Depresja.

[quote="halo"]Coraz mocniej mi się wydaje, że za sporo kłopotów psychicznych odpowiadają... różowe okulary. A jakoś tak jest, że zdjąć ich nie chcemy za żadną cenę[/quote]
Ooo... coś w tym jest. I mnie to się przy okazji wydaje, że... różowe okulary + oderwanie od rzeczywistości. I nagle, kiedy rzeczywistość daje w kość, to ludzie sobie nie umieją poradzić.
Ja wiem, że pytanie osobiste, ale można odpowiedzieć np. w trzeciej osobie czy jakoś maskująco:
-Jak sądzicie skąd się u Was depresja wzięła?
Jaka była pierwotna przyczyna?

wydaje mi się, że oprócz przyczyn typowo fizycznych i tych procesów biochemicznych to przyczyn depresji należy chyba też szukać,przynajmniej u osób dorosłych, w różnego rodzaju traumach z dzieciństwa. 
A tak na marginesie czy depresja może być dziedziczna?
Dziedziczy się skłonność do depresji endogennej ( tej w której genetycznie brakuje neuroprzekaźników w mózgu)

Te traumy z dzieciństwa razem z a) wyniesionym z domu wzorcem zachowań b) różnego rodzaju doświadczeniami z przeszłości wcale nie traumatycznymi tworzą w trakcie dorastania twój charakter, twoją osobowość, twój sposób myślenia/reagowania. I w zależności od tego jaką masz tę osobowość, ten charakter i jakie cechy w nim dominują, tak się dalej toczy twoje życie. Bo sama je tworzysz.

To, że czyjś ojciec pił i bił powoduje, że tworzy nam się taki charakter a nie inny. Ale on się też będzie tworzył taki a nie inny, jeśli będziemy np żyli wśród osób pesymistycznych, czarnowidzących wszystko, dołujących nas ( a traumy tam nie będzie jakiejś mocnej- tylko wzorce guwniane)
Nie wiem czy rozumiesz co mam na myśli.
Sama trauma z dzieciństwa nie musi powodować depresji. To jest bardzo złożone.
TinaTigra   ...w życiu piękne są tylko chwile...
16 marca 2012 20:48
A jak do tego się ma syndrom DDA ?
Tunrida nie wiem czy już o tym pisałaś ale w jaki sposób sprawdza się te neuroprzekaźniki??? tzn. chodzi mi o trafność diagnozy co jest równoznaczne z braniem leków do końca życia.
Odnośnie traumy z dzieciństwa dokładnie jest tak jak piszesz tylko ja naukowo nie potrafiłam napisać 🤣, chodzi o to, że wzorce, g... życie z np. cholerykiem, alkoholikiem etc. buduje wydruki i stad nasze zahamowania, frustracje etc. prowadzące do depresji, na zasadzie: jestem do kitu, tego nie umiem, tamtego nie zrobię, wole stać cicho w kącie bo mamusia tak kazała etc.
Nie sprawdza się.
Po prostu życie pokazuje, że chory bez leków ma szybkie nawroty typowej depresji z typowymi objawami. I sytuacja życiowa nie ma na to wpływu. Jak ja to mówię - "palmy, wakacje, ciepłe kraje, kasy jak lodu, bliska rodzina wokół, wszyscy zdrowi a pacjent leży pod tą palmę i planuje samobójstwo."

DDA to osobowość o określonych cechach. http://www.psychologia.net.pl/testy.php?test=dda
Na pewno taka osobowość jest bardziej predysponowana do zaburzeń zarówno depresyjnych, jak i lękowych, w porównaniu do osobowości bardziej prawidłowej.
Trochę odbiegnę od tematu przyczynowo-skutkowego ale od pewnego czasu nurtuje mnie problem depresji u nastolatków i skala samobójstw w tej grupie wiekowej. Jest to przerażające kiedy młodzi ludzie targają się na swoje życie a wcześniej nikt nie zauważył objawów depresji 😕 temat rzeka. Mam wrażenie, że my dorośli jakoś lepiej sobie radzimy z depresją natomiast nasze dzieci mają dosyć niską odporność na porażki. 
"Depresanci"- jak sobie radzicie z jedzeniem?

Ja sobie kompletnie nie radzę. Od 6 lat zajadam głód, potem rok się głodziłam. Od kilku miesięcy staram się jeść normalnie jak człowiek, ale nie potrafię. Jem co chwilę dużo, szybko, łapczywie, niespokojnie. Głodu właściwie w ogóle nie czuję, ale co chwilę bym coś jadła. Mam nadzieję, że w końcu się to unormuje w raz z działaniem leków i wizytami u psychiatry..
Mój problem polega na tym, że ja nie potrafię jeść konkretnych posiłków (obiad) w samotności.

Ja mam na odwrót, stresuje mnie jedzenie w towarzystwie. W szkole nie, ale w domu, na jakiś rodzinnych spotkaniach bardzo.
zwlekałam bardzo długo - około roku z pójściem do psychola - i żałuję - bo mi rok z życia wypadł!

A ja zwlekałam lat 5.. I żałuję jak nie wiem. A w końcu zmusiła mnie do tego matura, której nie chcę zawalić i późniejsza czekająca mnie samodzielność.
W dużych miastach są psycholodzy na fundusz, a małych miastach nie ma ŻADNYCH, którzy potrafią przeprowadzić taką terapię.

No właśnie.. u mnie nie ma ani jednego, a bardzo, bardzo bym chciała do psychologa pójść, porozmawiać. Idę do psychiatry, mówi "słucham", a ja nie wiem co powiedzieć, od czego zacząć. Wypisuje receptę, coś tam zapisuje w kartotece i "proszę przyjść za tydzień"..
I właściwie dziwi mnie jedna rzecz. Do psychiatry przychodzą SAMI starzy ludzie, a ja jedyna młoda siedzę w poczekalni i czuję się co najmniej dziwnie 🤔wirek:
-Jak sądzicie skąd się u Was depresja wzięła?
Jaka była pierwotna przyczyna?

W moim przypadku punktem kulminacyjnym problemów był rozwód rodziców. Od tego się zaczęło, ale w tedy to nie była jeszcze depresja, ale uciekłam w jedzenie. Za resztę obwiniam matkę, ale fakt, to dość osobiste i nie będę tego rozgrzebywać. W każdym bądź razie stopniowo, działania mojej matki wywoływały u mnie coraz gorsze stany. Zlekceważyłam poważne objawy jakie się pojawiły w gimnazjum, myślałam: "Ja? Depresja? Nie, przesadzam, nie jestem chora.. W końcu nic takiego się w moim życiu nie stało, na pewno samo przejdzie." Nie przeszło. Było coraz gorzej, aż właściwie stałam się wrakiem człowieka, totalnie pustym w środku, istniejącym, ale nie żyjącym.
Jest to przerażające kiedy młodzi ludzie targają się na swoje życie a wcześniej nikt nie zauważył objawów depresji 😕

Zawsze się zastanawiałam.. To ludzie są ślepi, czy ja tak świetnie to wszystko maskuję? 🤔
gllosia to ludzie zajęci swoimi sprawami są ślepi a w szczególności dorośli, i coraz częściej rodzice niestety 😕
madmaddie   Życie to jednak strata jest
17 marca 2012 22:12
Mam wrażenie, że my dorośli jakoś lepiej sobie radzimy z depresją natomiast nasze dzieci mają dosyć niską odporność na porażki. 

myślę że to nie do końca jest tak. bo dorośli przeważnie mają jakieś zobowiązania. "muszę się zająć dziećmi" etc. i wydaje mi się, że większość ludzi szuka jakiego punktu zaczepienia, który by ich zatrzymał na tym świecie.

a człowiek młody, może trochę słabszy psychicznie, nie ma takich zobowiązań. za to po skończeniu szkoły, czeka go przerażająca (moim zdaniem) dorosłość. nie wszyscy mają perspektywy, czy potrafią optymistycznie patrzeć w przyszłość.
madmaddie, dawno nie przeczytałam czegoś tak prostego a trafnego.
tunrida, napisałaś o tych palmach... ja tak w temacie tych różowych okularów 🤔 Palmy, słońce etc. Ale chyba nie dla niego? Chodzi mi o to, że nie spotkałam osoby z depresją/depresyjnej, która by uważała, że wszystko jest ok i tak jak powinno być. Zawsze "coś" (np. własna osoba) jest nie tak i (dla klienta) nie rokuje nadziei. Można być zadowolonym i mieć depresję? Chyba nie. A ludzie zapominają, że nie tylko zmiana sytuacji prowadzi do zadowolenia (ech, wygrać w totka), ale także - akceptacja rzeczywistości.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
19 marca 2012 08:32
gllosia - co do matki to ja w wieku nastu lat swojej nienawidziłam bo próbując mnie zmotywować niestety dobijała tekstami typu: "A Zdzisia sie dobrze uczy i jeszcze ciasto mamie upiecze, a Krysia dostała stypendium naukowe a ty sie ani nie chcesz uczyć ani nie pomożesz w domu, ani nie ugotujesz, do czego ty sie nadajesz". Człowiek jest jaki jest, nie każdy sie dobrze uczy, nie każdy jest "miszczem" wsi i okolicy a rodzice powinni być podporą ale nie wiedza jak dziecko zmotywować i popełniaja gafy, których ja nie zapomnę chyba nigdy.
Z tymi samobójstwami to nie dokońca się zgodze, że rodzice nie widzą co z dzieckiem bo nie maja czasu/sa zapracowani/itd., myślę, że w wielu przypadkach to brak dialogu pomiędzy dziecmi a rodzicami. Jak ktoś ma depresję/doła to nie leci z płaczem do matki/siostry/babci/kolezanki tylko dusi się w sobie, uwaza, że i tak nikt mu nie pomoże, nikt nie zrozumie.

edit. Mało tego, ludzie nazwijmy to "zdołowani" zazwyczaj ukrywaja swoje samopoczycie przed innymi.
madmaddie myślę że to nie do końca jest tak. bo dorośli przeważnie mają jakieś zobowiązania. "muszę się zająć dziećmi" etc. i wydaje mi się, że większość ludzi szuka jakiego punktu zaczepienia, który by ich zatrzymał na tym świecie.
a człowiek młody, może trochę słabszy psychicznie, nie ma takich zobowiązań. za to po skończeniu szkoły, czeka go przerażająca (moim zdaniem) dorosłość. nie wszyscy mają perspektywy, czy potrafią optymistycznie patrzeć w przyszłość.

Bardzo celnie.
U mnie zaczęły się problemy natury psychicznej jakiś czas po wejściu w dorosłość. Muszę iść do pracy, zarabiać pieniądze, muszę spłacać kredyt, muszę się spotykać ze znajomymi, muszę się spotykać z rodziną, muszę posprzątać, muszę ugotować itd. Nie zostało prawie nic czego bym chciała, a nie musiała. Do tego doszły inne problemy (poważniejsze...) aż w końcu stwierdziłam, że nienawidzę swojego życia i każdy kolejny dzień mnie tylko w tym utwierdzał. Plus porównywanie do innych...Kiedyś pełna pasji, energii, pomysłów, stałam się androidem wykonującym czynności, nie widzącym żadnego celu. Swój stan doskonale ukrywałam przed innymi będąc wciąż tą samą towarzyską, gadatliwą, otwartą osobą. Organizowałam sobie tysiące zajęć, żeby nie myśleć o bezsensie własnego życia. Aż w końcu przyszło załamanie. Zgromadzona suma życiowych pierdół i wiecznego poczucia obowiązku mnie pokonały. Bardzo powoli wychodzę na prostą.
TinaTigra   ...w życiu piękne są tylko chwile...
19 marca 2012 09:51
Moje całe życie otaczałam się zwierzakami- wszelakimi i tak jest do teraz, może to nie tak, że chciałabym popełnić samobójstwo- ale jest tak, że chciałabym się po prostu nie obudzić, zasnąć na wieki. Prawie wszystkie moje zwierzaki to "przypadki" uratowane, znalezione i jedyną myślą trzymającą mnie przy chęci życia i podniesienia tyłka są one- bo trzeba nakarmić, wyprowadzić- bo co by się z nimi stało jakby mnie zabrakło. Może to absurdalnie brzmi, ale mi pomaga.
miss_misery jakbym o sobie czytała, powodzenia!
TinaTigra   ...w życiu piękne są tylko chwile...
19 marca 2012 18:40
Czy ludzie w waszym otoczeniu też nie starają się Was zrozumieć? Przyjaciele, a znów rano usłyszałam- zbieraj się, ubieraj- idź kup sobie świeżą bułkę z serkiem i zjedz śniadanie, przecież to nie takie trudne- otwierać buzię, ugryść i przełknąć. I nic nie daje jak sie tłumaczy, pokazuje artykuły- nawet nie starają się "po łebkach" tego przeczytać ;(  Boli, boli, boli...
TRATATA , takie teksty słyszę od kilku lat na co dzień. Przyzwyczaiłam się do tego, uodporniłam, ale na pewno wywarły one na mnie wcześniej negatywny wpływ, a skutki widać dzisiaj. Szkoda, że rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, co robią..
I masz rację wiele osób dusi to wszystko w sobie, nie chce, nie potrafi albo nie ma z kim porozmawiać.

Ja w końcu postanowiłam się leczyć właśnie dlatego, że za nie długo czeka mnie prawdziwa dorosłość i bałam się tego o czym pisze miss_misery, że wszystkie obowiązki i problemy dorosłości jeszcze bardziej mnie przytłoczą, a ja sobie z tym wszystkim nie poradzę. Ale teraz boję się, że nawet z lekami sobie nie poradzę.
I no właśnie - ukrywanie. To, że otoczenie ma swoje sprawy i często nie zauważa, że coś jest z drugą osobą nie tak to jedno, ale bardzo często ludzie ukrywają swe problemy. Ja jakoś zawsze bardzo umiejętnie odrywałam moje prawdziwe życie od np. życia w szkole. Zawsze uśmiechnięta, wygłupiająca się, żartująca. Zero smutku, przygnębienia, negatywnych emocji. Czasem nawet, jeśli miałam większego doła, "udawałam" przygnębienie, by chociaż jedna osoba, chociaż raz w życiu zwróciła na mnie uwagę i spytała "co się stało?", ale co z tego skoro na takie pytanie zawsze odpowiadałam "nic". Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa, by opowiedzieć o moich problemach. Więc czy ktoś się interesował, czy nie, zawsze było źle. Chore 🤔wirek:

TinaTigra, dobrze że zawsze miałam w domu psa. Bardzo mi pomagał i robi to nadal. Jako jedyny cieszy się na mój widok, dzięki niemu mam do kogo otworzyć usta. Kiedy jeździłam regularnie do stajni, potrafiłam na cały dzień zapomnieć o prawdziwym świecie. Czy pracowałam, czy siedziałam na pastwisku, po prostu nie myślałam o problemach. Niestety, później nawet konie nie dawały mi tej prawdziwej radości. Jakoś nie potrafię się teraz tak "wyłączyć" i naprawdę, wewnętrznie cieszyć.

Tak nawiasem mówiąc, to po jakim czasie można zauważyć pozytywne działanie leków, jakąś poprawę?
Tak nawiasem mówiąc, to po jakim czasie można zauważyć pozytywne działanie leków, jakąś poprawę?


Zależy które. Jeśli lek wykazuje efekt uspokajający ( mianserin, doxepin, anafranil) to efekt uspokajający, wyciszający(przeciwlękowy)  jest po kilku dniach.
Jeśli zaś mówimy o poprawie nastroju, to leki zaczynają działać po około 3-4 tygodniach. Książkowo- do 6 tygodni nawet rozwijają swoje działanie przeciwdepresyjne.
SSRI efekt przeciwlękowy w zaburzeniach lękowych rozwijają dopiero po kilku tygodniach.
Apetyt, sen poprawiają się zwykle później.

Tak więc zależy o co pytasz i o jaki lek Ci chodzi.  🙂
Konkretnie o Deprexolet. Faktycznie pierwsze kilka dnia non stop spałam i ten etap już przeszłam, aczkolwiek działnia uspakajającego nie zauważyłam, wręcz odwrotnie.. A chciałam właśnie wiedzieć od kiedy można liczyć na poprawę właśnie nastroju, chęci do życia etc. i uregulowanie jedzenia (przestać się objadać, kontrolować głód). Czyli do 3 tygodni coś powinno zacząć się zmieniać..
Poprawa apetytu i snu? Myślałam właśnie, że ani na jedno, ani na drugie przy antydepresantach narzekać nie można, bo apetyt wzmagają i działają usypiająco.
TinaTigra   ...w życiu piękne są tylko chwile...
19 marca 2012 19:40
😉 ja rozmawiam z kotami. Całe życie miałam psy- jako przyjaciół oraz towarzyszy, ucieczek z domu w którym było za dużo alkoholu- w mojej głowie zawsze był strach i oczekiwanie, kiedy będę mogła niezauważona wejść do domu lub z niego wyjść. Pamiętam najszczęśliwsza zawsze byłam jak zamykałam za sobą drzwi. Nie lubię być w zamknięciu, wycisza mnie spacer. Pierwszy raz jak dopadła mnie depresja- potrafiłam wstać, wyjść, praca i kupa zajęć oraz wsparcie przyjaciół dużo dawały. Teraz od miesiąca mam problemy wstać - budzę się z myślą, kiedy będę mogła znów iść spać- potrafię się tylko pozbierać do stajni, ale też nie zawsze. Najpierw była bezsenność, teraz chyba osłabienie, od grudnia schudłam 8 kg, organizm się buntuje.
Dlatego należy rozmawiać o KONKRETNYM leku, a nie o lekach ogólnie.  🙂
Deprexolet to mianseryna.
A więc działa uspokajająco (możesz tego efektu nie zauważać, bywa. Za prosto by było, gdyby leki działały książkowo a ludzie zechcieli książkowo chorować i książkowo się leczyć  😉) Działa wyciszająco, w większych dawkach nasennie- efekt prawie od razu.
Działa przeciwdepresyjnie- efekt po kilku tygodniach.
Poprawia apetyt. ( są leki które nie mają aż takiego efektu poprawiającego apetyt i chorzy nie tyją po nich nadmiernie)
Po pierwszej tabletce zasnęłam po 15 minutach na biurku 🤣 No właśnie przeczytałam, że ten lek wzmaga apetyt i się po nim tyje. Ja apetytu większego nie mam, jem tyle samo co przez ostatnie miesiące, a po tygodniu czuję się znacznie okrąglejsza, więc to chyba od tego leku.
No tak, wiadomo że każdy organizm jest inny i inaczej będzie reagował na różne substancje. Na ulotce jest wypisane sporo objawów mogących wystąpić, u mnie wystąpiły tylko 2, a u kogoś może wystąpić 10. Zresztą działało to tylko przez pierwsze 5 dni i już się z powrotem unormowało.
Ja nie mogę,
Ze mną coś jest nie tak... Leki ńie działają,
Nic już nie działa
Dodo, a konie? Konie działają!
Dodo, a konie? Konie działają!


Problem w tym, ze tez nie. Zobojetnialy mi.
Dodo, nieeee, Ty nie pasujesz do depresji...
(teraz tylko musisz w to uwierzyć)
mi tez nie pasuje, wkurzylam sie na Ciebie Dodo 👿
tak bardzo Cie lubie czytac, taka twarda babka, a takimi smetami nagle wyjezdzasz.
Problem w tym, ze ja zewnętrzne doskonale egzystuje. Bardzo dobrze potrafię grac codzienna role.
Niestety sypie sie wewnątrz. Kompletnie.
Dodofon, a co bierzesz, jeśli można spytać? I jak długo?
Czasem jest tak, ze leki zaczynają działać dopiero po kilku miesiacach albo po prostu są niedopasowane...

Mi też pierwszy lek (paroksetyna) nie pomógł, niedawno dostałam escitalopram 10 mg i czekam na efekty...
Albo problem jest do rozwiązania nie lekami lecz terapią- tak też bywa.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się