Rak, nowotwór (i inne poważne choroby) w rodzinie/u bliskich

pokemon a Ty masz absolutne pojecie o pojeciu, tak? Skonczylas studia weterynaryjne i zjadlas juz wszystkie rozumy i wiesz o medycynie, zdrowiu, leczeniu wszystko co mozliwe? Wybacz, ale to tak zarozumiale, ze az niesmaczne. Niemniej jednak gratuluje i coz, zyjesz w takiej samej bance jak ci, ktorych oskarzasz o idiotyzm.
Te przyklady ktore wrzucasz sa totalnie skrajne i nieadekwatne. Ja Ci moge wrzucic linka do weterynarz strzelajacej do zwierzat domowych z kuszy, albo polujacych lekarzy, albo lekarzy mordercow, albo lekarzy ktorych dzieci czy zony zmarly na jakies choroby - full tego - i co? Mamy przez to hejtowac cale srodowisko?
No i gratuluje Ci skutecznosci w Twoim gabinecie - bo pewnie uzdrawiasz wszystkich swoich pacjentow 😉

Mam w rodzinie i wsrod bliskich znajomych dziesiatki przypadkow nieskutecznego leczenia raka - tylko jakos wszyscy uwazaja, ze smierc mimo leczenia jest ok - no trudno, zmarl/a na "raka".
A z reszta.

Jeszcze dodam, bo nie moge. Gaga moze to totalnie nieadekwatne, bo mam dziecko tylko z AZS - ale NIKT mi nie pomogl i nikt nie dal gotowej odpowiedzi. Musialam spedzic dupogodziny na internecie, na czytaniu publikacji i doswiadczen innych ludzi, miesiace na "testowanie" co dziala a co nie. No sorry - ja tez bylam zalamana bo bylo coraz gorzej, moje dziecko cierpialo, a ja nie widzialam nadziei i nie mialam pomocy ani wsparcia. Dla mnie sterydy byly i sa nieakceptowalne - w koncu poukladalam wszystko co zebralam i mam dziecko, po ktorym nie widac choroby. Ale bylam z tym SAMA.
Nikt nie da Ci odpowiedzi na talerzu - prosisz o rady, a kiedy je dostajesz to je odrzucasz - tym bardziej traci sie checi na pomoc. Wiec szukaj sama - bo i tak sama z tym jestes. Moze brzmi to strasznie i brutalnie, ale nikomu poza Toba i Twoimi bliskimi nie zalezy na Twoim zdrowiu, o czym sie niestety tez sama przekonalam. Wiem, ze Ci ciezko, ale musisz podjac jakies dzialania i wybory zgodne z tym co myslisz. Bo tez moge Ci podeslac kilka kontaktow - ale tego nie zrobie, bo potem powiesz tutaj, ze Ci wysylam jakies pierdoly zamiast "rzetelnych gotowych informacji". Moglabys napisac do tej strasznej klinki w Meksyku i spytac sie o mozliwosci leczenia. Moglabys poszukac ludzi z taka diagnoza jak Twoja. Mozna duzo, tylko trzeba ruszyc tylek.
Twoj wybor, skorystasz czy nie - ale nie pluje sie na kogos, kto probuje Ci cos podpowiedziec.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
14 lipca 2017 09:06
Mój pies też ma AZS. Wychodzi na to, że mamy lepiej wyszkolonych ... weterynarzy niż ludzkich dermatologów skoro mojego psa z AZS  wyciągnął wet bez sterydów i antybiotyków. Bez kurkumy, lewoskrętnej witaminy C, koloroterapii i leczenia dobrym słowem 😉



Tyle papierów i dalej nie umiesz podawać rzetelnych źródeł naukowych? Większość znanych mi ludzi z papierem z ogólniaka jest w stanie zrozumieć, że filmik na youtube, blog osoby niezwiązanej z dziedziną nauki, na temat której się wypowiada, promocyjna stronka ruchu prawdy o raku, materiały reklamowe jakiejś firmy - to nie są rzetelne źródła.



To chyba inne strony odwiedzamy, inną literaturę czytamy itd.
... obejrzyj dokument (wstawiony przez mnie link)- tam są "przypisy" do źródeł.
Do czego konkretnie chcesz źródła?
[quote author=_Gaga link=topic=91251.msg2696593#msg2696593 date=1499964778]

Miałam nadzieję, że chociaż naprowadzisz mnie na jakąś wiedzę, a nie podasz adres ośrodka alternatywnego leczenia raka w Meksyku... (notabene nic tam o mięsakach nie ma) I nie, nie wiem jak zdobywać wiedzę medyczną. Nie jestem lekarzem. Nie potrafię weryfikować wiedzy przedstawianej w necie... Nie mam doświadczenia w leczeniu nowotworów. Dlatego wolę zaufać ludziom z takim doświadczeniem.

[/quote]

Rozumiem, czyli nie pofatygowałaś się poczytać na ten temat więcej, czy choćby obejrzeć filmy dotyczące tej kliniki, wywiad z aktualną "właścicielką", czy choćby zadzwonić tam i porozmawiać.
To się właśnie nazywa wolny wybór.


kotbury, o czym Ty piszesz? Nie rozumiem terminologii lekarskiej po polsku a gdzie mi po angielsku rozmawiać o leczeniu? Szukałam informacji o mięsakach. Pofatygowałam się wyobraź sobie i bardzo dokładnie przejrzałam stronę z linka i nie bylo nawet mini wzmianki...
Jaki wolny wybór. Między chemią a czym?
Edit.
A atak na pw był poniżej pasa zdecydowanie.  😵
Czuję się uprawniona do wypowiadania w tym wątku, choć nie mam raka, ale chyba łapię się pod poważne choroby 😉

To jest trochę tak z tym, że teraz każdy mądrzejszy od lekarza, że... może faktycznie nim być. Dlaczego? Bo dostęp do wiedzy (nawet tej naprawdę rzetelnej, zwłaszcza jak zna się języki obce) jest o wiele większy niż kiedyś. Oczywiście, można się naciąć na głupoty, ale nadal można dotrzeć do sensownych badań. I teraz tak, oczywiście odchodzi konktest "praktyki", ale w czym jest gorszy ktoś kto naprawdę studiuje dany temat, sięga po rozliczne badania, dużo na ten temat czyta, od studenta medycyny? Na etapie pozyskiwania wiedzy zaryzukuję stwierdzenie, że jeśli obie strony są rzetelne, to różnic nie ma żadnych. I ten, i ten ma okazję uczyć się tego samego.

Ja się zdiagnozowałam sama. Badum tsss! Po naprowadzeniu przez dentystę, przekopaniu się przez neta, zauważyłam u siebie objawy, którę mogą wskazywać na konkretną chorobę - dzięki temu poszłam od razu do specjalisty, a nie do rodzinnego. Znam ludzi (bo prowadzę grupę wsparcia), którzy nie byli zdiagnozowani przez kilka lat! O ile pozyskanie wiedzy ukróciło mi cierpienie! Od razu dostałam leki i mój stan w przeciągu miesiąca znacznie się poprawił.

A teraz tak - moja choroba jest z obszaru neurologicznego. Moje ulubione określenie "idiopatyczna" - czyli nie wiadomo skąd się bierze, dlaczego i dlaczego czasem przechodzi sama z siebie, by po 20 latach np. wrócić. No o czym to świadczy? Że wszyscy doktorzy medycyny konwencjonalnej NIE WIEDZĄ nic na ten temat i pokazuje jak mało wiemy o mózgu. Mam szczęście, że moja lekarka jest bardzo otwartą osobą i sama powtarza chińskie porzekadła, o tym że prawdziwie dobry lekarz leczy np. dietą, a ten "zły" - lekami. I o ile nie jestem zwolenniczką (naprawdę nie jestem!) odsuwania się od medycyny konwencjonalnej to jednak widzę, choćby po swoich doświadczeniach, że ona nie zawsze zna odpowiedzi. A patrzenie na jedną część, bez patrzenia na cały organizm jest dużym błędem. Dodam tylko, że lekarze, którzy mnie leczą sami odsyłają do metod niekonwencjonalnych jak np. akupunktura, akupresura.

I powiem jeszcze tak: wydaje mi się, ze w ostrych stanach, na początku choroby warto, a wręcz trzeba, korzystać z pomocy lekarzy specjalistów. Ale coraz częściej widzę, że to "zalecza", a problem np. często wraca, więc trzeba patrzeć szerzej. I chwała neurologom, że mi dali te tabsy, po których miałam podwójne widzenie i zataczałam się jak pijana, ale na choróbsko pomogły. Ale teraz już ich nie przyjmuję, szukam innych rozwiązań (chyba, że medycyna w tym kierunku się rozwinie i coś odkryją), futruję się witaminami, żrę olej konopny czekając jednocześnie na medyczną marihuanę, robię sobie masaże itp. Na razie o poprawie trudno mówić, ale nie jest gorzej niż na lekach.
Mam szczęście, że moja lekarka jest bardzo otwartą osobą i sama powtarza chińskie porzekadła, o tym że prawdziwie dobry lekarz leczy np. dietą, a ten "zły" - lekami. I o ile nie jestem zwolenniczką (naprawdę nie jestem!) odsuwania się od medycyny konwencjonalnej to jednak widzę, choćby po swoich doświadczeniach, że ona nie zawsze zna odpowiedzi.
_Gaga zacznij od diety.
Polecam lekturę Nowoczesne zasady odżywiania - T. Colin Campbell‎  :kwiatek:
[quote author=_Gaga link=topic=91251.msg2696747#msg2696747 date=1500021732]

A atak na pw był poniżej pasa zdecydowanie.  😵
[/quote]

Gaga - jeśli podanie ceny chemioterapii w pl  oraz zasugerowanie poświecenia czasu (jeśli się nie ma pieniędzy, bo czas ma każdy z nas bo doba każdego to 24 h) to dla Ciebie atak,... to rzeczywiście. Nie kontynuujmy.

Sorry za offtop,
a osoby, które szukają innych rozwiązań bo medycyna patentowa w Polsce zawodzi ich i ich bliskich odsyłam ponownie do dokumentu, do którego linki wstawiłam powyżej.
Tam są źródła i wywiady z lekarzami. Wieloma lekarzami. I pacjentami. Ci którzy będą chcieli poświęcić swój czas pewnie sobie te informacje zweryfikują czy są prawdziwe.





Jara alez to zadne zaskoczenie, sama dowiedzialam sie wiecej z publikacji weterynaryjnych (ktore nota bede opieraja swoje dane na badaniach ludzkich) niz od lekarzy do ktorych chodzilam z Iga. Nikt z nich nigdy mi nie powiedzial, jak wazna jest dieta bogata w bialko, ze trzeba suplementowac konkretne witaminy, ze to czy tamto. W zyciu nie uslyszalam o kwercetynie, ktora dziala jak steryd a jest naturalna. Mozna tak mnozyc.

Przegladnelam tez sobie statystyki zgonow na skutek bledow lekarskich czy ubocznych dzialan lekow. Np dane z 2014 "W Niemczech błędy lekarzy są przyczyną 19 tys. zgonów rocznie. Jest to pięciokrotnie więcej, niż ginie ludzi na drogach. W ubiegłym roku odnotowano według wstępnych wyliczeń ok. 3300 zabitych w wypadkach drogowych. Dla porównania - według szacunków Instytutu Zdrowia Publicznego UJ w Polsce wskutek błędów w sztuce lekarskiej umiera do 23 tys. pacjentów rocznie."

Ze strony jakiejs kancelarii prawniczej
"Może myślisz, że śmierć w wyniku błędu medycznego zdarza się rzadko, ale według ostatnich badań setki tysięcy pacjentów każdego roku doznaje uszczerbku na zdrowiu lub umiera w wyniku błędów medycznych, popełnianych w czasie hospitalizacji. Liczba zgonów w szpitalu w wyniku błędów medycznych szacuje się w zakresie od 210 000 do 440 000 i stale rośnie."

Pomijajac to, ze same leki maja tyle skutkow ubocznych, ze doprowadzaja do zgonow. Ale przeciez pacjent nie umarl na ich skutek, tylko na chorobe 🙂

Poza tym amnestria tez napisala kilka trafnych spostrzezen. Ale kazdy ma swoja glowe, odpowiada za siebie, ma prawo wierzyc czy ufac temu, czemu chce. Nie rozumiem jednak wybielania medycyny konwencjonalnej i oczerniania innych mozliwosci - no ale to juz nie moj problem.

_Gaga, a to Ty chorujesz? Znam osobę, która może Ci coś podpowiedzieć ( bo akurat nie wiem czy ten typ raka leczy) lub  da namiary na leczenie w Szwajcarii lub NIemczech .
Amnestia dziś byłam u lekarza, wspomniał mi o kwasie alfaliponowym przy neuralgiach? poczytaj bo może coś w tym jest?

Są w Polsce ludzie mający dużą wiedzę,taką o której nie przeczyta się w necie czy na grupie na fb 😉 , tylko mało jest takich osób ale są.
zapalka, nie ja, mój tato (mama od lat nie żyje)...nie stać nas na leczenie za granicą. Ten typ nowotworu jest leczony tylko w Wawie i koszty dojazdów i hoteli już są kosmiczne. Póki co szukam informacji ale w szumie informacyjnym kompletnie  nie potrafię rozróżnić informacji naukowych od pseudomedycyny. Miałam nadzieję że tu coś znajdę ale nie jestem na tym etapie (psychicznym) w stanie znieść ataków czy "warczących" wpisów. Póki co tato po operacji. Jest wznowa nieoperacyjna i nacieki. Decydujemy się na chemię bo jest szansa tą drogą zmiany guza w postać operacyjną. B17 czyli amigdalina przyjmowana od września nic nie zmieniła...
_Gaga, bardzo mi przykro 🙁 trzymajcie się...
_Gaga skąd jesteś? Atakami się nie przejmuj, bo tracisz na to tylko energie, szczególnie że macie mało czasu. Leczy się w Centrum Onkologii? B17 to były wlewy?
busch   Mad god's blessing.
14 lipca 2017 13:55
Jeszcze dodam, bo nie moge. Gaga moze to totalnie nieadekwatne, bo mam dziecko tylko z AZS - ale NIKT mi nie pomogl i nikt nie dal gotowej odpowiedzi. Musialam spedzic dupogodziny na internecie, na czytaniu publikacji i doswiadczen innych ludzi, miesiace na "testowanie" co dziala a co nie. No sorry - ja tez bylam zalamana bo bylo coraz gorzej, moje dziecko cierpialo, a ja nie widzialam nadziei i nie mialam pomocy ani wsparcia. Dla mnie sterydy byly i sa nieakceptowalne - w koncu poukladalam wszystko co zebralam i mam dziecko, po ktorym nie widac choroby. Ale bylam z tym SAMA.
Nikt nie da Ci odpowiedzi na talerzu - prosisz o rady, a kiedy je dostajesz to je odrzucasz - tym bardziej traci sie checi na pomoc. Wiec szukaj sama - bo i tak sama z tym jestes. Moze brzmi to strasznie i brutalnie, ale nikomu poza Toba i Twoimi bliskimi nie zalezy na Twoim zdrowiu, o czym sie niestety tez sama przekonalam. Wiem, ze Ci ciezko, ale musisz podjac jakies dzialania i wybory zgodne z tym co myslisz. Bo tez moge Ci podeslac kilka kontaktow - ale tego nie zrobie, bo potem powiesz tutaj, ze Ci wysylam jakies pierdoly zamiast "rzetelnych gotowych informacji". Moglabys napisac do tej strasznej klinki w Meksyku i spytac sie o mozliwosci leczenia. Moglabys poszukac ludzi z taka diagnoza jak Twoja. Mozna duzo, tylko trzeba ruszyc tylek.
Twoj wybor, skorystasz czy nie - ale nie pluje sie na kogos, kto probuje Ci cos podpowiedziec.


Posty tego typu dla osób akurat borykających się z nowotworem w rodzinie są absolutnie obrzydliwe. Nie wiem, co mnie bardziej ruszyło. Fakt, że porównujesz schorzenie może upierdliwe, ale niezbyt groźne, do mięsaka, czy może Twoje uszczypliwości o 'braku chęci na pomoc'. Na AZS to sobie możesz testować korę wierzby i kurkumę, bo czasu jest przede wszystkim zdecydowanie więcej na takie testowanie. Zwłaszcza że naturalne leczenie często odsądza od czci i wiary leczenie konwencjonalne, zwłaszcza w przypadku raka gdy wiadomym jest, że chemia czy radioterapia zdrowe nie są (bo ich niezdrowość jest właśnie bronią przeciwko nowotworowi) i nie można sobie tak po prostu testować wszystkiego na raz, w zgodzie z instrukcjami poszczególnych terapii.

Po drugie, naprawdę nie jesteśmy lekarzami i czytanie badań naukowych z danej wąskiej dziedziny zupełnie nie jest równe wykształceniu medycznemu. Przede wszystkim dlatego, że nam, laikom, brakuje solidnej podbudowy, którą weterynarze i lekarze zdobywają przez 6 lat ciężkich studiów. Przez to opieramy się na swoim 'chłopskim rozumie' (który może nas łatwo wyprowadzić na manowce) i swojej szczątkowej wiedzy biologicznej. Ja osobiście uważam, że lepiej jest szukać kilku opinii wśród uznanych lekarzy, niż stwierdzić że my to prawie jesteśmy jak lekarze, wystarczy tylko że przysiądziemy nad badaniami. Już nie wspominając że lekarze i do badań mają lepszy dostęp, bo wiele z nich jest za paywallami.

Dobry lekarz będzie w stanie skierować we właściwą stronę, powiedzieć o 'alternatywnych' sposobach które mają sens z punktu widzenia medycyny. Bo często jest tak, że te skuteczne alternatywy są rozpoznawane przez dobrych lekarzy, wreszcie stając się częścią kanonu (dieta jako czynnik jest rozpoznana w pierdylardzie różnych schodzeń przez 'normalnych' lekarzy). Wiadomo że laikowi jest  trudno rozpoznać dobrego lekarza, więc tym bardziej popieram zbieranie opinii od różnych lekarzy.
zaczęłam przeglądać wątek .... no i przykro czytać , naprawdę . i jak zwykle poziom agresji w wypowiedziach u osób z opcji "natural" jest dużo większy niż u "klasyków " .  nie rozumiem jak można namawiać do odrzucenia leczenia chemią , radioterapią i zastąpienie tego witaminą C ( która wg niektórych badań nawet prz przeziębieniu ma działanie placebo) . Chory na raka jak najbardziej powinien miec dobrą wręcz bardzo dobra dietę opartą na żywności jak najmniej zanieczyszczonej chemicznie ( skąd wziąśc taką żywnosć to już inny problem) , uzpełnianie witamin, minerałów zależnie od potrzeb , można WSPOMAGAĆ metodami naturalnymi ale nie zastępować.
dzisiaj ilość osób żerujących na ludzkim nieszczęściu i wciskająca swoje "cudowne" terapie za ciężkie pieniądze jest porażająca.....
Choroba ma to do siebie że u każdego rozwija się inaczej , w różnym tempie - nawet te same rozpoznania jedną osobę zabiją w 2 miesiąca druga będzie żyła rok - bez względu na okadzania , wlewy witaminowe czy inne leczenie dotykiem.
że chemia potrafi zabic ? tak ale daje też szansę na wyleczenie.
Alergiczne zapalenie skóry podane przez kogoś jako przykład / porównanie w dyskusji o raku .... no naprawdę , delikatnie mówiąc to niezręczność.

nieszczesnego psa trzymanego na diecie bezmięsnej przez Właścicielkę trudno skomentować ....dobrostan zwierząt się kłania

życzę Wszystkim którzy w swoim bezpośrednim otoczeniu mają osobę ciężko chorą dużo dużo siły i wytrwałości. i odporności psychicznej.

a tak na koniec przykład z  "byłej" rodziny : diagnoza rak , III stadium , kwalifikacja do natychmiastowej operacji i chemia ..... ale rodzina się zeszła i zaczęli radzić .... a że jakaś ciotka to jeździła pod Kozią Wólkę  do znachorki i bez żadnych operacji wyzdrowiała  , a sąsiad na operację poszedł i umarł .... no i pojechali . Znachorka zaleciła  brać jakieś ziółka i  PRATEL    3x dziennie po 5 tabletek.....  Pratel - to lek na odrobaczanie dla psów i kotów....  po ten pratel przyjechali do mojego byłego który był wetem ale widać nie miał "otwartego umysłu" bo wielka awantura z tego była i zerwanie stosunków . Spotkali sie potem na pogrzebie. czy operacja i chemia by pomogła ? nie wiem. Ale ich brak zabił .


ale kto namawia na odrzucenie czegokolwiek na rzecz czegokolwiek? Serio czytacie to co ludzie pisza, czy czytacie wybiorczo?

Przyklad azs jest takim samym przykladem jak kazda inna choroba - bo nie chodzi o chorobe sama w sobie, ale o to, ze w obliczu choroby jest sie samemu i chocby sie bylo u miliona lekarzy to moze sie okazac ze nie ma odpowiedzi na pytania, ani pomocy, ani wyleczenia. Taki byl sens tego przykladu, ale jak widac mozna go pominac...

Choroba ja/go zabila. Operacja i chemia tez by to zrobila, tyle ze odroczyloby sie to w czasie - a moze nie. W zaawansowanym stadium czasem ciezko jest pomoc - tak po prostu, jakimikolwiek metodami. Naprawde czasem dziwi mnie takie zawierzenie w lekarzy i medycyne i to, ze jesli pacjent umrze to wszystko jest w porzadku.
Moja babcia np bardzo zaluje ze zdecydowala sie na radioterapie. Bo raka ponoc "zabilo", ale zabilo jej cale zdrowie, smak, czuje sie tak, ze wolalaby umrzec.
Przypadkow z roznych stron mozna mnozyc, ale w sumie jaki to ma sens... kazdy robi co uwaza za sluszne i bez sensu sa te dyskusje, bo i tak wychodzi z tego wielka k.upa.
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
14 lipca 2017 19:04
Leżąc w szpitalu ostatnio poznałam dziewczynę. Leżała tam ponad miesiąc, niezdjagnozowana, szpikowana lekami, bo może pomogą. Bez poprawy i jakichkolwiek efektów. W pierwszym tygodniu pobytu szpitalu przekopała internet i powiedziała lekarzowi prowadzącemu, co jej może być i jak to potwierdzić oraz jak to leczyć, jednak ten nie poszedł w tym kierunku. W piątym tygodniu wysłano ją na konsultację do specjalisty. Diagnoza i sposób leczenia zgodny z jej sugestią. Już po pierwszym podaniu leków nastąpiła poprawa, po drugim ją wypisano.

Także ten, to dla tych, co się śmieją z diagnozujących się i leczących samemu za pomocą wujka googla.

To tak wkładając kij w mrowisko.

Ja na szczęście trafiłam na na lekarzy, którzy nie wyśmiewają z metod naturalnych i chętnie włączają je poza leczeniem konwencjonalym. To tacy swoiści buntownicy z dyplomami, bo dla nich najważniejsze jest wyleczenie pacjenta, a nie procedury i nabijanie kasy koncernom.
_Gaga, bardzo mi przykro 🙁 trzymajcie się...

:kwiatek:

_Gaga skąd jesteś? Atakami się nie przejmuj, bo tracisz na to tylko energie, szczególnie że macie mało czasu. Leczy się w Centrum Onkologii? B17 to były wlewy?

Szczecin. Tato pod opieką CO w Szczecinie i w Wawie. B17 w tabsach. Odstawiamy.

Naprawde czasem dziwi mnie takie zawierzenie w lekarzy i medycyne i to, ze jesli pacjent umrze to wszystko jest w porzadku.
Moja babcia np bardzo zaluje ze zdecydowala sie na radioterapie. Bo raka ponoc "zabilo", ale zabilo jej cale zdrowie, smak, czuje sie tak, ze wolalaby umrzec.
Przypadkow z roznych stron mozna mnozyc, ale w sumie jaki to ma sens... kazdy robi co uwaza za sluszne i bez sensu sa te dyskusje, bo i tak wychodzi z tego wielka k.upa.

Z tym, że mój tato umrze tak ,czy siak. Nieoperacyjny mięsak to generalnie wyrok. Kwestia tego jak szybko to się zdarzy... Czy można wyrok śmierci porównać do choroby - na pewnym poziomie empatii (czy jej braku) również pewnie można.
Piszesz, że każdy robi, co uważa za słuszne... z tym że bywa tak, że człowiek nie ma pojęcia co jest słuszne. Ja np nie mam, mój tatuś też nie wie co robić. Nie mamy żadnego wykształcenia medycznego. Kompletnie żadnej pomocy ze strony znajomych lekarzy (są, ale jakoś zniknęli po diagnozie)... Ani ja ani tato nie mamy najmniejszego pojęcia, czy podjęte leczenie jest prawidłowe, czy nie. Oboje staramy się sporo czytać - również na forach, chociaż staram się tatę trzymać daleko od niektórych rzeczy, bo póki co czuje się i funkcjonuje dobrze a część informacji jest tak dołująca że obawiam się, że przestanie chcieć walczyć, podda się i odejdzie mi w krótkim czasie...
I napiszę ponownie: nie potrafię filtrować medycyny od pseudomedycyny. Na pewno nie zastąpimy chemii witaminą C. Tato jest pod opieką dwóch ośrodków onkologicznych i nie sądzę aby chcieli go tam zabić.
Tu - jak pisałam - szukałam jakiś dodatkowych informacji i może rzeczywiście odrobiny wsparcia... w sumie zabrakło obu i tylko dostałam po uszach, ze słucham lekarzy, nie mam mózgu i mam "se szukać w internetach"
przykre bardzo  😕
_Gaga, dużo siły dla ciebie i taty.
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
15 lipca 2017 10:50
_Gaga bardzo mi przykro. Bardzo ciężki krzyż dostaliście do dźwignięcia. Trzymaj się.

Rozumiem Twoje rozgoryczenie, obawy i zagubienie. Nie wiadomo kogo słuchać, bo każdy głosi swoją jedyną słuszną prawdę resztę mając za debili. Trudno rozpoznać zwykłych szarlatanów wśród stada specjalistów od różnych metod konwencjonalnych, mniej konwencjonalnych i zupełnie odjechanych. Tak mało wiemy o możliwościach regeneracyjnych naszego ciała, o mechanizmach i procesach obronnych, że trudno się w tym wszystkim połapać.

Nikt z nas nie da Ci tu gotowej recepty. Możemy co najwyżej podzielić się z Tobą własnymi przemyśleniami i historiami przypadków, które znamy. Podpowiedzieć, gdzie możesz poszukać pomocy, co czytać. Jesteś mądra baba, myślę, że uda Ci się oddzielić ziarno od plew. Ale to Ty i Twój tata musicie podjąć decyzję i niestety jesteście z tym sami.

Znam przypadek, że chemia wydłużyła życie i to w całkiem niezłym komforcie o dużo, dużo dłużej niż ktokolwiek przewidywał, ale znam tez przypadek, że chemia posprzątała człowieka szybciej niż miał szanse to zrobić rak.
Każdy organizm jest inny i inaczej reaguje. Jeden zniesie całkiem nieźle chemię i ta mu pomoże, dla innego chemia będzie nie do zniesienia, za to pozytywnie zareaguje na dietę, zioła, witaminę, ozon i zmianę stylu życia, jeszcze inny pojedzie do Medjugorie i po powrocie rak zacznie się cofać, ktoś będzie pił własny mocz, inny będzie korzystał z pomocy bioenergoterapeuty, na inny organizm nie podziała żadna z zastosowanych metod.

Moja neurolog zawsze patrzy na człowieka całościowo, nigdy wycinkowo. Miesza metody konwencjonalne z niekonwencjonalnymi. Wierzy zarówno w sterydy i blokady, jak i dietę, akupunkturę, czy zioła. Sama weryfikuje specjalistów od medycyny naturalnej, bioenergoterapeutów, kręgarzy i poleca tych, których sprawdziła i których jest pewna. Z takim lekarzem to ja mogę dyskutować, taki lekarz ma szeroki horyzont, a nie klapki na oczach ograniczające go tylko do wycinka miejsca chorobowo zmienionego. Tylko, że takich osób związanych z medycyną, wykształconych jest naprawdę mało. Łatwiej znaleźć kogoś takiego wśród lekarzy z zza wschodniej granicy niż u nas oni medycyny naturalnej nie odrzucili.

Gdybym ja zaufała medycynie konwencjonalnej i specjalistom, to dziś nie miała bym co najmniej sporego kawałka stopy. Właśnie moja neurolog powiedziała mi, żebym nie szła do Piekar na zabieg (a już wszystko miałam załatwione), tylko pojechała do chirurga, który w Kędzierzynie leczy larwami. Tak zrobiłam i zaufałam lekarzowi, świetnemu specjaliście, który wbrew środowisku wrócił do korzeni i naturalnych metod leczenia, który nogi ratuje, a nie obcina. Chirurg, który jest członkiem stowarzyszenia Stop Amputacjom. Wciąż jestem w trakcie leczenia, ale stopę mam i nic nie wskazuje na to, żebym miała ją stracić, choć mnie inni lekarze straszyli, że w końcu upie**olą mi całą nogę. Wiem, że wyrok obcięcia stopy, przy wyroku śmierci, to mały pikuś, a skutki podjęcia błędnej decyzji niewymiernie bardziej dotkliwe.

Jeszcze raz - trzymaj się. Wytrwałości i siły Wam życzę, oraz spotkania tych odpowiednich ludzi, którzy wam pomogą, nie ważne konwencjonalnie, czy nie.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
15 lipca 2017 11:09
_Gaga, ogromnie mi przykro. Niestety, "znam" mięsaka... Warszawskie CO też znam. Ściskam bardzo mocno.
Dzięki dziewczyny bardzo
Teraz dopiero widzę, że mi jest potrzebne po prostu poklepanie po plecach - nawet wirtualne. Wbrew pozorom to wiele daje.
Wiem, że nie dostaniemy od nikogo prostej recepty na życie i walkę z tym cholerstwem. Wiem też że najważniejsza jest ta wola walki i będę robić wszystko aby tato miał ją cały czas.
W poniedziałek się okaże czy po pierwsze zdecyduje się na chemię (bo nie wie), po drugie: jeśli się zdecyduje, to czy poprowadzi jeszcze żaglowiec , którego jest kapitanem do mety regat w naszym rodzinnym mieście (meta jest w Szczecinie, regaty na Bałtyku)... Aktualnie żaglowiec wygrywa w regatach a załoga na każdym kroku dedykuje zwycięstwa tacie. Mam nadzieję, że mu się uda jeszcze pożeglować w roli kapitana i marzy mi się bardzo że zwyciężą całe regaty , tak czy siak ten rejs z pewnością dałby mu siłę do walki... przynajmniej tak mi się wydaje.
Dzięki za kciuki. Mam nadzieję, że uda się tacie jeszcze z 3 lata pożyć... może 5... heh raczysko to jakiś bezsens  🙁
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
15 lipca 2017 15:23
Zwycięstwa Tacie życzę. Zarówno w regatach jak i tej najważniejszej walce, którą toczy. Bo każdy kolejny nadprogramowy rok życia, to zwycięstwo. Trzymajcie się i walczcie.
Gaga, życzę Tacie jeszcze niejednych regat :kwiatek: i bardzo polecam książkę 'Jeszcze jeden oddech' - mnie dała bardzo dużo, jeśli chodzi o nastawienie. Czyta się...na jednym oddechu.
gaga- domyślam się jak się czujecie. I Ty i Twój tata. Ciężko coś mądrego napisać. Pomodlę się za niego po swojemu. Trzymaj się, choć wiem, że trudno.
yga   srają muszki, będzie wiosna.
31 lipca 2017 17:09
Jestem zalamana. Wątroba cała zajęta nowotworem, teraz przestaja pracować nerki. Mama wyglada jak cien czlowieka. Brzuch napuchł, podejrzewano zgromadzenie się wody, niestety... to wątroba jest taka zniszczona, że puchnie i przeszkadza innym narządom.
Mamie opuchły tak nogi, ze nie moze chodzić.
Opadają mi ręce, naprawdę. Kompletnie nie mam pojęcia co robić...


Powiedziano nam, ze stan jest bardzo zly, jedyną metodą leczenia w tej sytuacji jest chemia.
Dzisiaj mial byc 4 wlew, niestety wyniki nie pozwalaja na wykonanie zabiegu. Mama jest juz po przetoczeniu krwi, nawadnianiu itp.


Może znacie jakichs dobrych lekarzy specj. się w nieoperacyjnych nowotworach wątroby?

Polecono mi Dr Andrzeja Cichockiego, juz sie do niego umowilam....
Wichurkowa   Never say never...
01 sierpnia 2017 09:49
Yga trzymaj się!! Straszna wiadomość, ale wszystko będzie dobrze, MUSI!
Najgorsza jest ta bezradność i niemoc... Dużo siły wam życzę i dawaj znać co i jak !
yga   srają muszki, będzie wiosna.
06 sierpnia 2017 12:09
Zostało nam kilka dni, tak nam powiedział lekarz.
Mama zapada powoli w spiączke, najgorsze jest to, że jest ciągle świadoma.

Teraz wiem tylko jedno (szkoda że tak późno)- nigdy więcej nie polecę nikomu z przerzutami chemii. Nigdy.
Od chemii wszystko nam poleciało.
Przez chemię tracę mamę, a od diagnozy minęły dopiero 4 tygodnie.
Iga, bardzo, bardzo przykro, trzymaj się..
Niekoniecznie wina chemii, nowotwór jest bardzo zaawansowany, a bez wątroby nie da się funkcjonować..  😕
yga, strasznie mi przykro... Sama straciłam mamę dość wcześnie, więc niestety wiem co czujesz 🙁 I żadnymi słowami nie jestem Cię w stanie pocieszyć.

Swoim wpisem zabierasz mi nadzieję.
Mój tato jest po pierwszej serii chemii... nie udało się poprzekładać ani popłynąć na ostatni etap Tall Ship Races 🙁
Póki co jednak czuje się dobrze (TFU TFU!) cholercia... tylko teraz to już nie wiem czy ta chemia to był dobry kierunek :/
maleństwo   I'll love you till the end of time...
06 sierpnia 2017 13:24
yga, cholernie mi przykro... Jak napisałaś o tych nerwach, nogach - boże, skąd ja to znam... Poryczalam się. Co za cholerstwo.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się