Budowanie więzi z koniem

Dava   kiss kiss bang bang
05 lutego 2014 13:26
Nie pisałam, że tutaj ktoś robi, chodzi mi ogólnie jak do tego ludzie podchodzą.
'Mój koń pozwala jeździć na sobie tylko mnie'
'Mój koń nie chce jeść jak mnie nie ma'
'Nikt sobie nie poradzi z tym koniem, tylko ja'

itd. itp.
nigdy czegoś takiego nie słyszeliście?  🤣 😉
No więc właśnie, my trochę inaczej pojmujemy więź. Kojarzy nam się z tęsknotą, jakąś bliskością fizyczną, nazywaniem relacji w jakiej się obecnie z daną osobą znajdujemy, konkretnymi emocjami etc. Ale budowanie więzi człowiek- koń to coś zgoła innego. Tutaj więź polega na tym, że dołączamy do stada i zajmujemy w nim konkretną pozycję. Możemy zostać partnerem, szefem, albo "majtkiem pokładowym" 😉 Wiadomo, że najbezpieczniejsza i najbardziej komfortowa (zazwyczaj) dla każdej ze stron jest opcja pierwsza, bądź druga.
To tak słowem wyjaśnienia dlaczego nazwałam wątek tak, a nie naczej.


Cookie pisała. I ja z tym wpisem lekko polemizuję. Ale rozumiem, że nie chodziło o znaczenie dosłowne.
Pewnie, że konia można ułożyć  i to niby żadna "więź". Ale nie zrobi tego osoba, która nie potrafi "czytać" konia - ot, choćby wspomnianego błysku w oku. Ludzie różnią się poziomem empatii. Empatia przy koniach potrzebna, i to jak. Ta nasze "bestie" emocjonalne są bardzo. Ludzie różnią się też... zapachem. Nie doceniamy znaczenia zapachu. Niektórym jest łatwiej.

Wstępne wnioski rysują się interesujące. Więź człowiek-koń powstaje zawsze 🙂 przy kontakcie dłuższym niż incydentalny. Nie znam żadnego koniarza - cyborga, który tej więzi nie tworzy, licząc tych "na oko" bardzo brutalnych. Więź koń-człowiek - inna bajka. Jakaś tam - też jest zawsze. Tylko chcielibyśmy jak... najlepszej? Czy tylko - spektakularnej? Nie jest tak, że zasadniczo chcielibyśmy, żeby koń "więcej inwestował w relację" niż my? 😁 Tu jest malutki zonk. Bo konie do tego nie skłonne, inaczej niż psy. Tylko ja mam wrażenie, że każdy-każdy koń, robiąc coś dla nas wykazuje się... swego rodzaju... łaskawością? Schodząc z tronu swego niezwykle absorbującego świata (kontemplować jedzenie - przeważnie 😉) i "pochylając się" nad kontaktem z człowiekiem? Robiąc to czasem z entuzjazmem, czasem z westchnieniem?

Horse-art - postawa właścicieli "normalnych - inaczej" to jeszcze co innego. To zwykłe... pasożytnictwo. W blasku własnej "łaskawości", że "daje się" konisia.
Dava a ktoś tu z koni robi unicorny? Serio? 😉
O właśnie wszystko się rozchodzi o nazewnictwo, bo jak widać każdy inaczej sobie dane słowo interpretuje. Wiadomo, że konie głupie nie są i wiedzą, że człowiek nie jest koniem. Może zamiast słowa "przywódca stada" lepiej używać partner/opiekun? Bo dla konia nigdy nie będziemy stadem w takim dosłownym pojęciu.


No i właśnie. Konia traktuję mimo wszystko jak konia, jako zwierzę, bez ochów i achów jaka to jestem cudowna, bo udało mi się konia urobić tak, że łazi za mną - lubię ją, jasne, gdzieś tam miło jak jest grzeczna, ale bez fajerwerków kurcze. Jak już każdy się zgodził, ta więź gdzieś jest po obu stronach. I teraz nie mówimy o "świrach", czy "normalnych" egzemplarzach, a ogólnie o odczuciach końskich, które niestety możemy jedynie interpretować w jakiś sposób. Z tym stadem to też nie tak dosłownie (poza przypadkami koni wychowanych od urodzenia przez człowieka, które często koniem nie umieją być do końca i żyć w stadzie koń-koń), ale jak inaczej nazwać to zachowanie, tą powiedzmy "więź". Koń rozumie, że człowiek to człowiek, czasem każdy, a czasem jakiś konkretny osobnik, którego się słucha, który zrobi głask-głask, da żreć. Wydaje mi się, że ten koń wtedy też po prostu uczy się tych zachowań, bo wie, że będzie krzyk, odtrącenie, brak jedzenia czy inne. W którymś wątku była dyskusja na temat kary - każdy koń ma swoją "najgorszą" karę. U nas np. jest to właśnie odtrącenie, u innych krzyknięcie itd. itd.. Jak halo napisała "Pewnie, że konia można ułożyć  i to niby żadna "więź". Ale nie zrobi tego osoba, która nie potrafi "czytać" konia - ot, choćby wspomnianego błysku w oku. Ludzie różnią się poziomem empatii. Empatia przy koniach potrzebna, i to jak. Ta nasze "bestie" emocjonalne są bardzo. Ludzie różnią się też... zapachem. Nie doceniamy znaczenia zapachu. Niektórym jest łatwiej." I nic dodać nie trzeba.

O i to, znów zacytuję halo Nie jest tak, że zasadniczo chcielibyśmy, żeby koń "więcej inwestował w relację" niż my? hihi Tu jest malutki zonk. Bo konie do tego nie skłonne, inaczej niż psy. Tylko ja mam wrażenie, że każdy-każdy koń, robiąc coś dla nas wykazuje się... swego rodzaju... łaskawością? Schodząc z tronu swego niezwykle absorbującego świata (kontemplować jedzenie - przeważnie wink) i "pochylając się" nad kontaktem z człowiekiem? Robiąc to czasem z entuzjazmem, czasem z westchnieniem?
bo mnie to bardzo ciekawi od zawsze - czy faktycznie koń nie skłonny, w małym stopniu? Na pewno nikt z konia nie zrobi psa, różnią się przywiązaniem do właściciela, ale znowu - psy zwykle mamy od szczeniaka, jest super miłość, z kolei jak ktoś psa odda innym człowiekom, to pies "popłacze" i przywiąże się do nowego właściciela (przykład te schroniskowe, niekoniecznie te, które ktoś wywalił na zbity pysk, ale zgubiły się/uciekły itd, bo przecież nawet ukochany piesek może uciec), nie jest tak? Ja tylko tak się zastanawiam, nic teraz nie twierdzę. Może jednak w malutkim stopniu ten koń się do nas przywiązuje po pewnym czasie i podejściu? Tak, że woli nas, chodzi za nami itp., ale jednak jak sprzedamy to żyje dalej 🙂 Może raczej jest tu coś ze stada (w końcu koń udomowiony czy nie, dalej ma swój instynkt, wie, co to i z czym się je). Przecież w stadach zawsze jakiś osobnik gdzieś zginął choćby w paszczy drapieżnika, a reszta nie umarła z tęsknoty, tylko żyła dalej. U koni nie ma czegoś takiego jak żałoba, po prostu jego człowiek wział i zniknał, puf, trudno, fajnie było, ale trzeba "walczyć o przetrwanie" dalej. Może tak to jest, dobrze rozumiem ?
Horse-art bo jak ktoś jest mało inteligentny (czy wręcz głupi) no to niestety, mało kiedy będzie się zastanawiał, nie będzie wyciągał wniosków (nawet z błędów innych ludzi), nie będzie słuchał (albo będzie wybierał tylko to co mu pasuje😉 itd.

Dava, dokladnie! konie sa jakie sa - jedne sprytniejsze, mądrzejsze, umiejące więcej (i nie chodzi o elementy ujezdzeniowe) czy mniej... o charakterze takim czy siakim, ale główna wina człowieka, że są znarowione - bo to on powinien wiedzieć jak się z nimi obchodzić. ale tego przejrzeniem obrazków na fb czy "wrodzoną zajebistością" się nie osiągnie...

z tym odrzucaniem od stada - ludzi, to czasem sie sprawdza 😉
i jakos tam jesteśmy częścią ich stada, mniej czy bardziej, a może częścia świata raczej - jak kozy, psy i kury na podwórku? dziki na łące?
czy wszystkie stworzenia z którymi trzeba mieć jakąś relację - tolerować się, bać, gonić, podporządkować....

jak moje bydle (oj jaki to był jak kupiłam potwór znarowiony! a charakter miał paskudny -niedobry i dominujący, od urodzenia...taka menda.... ) zmuszony przez wypadek był do stania samotnie (poskrom, boks potem) najpierw ciagle, potem przez x godizn jak reszta szła na padoki -  najlepsza i najwieksza karą było odejsc i go zostawić. zaatakował - szczurzył... odwracałam sie na piecie i wychodziłam. zrozumiał - jak wracałam to zupełnie inaczej reagował, jak znów - to znów...
przez oddawanie tylko się znarowil u poprzedniego właściciela - bo pozostawiony sam (bez stada, ludzi nawet), młody, ciekawski z jajami w miejscu mózgu - zachowywał się jak dzieciak - który niegrzecznym zachowaniem powoduje, że ktos się nim intresuje. a klepanie, machanie rękoma i krzyki -oraz jego strasznie i machanie kopytami traktował jako zabawę...

generalnie doszliśmy do tego, że człowieka nie należy sie bać (i obcy mogą je straszyc a nie reagują - chyba, że dla funu), ale trzeba szanować. nie ma wiec agresji - bo agresja jest odp na agresję (czyli ze strachu... ) albo z nieszanowania - bo ktos próbowal cos ale nie zrobił tego dobrze - i koń wie, że rządzi, że może wymagać nawet siłą.
granice są. sa takie - jakie im wyznaczono.

drugi przypadek. kon (pół kn, dość ciężki, niezależny charakter) na jeździe próbował mnie kopnąć, ogólnie sie stawiał (ja na ziemi). oddawanie gdy ten udaje panike a dzieciak w siodle raczej nie bezpieczne -kazałam zsiąść. on dalej agresywny, zwiał, nie goniłam za nim- przeciwnie - goniłam jego, nie dałam mu wrócić, gdy się zblizał - goniłam. raz pozwoliłam- a dalej miał inny pomysł na to co może, a co nie - odgoniłam znów. tak długo aż prosil (łeb w dole, kłapanie pyskiem...jak źrebaki) - inny koń! juz nei bylo problemu że stoje mu przy zadzie i noge dzieciakowi poprawiam, że ma chodzić tym wyczerpujacym stępem gdzie dzieciak chce... miał natural ;]
[quote author=Cookie link=topic=93861.msg2003398#msg2003398 date=1391603087]
No więc właśnie, my trochę inaczej pojmujemy więź. Kojarzy nam się z tęsknotą, jakąś bliskością fizyczną, nazywaniem relacji w jakiej się obecnie z daną osobą znajdujemy, konkretnymi emocjami etc. Ale budowanie więzi człowiek- koń to coś zgoła innego. Tutaj więź polega na tym, że dołączamy do stada i zajmujemy w nim konkretną pozycję. Możemy zostać partnerem, szefem, albo "majtkiem pokładowym" 😉 Wiadomo, że najbezpieczniejsza i najbardziej komfortowa (zazwyczaj) dla każdej ze stron jest opcja pierwsza, bądź druga.
To tak słowem wyjaśnienia dlaczego nazwałam wątek tak, a nie naczej.


Cookie pisała. I ja z tym wpisem lekko polemizuję. Ale rozumiem, że nie chodziło o znaczenie dosłowne.
[/quote]
Jasne, że nie dosłownie, ale z pewnością takiej więzi nie można porównywać do opcji człowiek-człowiek. Ze strony konia jest to bardziej tolerancja, niekiedy chęć współpracy. Ale to już zostało napisane, więc nie będę powtarzać 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 lutego 2014 16:33
Bardzo ważną rzeczą jest chęć współpracy z człowiekiem: że koń lubi jak się go chwali bo coś zrobił dobrze. Jeśli tego nie ma to myślę że współpraca z takim koniem będzie bardzo trudna. Choć z drugiej strony chyba jest naprawdę mało koni które nie posiadają tej cechy.
ElaPe, tys prowda. Mój - nie ma 🙁, ma to gdzieś - i właśnie to sprawia, że jest bardzo trudno.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 lutego 2014 17:39
Oj to nie zazdroszczę Halo 😕

Ja tylko raz miałam do czynienia z takim koniem, kiedyś w rekreacji w St. Miłosnej był przez chwilę taki koń, piękny duży siwek. Temu koniu było totalnie wszytko jedno czy się go chwaliło czy zwracało uwagę że nie. Jego pobyt w rekreacji był bardzo krótki gdyż nie był zbyt bezpieczny do jazdy przez tą cechę.
Prawda. Że to niebezpieczne, że "mienie w zadzie" dotyczy zarówno pochwał jak i karcenia, i że takich koni jest bardzo mało - na szczęście. Bym powiedziała, że jedna sztuka na kilkaset albo i więcej. Mój na szczęście ma inną cechę - cieszą go własne "osiągnięcia", jest super zadowolony, gdy mu coś lepiej wyjdzie, coś trudniejszego się uda. Jak to odróżnia? Jakie sobie "stawia kryteria"? Nie mam pojęcia - ale odczucie satysfakcji u konia "nie wiedziałem, czy dam radę, ale dałem  💃" jest wyraźne. Gdyby nie to, to... wypadałoby się poddać  😵 Typ wybitnie samosterowny i autonomiczny. Także w relacjach z końmi.
Namówienie na coś, na co ów osobnik nie ma zbytniej ochoty...  🙁 Jak się zastanowię, to jedno go uratowało: wybitna przyjazność przy wet-zabiegach. Gdyby tu nie oddawał się ufnie w ludzkie ręce - dawno byłoby po nim 🙁
😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 lutego 2014 19:06
Dla mnie wież jest, jak koń się człowieku całkowicie bez przemocy z własnej woli odda całym sercem.

Ja nie słyszałam o sytuacji w której koń pod wpływem przemocy  odda się całym sercem człowiekowi.

W ogóle co to znaczy "odda się całym sercem"?
halo no to chyba posiadam duplikat Twojego łotra  😁
😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 lutego 2014 19:40
I wiadomo przy przemocy (i jakimkolwiek bólu) to nie działa- ale da się wyszkolić posłusznego konia.

nie wiem o jakiej przemocy ty mówisz.
🏇
I wiadomo przy przemocy (i jakimkolwiek bólu) to nie działa- ale da się wyszkolić posłusznego konia.

nie wiem o jakiej przemocy ty mówisz.



Psychicznej  !!!!  🤣 🤣 🤣
Cyga, twoje podejście do życia jest dla mnie niedopuszczalne. Rozumiem, że tak możesz podchodzić do życia, nawet sporo osób podobnie, ale we mnie nie ma zgody. Twierdzę, że to całościowe podejście do życia - podejście do koni to jedynie lustro postawy. Z obserwacji mi wychodzi, że ludzie na maksa sentymentalni - dający prymat "poruszającym" uczuciom, delektujący się ulotnymi wrażeniami i wzruszeniami - są bardzo szkodliwi 🙁 Przysparzają światu bólu i cierpień w miarę upływu czasu. Tak, tacy "niewinni" i "pełni dobrej woli".
Przy czym informuję, że z natury jestem osobą bardzo wrażliwą i uczuciową - dlatego pewnie zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństw folgowania swojej naturze. Nic mi tak w życiu nie zaszkodziło jak sentymentalizm, przy okazji szkodziłam bogu ducha winnym ludziom (a i zwierzakom można - tu na szczęście zawsze miałam fachowych mentorów) 🙁 I nikt mi tak nie szkodził jak sentymentaliści. Życie nie jest pląsaniem po tęczy i nie chce być inaczej. Być pięknoduchem - wspaniała sprawa, ale jak ze wszystkim - trzeba znać umiar.

Cookie, jeśli jest tak faktycznie, to MASZ problem 🙁 Co ci mogę doradzić?  Baardzo powoli. Dać sobie i koniowatemu czas, ale wyraźne granice określić i dążyć do celu od razu. Bardzo troskliwie - ale nie wymiękać. Cieszyć się z każdego drobiazgu - i go celebrować - bo wymiękniesz psychicznie. Mimo wszystko szczodrze chwalić - tylko dobrze przemyśleć formę  - to nieproste. Mój koń względnie lubi gdy... śpiewam 🤣 Poważnie - śpiewam w nagrodę! Miałam np. tak, że zauważyłam, że koń dobrze reaguje na... drapanie. Próbowałam drapania użyć do komunikacji. Błąd. Ważna rzecz - ten problem polega właśnie na wąskim paśmie komunikacji! Koń nie odbiera sygnałów - i nie daje sygnałów zwrotnych! Tylko ty, człowiecze,  widzisz, że niepostrzeżenie jesteś coraz bardziej w czarnej d*. Możliwość warunkowania - skrajnie ograniczona.
Wracając do drapania. Po pewnym czasie okazało się, że osobnik drapiący = iskający 🤔 = sługa = absolutnie nie ma potrzeby się z nim liczyć 🙁. Jak to się mówi - koń zaczął mówić per "ty". Itd. Naprawdę jest bardzo trudno. Bo jeśli konkretne kary, to tylko takie, które przebiją się przez pancerz 🙁 To bardzo przykre. Zwykłe strofowanie można sobie w buty wsadzić 🙁
Jedyna droga to non stop nie dopuszczać, żeby koń nawet nie zbliżył się do granicy, że trzeba by strofować. Bardzo męczące. Bez przerwy napięta uwaga. A tu trzeba być jednocześnie wyluzowanym. Pewnym. Opoką (mimo, że na pozór "nic" nie rusza).
edit: jeszcze jedno - takim koniom bardzo szkodzą wszelkie przerwy w obcowaniu, w pracy, wymuszone taryfy ulgowe. Przerw trzeba unikać jak zarazy.
halo czytam to co napisałaś i muszę chyba przyznać, że takich koni wcale nie jest mało. Bo i mój podobny w niektórych sytuacjach do tego co opisujesz.
Jak go poznałam to pierwsze skojarzenia jakie mi się nasunęły, to koń autystyczny, mający swój świat, w który lubi uciekać, bo tam mu dobrze. Takie konie człowieka średnio potrzebują, dobrze im samym ze sobą. Dotarcie do takiego konia jest szalenie trudne. I bywa męczące, bo nie dość, że trzeba znaleźć sposób, to jeszcze się ciągle pilnować i wyprzedzać myśli konia zanim zrobi coś niepożądanego.
Na mojego konia kara nie działała. Pochwały działały bardziej, ale zawsze miałam wrażenie, że on się stara tak na odwal. Czułam, że mógłby dać z siebie więcej, ale nie chce. Faktycznie nie jest to typ skory do współpracy. Z czasem udało mi się nieco go uwrażliwić i znacznie więcej do niego dociera. Staram się go nie karać (chyba, że przeskrobał coś solidnie) a jak zrobi coś dobrze i jestem zadowolona, to staram się to nawet czasem przesadnie pokazywać i chwalę go mocniej, mimo, że to drobiazg był. I zauważyłam, że to działa. Bo jak tam w siodle ten ludź jest uśmiechnięty i zadowolony to zaraz koń się rozluźnia i mam nawet wrażenie, że trochę mu się zachciewa starać 😉
I faktycznie, takie konie nie tolerują dłuższych przerw, absolutnie im nie służą. Dopiero regularną pracą idzie coś z takim koniem osiągnąć. Wczoraj się o tym przekonałam, że tygodniowe ferie mojemu koniowi nie służą, jak stwierdził, że on z wybiegu nie schodzi 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 lutego 2014 21:45
Jakiejkolwiek, psychicznej albo fizycznej, nie ważne czy batami, stickami, wędzidłami czy sznurkowymi kantarami. Czymkolwiek co powoduje ból albo psychiczny stres i przymus w celu osiągnięcia pożądanej reakcji u zwierzaka. Nie sztuka wyszkolić posłusznego konia wykonywającego polecenia ze strachu. Ale to moja definicja więzi i nie każdy musi się zgadzać. Jak ze mną koń jest, tak że mi odda całe swoje serce, to jest coś, co da się tylko poczuć. Całkowite zaufanie- do tego koń też musi wiedzec, że jego ludzik mu nigdy nie zrobi krzywdę.


Przykro mi, ale muszę zdiagnozować u ciebie przewlekły i raczej nieuleczalny syndrom NPKnŚ (Najlepszej Pańci Konisia na Świecie) i jest to niestety tak jak Halo pisze dość groźny dla zwierzaka syndrom czasem kończący się przysłowiowym zagłaskiwaniem go na śmierć 😎

tak ogólnie w temacie.
mam takie 3 osobniki. te same warunki, 2 to rodzeństwo, może przeszłośc inna...ale... (cechy charakterystyczne wybrane, wyraźnie podkreslone - dla wyostrzenia różnic)

1 - lubi pochwały, taki własnie "oddany całym sercem", "kochany", pozwala na wszystko, robi co mu sie każe, a jest w stanie, jak nie jest, nie rozumie to się denerwuje (ale nie w sposób agresywny - ale dekoncentruje sie i np. ma tiki). w treningu za grosz ambicji. zero stresu - idziemy? to powwoooli, stoimy? o fajnie.... bobiegać? też fajnie ale moze postać? nie?  jak nudny trenig - to się nudzi, jak za skomplikowany to "nieogarnia"- nie jest w stanie sie skoncentrowac (jak za trudno, za dużo, za długo) . najlepiej jest w długich terenach, rajdach ze zmiennym b. otoczeniem- bo ciekawe naokoło, ale mysleć jak odp. na sygnał nie trzeba. albo dopasowany trening do małego rozumku.

2 - to sama energia i ambicja. chętny, żywy, taki zadziora. "jezdny" , ale energia i chęci czasem nie dają technicznych el. szybko przejść. on sie stara, chce - bo ciekawy..., bo wszytko mu sie podoba. tez lubi byc chwalony, przekupny. gdyby nie był prymitywem - niesamowity potencjał na cokolwiek chcesz... jedno- szybko się poci z tego podniecenia, ale wrodzona "tygryskowatość" nie daje się zatrzymać. ale to do wypracowania. żeby wydobyć 100% -potrzebuje bodźców, ciekawych i szybkich treningów.

3- siostra 2. ona robi cos tylko wtedy gdy musi i tylko po to żeby się od niej odp...lić (takie ostre słowo pasuje patrząc nawet na jej mimike...). bardzo pojetna i jezdna (pierwszy i jedyny moj koń, który tak szybko sie uczy. włąsnie żeby nie powtarzać. ale ona tego nie lubi, nie da się jej przekupić, jeśli za cukierka ma cos zrobić (nawet podejśc, stać...cokolwiek - fakt sie liczy) - zrezygnuje  z niego (cukierka). pod siodłem robi - bo wie, że jak zrobi to będzie miała spokoj. czasem się buntuje - ale twarde pokazanie - "nie odpuszcze/nie dam się" - i wykonuje nagle jakby ją tego uczono latami. i to - koniec- jest dla niej nagrodą. ale czy jest przyjemność wspólpracowac z kimś kto robi "bo musi"? koniurem z uszami do tyłu? bo zły, zdegustowany? nie jest tak źle jak może to brzmieć, ale wyraźnie czuć różnicę miedzy sierotą 1, tygryskiem 2, a nią...

no i 4 (matka 2i 3), nie chodzi pod siodłem - ale ogólnie to...taka oaza spokoju. powoli, delikatnie, grzecznie, miło... bez wyłudzania, wymuszania, kłótni, pogłaskać, dać cukierka, nauczy się sztuczki, ale nie będzie jej wykorzystywać... zupełnie nie pasuje do reszty szkudnych oszołomów 😉

cztery konie, 4 zupełnie inne charaktery i postawy. a to samo miejsce, opiekunowie, trening.

konie są różne, żeby złapać z nimi kontakt - czyli tą więź, żeby wiedzieć jak pracować żeby korzysci były - trzeba to zrozumieć, poznać....i zaakceptować

No i właśnie. Konia traktuję mimo wszystko jak konia, jako zwierzę, bez ochów i achów jaka to jestem cudowna, bo udało mi się konia urobić tak, że łazi za mną - lubię ją, jasne, gdzieś tam miło jak jest grzeczna, ale bez fajerwerków kurcze.


Bardzo spodobało mi się to konkretne zdanie. A to dlatego, że nie od dziś zauważam powszechną tendencję, do tego, że ludzie tak mówią, stosują się w przypadku swoich dużych wierzchowców - owszem, ale ta zasada kompletnie wyparowuje w niebyt kosmiczny przy... kucykach.  😵 Już nawet nie chodzi o robienie z nich maskotek, wpakowania je w kolorowe bamboszki i kokardki (chociaż też  :hurra🙂. Ludzie z kucami się najzwyczajniej w świecie cackają, kompletnie zapominają, że to przecież TEŻ KOŃ  😲. Budowanie tej więzi na zasadzie partnera-przewodnika jest równie ważna jak w przypadku naszych olbrzymów. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że w obliczu powszechnego uflaffiania malców, jest nawet ważniejsze uświadomienie sobie tej potrzeby. Nastrzelać na dupe tym wszystkim, którzy mówią, że mają ze swoim kucem więź, podczas gdy ten robi wszystko za marchewkę, a poza tym zastanawia się, w którą część ciała uszczypnąć Cię tym razem i "jak usunąć te paskudne kolorowe "cosie"!
baroccco, a potem wielkie zdziwienie, że kuce wredne 😀
horse_art, zaakceptować 🤔, zaakceptować. Będę sobie powtarzać. Wiesz, jak to trudno? Jaka gorycz z czasem wzbiera? Po latach swojego "wkładu w relację"? Gdyby to był chłop, to już by dziewczyny pisały: on ma cię w d*, rzuć go - tego kwiatu jest pół światu 🤣 Bo "normalne" konie, to zachowują się normalnie. Różnie, znaczy, ale... jest interakcja. Potrafią zasygnalizować całą paletę emocji, pozytywnych i negatywnych. Z wdzięcznością ruszą łbem, sapną z ulgą, odskoczą spłoszone, stulą uszy, gdy coś nie pasi itd. "Normalne" konie, dobrze traktowane - lgną do człowieka, nawet trudne. Wyrażają zaciekawienie, przestrach, cieszą się i smucą. A ty to widzisz. Że nie wspomnę, że nadstawią się do pogłaskania czy innej pieszczoty 🙂 Koleżanka ma klacz. W typie raczej "diabolo". No nie każdy ma ochotę na interakcje 😉 z nią, i nie każdy może (dla bezpieczeństwa). Przyszło mi się nią pozajmować. Jesssu! Jaka ona faaajna! - myślałam, że z boksu nie wyjdę z tej radości, a z siodła nie chciało się schodzić  😜.
Tia, notuję postępy, jasne. W tym roku wigilijka stajenna - na korytarzu stajni. I tu zonk pozytywny - koń, jak wszystkie inne, z łbem wystawionym, zaciekawiony. A 3 lata - jedyny! - stał odwrócony d* I już, wołany, podchodzi na padoku - na 3 m - czeka i łypie. Wytrzymam nerwowo - podchodzi. 4 lata! Wszystkie pozostałe podchodzą jeden za drugim - aż trudno się opędzić, włącznie z "zagorzałymi uciekinierami" padokowymi. A to taki grzeczny koń! Gdy szkolenie "naturalsowe" było (my obserwatorzy) - żadne ćwiczenie nie było kłopotliwe, ani z ziemi, ani z siodła.
Zaakceptować, zaakceptować, zaakceptować  🙄
edit: naprawdę wszystkie konie są świetne, mi tam każdy pasuje. I nieco krnąbrne hucułki, i zmyślne araby, przemiłe "zimnioki", dzielne ślązaki... może tylko szetlandy mniej  😀iabeł:, ale to dlatego, że za dużo miałam do czynienia z owcami  🤣 Dość już tych żalów (ale czasem wyżalić się - dobra rzecz). Dobra, wcale nie mam konia - cyborga. On jest tylko... mało wylewny  😀iabeł: Coś jak J.C Van Damme.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 lutego 2014 01:35
halo, do szetlandów - to dopiero trzeba mieć anielską cierpliwość 😀
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
06 lutego 2014 07:02
Bo szetlandy to takie końskie krasnoludy 😉). Odkąd je sobie tak "określiłam" to jakoś mi łatwiej, a właśnie trafił do mnie szetek na towarzystwo dla Szrotki-Szarotki. A  teraz właśnie o Szrotce - bo to dla mnie taki dziwny koniś. Ona chce żeby ją lubić. Nie lubi smakołyków. Lubi tylko jedną rzecz - przytulanie czoła 8/. Wszystko musi poznać, wszystko musi być powoli i spokojnie. Dusi w sobie emocje - nie reaguje gwałtwonie od razu, ale "spala" stres powoli, w sobie. Staram się ją poznać. I już lubię - i wiecie co - MUSIAŁAM  jąjako ją, nie jako konia po prostu - żebyśmy zaczęły dogadywać się sensownie. Ale jak nie lubić konia ze szrotu 😉)
Przepraszam za OT, ale - omnia - masz strasznie mądre zdanie w stopce  😍
halo, a co poradzisz? jak będziesz się denerwować i załamywać i tak to nic nie da.
wazne, ze postęp jest. ta moja myszata też ostatnio (po kilku mies olania jej) jakas inna - podejdzie ze wszystkimi, da sie pogłaskac bez "jakie starsze i obrzydliwe!", uszy z przodu, nawet wzięłam na lonze i nie byla zła i nie udawała, ze kuleje (tak, co kulała to kulała, ale pomiedzy udawała - bo jak leci czysto, zobaczy cie i nagle jakby miała noge złamaną (raz jedną raz drugą - zeleży jak wygodniej) a jak zniknie z widoku znów normalnie -czyli sciema. może dorasta, może dlatego, że pogodziła sie z tym, że nie może rządzić w stadzie (matki nie przeskoczy, z duzym nie wygra, brat olewa system i jest kumplem dużego.... pozostawało gonić kury i koze - które też olewały, ludzie się nie dawali....- trauma na maksa😉 ).
a.... a może twój był "złamany"?
miałam kiedyś klacz. dostałam ją zaraz po zajazdce (wsiedli, przejechali po padoku -nie zrzucila =zajeżdzona). fajny konik, kontaktowy, chetny - normalny.
jak miejscowy trenejro z zawodnikiem zobaczyli, że fajnie sobie radzi, postanowili ją do sportu przygotować. właściciel oddał im. po paru miesiącach, jako że "bez talentu" odpuścili.

dostałam znów. koń zombie. zero emocji, robot. wykonywala polecenia, ganaszowała sie automatycznie, chodziła jak zegarek. skać już sie nie dalo - bo nawet nie próbowała (tzn podskakiwała...ale minimalnie...) - taranowała przeszkodę -łamała drągi, nawet nie próbowała tych niskich czysto (wyższych i tak by nie dała rady ). trening siłowy, barowanie, skakanie rurek metolowych, z kampslami w ochraniaczach pewnie, bat, czarna i heja. i do upadłego.
to bylo bardzo przykre. jej nie zależało, miała już skojarzenie że musi, że nikt nie pytał czy może, nie uczyl, tylko wymagał, a ona musiala sie podporządkować. nawet sie nie starała - bo nie mogła własnej fizyczności przeskoczyć, więc i tak i tak czekał tylko ból. więc trwała. jak sie skierowało w ścianę  w drzewo- wbiegła w nawet jakby sie miała zabić (albo nie skierowało w inną stronę - bo z własnej woli by nie skręciła - to nie chodziło o zaufanie, a o lęk zrobienia czegoś bez rozkazu), wszystko jej było jedno.
okropne 🙁 zajmowałam sie nią długo, z czasem coś tam zaświtało, ale pustka była ...nie miala "osobowości" już... jak jazda na symulatorze, autem... ciężko złapać kontakt z koniem który "trwa", jest zombie...
halo a to mnie zaciekawiłaś opisem swojego konia.
Żeby tak zupełnie zero emocji- pozytywnych, ale negatywnych też?
Nie spotkałam się jeszcze z takim koniem.
Miałam do czynienia kilka razy z koniem okazującym jedynie negatywne emocje i nie reagującego na jakikolwiek rodzaj nagrody (najlepszą nagrodą było dać święty spokój).
Ale żeby tak nawet tych złych emocji nie okazywał?
Hmmm ciekawe....
halo, do szetlandów - to dopiero trzeba mieć anielską cierpliwość 😀


Oj taak. Nie dość, że wredne to jeszcze małe, a jakie silne! Mi gnojek wychodzi pod ogrodzeniem (podnosząc je) i co zrobisz, nic nie zrobisz. Na szczęście się nie oddala.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 lutego 2014 11:36
Dnia by mi nie starczyło, żeby szetlandy opisać. Ale ja się daję łapać na wielkie oczy.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się