wychowanie- wydzielony

To ja o braniu i dawaniu. O dzieleniu się cukierkiem. Rodzice każą: Józiu! Daj cioci cukierka! Józio daje wymamlany i spocony, oślinioną rączką. Ja biorę i dziękuję, bo rozumiem intencje. I mnie tak uczono. Tresowano. Wszystkim, co masz-podziel się. Ty na końcu. I wiecie, co? Dzielę się, cieszy mnie to. Wdrukowali mi. Ale nie umiem brać. Prezentów pod choinkę. Jakoś mnie zasmucają.
I od razu rozmyślam, komu bardziej mój prezent by się przydał. I to nie jest fajne ani dla mnie ani dla ofiarującego prezent. Zatem z uczeniem dzielenia się nie można przesadzić. 




jestem przeciw... przeciw dzieleniu się, i ucze dziecko że NIE ma sie dzielić - bo dlaczego?
przykłąd - siedzę na placu - dziecko moje (wtedy małe) bawi sie koparką - w piasku - inne dziecko ma na tą koparkę "chrapkę" - ale moje dzielnie broni..
reaguję: chcesz pożyczyć koparkę? NIE
więc mówię: niestety to ulubiona koparka mojego synka i on sie nią nie dzieli...
dlaczego ZMUSZAĆ dziecko do dzielenia się?

dla mnie to taki sam przykład jak: siedzę ze znajomymi i nagle by ktoś powiedział: pożycz mi auto - sorry, to moje auto, dlaczego mam komuś pożyczać by sie przejechał??

potem wyrastamy na ludzi, którzy jak ODMÓWIĄ pomocy mają wyrzuty sumienia... przychodzi koleżanka i mówi: pożycz 500zł i nie zastanawiając sie pożyczamy...
bo "tak trzeba" - kij, że nie odda, kij, że nas nie stać na pożyczki... ale WDRUKOWANO nam pożyczanie - i nie potrafimy odmówić...

Ja potrafię. Odmówić pożyczenia. ale przyszło mi to po czasie.
Dlatego dziecko uczę, by było asertywne.
Dodofon, robię tak samo.  I tak samo uważam,  że starsza córka nie musi dzielić się bez przerwy swoimi zabawkami z młodszym bratem.  Szanuję jej prawo do powiedzenia NIE.  Jak nie chce,  żeby mały siedział u niej w pokoju,  to nie pozwalam mu tam wchodzić.
Kwestia różnicy wieku między rodzeństwem jest bardzo ciekawa. Ja jestem najstarsza z piątki. Różnica między mną a pierwszym bratem to 10 lat, potem kolejny brat 12 i siostry 15. O ile z tym najstarszym i średnim mam nawet fajną relację, spędzamy razem miło czas i mogę z nimi pogadać to z siostrami niestety zima. Wiekowo bardziej odpowiadam jako mama lub ciotka. Jak się urodziły to miałam lat 15 i nie w głowie mi było niańczenie dzieciorów  😉 Owszem mogę się nimi zająć, pogadać, pobawić, ale to już nie jest ta więź. Bardzo daleko od siebie jesteśmy i obawiam się, że nie uda nam się tego dystansu zmniejszyć. Natomiast problem z najstarszym (z najmłodszych) jest taki, że on jest bardzo mocno ze mną związany. Wzoruje się na mnie, powiela moje zachowania, nawet mówi w podobny sposób  😉 I tu jest problem bo to nadal dzieciak i nie zawsze może sobie pozwolić na tyle co dorosłe osoby, np. jeśli chodzi o komentarze odnośnie innych czy uczestniczenie w rozmowach dorosłych. A jemu się wydaje, że jest na tym levelu co ja  😉 Gubi się między granicą, do której jestem jego siostrą i możemy się razem bawić, wygłupiać, a kiedy ja występuję jako osoba dorosła, a on jako dziecko.
Ja też byłam "grzeczna, cicha, niekłopotliwa", złożył się na to mój flegmatyczny temperament, introwertyczna osobowość i spotęgowało dzieciństwo bynajmniej nie usłane różami.
Wyrosłam na wszystko w sobie duszącą i nieasertywną osobę. Dopiero teraz się tej asertywności uczę.
Wiem, że mama miała ciężko pracując na dwie zmiany i coś musiała ze mną w tym czasie zrobić. Zazwyczaj brała ze sobą. Ja musiałam 12 h radzić sobie sama, najczęściej dłubiąc patykiem w piasku, a jak za bardzo marudziłam to czasem dostałam kartkę i ołówek i "masz, narysuj coś".

Rodzicom jest wygodnie, nie widzą w tym nic złego.

Tylko jak teraz nie przesadzić i nie stworzyć roszczeniowego potworka?  😀

Wcześniej widziałam dyskusję o wpływach na rozwój dziecka: a to, że geny, a to że temperament, a to tylko i wyłącznie działania wychowawcze.
Myślę że pomocna będzie czteroczynnikowa teoria rozwoju zaczerpnięta z pedagogiki


W polskiej psychologii rozwojowej najczęściej przedstawia się koncepcję czteroczynnikową Marii Przetacznikowej, która wskazuje na:

1)      Zadatki wrodzone - anatomiczne i fizjologiczne cechy organizmu takie jak strukturalne i funkcjonalne właściwości narządów zmysłowych, typ układu nerwowego i związanego z nim układu hormonalnego. Zadatki te są podłożem materialnym zdolności i innych cech indywidualnych, choć nie przesądzają o nich ostatecznie. Te same zadatki mogą być podstawą różnych zdolności rozwijanych pod wpływem sposobów działania człowieka i warunków społeczno - kulturalnych, w jakich on żyje.

2)      Własna aktywność i działalność jednostki – jest to jej biologicznie zdeterminowane czynne uczestnictwo w poznawaniu świata i przeobrażaniu go. Dziecko od momentu urodzenia nie wchłania biernie bodźców z otoczenia, lecz zdobywa aktywnie doświadczenie; najpierw za pośrednictwem osób dorosłych, a potem, co raz bardziej samodzielnie, dzięki świadomej i uwewnętrznionej działalności psychicznej. Aktywność własna to charakterystyczny stan i podstawowa cecha każdego organizmu. Powoduje ona, że jednostka reguluje swoje stosunki ze środowiskiem, tzn. nie tylko przystosowuje się do niego, lecz także wywołuje zmiany w swoim otoczeniu.

3)      Środowisko (czynniki ekologiczne) - czynniki ekologiczne obejmują wiele składników. Jedna grupa składników to rozmaite elementy środowiska naturalnego (biogeograficznego): warunki klimatyczne, fauna i flora otoczenia, zasoby mineralne i wodne. Druga grupa to ekonomiczne i społeczno-kulturowe własności środowiska: poziom gospodarczy społeczności, gęstość zaludnienia, stan budownictwa i komunikacji, zróżnicowanie zawodowe mieszkańców, organizacja szkolnictwa, zasoby kultury materialnej i duchowej.

4)      Wychowanie i nauczanie (kształcenie) - kształcenie obejmuje nauczanie i wychowanie oraz uczenie się będące podstawą nabywania doświadczenia indywidualnego. Odgrywa ono szczególnie ważną rolę w okresie dzieciństwa i młodości, a także dalszych stadiach rozwoju.

Wszystkie cztery wyżej wymienione czynniki są ze we wzajemnej zależności, oddziaływają dzięki różnym interakcjom.
Averis   Czarny charakter
25 lipca 2013 11:02
tulipan, ale czemu ma nie uczestniczyć w rozmowach dorosłych? Jeśli są tematy, których dziecko nie powinno poznawać, to się przy nim ich nie porusza. To upokarzające, gdy dorośli mówią do dziecka 'nie odzywaj się, bo nie wiesz o co chodzi', albo 'to tematy dla dorosłych, nie słuchaj/ nie wtrącaj się'. Tak samo jeśli chodzi komentowanie innych. Jeżeli nie chcesz, by nazywał kogoś głupią krową, to nie używaj przy nim takich słów. To nie dziecko ma się domyślać, gdzie jest granica bycia dzieckiem. Naśladuje to, co widzi.
w temacie dzielenia mam wlasnie bardzo mieszane uczucia. Rodzenstwo powinno sie dzielic. Jezeli moja corka bedzie miala rodzenstwo, to chcialabym zeby sie traktowali tak jak ushia i jej brat. Tak samo ja traktowalam moje rodzenstwo i uwazam ze to super. I nie oznacza to, ze dzielic sie musza zawsze i wszytskim i ze wszystko jest wspolne.

Nie jestem przekonana do opcji Dodofon bo nie wiem czy to nie jest skrajne w druga strone. Czy nie wbudzi wlasnie zbytniego przywiazania do rzeczy i prawa wlasnosci, takiego ktore potem spotka sie z ostracyzmem otoczenia. Mowie o tym bo znam taka osobe, ktora zachowuje sie tak jakby cenila przedmioty wyzej niz ludzi i ci ludzie czuja sie urazeni i sie odsuwaja. Osoba NIE ROZUMIE dlaczego bo nie wie, ze norma spoleczna jest inna. W rzeczywistosci ceni relacje wyzej niz przedmioty ale daje odwrotny komunikat.

Z drugiej strony zal dzieciakow, ktorym opiekunowie nie pozwalaja sie bawic wlasnymi zabawkami bo musza sie nimi bawic inne dzieci. Jeszcze nie wiem jak sie za to zabrac.
jestem przeciw... przeciw dzieleniu się, i ucze dziecko że NIE ma sie dzielić - bo dlaczego?
przykłąd - siedzę na placu - dziecko moje (wtedy małe) bawi sie koparką - w piasku - inne dziecko ma na tą koparkę "chrapkę" - ale moje dzielnie broni..
reaguję: chcesz pożyczyć koparkę? NIE
więc mówię: niestety to ulubiona koparka mojego synka i on sie nią nie dzieli...
dlaczego ZMUSZAĆ dziecko do dzielenia się?
(...)
Dlatego dziecko uczę, by było asertywne.


Asertywne? Na pewno? Nie przekonuje mnie to.
Sama marudzę, że mnie odwrotnie wytresowano, ale jakoś tam żyję sobie.
Jednak uczenie, odmawiania..... to do mnie nie trafia. Bo jak zaowocuje za 20 lat?
ale człowiek ma ulubione przedmioty, którymi NIE chce sie dzielić... czy to zabawka, czy sukienka którą koleżanka chce pożyczyć na wesele

zmuszanie do dzielenia sie wszystkim jest chore - bo może sdziałać w drugą stronę - np. wdrukuje sie osobie, ze po co sie starać, pracować - skoro mu sie należy - bo bogatszy, sprytniejszy, MUSI sie podzielić...

moze wygląda to radykalnie - ale zmuszanie do oddania ulubionej zabawki w imię "norm społecznych" (jakie są te normy i gdzie spisane?) jest chore... i prowadzi właśnie do chomikowania, samolubstwa - bo dziecko bedzie kombinować jak sie nie dzielić i ukrywać swoje rzeczy
ale człowiek ma ulubione przedmioty, którymi NIE chce sie dzielić... czy to zabawka, czy sukienka którą koleżanka chce pożyczyć na wesele

zmuszanie do dzielenia sie wszystkim jest chore - bo może sdziałać w drugą stronę - np. wdrukuje sie osobie, ze po co sie starać, pracować - skoro mu sie należy - bo bogatszy, sprytniejszy, MUSI sie podzielić...

moze wygląda to radykalnie - ale zmuszanie do oddania ulubionej zabawki w imię "norm społecznych" (jakie są te normy i gdzie spisane?) jest chore... i prowadzi właśnie do chomikowania, samolubstwa - bo dziecko bedzie kombinować jak sie nie dzielić i ukrywać swoje rzeczy

Dodo- to weź inny przykład.
Bułka. Jedna. Dzieci dwoje. Twoje i obce. Głodne jedno i drugie. Bułka w momencie głodu jest "ulubioną rzeczą".
Podzielisz? Jeśli tak, to jak wytłumaczyć: bułkę dam, autka nie ?
p.s
I powtórzę pytanie-jak taki "asertywny" człowiek będzie funkcjonował w grupie? Na przykład na żaglówce? W harcerstwie?W wojsku? No tam, gdzie się zespołowo coś robi?
Averis są takie sytuacje, kiedy rozmawiamy w jednym pokoju, on siedzi w drugim i podsłuchuje. Nie raz i nie dwa schował się i słuchał. Zdarza mu się też bezczelnie odzywać do dorosłych. Ja mogę żartować ironicznie z moją mamą, obie wiemy, że to tylko żarty. On tego nie rozumie. Usłyszy piąte przez dziesiąte i potem w większym gronie (np. obiady rodzinne) wali bezczelnymi tekstami do wujków czy babć. Taki tekst o głupiej krowie rzucił do babci. Nie wiem gdzie to usłyszał bo w domu nikt tak się nie zwraca do drugiej osoby. Może w szkole ? Problemem jest wg. mnie właśnie ta różnica wieku między nami. Wiadomo, że są tematy tabu dla dzieci, których się przy nich nie porusza. I tego się u mnie w domu przestrzega. Buntuje się, dlaczego on ma coś zrobić, a ja nie. Był etap, że kłócił się, że będzie chodził spać równo ze mną. Skoro ja idę na uczelnie na późną godzinę, on też nie chce rano iść do szkoły. Nie chce np. uczestniczyć w tym co robi reszta jego rodzeństwa (wycieczki rowerowe, lody, spacery) bo ja nie uczestniczę. W pewnym momencie uparł się, że wyprowadza się ze mną. Jasne - nikt go nie zmusza do robienia tego czego nie chce, ale wierz mi przy 4 dzieci i braku ojca na miejscu nie da się wszystkim dogodzić  😉
ushia   It's a kind o'magic
25 lipca 2013 12:01
kurcze, nie wiem jak brat, ale ja nigdy nie mialam poczucia ze musze sobie odmawiac i musze dac bratu - to ze jak dostanie jedno paczke cukierkow to polowe zostawia dla drugiego bylo tak oczywiste jak to ze sie je i oddycha
normalne

odnosnie oddawania zabawek - my z bratem prawie w jednym wieku, 14mc roznicy, wiec w sumie bawilismy sie razem i tym samym, moje dzieci trzy lata roznicy
i bardzo pilnowalam, zeby starszy nie musial ustepowac we wszystkim mlodszemu "bo mlodszy"

do obcych dzieci - uczylam dzielenia sie, czyli jak masz dwa autka to niech sie kolega pobawi jednym, ale nie pozwalalam na zabieranie bo kolega akurat chcial to ktorym bawi sie moje dziecko

Taniu - unikam karmienia cudzych dzieci, psow i koni 😉 bo nie chce zeby moje dokarmiano 😉 takze do dzielenia bulki na pol sie nie odniose, chociaz jak chlopcy dostaja np na wycieczke paczke czegos, to przypominam "poczestuj kolegow" - raczej to czynia, bez jakiejs niecheci, bo dawanie kumplom fajnych rzeczy jest fajne

tak samo jak mlodszy mial w zerowce kolege ktorego rodzice nie robili zakupow w ktoryms tam hipermarkecie, a wtedy dawali jakies takie potworki do kolekcjonowania
zaproponowalam, zeby dal mu swoje - nie wszystkie i ukochane, tylko te ktore ma podwojne
chyba mu sie spodobalo 🙂

ale z dziecinstwa pamietam tez jak moja mama zmuszila mnie pare razy do zabawy z okropnie niewychowanymi dziecmi sasiadow - dwie siostry to byly, cala rodzina nachalna taka, jak raz pozyczysz szklanke cukru to codziennie beda pytac o jeszcze
i tu byl opor, bo mialam wtedy czadowy elektryczny odkurzacz dla dzieci, mysmy bardzo szanowali zabawki a te dwie w ogole - i pamietam ze starsznie mnie bolalo nie to ze ktos sie nimi bawi, tylko ze nie szanuje a ja jestem zmuszona na to patrzec
na szczescie mama chyba przemyslala sprawe i wizyty sie skonczyly 😉

dzieci probuje uczyc jakos tak posrednio - zeby nie byli mega egoistami ale tez zeby nie dawali sie oskubywac jak pierwszy naiwny
Dzielenie się z kumplami jest naturalne i jak się kogoś lubi to pożyczenie mu zabawki czy poczęstowanie cukierkami przychodzi samo. Z obcymi to już inna sytuacja.
Ushia- z bułką to taki skrajny przykład. I być może nietrafiony.
I z dzieleniem się tak do spodu to też przesada. Każdy ma swoje "skarby" (jak to ładnie nazwała Duunia) i powinien mieć. Nawet ja mam. I ukrywam, bo głowy nie dam co bym zrobiła, gdyby ktoś o nie poprosił. To też element wychowania, kształtowania postaw. Może Dodo tak skrótowo, w pośpiechu pisała i wyszło, że ja nie zrozumiałam. Nie wiem. Pewnie wyjaśni co i jak. Postawy: mam (patrzcie ja mam! a wy nie macie! i nie dam!)- nie nazwałabym asertywnością. Jak na przykład grać potem w piłkę?  😂 O ścianę?
p.s
No i nam z rozmowy wychodzi kolejny krok:
-paczka przyjaciół. Jak ich dobierać? Ingerować? Nie?

Tu akurat moja "niewidzialność" się przydała, bo miałam paczkę jaką chciałam. I byłam szczęśliwa z tego powodu.
A były dzieci, który mówiono: z X się nie baw, bo on jest ze złego domu.
ushia   It's a kind o'magic
25 lipca 2013 12:26
ojc, ciezka sprawa
moj starszy syn ma niebywaly talent do szukania sobie kolegow-cwaniakow, ktorzy pakuja go w klopoty
nie zabraniam, ale tlumacze zeby sie nie dal wypuszczac, zeby pilnowal wlasnej godnosci i inetresow, potrafil powiedziec nie, pokazuje ktore zachowania nie swiadcza o kumplach najlepiej

Averis   Czarny charakter
25 lipca 2013 12:40
tulipan, źle Cię zrozumiałam w takim razie 😉 Trochę inaczej widziałam całą sytuację. W takim razie pozostaje chyba tylko przeczekać ten okres buntu, bo faktycznie wpływ rówieśników jest obecnie nie do zignorowania 😉 Chociaż ironii na linii Ty-mama może faktycznie nie rozumieć. Z drugiej strony skoro jesteś dla niego takim wzorem, to może go jakoś podejść?
Kombinuję jak tą moją "pozycję" wykorzystać i obrócić, żeby jemu wyszło na dobre. Ostatnio obrałam taktykę córki idealnej  😎 Sprawdza się bo młody nie chce być gorszy i pomaga mamie jak może, świeci przykładem i wykazuje się własną inicjatywą w celu pomocy właśnie. Zresztą już jest lepiej, bunt trochę osłabł. Chłopak rośnie, mądrzeje i zaczyna kumać więcej rzeczy. Patrząc po rodzeństwach z tak dużą różnicą wieku jest podobnie. Dzieci w pewnym wieku mocno aspirują do dorosłego świata, a starszy brat czy siostra to taki łącznik-drabina  😉
tulipan to może inaczej. Jeśli chce korzystać z przywilejów starszych, to niech przejmie też obowiązki  😀
kajpo to jest właśnie taktyka mojej mamy  🙂 Dostał nowe obowiązki, a za to ma większą decyzyjność w kwestii zagospodarowania swojego czasu wolnego.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
25 lipca 2013 13:09
O, temat dobierania przyjaciół bardzo ciekawy. Mieszkam niestety w takiej okolicy, że wolałabym, aby moja córka od tutejszych dzieci trzymała się z daleka. Wieczne awantury, wrzaski, krzyki i takie słownictwo, że strach okno otworzyć 😵 Ale jak tu zabronić dziecku, skoro zaraz obok domu są dwa place zabaw, gdzie się ta dzieciarnia bawi? No nie da się. K. wpadł tylko na pomysł, żeby jej zrobić na podwórku własny wyczesany plac zabaw. Ale koleżanki i tak będzie miała- a z sąsiedztwa chyba o nie najłatwiej.
Taniu, trudno porównać Twój przykład z bułką.
Mi chodziło bardziej o dzielenie się rzeczami bardziej materialnymi i to z obcymi osobami.
Każde dziecko jadąc na wycieczkę raczej ma woreczek ze smakołykami i sie dzieli. przynajmniej ja to obserwuję. Gorzej jak jest jeden baton ;-)

Dodofon, masz też po części rację. patrząc o d...y strony. ja jako matka dziecka z zabawką oddam jego zabawkę, bo inne sobie chce. a czego uczy się to drugie dziecko? ono chce, to mu wolno brać co popadnie..?
i teraz odwróćmy sytuację. mój widzi, że dziecko X ma fajny samochodzik, chce je. i co, mam mu pozwolić je zabrać, "przymusić" aby tamto dziecko się podzieliło...? czy wytłumaczyć małemu, że to nie jego zabawka, nie można brać kogoś własności, a już tym bardziej, kiedy z niej korzysta. chyba drugie uczy lepszego wychowania  🙄 a najlepsze jest wytłumaczenie:"to nie Twoja zabawka, ale weź spytaj chłopczyka, czy pozwoli się Tobie pobawić. jak nie to coś innego znajdziemy do zabawy"..

odnośnie kolegów. jeszcze to przede mną. choć u mnie raczej za wielu ich nie będzie. jedynie w szkole. sąsiadów mam.. dość daleko. i raczej się martwię, aby nie musiał się wiecznie sam bawić
dokładnie
działanie-dawania - brania

działa w 2 strony - nauczyć, że NIE wszystko można mieć (czyli chcesz, inne dziecko nie da = ucz się, ze nie wszystko można mieć),
i nauczyć, że nie zawsze trzeba sie dzielić/dawać

ja generalnie sie nigdy nad tym nie zastanawiałam, nie zastanawiam się i nie"przemyśliwuję" wychowywania, metod, co zrobić, dla mnie jest to normalne (przynajmniej moje zasady i to co chce wpoić) jak budowa cepa
Averis   Czarny charakter
25 lipca 2013 15:05
Mój brat potrafi powiedzieć 'przepraszam, nie podzielę się, bo to mój ostatni ulubiony cukierek', ale gdy dzielimy słodycze, to mówi, że np. te cukierki są dla rodziców. I też to jakoś naturalnie przychodzi. Na plaży też nie miał problemów z takimi zachowaniami. Czasami to wychowanie jest czarną magią 😉
zgadza się, czarna magia  😁
patrząc po moim synku, muszę stwierdzić, że bardzo dużo uczy się z obserwowania i naśladowania. dla przykładu, widzi, że sprzątam zabawki z podłogi. to potrafi bez słowa podejść i też zacząć sprzątać. za co otrzymuje pochwałę, że pomaga. inna sytuacja. zawsze jak się napije, odstawiam jego butelke na parapet. teraz jest tak, że jeśli widzi, że ja jej nie odkładam, to sam to robi. jeszcze inna sytuacja. podlewam kwiaty, widzi i naśladuje "na sucho". i chyba bardzo dużo dzieci się w ten sposób uczy.
idąc tym tropem dalej. gdybym go zostawiała całymi dniami z nieokrzesanymi kuzynkami, byłby pewnie pod wieloma względami podobny do nich  🤔 z czego dumna bym raczej nie była. więc z tymi kolegami też mam strasznie mieszane uczucia. wiadomo, że jakiś etap "socjalizacji" każde dziecko powinno przejść. ale jak je uchronić przed nabraniem złych nawyków od otoczenia..?

edit. literówka
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
25 lipca 2013 22:11
dokładnie
działanie-dawania - brania

działa w 2 strony - nauczyć, że NIE wszystko można mieć (czyli chcesz, inne dziecko nie da = ucz się, ze nie wszystko można mieć),
i nauczyć, że nie zawsze trzeba sie dzielić/dawać

ja generalnie sie nigdy nad tym nie zastanawiałam, nie zastanawiam się i nie"przemyśliwuję" wychowywania, metod, co zrobić, dla mnie jest to normalne (przynajmniej moje zasady i to co chce wpoić) jak budowa cepa


naprawdę wydaje ci się ze ludzie dzielą się tylko i wyłącznie tym co można kupić? czy naprawdę myślisz ze inni tez są tak prosto zbudowani? jak ten cep na ten przykład?
kij ma dwa końce, twoje dziecko trafi na dziecko kogoś lepszego...w rozumowaniu i wychowywaniu  😉
Nigdzie nie napisałam, ze ludzie są prosić jak budowa cena - napissalam, ze dla mnie pewne zachowania takie są.

I dobrze ze moje dziecko trafi na rożnych ludzi, i lepszych i gorszych i ladniejszych i brzydszych i masdrzejszych i glupszych i bardziej cwanych i gapowatych. Ale przynajmńiej nie bedzie  na sile zmuszane z nimi wszystkimi sie dzielic koparką.

A było o dzieleniu sie cukierkiem a nie innymi rzeczami - nie materialnymi.
Czym wg. ciebie niematerialnym może dzielić sie dziecko?

BTW
Jeśli będziesz wyrywać Twojemu dziecku w piaskownicy łopatkę by pożyczyć innemu - pierwszy raz widzianemu "bo chce" - to Twoja sprawa i Twój ogląd na wychowanie. Kazdy robi jak uważa.
(...)
Czym wg. ciebie niematerialnym może dzielić sie dziecko?
(...)

Czym niematerialnym może dzielić się człowiek? To chyba oczywiste. No to dziecko=mały człowiek i też może.
O to chodziło. Cukierek, łopatka, to takie "wprawki".
Hi!Hi! ja się dzieliłam "własnością intelektualną" czyli co roku organizowałam "przedstawienie teatralne". Na początku nie umiałam jeszcze czytać, ale rano sobie oglądałam programy dla szkół i spektakle teatru telewizji. No i wystawiałam kompilacje Słowackiego i Szekspira według własnych pomysłów.  🤔wirek: Próby, kostiumy ( z sukienek naszych mam), kurtyna z koców... zajmowało nam to całe wakacje. I cała ulica przychodziła oglądać a za opłaty za bilety mieliśmy lody i cukierki właśnie. A ja się nauczyłam "zarządzania zasobami ludzkimi" nawet o tym nie wiedząc.  😂
z tym dzieleniem to nie do końca tak u mnie.
może podam na przykładzie. przyjeżdża Mauego kuzyn. mój syn bawi się jednym samochodem, inne zabawki leżą sobie. wówczas nie ma zmiłuj. jak kuzyn podejdzie i będzie się chciał pobawić czymś z tych "odpoczywających zabawek" powinien się podzielić. jeśli są dwie zabawki, jedną się bawi a druga leży, a kuzyn chce akurat tą używaną - tłumaczę małemu, że niech się pobawi bo później pojedzie do domu, chyba że Ty tak bardzo chcesz się nią dalej bawić. jeśli jest tylko jedna zabawka - jak chcesz to daj kuzynowi się trochę pobawić (nie, to wymyślam inne zajęcie dla kuzyna).
z tym dzieleniem się to trochę bardziej zawiła sprawa, niż się na pierwszy rzut oka wydaje.
jeśli dziecko nie musi się dzielić, może się nauczyć: 1. wszystko mi się należy, więc z jakiej racji mam się czymkolwiek z kimkolwiek dzielić..
2. nie można komuś zabierać wszystkiego co mi sie podoba, nie wszystko przychodzi ot tak, że mówię i mam bo chcę..
i wiele innych wniosków może maluch wyciągnąć. tak samo jest przy wymuszaniu od dziecka dzielenia się. coraz większa czarna magia  😜
Przepraszam, z góry, za porównanie, ale tak mi się pomyślało:
-szczeniaczki się bawią. I żeby sto leżało zabawek to będą się szarpać o tę jedną jedyną.
I może to jest taki pierwotny instynkt? U szczeniaczków przydatny potem w walce o jedzenie.
U ludzi chyba lepiej to korygować jednak?
Mocowanie sie u dzieci, takie zapasy, walki podobno jak naukowo stwierdzono są bardzo dobre.
Pobudzają zakończenia nerwowe i takie dziecko ponoć jest mądrzejsze - tak w skrócie.
A szczeniaki - fajniej bawić sie razem niż samemu kulac piłkę...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się