"Nie ogarniam jak..."

Facella   Dawna re-volto wróć!
17 kwietnia 2017 23:14
Ja tam się cieszę, że zostałam ochrzcona i poszłam do komunii. Chociaż pod tym względem nie byłam wyalienowana w szkole. Ale jakiegoś głębszego znaczenia to dla mnie nie miało, do bierzmowania więc już nie poszłam.
BASZNIA   mleczna i deserowa
18 kwietnia 2017 07:36
A ja nie chcę się wypisywać z Kościoła.  Ale wkurza mnie niezmiernie, że jest ponad prawem.  O weselach z fajerwerkami pierwsze słyszę. Debilny zwyczaj puszczania lampionów tylko znam.
A ilość owieczek nie przekłada się na pieniądze póki co q Polsce,  tylko dobrowolne datki.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
18 kwietnia 2017 07:47
Czekam na taką władzę, która opodatkuje kościół tak, jak zrobili to Niemcy. Jestem ciekawa, ilu wiernych zostanie. Mnie też skrzywdzono, przez co później przed jednostronnym ślubem kościelnym musiałam wykłócać się w kurii z jakimś klechą wyglądającym, jak żywcem wyjęty z SS (brakowało nam na ścianach swastyk, serio, mój mąż miał identyczne odczucia), że nie doniosę aktu chrztu, bo nikt mnie o zdanie nie pytał i albo ślub będzie jednostronny, albo w ogóle.
Akurat jestem "po drugiej stronie", bo jestem świadomie wierząca i praktykująca.
Przy czym już od kilku lat widzę, że to są jednak dwie sprawy - wiara a praktykowanie / a kościół / a ludzie kościoła. W wierze mam oczywiście wątpliwości, nie wszystko "rozumiem", wiele spraw jest dla mnie trudnych, więc święta nie jestem i nie będę. Ale jestem w pełni pewna swojej... przynależności religijnej (to chyba trafne sformułowanie).
Zaś co do kościoła... po pierwsze zawsze mnie uczono, że księża to tylko ludzie. Nie mam żadnego specjalnego "nad-szacunku" do tej grupy społecznej, nie są dla mnie "nietykalni" czy coś w tym stylu.
Po drugie, i co moim zdaniem ważniejsze dla tej dyskusji - od pewnego czasu mam wrażenie, że większym problemem niż sam "moherowy katolicyzm" i klechowatość księży jest... polaczkowatość. Broniłam się przed tą interpretacją, bo czuję się patriotką, ale niestety... To nasza polska mentalność tak straszliwie wypaczyła idee wiary chrześcijańskiej. Polaczkowatość i pewne aspekty katolicyzm świetnie się ze sobą zgodziły i wyszła z tego niebezpieczna mieszanka, która teraz daje takie efekty, jakie można obserwować.
Mam ogromny, naprawdę ogromny żal do mojego kościoła. To co pokazuje większość hierarchów to... tragedia. Na poziomie przeciętnego księdza wikariusza już jest lepiej, ale niestety ci mądrzy i pozytywni to pewnie tylko z połowa grupy. A dodatkowo są jednak częścią całej tej korporacji, w której podlegają bardzo konkretnym relacjom i uwarunkowaniom.
Bo taka prawda, że KK to ogromna korporacja, instytucja, która od lat ma po prostu swojego, bardzo przyziemne interesy. "Oddział" w Polsce może i długie lata nie był aż tak biznesowy (bo jako naród nigdy nie mieliśmy do tego głowy tak naprawdę), ale za to korzysta właśnie na tej polaczkowatości - kompleksy, skłonności do popadania w przesadę, skłonności do nademocjonalności, itp, itd.   
Ascaia, ja sie nie zgodze co do tego, ze polscy ksieza nie maja glowy do interesow. Maja i mieli wczesniej tez- ja mimo ze niewierzaca to troche z kosciolem mialam do czynienia i wielu ksiezy jest bardzo bogatych. Zbyt wielu i zbyt bogatych. Zadza pieniadza silniejsza niz wiara. Tak bylo zawsze i zawsze w tej instytucji chodzilo o kase, a nie o wiare.
desire   Druhu nieoceniony...
18 kwietnia 2017 09:18
Naboo, mnie ubawiło ostatnio, jak któraś z babć mojego małża powiedziała, że ksiądz z ambony darł ryja, że kościół ma długi, że przecież Bóg kazał żyć w skromności to ludzie mają dawać więcej na tace i sobie poodmawiać, żyć skromniej żeby kościół spłacić (!), a sam odjechał jednym z nowszych modeli mercedesa....  😁 😂
Gniadata   my own true love
18 kwietnia 2017 09:41
A trochę zmieniając temat, czy ktoś się orientuje jak w praktyce jest z pochówkiem świeckim na katolickim cmentarzu? Bo pewnie się przejdę do mojej parafii zobaczyć czy będą mi robić problemy z wypisem, tylko właśnie grób rodzinny jest jedynym "ale" które mi tam z tyłu głowy świeci (i zdaje sobie sprawę że to raczej dziwne rozważania jak na 22 lata :hihi🙂.
desire, No ja mialam nie raz okazje byc w majatkach ksiezy i na plebaniach i w prywatnych domach. Debowe meble, drogie samochody, domy w formie dworow- jednym slowem przepych. Kiedys bylismy na obiedzie (zywnosc przywozona z Wloch) to moj siostrzeniec zapytal swoja mame z pelna powaga w glosie: Mamo, czy my siedzimy na tronach? 😁

Gniadata, zalezy od ksiedza. U niektorych nie ma problemu, z niektorymi trzeba sie wyklocic.
Gniadata, mówisz o parafialnym? No niestety na cmentarzu parafialnym ksiądz może nie wyrazić zgody, a raczej na 100% jej nie wyda - bo cmentarz należy do parafii, katolickiej zresztą.
Dla całej reszty osób są cmentarze komunalne. Natomiast ja znam miejsca, gdzie w promieniu 30-40km są same parafialne...
Jako ciekawoske napisze, ze pastor w kosciele luteranskim nie zadaje pytania na temat wiary zmarlego. Jesli rodzina chce pochowac na przyparafialnym cmentarzu to sie to odbywa po prostu. Podobno wszyscy jestesmy owieczkami Pana 😉
Każdemu kto się zastanawia dlaczego w Polsce KK ma taką, a nie inną pozycję polecam książkę "Polak katolik?" Stanisława Obirka.

To jest jedna z lepszych - jak nie najlepsza książka jaką w życiu czytałam.
Gniadata   my own true love
18 kwietnia 2017 09:57
epk właśnie nie jestem pewna czy to parafialny, to znaczy - dwa kościoły są na jego terenie ale chyba głównie do odprawiania mszy pogrzebowych, nie wiem czy cały cmentarz podlega pod któryś. To po prostu ogromna nekropolia w środku miasta.
Naboo, też fakt.
Chociaż widzę to nieco inaczej, ale nie wiem czy będę umiała to wytłumaczyć.
Mam na myśli to, że jeszcze stosunkowo niedawno - w latach 80-tych, 90-tych księża mieli większe poczucie... większe powołanie. Kościół był bardziej społeczny, bardziej służył. Bo takie były uwarunkowania polityczne. Jak się polepszyło, to kościół polski o swojej pokorze zapomniał 🙁
Ale racja, że u proboszczów zawsze było "na bogato".
Oj... trudny temat. Bardzo przykry dla mnie, bo z jednej strony potrafię spojrzeć krytycznie na to wszystko, co złe się dzieje w kościele, a z drugiej to jednak moja wiara... 
Gniadata, no jak komunalny to nie jest katolicki - msze mogą się odbywać, kościół może być jak najbardziej ale na cmentarzu komunalnym jest obowiązek chowania każdego. Natomiast co do parafialnych - wola proboszcza.
Ascaia, rozumiem o czym piszesz o latach 80tych i 90tych. Proporcje sie odwrocily pozniej.
Chociaż widzę to nieco inaczej, ale nie wiem czy będę umiała to wytłumaczyć.
Mam na myśli to, że jeszcze stosunkowo niedawno - w latach 80-tych, 90-tych księża mieli większe poczucie... większe powołanie. Kościół był bardziej społeczny, bardziej służył. Bo takie były uwarunkowania polityczne. Jak się polepszyło, to kościół polski o swojej pokorze zapomniał 🙁
Ale racja, że u proboszczów zawsze było "na bogato".
Oj... trudny temat. Bardzo przykry dla mnie, bo z jednej strony potrafię spojrzeć krytycznie na to wszystko, co złe się dzieje w kościele, a z drugiej to jednak moja wiara... 
Wiara nie pozbawia rozumu. Ja też widzę wiele złego w kościele jako instytucji. Zastanawiam się niejednokrotnie czy interpretacja jest właściwa czy ma tylko służyć Watykanowi.....  Z drugiej strony gdyby nie kościół to czy wiara by przetrwała ?
Znam też wielu księży z prawdziwym powołaniem. Naprawdę wielu. Spotkałam też i takich którzy księżmi być nie powinni. Ot życie i wolna wola dana człowiekowi.
Złych ludzi można spotkać wszędzie ale czy to powinno zmienić moje podejście do Boga ?
Z drugiej strony gdyby nie kościół to czy wiara by przetrwała ?

Przetrwałaby. Żadna instytucja nie jest człowiekowi potrzebna, żeby wierzył.
Gniadata   my own true love
18 kwietnia 2017 11:01
epk nie nie, komunalny jest jeszcze gdzieś indziej. Ten o którym mówię to na pewno katolicki ale chyba nie parafialny, kontrolę sprawuje zarząd (księża, siostry zakonne) a nie konkretny proboszcz.
Gniadata, a no to tak czy inaczej należy do kościoła.
Majowa, zgadzam się z tym, co napisałaś.
Dlatego mimo tego, co widzę w kościele-instytucji jestem wierząca i praktykująca.
Ale boli mnie jak często sami księża i wierni są tak mocnym anty-przykładem wartości.

Murat-Gazon, instytucja nie, ale już wspólnota tak. A jak wspólnota to naturalna koleją rzeczy tworzy się jakaś struktura i stąd krok do instytucji. I jak dla samej duchowości ten instytucjonalizm nie jest potrzebny, to jednak duchowość człowieka przejawia się w konkretnej rzeczywistości - więc musi być ujęta w jakieś ramy, które pozwolą jej w tej rzeczywistości funkcjonować. Niestety nie da się pogodzić nieinstytucjonalizowania wyznania z realiami współczesnego świata.
Ascaia, ale te ramy powinny być przede wszystkim ramami duchowymi, i na tym powinna się opierać przynależność do każdego wyznania. Ramy duchowe same w sobie wyznaczają, jak zachowywać się w konkretnej rzeczywistości.
Wszyscy wiemy, co się dzieje z wyznaniem, którego wyznawcy skupiają się na zewnętrznych formach manifestowania go - narzucanych właśnie przez nadmiernie rozrośnięte instytucje. To, co obecnie z katolicyzmem, czyli istnieje coraz bardziej fasadowo, a coraz mniej realnie, bo ludzie tak naprawdę nie wiedzą, w co wierzą. Ale do kościoła przecież chodzą i modlitwy klepią...
Istnieją wyznania, które nie mają tak rozrośniętych struktur, a mają się dobrze albo i coraz lepiej. Jak choćby buddyzm.
Moim zdaniem problemem "przerostu formy nad treścią" kościoła katolickiego jest skupianie się na sprawach doczesnych i materialnych zamiast na tym, na czym wiara skupiać się powinna.
"Pochówek 
W związku z faktem, że w Polsce większość cmentarzy ma charakter wyznaniowy, możliwa jest sytuacja, w której gmina nie posiada cmentarza komunalnego. W takiej sytuacji zarząd cmentarza wyznaniowego ma obowiązek umożliwić pochowanie na tym cmentarzu, bez jakiejkolwiek dyskryminacji, osób zmarłych innego wyznania lub niewierzących . Zwłoki tychże osób, powinny być przez zarząd cmentarza traktowane na równi ze zwłokami osób należących do wyznania, do którego należy cmentarz, a w szczególności pod względem wyznaczenia miejsca pochowania, właściwego ceremoniału pogrzebowego i wznoszenia stosownych nagrobków."
Murat-Gazon, zgadzam się ze stwierdzeniem, że wspólnota religijna ma się opierać i skupiać na duchowości. To ma być najważniejsze.

"nadmiernie rozrośnięte" - wiesz przecież, że to ogólnik. Gdzie jest granica nadmierności?
A "instytucja" niestety musi być. No nie da rady inaczej. Bo inaczej nie będzie np. miejsca modlitwy, nie będzie żadnej działalności, itd. Niestety wszystko w dzisiejszym świecie musi mieć papierek, bez tego nie ma racji bytu.
Buddyzm również ma tę formalną stronę - ma hierarchiczność, ma akty własności, ośrodki modlitwy są zarejestrowane, itd. Islam - to samo. Judaizm również. Itp, itd.
W Polsce tego tak się nie widzi, bo historia naszego kraju jest związana z KK.

I zgodzę się z Tobą, że jest przerost formy nad treścią. Ale to już w każdej religii. Taka jest ludzka natura, że chce tych manifestacji "moje jest najmojejsze i najlepsiejsze", bez względu na położenie geograficzne.

Cały świat się obecnie gubi w kwestiach duchowych. Proporcjonalnie do rozwoju cywilizacyjnego i technologicznego danego regionu.
Przy czym moim zdaniem to nie jest tak, że to współczesny człowiek odkrył nagle, że religia nie jest mu potrzebna. Bo tak naprawdę każdy jednak w coś wierzy, coś obiera za wyznacznik swojego postępowania. Ludzie mają sferę duchową i już. Mieli, mają i mieć będą. 😉 Są religie w znaczeniu tradycyjnym czyli wierzenie w moc pozaziemską, której nadawane są różne imiona. Ta duchowość przechodzi teraz kryzys, ale zastępują ją przecież inne warianty - wiara w naukę, wiara w zdrowe żywienie, wiara w technologię, wiara w... Takie "coś", co nie jest namacalne, niekoniecznie daje się wpisać w suche matematyczne bilanse zysków i strat, ale staje się  życiowym priorytetem.
No właśnie Mieszkamy na wsi, jest jeden cmentarz, którym "zarządza" ksiądz. Ale Swiadkowie Jehowy , którzy mieszkają we wsi, są na tym cmentarzy chowani normalnie. jako, że byli mieszkańcami wsi. To jeśli ja będę chciała mieć pogrzeb świecki, to wtedy jak?
Ascaia, sądzę, że nadmierne zinstytucjonalizowanie następuje wtedy, gdy działalność instytucji skupia się na osiąganiu przez nią samą wymiernych i materialnych korzyści, a nie na nauczaniu wiernych i rozwijaniu ich duchowości. Oczywiście to pierwsze też jest konieczne, jeśli instytucja ma trwać, ale pierwsze nie może przewyższać drugiego i odbywać się jego kosztem. Kolokwialnie mówiąc - żeby nauczać i być wzorem duchowym, nie trzeba spać w puchach, wozić się mercedesami i mieszkać na salonach. Mało tego, ktoś taki jako nauczyciel pokory, skromności i umiłowania bliźnich ponad siebie samego traci jakąkolwiek wiarygodność. Miejsce modlitwy również nie musi być zbudowane z marmuru i kapać złotem - dawniej ludzie potrafili modlić się na placach miejskich albo niemal dosłownie gdziekolwiek, albo postawić sobie byle jaki drewniany kościółek, żeby tylko na głowy deszcz nie kapał - bo wspólnota była ważniejsza niż miejsce.

A owo "takie coś" jest niczym innym, jak wywodzącym się jeszcze z oświecenia poglądem, że człowiek jest centrum wszechświata, w wyniku czego JA jest dominującą wartością światopoglądową. A to bardzo źle.
yegua, oo dzięki za wpis - może komuś pomoże. Ciekawa jestem czy da się z czymś takim przekonać księdza. Z mojej praktyki z zapadłej wsi na pograniczu mazowieckiego / lubelskiego to nie bardzo. Choć to było parę lat temu - od tego czasu ksiądz się zmienił i jeszcze parę spraw 😉.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=95120.msg2672562#msg2672562 date=1492517153]
Ascaia, sądzę, że nadmierne zinstytucjonalizowanie następuje wtedy, gdy działalność instytucji skupia się na osiąganiu przez nią samą wymiernych i materialnych korzyści, a nie na nauczaniu wiernych i rozwijaniu ich duchowości. Oczywiście to pierwsze też jest konieczne, jeśli instytucja ma trwać, ale pierwsze nie może przewyższać drugiego i odbywać się jego kosztem. Kolokwialnie mówiąc - żeby nauczać i być wzorem duchowym, nie trzeba spać w puchach, wozić się mercedesami i mieszkać na salonach. Mało tego, ktoś taki jako nauczyciel pokory, skromności i umiłowania bliźnich ponad siebie samego traci jakąkolwiek wiarygodność. Miejsce modlitwy również nie musi być zbudowane z marmuru i kapać złotem - dawniej ludzie potrafili modlić się na placach miejskich albo niemal dosłownie gdziekolwiek, albo postawić sobie byle jaki drewniany kościółek, żeby tylko na głowy deszcz nie kapał - bo wspólnota była ważniejsza niż miejsce.

A owo "takie coś" jest niczym innym, jak wywodzącym się jeszcze z oświecenia poglądem, że człowiek jest centrum wszechświata, w wyniku czego JA jest dominującą wartością światopoglądową. A to bardzo źle.
[/quote] Murat ale w wiekszości cyt."działalność instytucji skupia się na osiąganiu przez nią samą wymiernych i materialnych korzyści," tak nie jest. Pewnie masz jakieś przykre doświadczenia ale to nie oznacza że cały KK taki jest. Ja znam również tą dobrą stronę czyli jak to ładnie napisałaś  skupioną na "nauczaniu wiernych i rozwijaniu ich duchowości".
Majowa nie, oczywiście, że nie cały taki jest. Tylko problem polega na tym, że tę część, która taka jest, widać jakby zdecydowanie bardziej. I to też jest jeden z powodów powolnego, ale stałego tracenia wiernych przez kościół katolicki. Wbrew pozorom akurat ja osobiście nie mam złych doświadczeń, ale znam naprawdę multum ludzi mających takowe, i większość z nich po zetknięciu się dwa czy trzy razy z taką materialistyczno-żądającą postawą nie szuka już dalej, nie sprawdza, czy może gdzieś na uboczu nie stoi sobie kościół z naprawdę fajnym księdzem z prawdziwego powołania, tylko wyrabia sobie opinię i tej instytucji już dziękuje.
No niestety to, co negatywne jest zawsze głośniejsze i bardziej widoczne.

Scottie   Cicha obserwatorka
18 kwietnia 2017 19:39
Problem jest taki, że oświadczenie trzeba złożyć w parafii zamieszkania. I jakoś nie mogę się wybrać jak pomyślę co opowiadają o tutejszym proboszczu. Na totalnej wsi może to być trudne... no i skąd ja dwóch świadków wezmę - muszę poczekać aż ktoś chętny mnie odwiedzi... więc u mnie na razie sprawa w zawieszeniu, ale dojrzewam.


SzalonaBibi, ale nie ma obecnie obowiązku meldunkowego, więc możesz na tydzień się przeprowadzić 😀


Raczej nie na tydzień, a na 3 miesiące. Żeby należeć do danej parafii, trzeba mieszkać na jej terenie przez przynajmniej 3 miesiące.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się