"Nie ogarniam jak..."

Facella, moze to miejsce pracy, a nie obecność macicy wywołuje takie zachowania?


Pięknie napisane 🙂 Chyba nie ma większego za przeproszeniem bullshitu niż kobiety to, faceci to. Są kobiety i są faceci plotkarze. Są kobiety i są faceci strzelający fochy, nie potrafiący rozmawiać. Dla mnie to cecha charakteru czy objaw niedojrzałości, nie cecha płciowa. Ja też pracuje w dziale gdzie jest znaczna przewaga kobiet i dogadujemy się normalnie, bez jakiś dram.
Facella   Dawna re-volto wróć!
10 sierpnia 2018 09:24
To drugie miejsce w którym pracuję i ponownie to kobiety są konfliktowe. W tym obecnym dosłownie jedna osoba rozwala całą atmosferę i jest największą aferzystką pod słońcem - a tak to pracę i miejsce uwielbiam. W ukończonej w tym roku szkole też miałam większość bab - afery były na każdym kroku. Ja się trzymam od tego z daleka, nie angażuję, ale znowu w pracy ktoś na mnie bezpośrednio naciera że swoją agresją i jest to ponownie kobieta. No nie mam dobrych doświadczeń we współpracy z kobietami i wolę pracować z mężczyznami. Chociaż znam kilka kobiet naprawdę profesjonalnych i świetnych w tym, co robią, wiec nie jest to sztywna reguła. Natomiast moje doświadczenia są jakie są. Bardzo się cieszę, że Wasze są inne, lepsze pod tym względem.
To zależy od tego jakie jest środowisko, na jakich ludzi się trafi etc. W mojej poprzedniej pracy rozwalał wszystko facet bo miał bardzo trudny charakter i był bardzo konfliktowy plus lubił manipulować innymi. Za to teraz pracuję w miejscu gdzie dzielimy korytarz z inną firmą i jest tam jedna pani która jest bardzo specyficzna i konfliktowa. Także toksyczni ludzie są wszędzie -  trzeba się trzymać z daleka po prostu 🙂
Facella   Dawna re-volto wróć!
10 sierpnia 2018 12:28
Niestety nie mogę z dala - musimy współpracować.
Tak sobie myślę, że tu może też dochodzić konflikt pokoleń, bo ona jest prawie 3-krotnie starsza. Pewne sprawy załatwia po prostu po swojemu i ciężej się przystosowuje do zmian.
busch   Mad god's blessing.
10 sierpnia 2018 16:02
Ja pracowałam w środowisku typowo męskim i typowo damskim. Jak na razie najbardziej mi się rzuciło w oczy to, że kobiety się bardziej ze sobą "spoufalają" - tzn. pracując z kobietami więcej wiesz o ich życiu, problemach, bolączkach, w drugą stronę dzielenie się swoim życiem też jakoś przychodzi naturalniej. W typowo męskim gronie (albo z przewagą facetów) raczej rozmowy toczą się rzadziej o tematach osobistych, a częściej o tematach "ogólnoludzkich", przy których dzielenie się swoim życiem nie jest wymagane.

Czyli pracując z kobietami wiesz mniej więcej (co do zasady, oczywiście charaktery są różne) na co chorują ich dzieci, jak im idzie w szkole, jakie mają charaktery i jaki teraz przechodzą stopień rozwoju, co lubią nosić, czytać, jak się bawić, kim chcą zostać w przyszłości, gdzie były na wakacjach i inne. Jak pracujesz z mężczyznami, to po dłuższym czasie może wyczaisz czy mają dzieci...  😁

PS. W sumie nie wiem co mi bardziej pasuje  😁
To też zależy. Ja pracuję z dzieciatą koleżanką i dzieciatym kolegą, o jednym i drugim dziecku wiem tyle samo, a osobą pokazującą milion pińcet zdjęć synka na smartfonie codziennie jest kolega, nie koleżanka. 😉
Ascaia, Leonardo nie był jeden. Racz zauważyć, że przez całe wieki artyści obywali się bez wystaw.
I racz zauważyć, że była mowa o wystawach, a nie o znajomości historii sztuki - ta jest elementem warsztatu artysty.
Bywanie na wystawach - nie jest.
Jasne, że moja opinia jest kontrowersyjna, i że w twojej "instytucji kultury" panuje zgoła odmienna.
Jedno jest pewne - żeby coś z sensem robić, trzeba się tym Interesować. Autentycznie.
Rzecz w tym, że nie da się takiego Autentycznego Zainteresowania nijak wywołać.
Kto woli łowić pokemony - będzie wolał, a kto woli bywać na wernisażach - będzie wolał.


No przecież o tym była rozmowa. Że z niewolnika nie ma robotnika. A niestety coraz większy odsetek współczesnych dzieci i młodzieży ma problemy z cierpliwością i wytrwałością. Nawet względem tego, co deklarują jako swoje zainteresowania. Mają problemy z koncentracją na zadaniach w realnym życiu, a uciekają w świat wirtualny. I niestety często jest taka sytuacja, że gdy dzieciak mówi "moje hobby to piłka nożna" to oznacza to raczej granie w FIFA i oglądanie meczu w telewizorze niż ganianie na treningi czy po boisku po blokiem.
A mnie, i chyba nie tylko mnie sądząc po wpisach, to dziwi i smuci.


Co do drugiego tematu to czy nie wychodzi jednak na to, że naprawdę nie chodzi o to, co skrywa bielizna, ale po prostu o osobowości w konkretnej grupie ludzi. O ich doświadczenia, charaktery, wychowanie, itd. Z pewnością też duże znaczenie ma miejsce pracy, bo po innych wątkach widać, jak znaczne są różnice w standardach zachowań w korporacji a w małym prywatnym przedsiębiorstwie a w instytucji samorządowej. A i region Polski czy świata też będzie miał swój wpływ.
Dodofon, szacun! 😍
Mam nadzieję, że moje godziny przesiedziane w piaskownicy i czynne zaangażowanie w zabawę patykami, rysowanie itp... też zaprocentują.
Taki komenarz obrazkowy mi się napatoczył przypadkiem. 😁

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
11 sierpnia 2018 09:20
W temacie dzieci ja wczoraj w pracy usłyszałam nowy hit: "jest naukowo udowodnione że dzieci,  które chodziły do przedszkola w przyszłości oddadzą rodziców do domu starców"  🤔

Oh te wszystkie wyrodne matki, które pracują na chleb  😀iabeł:

Mamy XXI wiek a niektórzy dalej jakby umysłowo w średniowieczu, nie ogarniam.
smarcik cholera, ja do przedszkola i nawet do żłobka chodziłam.. czyli nie ma ratunku  😁
Przyszłości nie da się udowodnić.
Nie ogarniam jak mozna być tak roztargnioną jak ja. Przystanek się zgadza,kolor autobusu też-wsiadłam, momentalnie przysnęłam i zamiast na Bijlmer ArenA wyladowalam przy bushalte  Koninklijke Marechausse Schiphol. Nie poprosiłam o azyl,bo w poniedziałek do pracy muszę iść.Ale 40 minut do tyłu byłam.
Co do "porzucania" dzieci w przedszkolu-normalne ględzenie mojego szwagra I szwagierki. Juz się przyzwyczaiłam do bycia wyrodną matką, która nie chciala iść na zasiłek.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
18 sierpnia 2018 11:20
Nie ogarniam, jak można dopuścić do takiej rzezi podczas porodu: https://kobieta.onet.pl/zabrali-mi-kobiecosc-udany-seks-zdrowie-dali-dziecko-uczciwie/f1xchrr
Naprawdę, chyba już krowy z rozcinanym w razie konieczności kroczem rodzą bardziej przyzwoicie niż kobiety...
Aż strach zachodzić w ciążę, jak słyszy się takie rzeczy...
Dlatego uważam, że w naszym kraju kobieta nie powinna rodzić sama, czyli bez bliskiej osoby, która ewentualnie zareaguje na takie rzeczy. U mnie były jajca mniejszego kalibru, ale mój mąż ostro zareagował i potem już poszło grzecznie. Bylo i znieczulenie, nie bylo cięcia i takie tam około porodowe przyjemności mnie ominęły.
Martita   Martita & Orestes Company
18 sierpnia 2018 20:31
Straszne co się dzieje w polskich szpitalach. Ja jako posiadaczka wąskich bioder usłyszałam od lekarza, że możemy spróbować naturalnie ale on jakby co jest przygotowany na cesarskie cięcie. Udało się naturalnie z pomocą położnej, która była aniołem. Takiego dopingu nie słyszałam nigdy w życiu! 🙂 a nie była dodatkowo opłacona. Jak czytam te wszystkie historie to mój poród był bajeczny. Chyba wygrałam w międzygalaktycznego lotka.
Wydaje mi się, że to jednak na odwrót: takie porody jak ten opisany w linku są rzadkością.
Oby tak było Cień na śniegu Niestety myślę, że takich pań Marioli - dobrze pamiętam imię? jest więcej i każda z nich odbiera porody. Moja bliska koleżanka, szpital im. Madurowicza w Łodzi, zostawiona sama sobie. Nikt jej nie nacinał to fakt, nie pomagał też, skóra popękała do odbytu i aż na uda. Też mam nadzieję, że to jednostkowy przypadek...
Mi koleżanka opowiadała o przypadku, jak po porodzie stażysta miał zszyć rodząca i zaszył ją całą... Nie wiem czy się tak stresował czy co, ale budowy genitaliów to się chyba człowiek już w gimnazjum uczy...
Nie wierzę. W TAKIE opowieści to ja nie wierzę. Nie przejdzie
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 sierpnia 2018 09:14
tunrida, ale szycie na żywca rozerwanej to juz nie jest nic dziwnego.
Nie wiem. Ale nie idzie zszyć pochwy szyjąc rozcięcie krocza. Sama osobiście kiedyś szyłam i wiem.
Scottie   Cicha obserwatorka
19 sierpnia 2018 09:25
Dla mnie ta opowieść z linka podrzuconego przez Dementek tez jest naciągana. Nie poszli do sądu tylko do Onetu się wyżalić. Super!
tunrida, opowiadała to położna, myślisz, że ma aż tak wybujałą wyobraźnie?
Gillian   four letter word
19 sierpnia 2018 10:15
Tak 🙂
Nie wierzę. W TAKIE opowieści to ja nie wierzę. Nie przejdzie


Dla mnie ta opowieść z linka podrzuconego przez Dementek tez jest naciągana. Nie poszli do sądu tylko do Onetu się wyżalić. Super!

Podpisuję się rękami i nogami.
Dziennikarzom się też za coś płaci.
Jesteście na 100% pewni kto jest autorem artykułu?
😎
Dla mnie ta opowieść z linka podrzuconego przez Dementek tez jest naciągana. Nie poszli do sądu tylko do Onetu się wyżalić. Super!

Nie no, myślę że to wszystko mogło się zdarzyć, tylko interpretacja tych zdarzeń może być różna. Wiadomo, położna która wzięła jak rozumiem pieiądze za indywidualną opiekę i nie była obecna w razie potrzeby pacjentki to w ogóle przegięcie, może niepotrzebnie podana oksytocyna, czy słabe zachowanie personelu, itp - to są rzeczy, o które można mieć słuszne prestensje. Z drugiej strony poród boli, szpitale nie są w stanie zapewnić znieczulenia każdej rodzącej, hemoroidy i nietrzymanie moczu - to się po prostu może zdarzyć (nawet jeszcze w ciąży) i nie musi oznaczać kalectwa bo to można wyćwiczyć i/albo leczyć. To jak się wspomina poród, to pewnie wypadkowa paru rzeczy np. tego czy personel chce i umie ogarnąć panikarę (panikowanie może się po prostu zdarzyć i wiem, że położne w św. Zofii wiedzą jak pacjentkę ogarnąć), czy jest życzliwy, czy kobieta jest nastawiona pozytywnie do swojego ciała i akceptuje, że poród to czasem krew pot i łzy i nawet inne wydaliny 😉 no i jakie ma predyspozycje do znoszenia sytuacji stresowych. Myślę, że nawet ciężki poród zabiegowy nie musi być wtedy traumatyczny. No ale tutaj jest jeszcze ciąg dalszy historii, tzn trauma, depresja poporodowa i pozostawiona sama sobie kobieta z wymagającym dzieckiem... toż to równia pochyła.
BASZNIA   mleczna i deserowa
19 sierpnia 2018 15:30
tunrida, ale szycie na żywca rozerwanej to juz nie jest nic dziwnego.

Jako obiekt obu rodzajów szyć, za drugim razem zdecydowałam nie brać znieczulenia. Tyle samo kłuć co szycie
Scottie   Cicha obserwatorka
19 sierpnia 2018 15:37
bobek, rowniez nie twierdzę, że kobieta nie popękała i że poród nie był dla niej tak traumatyczny, jak jest to opisane. Dziewczyna ogólnie łatwo w życiu nie ma, zgadzam się z Tobą. O ile ona w ogóle istnieje. Akurat szpital św. Zofii cieszy się super opieką, szczerze mówiąc to oprócz tej historii i jednej znajomej (ale sprzed 11 lat) nie słyszałam żadnych negatywnych opinii o tym szpitalu.
To jest jednak dalej historia tylko z jednej strony, od dziewczyny, która sama przyznała, że mało się interesowała porodem wcześniej. Dla mnie popelnila duży błąd już na starcie. Jej mąż to tez jakaś pipa, co nie zareagował jak się z niej perosnel śmiał, później jak opłacona położna gdzieś polazla, w trakcie partych skakała jej po brzuchu i jeszcze na koniec jego komentarz „coś ci zwisa”... no sorry... gdzie był jak ją zszywali? Ze mnie tez się zrobiła pipa w ciąży, nie zawsze wiem czego chce, ale po to mam męża, żeby myślał w takich chwilach za mnie 😉
Oksytocyna może jednak podana potrzebnie, bo regularne skurcze nie równają się odpowiednio skróconej szyjce. Ja bym jej podania nie demonizowała tak samo jak i nacięcia. O tym, o hemoroidach czy o nie zawsze dostępnym znieczuleniu wiedziałaby, jakby się tym wcześniej interesowała.
No i nie pójdzie do sądu, bo nie chce wspominać, ale szczegółowego wywiadu udzieli.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
19 sierpnia 2018 20:13
Tak Was czytam i właśnie dowiaduje sie o koleżance, mloda zdrowa kobieta w drugiej ciąży. Rodziła naturalnie i tak ją pocieli na żywca, że wlasnie przechodzi transfuzje krwi.  Ledwo ja ledwo odratowali. Mrozi mnie, poprostu mrozi.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się