Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
25 maja 2013 11:43
Zenka - o rany, brak mi słów. Trzymaj się i zdrowiej. I pamiętaj, że karma wraca, świat dokopie temu, kto Ci to zrobił.
zen trzymaj się. Co za bydlę. :/ Ja popełniłam błąd i weszłam na wagę w drugi dzień okresu. I oczywiście zobaczyłam na wadze więcej niż wyjściowo. Nie cierpię okresu, kto to cholerstwo wymyślił. :/
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
25 maja 2013 12:50
o szczegółach pobicia nie mogę pisać, bo sprawca czyta to forum

Ejj! Frajerze! Ale trzeba być ciotą z małym wackiem żeby podnieść rękę na kobietę.  😂 Ch*j do du*y się chowa jak jara cię podduszanie.
Szlag jasny cię trafi i krew nagła zaleje jak to kiedyś ktoś powiedział.



Alleluja moje drogie kobiety. Ja właśnie wróciłam z 19km spaceru z psami 🙂
A wy jak się trzymacie? Która pękła jak sparciała guma z kiosku?  😉

JARA wow, 30 km na rowerku, jest moc!
Właśnie słabo, bo ostatnie 10km jechał z koleżanką, a ona na swojej kozie to buja się turystycznie 😉


W ogóle odkąd mam rower, czyli od tygodnia przejechałam 163km  😅
A wy jak się trzymacie? Która pękła jak sparciała guma z kiosku?  😉

ja się przyznaję  😡
Zen, brak mi słow... trzymaj się cieplutko.
Powitałam poranek wagą 61 kg...
Zostały mi 3 tyg więc 58 osiągalne!
Wczoraj wieczór dzwoniła do mnie dietetyczka pogadać - bo ostatnio spadło mi 0 gram (codziennie powinno iść 200-300)
Pogadalismy, przedwczoraj tez miałam wywiad co zmienić w diecie, co chce jeść itd.
Na pytanie o marzenia - na co mam najwieksza ochotę -NA NIC...
jak to na nic - a co by pani zjadla? Pizzę? Lody? Słodkie?
Ja- No w sumie NIC...
BTW- wćzoraj do pracy zamowilismy pizzę na wieczór... 5 sztuk...
O 19 miałam zejść swój posiłek, a tu pizza, kalkuluje sobie - mam kurczaka i warzywa... Jak zjem pizzę, 1 kawałek to bedzie podobnie...
I co??? Zjadłam z pudełka kurczaka i warzywa - bo w kolejnych dniach nie mam kurczaka z warzywami w diecie... I co wyrzucić bym musiała  😉
Poza tym nie po to płace kasę i postanowiłam sie poważnie odchodząc - żeby wpierdalac pizzę i udawać ze nic sie nie stało...
zentrzymaj się- kuruj szybko
współczuję




ja Was czytam sobie cichutko cały czas
"pakuję" codziennie "prawie jak" na siłowni
koszę trawniki, wyrzucam gnój, pomagam w układaniu kostki
jednym słowem w ramionach jestem jak strongmen

waga w miejscu, ale mam wrazenie ( przez ręce i ramiona) ze mnie jest więcej i więcej

od jutra mam treningi 💃
wracam do regularnego jeździectwa

na dietetyczkę i prawdziwą siłownię nie mam szans
musi mi wystarczyc to co tu poczytam 🙂
U mnie okej, pomijając fakt, że rozjechały mi się pory posiłków i aktualnie głodna czekam aż makaron się ugotuje.. Planuję zrobić makaron z fasolką szparagową i cukinią.

Wróciłam chwilę temu z zakupów, w sklepie patrzył na mnie śliczny donut z polewą czekoladową.. cóż, z przyjemności musi mi wystarczyć cynamon do kawy  😁
Kardiolog mojego ojca mówi, że najlepszy dla organizmu ubytek masy ciała to jest 10% masy wyjściowej w pół roku.

btw, załączam

😉
na co mam najwieksza ochotę -NA NIC...
jak to na nic - a co by pani zjadla? Pizzę? Lody? Słodkie?
Ja- No w sumie NIC...


Dlatego ja ci zazdroszczę. Poważnie. Jak ja bym chciała tak po prostu nie mieć ochoty na nic. NIGDY tak nie mam. Nawet jak jestem chora. Zawsze bym se coś zjadła.
Jakbym tak miała, to bym była chuda laska całe życie.
Głupie kubki smakowe....to przez nie.  😤
Ktoś pytał o thermomixa, mam, używam, super sprawa. Przy czym sorbety truskawkowe są zajefajne 😉
Thermomix jest super i sporo dietetycznych rzeczy da się zrobić 🙂
[quote author=Dodofon link=topic=89332.msg1785234#msg1785234 date=1369484324]
na co mam najwieksza ochotę -NA NIC...
jak to na nic - a co by pani zjadla? Pizzę? Lody? Słodkie?
Ja- No w sumie NIC...


Dlatego ja ci zazdroszczę. Poważnie. Jak ja bym chciała tak po prostu nie mieć ochoty na nic. NIGDY tak nie mam. Nawet jak jestem chora. Zawsze bym se coś zjadła.
Jakbym tak miała, to bym była chuda laska całe życie.
Głupie kubki smakowe....to przez nie.  😤
[/quote]

Ja bym w sumie se kurde zjadla pierogi...
Ale takie robione przez Bieszczadzką Krystynę... Tak z 20-30 bym zjadla... Ze skwarkami... Ale ze Bieszczady 600km ode mnie to problemu nie ma 🙂
No to dobrze ci. Bo ja bym zjadła: mleko w proszku, chipsy, wszelkie cukierki czekoladowe, w ogóle czekoladę ( a już Lindta to ach, och, ach, mniam) pistacji, białą kiełbaskę smażoną, schabowego od teściowej, pizzę 4 sery, serek panierowany i smażony, takie pyszne sucharki z Lidla z cynamonem, lody jogurt- wiśnia z lodziarni u mnie na deptaku ( a w zasadzie to każde lody od nich, bo są boskie- tłuste i słodkie) boczku z grilla, karkówki zresztą też. grzanki z patelni z serem żółtym, chałwy...

Może prościej będzie wymienić, czego bym NIE zjadła.  😁 Na pewno warzyw bym nie zjadła. Bo ja nie kjujik.  😁

A tu widzisz.....muszę się wdrażać w bycie kjujikiem. I wszystkie moje pyszności odpadają.  😕
Ale jestem już po stajni. I po obiedzie. I nie będę miękką bułą i po tej wyliczance zjem sobie Inkę z mlekiem na pocieszenie.
co do chałwy - zjadłam. 2 dni temu. ale się Wam nie przyznałam, bo wstyd 😡 w kcal się zmieściłam danego dnia, ale było ciężko.
Tak sobie patrzę na tabelkę i chciałabym zwrócić uwagę na vill - od lutego aż 10kg! Brawo laska - napisałaś tylko, że biegasz, nie pochwaliłaś się, że masz takie wyniki!
Ale słuchajcie- nie ma co popadać w skrajność. Jeśli się zmieścicie w kaloriach danego dnia, to ja nie widzę problemu, żeby zjeść sobie coś dobrego! Ta dieta to ma być nasz nowy sposób na życie, tak? Więc musimy go akceptować i musi być w miarę miło.

Gorzej, jeśli po zjedzeniu "słodyczy" nie jesteśmy w stanie przestać ich jeść i przekraczamy ilości, które dopuściłyśmy sobie do spożycia. Wtedy jest dupa i lipa. Ale jeśli umiemy przestać je jeść i zmieścimy się w kaloriach, to ja nie widzę problemu!
jasne 😉
tylko ja mam trochę inne podejście - skoro mam limit kcal, to muszą one być jak najbardziej pożywne, mieć jak najwięcej dobrych dla mnie substancji. dlatego szkoda mi tych 500kcal na słodycze. chałwa ma jeszcze "coś" w środku, dlatego aż tak nie narzekam 😉
Zawsze bym se coś zjadła


ooo... i tu jest nasz problem! 🤣

Ja dzisiaj jak na razie bardzo dobrze, tak jak i wczoraj. Tylko popołudniowa drzemka trochę mi rytm zaburzyła. No i obawiam się dzisiejszego meczu, bo to będą kolejne 2 godziny siedzenia z możliwością podjadania. A co tam, wezmę sobie skakankę i będę szaleć przed telewizorem 😂

A zaraz odpalam Jillian, dzisiaj machnę sobie cardio kickbox i coś jeszcze 🏇
Tunidra - to co napisałas, to kompletnie mnie nie rusza. Ja zawsze jadłam zdrowo.
Otyłość była wynikiem ciąży.
Żadne smażone kiełbasy, czy inne nigdy nie gościły w moim menu.
Oczywiście jadłam czasem pizzę, czy słodkie. Ale żadna to dla mnie pokusa.
Dlatego życie jest niesprawiedliwe.  😉
ash   Sukces jest koloru blond....
25 maja 2013 15:54

Gorzej, jeśli po zjedzeniu "słodyczy" nie jesteśmy w stanie przestać ich jeść 


No właśnie ja nie umiem przestać, więc nie jem!
Masakra jakaś ze mną. Mam ciągle ochotę na słodkie, ale dzielnie walczę.
Trzymam się postanowień, a ten wątek mega mnie motywuje.

Zen trzymaj się dziewczyno. Mam nadzieję, że dupek pójdzie siedzieć!
Ale dlatego tez cieżko mnie było odchudzić...
bo jak spisalam co jem codziennie - dla dietetyczki to było zdziwko... Zero słodyczy na codzień, zero gazowanych, zero chleba, żadnych syfów "z przerobu" typu zupki, dania gotowe itd.... Żadnych przekąsek batonow wafli na codzień...

Dla niektórych wystarczy to odstawić i lecą z wagą. U mnie nie ma co odstawić....
wiecie co... wczoraj było ciężko, dziś też walczę ze sobą co chwila o podjadanie (orzechy  😍 ). jem właśnie te swoje ziemniaczki z wody na obiad, wściekła, że za chwilę idę na grilla, gdzie wszyscy będą pić piwo i whishy i będą wcinać ciasta i chipsy, a ja posiedzę o wodzie i makaronie z pomidorkami (który sama sobie notabene naszykowałam i grzecznie zabieram ze sobą w pudełeczku na kolację :hihi🙂, ale... patrzę właśnie ukradkiem na reklamę Calzedonia (kostiumy) i ... od razu mi lepiej 😜 bo WARTO!
wendetta- dzielna jesteś, że idziesz. Ja swego czasu kilku wyjściom odmówiłąm, bo stwierdziłam, że wiem, po prostu wiem jak to się skończy. I mąż szedł sam, a ja kiblowałam w chałupie. Dopiero teraz czuję się na tyle silna, że zaczynam "bywać".

dodofon- no to faktycznie...biedna dietetyczka.  😉 Aczkolwiek mówiłaś, że starcza kiedy systematycznie jesz i podkręcasz sobie tym metabolizm. Może jeśli po diecie będziesz nadal jeść systematycznie, to będzie ok.

Ja się właśnie umówiłam na wtorek do ginekologa. Cały czas mnie boli ten brzuch. Nie mocno, ale boli. Nijak to nie są kamienie, ani piasek, bo bóle takie jakie mam teraz nie pasują na kamienie i piasek. Badam się dalej. Aż coś znajdę. Bo nie chcę niczego poważnego w razie czego przeoczyć.
Scottie   Cicha obserwatorka
25 maja 2013 16:13
wendetta, mega są te laski z reklamy Calzedonii!! Chciałabym mieć takie ciało jak blondyna, jest obłędna  😜

zen, trzymaj się, wszystkie jesteśmy z Tobą. Mam nadzieję, że reszta Twojej rodziny jest bezpieczna, a debil, który podniósł na Ciebie rękę- mocno oberwie od życia  😤
Ale dlatego tez cieżko mnie było odchudzić...
bo jak spisalam co jem codziennie - dla dietetyczki to było zdziwko... Zero słodyczy na codzień, zero gazowanych, zero chleba, żadnych syfów "z przerobu" typu zupki, dania gotowe itd.... Żadnych przekąsek batonow wafli na codzień...

Dla niektórych wystarczy to odstawić i lecą z wagą. U mnie nie ma co odstawić....

Dodofon, to identycznie jak ze mną 😉 poszłam do dietetyczki pierwszy raz 2 tygodnie temu, bo byłam już sfrustrowana sytuacją kiedy od lat odżywiam się super zdrowo, uprawiam dużo sportu a waga od lat nie leci. Ja też od lat nie jem słodyczy, smażonego, fast foodów, przekąsek (okazjonalnie), nie pijam nic innego poza wodą i zieloną herbatą, od lat jestem wege. Co nie zmienia faktu, że mam jak Tunrida- jakbym mogła to był wchłonęła słodkie i chipsy uszami, ale wiem, że NIE, BO NIE i wiem to od lat. Alkohol nie częściej niż 2 x w miesiącu. Dietetyczka wysłuchała i stwierdziła, że widzi tylko kilka błędów: nieregularne jedzenie, za mało kcal przy uprawianiu sportu 6 razy w tygodniu, podjadanie między posiłkami (z tym, że to moje podjadanie to nie słodycze czy chipsy były, a orzechy np, muesli, owoce, głównie wieczorem- a to ponoć też duży błąd). Zwiekszyła mi kcal dzienne do 1800, 5 posiłków co 3-4 godziny i NIC POMIĘDZY!! I z tym mi najtrudniej wytrzymać! Jak mnie ssie między obiadem, a kolacją, a ja nawet nie mogę migdałą skubnąć.
Rzecz w tym, żeby mi rozbujać przemianę materii zmęczoną latami diet i spadków i wzrostów wagi.
Też mi zapowiedziała, że nie będzie łatwo, bo to ostatnie kg i w dodatku bardzo korekcyjne zmiany... ale mówi, że nam się uda 😜 I będę ważyć te 56,5 kg!

Tunrida, moje obawy związane z grillem to właśnie to co pisałam powyżej... ja bardzo często jeżdżę na imprezy autem, więc brak alko jakoś przeboleje. ale wkurza mnie to, że nie będę mogła NIC ruszyć do tej 20, nawet pieprzonej sałateczki 😉

EDIT:
Scottie, ta w tym takim ciemnoniebieskim / indygo kostiumie? 😁 no właśnie ona mnie tak zmotywowała chwilę temu 😁
Ile ludzi, tylko problemów i sposobów na nie. Po raz kolejny to stwierdzam.  🙂
uf! mnie też się posiłki rozjechały, ale jestem dzielna 🙂 na mieście tylko kawa na chudym mleku ze starbucksa (a nie było mnie w domu od 12:30 do 17:/ czyli o godzinę przekroczony limit jedzeniowy. 3 posiłek w biegu trochę - 2 pomidory i wędlina 4 albo 5 plastrów i zaraz musli z mlekiem na deser 🙂

z rzeczy które chodzą za mną:
czekolada milka z orzechami, nutella, tic-taki pomarańczowe jak je widzę😉, stek!, chipsy lays solone 😉 i ew. orzeszki ziemne solone 😉 no ale ja jestem warzywnożerna i w ogóle uwielbiam sałatę i pomidory i ogórki i rzodkiewki i mogłabym się nimi żywić non stop 😉
poza tym uwielbiam śmieciowe żarcie typu mcdo czy kfc czy kebab :P ale ostatnio nie korzystam, z dobrym skutkiem 😉
Scottie   Cicha obserwatorka
25 maja 2013 16:42
wendetta, obie chyba mają ten ciemnoniebieski kostium- chodzi mi o blondynkę, której stanik od tego kostiumu jest wiązany na szyi.
😀 Ona ma nogi do nieba i piękne ciało!! Mój aktualny motywator 😀
A ja jestem lekka buła, bo jem ciastka. Ale postaram się zmieścić w kaloriach na dziś. Spaliłam na treningu z 600 kcal, więc o te 600 mogę zjeść, no nie?  😀iabeł: I dalej będę miała dietę 1400.
Jeszcze 2 ciastka i koniec. Obiecuję.  😀iabeł:
edit- ciastko zjem jedno, bo właśnie sprawdziłam i ma 120 kcal. I zjadłam jeszcze 5 pierniczków, które mają razem z 250 . Czyli zjem teraz 370. Będzie to jako podwieczorek. Jako, ze jak już mówiłam, ćwiczyłam, to się rozgrzeszam.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się