pierwsza pomoc / sposoby leczenia ran / rana / rany / wypadek / leczenie

Facella   Dawna re-volto wróć!
03 stycznia 2014 15:43
Kiedyś w stajni miałam jakiś środek dezynfekujący w sprayu, nie sreberko, tylko takie coś psikające na zielono... Może ktoś zna i powie, czy to dobre? Nie mogę nazwy sprawdzić, bo opakowanie już dawno wywalone, a ładnie się po tym otarcia goiły....
Przypuszczam, że CTC (niebiesko-białe opakowanie), czasem się też trafia Fatroximin Topic Spray (pomarańczowe opakowanie) psikający na zielono. Oba z antybiotykiem - więc nie wiem, czy tak na głupie otarcie jest sens stosować środek "z grubej rury"... Koleżanka czasem psika, jak jej konia drugi delikatnie przeryje zębami po tyłku albo się sam o coś zadrapie. Ja w podobnych sytuacjach dbam o to, żeby się nie zapiaszczyło i ew. smaruję sudokremem (jeśli się nie zasusza samo) albo w ogóle zostawiam (zależy od sytuacji) i goi się tak samo. Jedyne w miarę neutralne doświadczenia mam ze stosowaniem tego na płytkie zranienia (nie otarcia/zarysowania). Natomiast stosowanie tego na głębsze zranienia (z zalecenia weta...) nigdy nie przynosiło nic dobrego. Na upartego się sprawdza do przysuszenia strzałki, w której się coś zaczyna dziać (ale też są lepsze środki).
ja z powodzeniem fatro małą grude leczyłam.

a wysuszających środków na powierzchowne rany. otarcie to bym nie dawała...raczej nawilzac, zeby jak strup to miękkie, zeby bylo elastycznie - nie pękało. alantan prędzej czy maść na antybiotyku...

i co to "grubej rury". 3x mialam przypadek mikro ranki z której zrobił się maks problem. 2 x to niezauważona ranka przy koronce i ropa w/przy kopycie (wyszla dołem lub górą) obrzek nogi itd. wielki stres i dociekanie co się stało. nagle koń kuleje, puchnie, grzeje itd... a przyczyny nie widać, nie mal gdzie się podbić itd. po czasie wymacywałam mini strupek.
a trzeci to mini ranka - kropla krwi i zamknięcie, którą potraktowalam z tego co pamiętam antybiotykiem miejscowo,  ale i tak zrobił się obrzęk i ropień - leczenie domięśniowymi kilka dni i tygodnie nad raną. tyle, że ten koń  był raczej osłabiony itd.

więc...lepeij "dmuchac na zimne". nie uzywamy tych leków tak często zeby zaszkodzić czy uodpornić na nie.
oczywiście rany głębsze, zamykające się czy jak koń słaby - na zadrapania itp - otwarte! zwykle starczy zwykły alantan (ktory ma super właściwości wbrew pozorom) zeby wspomóc gojenie i uelastyczniać 😉....
Facella   Dawna re-volto wróć!
03 stycznia 2014 18:03
To ten drugi, nie miałam pojęcia, że jest z antybiotykiem. Ja drobnych otarć raczej nie psikam, nie ma co wydelikacać, przemywam wodą i uważam, żeby się nie zafajdało. Psikadła idą w ruch przy grubszych sprawach. Nigdy nie było problemu z tym, żeby coś się babrało, nieważne czy zapsikane, czy nie.
[quote author=horse_art link=topic=93009.msg1968200#msg1968200 date=1388766588]
a wysuszających środków na powierzchowne rany. otarcie to bym nie dawała...raczej nawilzac, zeby jak strup to miękkie, zeby bylo elastycznie - nie pękało. alantan prędzej czy maść na antybiotyku...
[/quote]
myślałam o rankach takich hm... "do krwi". tzn. wilgotnych, które aż się proszą, żeby się do nich piach przyklejał. albo jak się zamknął sączek w ranie i w jakiś czas potem poniżej się zrobił obrzęk limfatyczny (przy łokciu, więc się skóra fałdowała, no i koń się odparzał między tymi fałdami, bo było gorąco wtedy) - zaufany wet kazał psikać pudersprayem, żeby się nie obcierał bardziej. gojenie tego trwało długo, ale nie chcę sobie wyobrażać, co by było, gdyby to nie było zasuszane. jak już się wytworzy strup, to wtedy ewentualnie coś uelastyczniającego...

nawiasem mówiąc dalej mam problem z tą raną na nodze (od której w sumie chyba zaczął się wątek pierwszej pomocy przy ranach i ten wątek)... chodzi mi o tą nadmiernie ziarninującą na nadpęciu u gniadego, o którą pytałam z miesiąc temu w wątku żółtodziobowym. tzn. teraz to już jest malutka ranka i mi nie spędza tak snu z powiek, w porównaniu z tym, co było - różnica kosmiczna (in plus). po dość długim vagothylowaniu (i konsultacji z wetem, który podtrzymał "wersję" z przemywaniem tego vagothylem, z tym, że bez żadnego opatrunku - zresztą opatrunek jakbym nie kombinowała, zawsze po nocy zjeżdżał bardziej lub mniej) dzikie mięso "zniknęło", powierzchnia rany zdecydowanie się zmniejszyła. kiedy ziarnina w końcu przestała bujać - zaczęłam co jakiś czas smarować solcoserylem (bywało, że raz na parę dni). od brzegów zaczął narastać nowy naskórek (teraz ranka jest średnicy... hm, może 0,5 cm?). w końcu pojawił się też strupek. tyle że... on nie jest taki "wrośnięty" w tą ranę, tylko lekko odstaje (jest bardzo delikatnie przyrośnięty tylko do brzegów rany, a bliżej środka jest taki odstający i bardzo cieniutki, w ogóle ciężko to nazwać strupem, raczej taka błonka... podobne "coś" się robiło też w czasie przypalania vagothylem i samo odłaziło, wyglądało na to, że to przypalona warstwa ziarniny złazi). to też schodzi przy byle przejechaniu szczotką (zdarzyło mi się zapomnieć, jak koń się zapanierował, że mam na to uważać, i jak przejechałam po nodze, żeby zdjąć błoto, to zdjęłam razem z tym strupem - ale nawet jak uważam i oczyszczam tą okolicę z piachu, to zdarza się, że to złazi - bez krwawienia ani nic). i mam wrażenie, że od jakiegoś czasu ten przyrost naskórka się zatrzymał - pojawiła się mniej więcej 3-mm obwódka i stanęło w miejscu. ewentualnie mam zwidy. 😉 no i jak się ten strupek przyciśnie, to potrafi spod niego popłynąć odrobina osocza, po zdjęciu strupka też widać, że minimalnie się z tej ranki sączy. ma prawo tak być czy mam się znowu martwić? na razie od mniej więcej tygodnia nic z tym nie robię, nie ruszam (tzn. ograniczam się do oczyszczania okolic z piachu i błota), zobaczę jutro, czy coś się zmieniło, bo może niepotrzebnie panikuję. ale już mnie to strasznie wkurza, że to trwa tyyyle czasu, drugi pobójkowy koń już prawie nie ma śladów (a z początku się wydawało, że to z nim jest właśnie gorzej, wyglądał paskudnie), mój też już wszędzie indziej zaczął porastać sierścią (albo zarósł całkiem), a to jedno się ciągnie i ciągnie...
no to super, ze się udał o tak fajnie wygoić 🙂 końcówka często tak się robi - strupek i blizna. no i najdłużej. z tego co sobie wyobrażam jak to wygląda to bym nawilżała np alantanem, bo tak na takie robiłam i działało. ale - jak od poczatku piszemy - bez obejrzenia mozna tylko spekulować.
i co to jest miesiąc? mój (w sensie konia) rekord to 3 lata 😉 (szybkie zarastanie- kilka tygodni/mieś. i ponowne rozerwania)

a te mokre do krwi - jasne masz racje. ja lubie fatro. fajnie działa na takie rzeczy. wlasnie leczy, a barwnik zabezpiecza, suszy jeszcze.
a na takie poważniejsze gdzie mokrość i elastyczność potrzebna mam wg wlasnej receptury (w oparciu o mastijet) srodek z antybiotyków i p-zapalnych. jest super 🙂
bo generalnie w medycynie jest tendencja żeby rany trzymać na mokro - stąd żele, opatrunki mokre, zelowe itd. lepiej sie rany goją. tylko wiadomo- u koni ze wzgledu na specyfike pacjenta, miejsc nie wszystko się nadaje...
cyknę jutro fotkę (tym razem lepszym aparatem niż kalkulator w komórce 😉). ale pociesza mnie, że to ma prawo tak wyglądać. nawet nie tyle mnie martwi, że długo, tylko to osocze... niby nic się z tym nie dzieje specjalnego, koń już dawno zapomniał, normalnie wrócił pod siodło, a ja się stresuję małym skaleczeniem. 🤔wirek:
margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
04 stycznia 2014 10:24
smarowujecie czyms zszyta rane ( ponad tydzien ) zeby przyspieszyc gojenie?
Lepiej szytych ran nie smarować, żeby się nie rozeszły. Chyba, że wdało się zakażenie i trzeba stosować antybiotyk.
i jak za szybko się goi to łatwiej o blizny. niczym się nie smaruje takim. tylko właśnie aplikuje leki jesli jest jakies zakażenie lub zapobiegawczo, ochronnie.
i gdzie ta rana, że szwy aż tydzień?

w temacie "pomagaczy gojenia" i blizn....
Carpe miał tą swoją rozrywającą się rane w pachwinie. gdy za któryms razem juz dobrze (tzn tak wygladało) zarosło, widac było, że tej skóry za mało, robił się też jakby bliznowiec (taka duża, gruba blizna) co jak wiadomo nie jest elastyczne.
masowałam, rozciągałam. zeby raz sie z tego ogranicznik ruchomości nie robił, a dwa żeby nie było tak naciągniete - bo naciągniete nienaturalnei w pachwinie = rozerwanie gdy mocniej noge wyciągnie dy zacznei chodzić.
no wszytko fajnie i poprawnie. ale wpadłam na "genialny" pomysł, żeby smarować to maścią na blizny.
to był błąd. oczywiście wg opisu było dobrze - rana zagojona itd.
ale ten srodek zmiekcza, wydelikaca. co normalnie jest pozytywem (chyba, ze smarujesz za wsześnie - wtedy rana sie rozejdzie), ale w tym przypadku fatalny błąd - jego i tak z natury pergaminowa i miękka skóra stała się jeszcze delikatniejsza i mniej zwarta tam. mogła jednak być ta blizna, tylko masowana. bo się rozerwała w ruchu 🙁
nie smarujcie takim środkiem miesc, które mocno "pracują". albo bardzo późno...
Ja mam problem z raną na samym czole, koń uderzył się w zasuwe od boksu (spłoszył się) i nie daje sobie tego przemyć bo jest strachliwy i ma obsesje jeśli chodzi o głowę. Chciałam mu dziś fotke zrobić ale to nic przyjemnego. spływa mu krew po głowie i nawet nie mogę tego domyć bo od razu rzuca głową, myłam mu to manusanem i potem posmarowałam żelem flamozil (udało mi się to po 40 minutach zabawy ze smaczkami,głaskaniem i uspokajaniem) po 2 dniach i tak leci mu ropa więc dziś dostał zastrzyk z antybiotykiem 🙁 rana nie jest duża,ale przez to że mocno odbił sobie kość to nie chce się goić. Tak na prawdę gdyby on chciał współpracować i dał mi łeb na dosłownie 2 minuty to bym mu to porządnie umyła i odkaziła, a tak to bardzo ciężko mu pomóc. Macie może pomysł co jeszcze mogę zrobić?
moze podać srodek uspakajający żeby spokojnie oczyscić, obejrzeć rane. wet to prowadzi?
na takie coś używalam tego srodka na podstawie mastijetu,  i żelu na odleżyny. działąło super. ale tak czy siak trzeba się do tego mieć jak dostać.
to moze być powazne - zwykłe rany na glowie zwykle pokrwawią i szybko się goją same...
Macie może pomysł co jeszcze mogę zrobić?


wziąć konia na dudę na te 5 minut dziennie. To rozsądniejsze niż podawanie uspokajaczy kilka dni z rzędu...
uspokajacz trzeba dać raz zeby to porzadnie wyczyścić itd. (wet;]) potem lepiej glaskaniem i smaczkami niz dudą traume iles dni robić... albo i ryzykować, że coś nam zrobi, bo nie widze szans takiemu "broniącemu łba" kilka dni z rzędu zakładać i jeszcze pryz tym ból sprawiać...
mozna i dudą...ale ja bym te pare zł zainwestowała. jesli trzeba by kilka dni (co kilka -2-3 dni raczej) to np w te hormonalne... raczej nie szkodzą jak sedacja chemiczna
Jak to ciągle krwawi, to może najpierw popsikać gazik Octeniseptem (odkaża) i tym przemyć, a potem Dermatol? On też lekko odkaża i powinien to przysuszyć, stosowaliśmy go na wiecznie zabrudzaną ranę (też lekko ropiejącą; koń się tarzał i sobie to syfił) na policzku i się ładnie wygoiło (potem zmieniliśmy na Flamozil). Też koń sobie na początku nie pozwalał tego dotknąć, więc się z nim bawiłam tak, że najpierw mu jeździłam czystym gazikiem od szyi i coraz bliżej policzka, jak się denerwował, to odsuwałam i z powrotem powoli bliżej, aż sobie dawał dotknąć tym gazikiem do rany i ogarniał, że jeszcze go nie zjadło. Wtedy podmieniałam wacik najpierw na taki spsikany Octeniseptem, a później na drugi posypany Dermatolem (jak już przyschło po jakichś dwóch dniach, to nanosiłam na gazik Flamozil, bo koń jak widział butelkę przy głowie, to dostawał pier...wariował 😉, ale on się generalnie boi butelek) i zwykle już sobie dawał tym dotknąć do rany. Z początku spędzałam na tym trochę czasu (koń z rodzaju tych wrażliwych), ale po paru dniach wręcz sam się do tego gazika przytulał. 😉 Tyle że... no nie spieszyło mi się nigdzie, bo nie chciałam, żeby koń sobie mnie kojarzył z jakimś nieprzyjemnym zabiegiem (a po tym, jak go koleżanka w pierwszej chwili po rozwaleniu na chama zapsikała sprayem - tzn. ktoś mu przytrzymał głowę - przez kilka dni na jej widok się wciskał w ścianę i chciał zniknąć, mimo, że normalnie dla niej wszystko). Zwłaszcza, że konieczne było powtarzanie tych czynności przez jakiś czas.
margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
04 stycznia 2014 20:07
[quote author=horse_art link=topic=93009.msg1969038#msg1969038 date=1388852423]
i gdzie ta rana, że szwy aż tydzień?
[/quote]
zszyty byl tydzien temu - chociaz wlasnie licze i wyszly mi juz dwa tygodnie  😁 rana jest niewielka ale wymagala zszycia. dlugosc 1,5cm tyl przedniej nogi nad pecina
i dalej się nei zarosło? babrze się? rzopulchnione brzegi?
kiedy wet ma sciagnąc szwy? moze zapomniał? albo ty mialas dzwonić za x dni? (albo to rozpuszczalne:P)
swojego kupilam ze szwem w klacie (sterczące nitki) - bez sladów rany. chyba zapomnieli zdjąć, albo że to nie rozpuszczalny ;]
Gorzej, jak wet zapomni, czym szył... Nam powiedział, że się rozpuszczą. Po tygodniu wszystko względnie wygojone - szwy sterczą. Po dwóch tygodniach (po tym, że coś tam było poważniejszego, prawie śladu) przypadkiem zobaczył to inny wet i mówi, że to przecież nie są szwy rozpuszczalne. 😵 Koniec końców sami zdejmowaliśmy, bo wet, który szył, nadal się upierał, że się wchłoną. 🤔wirek:
Dzięki dziewczyny niestety na dudkę nie mogę bo zmarnuję całe zaufanie które buduję już prawie rok, musi być wszystko "po dobroci" koń jest nieufny i wrażliwy, najważniejsze to nie robić w pośpiechu i się nie denerwować.
spróbuj tego uspokajacza na hormonach. koń wyluzowany i błogi. moze nie bedzie mu  się źle kojarzyć dotykania jak jeszcze dołożysz smaczki, glaskanie... a czyszczenie rany gdzies tam mimochodem (bo kurcze, no aż tak to nie boli ;] a jak boli to powinien wet na sedacji i w znieczuleniu grzebać, a ty potem tylko przemywac - co nie boli)
No to jeśli ma być "miło", to niestety, ale jedyne rozwiązanie to... cierpliwość i dużo wolnego czasu. Inna sprawa, że wszystko zależy od konia. Kiedyś w identyczny sposób (spłoszenie i przyrżnięcie czołem we framugę) rozwalił mi się niewidomy koń (nie jakoś mocno). Ja tego konia nie znałam, bo byłam tam tylko na praktykach - tyle, że już mi się dawał wyczyścić czy założyć kantar i wyprowadzić na padok (bo tak to do niego rzadko przychodził ktoś inny niż właścicielka stajni i weterynarz, więc jak słyszał kogoś obcego, to nie bardzo się dawał dotykać, dopóki nie ogarnął, że ta osoba to jednak nie jest wet). No ale nie wiedziałam, że tak poza tym to wszelkie zabiegi przy nim są trudne do wykonania, szefowa na zawodach, więc na początku chciałam po prostu mu to przemyć wodą z manusanem - owszem, dał się z zaskoku tam dotknąć. Raz. Potem mieliśmy z nim problem, żeby choć przez chwilę mu przytrzymać w miarę nieruchomo głowę i zrobić temu fotkę, żeby wysłać szefowej, żeby zdecydowała, co z tym dalej. Natomiast ten koń od policzka nie widzi na jedno oko i po tej stronie, po której nie widzi, można mu w miarę bezproblemowo zrobić wszystko (dopóki nie wydaje dziwnych dźwięków :cool🙂, natomiast po tej, po której widzi - można spędzić upojne popołudnie, zanim się osiągnie cel (jeśli chcemy po dobroci). Więc co koń, to inna reakcja...

horse_art, rzecz w tym, że czasem to nie jest kwestia tego, że boli. Tylko przekonania, że jak się tam czymś da dotknąć czy posmarować, to to coś go zje. 😉 Equanimity też różnie potrafi działać w zależności od konia, u nas jak się w krzakach przy padoku pojawiły dziki, to jeden z koni dostawał szału, tzn. strasznie był zaniepokojony, gapił się w przestrzeń, kręcił się podczas czyszczenia jak nigdy i gdyby nie powstrzymująca go właścicielka, to najchętniej by uciekał galopem (tylko sam chyba nie wiedział, dokąd, bo wg niego to "coś" było chyba wszędzie). Polała mu nos tym equanimity i poszłyśmy z nim i drugim - niby mądrzejszym - koniem sprawdzić, co go tak stresuje. Najpierw się lampiły, nie chciały podejść w tamtą stronę, włączały tryb smoka... a potem nagle im przeszło. Koleżanka wsiadła, po czym rudy po jakimś czasie znowu zaczął odpalać jak nigdy (drugi koń już miał właściwie olewkę). Pod trenerem - to samo. Pytanie, co by było bez tego środka... ale jakoś nie określiłabym konia mianem błogiego. 😉 A gaziki czy maści czasem potrafią zjadać bardziej niż dziki. 😁
margaritka, i już 2 tyg ma szwy, długo trochę. Mnie nigdy nie kazali niczym dotykac zszytej rany. Tylko pilnować czystości i ewentualnie popsikać antybiotykiem w sprayu.
czekam na weta.

Poszliśmy myć ogony zwierzakom i coś widzę czerwonego obok kantara mojej młodej. odgarniam grzywkę i widzę... brak skóry na połowie ucha. Ucho jest całe, ale połowa jego przedniej części skóry-w strzępach. Oskórowała się. Skóra dynda swobodnie. Obwiązaliśmy bandażem, żeby się mocniej nie poraniła i żeby nie wlazł w to syf. miał iść jeszcze kompres z ctc, ale przeczytałam, żeby nie smarować. za godzinę-dwie będzie weterynarz i zszyje. Konica bardzo grzeczna i uprzejma. 

do szycia seduje się konie? znieczula miejscowo? nie wiem czy była szczepiona na tężec, raczej nie, więc dojdzie szczepionka pewnie. Coś powinnam jeszcze wiedzieć?
Isabelle, zależy jakie szycie i jaki koń - ale zauważyłam, że najczęściej sedację się daje. żeby stał spokojnie, szczególnie w trudnych szyciach (lokalizacja, skomplikowane...).
znieczulenie? do skóry najczęściej ludzi się nawet  nei znieczula - ukłucia znieczulenia bola tak samo jak szycia, + rozpieranie płynu, i nie zawsze jest jak podać (bo np nie ma gdzie).

napisz potem czy udało się przyszyć, czy się przyjęło .....
no i jak ona to zrobiła??
horse_art,  nie mam zielonego pojęcia. Nie mam wystających gwoździ czy ostrych rzeczy. Jedyne co mi przychodzi do głowy to albo kuc ją nadszarpnął podczas zabawy, albo może zawadziła o siatkę (bo pastwisko mam z jednej strony ograniczone taką zwykłą siatką ogrodzeniową.
horse_art, konie do szycia zawsze się znieczula miejscowo. Nie spotkałam się jeszcze z inną opcją
Przy takim umiejscowieniu rany sądzę, że sedacja również będzie konieczna, szczególnie że skórę trzeba najpierw ogolić...
_Gaga, ja nie. a przy szyciach byłam wielu. kilku wetów i nie-wetów. i szycia ran i np przyszywanie wenflonu (te same igły i nici i też skóra).  nawet mój był szyty kilkanaście/dziesiąt razy... (i samą skórę i mięśnie - które i tak nie mają receptorów bólowych) przy kilku szwach nawet nei ma sensu ostrzykiwać znieczuleniem- bo to takie same/tyle samo kłucia... nie ma sensu robic kłuć żeby nie czuł kłucia... (bo ostrzykuje się co kawałek - często tyle lub więcej niż tych kłuć do szycia no i ból rozpierania płynem...) są sytuację, że sens jest (mocno unerwiona okolica, gdzie znieczulenie ma jak się rozejść...). ale nie zawsze, nie ma więc ZAWSZE po co rozwalać tkanek płynem, wprowadzac chemii i czy nawet robić koszta. ludzi szyjemy zwykle bez (zależy od osoby-placebo; no i okolic, rodzaju - czyli jak u koni), sama też pare razy szyłam swojego i skubał siano - jeszcze spokojniej niż przy zastrzykach iv/im. inne też nie wyglądały żeby bolało mocno. więc po co znieczulenie? cięcie - oczywiście, ale nie zawsze szycie... 
chyba, że masz na myśli znieczulenie kremem emla. ale nie spotkałam jeszcze stosowania u koni. a i u ludzi działa ...słabo (mi tak różnicy nie robiło... śluzówki-to jeszcze, ale skóra "na zewnątrz" ...)
Po sprawie to już nie szczepionka, a anatoksyna p/tężcowa  🙂
i jesteśmy po. Weterynarz policzył 150 za szycie i 100 za dojazd, więc - bardzo po ludzku.

Okazało się, że zraniła się wcześniej sporo niż zauważyliśmy.  Wet rozciął ranę dalej, żeby się zagoiło. Podał przeciwzapalne czy antybiotyki (coś tam dał), ogolił, dał głupiego jasia. Teraz ma stać 2 godziny bez jedzenia, dziś dietka, za tydzień zdjęcie szwów i kontrola, psikać CTC. może nie być super ładnie kosmetycznie. Ale mnie to nie martwi, bo grzywsko ma kobył na tyle bujne, że blizna nie będzie widoczna, poza tym, to nie jakiś okaz wystawowy.

Przy samym procesie nie byłam,  patrzyłam z daleka. i tak cały koński pysk jest we krwi przez to rozcinanie. Teraz nie będę jej męczyć myciem tego, zrobię to jutro jak odpocznie.

Kobyłek bardzo dzielnie zniósł cały proces, jestem w szoku. Przecie  to 9 miesięczne dziecko, a była grzeczniejsza niż moja 20 latka!
zmyj dopóki działa środek uspokajający, później może nie pozwolić a much juz od groma
najszybciej dużo wody utlenionej i kawałek gazy
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się