"Nie ogarniam jak..."

Strach, bo często rozumie się wątpliwości pacjenta, ale system jest bezwzględny i trzeba odnotowywać każdą najmniejszą pierdołę - bo jak jej nie ma w papierach to tak, jakby tego nie było. Więc trochę się nie dziwię lekarzom, że chcą mieć na piśmie, że ktoś odmówił rutynowo wykonywanego zabiegu. Bo jak się okaże, że dziecko z tego tytułu będzie miało jakieś problemy zdrowotne, to niestety ale rodzice często magicznie 'zapominają' albo nagle się okazuje, że 'nie wiedzieli'. No i rzeczywiście - jeśli nie ma oficjalnej odmowy to w tym momencie lekarz zaniedbał swoje obowiązki. Taki mamy system. Naprawdę, lekarze nie mają żadnego interesu w tym, żeby kogokolwiek do czegokolwiek zmuszać - każdy z nas chce pracować, robić swoje najlepiej jak potrafi po czym wrócić do domu i spokojnie żyć. A nie stresować się po nocach, czy przypadkiem prokurator na niego nie położy łapy.

Co do samego zabiegu Credego to w wielu krajach nie jest obowiązkowy, tylko polecany. Rozumiem, że ktoś może nie widzieć potrzeby w wykonywaniu go u swojego dziecka. Ale w takim razie zupełnie nie rozumiem, czemu - skoro nie chce - nie jest w stanie się pod tym pospisać? W czym problem? W tym, że w razie czego trzeba będzie ponieść za to odpowiedzialność? Skoro rodzic nie umie podjąć jednej decyzji, za którą będzie musiał być ewentualnie odpowiedzialny to tym bardziej chyba łatwo zrozumieć, że lekarz nie chce ponosić odpowiedzialności za wybory swoich pacjentów, których ma setki?
Strach, bo często rozumie się wątpliwości pacjenta, ale system jest bezwzględny i trzeba odnotowywać każdą najmniejszą pierdołę - bo jak jej nie ma w papierach to tak, jakby tego nie było. Więc trochę się nie dziwię lekarzom, że chcą mieć na piśmie, że ktoś odmówił rutynowo wykonywanego zabiegu. Bo jak się okaże, że dziecko z tego tytułu będzie miało jakieś problemy zdrowotne, to niestety ale rodzice często magicznie 'zapominają' albo nagle się okazuje, że 'nie wiedzieli'. No i rzeczywiście - jeśli nie ma oficjalnej odmowy to w tym momencie lekarz zaniedbał swoje obowiązki. Taki mamy system. Naprawdę, lekarze nie mają żadnego interesu w tym, żeby kogokolwiek do czegokolwiek zmuszać - każdy z nas chce pracować, robić swoje najlepiej jak potrafi po czym wrócić do domu i spokojnie żyć. A nie stresować się po nocach, czy przypadkiem prokurator na niego nie położy łapy.

Co do samego zabiegu Credego to w wielu krajach nie jest obowiązkowy, tylko polecany. Rozumiem, że ktoś może nie widzieć potrzeby w wykonywaniu go u swojego dziecka. Ale w takim razie zupełnie nie rozumiem, czemu - skoro nie chce - nie jest w stanie się pod tym pospisać? W czym problem? W tym, że w razie czego trzeba będzie ponieść za to odpowiedzialność? Skoro rodzic nie umie podjąć jednej decyzji, za którą będzie musiał być ewentualnie odpowiedzialny to tym bardziej chyba łatwo zrozumieć, że lekarz nie chce ponosić odpowiedzialności za wybory swoich pacjentów, których ma setki?

Ale każdy by się chętnie podpisał, że odmawia zabiegu credego- tylko podsuwa mu się jedne formularz, razem z odmową szczepień.
I dlaczego ma podpisać, że został poinformowany o wszelkich za i przeciw - skoro nie został. To jest poświadczanie nieprawdy.

A teraz co do lekarza, który nie ma interesu... szarak na 3 dyżurach może i nie ma - ale ordynator i szpital ma - bo za robienie tych rzeczy jest kasa.
Przeglądam wieczorami ogłoszenia sprzętowe, trochę z szmarciarstwa, trochę z dawnych zawodowych nawyków. Nie mogę się nadziwić fenomenowi znaczka. Serio jeśli nowa rzecz w sklepie kosztuje np. X (na przecenie, promocji można wyrwać za X-30%) to za zużytą, szmatę ktoś daje te 70% wartości?
Ja rozumiem, że kolory się nudzą, moda zmienia i ładny czaprak, bez zniszczeń DZIUR czy PRZETARĆ można sprzedać za 50-70 % ceny sklepowej. Ale nie kumam kupowania zużytej dziurawej szmaty tylko dla logo. Sama kupuję najczęściej czapraki tańszych firm, za porządny sprzęt płacę 30-50% wartości czapraka z logo. Mam, dbam i wyglądają ładnie. A jak dziura jest w innym miejscu niż na szwie to wyrzucam.
Bischa   TAFC Polska :)
13 stycznia 2018 14:25
Nie ogarniam zachowania mojej (raczej) niedoszłej szefowej.
Niestety po raz drugi zmienia mi się szef (ja jestem w tym samym miejscu 1,5 roku), przejmuje nas babka z innego, zamykającego się punktu, bierze swoich ludzi, 3/4 ekipy naszej wylatuje, w tym jak się okazuje po rozmowie, także ja.

No to cóż robić, do 1 lutego mało czasu zostało, trzeba inną prace znaleźć.
10 stycznia nowa burgerownia się otworzyła, przed 10 mieli komplet (rozmawialam z szefowa przez telefon), po 10 się zgłosić. Poszłam z inną koleżanką osobiście.
Nie zdążyłyśmy się nawet odezwać!

-Nie mam czasu!

I tak na każdą próbę zapytania się czy szukają, lub kiedy można próbować żeby porozmawiać. Gdyby wzrok zabijał, leżałybyśmy martwe. W końcu z łaską odpowiedziała, ze "tak szukają" i "po 14". Nie wiem gdzie ten brak czasu, bo na jakieś 60 stolików, może 5 było zajętych, reszta pusta i sprzątnięta, a cały personel, łącznie z szefowa stał i plotkował.

Ja rozumiem, ze można nie mieć w danym momencie czasu. Ale kurde, można to kulturalnie powiedzieć, a nie dosłownie drzeć ryja na nas. Pierwsze wrażenie też ma znaczenie. Ja jak idę na rozmowę, to pelna kultura, uśmiech, porządne ubranie, czyste włosy, pyszczydło umalowane. Bo pierwsze wrażenie jest ważne!
Bischa, Tyle jest normalnych miejsc w których szukają pracownika, że bez sensu siedzieć w miejscu, gdzie tak się traktuje ludzi. To nie pierwsza Twoja historia taka z tego miejsca pracy, ja bym uciekała...
Bischa   TAFC Polska :)
13 stycznia 2018 23:28
Cricetidae, ale obecna historia dotyczy szefowej z punktu, który mógł się stać moim nowym miejscem pracy. Pracuje na lotnisku i punktów, czy to gastro, czy kiosków, drogerii, perfumerii jest sporo, w większości nie powiązanych ze sobą. Jestem tu prawie 2 lata (w maju mina 2, od kiedy jestem na lotnisku, pierwsze dwa miesiące spędziłam zamiennie w dwóch kawiarniach (obie prowadziła ta sama szefowa, zależnie od potrzeb grafikowych byłam w jednej lub drugiej, potem jedna się zamknęła, a druga była malutka i nie było tyle ludzi potrzebnych i przeszłam w obecne miejsce), mam stałą przepustkę, więc teoretycznie nie powinno być problemu ze znalezieniem pracy na lotnisku.
majek   zwykle sobie żartuję
22 stycznia 2018 14:57
Do posmiania się.

Ja rozumiem, że ostatnio moda na noszenie dwóch różnych skarpetek np. Ale żeby buty sprzedawać nie od pary
[[a]]https://rover.ebay.com/rover/0/0/0?mpre=https%3A%2F%2Fwww.ebay.co.uk%2Fulk%2Fitm%2F202190980857[[a]]
Ciekawa jestem, czy ci co licytują zauwazyli
Pewnie zauważyli, bo sprzedająca o tym informuje w opisie.
Nie mogę ogarnąć czemu ludzie traktują światłą awaryjne jak zezwolenie na parkowanie wszędzie. Rozumiem, że awarie zwalniają z myślenia i mandatów. Znów ktoś postawił nam samochód w jedynej bramie wyjazdowej w kamienicy. Ty razem pani sobie poszła gdzieś, nie zostawiła za szybą numeru i tak na nią czekaliśmy 10 minut (naprawdę 10, bo tyle spóźniłam się do pracy a czas mam wyliczony), jak już powolnym krokiem się doczłapała to oczywiście padło magiczne słowo PRZEPRASZAM, które miało z zadanie zwolnić z odpowiedzialności i przecież nic się nie stało, a na naszą awanturę, żeby szukała sobie miejsc parkingowych gdzie indziej (awanturę, bo jak się jest miłym to ludzie będą non-stop tak stawać...) pokazała faka 😀 Ja wiem, że to strefa płatnego parkowania i 3 zł bolą straszliwie, w dodatku lenistwo zwycięża i trudno zrobić 300 metrów więcej do celu, ale litości 🙁 Jakby miała podjechać karetka to też by nie dała rady. Na ogół jak ktoś tak parkuje to jednak siedzi w środku kierowca i odjeżdża albo zostawia się numer telefonu za szybą. Czas zainwestować w karne kutasy, bo straż miejsca zanim dojedzie, to nie stwierdza na ogół zdarzenia 😀 Podnoszenie wycieraczek uskuteczniam coraz częściej...
Znałam osobę, która za tzw "ch*jowe parkowanie" potrafiła komuś maskę kluczami przeszorować.
Na zasadzie, ups nie zmieściłem się na chodniku przez samochód, a akurat klucz wystawał i przejechał po masce.
Wprawdzie uważałam to za lekką przesadę i karne naklejki bardziej do mnie przemawiają, ale o dziwo było kilka przypadków, że klucz wychował kierowców.
Milla, z tym, że przyłapana na rysowaniu odpowiesz za niszczenie mienia wg KK...
Od wychowywania kierowców to jest policja, a nie samosądy kluczami po masce...
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
23 stycznia 2018 07:27
Milla nooo a ile było przypadków, że samozwańczy "stróże prawa" nie mieli racji i niszczyli dobrze zaparkowany samochód. Rany, jak w ogóle komuś może przyjść do głowy żeby zniszczyć komuś samochód? Ok, w większości przypadków ludzie parkują po chamsku z lenistwa, ale jaką masz pewność, że ktoś tam właśnie nie dostał ataku serca albo rodził?  😉


W centrum Warszawy moim zdaniem w ogóle jest prowadzona zła polityka jeśli chodzi o parkingi, coraz więcej miejsc wzdłuż ulic jest wyłączanych z parkowania, a przecież te samochody muszą gdzieś się podziać. Ostatnio jeździłam 40 minut żeby znaleźć wolne płatne miejsce  🙁 A sytuacje są różne, i nie zawsze da się pojechać do miasta komunikacją miejską.
smarcik, chyba przesadziłaś z tym usprawiedliwianiem. Co innego, jak ktoś zaparkuje nieprawidłowo, ale tam, gdzie bezpośrednio nikomu nie przeszkadza, wtedy mogę myśleć, czy miał zawał czy tylko przepisy ma gdzieś.  Ale co innego jak zablokował komuś wyjazd. Przecież idąc tym tokiem rozumowania, ktoś mógł wieźć rodzącą kobietę i przez takiego bezmózga nie mógł wyjechać z podwórka. 

Owszem, w centrum zaparkować ciężko, ale to nie usprawiedliwia zastawiania, bo „ja tylko na chwilę”. Kiedyś, jak byłam głupia i jeżdziłam do pracy samochodem (pracuję w centrum),  ktoś mnie zastawił i nie mogłam wyjechać. Stałam, stałam, aż napatoczyli się policjanci. Pokazałam im i zaczęli spisywać numery. Wtedy jakimś cudem wyleciała baba (czyli musiała obserwować i miała w d... , że kogoś zastawiła) i zaczęła się wdzięczyć i tlumaczyć, że innym policjant jej pozwolił tam parkować.  „Moi” policjanci nie ulegli i zażądali dokumnetów. Na co baba wsiadła do samochodu i odjechała.  Na tym interwencja policji się zakończyła. Ale przynajmniej mogłam odjechać. 

Gdybym nadal jeździła samochodem do centrum, bym zaopatrzyła się w te nalepki i bez żadnych skrupułów je nalepiala.  🏇
madmaddie   Życie to jednak strata jest
23 stycznia 2018 07:59
ja ostatnio wyszłam z siebie jak zobaczyłam, że kobieta zaparkowała równolegle na miejscach do parkowania prostopadłego w centrum Katowic na jednym z nielicznych darmowych parkingów. I "czemu mi to przeszkadza, przecież jest pusto, czy ja tu jestem parkingową", no ale przestawiła samochód. I jakoś się dało wjechać równo pomiędzy linie.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
23 stycznia 2018 09:25
trusia nie rozumiem? Ale mam dziwne wrażenie, że Ty nie rozumiałaś mojego postu  🙂
Wydawało mi się, że zrozumialam, ale teraz już nie wiem.  Odniosłam się do tego "Ok, w większości przypadków ludzie parkują po chamsku z lenistwa, ale jaką masz pewność, że ktoś tam właśnie nie dostał ataku serca albo rodził?", co zrozumialam jako przyzwolenie na blokowanie wyjazdu, bo jest możliwość, że ktoś rodzi lub dostał zawału.
A jak ma wyjechać jak dostał zawału??? 😵
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
23 stycznia 2018 10:12
trusia chodzi mi o to, że bardziej rozsądne wydaje mi się zadzwonienie na policję i poczekanie aż odholują auto niż samozwańcze wymierzanie "kary". To że porysujemy komuś auto nie sprawi, że szybciej odjedzie,  a w jakimś niewielkim odsetku przypadków możemy kogoś niesłusznie skrzywdzić  🙂

Mi raz w życiu zdarzyło się dzwonić na policję bo mnie Pan pięknie zablokował wielkim pick-upem - stałam równolegle, z przodu auto, z tyłu auto, z lewej latarnia.. A Pan jak gdyby nigdy nic stanął sobie z mojej prawej, na środku ulicy  😵 nawet nie miałam jak wsiąść do auta a lał deszcz. W efekcie spóźniłam się do pracy i mega zmokłam, a samochodu też nie miałam jak zostawić  😵

A ostatnio zablokował mnie Pan taksiarz więc zadzwoniłam do jego korpo.. Wezwali go i w efekcie przyszedł po 15 minutach, ale jak zobaczyłam, że wychodzi od fryzjera to pożałowałam, że nie zadzwoniłam na policję  😁
trusia chodzi mi o to, że bardziej rozsądne wydaje mi się zadzwonienie na policję i poczekanie aż odholują auto niż samozwańcze wymierzanie "kary".


Mało kto ma na to czas. A do takiej "pierdoły" policja może przyjechać po kilku godzinach. Zwykle blokującego sprawcy dawno już nie ma. A nawet jak jest to dostanie mandat a nie go odholują - z takim "kosztem parkowania" zwykle taki matoł się liczy.
Sama się zastanawiam czy istnieje skuteczny sposób. Zimą "miła" karteczka przyklejona do przedniej szyby odpowiednio mocnym, niezmywalnym klejem. A latem litr mleka wylany wolniusieńko na maskę - nieziemski smrodek utrzymuje się przez naprawdę długi czas.
Jak ktoś ma innych w d* to pomóc może skuteczne uprzykrzenie mu procederu.

Pamiętam, lat temu sporo, jak tłum gapiów zebrał się oglądać palący się balkon. Stałam, bo nie miałam jak przejść. Straż oczywiście nie miała jak dojechać przez zaparkowane wszędzie samochody. Padł komentarz "powinni taranem i zepchnąć te zawadzające". I na to rozlega się oburzone jakiegoś gościa "ale tam też mój stoi!"  😵 Gapie go prawie zlinczowali i dopiero poszedł przestawiać.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
23 stycznia 2018 10:37
SzalonaBibi, ale niezmywalny klej czy osmrodzenie auta na dlugie tygodnie to TEZ jest niszczenie mienia - przestepstwo, karalne! Jak Cie policja za to zlapie to ich nie bedzie obchodzilo, ze probowalas samosadem wychowac wlasciciela auta. Przestepstwo to przestepstwo. Po cos Kodeks Karny istnieje, obowiazkiem policji jest zajmowanie sie tymi, ktorzy go lamia.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
23 stycznia 2018 10:49
SzalonaBibi nie no, serio, chcesz na policję nie ma czasu a na niszczenie komuś mienia to już jest czas?

Gdyby mi ktokolwiek po chamsku zniszczył auto to poruszyłabym niebo i ziemię żeby gnoja złapano i zajęła się nim policja.

Nawet miałam taką sytuację - Pan pod blokiem na publicznym parkingu ubzdurał sobie że miejsce na którym stałam jest jego i groził mi, że nie zobaczę tu więcej mojego auta.. Kilka wizyt Pana dzielnicowego u niego i szybko się uspokoił 🙂
Haha spokojnie dziewczyny, nikt tej pani nie niszczył samochodu, chociaż jej powiedzieliśmy, że by się należało 😉 Ja mam opory nawet przykleić naklejkę a co dopiero jeździć komuś kluczami po masce. Takie uroki mieszkania w centrum, ale jednak fajnie by było czasem pomyśleć nie tylko o sobie. U nas normalne jest stawianie samochodów na pasie wyłączonym z ruchu, n wysepce tuż przed przejściem dla pieszych (to miejsce było zgłaszane w ciągu kilku miesięcy 17 razy i tylko raz zakończyło się mandatem...) a włączone światła awaryjne powodują, że można stawać wszędzie 😉. Po prostu uważam, że pieniądze miejskie leżą na ulicy i straż miejska mogłaby się po nie schylić.
A co do kobiety mam zdjęcia, na których widać sytuację i rejestrację i zastanawiam się, czy tego jednak nie wysłać na Stop agresji drogowej, bo tam się wysyła takie zgłoszenia post factum. Mieszka u nas sporo starszych osób, niefajnie by było, jakby kiedyś jakiś debil tak zatarasował wjazd, że nawet nosze nie przejdą (jest bardzo ciasno)...
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
23 stycznia 2018 11:27
Cri my tak sobie tylko gdybamy, niezależnie od Twojej sytuacji 😉 ale wysłać zdjęcia nie zaszkodzi, może przynajmniej jakieś upomnienie by było 🙂
smarcik, ja mam tylko taki problem, że mam mentalność osiedlowej gimbazy i dla mnie to jak kablowanie 😀 nie mogę się zmusić 🙁 Chciałam ostatnio zadzwonić na straż miejską (też z powodu zastawienia połowy bramy) i odpuściłam i za każdym razem sobie obiecuję, że już następnym razem nie będę miała skrupułów 😀
Boszsz, strach czytać, naprawdę... a później ludzi spotka, nie wiem, kamienowanie na ulicy, bo najechał tylnim kołem milimetr na linię. Niestety, z takiego myślenia kluczowo-mlekowo-karteczkowego, później wynikają inne....
Kiedyś z koleżanką przebito nam oponę. Najwidoczniej stałyśmy "nie w tym" miejscu (nie było znaku, jestem przekonana, ale nie zastawiłyśmy nikogo). Teraz się tak zastanawiam, dlaczego nie można było ogromnej kartki napisać w stylu "zaparkowałyście źle, to prywatny parking"? No albo dzwonić po tą policję?

Co do stawania na awaryjnych wszędzie - mnie też to wkurza. Królowe stają przed pasami i wypuszczają swoje dzieci do szkoły. Jakby nie mogła stanąć na placu szkolnym... albo stanie na zakręcie i ma w nosie, że wyprzedzać jest niebezpiecznie, więc robi się kolejka...
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
23 stycznia 2018 11:35
Cri, wyslij - to nie kablowanie, to - tak jak sama powiedzialas - zmniejszenie szansy, ze takie parkowanie bedzie przeszkadzalo w sytuacji awaryjnej. I jesli poskutkuje, to i Ty juz wiecej nie bedziesz sie musiala denerwowac, i inni ludzie. Wszystkim wyjdzie na dobre, nikomu nie stanie sie krzywda. Wyslij dla dobra spolecznego 🙂

Swoja droga, czyja odpowiedzialnoscia w PL jest takie nieprawidlowe parkowanie, policji czy strazy miejskiej?
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
23 stycznia 2018 11:40
Becia obu instytucji, tylko policja ma większe uprawnienia jeśli chodzi np o odholowanie auta. Straż Miejska w zasadzie może tylko wstawić mandat /założyć blokadę na koło.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
23 stycznia 2018 11:52
Dzieki :kwiatek:
No to i tak sie cieszcie 🤣 - w UK nie ma czegos takiego jak straz miejska, a nieprawidlowe parkowanie nie jest "dzialka" policji, nie podlega pod tzw. criminal matter, tylko civil matter (a policja sprawami cywilnymi sie nie zajmuje) - innymi slowy, nie jest przestepstwem, policja nie ma sil prawnych auta odholowac czy nawet dac mandat.
Nie jedzimy do pewnie 90% takich zgloszen, bo nie mozemy i tak nic zrobic - jedynymi wyjatkami sa auta zaparkowane ewidentnie bardzo niebezpiecznie albo jesli zglaszaja osoby starsze czy w jakis inny sposob "vulnerable".
Zle parkowanie podlega pod local authority, czyli wladze miasta - mandat moze dac tylko specjalny parkingowy z wladz miasta. A tych jest jak na lekarstwo, takze hm, powodzenia czekajac az ktos przyjedzie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się