Wycieńczony koń
Brak słów.... Co za de...lizm aby wogóle tak traktować zwierze..
Moim zdaniem powinni te nazwiska napisać na czerwono i wielkimi literami.
Pan Michalik jest miłośnikiem koni, za każdym razem to zaznacza podczas pokazów w Ossowie... Kilka koni miało już tę przyjemność odejść z tego świata....
To nie pierwsza taka zagadkowa sytuacja.
Skojarzyło mi się z taką historią: Znajomą ugryzł na wsi pies. Pojechała do szpitala do szycia itd. Potem wrócili do właścicieli w celu przebadania psa, sprawdzenia szczepień (nie znam szczegółów jak to się odbywa więc wybaczcie)
Przyjachali i na podwórku biegają wszystkie oprócz tego co ugryzł.
Nawiązuje się dialog:
- Gdzie jest tamten pies?
- Nie ma
- Jak to "nie ma?"
- Normalnie! Nie ma! Biegał biegał i zdechł!
a ja po ostatniej ,,akcji-sensacji,, z sąsiedniego podwórka, nie wierzę już w tak ,,oczywiste,, prawdy przekazywane przez media . podkolorują wszystko aby tylko było o czym pisać.
blucha na pewno jest podkoloryzowane, ale z drugiej strony poczytaj komentarze 🙂
Z powietrza się to nie wzięło.
treść komentarza osoby podpisującej się nazwiskiej pana Michalika
(...) w czasie której zdarzył się przypadek, nieprzewidywalny, że koń tak jak czasami człowiek zasłabł i mimo ponad trzech godzin walki do nocy o niego, w zimnej wodzie, się poddał i nastąpił zgon
Blucha, masz racje, ale artykul ukazal sie wczoraj, a w okolicy juz jakis tydzien temu slyszalam te historie w podobnej tresci. Ktos po prostu z "towarzystwa przyjaciół Michalika" zglosil to odpowiednim służbom. To niestety nie pierwsza taka akcja, gdzie ten Pan konskiego trupa przechowuje.
Podkoloryzowane czy nie, koń zdechł, bo "zajechany" czy chory... ale zwłoki porzucić w polu? To jest na tym samym niskim poziomie jak to co wstawiła jakiś czas temu Ikarina. Jak Irlandczycy zwłoki konia zostawili ludziom pod bramą, bo zdechł im w trakcie rajdów po ulicach.
A czytaliście jego komentarz pod spodem ?
JARA, rzecz w tym, że to nie pole, a mokradła. Na plecy mieli trupa wziąć? Z komentarza wynika, że nie dało się tam podjechać autem, to co mieli zrobić? Ciągnąć tego trupa jak pnie w lesie, za koniem?
Strasznie stronniczy i mało szczegółowy artykuł. Nie znam osoby oskarżanej, ale śmierdzi mi sensacją dziennikarską na kilometr. A ewentualne sprostowanie pojawi się pewnie maczkiem gdzieś z boku, tak żeby nikt tego przypadkiem nie zauważył.
To skad ten kon na tych mokradlach...
Przeczytałyście jego wypowiedź pod spodem?
Byłam z nim na kursie instruktorskim 12 lat temu i bardzo pozytywnie tego człowieka wspominam.
Nie osądzajcie na podstawie jakiejś wzmianki w prasie. Mi się bardziej widzi jego wersja.
Ludziska sie potrafia zmienic...No ale serio, wjezdza sie w takie bagna,
tu jest artykuł z "wyjaśnieniem"
http://hejnakon.pl/?p=11820
To on leżał tam miesiąc? To ze zwykłęgo szacunku do zwierzęcia nie zostawia sięjego zwłok. O zagrożeniu sanitarnym nie mówiąc.
BASZNIA, Nie no jasne, pewności nie ma jak było. Dlatego proponuję się wstrzymać z rzucaniem kamieniami.
no ale jaka jego wersja? o pozostawieniu zwłok naturze? to zacznijmy wszyscy tak robić. ludzi, zwierzęta - pozostawmy naturze!
Pozostawienie zwłok naturze rzeczywiście niefajne
Ale zdarza się, że koń padnie. Wcale nie musi być "zajeżdżony". Konie też doznają wylewów, miewają zawały. I co z takim koniem zrobić w środku niczego? Pod pachę wziąć? Jak dojechać ciężkim sprzętem nie ma jak?
zgłosić do sanepidu i np. sarii - nam przyniosło padlinę na podmokłe łąki. przyjechali, zabrali
Z całym szacunkiem do wyjaśnień, ale najwyraźniej mleko się rozlało a wyjaśnienia są żałosne- niestety obawiam się, że panu M. z szerokimi znajomościami samorzadowo-parafialnymi, sprawa ujdzie płazem. Dziwi mnie jednak to, żeżaden z 'wiernych druhów' i towarzyszy nie myślał o szukaniu pomocy u okolicznych rolników- ba tuż obok Karolewa są FC- Dąbrowica (około 1 km od Karolewa) i Horseland w Józefinie (nawet bliżej do tych rzekomych rozlewisk) - myślę, że żadna z tych stajni nie odmówiłaby pomocy a mają i ciągniki i samochody terenowe. Ba w Ręczajach jest jednostka OSP , która zapewne nie raz wyjeżdżała na dziwne akcje m.in. ratowania zwierząt gospodarskich. Dodatkowo jakieś niespełna 5 km dalej mieszka wet. Sebastian Kozioł - naprawdę nie dało się postawić tego konia na nogi??
Dla mnie ta cała akcja i tłumaczenie 'cuchnie' na kilometr.
JARA, rzecz w tym, że to nie pole, a mokradła. Na plecy mieli trupa wziąć? Z komentarza wynika, że nie dało się tam podjechać autem, to co mieli zrobić? Ciągnąć tego trupa jak pnie w lesie, za koniem?
Strasznie stronniczy i mało szczegółowy artykuł. Nie znam osoby oskarżanej, ale śmierdzi mi sensacją dziennikarską na kilometr. A ewentualne sprostowanie pojawi się pewnie maczkiem gdzieś z boku, tak żeby nikt tego przypadkiem nie zauważył.
Dokładnie tak, jeżeli nie dało sie wjechać niczym zmechanizowanym to trzeba było za końmi pociągnąć. Jakby mu koń padł w małej stajni tez by czekał aż sie rozłoży? Bez jaj. Szkoda było kasy i czasu na takie pierdoły ?
naprawdę nie dało się postawić tego konia na nogi??
bjooork, a człowieka po zawale czy wylewie podnosisz na siłę na nogi?
Widziałam jak wygląda taki koń... Z resztą wiele osób pewnie pamięta śmierć jednego z najlepszych skoczków świata Hickstead'a. Koń ukończył parkur, szedł sobie stępem zadowolony z siebie i... i koniec - padł...
Uwaga: filmik drastyczny.
Eric płakał, nikt nie był w stanie nic zrobić - ba był w takim szoku, że nawet popręg puścił ktoś inny...
a na miejscu weterynarze, koniarze, pełen serwis - wszak to puchar świata...
A Hickstead z pewnością nie był ani zajechany, ani niezadbany...
A wspaniały Woodsides Ashby - odszedł podobnie podczas próby terenowej. Sekcja również wskazała zawał serca jako przyczynę zgonu. I Calvados odszedł tak w boksie...
Nie bronię tego konkretnego przypadku, ale to się zdarza
Straciłam konia wskutek (prawdopodobnie) pęknięcia aorty. Skutki jak przy nagłym wylewie. W jednej chwili widziałam go jak wygląda z boksu i czeka na wypuszczenie, a około 5 minut później wpatrywałam się w martwe zwierzę na słomie.
Bywa że konie padają nagle, zarówno pod siodłem jak i skubiąc trawę. Potwierdziło mi to dwóch doświadczonych weterynarzy, z którymi rozmawiałam w tej sprawie.
Może się zdarzyć niezawiniona śmierć konia, także pod siodłem.
Ale udawanie że nic się nie stało i nic nie trzeba robić z padłym "przyjacielem i towarzyszem ułana"..?
Przez miesiąc...?!
I to nie jedna osoba, ale podobno trzech dorosłych ludzi..?
I to w dodatku na co dzień uważających się za kontynuatorów dobrego imienia przedwojennej polskiej kawalerii (pomijam na ile ta kontynuacja jest zgodna z prawdą, bo to sprawa kontrowersyjna)??
Coś za dużo tu do dziwienia się.
Pomijam kwestię, że ściśle i techniczne rzecz biorąc, korzystanie z usług ww firm nie jest warunkiem sine qua non, aby zachować się jak przyzwoity koniarz.
dempsey, oczywiście że powinno się zwierzaka zabrać stamtąd w miarę możliwości technicznych
Ale wkurza mnie pisanie o biednym zajeżdżonym na śmierć koniku, którego nikt nie uratował 🤔wirek:
tylko to...
Ale to tak działa Gaga. Bo jak się pomyśli jakie przesłanki mogą kierować ludźmi zostawiającymi swojego "towarzysza" aby se zgnił w błocie jak stara opona, to jakoś od razu łatwo można sobie ich wyobrazić jako zajeżdżających konia.
Bo ich nadzwyczajna szlachetność i wrażliwość i dbałość o dobro wierzchowca jakoś nijak nie licuje z obrazkiem, który widzimy. Więc także i ta śmierć od razu robi się jakaś podejrzana.
przewrócił się na kępę traw znajdujących się na środku rozległego rozlewiska zalanych łąk, na które nieopatrznie wjechaliśmy
Następnego dnia rano pojechaliśmy na to miejsce i po ocenie sytuacji, że ze względu na wysoki stan wody ok. 1 metra, nie możności jakiegokolwiek dojazdu
nieopatrznie wjechali w METROWĄ WODĘ?
Albo woda zrobiła sie metrowa w 12 godzin (od zmroku do świtu) albo to bujda.
Jak można przez przypadek wjechać w metrową wodę? a na drugi dzień nie ma szans tam już wjechać?
poza tym przez MIESIĄC nie dało się tam wjechać? wjechali tam w ostatnim dniu przed zaćmieniem, że od tego momentu stało się już niewjeżdzalne?
Zgony się zdarzają. w różnych miejscach się dzieją tragedie. Ale chyba trzeba mieć ludzi za debili, żeby im wmawiać, że przez miesiąc nie dało się tam wjechać i akurat oni tam nieopatrznie wjechali. Albo nieprzejezdne i metrowa woda przez miesiąc (więc jak wjechali w nią PRZYPADKIEM?) albo przejezdne i wjechali przypadkiem (Więc dlaczego nie dało sie wjechać i zabrać zwłok?)
Isabelle, wjechali konno / może jeepem następnego dnia (lub też konno?)
Nie wszędzie, gdzie wjedziesz konno - dotrzesz też ciężkim sprzętem aby usunąć zwłoki zwierzaka...
_Gaga nic nie napisałam o zajeżdżeniu konia to primo, secundo skoro 3 godziny starali się go ratować tylko w trzech to będąc dorosłą odpowiedzialną osobą i mają świadomość nadchodzącego zmroku jednak starałabym się prosić o pomoc okolicznych mieszkańców 1,5 km z buta da się przejśc w niespełna 20 min - o ile jest się trzeźwym, niestety ta ekipa znana jest w naszych okolicach z tego, że lubi sobie strzelić strzemiennego i to nie jednego :/
_Gaga, ale tam gdzie się wjedzie koniem-wjedzie się traktorem. metrowa woda dla ciągnika to nic.
a poza tym naprawdę wierzysz w to, że zabrnęli na ŚRODEK ROZLEGŁYCH rozlewisk z METROWĄ WODĄ i dopiero po środku tego rozległego terenu zauważyli "ups, metrowa woda" ?