebie życzę.
Jest dobrze. Wyglądasz jak normalny ludź. Nie masz się czego wstydzić moja droga! Jeszcze kilka kilo i z ładnego ludzia przerobisz się na laskę. Masz prawidłowe proporcje, więc będzie piknie!  😀

"Nie tylko ilość zrzuconych kilogramów ale pokochanie siebie."- prawda. Z tym, że mi akurat zrzucenie kilogramów jest niezbędne do tego, by móc szczerze siebie pokochać. Ale pokochać trzeba. Inaczej wiecznie coś będziemy widziały nie takie i wiecznie będziemy chodziły zgorzkniałe, zamiast się cieszyć swoim ciałem, sobą i życiem.
Kordelia Woooow! Super! Pomimo tego, że znamy się tylko tutaj to powiem, że jestem z Ciebie dumna i w chwilach zwątpienia będę brała z Ciebie przykład!  :kwiatek:

Kobietki, nauczyłam się pić wodę! To jest dla mnie ogromny sukces! Wcześniej było z tym tak sobie, a w tym miesiącu leci butla za butlą nawet nie wiem kiedy. Nawet K. to zauważył. Rekordów nie robię, ale ok. 2 l dziennie wypijam (samej wody). Cieszy mnie to!

Ja też już się kładę, bo jutrzejszy dzień będzie intensywny. Dobranoc i kolorowych snów wszystkim!  :kwiatek:
tunrida ale właśnie o to chodzi, że ciężko jest osobie z nadwagą czy otyłością pokochać siebie. Ja nie umiałam i miałam ochotę strzelić między oczy chudą koleżankę która mi takie kity wciskała. Dlatego zachęcam do zadbania o siebie, zrzucenia tyle kg ile trzeba, wyrzeźbienia co trzeba. I po prostu dobrego traktowania siebie. Wtedy łatwiej ta miłość przyjdzie.

sandrita dziękuję  :kwiatek:
to mnie pocieszyłaś... 🤔


bez przesady- lepszy ogór niż paczka ciastek ;-)
ja mogę jejść jednego ogórka kwaszonego dziennie - ale nie korzystam z tego, bo nie przepadam
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
24 maja 2013 21:45
Ja miałam wczoraj chwilę grozy kiedy to godzina na rowerze zmieniła się w 3h. I niestety zahaczyła o porę kolacji, w pobliżu była tylko pizzeria i żabka. Kupiłam kajzerkę i jogurt. Więc wyszło mi 1600 kcal + 30km na rowerze.
Tunrida- podziwiam 🙂 Ja Merci bym chyba wchłonęła. U mnie nie tak źle:

Śniadanie: Omlet z warzywami z przepisu Mybay i smoothie z banana, malin, jogurtu naturalnego i mleka
Lunch: Bigosik (domowy) i 2 małe kromki pełnoziarnistego chleba
Obiad: 2 tortille z warzywami i sosem pomidorowym
Kolacja: 4 łyżki kaszy manny na mleku z bananem i imbirem

Między obiadem a kolacją 9km biegania. Bez cudów (wyliczyłam 2200 kcal, spalonych 400...) ale nie jest tragicznie. Jutro biegamy interwały w parku (pogrom...) a w niedzielę basen 🙂
Talia -2cm, biodra -3cm  😅
Ale mierzylam sie wieczorem, kiedy ten beben mi wywala. Zmierze sie rano.

Zjadlam sobie dzis prince polo. Zamiast podwieczorku, ktory mial byc jablkiem.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się