Starość - walka z problemami, czy szczęśliwe lata? Jakie macie doświadczenia?

Pozwoliłam sobie założyć nowy wątek, żeby nie zaśmiecać wątku o psychologach.

Jak Wy postrzegacie starość? Jak sobie radzicie ze starością u bliskich? Jakie macie doświadczenia ze starszymi ludźmi?

Nie pytam czy boicie się starości, bo to kwestia nie do tego tematu raczej, ale bardziej o to, czy mieliście styczność z problemami starości i jak sobie z nimi radziliście, czy pomagaliście starszym ludziom itd?

Posty z wątku o psychologach:

[quote=Kajula]Ale teraz niestety mam dużo większy problem. Dziadka.
Sprawa, która jest fatalna, która nie pozwala mi na jakikolwiek sen, czy myślenie o czymkolwiek innym niż o dziadku. Żeby nie skłamać (nie pamiętam dokładnego roku urodzenia) jest w wieku około 75 lat. Zawsze był mi niesamowicie bliski, bo spędzałam u niego praktycznie całe swoje dzieciństwo, pomagał w wychowywaniu mnie. Zawsze mieliśmy świetny kontakt, bardzo o siebie dbaliśmy. Do czerwca zeszłego roku, kiedy miał urodziny i przyszłam przynieść mu prezent. Nie poznał mnie, nie wiedział kim jestem. Czuć było od niego alkohol, krzyczał, schudł, dziwnie się zachowywał. Do tego stopnia, że chciałam stamtąd uciec i nie wracać. Tamten dzień bardzo mną wstrząsnął, bo w ciągu 2 miesięcy stał się zupełnie innym człowiekiem. Bardzo się postarzał, ma początki Alzheimera (na to wygląda), zaczął pić, schudł, nie bierze leków i na wszystko reaguje bardzo agresywnie.
Od tamtej sytuacji nie byłam w stanie pojawić się tam przez pół roku. Strach i niechęć do tego co zobaczyłam wygrały z moją miłością, wdzięcznością, wspomnieniami. Powaliły mnie w 100%. To była pierwsza Wigilia spędzona bez dziadków. Nie przyszli mimo wielu próśb. Dziadek nie chciał, babcia powiedziała, że sama nie przyjdzie, bo będzie się na niej wyżywać.
Pojechałam do nich na dzień dziadka i babci. Wyszłam uśmiechnięta, żeby nie dać po sobie nic poznać. W samochodzie wyłam jak porąbana. Wrak człowieka wrzeszczący na babcie z byle powodu, grożący jej, nie pamiętający co robił dzisiaj, wczoraj, czy tydzień temu. Zionący alkoholem...
Kolejny miesiąc nie mogłam się pozbierać. Aż do teraz. Zebrałam rodzinę, powiedziałam, że to nasza wina, bo przestaliśmy o nich dbać, bo wszyscy się przestraszyliśmy tego, co zobaczyliśmy. Ale to nie możemy ich zostawić samych sobie! Postanowiłam rewolucję, mały remont mieszania - wyrzucenie dywanu (!) z łazienki, położenie jakiejś normalnej podłogi, wymiana kuchenki w kuchni, wymiana ciemnobrązowych dywanów w dwóch pokojach na jasne, wymiana kanap, pomalowanie drzwi itd. Oni już nawet nie sprzątają w domu. No bo dla kogo?!
Wszystko byłoby ok, na początku totalne odrzucenie naszych pomysłów przez dziadków, teraz się zgadzają i cieszą. Zrobiłam im wielkie zakupy spożywcze, kupiłam kapcie, ciuchy, kwiaty. Cieszą się.
Ale babcia jest załamana stanem dziadka. Nie śpi po nocach, bo boi się, że zaatakuje ją nożem, krzyczy na nią, że ją wy*ierdoli przez okno, nie pamięta na co wydaje codziennie 50-70zł w sklepie. Nie pamięta, że w ogóle tam poszedł...

I pytanie do tych co przebrnęli przez cały ten tekst (przepraszam, ale musiałam się wygadać...):
Czy powinnam się zwrócić do psychologa z prośbą o pomoc dla dziadka? Wiem, że do psychologa nie będzie, ale jestem w stanie podwójnie nawet za to zapłacić, żeby tylko do niego przyjechał jako "mój kolega". Jestem załamana, bo nie mam pojęcia jak im pomóc [/quote]


[quote=tunrida]kajula- moim zdaniem dziadek potrzebuje przede wszystkim leków, Babcia może iść do psychiatry na wizytę i porozmawiać o całej sytuacji, a potem zaprosić lekarza do domu. Możliwe, że dziadek po rozmowie z lekarzem zgodzi się brać leki, które mogą mu pomóc. [/quote]


[quote=Kajula]Tunrida, tylko jakie leki w takim przypadku? W chwili obecnej powinien brac leki na serce + leki na cukrzyce (babcia twierdzi, ze akurat insuline bierze). No ale dodatkowo musialby brac na alzheimera, a co z tymi atakami zlosci?[/quote]


[quote=tunrida]kajula- psychiatra będzie wiedział co zrobić, uwierz![/quote]


[quote=agaEl]Kajula z atakami agresji u osób z tą chorobą niestety bywa dość często, szczególnie w męskim wydaniu. Konieczny jest psychiatra. Najlepiej by było gdyby dziadek w późniejszym okresie zgodził się na pobyt w szpitalu i ustawienie leków.

Przechodziłam podobne rzeczy- mój dziadek już nie żyje ale kilka lat chorował. Był agresywny i uciekał z domu, a to był silny i rosły mężczyzna.

Zauważyłam także, że niestety choroba pogłębia się często wtedy, gdy są jakieś zmiany w życiu chorego typu pobyt w szpitalu, remont w domu - tak ogólnie zmiana otoczenia.

Tobie życze wiele siły i wytrwałości.[/quote]


[quote=Kajula]AgaEL, dziękuję bardzo za odpowiedz  :kwiatek:  Myślisz, ze remont może pogorszyć sytuację?[/quote]


[quote=agaEl]Tzn moim zdaniem zmiany trzeba wprowadzać stopniowo bo może być sytuacja, że Dziadek nie pozna miejsca w którym jest. Chodzi o taką zmianę.
Trudno powiedzieć na jakim etapie choroby jest Twój Dziadek

Niestety rokowania co do osób chorych szczęśliwe nie są, gdzieś wyczytałam, że średnia życia osoby z taką chorobą to 5-6 lat. Są osoby, które bardzo poprawiają statystykę, a inne nie
Mój dziadek dokładnie zmieścił się w średniej. W pewnym momencie kiedy z dziadkiem nie było już normalnego kontaktu (chociaż przez chwilę) babcia i bliska rodzina przestała sobie dawać radę - ucieczki, agresja itp.
Dziadek był w szpitalu na ustawieniu leków (to pomogło) ale niestety choroba miała ostry rzut.
Niestety w tym przypadku musieliśmy podjąć decyzję by został umieszczony w specjalnym ośrodku dla ludzi chorych na Alzheimera.
Przy starszych osobach niestety potwierdza się reguła, że dopóki chodzą, ruszają się(nie patrząc na stan umysłu) to żyją. Jeśli taki chory położy się - zapomni chodzić, nie będzie miał siły z jakiśtam powodów to niestety dużo życia nie zostało.

Alkohol też działa przyspieszająco (mój dziadek też lubił wypić).
Dziadek zmarł mając niespełna 72 lata. Chorował około 6 lat (jawnie)- patrząc na to z perspektywy czasu można było wcześniej zauważyć, że już coś nie tak było ale on to ukrywał tak jak prawie każdy chory.

Wiem, że mój post nie napawa optymizmem. Właśnie ta choroba można powiedzieć, że działa skokowo. Pamiętam wakacje z dziadkiem kiedy można było z nim jeszcze porozmawiać, a za 3 miesiące już nie

Staraj się wspierać Babcię oraz korzystać z tego, że z Dziadkiem można porozmawiać. Takie osoby trzeba aktywizować jak tylko można. [/quote]
Kajula, tylko, ze tutaj twoim problemem jest nie starosc dziadka, a Alzheimer.
Zapamietaj sobie - jesli ktos choruje na ta straszna chorobe, to wszelkie slowa, ktore plyna z jego ust, wszelkie czyny - wychodza od choroby, a nie od osoby. Nie bierz sobie do serca zlych doswiadczen. Tam w srodku, u twojego dziadka caly czas tkwi ta osoba, ktora znasz z dziecinstwa. Jednak stopniowo coraz ciezej jej wyjsc "na zewnatrz"

Strasznie mi przykro z twojego powodu, trzymaj sie  :przytul:
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
06 marca 2013 13:49
Kajula, bardzo mi przykro, ze coś takiego Cie spotkało... Trzymaj się.
Odnośnie starości- ja aktualnie zajmuje sie ciotka, która w tym roku skończy 90 lat. Z jednej strony opowiada jak to by chciała umrzeć, ze już wszystkich pochowala (fakt, poza nami nie ma już rodziny), a z drugiej strony gdyby nie złamanie to nadal by nie potrzebowała pomocy. Jest silna, zawzieta i jeszcze znajduje siły na dogryzanie nam wszystkim 😉. No i właśnie, z jednej strony opowiada o tym umieraniu, a z drugiej widać ze chce żyć i jest dumna z tego co przeszła (słusznie!). Ale nie powiem, spędzanie z nią czasu jest dosyć dobijajace, bo nie bardzo panuje nad tym co mówi. Potrafi zranic trafiając dokładnie w punkt.
Gillian   four letter word
06 marca 2013 14:15
Z racji swojej pracy mam dużo kontaktu ze staruszkami i kurde, utwierdzam się w przekonaniu, że max 60 lat i koniec, insulina w żyłę, sznurek na szyję, cokolwiek, byle nie żyć jako stary człowiek :/ nie chcę żyć jako zrzędliwa, jojcząca babcia, której trzeba wycierać tyłek. 60 lat to wystarczająco długo, aż za długo. Nażyć się idzie aż nadto. I wystarczy,
ikarina, bardzo dziękuję za słowa wsparcia, aż mi łzy poleciały po policzku. Pięknie to napisałaś, naprawdę dziękuję!  :kwiatek:

Zu, mojego P. babcia ma prawie 90 lat, chodzi odwalona do kościoła, świetnie się trzyma! Mówi, że czasem się źle czuje, ale naprawdę chciałabym być tak silna psychicznie i fizycznie kiedy będę w takim wieku. Bardzo ją podziwiam!

Gillian, nie zgodzę się z Tobą. Nie każdy starszy musi tak źle kończyć. Mam idealne porównanie:
Mój dziadek - opisany wyżej, ok. 75lat. Stan fatalny, a wiem, że będzie gorzej
Moja babcia - wiek dziadka, okropnie marudna, bo nie chce jej się ruszać przez co ma zastane mięśnie i wszystko ją boli..
Babcia mojego P. - ok. 90 lat, trzyma się rewelacyjnie!
Mój tata - 66 lat, wygląda na 50, czuje się na 40, zachowuje i pracuje jak 30latek 😉
E, tam, moja babcia ma 75 lat, przebyty jeden zawal, a caly czas daje czadu. W mojej bylej pracy byly tez dwie staruszki po 70, ktore zawsze przychodzily, konie nam czyscily, poczestowaly ciastem i tez bylo zawsze z nimi fajnie. Nie nalezy generalizowac
zajmowałam się przez prawie dwa lata w trakcie studiów babcią. Babcia bardzo podupadła na zdrowiu. Miała demencję. Od kilku lat dogryzała wszystkim, zapominała, gubiła się. Nastał czas, że po udarach babcia przestała wstawać, chodzić, jeść samodzielnie, załatwiać się samodzielnie, mówić. Wszystkie jej dzieci (5) łącznie z moją matką oraz reszta wnuków (11) którzy w większości byli w lepszej sytuacji niż ja odwrócili się. Nie miałam sumienia zostawić jej samej. Babcia zamieszkała ze mną. Wymagała 24 godzinnej obsługi. Mycie, zmienianie pampersów. W dzień tj. godzina 9-15 do babci przychodziła Pani, tak żebym ja mogła jechać na uczelnię chociaż na chwilę nie mniej jednak większość czasu z babcią byłam ja. Po mimo całej miłości do babci był to najgorszy okres w moim życiu. Sama dla siebie nie chcę takiej starości...
[quote author=szalonakobyła link=topic=90941.msg1707756#msg1707756 date=1362579999]
zajmowałam się przez prawie dwa lata w trakcie studiów babcią. Babcia bardzo podupadła na zdrowiu. Miała demencję. Od kilku lat dogryzała wszystkim, zapominała, gubiła się. Nastał czas, że po udarach babcia przestała wstawać, chodzić, jeść samodzielnie, załatwiać się samodzielnie, mówić. Wszystkie jej dzieci (5) łącznie z moją matką oraz reszta wnuków (11) którzy w większości byli w lepszej sytuacji niż ja odwrócili się. Nie miałam sumienia zostawić jej samej. Babcia zamieszkała ze mną. Wymagała 24 godzinnej obsługi. Mycie, zmienianie pampersów. W dzień tj. godzina 9-15 do babci przychodziła Pani, tak żebym ja mogła jechać na uczelnię chociaż na chwilę nie mniej jednak większość czasu z babcią byłam ja. Po mimo całej miłości do babci był to najgorszy okres w moim życiu. Sama dla siebie nie chcę takiej starości...
[/quote]

podziwiam i gratuluję człowieczeństwa i hartu ducha...
przechodziłam w zeszłym roku podobną sytuację i wiem, że to bardzo naprawdę bardzo trudny czas
i dla mnie też był najgorszy w życiu
Gillian   four letter word
06 marca 2013 14:34
oczywiście, można się trzymać świetnie, są takie egzemplarze ale czego to dowodzi? że są 😉 ja widzę drugą stronę medalu. I nie chcę.
Mieszkała z nami prababcia. Była najlepszym człowiekiem jakiego znałam.
Kiedy zniedołężniała, leżała w łóżku i wymagała pomocy przy wszystkich czynnościach. Przez wiele miesięcy. Stała się okropnie mecząca, marudna, trudna. Nazywała mnie "jedynym swoim słoneczkiem w tym domu"- a ja pamiętam wiele chwil, kiedy byłam dla niej po prostu okropna. Nie dawałam rady. Chyba z tego powodu, mam wyrzuty sumienia i mam obecnie pokłady cierpliwości dla napotykanych w swoim życiu staruszek. Chyba podświadomie chcę w ten sposób oczyścić się i jakoś wynagrodzić mojej prababci te dni, kiedy do słoneczka to mi było bardzo daleko.  🙁
Na starość dobrze jest być jak najdłużej zdrowym i sprawnym. I mieć kochających bliskich. I jeszcze mieć pieniądze. Wówczas kiedy bliscy nie dadzą już rady, można zapewnić sobie opiekę płatną.
moja babcia ma 87 lat
chciałabym w Jej wieku mieć taką głowę do wszystkiego... dzwoni i mi przypomina
czasem, jak u nas jest odrabia lekcje z moim synem gimnazjalistą, tłumaczy mu historię

boję się , jak ja sobie poradzę jak Jej kiedyś zabraknie...

ma opiekę i kochających bliskich
starość jest trudna, przykra
płakać mi się chce- jak rozmawiamy i Ona mi mówi- " jak bym chciała mieć chociaż te 10 lat mniej.. ile mogłabym dłużej być z Wami"

i śmiejemy się czasem razem- jak Jej mówię , że " babciu, jesteś już stara i masz jedną czwartą mózgu" szczególnie jak czegoś nie rozumie, czegoś czego Jej pokolenie nie rozumie. A jest takich rzeczy codziennych mnóstwo.
Dzięki Dodo :kwiatek: po mimo tego wszystkiego każdemu kto się waha będę zawsze mówić opiekuj się, pomagaj! O tyle dobrze że rodzina stanęła mniej więcej na wysokości zadania finansowo bo sama bym nie podołała
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
06 marca 2013 15:34
A ja mam nadzieję że dożyję takich czasów gdzie sama będę mogła zakończyć swoje życie - godnie,  legalnie, bezboleśnie, pod opieką specjalistów.
GDy poczuję już totalne zmęczenie życiem  chciałabym zwyczajnie  zasnąć, nic nie czuć i więcej się nie obudzić. 

Miałam wiele przyszywanych babć, cioteczek.To co się później z nimi działo w wieku starczym...ehh. Serce się krajało kiedy widziałam to cierpienie i ciężki bój o zwykłe podstawowe czynności. Tyle bólu, płaczu... i ta ich i moja bezsilność. żal do świata, że nie ma jak pomóc.
Nie... ja nie chcę tego przeżywać, ja wolę zasnąć. Po cichu spokojnie.
I uważam tak jak Gillian lepiej zakończyć to sprawnie. Może tylko nie w wieku 60  😉 ale kiedy sama psychika nam podpowie- już czas.
Dworcika   Fantasmagoria
06 marca 2013 15:39
oczywiście, można się trzymać świetnie, są takie egzemplarze ale czego to dowodzi? że są 😉 ja widzę drugą stronę medalu. I nie chcę.



A czego dowodzi fakt, że jest grupa ludzi w okolicach 60-ki, która się sypie? Poza tym, że i tak może być?

Znam wiele osób w tym wieku, w życiu nie pomyślałabym, że w ich wypadku czas już umierać.

Moja babcia, rocznik 1932, 2 lata temu pokonała nowotwór, wcześniej śmigala na rowerze, po chorobie odpuściła-przesiadła się na stacjonarny... Ma swoje "odchyły", choroby... ale zaraz umierać...
Gillian   four letter word
06 marca 2013 15:44
Dworcika, ano umierać. Nie chcę leżeć jak kłoda, z odleżynami na dupsku, być karmiona przez słomke. Ani żeby ktoś musiał mi podcierać tyłek i zmieniać pampersy. Polecam się zainteresować jak wygląda od środka życie człowieka w domu starców, w hospicjum albo innej placówce. A już na pewno nie mam zamiaru obarczać swoją niedołężną osobą rodzinę (której zresztą nie planuję).  Serio, co kto lubi.
Można żyć i żyć, aż się w końcu człowiek posypie i co wtedy?
Dworcika   Fantasmagoria
06 marca 2013 15:55
Gillian, skąd zdanie, że nie znam tematu? Przeżyłam i dziadka, który nikogo nie poznawał w hospicjum, i nowotwór babci, i kontuzje, i zawały. Pracę w szpitalu/pogotowiu znam całkiem nieźle. Znam też JEDNĄ osobę, ktora posypała się przed 60-ką. Podzielam zdanie zabeczki...
Gillian   four letter word
06 marca 2013 16:00
od podwórka trzeba znać, od podwórka. Nie z odwiedzin, zapowiedzianych czy nie. Trzeba być tam w strukturze i na własne oczy zobaczyć co się dzieje ze staruszkami, których rodziny płacą ciężkie pieniądze za pobyt.
Dworcika   Fantasmagoria
06 marca 2013 16:02
Gillian, nie tylko Ty znasz to podwórko 😉
Gillian   four letter word
06 marca 2013 16:03
no to skoro znasz i uważasz, że to jest OK to chyba nie mam więcej pytań!
Dworcika   Fantasmagoria
06 marca 2013 16:24
Gillian, nie mówię, że to jest OK, tylko że 60-ka jest szalenie przesadzona.
Gillian   four letter word
06 marca 2013 16:33
lepiej wcześniej, niż za późno. 60 lat to kupa czasu, naprawdę wystarczająco moim zdaniem 😉
Averis   Czarny charakter
06 marca 2013 16:37
Nie wiem o co tyle hałasu. Gillian, będzie się chciała zabić mając lat 60, to się zabije. Wielkie mi halo. Każdemu według potrzeb.
Kajula - mojego męża dziadek ( 96 l ) tak samo się zachowuje,  z tym wyjątkiem, że nie za bardzo może już chodzić o własnych siłach.  Babcia psychicznie już wysiada...
Ale cała rodzina dzielnie znosi to wszystko i opiekuje się nim, w końcu to on lata wstecz opiekował się nimi jak byli jeszcze brzdącami, to on podcierał im tyłki itp  😉 Teraz czas na niego... Życie zatacza krąg.

Starość jest straszna i nic na to nie poradzimy  🙁
Nas też to czeka.

Gdy mnie dosięgnie już starość, to mam nadzieję że moje wnuki będą mną tak samo się opiekować jak Ty swoim dziadkiem  😉

Twój dziadek ma szczęście  mając tak wspaniałą wnuczkę  - nie każdemu jest to niestety dane ...

Życzę Tobie dużo sił, cierpliwości i wytrwałości - miłości raczej nie muszę  :kwiatek:

Dzielna z Ciebie kobitka.




Gillian   four letter word
06 marca 2013 16:39
Averis, dokładnie - każdemu według potrzeb. Ja nie mam potrzeby dłużej żyć. Matki nie będzie, konia nie będzie - to po co ja. Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym, prawda? 😉
Averis   Czarny charakter
06 marca 2013 16:41
Gillian, może i prawda. Ale u mnie nawet jak nie będzie matki i konia, to będę ja. A to dla mnie wystarczający powód 😉 Ale tak jak rzekłam- każdemu według potrzeb.
Gillian - a może  dzieciaki i chłop będzie ? Może i Ciebie trafi strzałka amorka, założysz szczęśliwą  rodzinę i będziesz miała dla kogo żyć  😉
Averis   Czarny charakter
06 marca 2013 16:44
kadyksowa, ale żyć to raczej powinno się dla siebie. Chłop może odejść, dzieci się wyprowadzą, to co? Wtedy się zabijać? C'mon 😉 Nie rozumiem tej całej gadaniny z życiem dla kogoś/ czegoś.
Gillian   four letter word
06 marca 2013 16:45
kadyksowa, nie planuję. Na strzałki jestem odporna.

A tak poza tym to ja się bardzo szybko posypię. Nie wiem do ilu w ogóle pociągnę. Oba nadgarstki po złamaniu, biodro wyrwane niegdyś, bark wyłamany, kręgosłup powykrzywiany. Wszystko boli, strzyka na deszcz, ciągnie, rwie. A lepiej już nie będzie 🙂
No,  ja żyję dla mojej rodziny - kocham ich ponad wszystko - moje dzieci, mój mąż, to od nich czerpię radość z życia i nie wyobrażam już sobie życia bez nich... Oczywiście averis że trzeba też myśleć o sobie -  ale to raczej spadło u mnie na drugi plan  🙂

Gillian, a ja mimo wszystko życzę Ci tej strzalki  😉
Moja mama jest przed 60tką, ledwo chodzi, czeka ją operacja wymiany biodra, przez to posypał się również kręgosłup, bardzo cierpi. Do tego wydłużyli jej wiek emerytalny o 2 lata, jest zmęczona i chciałaby już usiąść na werandzie i odpocząć. Ale NIKOMU nie przyszło jeszcze nigdy do głowy, że już jej czas. Bo czuje sie nadal młoda duchem, mimo wszystko 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się