Jak ogarnąć finanse?

Faza haha, jeszcze idąc tropem tego co napisałaś, to wyceniając swój majątek pewnie też jesteś milionerem. Jak byś wszystko co masz sprzedała od domu do ostatniego ogona to się na pewno uzbiera milion 😉 Będziemy milionerami z pustymi kontami 😉
no i Bera to jest wlasnie absurd słowa milioner.
Bo co mi po milionach jakbym nic nie miała. Szybko wszystko by się "roztrwoniło" i co dalej?
To ja już wole miec to co mam i jakoś łatac swój budżet.
Faza, jasne. Dlatego wg mnie 21-letni milioner, który sam wypracował swój majątek to jak opowieść o Rockefellerze. Tacy też istnieją, ale nie mieszkają na każdym rogu.

nie, no sa szczęściarze o np. ten Polak co to wygrał 1,5 miliona dolców w pokera. 🙂
Dava   kiss kiss bang bang
17 stycznia 2014 19:55
Bera7 -> A kto powiedzial, z jest ich pelno? Ja nie. To byl tylko moj kontrargument na te Twoje podkreslanie wieku i doswiadczenia zyciowego, ktore z tym co sie w zyciu osiaga nie ma nic wspolnego.
Nie wiem tylko na co komu one skoro nijak sie nie przeklada jak widac po wielu tu wypowiedziach na jakosc zycia.


Dominoxs -> znam tez takich kilku 😀 😉 chodza w trampkach i tez sa na okladkach Forbsa (tak jak siwi goscie) ale tylko jak maja ochote, a jak nie to nawet wywiadu nie udziela, bo maja to gdzies  😀
I to nieprawda, ze maja takie przerabane zycie, bo tyle zmartwien itd. Kochaja swoja prace, projekty, innowacje, tworza, zyja, maja sie super.
Nie wiem skad u tak wielu ludzi obraz bogacza-nieszczesnika, ktory nie lubi swojego zycia.

Nada -> bardzo Ci wspolczuje takiej sytuacji, nic sie nie da zrobic? Mowilam tak ogolnie o zdrowiu, bo ludzie czesto zafiksowuja sie na temat kasy, wakacji i samochodu, a zapominaja jakie to szczescie, ze sa zdrowi, maja rece, nogi. Wiem, ze to brzmi banalnie ale dopiero jak choroba przychodzi ludzie uswiadamiaja sobie co to znaczy zycie. Wtedy jedni maja wielka sile, a dla innych to jest juz koniec.
Dlatego dla mnie jak ktos zdrowy mowi, ze czegos nie moze osiagnac (np. pieniedzy) to zwykle tlumaczenie, bo tylko jego wlasne wewnetrzne ograniczenia go powstrzymuja.
Ale co Wy tak o tych milionerach? Chciałybyście? Czasami marzy mi się chwila by nie gonić tak w życiu bez sensu (czyli za kasą, bo sensem przecież sama kasa nie jest?), ale często trzeba jednak łatać te "dziury" i do spełniania marzeń kasa też potrzebna więc proza życia wygrywa. I tak źle i tak niedobrze.

Szczerze to chyba tak banalnie... można być szczęśliwym i z tym tysiącem zł na koncie, bo nie zamieniłabym tego na posiadanie kasy, ale utratę tego, co mam (miłosci, rodziny, przyjaciół, zwierzaków...). Kto też powiedział, że wszyscy powinni żyć w dostatku i mieć wysoką emeryturę, podróżować na starość itp. To my sami to sobie wmawiamy, mamy roszczenia, no bo jak - pracowałam całe życie i teraz nic? Ciągle gonitwa, więcej, więcej... a przecież tu i teraz mamy aż tyle. Nic tylko  🙇 i cieszyć się bo patrzenie za wysoko niszczy to, co jest wokół nas.

Wracając do tematu - jak ogarnąć finanse? Królestwo temu, kto pokaże mi jak mnie zmobilizować do prowadzenia sumiennych przychodów i "odchodów" 😉 Zabierałam się tysiąc razy i zawsze kończyło sie tak samo 😉
Dava   kiss kiss bang bang
17 stycznia 2014 20:32
Hahaa  🤣 mi pomoglo jednomiesieczne policzenie w notesie wszystkich przychodow (jeszcze jak pracowalam za studenta w kilku pracach i dostawalam kase 'od godziny' plus napiwki). Zwyczajnie nie wiedzialam ile zarabiam (bo stawki godzinne byly conajmniej smieszne np. 2,60 na h  😍 ) na bierzaco wydawalam na rachunki czy przyjemnosci itd.
Po przeliczeniu, ze jednak zarabiam gore kasy i rozwalam co do grosika na wszystko co potrzebne albo nie 😉  w nastepnym miesiacu policzylam juz ile zarabiam i na co dokladnie wydaje itd.
I pozniej jak zminialam prace, mieszkania itd. robilam nowe obliczenia.
Ja bardziej dzialam w druga strone (zawsze tak bylo) czyli musze wyliczyc ile co mnie bedzie kosztowalo. Z tym wyliczeniem wiem ile bede musiala zarobic, ile jesli zarobie wiecej odloze i na co moge sobie exstra pozwolic.
Ale to raczej przez to, ze pracowalam zawsze dla siebie, nie na etat (musialam miec elastyczne godziny pracy przez studia i hobby) i jakos tak mi zostalo.

Jest tez jakas super aplikacja na tel. ktora Ci wszystko porzadkuje (ja wole notesy😉) jesli lubisz gadzety 😉
a ja , żeby aż tak nie musieć martwić się o życie mojego zwierza i o comiesięczne wydatki, mam po prostu 2 prace  🙄  ta weekendowa  w całości idzie na konia więc koń ma 'swoje ' źródło dochodu  😉
a regularna od pon -do pt. praca finansuje inne potrzeby, chociaż też bez szaleństw  🙄

jednak okupione jest to brakiem czasu , o imprezach można zapomnieć, jakiekolwiek wyjazdy też planowane są z duuuuuużym wyprzedzeniem, jeżeli w ogóle decyduje się na wyjazdy  🙄

no cóż... coś kosztem czegoś, mojego darmozjada nie 'pozbędę się' do końca jego (lub moich dni) , serce by mi pękło gdybym  musiała  się z nim rozstać  🏇

dzieci ani męża nie mam, więc powiedzmy że na sumieniu lżej  😉 ..ale kiedy widzę bulwers mojego faceta w kwestii utrzymania konia (on nie jest i nie zanosi się żeby kiedykolwiek został koniarzem  😵 )  to czarno widzę wspólne 'gospodarstwo domowe' ..według niego koń to zbędny wydatek i luksus i nie dociera do niego że ten 'koń' to moje szczęście i część serca  🙄

i tak już wydaję mniej niż na poczatku mojego związku  😉 z 'koniem'
- przestałam kupować pasze w workach,
- nie podkuwamy się (kopyta dużo lepiej wyglądają i lepiej zachowują się po samym struganiu przez sensownego 'strugacza'😉
- przestałam 'kolekcjonować' kolorowe kompleciki  🤣
- sprzęt którego już nie używam -sprzedaję

czasami dobrą opcją na ograniczenie kosztów jest 'współdzierżawa'  ..chociaż ja się na tym przejechałam  😤



Dava,tak czytam i się zastanawiam,piszesz o nastoletnich milionerach niczym o wytycznych normalności-to tak jak wyliczanie średniej krajowej-polityk zarabiający 40 tys i ekspedientka w spożywczym zarabiająca 1200zł.
razem to 41.200.Średnia tych dwojga to ponad 20 tys-jaki piękny świat.
I wytłumacz w tym miejscu ekspedientce,że można zarabiać 20 czy 40 tys.
Ile w Polsce jest takich miejsc pracy,ile możliwości i dla kogo?
Podejrzewam,że większość na tym forum to ludzie z tej drugiej grupy.
Według Ciebie nie maja oni prawa do pasji jaka są konie bo realia zarobkowe zmuszają ich do skrobania od pierwszego do pierwszego.
Przeczytaj wątek jeszcze raz i sprawdź,ile osób wypowiadających zalicza się do grupy drugiej?
A może to jest właśnie norma?
Może tak właśnie zmuszone jest żyć społeczeństwo?
Ale taki co zarabia 40tys tego nie zauważa,bo to nie jest wygodne.
jak stare powiedzenie-syty głodnego nie zrozumie
Dlatego Twoje nawracanie gawiedzi do wzięcia się do roboty raczej nie spotka się z poklaskiem,bo przeważnie każdy tu ma pracę,tylko praca w Polsce nie jest godziwie wynagradzana.
I nie,ja nie czuję się pasożytem,dla mnie pasożytami są ci,co powinni polepszać polskie realia zamiast żreć przy korycie bez opamiętania.
I nie wstydzę się,że doję krowę żeby dorobić,wstydzę się,że za kilkanaście lat prowadzenia działalności i zatrudniania ludzi ZUS wycenił moja wartość na 350zł miesięcznej emerytury.
Wiesz,że istnieje taki świat?
Dava   kiss kiss bang bang
18 stycznia 2014 06:43
Widze, ze odzywa sie kolejny raz zew polskosci tutaj  🤣

Tylko jedno zdanie: nikt kto posiada konia jako hobby (nie do pracy w polu itd) nie jest biednym czlowiekiem ani dla mnie ani dla calej Polski. To sa realnia (nie-konskie).
Dlatego jesli ktos placze, ze na nic nie ma, bo ma konie to moze powinien z nich zrezygnowac albo wziasc sie do pracy zeby nie musiec sie martwic.
--------------------------
Szukanie okazji, oszczedzanie, minimalistyczne podejscie do zycia jest normalne, bardzo popularne wrecz, dzisiejszy swiat sie o to prosi.
Splycanie tego tylko do pieniedzy, jest zbyt wielkim dla mnie uproszczeniem. Bardzo podobalo mi sie kilka wpisow tutaj (np. Orzeszkowej).
W sumei to za granica sie to praktykuje od lat: kon ma miec dobry sprzet dopasowany, czysty czaprak (z paszy przewaznie, bo szkoda kasy na taki ze sklepu), czyste ochraniacze (najprostrze na rzepy), dobre jedzenie, weta i kowala, dobre treningi.
Tam nikt nie piszczy, bo wyszla nowa kolekcja ceratowych ochraniaczy albo czaprakow w gwiazdki. Najwiekszym obciachem jest wyjechanie w kolorystycznie dopasowanym komplecie 😉

Orzeszkowa  psychofazy revoltowe są najlepsze  😁 Pal sześć, jeśli chodzi o sprzęt (też bym chciała kupować sprzęt BR bez ograniczeń 😉 ); ale jak nagle wszyscy karmią taką a taką paszą, każdy koń musi jeść olej, trawokulki, kukurydzokulki, siemię, mesz, łuskę słonecznika, wysłodki, otręby ryżowe i pięć rodzajów sieczek, to już się robi mało zabawnie...

Dokładnie, zwłaszcza że trzech czwartym z tych koni wystarczyłoby racjonalne jeżdżenie, padokowanie, kowal i suplementacja.

ElaPe, Dava o to, to. Żeby nie było - sama lubię ładne czapraczki i owijki pod kolor. Ale staram się kupować racjonalnie, np. używane zamiast nówek, ochraniacze czy owijki które będą pasowały do pięciu, a nie do jednego czapraka etc. no i tylko to co naprawdę mi się mega podoba i jest przy okazji dobrej jakości.
Jak kogoś stać i to lubi, niech sobie kolekcjonuje kompleciki - ale nie kosztem np. dopasowanego siodła czy zaniedbywania treningów.
U nas już trochę mniej to widać, ale wystarczy przejrzeć kilka fotoblożków czy qniarkowych kont na fb żeby zobaczyć negatywny efekt wątków typu KRM: konie jak trupy, jeżdżone przez dziewczynki w trampkach i bez kasku na placyku za stodołą, w siodle dwa razy starszym od nich i nijak nie pasującym, owijki zjeżdżające jak skarpety i pół czapraka na szyi, ale co z tego skoro to nowy komplecik Eskadrona 🤔wirek: A można by sobie takie dwa-trzy komplety odpuścić i starczyłoby na używane siodło choć trochę dopasowane do konia i jakiegokolwiek instruktora chociaż raz na tydzień.

Ale to jest chyba tylko mały wycinek tego, co się ogólnie odbywa: czyli takiego sztucznego kreowania potrzeb, za które odpowiedzialne są m. in. media - dlatego już siódmy rok nie oglądam tv i nie kupuję prasy, żeby nie dać się ogłupić 😉

A bryczesów nowych chyba nie miałam nigdy, przynajmniej nie przypominam sobie... no dobra, te ESy z ciuchlanda miały jeszcze metkę ale kosztowały 1 zł, więc to chyba się nie liczy 😁 i absolutnie nie czuję się z tego powodu gorsza - wręcz przeciwnie, cieszy mnie to że umiem wyrwać okazję w sh czy na all i zapłacić 10 razy mniej, niż wynosi cena sklepowa.

Są tylko dwie rzeczy, na których raczej nie oszczędzam (w sensie nie kupuję tanich zamienników): kosmetyki i elektronika, bo nie warto 😉
Dava   kiss kiss bang bang
18 stycznia 2014 07:35
Orzeszkowa ->  :kwiatek: dzieki za te slowa.
Dokladnie tak samo mysle.

Ja od zawsze jestem fanka lumpeksow i nikt mi nie wierzy, ze te ubrania to z lumpa. To nie tak, ze nie kupuje w sklepie ale jakos jak mam wydac w tej 'super' zarze 200zl za sukienke to mnie oslabia. Do lumpa chodze jako hobby, uwielbiam szukac, a jesli kupuje cos za 1-3zl to mam super satysfakcje 🙂
Zawsze patrze na jakosc danej rzeczy i cene. Rzeczy dobrej jakosci posluza na dluzej, zlej nie posluza nigdy dlatego szkoda na nie nawet zlotowki.
Dlatego jesli ktos placze, ze na nic nie ma, bo ma konie to moze powinien z nich zrezygnowac albo wziasc sie do pracy zeby nie musiec sie martwic.


Po pierwsze NIKT tu nie płacze.
Po drugie skoro tak wiele Cię już życie nauczyło - proszę o poradę nt "wzięcia się do roboty"
Konie mam 2, od 15 lat mam konie (chociaż nie te same). Po utracie własnej stajni koszt ich utrzymania z 600 zł / mc wzrósł do 1500 zł/mc
Pracuję od 7 do 15 po czym po powrocie ze stajni (ok 19) c.d. pracy (korporacja wymaga poświęceń  😉), najczęściej zajmuje mi to jeszcze 2-3 godziny. Zarabiam tyle, że stać mnie na konie, ale odmawiam sobie (nad czym nie płaczę - stwierdzam jedynie fakt). Dodatkowo prowadzę treningi, które pomagają mi finansowo. Z uwagi na sytuację rodzinną nie mam możliwości zmiany miejsca zamieszkania. W mojej okolicy nie ma super - płatnej pracy - tj. moja korpo na prawdę dobrze i w terminie płaci jak na lokalne warunki. Spłacam jakieś kredyty, tu płacę m.in. za własne błędy - ale na tym polega życie, nie stać mnie zatem na prowadzenie własnej działalności - za wiele ryzykuję gdyby coś nie poszło. Mama mi ni pomoże, bo nie żyje... tato zarabia 1/4 tego co ja... na tym kończy się rodzina - jestem sama. Pisałam już że od długiego czasu "bujam się" ze sprzedażą lub zamianą za dużego i za drogiego dla mnie mieszkania - bezskutecznie. Dostaję oferty rzędu 1000 - 1500 zł/m2 - za to co dostanę za 100m mieszkanie nie kupię nawet kawalerki, więc odpuszczam. Bardzo proszę o poradę jak i kiedy mam "wziąć się do roboty"? Pracować jeszcze na nocną zmianę, czy co?
Potrafię zasnąć z nosem na klawiaturze, nad czym nie biadolę, ale bywa że jestem na prawdę wykończona i to mnie zwyczajnie martwi. Szczególnie wtedy, gdy rano muszę jechać autem kilaset km na jakieś spotkanie...
Koni nie sprzedam, pomagają mi w życiu - tyle lat, przyjaciół się nie sprzedaje... Gdyby nie było mnie stać - wywiozę do rodziny, czy do zielonej_stajni - generalnie mam kilka "planów B" w razie W.


Dodam jedynie, że na chodzenie po lumpach nie mam czasu - niestety takie sklepy nie są czynne po 19...

Edit.: Zapomniałam dodać, że w sezonie dorabiam sędziując zawody. Kokosów z tego nie ma, ale coś zawsze wpadnie 🙂
Dava   kiss kiss bang bang
18 stycznia 2014 08:30
Jesli to mieszkanie jest problemem to zapytam jeszcze raz: dlaczego nie mozesz go sprzedac? (moze zle ogloszenia, moze zly posrednik) napisalam Ci, ze moge Ci pomoc, odezwij sie na pw
-> akurat w Twoim przypadku to mieszkanie Ci ciazy najbardziej, bo chyba nie te konie 😉

Ale ja nie pisze tu personalnie do nikogo, bardziej tak do ogolu koniarzy -> ciagle slychac glosy, ze te konie, a urlopu nie ma przez tyle lat, a czlowiek by se kupil to czy tamto (gdyby nie ten konie), a tyle czasu itd. itp.
Rozwiazania sa proste dwa. Bardziej skaplikowanych pewnie wiecej.
Jak czlowiek nie mial zbyt wiele problemow to sobie konia kupil  🤣
Nie mogę sprzedać mieszkania, ponieważ jeśli dostaję już ofertę która jest bliższa rozsądkowi, to po zapytaniu o czynsz rozmowa się urywa
Czynsz to koszt ponad 1 100 zł / mc... bardzo dużo. Najczęściej jednak miałam oferty tak niskie, że nie byłoby mnie po sprzedaży stać na kupno mniejszego - a to byłoby kompletnie bez sensu.

Aktualnie odpoczywam od telefonów o mieszkanie i ofertę wycofałam. Mam szczerze dość. Kamienica w remoncie, wymieniony dach, zrobione ocieplenie, ja przy okazji wymieniłam okna na cieplejsze, podłączone CO miejskie, czekam na ciepłą wodę miejską - po tym etapie remontowym i chwili oddechu - pewnie znów wystawię je na sprzedaż czy wymianę.

I tak - czynsz mi ciąży, bo 1 100 zł plus rachunki typu gaz / prąd to na 1 osobę sporo... Szczególnie gdy słyszę , że znajomi mając niewiele mniejsze mieszkania płacą czynsze rzędu 250 - 400 zł/mc .
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
18 stycznia 2014 09:25
No właśnie co tak drogo z tym czynszem.
Najdroższa dzielnica miasta :/
Ważne - w czynszu jest ogrzewanie... ale to i tak bardzo dużo  🙁
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
18 stycznia 2014 09:30
Przemyśl wynajęcie pokoju, zawsze dodatkowy grosz będzie.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
18 stycznia 2014 09:36
Moje finanse - nie brakuje na życie ani dla mnie ani dla zwierzaków, ale i tak nie szaleję z wydatkami. Konie moje nie są wymagające, przez co i te wydatki nie są duże.
Konie - 2 szt. – wiek 2 i 14 lat z przeznaczeniem do wożenia tyłka
a) pasze
-siano – robię sama bo mam z czego i czym, koszt to ok 50 litrów ropy + żyletki do kosiarki + sznurek do prasy + ognicho/grill dla pomagierów. Jeśli nie ma się sprzętu to już taniej wychodzi kupić gotowe siano niż płacić za wynajęcie.
-słoma – jest tania ale i tak zużywam jej mało bo konie nauczyłam kupkać w jedno miejsce więc tylko trochę dościelam przez co oszczędzam głównie czas bo szybko się sprząta i konie są czyste
-treściwe – konie moje energii mają pełno, wyglądają jak pączki w maśle więc nie dostają żadnego zboża. Jesienią gromadzę od sąsiadów i znajomych jabłka, odpady z marchwi, pietruszki i ziemniaków, z domu też zabieram obierki, resztki warzyw (wszystkożerne potwory), ponadto zabieram i suszę chleb z piekarni. Dostają skromne ale urozmaicone posiłki.
-suplementy – kostka soli (cały rok), czasem na zimę kupię jakieś witaminy.
b) kopyta – od wielu lat robię sama (to sprawa indywidualna bo nie zawsze się można tego podjąć)
c) weterynarz – całe szczęście (tfu tfu) dotychczas nawiedza nas tylko na okoliczność szczepienia, odrobaczyć można samodzielnie.
d) sprzęt – staram się nie iść za modą na kolorki i inne pierdółki (choć bym czasem chciała – przyznam), jeśli kupuję to raczej używane ale w dobrym stanie i sprawdzonych firm. Zanim cos kupię pomyślę czy jest mi to naprawdę potrzebne, zbędne rzeczy sprzedaję a to co mam szanuję jakby było ze złota. Pierwsze fajne bryczesy kupiłam w lumpie (Pikeur) za 14 zł. zakładam je tylko na jazdę podobnie jak sztyblety. Do pracy w stajni mam inne gorsze bryczesy i buty.
e) dojazdy do stajni – one z tego wszystkiego pochłaniają chyba najwięcej, 12 km dziennie przez cały rok
Przemyśl wynajęcie pokoju, zawsze dodatkowy grosz będzie.


Elu nieraz o tym myślałam i jest to rzeczywiście jeden z "planów B"
Jednak póki nie mam "noża na gardle" to zdecydowanie cenię sobie swoją prywatność... nie specjalnie wyobrażam sobie że ktoś obcy mi się po domu kręci  :/ 
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
18 stycznia 2014 09:56
no taka psychologiczna bariera w sumie. Ale jakaś grzeczna osoba pracująca po całych dniach a w weekendy może nawet do domu jeżdżąca by nie była taka kłopotliwa.
Pewnie nie, ale póki mnie stać - jest to plan B na złe czasy ;-)
Lubię łazić po domu "w gaciach" , czasem kąpię się o 4 rano (padnę przed kompem przy pracy i tak się obudzę)
Rano poza budzikiem włącza się radio które mnie dobudza
itd itp
jest wiele podobnych pierdół z których nie chcę rezygnować bez konkretnego przymusu
chyba kazdy dorosły człowiek nie ma ochoty na powrót do dzielenia strefy prywatnej z obcymi ludzmi 😉 

jeden człowiek, żeby utrzymać konia bedzie skromniej żył a drugi znajdzie dodatkową pracę kosztem czasu prywatnego. to indywidualny wybór i sądzę, że każdy słuszny.
Mam jeden dość nowy patent, który przy obecnie napiętym budżecie (starcza od pierwszego do pierwszego, czasem zostaje 200-300 zł) pomaga mi kupić sobie raz na pół roku coś ekstra bez wyrzutów sumienia: za każdym razem kiedy w sklepie dostanę resztę w postaci monety 5 zl odkladam do "skarbonki"; dodatkowo podróżuję czasem służbowo zagranice, całe zaoszczędzone diety też odkładam; bardzo lubię też czerwone wino, kupowałam zwykle butelkę przy weekendowych zakupach: jeśli uda mi się go sobie odmówić, też odkładam kwotę do "skarbonki". W skali miesiąca nie są to jakieś mega kwoty, ale w skali kwartału czy pół roku naprawdę robi się fajna suma, która starczy na upatrzone kozaki w Ryłko ;-)

Jestem zdecydowaną zwolenniczką notowania wydatków w excelu, prowadzę do już od jakiś ... 8 lat ;-) Pomaga mi to mniej więcej mieć oko na swoje comiesięczne stałe wydatki. Mam pewien problem z "przyszłymi" wydatkami, typu będą w tym roku wakacje, dodatkowe badania etc.

Jak to robiecie ? 🙂🙂🙂

Mimo to najczęściej zaskakuje mnie wydatkami auto: trzeba zrobić, przegląd, wymienić płyny. Ciągle nie umiem tego planować.
Z auta nie zrezygnuję, jest tańszą opcją niż busy: dojazd do stajni komunikacją (32 km w jedną stronę) to jakieś 16 zł, autem na gaz 12 zl nie mówiąc o oszczędności czasu.
Z auta nie zrezygnuję, jest tańszą opcją niż busy: dojazd do stajni komunikacją (32 km w jedną stronę) to jakieś 16 zł, autem na gaz 12 zl nie mówiąc o oszczędności czasu.

GosiaG i do tego masz fantastyczne towarzystwo  😁
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
18 stycznia 2014 11:51
dobry pomysł ze skarbonką na monety 5 złotowe. Ja mam na wszystkie, a raczej na drobniaki typu żółte, ewentualnie do 2 zł.

Tylko jak dla mnie skarbonka powinna być na jakiś magiczny zamek, który otworzy się tylko jak będzie pilna potrzeba...  🙄


Tylko jak dla mnie skarbonka powinna być na jakiś magiczny zamek, który otworzy się tylko jak będzie pilna potrzeba...  🙄


ma. brak otwierania i młotek.
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
18 stycznia 2014 12:01
typowa świnka skarbonka jest na młotek.

Chociaż zawsze można ją potrząsnąć i coś tam wypadnie...

Jednak większość normalnych skarbonek typu pieski, króliczki, i takie inne mają na dole gumowy korek, który można łatwo zdjąć  😀iabeł:
Kolebka, no baaa ;-) tak naprawdę to tylko z powodu towarzystwa nie rezygnuję z auta. Rozgryzłaś mnie  😅


Tylko jak dla mnie skarbonka powinna być na jakiś magiczny zamek, który otworzy się tylko jak będzie pilna potrzeba...  🙄


U mnie działa silna wola: za pierwszym okładaniem było mega ciężko, ale jak wkładam zakupiony za te oszczędności np nowy ciuch, czy nowe bryczesy to wiem, że było warto ;-) i teraz jest łatwiej okładać. A co najważniejsze: nie mam wyrzutów sumienia jak kupuję za te pieniądze mniej potrzebną rzecz ;-) czuję za to, że jest nagrodą za oszczędzanie.
GosiaG, właśnie włożyłam do skarbonki pierwsze drobniaki - znając mnie, poszłoby na słodycze, a tak to może uzbiera się na jakiś fajny suplement dla konia. Dzięki! :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się