"Nie ogarniam jak..."

Becia23   Permanent verbal diarrhoea
17 maja 2018 22:55
Wiatrusia, z ciekawosci - kto Twoim zdaniem powinien sie tym dziadkiem zajmowac przez 10 godzin czekania w poczekalni az lekarze beda mogli sie nim zajac?
Watrusia, z jakiego kontekstu? tam nie było kontekstu, to zdanie jest po prostu słabe. Tak samo słabe, jak akcja z dziadkiem z cukrzyca bez jedzenia 10 godzin na krzesełku.
ja sikam czasami raz na dyżur, po 19 - jak kończę pracę. Zwolnię się. Wszyscy się zwolnimy. Nie będzie soru, nie będzie problemu  🏇
Watrusia, czekam na Twoją propozycję rozwiązania kwestii braku łóżek.

Z tym sikaniem, też tak mam, jak nawał pracy, trzymam do wolnej chwili. 😉
Gillian, ale chyba nikt do Ciebie osobiście nie ma pretensji,
zawala system i to już od wielu, wielu lat.
Mnie bardzo poruszył tekst, wywiad, reportaż, jak to zwał, p.t.
Pocałowałam Dudka po raz przedostatni.
Cała prawda o służbie zdrowia i procedurach widziana oczami lekarza, której mąż umiera.


Wszyscy macie poniekąd rację. Ja właśnie odbywam staż lekarski w Polsce, mając za sobą niemal roczny pobyt w Szwajcarii, a podczas studiów mnóstwo praktyk zagranicznych. I powiem jedno - kończę staż i mnie tu nie ma. Chciałam sprawdzić, czy koledzy rzeczywiście nie przesadzają narzekając na warunki i nie - nie przesadzają. Co prawda w Polsce studiowałam ale jest różnica między zajęciami a regularna praca. Wielu rzeczy nie widzialam, bo nie były one istotne podczas zajec, a praktyki wszystkie odbywałam poza krajem. Dlatego przywykłam do innego standardu. Do tego, że są leki. Są terminy. Jest czas dla pacjenta. Nie ma przepracowania. Kasa jest tak po prawdzie ostatnim motywatorem do wyjazdu. Miłym dodatkiem. Ja po prostu nie wyobrażam sobie pracować w takich warunkach i nie oszaleć albo nie stać się właśnie opryskliwym bucem - i to nie że złości na pacjentów, ale że złości na system, z bezradności.
Ale jest druga strona medalu. Moim zdaniem w Polsce lekarze nie doceniają roli komunikacji w procesie leczniczym ale też w ratowaniu swojego spokojnego snu 😉 jak dla mnie też zbyt często spotyka się takie postkomunistyczne podejście, rozmawianie o pacjencie przy pacjencie, ale nie bezpośrednio z nim. Nie informowanie o tym, co się robi i po co. Jak zaczęłam staż to na niektórych oddziałach, zwłaszcza tych zarządzanych przez stara kadrę byłam w szoku. Mówienie przy pacjencie świeżo zdiagnozowanym na raka przełyku, że 'no,tu juz u pana nie ma czego ratować, to już jest stan terminalny, leczenie paliatywne' i wzrok tegoż pacjenta skaczący z ordynatora na lekarza , próbujący coś z tego wyczytać, zgadnąć co to znaczy. Najwidoczniej właśnie się dowiedział co mu jest. Brakuje życzliwości i rozmowy. Wiele z tych zachowań na zachodzie by nie uszło i skończyło się przynajmniej solidnym upomnieniem. Więc powiem tak: rozumiem braki w systemie, które są nie do przeskoczenia, ale nie rozumiem zdarzającego się wśród personelu braku informowania i odrobiny dobrej woli. Choć może jakbym tutaj chwilę dłużej popracowała to bym zaczęła rozumieć.
Brakuje pracowników socjalnych i tyle.
🙁 🙁 🙁

To oczywiście hipotetyczne rozważania - ale dziadka przywieziono po zasłabnięciu. Przypuszczam, że w stanie już całkiem "trzeźwym" skoro od razu z karetki nie zostal przejęty przez lekarzy. Być może zasłabł, po czym wrócił do normy - dostał od ratowników coś wzmacniającego? Chciano mu zrobić ogólne badania, które w sumie równie dobrze może zlecić lekarz rodzinny. Ale chciano je zrobić, serio. Tylko w ciągu tych 10 godzin przyjechały złamania, wypadki samochodowe, zranienie nożem i zawały... Kim miał się zajmować personel medyczny (podkreślę - lekarze i pielęgniarki, którzy są tam po to by SORze udzielać niezbędnej pierwszej pomocy...
Mówisz, że dziadek siedział bez jedzenia, nikt się nie zapytał... a jesteś pewna, że np. dziadek nie usiadł w korytarzu "za rogiem", bo tam spokojniej było (to są pomysły a'la moja śp babcia). To czyste hipotezy, ale tego nie wiemy.
Becia23,  O czym ty piszesz ???? Nie chodzi o zajmowanie się nim przez 10 godzin, tylko zainteresowanie, zapytanie, poinformowanie, to nie zajmuje 10 godzin.  On po 10 sobie po prostu sobie poszedł, bo nie wiadomo ile by jeszcze tam siedział. Ty już naprawdę nie wiesz o czym piszesz. Kończę te narzekanie na forum. Zadałam kilka pytań, nikt nie odpowiedział. Idę spać.
[b Cricetidae][/b] jaka akcja? To była  rzeczywistość która zdarzyła się 3 lata temu, mogę nawet  podać szpital, ale jak widać po wpisach, nic się nie zmieniło na SORze.
vanille, ale my chyba ogólnie jako naród z rok na rok robimy się mniej życzliwi i empatyczni. Depresyjni i olewczy wobec innych.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
17 maja 2018 23:16
Becia23,  O czym ty piszesz ???? Nie chodzi o zajmowanie się nim przez 10 godzin, tylko zainteresowanie, zapytanie, poinformowanie, to nie zajmuje 10 godzin.  On po 10 sobie po prostu sobie poszedł, bo nie wiadomo ile by jeszcze tam siedział. Ty już naprawdę nie wiesz o czym piszesz. Kończę te narzekanie na forum. Zadałam kilka pytań, nikt nie odpowiedział. Idę spać.

Po co sie zloscic? Rozmawiamy :kwiatek:
W poprzednim poscie podkreslilas, ze dziadek mial cukrzyce, bez jedzenia, ze cudem nie umarl = fizyczne cierpienie/potrzeba medycznej pomocy na juz. Ze przeciez pogotowie go tam przywiozlo. Stad zrozumialam, ze chodzilo Ci o to, ze ktos sie powinien nim zajmowac przez ten czas czekania, bo od samego wytlumaczenia mu czy poinformowania nie byloby mu fizycznie lepiej ani nie pomoglo jego stanowi.
Becia23, no to nie zrozumiałyśmy się, zasłabł, został przywieziony na SOR, karetką, siedział w poczekalni 10 godzin, bo tyle wydolił, zanim dał dyla do domu, nikt się nim nie zainteresował i tyle. Babcia była w szoku, że o 20  zadzwonił do drzwi.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
17 maja 2018 23:30
Musieli mu przeciez powiedziec chociaz na samym poczatku, ze musi tu czekac na swoja kolej, ze musza go zbadac doklaniej? Rozumiem, ze dziadek sprawny umyslowo i rozumial, gdzie jest, po co i co sie dzieje?

Rozumiem, ze w idealnym swiecie ktos powinien doslownie rzucac na niego okiem co 5 minut celem monitorowania jego stanu, ze ktos raz na jakis czas powinien do niego podejsc i zapewnic, ze pamietaja o nim i przyjdzie na niego czas. Chcialabym, zeby mojego dziadka tak traktowano.
Ale... realnie, do tego potrzeba duzo pracownikow. Zeby mieli czas to robic. Ile jest takich czekajacych osob na SORze w jednym danym momencie? Ile czasu by zajmowalo zamienienie z kazdmym z nich slowka co jakis czas? Oburzenie na moj tekst o sikaniu, a to szczera prawda, pracownicy lataja z lewa na prawo w bardzo doslowny sposob ratujac zycie. Na SORze po prostu nie ma wystarczajacej ilosci pracownikow w propocji do pacjentow, zeby pracownicy mogli taki poziom opieki zapewniac...
Becia23, no nie do końca tak sprawny umysłowo, 86 lat nie bardzo wiem jak cukrzyca wpływa na umysł, sorry za laictwo. Po prostu stary schorowany człowiek, którego cukrzyca w końcu zabiła, chociaż była leczona. Wiesz, pewnie go na początku poinformowali, ale siedź tyle godzin i czekaj.. jak już szemrana napisała, 30 latek dostałby ku...cy.
Mnie się czasem wydaje, że to wszystko jest jak najbardziej Celowe.
Że tak Ma działać ten system.
Że wszyscy mają chodzić wq*ni jak motorki, że Ma obowiązywać drapieżność rodem ze stada hien.
Bo, mówcie sobie co chcecie, ale w dziedzinie "opieki zdrowotnej" (bo już nie wolno używać słowa "służba"😉, obowiązuje
survival, prawa przetrwania silniejszego. I kto ma tyle energii/innych zasobów 😉, żeby powalczyć - ma znacząco lepiej
niż bezradny, z lekka cuchnący staruszek.

Dlaczego myślę, że to jest celowe?
Raz, że bez wątpliwości wykazano, że jeśli chce się mieć oddanego, zasuwającego pracownika, trzeba mu koniecznie
płacić za mało plus traktować mobbingiem w miarę. Pracownik wyskoczy ze skóry, żeby wykazać, że jest mu Całkiem Dobrze,
i podjął mądrą decyzję, że tu pracuje (np. zasuwając na 3 etatach).
Tak samo trzeba, w miarę, upodlić pacjenta. Bo wtedy pacjent będzie tak Nieskończenie Wdzięczny, a jeśli naprawdę
kiepsko rokuje, to sobie zejdzie. Mniej kłopotu dla Systemu.
Przecież to są znane socjotechniki. Przecież Systemem kierują menedżerowie, którzy x czasu spędzają... na szkoleniach.
Socjotechnik właśnie. Bo system to gigantyczny układ relacji.

Myślę tak, bo, przez dziesiąt lat , w tym systemie "wydarzyło się" sporo w kierunku "żeby było gorzej".
Menedżerowie na bank są szkoleni w rozwiązywaniu problemów.
I masę absurdów da się ogarnąć, da się znaleźć optymalne rozwiązanie, optymalne dla każdych warunków.
A tu ktoś radośnie połączył SOR z izbą przyjęć, zajefajne rozwiązanie, zaiste.
A tu ktoś nijak nie próbuje oszacować, Jakie Są Potrzeby, na dane miasto - ilu lekarzy danej specjalności potrzeba,
żeby nie potrzebować efektu bi i trilokacji. Żeby na SORach, oprócz, tfu, sytuacji katastrofalnych, każdy potencjalny pacjent był ogarnięty
w optymalnym czasie, który, o ile nie myli mnie pamięć "standardów" wynosi ok. 3 h.
Co mamy na SOR-ach? Rzadko kiedy "nie ma czasu się wysikać". Za to jest czekanie w nieskończoność,
tak intensywne czekanie, że dech zapiera. naprawdę, to ogromny stres dla wszystkich.
Bo chirurg przyjdzie, ale ma zabieg. Bo neurolog zszedł po dyżurze. Bo zmiennik nie dotarł.
Bo pielęgniarka Czeka z pacjentem przy diagnostyce, gdzie trzeba Czekać (no bo chirurg...)

Naprawdę, tych co montowali od 1989 roku przy "systemie", z takim "genialnym" skutkiem, bez najmniejszych wyrzutów sumienia
wysłałabym do gułagu w "zaprzyjaźnionej" Rosji.

Dobrze jest? Nie da się, żeby było inaczej? Łóżek nie ma?
Życie mija błyskawicznie - spójrzcie choćby na te kilkanaście(!) lat re-volty.
Za chwilę każda z nas będzie zdychać na korytarzu,jeśli w ogóle tam się dowlecze.
"Menedżerowie systemu" sądzą, że to ich nie dotyczy, że się wyłgają, zapewnią sobie komfort.
Nie wyłgają się. Ta jest jedyna sprawiedliwość na świecie, że każdy z nas skończy w rodzaju pudełka,
a gdy już nie będzie mieć żadnej władzy - będzie pomiatany.
Żeby SOR-y działały lepiej wystarczyłoby zwiększyć liczbę łóżek i liczbę pracowników tam zatrudnionych. Szpitale tego nie robią, bo się to finansowo nie opłaca. Od takiego podejścia szpital wygeneruje większe koszty. Więc menager/dyrektor szpitala tego nie zrobi, bo on odpowiada za sytuację finansową szpitala.

A pacjenci? A kogo na górze to obchodzi? Skoro SOR działa, nikt tam nie umarł tak, żeby wielka chryja była na pół kraju, to znaczy, że "se radzą jakoś ci pracownicy". I tyle. I nikogo nic już nie interesuje.
Zgodzę się, że udzielanie informacji kuleje w naszej opiece zdrowotnej. Ja pracując ze zwierzętami non stop informuje ich właścicieli o wszystkim. O tym, że musza poczekać 2h w poczekalni też bo mamy zabieg na cito. Ludzie lubią wiedzieć na czym stoją.


Becia23,  O czym ty piszesz ???? Nie chodzi o zajmowanie się nim przez 10 godzin, tylko zainteresowanie, zapytanie, poinformowanie, to nie zajmuje 10 godzin.  On po 10 sobie po prostu sobie poszedł, bo nie wiadomo ile by jeszcze tam siedział. Ty już naprawdę nie wiesz o czym piszesz. Kończę te narzekanie na forum. Zadałam kilka pytań, nikt nie odpowiedział. Idę spać.
[b Cricetidae][/b] jaka akcja? To była  rzeczywistość która zdarzyła się 3 lata temu, mogę nawet  podać szpital, ale jak widać po wpisach, nic się nie zmieniło na SORze.


Ale personel medyczny nie ma na to czasu i w sumie nie musi, zeby system sprawnie dzialal. Gdzies wczesniej w dyskusji podawalam liczbe personelu naszego szpitala - mamy 2 razy wiecej pracownikow niz przecietne polskie szpitale o ponad dwukrotnie wiekszej liczbie lozek (sic!). I ci ludzie - poza oczywistoscia w stylu wiekszej liczby lekarzy i pielegniarek - wlasnie sa od tego, zeby informowac, pomagac w odnalezieniu sie w szpitalu, procedurach, zalatwieniu czegos do jedzenia i picia, zalatwieniu transportu dla osob niezbyt sprawnych i samodzielnych i tysiace podobnych zadan. Juz widze, jaki by sie raban w Polsce podnisl jakby zadluzone szpitale chcialy hajs wydawac na taka zgraje darmozjadow! 😀 Debile bez dyplomu medycznego, po co oni komu?

A odnosnie tego

vanille, ale my chyba ogólnie jako naród z rok na rok robimy się mniej życzliwi i empatyczni. Depresyjni i olewczy wobec innych.


Jakby mi przyszlo pracowac w warunkach opieki zdrowotnej w Polsce, to tez bym byla depresyjna i olewcza. A jestem literalnie ta sama osoba 😉 Zeby byc empatycznym, zaangazowanym i w ogole tip top w pracy z ludzmi - a juz w ogole tak wymagajacymi ludzmi jak np w opiece geriatrycznej - to trzeba miec czas i godne warunki pracy. Do pewnego stopnia mozna sie przemoc z poczucia misji, ale kurde, godne warunki pracy sa duzo skuteczniejsze!
Dokładnie. Dopóki się nie zwiększy REALNIE  i ODCZUWALNIE nakładów na opiekę zdrowotną, NIC się nie zmieni. Bo nie ma szansy się zmienić ODCZUWALNIE. Zmieni się o tyle, że gdzieś tam, po odpoeiednio mocnej awanturze w dyrekcji, pani Jadzia pielęgniarka bardziej będzie zagadywac dziadków na SOR-ze, a lekarz Buc Wielki, czasami postara się być mniejszym bucem. A gdzieś w poradni poprawią system kolejkowy na korytarzu by wszystkich nie zapisywac na 9😲0.
Ale tylko gdzieś tam, bo już gdzie indziej się NIE zmieni.
A już NA PEWNO nie zmieni się dostęp pacjenta do świadczeń, czas oczekiwania pacjenta na świadczenia i jakość tych świadczeń. Empatii większej od perslenu pracującego za pensję "na waciki" też nie ma co oczekiwać. JAK zwiększyć empatię i zaangażowanie personelu, zapierdzielajacego na 3 etatach od lat, wypalonego zawodowo? Wymienić na świeży towar? A świeży towar tak chętnie przyjdzie pracować za " na waciki?"

Uważam, że w Polsce, jak na TAK MAŁE nakłady na słuzbę zdrowia, to i tak opiekę mamy bardzo dobrą, w porównaniu do innych krajów w Europie.

Do Polski wracają sie leczyć osoby zza grancy, tłumacząc, że "tam to masakra". Do mnie dzwonią znajomi z licznymi pytaniami, nie psychiatrycznymi ale internistycznymi itd , bo "tam to niczego się nie dowiesz i nic nie zdiagnozujesz".  Bywa, że są ludzie zaxdowoleni z opieki za granicami. Oczywiście! Ale cała masa wraca do kraju się leczyć.

edit- uwielbiam porównania więc se porównam. Sytuację w służbie zdrowia można porównać do sytuacji Indianki. Oczekują, że poprawi warunki byrtowe zwierzętom. Ale mieszka w ruderze i nie ma dochodów. ( jak nasza służba zdrowia) Wszystko co może, to wykonywac CZYNNOŚCI POZOROWANE, tymczasowe, pokazujące, że COŚ ROBI. czyli- wexmie kasę od mamy, zakolczykuje owce. Sprzeda kilka cukinii- kupi worek jęczmienia. Czynnośc pozorowana, poazująca dobrą wolę i poprawę ( takie czynności wykonują nasze rządy OD LAT, markują jakieś teoretyczne zmiany, gówno dające w sumie ostatecznie, a to że niby kolejki zmniejszą, a to że pakiet onkologicznzy stworzą, wszystko pic na wodę i  nei działa, bo kasy nie ma. Ale zwiększyć nakład finansowy na służbę zdrowia, to nie ma. Bo naród się wkurwi. Politycy sami nei odczuwają tej złej opieki zdrowotonej, bo mają  najlepsza możliwą. Więc im nei zależy. Im zależy TYLKO na statystykach partii, na popraciu ludzi. A popracia nie zyskuje się zabierając ludziom więcej kasy. A żeby nie przesuwać z innych puli, to trzeba zabrać ludziom)
Gillian   four letter word
18 maja 2018 06:53
Moje miasto - łóżek na sorze 8 (w tym jedno erkowe więc absolutnie musi być wolne na wypadek zatrzymania krążenia), 6 foteli rozkładanych, 4 wózki inwalidzkie. Pacjentów dziennie - około 120 osób, w tym 40 w stanie takim, że muszą leżeć bo mają udar, zakrzepicę, duszność, cokolwiek. Kto jest w stanie lepszym niż wjechał - przesiada się na fotel. Reszta to ludzie przychodzący ze skierowaniem na oddział. Na oddziale wewnętrznym - około 20 miejsc, na drugim też. Jeden z nich właśnie idzie do likwidacji. Miejsce graniczy z cudem, chyba, że ktoś umrze to wtedy przyjmują najgorszy przypadek z soru - niekiedy jest to to po dobie, dwóch oczekiwania. Tych wszystkich ludzi obsługuje uwaga... 2 ratowników i jedna pielęgniarka. Trzy osoby na 120 pacjentów domagajacych się pomocy natychmiast, śniadania, zmiany pampersa, kroplówki, pobrania krwi, informacji. I oczywiście standardowo tekst, że my NIC nie robimy. Nie robimy, bo nie możemy. Do kompletu mamy jednego lekarza, a na stałe całych czterech, zmieniających się co doba - wykończonych i wyprutych do kości. Jak zaczynałam pracę 6 lat temu to było trochę lepiej, było więcej personelu, ale większość posłuchała rad Watrusi i odeszła. Ja zostałam.
System jest zły, trzymanie dziadka na krześle 34h jest złe, zgadzam się. Ale nie wiem co chcecie tu naprawić i jak. Większa pensja? u mnie płacą dobrze, ja nie narzekam a mimo to nikt nie chce przyjść do pracy, nawet lekarz za 100/h. Z prostego powodu - ta praca jest zbyt ciężka i niewdzięczna.
I nie, ludzi nie zawozi się na inny sor bo tam też nie ma miejsc.
Ogólnie polecam trochę mniej seriali, a trochę więcej rzeczywistości...
Lekarze nie chcą przyjęte do takiej pracy jeszcze z jednego powodu. Odpowiedzialność. Zwykle na SOR ach są na kontraktach. Czyli sami, osobiście odpowiadają za każdy ewentualny błąd, zaniedbanie. I jeśli warunki pracy są MASAKRYCZNE a takie opisujesz, to o błąd nietruy. I kasa masą ale jak go oskarżą i przegra, to się nie wypłaci.

Sorki, prowadzę i słabo się Pisze
Becia23 - z NI chodzi o to, ze skladka ktora podalas to caly zus, w tym jest tez np skladka emerytalna na state pension (pension scheme pracodawcy schodzi z pensji osobno).

£3600 brutto to wcale nie jest duzo, ot nizsza klasa srednia. Takie myslenie ze lepiej zarabiajacych trzeba bardziej zdzierac to jest rownanie w dół, wlasnie na to pracuje pis zeby w Polsce nie oplacalo sie pracowac, wtedy wszyscy beda zalezni od 500+ i innych ochlapow ktore im rzucą. Problemem jest to co panstwo wyprawia z kasa - pieniadze na rydzyka, 500+ a tym czasem np z listy lekow refundowanych znika revlimid, podstawowy lek na szpiczaka po nawrocie... Nie ma sensu pchac kasy w niewydolny system, najpierw musi byc konkretny, sensowny procent skladki zus i podatku ktory idzie na opieke zdrowotna, dopiero mozna myslec o podnoszeniu skladek.

Tunrida - lekarzy na kontrakcie nie obejmuje ubezpieczenie szpitala?
Nie. Nie obejmuje. i jesli zgadzasz sie na pracę w danych warunkach to masz na wykonac niezależnie od gównianych warunków
Tunrida -  😲 no to szacun ze ktos jeszcze pracuje w takich warunkach
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 maja 2018 09:40
karolina_, No wlasnie nie szacun.  Widzisz jak ty ludzie piszą? Znieczulica, dehumanizacja, żarty z tego, ze nie sikają...
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 maja 2018 09:44
Jezu, Tunrida, nie pisz jak prowadzisz 😲 Proszę :kwiatek:
Ja wiem, że doświadczenie, że podzielność uwagi, że światła czy cokolwiek ale proszę- ceń życie swoje i innych :kwiatek:
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
18 maja 2018 09:52
[quote author=karolina_ link=topic=95120.msg2783972#msg2783972 date=1526626629]
Becia23 - z NI chodzi o to, ze skladka ktora podalas to caly zus, w tym jest tez np skladka emerytalna na state pension (pension scheme pracodawcy schodzi z pensji osobno).

£3600 brutto to wcale nie jest duzo, ot nizsza klasa srednia. Takie myslenie ze lepiej zarabiajacych trzeba bardziej zdzierac to jest rownanie w dół, wlasnie na to pracuje pis zeby w Polsce nie oplacalo sie pracowac, wtedy wszyscy beda zalezni od 500+ i innych ochlapow ktore im rzucą. Problemem jest to co panstwo wyprawia z kasa - pieniadze na rydzyka, 500+ a tym czasem np z listy lekow refundowanych znika revlimid, podstawowy lek na szpiczaka po nawrocie... Nie ma sensu pchac kasy w niewydolny system, najpierw musi byc konkretny, sensowny procent skladki zus i podatku ktory idzie na opieke zdrowotna, dopiero mozna myslec o podnoszeniu skladek.
[/quote]
Jak juz powiedzialam - masz racje, tylko czesc NI idzie na NHS, ale nigdzie nie ma rozbitej kwoty jaki proceny z tego tam idzie dokladnie - bo rzad brytyjski by tak nie mogl nawet, co roku NHS dostane inna kwote kasy rocznie, a NI nie dziala na zasadzie "to x% odkladamy ja poleczke na twoja emeryture", tylko wszystko wplywa do skarbu panstwa i skarb panstwa plynnie ta kase wydaje na co chce.

Co do tych £3600 - nie wiem kiedy ostatnio tu w UK bylas, w jakim miejscu, na jak dlugo, zeby moc realnie sie przyjrzec ile taka kasa realnie znaczy w standardzie zycia. Masz prawo do swojej opinii, ja mam swoja. 🙂
Anyway, w kontekscie jakiegokolwiek zabierania wiecej, nie mowie juz nawet o tych middla class, tylko ludziach zarabiajacych o wiele, wiele wiecej niz te £3600 miesiecznie...

Dla mnie, w kraju gdzie bogaci tylko bardziej sie wzbogacaja, a biedni biednieja z roku na rok, system ala Robin Hood ma prawo bytu.
Gillian   four letter word
18 maja 2018 10:17
karolina_, No wlasnie nie szacun.  Widzisz jak ty ludzie piszą? Znieczulica, dehumanizacja, żarty z tego, ze nie sikają...

TO NIE SĄ ŻARTY. Kuźwa, to nie są żarty  👿
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 maja 2018 10:23
Gillian, chodzi mi o to, ze ludzie żartują sobie z tego, ze Ty nie sikasz 🙁
To jest straszne, ze na wizytę u kardiologa pomimo umówionej godziny czekam od 8-17, a potem jeszcze nie zostaje przyjęta i muszę przejść następnego dnia. Ale nie wkurzam sie, ze lekarka głupia, bo robi, co moze i jest świetnym fachowcem.
Gillian   four letter word
18 maja 2018 10:35
ok, to źle zrozumiałam  :kwiatek:

Becia23, te 3600 brutto to kolo 2700- 2800 netto, w Londynie za 1-bed flat zapalcisz ponad polowe tej kwoty, do tego council tax, rachunki... i wcale duzo nie zostaje. Mieszkalam w Londku 10 lat i nadaj pracuje dla angielskiej firmy. A ludzie ktorzy zarabiaja grubo nad tworza naprawde sporo miejsc pracy - zwykle maja swoje firmy, do tego gosposia, ogrodnik, niania, prywatna szkola dla dzieci gdzie nauczyciele maja lepsze pensje niz w sektorze panstwowym, jesli maja konie to jeszcze 1-2 groomow do nich... i co malo? Dalej trzeba z nich zdzierac? Przecież byl juz ustroj ktory tak dzialal ze wszyscy mieli miec rownie malo - na szczęście sie go pozbylismy ze 30 lat temu
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
18 maja 2018 13:25
Raz, ze Londyn to przyklad ekstremalny i na ten moment malo kogo stac, zeby w nim mieszkac na jakims poziomie. Ceny nieruchomosci poza Londynem sa o wiele nizsze (choc i tak dalej paranoja). Dwa, nie wiem kiedy opuscilas UK, ale w ostatnich latach bardzo wszystko sie zmienilo, i ciezko porownywac teraz a 5 lat temu. Trzy - zalezy, w jakiej sytuacji zyciowej sa ci ludzie zarabiajacy £3600, sami czy malzenstwo, czy dom/mieszkanie maja po rodzicach/kupione przez nich, itd. Nie da sie porownywac, serio...
Sama zarabiam w tym momencie £1800 i wiem, jaka ogromna roznice zrobiloby mi to jedno kolo miesiecznie, a jakbym byla z partnerem, to juz w ogole.

Swoje firmy? Czasy bardzo sie zmienily w ostatnich latach i malo kto jeszcze ma swoje firmy (no chyba, ze mial kupe kasy to start with), kapitalizm male prywatne firmy pozzeral i malo kto potrafi jeszcze tak utrzymac glowe na powierzchni, zatapiany przez konkurencje wielkich miedzynarodowych firm. (FYI - self-employed czy business owners placa zupelnie inna stawke NI, wiec tez nie ma co porownywac).
Niania, gosposia, ogrodnik - luksus. Wiec jesli kogos na to stac, to my point exactly.

O prywatnych szkolach w UK sie nie bede wypowiadac, powiem tylko, ze chyba nie do konca wiesz o czym mowisz, bo przez nie szkoly publiczne sa sprowadzane do poziomu czasow wiktorianskich...

Jesli nie rozumiesz, co tu sie dzieje w zwiazku z wiekszajaca sie przepascia standardu zycia miedzy tymi zarabiajacymi dobrze, a tymi zarabiajacymi minimum wage, to... no, nie ma co konktynuowac, nie zrozumiemy sie  :kwiatek:
Szkoly prywatne badz grammar school jesli sie mieszka w ich rejonie (tzn w dobrej=drogiej dzielnicy) to jedyny sposob zeby zapewnic dziecku tam jakiekolwiek start, a to kosztuje i to sporo. Z UK wyjechalam w zeszlym roku, zgodze sie ze kilka lat wstecz zylo sie latwiej. Fajnie, ze to jedno kolo miesiecznie by ci sie przydalo, tylko dlaczego inni maja je dotowac. To ze kogos stac na wiecej nie znaczy ze trzeba go rownac do sredniej w dol, co to w ogole za myslenie.... chyba sie zupelnie nie dogadamy.

Btw, self employed to nie sa business owners, tylko jednoosobowa dzialanosci. Business owners to dyrektorzy firm ltd badz podobnych i obowiazuja ich jeszcze inne zasady rozliczeń. I oni tworza miejsca pracy. Moj szef np okolo 40, wszystkie dla wysoko wykwalifikowanych pracowników i na bardzo przywoitych warunkach. A ze jego stac na wiece wiecej niz mnie? Zapracowal na to, nie zaluje mu i nie mysle jak fajnie byloby podniesc mu skladki/podatki
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
18 maja 2018 15:05
Przeciez napisalam "self-employed czy business owners" - wyraznie je rozdzielilam, wiem ze to co innego.

Co do reszty - nie zrozumiemy sie, mamy po prostu bardzo inne poglady i tyle 🙂 cos czuje zreszta, ze rowniez doswiadczenie mieszania sie z ludzmi z roznych klas spolecznych i roznych warunkow zyciowych tez.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się